~1/6~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


DAEHYUN


  Leżałem wyłożony na łóżku w moim pokoju. Po wczorajszym miałem okazję w końcu sobie odpocząć i się wyspać. Widziałem, że jest już gdzieś po ósmej, ale nie chciało mi się wstać. Wolałem sobie poleżeć wygodnie w łóżku i się poobijać. Dzisiejszy dzień wcale nie zapowiadał się tak kolorowo. Najpierw będę musiał odwiedzić mojego małego urwisa. Mimo że jest to jednoznaczne ze spotkaniem tego drania Hoseoka. Taehyung na pewno nie będzie mnie chciał szybko wypuścić, więc to trochę potrwa. Muszę jednak wrócić do domu przed dziewiętnastą, bo wiem, że Bang zrealizuje swoją groźbę, a ja nie przeżyję bez mojego sernika. Ten człowiek nie miał serca, mówiąc mi takie rzeczy. Wiem, że go wkurzyłem wczoraj i w sumie przy każdej innej okazji, ale to i tak nie tłumaczy tego, że tak bezlitośnie ze mną postąpił.
Zamknąłem oczy i wtuliłem się w moją poduszkę. Dziś wyjątkowo nie chciało mi się schodzić z łóżka. Nie pamiętam już, kiedy miałem taką chwilę dla siebie.
Usłyszałem szmery z zewnątrz, ale zignorowałem to. Nic teraz mnie nie obchodziło. Jedyne co mogło mnie zrzucić z łóżka, to Taehyung, który właśnie nade mną stał i mój kochany sernik.

Czekaj! Stop! Taehyung..?!

-Taehyung?! Co ty tu robisz?!

Pod wpływem szoku, jaki chłopak z samego rana mi zagwarantował, spadłem z łóżka i wylądowałem na moim seksownym tyłku. Przetarłem oczy, aby upewnić się, że rzeczywiście przede mną stoi mój urwis. Patrząc na okoliczności, modliłem się, aby jednak jego postać okazała się moim chorym wytworem wyobraźni. Niestety, nigdy nie idzie po mojej myśli.
Szybko wstałem i rozejrzałem się po pokoju. W jednej sekundzie musiałem przyswoić wszystkie informację oraz odtworzyć w głowie każdą możliwość dostania się tego kosmity do mojego pokoju. Obserwując jego poczynania, doszło do mnie, że nigdzie nie widziałem Hoseoka, a to było co najmniej dziwne. Ten drań nigdzie nie puszcza samego Taehyunga.

-Nie mogłem się doczekać, aż mnie odwiedzisz, więc ja przyszedłem do ciebie! Czy to nie fajnie?! Masz naprawdę fajny dom! Jest tu dużo ciekawych rzeczy! Telewizor w pokoju głównym jest naprawdę duży! Ile osób tu mieszka? Ah.. Głupie pytanie! Przecież, ja to wiem! Dlaczego ja tu szybciej nie przyszedłem?

Nie wiem, czy to przez porę dnia, czy może przez szybkość zadawania pytań Tae, ale nie umiałem za tym wszystkim nadążyć. Czułem się mocno zdezorientowany, w dodatku z mocnym bólem głowy.

-Czekaj, czekaj, nie tak szybko! Jak się tu dostałeś?

-A, to było proste! Wasz system alarmowy nie jest tak dobry, aby mnie zatrzymać.

Nic dziwnego, nasz system alarmowy od pewnego czasu jest zepsuty. Człowiek za to odpowiedzialny do tej pory nie raczył podjąć się działań naprawy tego ustrojstwa.

-Gdzie jest Hoseok?

To pytanie nurtowało mnie od samego początku. Nigdy nie uwierzę, że mój kuzyn tutaj sam przyszedł. Ta parka nie umie wytrzymać bez siebie pięciu minut.

-Byłem głodny. Więc uparł się, by zrobić mi śniadanie, bo w domu nie jedliśmy. Byłem za bardzo podekscytowany naszą zabawą!

-Więc..

-Tak, Hobi jest w kuchni! Robi nam śniadanie. No i przeniosłem sernik, który...

-Gdzie jest?!

Nie mogłem uwierzyć, że Taehyung zdołał dojść, aż do mojego pokoju całkowicie niezauważony. Gdy dowiedziałem się, że jego kochany chłopak w najlepsze w kuchni robi nam śniadanie, wystartowałem od razu do wspomnianego pomieszczenia. Mamy dużo rannych ptaszków, więc ktoś na pewno jest tam i robi sobie coś do jedzenia. Gdy zauważą Hoseoka, to będzie źle, albo tragicznie. Ten drań nie jest mile widziany u nas.
Wybiegłem z pokoju i już nawet nie czekając na windę, zbiegłem szybko te dwa piętra do kuchni.
Gdy w końcu udało mi się dotrzeć do tego pomieszczenia, zauważyłem go przy lodówce. Wyciągał sobie w najlepsze składniki do kanapek. Szczerze powiedziawszy, to dalej nie jestem pewny, który z tej uroczej parki jest bardziej nienormalny.
Gdy zauważyłem w pomieszczeniu Jina, zamarłem. Nie myśląc długo, rzuciłem się w najlepsze na członka mojego gangu, by nie zrobił niczego Hobiemu. Mimo że drania nienawidzę, to Tae by płakał, gdyby coś mu się stało. Jin może nie wygląda i nie zachowuje się tak, ale jest na swój sposób niebezpieczny.

-Daehyun? Co ty robisz?

Nie dziwiłem się, że chłopak jest zszokowany, gdyż nie codziennie w ramach powitania rzucam mu się w ramiona. To jest, aż zaskakujące, że do tej pory mnie nie odtrącił, a jedynie patrzył na mnie jak na chorego psychicznie.

-Nic mu nie rób! On jest ze mną!

-Wiem, powiedział mi.

-Nie, on...co? Powiedział ci? A ty mu uwierzyłeś?! A jakby chciał mnie zabić?!

-Uspokój się. Jakby chciał, to nie robiłby śniadania, a ciebie szukał.

To wcale nie była dobra odpowiedź. Na tym świecie chodzą różni psychopaci, którzy źle mi wróżą i tylko czekają, aż zdechnę. W dodatku szykując jedzenie, równie dobrze mógł je otruć i nie tylko ja, a cały gang by ucierpiał. Seokjin nie wykazał się w tym momencie dobrą ostrożnością, czy inteligencją.

-Jin! Jeść!

Świetnie. Jeszcze jego brakowało.


Do kuchni wszedł właśnie zaspany Yoongi. Ten drań rano naprawdę ciężko łapał. Zawsze spał do południa, ale oczywiście dziś musiał wstać rano. Tłumaczenie mu co dokładnie robi tutaj Hoseok zajmie mi wieczność. Patrząc tak na niego, nie mogłem uwierzyć, że w rankingu Tae, Suga zajmuje wyższe miejsce niż ja. Nigdy się z tym nie pogodzę.


-Yoongi? Co ty tu robisz?

-Yy.. Mieszkam?

Gdy podniósł wzrok, najpierw zaszczycił spojrzeniem Hoseoka, a potem przerzucił je z powrotem na mnie. Był lekko zdezorientowany. Po chwili jednak wyraz jego twarzy się zmienił na bardziej agresywną. Suga nienawidził obcych w domu. Zawsze swoim zachowaniem pokazywał niechęć do takich ludzi, niekiedy im grożąc, czy atakując. Uważał, że ten dom jest naszym azylem, który nie może być zbezczeszczony przez innych ludzi.

Pięknie!

-Yoongi, to nie tak...

-To nie tak jak myślę? To proszę, oświeć mnie. Co tu się dzieje?

Suga był zdecydowanie najgorszą osobą, która tu weszła. Z innym członkiem Butterfly poszłoby z pewnością łatwiej. Podejrzewam, że nawet Xiumin zareagowałby spokojniej.

-Bo on tylko robi śniadanie...

- Nie wkurwiaj mnie. Róbcie sobie, co chcecie, ja spadam.

Przez chwilę nie wiedziałem, o co może mu chodzić. Nie wydawało mi się, że tak zareagowałby na obcego w pokoju. Zachował se co najmniej dziwnie. Ogarnąłem się, dopiero gdy Jin zrzucił mnie z siebie i spojrzał na mnie gniewnie.

To więc o to chodzi! Nie o Hoseoka, ale o Jina? On był zazdrosny..

Seokjin wyszedł z kuchni. Domyślam się, że poszedł do Sugi, by mu wszystko wytłumaczyć. Westchnąłem. Ich niby nie związek był tak pogmatwany, że nawet myślenie o tym doprowadzało do zawrotów głowy. W takich momentach cieszyłem się, że nie mam żadnej takiej osoby w swoim życiu.

-Daehyun dupku gdzie jest Taeś?

Dopiero Hoseok uświadomił mi, że zostawiłem kosmitę samego u siebie w pokoju. Złapałem za rękę tego drania i wybiegłem z kuchni jak głupi, ciągnąc go za sobą. Taki poranek jak ten to nie na moje nerwy. Nie obudziłem się do końca, a już spokoju nie mam.
Znowu użyłem schodów. Czekanie na windę w tym momencie trwałoby wieczność. Hoseok po drodze wyrwał swoją rękę, ale dalej biegł ze mną. Przynajmniej tyle dobrego, nie chciałbym później znowu jego szukać.
Wbiegłem na korytarz i nagle rozległ się wielki huk. Wystraszyłem się, odruchowo zasłoniłem głowę i uszy. Jednak zanim zdążyłem jakoś na to zareagować, Hobi wybiegł w kierunku źródła hałasu. W pośpiechu podążyłem za nim. Taehyung mógł być w centrum tego dźwięku. Strach o tego małego kosmitę rósł z każdym następnym moim krokiem. Gdyby coś mu się stało, nigdy bym sobie tego nie wybaczył.

Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?

Z jednego z pokoi wydostawał się dym. To był pokój naszej słynnej parki Chanyeola i Baekhyuna. Chan uwielbia eksperymentować z różnego typu bombami, więc nie dziwiłem się bardzo, że coś takiego miało miejsce. Jednak wolałem się upewnić, czy Tae nie był przypadkiem w to zamieszany. Ten chłopak potrafił być wszędzie, nawet tam, gdzie w ogóle się go nie spodziewasz. W tym jednym to podziwiałem Hoseoka, że potrafił to wszystko wytrzymać i dalej uparcie przy nim trwał. Taehyung miał naprawdę ciężki charakter.

Może jest dla niego lepszym kompanem niż ja?


Szybko wyrzuciłem tę myśl z głowy i otworzyłem drzwi od pokoju Baekkiego. Jedyne co rzuciło mi się w oczy to cały wybrudzony Chan, który stał pośrodku pokoju i wpatrywał się w jedno miejsce na ścianie. Wolałem nie wynikać w szczegóły. Najważniejsze, że nie było tu nigdzie Taehyunga.
Spojrzałem na Hoseoka, który ani trochę nie przejął się tym widokiem. Widocznie wybuchy w pokojach, przez kretyna, który kochał się w tym, nie robiły na nim żadnego wrażenia.

-Gdzie jest Tae?

-Zostawiłem go u mnie w pokoju.

-Ej, chłopaki! W budynku jest intruz! Widzieli, jak wchodził do pokoju Xiumina!

Głos Rapiego było słychać, aż tu. Byłem pod wrażeniem, że potrafił tak głośno krzyczeć. Nasz potworek, co można wywnioskować po źródle dźwięku, był piętro wyżej. On sam mógł robić nam za alarm, który de facto wcześniej zepsuł. Teraz był włączony alarm zastępczy, który jak widać, nie sprawdził się dobrze.

-Xiumina? O nie.. Chyba nie chce żadnej zemsty !?

-Jesteś jego kuzynem. Wychowywaliście się razem, a ty dalej nie potrafisz, odczytać czego Taehyung planuje?

-Cicho bądź! Przez ciebie to wszystko! Gdyby cię nie spotkał to, by się tak nie zachowywał!

-Doskonale wiesz, że to dzięki mnie da się jeszcze nad nim zapanować.

-Wmawiaj sobie jak tak lepiej ci na sercu.

Nie chętnie jednak muszę mu tu przyznać rację. Oczywiście nie powiem mu tego na głos, ale zachowanie Taehyunga w dzieciństwie z dnia na dzień było coraz bardziej szalone. Dopóki żyła moja mama było jeszcze w porządku, jednak jak umarła było coraz gorzej. Wmówił sobie, że sprowadza śmierć. Nie chciał nawet ze mną rozmawiać, bo bał się, że mnie też to spotka. Długo zajęło mi, by udowodnić mu, że to nie prawda. Dopiero gdy spotkał Hoseoka, wszystko się zmieniło. Znowu mogłem zobaczyć ten jego cudowny uśmiech i tę cudowną iskierkę szczęścia w oczach. Cały swój ból wlał w obsesyjną miłość do tego chłopaka. Mimo tego, że byłem cholernie zazdrosny o to, że to nie ja dałem mu to poczucie bezpieczeństwa, tylko on, to byłem mu cholernie wdzięczny.
Widziałem ten jego uśmiech zwycięstwa, ale olałem to. Wolałem udawać, że tego nie zauważyłem.

-Więc, jak taki mądry jesteś, to po co on poszedł do Xiu?

-Ma do niego interes.

-Jaki Tae ma interes do Xiumina?

-To Xiumina do niego ma interes.  



TAEHYUNG


  Stałem właśnie naprzeciwko Xiumina i wpatrywał się w niego. Wyglądał na zdezorientowanego i wkurzonego jednocześnie. Nie dziwię mu się. Ja też nie chciałbym, by ktoś obcy znał moje tajemnice, a co więcej zobaczyć faceta, który tak go upokorzył i to jeszcze przed szefem. Jednak mnie to nie interesowało. To, co o mnie myślał to tylko jego sprawa. Ja chciałem się tylko dobrze zabawić. Skoro Daehyun mnie zostawił samego w pokoju, to musiałem to wykorzystać. Wiedziałem, że gdyby wrócił, to nie pozwoliłoby mi iść odwiedzić Minseoka.
Chłopak widocznie był rannym ptaszkiem, bo gdy wszedłem, był już na nogach. W dodatku jego pokój był idealnie czysty. Wszystko dawało wrażenie idealnego dopasowania.

-Co ty tutaj robisz?

-Ja na twoim miejsc, byłbym szczęśliwy! Masz okazję wypytać mnie o wszystko, co chcesz! Zrobiłem Ci niespodziankę i postanowiłem, że sam przyjdę! Uznaj to jako rekompensatę za postrzelenie ciebie. Nie przeproszę, ale ze względu na Daehyuna ci wszystko powiem! I to za darmo! Będziesz musiał tylko pilnować, by też żarłok miał cały czas ten jego kochany sernik pod nosem. On bez niego nie funkcjonuje normalnie!

- Jesteś nienormalny.

Jego powaga w głosie mnie rozbawiła. Kim Minseok był zdecydowanie człowiekiem wartym mojego zainteresowania. Z nim jak na razie nie będę się nudzić.

-Z miłości. Ty też byłeś. Mogłeś zabić każdego, kto tylko spojrzał na Chena, więc nie oceniaj mnie.

-Skąd wiesz o Chenie?

Oj, Xiumin... uważaj na pytania, bo zacznę wątpić w twoją inteligęcje, a wtedy spadniesz z rankingu..

-Serio? O to pytasz? Twój zapas pytań ogranicza się jedno na godzinę! No ale nic... Wiem o Chenie, bo mam chłopaka informatora. Kazałem mu śledzić znajomych Dae, bym miał wzgląd czy jest bezpieczny. I o to pierwsze pytanie wygasło! Masz ich pięć !

-Co ty pierdolisz człowieku?

Pokiwałem mu palcem przed nosem i uśmiechnąłem się uroczo. Gdy to robiłem, ludzie zawsze uważali mnie za miłego i sympatycznego chłopaka. No cóż, nie mieli racji.
W rzeczywistości uwielbiałem bawić się ludźmi, robić z nich swoje własne marionetki. Nikt nie zdołał się jeszcze oprzeć mojej manipulacji. Ludzie byli tak łatwi w rozszyfrowaniu. Wystarczyło tylko przez chwilę ich poobserwować, a już wiedziałeś kto, czego pragnie. Nim się obejrzeli, robili dokładnie to, czego chciałem. Byli wtedy tacy uroczy, a ich zdezorientowanie było najlepsze, gdy dochodziło do nich, że dzięki mnie popadają w autodestrukcję.

-Następne pytanie dopiero za godzinę! Pa! Idę do Hobiego!

Gdy otworzyłem drzwi i miałem już wyjść uderzyłem głową w coś twardego. Podniosłem wzrok, by zobaczyć, w kogo wpadłem.
Przede mną stanął Kim Namjoon. Uśmiechnąłem się do niego w przyjacielski sposób. Mimo wszystko oni wszyscy byli bliscy dla mojego kochanego kuzyna. Nie chciałem psuć mu relacji ze znajomymi.

-Cześć Monnie! Co tam u ciebie? Słyszałem, że ostatnio niczego nie zepsułeś! To chyba cud! Trzeba to oblać! Zróbmy imprezę!

Czułem się nabuzowany od tych wszystkich emocji. Byłem niesamowicie podekscytowany tym, że w końcu będzie mi dane poznać osobiście przyjaciół Daehyuna. Chłopak nigdy mi nie pozwalał przychodzić do niego albo rozmawiać z kimkolwiek z Butterfly. Wiedziałem, że to z troski o moje bezpieczeństwo, ale pracując jako haker i przyjmując zlecenia od innych gangów, wcale nie byłem bezpieczniejszy.

-Kim jesteś? Skąd się tu wziąłeś?

-Coraz bardziej mi przykro. Czyżby Daehyuna się mną nie chwalił? Nikt mnie tu nie zna! Chanyeol też mnie nie znał i gdy mnie zobaczył, coś mu wybuchło! A Suga całkowicie zignorował!

-Kim jesteś?! Co ma do tego Daehyun?

-Osobiście zawsze chciałem cię poznać! Jesteś znany wszędzie! Nawet w spożywczaku pod moim blokiem! Podobno jak chciałeś bułki tam kupić, rozwaliłeś drzwi! Ta babeczka ma teraz założone dodatkową ochronę, choć wątpię, że cię, by to powstrzymało! Proszę, rozwal coś dla mnie!

Nie podobało mi się to, że tak na mnie patrzył, jednak olałem to dla wyższego dobra. Daehyun byłby zły na mnie, gdybym próbował uszkodzić im potworka.

-Pytam ostatnio raz. Kim ty kurwa jesteś?!

Widocznie zaczynałem denerwować Namjoona. Jego złość była zabawna. Specjalnie ignorowałem jego słowa, aby zdenerwować go jeszcze bardziej. Chciałbym być świadkiem, gdy w szale coś rozwala. Podobno wygląda to bajecznie.

-Daehyun!

Widząc jego, jak biegnie w moją stronę, olałem boga destrukcji i rzuciłem się w ramiona mojego kuzyna. W końcu obiecał mi, że dziś spędzę dzień z nim. Nie widziałem go, około czterech miesięcy więc teraz pragnąłem jego towarzystwa. W końcu on i mój chłopak, to najważniejsze osoby w moim życiu.
Wyczułem jak Dae przytula mnie i wypuszcza powietrze z ulgą. Jakbym mógł opisać go jednym słowem, to zdecydowanie byłoby to: nadopiekuńczy.
Obok niego nagle wyrósł mój chłopak. Oderwałem się od Dae i podszedłem do Hobiego. Wiedziałem, że teraz mój kuzyn musi wszystkim wytłumaczyć moje niespodziewane wtargnięcie.
Zarzuciłem ręce na szyję Hobiego i podskoczyłem. Nogi zaplątałem mu na biodrach. Nie miałem ochoty już chodzić. Wolałem, by mnie poniósł. Żyjąc od tylu lat razem z Hoseokiem, zrobiłem się trochę leniwy. Jednak nie przejmowałem się tym dopóki mogłem się wtulać w jego ciepłe ciało i wdychać jego uzależniający zapach.

-Cholera jasna! Jakie pięć pytań, co godzinę! Nie wkurwiaj mnie! Gadaj wszystko, co wiesz!  

  Zachichotałem z zapłonu Xiumina. Chłopak zdecydowanie za długo przyswajał tę jedną wiadomość jak na niego. Minseok jednak był raczej sprytnym człowiekiem, w moim rankingu był jako dziewiąty, jednak konkurencję miał naprawdę sporą. Nawet ta pozycja była zadowalająca. Aczkolwiek patrząc teraz tak na niego, to muszę jeszcze raz przysiąść przy tym i poważnie zastanowić się nad zmianami.

-Ktoś mi kurwa powie, kto to jest? Czekaj...ty jesteś tym marnym informatorem!

-Marnym..?

Namjoon chyba już skojarzył, kto nawiedził ich w tym pięknym domku. Jednak gdy usłyszałem, jak nazwał mojego chłopaka, miałem ochotę coś powiedzieć, jednak Hoseok pokiwał głową, abym nic nie robił. Z trudem, ale jednak jego posłucham. Nie chciałem niszczyć mu żadnych planów.

-Zamknij się Mon! Niech mi najpierw odpowie!

-Ej, nie krzyczcie tak! Uspokójcie się!

Daehyun chciał widocznie wszystkich uspokoić, jednak z marnym skutkiem. Xiumin był za bardzo rozjuszony wspomnieniem o Chenie, a Monster swoją niewiedzą.

-Czuje się mało doinformowany! Daehyun! O co ty chodzi?

-Ty się tak czujesz? A co ja mam powiedzieć, jak ten drań wchodzi sobie do mojego pokoju i jakieś śmieszne zasady wymyśla?

Nagle poczułem się znudzony. Chłopaki przede mną już nie byli tak interesujący, jak wcześniej. W sumie jakby się nad tym zastanowić to od dziecka szybko nudziłem się swoimi zabawkami.

-Hobi, głodny jestem!

-Śniadanie już jest zrobione. Choć nakarmię cię.

Widocznie Hoseok był tego samego zadania co ja. Zignorować wszystkich tutaj zgromadzonych i po prostu iść na dół do kuchni zjeść najważniejszy posiłek dnia. Niech oni się dalej kłócą, a jak w końcu to między sobą rozstrzygnął, my będziemy już najedzeni.

-Ej! Gdzie wy idziecie? Jakie śniadanie?

Zdezorientowana mina Namjoona stanie się teraz jednym z moich ulubionych widoków. Chłopak wyglądał przezabawnie, a zarazem idiotycznie.

-Taehyung! Gadaj, co wiesz?

-Co tu się kurwa dzieje?

Gdy usłyszałem, ten już tak dobrze znany głos przeze mnie, uśmiechnąłem się, ponieważ to oznaczało tylko jedno. Szef Butterfly wkracza do akcji. Słyszałem, że ten człowiek był jak skała, bez uczuć, bez emocji. Tylko nieliczni widzieli jego gniew, co zazwyczaj nie kończyło się dla nich dobrze. Czuję się zaszczycony, widząc wściekłego Yongguka.
Hoseok zawsze powtarzał mi, aby nie denerwować spokojnego człowieka, bo to właśnie po nich nie wiesz czego się spodziewać.
Oczywiście ja nie mogłem się powstrzymać, aby nie sprawdzić cierpliwości Banga.

-Bang? Dobrze, że jesteś! Kto to jest?

Spojrzałem na całą grupkę ludzi, która zgromadziła się przed pokojem Xiu. Lubiłem wywoływać takie zamieszania. Czułem się świetnie!
Zaskoczeniem na twarzy założyciela Butterfly, było jak nagroda za moje starania.
Przyciągnąłem bliżej siebie Hobiego. Czułem, że spiął się na widok ich szefa. Mimo wszystko zdawałem sobie sprawę z pozycji, w jakiej jesteśmy, ale wierzyłem, że Daehyun nie da nas skrzywdzić. Hobi widocznie bał się o mnie, bo chwycił mnie zdecydowanie za mocno. Urwał mi tym przypływ powietrza.

-Kochanie, nie mogę oddychać.

Gdy wyszeptałem mu to na ucho, jednocześnie głaskając go po plecach, od razu się uspokoił.

-To jest Kim Taehyung, kuzyn Daehyuna. A ten drugi to nasz informator, Jung Hoseok, którego już znasz.

-To ten wariat, którego wczoraj odwiedziliście? Serio? Wyobrażałem sobie go inaczej...

-To jeszcze nie znasz ich charakteru. To dopiero szalone kombo.



DAEHYUN



Po wytłumaczenie wszystkim, co się dzieje, w końcu zapanował spokój. Pojawienie się chłopaków wywołało niemałe zainteresowanie. Bang jako szef, lekko mówiąc, opieprzył osoby odpowiedzialne za naprawę alarmu i ponownie Monstera za zniszczenie go.
Taehyung z Hoseokiem musieli dokładnie przestudiować układ mieszkania.
Chłopaki mile mnie zaskoczyli i pozwolili im zostać, mimo poprzednich sytuacji. Jedynie Xiumin chodził podenerwowany i cały czas wpatrywał się groźnie w V.  

-Yongguk! Domyślam się, że dziś chcesz iść na komisariat poszperać tam. Idziemy z tobą!

-Słucham? Jeszcze czego. Nigdzie nie idziecie.

Mnie samemu nie podobał się ten pomysł. Nie po to przez tyle lat ukrywałem istnienie Tae przed Bangiem, żeby teraz zabierać go ze sobą na takie akcję. W dodatku zabierając go, skazuję się też na towarzystwo Hoseoka, co jeszczde bardziej mi się nie podobało. Nie znoszę tego człowieka i gdybym tylko mógł, wsadziłbym go do windy i zatrzasnąłbym go w niej. Pozostawiając go na pewną śmierć z głodu. Chyba że znudziłoby mnie oglądanie tego, więc może wpuściłbym tam jakiegoś grzechotnika albo ninje, bym nie plamił sobie rąk jego brudną krwią.

-Daehyun obiecał mi wspólną zabawę! A gdzie będę lepiej się bawił jak nie między pieskami!

- Nie ma mowy!

Nigdy nie brałem takiej opcji pod uwagę. Proponując mu wspólną zabawę, miałem na myśli jakiś wypad do wesołego miasteczka, które tak uwielbiał albo aquaparku, którego Hoseok nienawidził.

-Jak to nie?! Hobi zrób coś!

-Taeś, czemu ty chcesz tam iść? Nie możemy wrócić do domu i razem spędzić ten czas?

To chyba jedyna rzecz w życiu, w której mamy wspólne zdanie. Bezpieczeństwo Taehyunga było naszym priorytetem. Hoseok dobrze się spisywał jakoochroniarz mojego kuzyna, więc jak na razie nie mogłem narzekać.

-Aż, taką masz chcice skarbie? Jeśli chcesz...

-Nie! Nie ma pieprzenia się! Nie chcę tego oglądać!

Wiedziałem, że są do tego zdolni. W ich kulturze osobistej nie ma czegoś takiego jak wstyd. Nigdy nie przejmowali się otoczeniem i robili wszystko, na co mieli ochotę.

-...możemy iść do pokoju Dae.

-Co? To jeszcze gorzej! Już wolałbym, jakbyście zrobili to tu!

Jeszcze tego było mi trzeba, by Hoseok roznosił swoje nasienie w moim pokoju. Gdyby taka sytuacja miała miejsce, automatycznie przeniósłbym się gdzieś indziej, a nie chciałem tego. Mój pokój mi najbardziej odpowiadał. Tylko w nim było okno z widokiem na metro. Gdy chciałem pomyśleć, zawsze stawałem przed nim i oglądałem pędzące maszyny. Może w dzień nie było to powalającego efektu jak w nocy przy tych oświetleniach, ale mnie i tak wystarczająco uspokajało.

-Nawet tak nie żartuj! ta kanapa to świętość Jina!

-Łatwo ci mówić Suga, bo to nie w twoim pokoju chcą zaspokoić swoje żądze.

Musiałem aż wstać z tej przeklętej kanapy i przespacerować się po pokoju głównym. Nigdy nie umiałem wysiedzieć w jednym miejscu dłużej niż pięć minut. Jestem dość nadpobudliwym człowiekiem. W dodatku atmosfera w pokoju stała się dość gęsta. Wkurzony Bang plus te głupie napięcie seksualne między moim kuzynem a Hoseokiem, źle na mnie działało. Sam już miałem ochotę uciec stąd i znaleźć sobie jakąś zabawkę na tę noc, aby wyładować wszystkie swoje emocje.

-Hobi, widocznie musisz poczekać. Wytrzymasz?

-Dam radę. Yongguk możesz spokojnie nas wziąć na tę akcję. Jestem przekonany, że jako informator mogę Ci się jakoś przydać, a Taeś uwielbia bawić się w przewodach, może nieźle pokombinować. Poza tym wiem co nieco na temat komendanta, co może się wam przydać. Oczywiście przekażę wam to, ale coś za coś.

Byłem teraz wściekły na Hoseoka, że tak łatwo dał się przekonać Taehyungowi. Musi chłopak nabrać asertywności względem tego chłopaka, bo inaczej mój urwis wpadnie w kłopoty, przez swoje nierozważne pomysły. Patrząc na minę Guka, wiedziałem, że nie był zachwycony, tym co Hobi powiedział, ale byłem pewny, że już w głowie obmyślał plan, w którym występuje ta dwójka.
Akcja nie wygląda na niebezpieczną, ale mimo wszystko zawsze może się stać coś, czego się nie przewidziało. Nie chciałem narażać niepotrzebnie Taehyunga.

-Tae, pobawimy się, jak wrócę. Obiecuję. Nie musisz z nami iść.

-O czym ty mówisz? Będzie fajnie!

-Daehyun przestaniesz układać życie Tae? O jego bezpieczeństwo nie musisz się martwić, ja go obronie.

Hoseok z minuty na minute, był bliżej uwięzienia w windzie z wściekłym ninją. Miałem już dość jego towarzystwa. Czemu Taehyung musi być z tym człowiekiem? Nie mógł wybrać sobie kogoś zrównoważonego psychicznie? Kogoś w swoim wieku? Kogoś na wzór mnie?

-Zamknij się! Są sytuacje, w których ty nie dasz rady! I co wtedy zrobisz?

-Zabije się.

Zbił mnie tym z tropu. Jego spokój i powaga w głosie potwierdzały jego słowa. Nienawidziłem go od pierwszego dnia znajomość, a kiedy okazało się, że on jest zakochany w moim kuzynie, moje uczucia do niego się podwoiły. Chyba najbardziej nie cierpiałem go, przez to, że byłem pewien, że oddałby życie za Tae i to bez mrugnięcia okiem. Powinienem się z tego cieszyć, ale tak nie było. Coś mi mówiło, że znajomość z tym człowiekiem wpłynie na Taehyunga autodestrukcyjnie.
Najpierw uważałem, że jest bezwartościowy człowiekiem, bez przyszłości, ale gdy z dnia na dzień ukazywał swoją osobowość i umiejętności, zaczynałem widzieć w nim kogoś wartościowego. Nie podobało mi się to. W głębi duszy akceptowałem ich związek od dłuższego czasu i to właśnie najbardziej mnie denerwuje.

-Jeśli spadnie Tae choćby jeden włos z głowy, zabije się.

-Jesteś taki przewidywalny..

Wiedziałem już, że nie wygram tego starcia. Wgłębiając się w tą kłótnie, mogę jedynie zdenerwować Tae, a tego nie chciałem. Chłopak czasem zbyt pochopnie działa w nerwach.

-Hobi! Idioto!

Płacz V rozniósł się po całym pomieszczeniu. Chciałem zareagować, ale nie miałem jak, ani po co, gdyż mój urwis rzucił się na Hoseoka i okładał go pięściami.
Widząc łzy Taehyunga poczułem uścisk w klatce piersiowej. Nigdy nie chciałem widzieć go w takim stanie. Nienawidziłem jego płaczu.

-Głupi! Głupi! Głupi!

Jung w ogóle nie reagował na gesty chłopaka. Nie wyglądał nawet, jakby w planach miał go uspokoić. Po prostu siedział i wpatrywał się w Taehyunga.
Członkowie gangu byli zdezorientowani. Widać było, że nie wiedzieli co powiedzieć ani zrobić. Nie dziwię się im. Ten urwis miał niestabilny charakter.

-Myślisz, że byłbym wtedy szczęśliwy? Głupi! Ty masz żyć! Musisz żyć!

-Tae...

-Obiecaj mi, że zawsze będziesz ze mną!

-Obiecuję.

Po tych słowach chłopak uspokoił się i jakby nigdy nic zaczął się śmiać i kręcić z podniecenia na jego kolanach. Humor Taehyunga był jak zwykle zagadką.
Widziałem, jak jego zachowanie irytuje Jongupa, który sal oparty o ścianę i przyglądał się temu wszystkiemu. Raz miałem nawet wrażenie, że jakoś to skomentuje, albo, co gorsza, przerwie im te czułości.
Moon Jongup był człowiekiem zimnym i oschłym na miłość.
Jego zachowanie było dla mnie nie zrozumiałe, gdyż on należy do kategorii poważnych psychopatów, którzy innych ludzi mają za nic. Jego działania są kierowane tylko pieniędzmi. Nigdy nie robi niczego bezinteresownie, jest całkowitym materialistą. Do tej pory zastanawiam się, jak Xiu z nim wytrzymuje jako partner na akcjach. Ta dwójka się całkowicie różni. Jednak nigdy nie słyszałem, aby jeden na drugiego narzekał.
Spojrzałem szybko na Minseoka, od razu rzuciło mi się w oczy, to jak dziwnie się dziś zachowuje, cały czas siedzi poważny i wpatruje się morderczo w Tae.

I co to była za sprawa, którą chciał od V?

Zelo za to bardzo blisko usiadał koło Banga. W końcu był jego ochroniarzem, choć tłumaczyłem im, że nic takiego się nie powtórzy, jeśli nikt nie będzie chciał im nic zrobić, choćby nawet dotknąć. W sumie młody ochroniarz też tak, jak Taehyung, reagował jak ktoś ruszy Banga. Mógłby ktoś pomyśleć, że to dlatego, iż takie ma zadanie. Jednak ja wiem, że Zelo jest zakochany po uszy w szefie. Jestem z nim najbliżej z wszystkich więc młody mi się zwierza, choć było ciężko, to wyciągnąłem to z niego. Szkoda tylko, że nie dostrzega tego sam Yongguk.

-Taehyung! Godzina minęła!

-Xiu? Oh, tak! Tak! Więc, jakie masz pytanie?

Dokładnie obserwowałem chłopaków, aby dowiedzieć się o co chodzi. Jedyne co udało mi się wywnioskować to, to że sprawa dotyczy Jongdae. Xiumin tylko na niego tak reagował, a nie cieżko było domyślić się, że chciał od Taehyunga informacji o nim.

-Kto go zabił?

-Od razu do konkretu? Rozumiem.

-Odpowiadaj.

Wiedziałem, że nidługo Minseok straci cierpliwość. Ta sprawa była dla niego zbyt drażliwa, a Taehyung zachowywał się jakby to wszystko go nieźle bawiło.

-Różowe włoski ma, duże wary też, wysoki skurczybyk jest. Ma dużo kaski i trzyma dwie laski...

-Mów konkretnie o kogo chodzi! Co ty odwalasz?

-Chłopaki śmieją się, bo chłopak ślini się! Mało mówi, dużo śpiewa, tańczy jak potrzeba!

-Kurwa, Taehyung!

-Matkę sprzedał, ojca zabił, twoim chłopakiem się zabawił!

-Zajebie cię! Odpowiadaj normalnie! Nie baw się mną!

Wysłuchiwałem śpiewu Tae i szukałem dokładnie w głowie człowieka, którego opisuje. Wiedziałem, że to kolejna jego gra słowna. Uwielbiał to, nigdy nie przejmował się konsekwencjami. Robił to, co mu się podoba. Jednak Xiuminowi brakowało cierpliwości. Widziałem po nim, jak chce rzucić się na kosmitę. W porę zjawili się przy nim Baekhyun z Chanyeolem i złapali go dość mocno, by się nie wyrwał. Byłem im teraz naprawdę wdzięczny. Widocznie chłopaki domyślili się, co może się dalej dziać.
Hoseok już celował w niego spluwą, co było do przewidzenia, gdyż chłopak nigdy nie pozwoli zrobić krzywdy Tae.
Himchan, który stanął za Hobim, wycelował w niego, dla pewności, że brązowo włosy nie wystrzeli. Tak o to w to wszystko włączył się Taehyung, który wycelował w lekarza.
Znowu byłem w sytuacji, w której kazali mi wybierać. Taehyung był dla mnie wszystkim, jednak gang również.

-Schowaj broń, Himchan. To i tak nic nie da. Jak będzie trzeba, zabije cię szybciej.

-Zaryzykuje, Taehyung.

Dziwiłem się tylko, dlaczego nie reaguje Jongup. Myślałem, że jedynie czeka na okazję, aby postrzelać sobie do ludzi. Poza tym Himchan był na celowniku, a każdy wie, że są kochankami. Moon uważa go za swoją własność, więc myślałem, że rzuci się jako pierwszy do obrony Himchana.

-Himchan, proszę cię. Odpuść, a nic nikomu się nie stanie.

-To niech najpierw ten twój kuzyn i jego chłoptaś się uspokoją!

-Hoseok, draniu, schowaj to, a ty Xiu, nawet nie próbuj zrobić mu krzywdy, bo po, mimo że jesteśmy kumplami, zabije.

Musiałem pokazać im, że Taehyung jest dla mnie najważniejszy. Mimo że jesteśmy przyjaciółmi, to rodzina jest dla mnie najważniejsza. Oni wszyscy muszą zrozumieć, co ja teraz czuję.

-Niech się chłopak uspokoi. Jeszcze raz rzuci się na Tae, a wystrzelę od razu.

Mimo gniewu Hoseok posłusznie schował gnata. Himchan, gdy zauważył, że już sytuacja jest pod kontrolą, uczynił to samo. Za to Taehyung jako ostatni odłożył spluwę, co było do przewidzenia. Był uparty i zawsze chętny do sprzeczek.

-Gadaj, kurwa kto zabił Chena, gnoju!

-Niel z Teen Top. To właśnie on go zabił.

-Wiedziałeś? I nic mi nie powiedziałeś?! Daehyun zajebie cię!

-Kurwa, uspokój się Xiu! Z tego zdenerwowania już nie myślisz logicznie! Tae mówił o nim cały czas! Kto ma różowe włosy, duże wary, chodzi cały czas w towarzystwie dwóch lasek? Matkę sprzedał do burdelu, ojca zabił! Nie mówi ci to nic? To jasne, że to ten bogaty gówniarz Niel!

Chen był naszym cennym towarzyszem, jak i partnerem Xiumina. Z początku nie się lubili. Mieli inne priorytety, Chen był luzakiem, który działał spontanicznie, za to Xiumin był we wszystkim dokładny, zawsze musiał mieć plan opracowany w szczegółach. Na pierwszy rzut oka nie pasowali do siebie, ale Bang uparł się, że mają być partnerami. Był przekonany, że jeden na drugiego pozytywnie wpłynie. Długo to zajęło, bo aż pół roku, ale się udało. Dogadali się. Potem było już tylko lepiej, z czasem przyszła miłość, a potem na jednej z akcji Chen został zamordowany. Minseok się załamał i wpadł w szał morderstw.
Jongdae nie żyje już od dwóch lat, a on dalej rozpamiętuje to. Bawi się w masochistę, a szczególnie zimą. To właśnie wtedy to się stało, Chena zamordowano w grudniu. Widok krwi na białym śniegu boli go, a jednak to napędza go najbardziej, w tą porę roku, jest nie do zdarcia. Potrafi zabić przypadkową osobę, by tylko przypomnieć sobie tamten dzień.

-Na pewno? Taehyung!

-Tak! Daeś ma rację! Prawda Hobi?

-Taa... Wyjątkowo się wysilił i pomyślał. Brawo.

-Że co ty kurwa gadasz?

Szybko podszedłem do Hoseoka i złapałem go za kołnierz. Niestety mój ruch spowodował, że Tae upadł obok nas na kanapę. Szybko sprawdziłem, czy nic mu nie jest, następnie wróciłem do tego drania. Miałem go serdecznie dość. Denerwował mnie samym faktem, że oddychał.

-Co nie słyszałeś? Mam powtórzyć, idioto?

-Sam kurwa jesteś idiotą, popaprańcu!

-Dae! Hobi! Uspokójcie się!

-Wybacz Tae, ale chyba mu wyjebie!

-Dae! Nie ruszaj Hobiego!

Gdy poczułem lekkie ciało mojego kuzyna na sobie, straciłem równowagę i wylądowałem na Hoseoku. Nie należało to do najprzyjemniejszych rzeczy w moim życiu.
Jak próbowałem wstać, Taehyung szarpnął się gwałtownie w tył, by nie upaść, złapałem mocniej za kołnierz Hobiego. Co nie był to dobrym pomysłem, gdyż teraz to on wylądował na mnie, a ja na Taehyungu, który zwijał się na podłodze.

-Widzisz, co zrobiłeś draniu?!

Miałem niesamowicie dużą ochotę uderzyć Hoseoka w ten jego koński ryj, jednak nie moglem, gdyż leżałem na moim kuzynie i gdyby chciał mi oddać, mógłby przypadkiem oberwać Taehyung.

-Ja? Ja to zrobiłem? A kto kurwa mnie złapał?

-Myślisz, że dotknąłbym cię, gdybym nie musiał?

-Myślę, że jesteś jebanym idiotą, który nie umie pojąć, że Taehyung jest już dorosły i nie potrzebuje już twojej opieki, ponieważ jest ze mną!

-Chłopaki! Dusicie mnie! Nie jesteście wcale tacy lekcy!

Hoseok jak na zawołanie podniósł się szybko, przy okazji mną rzucając w przeciwnym kierunku, bym tylko dalej nie leżał na Tae. Przez niego uderzyłem się w biodro o kąt stołu. Zabolało, jednak postanowiłem olać ból, na rzecz bardziej potrzebnych rzeczy, takich jak przyłożenie temu draniowi, w ten jego koński ryj.
Gdy Tae już wstał, ja podłożyłem haka jego kochanemu chłopakowi, który z powrotem wylądował na tyłku. Uśmiechnąłem się zwycięsko i się podniosłem.

-Jak dzieci.. Brak słów.

Zignorowałem komentarz Banga. Wiedziałem, że ma w tym trochę racji, ale ja nie umiałem mu odpuścić. Widziałem, jak wszyscy patrzą się na nas rozbawieni, miałem jednak to gdzieś. Teraz liczy się jedynie dokopać Hoseokowi tak, by Tae nie cierpiał, a to było trudne.

Bo jak mam zniszczyć człowieka, nie wyrządzając mu krzywdy?

Gdy w całym pomieszczeniu rozległ się głośny wystrzał z pistoletu, każdy wstał i spojrzał zdezorientowany na tego kosmitę. Chłopak stał pośrodku tego zamieszania i wystrzelił w sufit. Przy czym uśmiechał się przy tym, jak pajac. To jest kolejny dowód, że ten człowiek jest nieprzewidywalny.

-Już? Cieszę się bardzo! A teraz... Pobawmy się! Jestem taki podniecony!  



~*~


Bu! Jest następny! <3

Kocham was ;*

Fighting !

Do następnego ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro