~1/7~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


HOSEOK

  Czekaliśmy przed komisariatem jak na zbawienie. Człowiek Banga miał ułatwić nam wejście do środka. Mieliśmy wypatrywać znaku i skorzystać z tylnego wejścia. Jednak nie zapowiadało się, by osoba za to odpowiedzialna się wykazała. Byliśmy tu już od piętnastu minut, a ja dalej nie widziałem nikogo ani nic co miałoby wskazywać, że dobrze stoimy. Z tej perspektywy nie było nawet dobrego podglądu na sytuację. Bang musi naprawdę ufać swoim ludziom.

-Długo jeszcze?

Mój Taeś też się niecierpliwił. W ich kryjówce podzieliliśmy się na grupy, jedna do akcji wewnętrznej, a dwie pozostałe na zewnętrzną. Mieli pilnować budynku, by żaden niepożądany osobnik nas nie zauważył, ani nie zaatakował. Ja miałem takie szczęście, że byłem w tej, co działa w środku bazy policji. Byłem przydzielony do Taehyunga, Yongguka, Zelo i jakże inaczej Daehyuna. W środku mają jeszcze dwóch, więc będzie nas siedmioro. Widziałem po Bangu, że nie za bardzo podoba mu się nasze towarzystwo, ale nic nie mówił. Jednak jego młody ochroniarz, za każdym razem komentował nasze przyłączenie się do akcji. Nie mógł znieść naszego udziału.
Osobiście wolałbym zostać w domu i spędzić ten czas na zabawie z Tae. Przy nim czułem się jak typowy nimfoman. Nigdy nie miałem dość jego ciała, ust czy też jego seksownego tyłka. Był idealny w każdym aspekcie.
Automatycznie mój wzrok powędrował na niego. Wyglądał na skupionego, jednak jego oczy wyrażały znudzenie. Widocznie czekanie, aż łaskawie ludzie Banga nas wpuszczą, źle na niego działa. Nigdy nie należał do osób cierpliwych.
Reszta naszej grupy w bardzo nietypowy sposób umiliła sobie czas, a mianowicie kuzyn mojego chłopaka cały czas sam ze sobą grał w kamień papier i nożyce, wyglądało to dość zabawnie, szczególnie gdy załamywał się po przegranej. Miał więcej wspólnego z Tae niż myślał.
Dziwiło mnie to, że pomimo tak długiego czasu spędzonego z nami, nie potrafił dokładnie powiedzieć, o czym myśli mój chłopak, a jego kuzyn.
Bang stał bez ruchu, jak posąg, a o tym, że to człowiek, informowała nas cały czas opadająca klatka piersiowa. Był skupiony i cały czas wpatrywał się w budynek policji.
Cały czas koło niego kręcił się ten młody drań i obserwował okolice. Nie wiem nawet, czy to nie było bardziej zabawne, niż zachowanie Dae. Wyglądał jak pies biegający za swoim panem.

-Bang, jak długo jeszcze mamy tu stać? Jest dość zimno.

Próbowałem jak najwięcej ciepła dać Taehyungowi, ale on dalej drżał. Był jesienny wieczór, więc oczywiste było to, że pogoda nie będzie sprzyjająca. Kazałem mu ubrać się ciepłej, jak byliśmy jeszcze w domu, jednak to i tak nie pomogło.

-To trzeba było zostać w domu. Nikt was tu nie zapraszał.

Przysięgam, że ten gówniarz dostanie po łbie, jak jeszcze raz coś skomentuje. Nawet Daehyun nic nie mówił o tym, że w akcji bierze udział jego kuzyn. Choć byłem pewny, że nie był z tego faktu szczęśliwy. Zawsze dbał o bezpieczeństwo Taehyunga bardziej niż o swoje własne.

-Dali znak. Wchodzimy.

-No nareszcie.

Wszyscy przedostali się na teren służb specjalnych. Skierowaliśmy się od razu pod wejście. Miałem nadzieję, że to wszystko skończy się szybko, bez żadnych niespodzianek.
Tae cały czas trzymał się blisko mnie, co było moim warunkiem. Dlatego ostatecznie się zgodziłem na jego pomysł przyjścia tutaj.

-Bang, drzwi są zamknięte.

-Jak kurwa zamknięte?

-No normalnie.

Chciało mi się śmiać, ale powstrzymałem się, by nie zdenerwować bardziej Yongguka, który i tak nie wyglądał już na spokojnego. Również nie chciałem robić zamieszania pod samą siedzibą policji.
Widocznie jego ludzie nie są tak niezawodni, jak myślał.
Z prawej strony usłyszałem jakiś szmer. Odwróciłem głowę zaciekawiony w tamtą stronę i dostrzegłem przez otwarte okno w środku budynku Tae.

Ale jak? Kiedy?

-Tae skąd..?

-Bang! Halo! Tutaj! Drzwi są zamknięte.

Z okna wychylał się Cha Hakyeon, znany jak N. Z tego, co mi wiadomo, człowiek miał nie równo pod sufitem. Jednak w tym, co robił, nie było lepszych. Jako szpieg mi dorównywał, może był nawet lepszy. Przynajmniej kiedyś. Dziś tylko szpieguje policję, więc nie pokazuje pewnych umiejętności, jednak jako oszust jest bezbłędny. Nie ma lepszego od niego. Manipulowanie ludźmi wychodzi mu tak naturalnie i bezstresowo jakby z tą umiejętnością się już urodził. Nie wiedziałem co taki człowiek, jak on robi w szeregach Butterfly.

- N do cholerny jasnej, czy ty zawsze musisz robić coś innego, niż ci się mówi?

-A czy byłoby wtedy tak zabawnie?

Lider zmierzył go zabójczym wzrokiem, jednak już nic nie powiedział. Widocznie uznał, że nie ma co się z nim kłócić.
Każdy po kolei wchodził do środka budynku, zachowując pełną ostrożność.
Gdy byliśmy już na jednym z korytarzy w komisariacie, czułem się dość dziwnie. Nigdy nie przepadałem za tym miejscem. Już jako dziecko zdążyłem zauważyć, że w tym kraju nie ma sprawiedliwości.
Za to Tae był ucieszony i podgwizdywał siebie pod nosem. Dla niego to była jak jedna wielka przygoda. Nigdy nie patrzył na konsekwencje. Żył chwilą, co niekiedy było dla mnie męczące.

-Ravi już na nas czeka! Jej, aż jestem cały podniecony! Nie byliście tu już dobry rok. Mówiłem, że to piękny dzień!

-Nie spieszy nam się do tego miejsca.

-Żałujcie! Tu cały czas coś się dzieje. Ostatnio złapali tego nożownika od siedmiu boleści. Nasz Baekkie jest zdecydowanie lepszy!

Chłopak widocznie należał do osób, które uwielbiały dużo mówić i wszystkim się ekscytowały.
Jak na opinię zwariowanego geniusza jego wygląd był dość przecięty. Nie wyróżniał się niczym szczególnym. Miał jedynie ciemniejszą karnację od nas wszystkich.

-Ej, N. Ile jest osób teraz na komisariacie?

Daehyun widocznie nie ma takiego zaufania do tego gangstera w mundurze co Bang. Rozglądał się po wszystkich zakamarkach i cały czas trzymał dłoń na swojej broni.

-Z jakieś dwadzieścia.

-Ile?! Czy nie miałeś ich jakoś usunąć?

-Co ty! Tak jest zabawniej! Jestem ciekaw czy nie wyszliście z wprawy! Pokażcie mi, jak umiecie załatwiać sprawy!

Chciałem już jakoś zareagować, że nie na takie warunki się pisałem, jednak Daehyun był szybszy niż ja.

-Ty cholerny...

-Daehyun, po pierwsze pomyśl, jak ja bym niby zwolnił dwudziestu ludzi na raz? Byłoby to zdecydowanie podejrzane. Poza tym nie posiadam aż takiej władzy.

Nagle jego głos stał się nad wyraz poważny. Jego ton wywołał u mnie nieprzyjemne dreszcze. Z uśmiechniętego i zadowolonego z życia człowieka, przerodził się w groźnego gangstera. To pierwszy raz, gdy spotykam go osobiście i jest dane mi zobaczyć to wszystko na własne oczy.

Poznać taką legendę to zaszczyt.

To jest, aż dziwne, że z jego umiejętnościami wylądował jako jeden z policjantów.

-On nie myśli. Tak to już u niego bywa..

Nie mogłem się powstrzymać od komentarza. Nie ważne jak poważna czy niebezpieczna jest sytuacja, jednak dopiec temu dupkowi zawsze było silniejsze ode mnie.

-Jeszcze jedno słowo, Hoseok...

Widziałem te błyskawice w oczach czarnowłosego palanta, które mi posyłał. Jednak zignorowałem całkowicie jego osobę.

- A jeśli będziecie chcieli siku, to radzę tam nie wchodzić.

-Czemu? Coś się stało? Powiedz mi!

Swój do swego ciągnie. Hakyeon miał podobne poczucie humoru co mój V. Tae widocznie to zauważył, bo od razu przyczepił się tego faceta. Niezbyt mi się to podobało, ale nic nie mówiłem. Mogłoby być zabawnie. Ta dwójka zdecydowanie nie będzie siedzieć cicho.

-Niektórych potraktowałem silnymi środkami wspomagającymi metabolizm, więc zapaszek nie będzie zbyt przyjemny. Od godziny koczują w toaletach i z nich nie wychodzą.

-Czyli jednak draniu zająłeś się tymi ludźmi.

-Tak. Pytałeś tylko, ile ich jest, a czy są czymś zajęci.. To inna bajka. Ah, życie jest piękne! Ten dzień jest piękny!

Ten człowiek zdecydowanie był dziwny. Wydawał się sympatyczny, jednak to tylko pozory. Wiedziałem o tym doskonale. Styczność z tego pokrojem osób była dla mnie codziennością.

Niektórzy twierdzą, że jest on bez serca. Jak zbieraniem o nim informacje, była ich zaledwie garstka. Drań dobrze zaciera za sobą ślady. Przez niego wszystkie informacje na temat Butterfly są niepełne. Gdyby nie znajomość z Daehyunem miałbym ich jeszcze mniej.

- To tutaj! Te drzwi!

-A czy to nie te, które mijaliśmy?

Yongguk widocznie tracił cierpliwość, bo w końcu na coś zareagował. Będąc w jego skórze, już dawno bym strzelił Hakyeonowi za stracenie tyle cennego czasu.

-Tak to te! Chciałem wam tylko pokazać moje miejsce pracy! Fajnie tu, nie?

-Tylko straciliśmy draniu czas przez ciebie!

Miałem ochotę wyjść stąd i już nie wracać. Wszystko tutaj stało pod jednym wielkim znakiem zapytania. Niczego nie można było być pewnym, a ja musiałem wiedzieć, czy Taehyung jest bezpieczny.

-Czas? Czas to tylko przestrzeń między twoim narodzeniem a śmiercią! Nigdy go nie marnujesz, gdyż światem rządzi zasada równości!

- Co ty pieprzysz?

-Tak właściwie, to nie wiem, ale to było fajne. Pogubiłem się w zakątkach mojego umysłu.

-Jesteś zajebisty! Hobi! Musimy do niego częściej przychodzić!

Właśnie tego się obawiałem. W moim życiu już jest dość dziwaków, a więcej mi nie trzeba. Jednak to raczej nie możliwe. Taehyung jak się uprze, to niema zmiłuj.
Spojrzałem na Daehyuna, który był zdenerwowany taką odpowiedzią, że strony czarnowłosego.

-Chodźmy dalej. Hakyeon prowadź.

Tutaj podziwiałem spokój Yongguka. Musiał w to włożyć sporo wysiłku albo z natury ma nieskończone pokłady cierpliwości. Osobiście, gdyby zależało mi na tej akcji, byłbym wkurwiony, a N już miałby między oczami kulkę.

-No w końcu jesteście! Kurna, człowieku, miałeś ich przeprowadzić w pięć minut, a nie w pół godziny!

-Oj nie narzekaj, chcieli zwiedzić komisariat!

-Na pewno. Chodźcie już, nie mamy czasu.

No i pojawił się nasz kolejny kierownik wycieczki, Kim Wonsik, znany jako Ravi. Jest całkiem znany jako policjant, gdyż często wyjeżdża w miasto. Łapie tych wszystkich, którzy zagrażają choćby w najmniejszym stopniu Butterfly. W przeciwieństwie do N ma głowę na karku. Jest przede wszystkim poważny, rzadko się uśmiecha.
Działa jako partner Hakyeona. Uwielbiają bawić się w tak zwanych dobrych i złych gliniarzy, ale tu raczej bardziej pasuje złych i psychicznych.
Mimo sprzecznych charakterów, w życiu codziennym się przyjaźnią. Chodzą nawet pogłoski, że są parą, jednak nigdy tego nie ogłosili oficjalnie.  

  -W końcu ktoś normalny.

Czy to normalne, że nawet ten komentarz z ust Zelo mnie zdenerwował?

-Hobi! Przez niego mam chcice!

-Nie teraz. Jak wrócimy. Jak chciałeś iść, to musisz im do końca towarzyszyć.

Musiałem być w tej chwili stanowczy. Aczkolwiek skłamałbym, że sam nie mam ochoty na tego urwisa.
Ten chłopak wystarczy, że się na mnie spojrzy, a ja już czuję wielkie podniecenie.

-Dobrze, ale jak wrócimy, to będziesz mnie pieprzył?

-Możecie, o tym porozmawiać później? Jakoś nie sądzę, by kogoś tu to interesowało!

Mogę się założyć, że wrzaski Junga było słychać aż na samej górze. Ten chłopak był idiotą i nigdy nie myślał, co robi.

-Przepraszam Dae, ale naprawdę mam..

-Dobra, rozumiem. Ale nie teraz.

-No dobrze.

Skrucha w głosie Tae sprawiła, że podszedłem do niego bliżej i przytuliłem. Nie umiałem zignorować smutnego kosmitę.

-Jesteście parą?! Jej! Razem ślicznie wyglądacie! Prawda Ravi?

-Nie obchodzi mnie to. Już wystarczająco straciłeś czasu na pierdoły. Brać dupy w garść i chodźcie.

Kim otworzył drzwi prowadzące do piwnicy, z której podobno już nie korzystają. Musieliśmy ustawić się gęsiego, by przejść schody. Korytarz był wyjątkowo wąski.

Najpierw poszedł Ravi, który miał oryginalny kolor włosów, mianowicie krwistą czerwień, wyglądał w nich zadziwiająco dobrze.
Za nim oczywiście szef Butterfly, następnie Zelo, Daehyun, Taeś, ja, a zamykał Hakyeon. Nie podobało mi się, że szedł za mną, ale lepsze to, niż jakby miał prowadzić. Pewnie wyprowadził, by nas na zewnątrz, byśmy kwiatki powąchali.

-Hobi, złap mnie za rękę!

Taehyung wyjątkowo bał się ciemności. Miał bardzo złe wspomnienia z jego dzieciństwa. Choć zawsze próbował być silny, to otaczający go mrok, wygrywał.
Czułem się szczęśliwy, gdy mój dotyk sprawiał mu poczucie bezpieczeństwa.

-Na dole znajduje się gdzieś podobno klapa, która prowadzi do starego archiwum, w którym powinno być, to czego szukacie.

-Okey. Sprawdzałeś może co i jak?

-Niestety nie. Chciałeś jak najszybciej się tym zająć, a ja nie mogłem się za bardzo wychylić z tym. Komisarz nie za bardzo za nami przepada.

-Dobra. I tak dobrze się spisaliście chłopaki.

-Dzięki szefie! Jesteś boski!

Oczywiście pomijając fakt niepotrzebnej stery czasu i dość głośnego hałasowania. Mogę się założyć, że jest na tym komisariacie ktoś niepożądany, kto wie o naszej wizycie.

-N, idioto.. Nie krzycz tak..

-Przepraszam!

-No idiota...

Spędzając czas z chłopakami z Butterfly, mogłem śmiało stwierdzić, że ten gang jest zabawny. Czasem niepoważny i aż ciężko uwierzyć, że tak długo są na szczycie.

Coś czuję, że więcej w tym szczęścia niż rozumu.

Jednak znają się na swojej robocie jak nikt inny. Nawet Daehyun był jednym z najlepszych, jakich znam. Jego umiejętności były wyjątkowe. Był zawodowcem, mimo młodego wieku zasłużył sobie na renomę, jaką posiada. Gdy był wolnym strzelcem, gangi z najwyższej postawioną rangą nie raz składali mu propozycje, ale on zawsze odmawiał.
Każdy jednak wie jaką zasadą kieruje się każdy przestępcą.

Kto nie może być mną, jest przeciwko mnie.

Szczególnie to tyczyło się to tych, którzy zagrażają w interesach. Dlatego Daehyun miał dużo wrogów.
Także mój szacunek jako przestępca zdobył.

-Dobra ludzie, szukać mi tej klapy!

Archiwum wyglądało jakby przeszło tu tornado. Wszędzie były stosy papierów, książek i jakichś teczek. Warstwy kurzu osadzonego na meblach i dokumentach mówiły, że dość długo nikt tego miejsca nie odwiedzał.

- A to nie miało być w archiwum?

-Tak, ale tu są sprawy od dziewięćdziesiątego trzeciego do dwa tysiące siódmego. Drugie archiwum pod spodem zawiera starsze dokumenty. Z tego, co wiem, chcecie plany tuneli z lat siedemdziesiątych.

Bez słowa wszyscy rozpoczęli szukać tej klapy. W pomieszczeniu było lekkie światło, przez co Tae się uspokoił, jednak nie opuszczał mnie dalej niż na krok.
Przez to, że kręcił się blisko mnie i wymachiwał tą swoją seksowną pupcią, mnie samego naszła chęć na niego. Wiedziałem, że jak mu o tym powiem, to się nie powstrzyma i mimo ich obecności zrobi wszystko, bym uległ. Ja jednak nie chciałem, by oni oglądali mojego chłopaka nago.

-Znalazłem!

Krzyk czarnowłosego palanta rozniósł się po całym archiwum tak głośno, że dałbym sobie rękę uciąć, że widziałem, jak od mocy jego głosu kurz unosi się w górę.

-Daehyun jesteś genialny!

-Dzięki, alienku.

Wszyscy jak na komendę podbiegli do wskazywanego przez niego miejsca. Rzeczywiście w podłodze była drewniana klapa. Wyglądała na naprawę starą.
Pierwszy podszedł do niej Tae, próbując ją podnieść. Jakoś marnie mu to wychodziło, bo ani drgnęła. V może i nie był tak silny, jak ja, ale nie był na tyle słaby, by nie móc podnieść kawałka drewna.

-Hobi, pomóż mi. To cholerstwo nie chce się podnieść.

Stanąłem z drugiej strony i spróbowałem tak samo, jak Taehyung ruszyć klapą. Faktycznie nie należała do najlżejszych.
Reszta chłopaków widząc to podeszli i złapali za nią, by nam pomóc. Nie wiem, czy ktoś ją jakoś zablokował, czy była tak ciężka, ale potrzeba było czterech chłopów, by ją ruszyć.

-Wreszcie. Uparte gówno.

Mruknąłem pod nosem i szybko upewniłem się, czy aby na pewno Taehyung nic sobie nie zrobił.

-Co to kurna ma być?!

-Co jest Bang?

-No zobacz!

Cokolwiek to było, właśnie cierpliwość założyciela Butterfly się wyczerpała. Żyłka na jego czole niebezpieczne pulsowała. Spojrzałem na wejście prowadzące do starego archiwum, ale go nie było. Było zamurowane.
Szczerze, to aż sam się zdziwiłem. Nie sądziłem, że policja odetnie sobie informacje z lat siedemdziesiątych. W tamtym okresie dużo się działo i te informacje naprawdę były ważne.
Na przestrzeni wieków to właśnie tamte lata były najbardziej wpływowych okresem dla świata przestępczego.

-Noż kurwa!

-Ej, Bang znajdź mapę tuneli z lat dziewięćdziesiątego piątego. Tunele w tamtym okresie były w najbardziej podobnym schemacie przebudowane. Może znajdziemy jakieś drugie wejście tam. Z tego, co kiedyś czytałem był tu kiedyś sierociniec, w tamtym okresie, by ratować dzieci były różnego typu korytarze podziemne, a one rozmieszczone są po całym mieście. Więc na pewno jest jakieś wejście z zewnątrz.

-Hoseok, no nie wierzę. Przydałeś się!

-Zamknij się Daehyun.

Czy jak spuszczę klapę mu na nogi, będzie to odpowiednią karą za tą zniewagę?

-Chłopie jesteś genialny! Słyszeliście?! Jazda.

To pierwszy raz, kiedy usłyszałem komplement od samego szefa Butterfly i uszczęśliwiło mnie, to bardziej niż powinno.

-Jestem pod wrażeniem Jung. Zasłużyłeś sobie na miano najlepszego.

-Dzięki Cha.

Komplement z ust innego informatora jest dla mnie jednym z najbardziej ceniony.
Podszedłem do szafki z rocznikiem dziewięćdziesiątym piątym, by rozpocząć szukanie tego jednego świstka.
Nie wiedziałem, dlaczego w ogóle to robię. Ta cała sprawa mnie nie dotyczy. Nie pragnę bogactwa. Ja już dawno znalazłem swój największy skarb, który właśnie uroczo kicha mi nad uchem z powodu tego kurzu.  

DAEHYUN

  Spędziliśmy już dobre kilka godzin w tym śmierdzącym archiwum. Miałem już serdecznie dość tych wszystkich papierów, książek i innych dokumentów. Taka robota jest najgorszą z wszystkich możliwych. Jednak muszę ją wykonywać jak najlepiej, niczego nie chce pominąć.
Teraz na tym świecie to właśnie informację rządzą. Dlatego ludzie pokroju Hoseoka czy Hakyeona są rozchwytywani. Takich się nie zabija, tylko torturuje, aż nie powie ci wszystkiego, co wie. Dopiero potem możesz się go pozbyć.

-Daehyun masz coś?

Zawzięcie Yongguka było naprawę imponujące. Ten facet nigdy niczego tak bardzo nie pragnął, jak tego, by odnaleźć te głupie Matoki.

-Nie, nic. Jeśli dalej to tak potrwa, będziemy musieli wracać bez niczego.

-Prędzej wysadzę cały komisariat, niż wyjdę stąd z pustymi rękoma.

-Bang rozumiem cię, ale nie chce zostać złapany, bo jest jakieś tam prawdopodobieństwo, że ten tunel istnieje. Suho i tak tylko czeka na mój błąd.

Mimo że lubiłem mądre i bardzo uprzejme rozmowy z komendantem, jakoś nie specjalnie za nimi tęskniłem. W dodatku jakby przyłapał mnie na gorącym uczynku, nie miałbym jak się bronić.

-To wracaj do domu.

Dobra. Oficjalnie stwierdzam, że Bang Yongguk zaczął mnie poważnie denerwować. Gdyby nie to, że jest moim kochanym szefem, to przysięgam, nie byłby w stanie już tak wyraźnie mówić.

-Ludzie, przestańcie! Szukajcie i bez gadania.

-N i Ravi mogli pomóc, a nie...

-Musieli wracać do swoich. Już siedź cicho.

Nienawidziłem papierowej roboty, była nudna, głupia i można było dostać oczopląsu.
Właśnie przeglądałem jakiś śmieszny dokument o aresztowaniu grupy przestępczej, zajmującej się przemytem broni czy narkotyków. Słyszałem kiedyś za dziecka o nich przeróżne historie. Rodzice zawsze tymi ludźmi straszyli pociechy, które się ich nie słuchały. Tak jak kiedyś wydawało się to straszne, tak teraz nie było w tym nic specjalnego.

Nie pamiętam ile dokładnie miałem lat, gdy wkręciłem się w świat podziemi. Od dziecka uważałem, że takie życie musi być ciekawsze, pełne adrenaliny, której tak kocham.

Spomiędzy kartek wystawały jakieś świstki. Wziąłem je i obejrzałem z dwóch stron. Wolałem sprawdzić wszystko dokładnie. Gdyby okazało się, że to ten dokument a ja to wyrzuciłem, zabiłbym się.

O ile nie byłby szybszy Bang.

Pierwsza kartka to była jakaś stara faktura, która swoją drogę nie powinna być w tym segregatorze.

Nie ma co, policja naprawdę dbała o porządek.

Druga to jakiś dokument o zarobkach jakiegoś gangstera. Następne dwie też były zwykłymi śmieciami.
Już miałem rezygnować, gdy w oczy rzucił mi się żółtawy kolor. Zaciekawiony podniosłem tą starą, poprzepalaną kartkę. Wytrzepałem z kurzu i położyłem na niski stolik. Rozłożyłem ją i nie mogłem uwierzyć w to, co widzę.

Udało mi się.

-Znalazłem! Jestem genialny!

Wszyscy podbiegli do mnie z widoczną nadzieją w oczach. Zadowolony, że w końcu będę mógł wracać do domu, wyłożyłem się na zajmowanym przeze mnie krześle. Cała radość z życia wróciła do mnie momentalnie. Z tego wszystkiego miałem ochotę skakać.

A co tam, zaszalejmy! Mógłbym nawet w tym momencie przytulić Hoseoka!

Na szyi poczułem kogoś zimne dłonie. Zaplątały mi się i mocno przyciągnęły mnie do tyłu. Byłem lekko zdziwiony. Jednak gdy okazało się, że to Tae, rozluźniłem, wcześniej napięte mięśnie. Posadziłem go sobie na kolanach. Wcześniej musiał siedzieć na podłodze, bo od tego zimnego betonu zmarzł.

-Więc Hoseok gadaj, jeśli wiesz co dalej.

-Widzisz to tutaj? To właśnie sierociniec, a teraźniejszy posterunek. Z tego, co widać, prowadzą tu trzy korytarze. Z czego ten jeden na pewno już nie istnieje. Kolejne dwa, to tego już niestety nie wiem. Nie zagłębiałem się tak w historię tego sierocińca. Tae, może ty coś wiesz?

Gdy Hoseok zwrócił się z pytaniem do mojego kuzyna, każdy spojrzał się na niego. Przez co ten urwis pokazał swój piękny kwadratowy uśmiech.

-Oczywiście! Sierociniec Kratos, bo to teraz o nim mówimy, łączył się kiedyś z Kościołem Exodus. Znajdź na mapie kościół, będziesz miał przejście, które zaprowadzi cię do mapy miasta z lat siedemdziesiątych.

Gdy mówił o tym, jego twarz była zaskakująco poważna. Zniknął uśmiech, a jedyne oznaki radości można było dostrzec w jego oczach.

-Tae...kocham cię, ale...zabije! Zabije cię! Nie mogłeś powiedzieć tego szybciej! Tyle godzin poszły na marne! Gdybyś szybciej to powiedział, to wystarczyłoby znaleźć ten pieprzony kościół, a nie użerać się z tymi tunelami!

-Nie pytaliście o nic! Poza tym, zobacz, jak dużo czasu spędziliśmy razem! Nawet z Hoseokiem się nie kłóciliście! Jestem...

-Teraz w myślach mam plan jak to ciebie mogę poszatkować! Tae! Na drugi raz mów takie rzeczy szybciej!

-Nie chętnie to robię, ale tu Daehyun ma rację. Chociaż, nie do końca.. Mapa tuneli też jest ważna. Poza tym, w moich informacjach mieliście wspomniane, że potrzebujecie starej mapy miasta, która znajduje się pod tym komisariatem, w miejscu starego sierocińca. Uciekło mi tylko z głowy, że łączył się ten tunel z tunelem spod starego kościoła.

-Nawet ty, Hobi?

-Widzisz!

Krzyknąłem zadowolony, że ktoś się ze mną zgadza. Pominąłem tylko fakt, że tym kimś był ten drań Hoseok.

-Tak się cieszę!

-Co..?

-Wasza przyjaźń kwitnie!

-Co ty...

Niedorzeczne słowa Taehyunga były w tym momencie bardzo zabawne. Ja nigdy nie dogadam się z jego chłopakiem. Choćby nieważne jak mocno próbowałbym.

-Zamknąć się! Gdzie kurwa jest ten pieprzony kościół na tej cholernej mapie?!

-Tutaj! To ten tunel!

-A czy kościół Exodus przypadkiem nie istnieje?

Słowa najmłodszego podziałały na nas jak kubeł zimnej wody. Jeżeli kościół został zburzony, to prawdopodobieństwo, że tunele przetrwały drastycznie spadły.

-Masz rację, Zelo. On już dawno został zburzony!

Radosny krzyk Taehyunga rozniósł się po całym archiwum. Jednak mnie wcale nie było do śmiechu. Ta informacja była jedną z najgorszych tego dnia.

-Kurna, więc co tam teraz jest?!

-Klub nocny.

-Burdel? Skąd wiesz?

Pytanie Yongguka było jak najbardziej na miejscu. Wiadomość, że mój mały urwis wie, gdzie w mieście są takie miejsca, doprowadza mnie do szału. On nie ma prawa tam chodzić i gorszyć się widokiem gołych osób.

-Właśnie Tae, skąd to wiesz?

-Mój kumpel ze szkoły tam pracuje! Spoko gościu. Można z nim o wszystkim pogadać! Najlepsze, że zna się dobrze z właścicielem tego klubu, więc nie będzie problemu, by z nim porozmawiać!

Od kiedy Taehyung ma takie znajomości?!  

  -Dobra, wracamy. Dzwoń po Raviego, tylko broń Boże, nie po N! Ten dziad wyprowadzi nas prosto do cel, bo sobie uzna, że fajnie byłoby posiedzieć w nich.

Widocznie nasza wizyta na komisariacie dobiegła końca. Bang uzyskał to, co chciał, a przynajmniej mógł, więc nie było sensu dłużej koczować w archiwum.

Szef zdecydował, że odwiedzi klub nocny już jutro wieczorem. Kazał nawet przyjść Taehyungowi i Hobiemu, by ułatwić wizytę i nie wystraszyć właściciela. Cała ta sytuacja nie za bardzo mi się podoba. Mieliśmy nie wciągać w nic mojego kuzyna, a teraz bierzemy go na następną akcję. W dodatku do burdelu. Mam nadzieję, że Bang przynajmniej jakoś się im porządnie odwdzięczy.
Siedziałem właśnie w kuchni i zajadałem swój ukochany sernik, aby zapomnieć o wszystkich przykrościach dzisiejszego dnia.

-Dae, o czym myślisz?

Gdy zobaczyłem, jak obok mnie siada mój przyjaciel, posłałem mu delikatny uśmiech, który oczywiście odwzajemnił.

-Cześć Baekkie. O jutrzejszym zadaniu.

-Jadę z wami. Właśnie wracam od Banga. Ja, ty i on, no i twój kuzyn ze swoim chłopakiem.

Cieszyłem się, że Baekhyun jedzie z nami. Na misjach chłopak był niezawodny. Był całkowicie inny niż zazwyczaj. Na co dzień kochana kluska, która usiedzieć pięciu minut bez swojego chłopaka nie potrafi i uwielbia się przytulać do słodkich rzeczy, a podczas zadań bezwzględny nożownik, z objawami sadysty. Bezlitosny dla swoich wrogów.

-Fajnie.

-Jak wam minęła ta akcja? Fajnie było?

-Zajebiście. Nudna jak flaki z olejem.. Aczkolwiek Hakyeon znowu pokazał, że jest nienormalny. Jak wychodziliśmy, zawołał kolegę z pracy, by nas wyprowadził, bo on musiał iść na spotkanie. Rozumiesz to? Nasza trójka była wyprowadzona przez policjanta!

-Serio?

Nie mogąc dłużej wytrzymać przez głupotę swoich przyjaciół, znowu wsadziłem sobie do buzi porządny kawałek ciasta. Delektowałem się smakiem, aby zapomnieć o wszystkich nieprzyjemnościach.
Jedzenie sernika po różnego rodzaju akcjach Butterfly stało się moim nawykiem. To tak, jakby on dawał mi siłę na resztę dnia.

-Taa..nawet Bang, był wkurwiony na niego, a ten policjant o mało co nie posikał się w majtki, przez niego.

-To, co mówisz, że nudno?! To musiała być zabawna sytuacja! Ej, czekaj..trójka? To gdzie reszta?

Nie wiem, czy chciałem odpowiadać na to pytanie. Sama myśl o tym doprowadzało mnie do apogeum złości.

-Mój kochany kuzynek poszedł sobie ze swoim chłopakiem pieprzyć się w gabinecie komendanta!

-Kurwa...co?!

-Jebany Hakyeon, gdy tylko wspomniał, że ten drań Suho, nie wróci już, gdyż został wezwany do sądu. Bo miał jakąś sprawę, oni zauważyli w tym szansę na seks! Z jebanym dreszczykiem emocji!

Jebani nimfomani!

-To grubo. Chyba już lubię twojego kuzyna. Może sam tak kiedyś zrobię?

-Ty i Chanyeol? W gabinecie komendanta? Chce to widzieć!

Gdy tylko to usłyszałem, od razu ryknąłem śmiechem. Baekhyun owszem miał niepohamowane żądze, ale bym zbyt nieśmiały na takie akcje. Wszystkie publiczne miłostki, zawsze inicjował Chanyeol, przez co później miał tego złośliwca na głowie.

-Zboczeniec! Nic nie będziesz oglądał!

-Jak ty rumienisz się na sam dźwięk jego imienia! Nawet teraz jesteś czerwony jak burak!

Jego reakcję, zawsze były niesamowite. Od czerwonych polików, do uszu. Czasem nawet się jąkał lub trząsł.
Niezaprzeczalnie w takiej odsłonie Baekhyun był nieziemsko uroczy. Bardzo często próbowałem wywoływać u niego taką reakcję, aby pooglądać sobie takiego chłopaka.

-To tylko reakcja mojego ciała! Nie kontroluje jej!

-To zacznij, bo jak na razie to marny z ciebie aktor. To dlatego zawsze czyta z ciebie jak z otwartej księgi!

-Zamknij się!

Baekhyuna uważałem za interesującego człowieka. Był zabawny, potrafił czasem jednym słowem doprowadzić do łez. Piękny, seksowny i kruchy, co pokazywał na każdym kroku. W ogóle nie dziwiłem się, że Chanyeol tak oszalał na jego punkcie.
Gdyby nie on, ja sam bym się wziął z niego.

-Ej...to, co Taehyung zrobi jutro, gdy weźmiesz go do burdelu?

-Boję się myśleć.

  

~*~

No i następny!

Zapraszam również na One Shota:

----> THIS IS NORMAL- NAVI <-----

Spin off od Butterfly! 
Ukazuje dzień z życia Raviego i N'a <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro