~1/9~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

HOSEOK

  Została już godzina do końca zakazu dotyku Taehyunga. To był najdłuższy i najbardziej męczący okres w moim życiu. Brak dotyku tego kosmity doskwierał mi całkowicie. Siedział tak blisko mnie, a ja nie mogłem nawet musnąć okruszkami palców jego dłoni. Widziałem, że on cierpi tak samo, jak ja. Każde jego spojrzenie mówiło mi jak bardzo tęskni za moim dotykiem.

Zabije Baekhyuna, za tak głupie zadanie. Nie dość, że musiałem tego drania Daehyuna nieść przez pół miasta na baranach, to nie mogłem po tym wszystkim przytulić mojego chłopaka.

Teraz Bang studiował tę przeklętą mapę, powód mojego cierpienia. Oczywiście musieliśmy mu w tym wszystkim pomóc. Nie dziwię mu się, że chce naszych informacji, w końcu byliśmy jednymi z najlepszych źródeł w okolicy.

-Dobra, więc gdzieś na tej mapie jest stara fabryka EXO, jeśli ją znajdziecie, znajdziecie położenie Matoki.

-Tego nie wiesz, to może być ślepy zaułek.

-To niemożliwe. Ta fabryka była głównym sponsorem tych figurek.

Nienawidziłem, jak ktoś podważał moje informacje. Bang Yongguk zdecydowanie musi przystopować, gdyż pewnego dnia w końcu nie wytrzymam.

-Hoseok, ty tu jesteś najbardziej potrzebny.

-A co? Nie umiesz posługiwać się mapą?

-Zamknij się i rób to, po co cię tu sprowadziłem.

Podszedłem do stołu i spojrzałem na ledwie trzymający się skrawek papieru. Chciałem jak najszybciej to skończyć, by wrócić z Tae do domu i znów moc go trzymać w ramionach. W dodatku miałem już dość ich towarzystwa.

Na mapie nie było nic szczególnie ważnego, wszystko na niej to były jedynie tylko główne ulice. Przez brak czasu nie wiedziałem, na jakiej ulicy się znajdowała ta fabryka. Musiałem zdać się na instynkt i intelekt.
EXO było kiedyś głównym dochodem miasta, była potęgą.

Gdy szukałem wzrokiem na mapie potencjalnych miejsc, gdzie mogłaby znajdować się ta fabryka. Nic mi nie pasowało. Zaczynałem wątpić, czy Baekhyun znalazł prawidłową mapę.

-Hobi! Zostało tylko 35 minut!

Radosny krzyk Taehyunga działał na mnie bardzo kojąco. Uwielbiałem słuchać jego barwy głosu. Była taka cudowna. Każdego ranka budziła mnie do życia, a wieczoru kładła do snu.

-Wydaje mi się, że to będzie tu, gdzie teraz jest ten stary magazyn firmy Hyde.

-Ten opuszczony na obrzeżach miasta, na zachodniej części?

-Tak. Innej opcji nie widzę. Wiecie taki kolos jak EXO, raczej potrzebowała dużo miejsca, na tej mapie tylko tu widnieje, wystarczająco. Poza tym nie wydaje mi się, by fabryki były w centrum.

-Możesz mieć rację, tak czy siak trzeba to sprawdzić. Ja niestety jutro iść nie mogę. Rapi pójdzie za mnie i on wybierze ludzi, których będzie potrzebował.

-Ja z Taehyungiem też nigdzie nie idę. Jesteśmy u was na zlecenie, nie będę ryzykować życie Tae. Jest zbyt delikatny na akcje w terenie.

-Hoseok! Jaki delikatny?! Myślisz, że nie dałbym rady wkraść się do opuszczonego magazynu?

-Nie to miałem na myśli skarbie. Chodzi mi o to, że chce w końcu spędzić z tobą dzień inaczej, niż ciągłe szperanie w dokumentach, czy na rozmowach z jakimiś dziwakami.

-Kochany jesteś! Ale tak na marginesie, to dałbym radę włamać się nawet do białego domu!

-Wiem, kochanie.

Wiedziałem, że Taehyung ma talent nie tylko do komputerów. Jak na hakera, jest bardzo zwinny i szybki, co daje dużo plusów do akcji w terenie. Jest człowiekiem, który poradziłby sobie z wszystkim, jednak to nie oznaczało, że przestałbym się martwić.

-No, to ustalone. Gdzie RM?

-Już mu napisałem, że ma przyjść.

-To świetnie.

Usiadłem z powrotem na miejsce. Chciałbym już iść do domu, jednak Baekhyun stwierdził, że wtedy na pewno będziemy się obmacywać, więc nie pozwolił nam wyjść. Miałem dość tego gangu. Nie było tu nikogo normalnego.

Z nudów zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Nie było tu źle, nawet przytulnie. Kolor ścian miał ciepły odcień jasnej pomarańczy, co świetnie komponował się z ciemnymi meblami. Sofa była czarna, ze skóry w dodatku zadbana. Widocznie, był tu ktoś odpowiedzialny za porządki.

Spojrzałem na Xiumina, dalej miał bandaż po postrzale Tae. Jednak nie widziałem, aby przejął się tym. Nie był jakoś specjalnie wredny dla Kima. Zbierając o nim informacje, brałem raczej pod uwagę, jakiegoś bezwzględnego potwora, który miłuje się w zabijaniu, a nie faceta, który tak otwarcie cierpi z powodu śmierci ukochanego. Na papierze jego osobowość jest zdecydowanie inna niż w rzeczywistości.

-Jestem, szefie. O co chodzi?

-Dobrze, że jesteś Mon. Jutro bierzesz chłopaków i idziecie na akcje.

Nie trzeba było długo czekać na ucieszony ryjek potworka. Jego entuzjazm był widoczny gołym okiem.

-Ja wybieram?

-Tak.

-A jaka to akcja?

-Musicie włamać się do opuszczonego magazynu, firmy Hyde. Znaleźć tam cos, co będzie powiązane z Matoki.  

  -W takim razie wezmę Baekhyuna, Chanyeola i Suge. Oni mi wystarczą. Wziąłbym jeszcze Daehyuna, ale nich chłopak odpocznie. Damy radę w czwórkę.

-Rozumiem.

Nagle ktoś zamknął mi oczy rękoma. Wiedziałem od razu, że to Taehyung. On jedyny, by mi tak zrobił. Nie wierzę, że po akcji u nas w mieszkaniu, ktoś byłby na tyle odważny, aby posunąć się do takiego czynu.

-Hobi, kochanie zgadnij co się stało?

-Skończył się czas.

-To też. Ale..

-Wiem, ja też.

Złapałem go za rękę i gwałtownie pociągnąłem do siebie, w efekcie przeleciał nad kanapą. Posadziłem go na kolanach i od razu wbiłem mu się w usta. Nie obchodziło mnie teraz nic ani nikt. Mogli nawet sobie film erotyczny nagrać z nami w roli głównej, miałem to gdzieś. Zabrali mi jego na kilka godzin, to muszą się teraz liczyć z konsekwencjami.
Złapałem go za pośladki i ściągnąłem dość mocno. Chciałem tym pokazać, jak wielką miałem na niego ochotę. W odpowiedzi znów mogłem słyszeć jego cudowne mruczenie. Uwielbiam go całego, każdy najmniejszy skrawek ciała, każdą jego wadę, zaletę, po prostu wszystko. Był moim uzależnieniem, moją obsesją. Bez niego czułem się gorzej niż narkoman na głodzie.

-Teaś...

Jego ręce szarpały moje włosy. Pokazywał mi tym jaki jest zniecierpliwiony. Na niego też dość dotkliwie zadziałała ta odległość, przez poprzednie godziny.
Zjechałem na jego szyję. To było jego najbardziej wrażliwe miejsce. Mogłem samym dotykiem tego miejsca doprowadzić jego penisa w stan erekcji. Nigdy mnie nie zawodzi. Nawet teraz wyczuwam, jak jego przyjaciel męczy się w spodniach. Mój już też daje o sobie znać. Gdy tylko to wyczuł, zaczął pocierać biodrami o moje krocze.

-Chcesz... Tutaj?

-W dupie to mam. Nie wytrzymam..

Po moich słowach już się nie powstrzymywał. Od razu zaczął ściągać ze mnie koszulkę. Miał w tym wprawę więc uporał się z tym szybko. Jak byłem już pół nagi, mógł bez przeszkód jeździć rękoma po mojej klatce piersiowej. Robiło mi się coraz bardziej gorąco. Sam teraz byłem w trakcie pozbycia się niepotrzebnych ubrań z Taehyunga.

-Świetnie. Będą się pieprzyć teraz jak króliki. Ja stąd wychodzę! Nie będę tego oglądał!

-Daehyun, czekaj idę z tobą!

-Chanyeol? Może my też już pójdziemy? Przez nich sam mam ochotę.

-Oczywiście Baekkie!

-Co za ludzie.

Ignorowałem wszystkich. Nie chciałem przerywać, tego, co zacząłem. Choć cieszyłem się, gdy w końcu zostaliśmy sami. Mnie nie przeszkadzało, by gdyby widzieli mnie nago, gorzej jakby patrzyli na Tae. Musiałbym im później oczy wypalić.

Położyłem mojego chłopaka na kanapie i złapałem za pas spodni. Pociągnąłem je dość mocno, by jak najszybciej się ich pozbyć. Lubiłem oglądać jego nago. Był taki seksowny.
Gdy, w końcu leżał pode mną całkowicie goły, mogłem oglądać go w całej okazałości. Chwyciłem jego sterczącego penisa w rękę i zacząłem mocno go stymulować. Chciałem, by odczuł wszystko bardzo intensywnie, by czuł się tak wspaniale, jak ja, przy każdym jego dotyku.

-Hobi..rozbierz się..

Mówił mi już nie raz, jak uwielbia patrzeć się, jak ściągam z siebie ubrania. Stwierdził, że strasznie pobudza go ten widok.
Patrząc mu w oczy, wszystko zacząłem z siebie zarzucać. Po chwili i ja byłem bez niczego, całkowicie nagi. Gdy tylko to zauważył, rzucił się na mnie, przywracając na plecy. Całował mnie, jak opętany wszędzie zostawiając mokre ślady. Czułem, jak ustami zjeżdża coraz niżej i niżej. Wiedziałem, do czego to zmierza. Nie wstrzymywałem go. Chciałem tego. Kochałem, gdy to robił.

-Ahh...Tae..

Od razu wziął całego w usta. Czułem, jak zasysa się na nim. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Czułem się jak w niebie. Robił to naprawdę rewelacyjnie. Jego język lizał cała długość mojego członka, nie zostawiając ani jednego miejsca pominiętego. Gdy zaczął coraz szybciej poruszać głową, wiedziałem, że długo nie wytrzymam. Nie chciałem dojść w jego usta. Nie dziś. Teraz miałem ochotę na zwykły seks, bez konieczności połykania mojej spermy przez Tae.

-Kochanie..

Złapałem za jego włosy i oderwałem jego głowę od mojego członka. Spojrzał na mnie zły. Mimo wszystko uśmiechnąłem się do niego i wbiłem szybko w jego usta. Chciałem mu to wynagrodzić. Wiem, że lubił ją połykać, zawsze twierdził, że smakuje wyśmienicie, jednak ja dziś nie miałem chęci na posmak spermy w jego ustach.

Chwyciłem go za pośladki i posadziłem sobie na kolanach. Chciałem, by zrozumiał aluzje. Długo nie musiałem czekać na jego reakcje. Od razu wziął moje palce w usta i zaczął nimi się bawić. Ssał, na przemian liżąc, dopóki nie zdecydował się, że już są gotowe. Przez cały czas patrzył mi się w oczy. Ten widok był jednym z najbardziej podniecających, jakie widziałem. Był taki kruchy, a jednocześnie miał w sobie tyle drapieżności. Jednym słowem był idealny.

Podniósł lekko biodra do góry, co wykorzystałem prędko i wsadziłem od razu dwa palce naraz. Wiedziałem, że to go nie skrzywdzi, a sprawi jedynie przyjemność.

Wplątał jedną dłoń w moje włosy, a drugą, pod wpływem moich ruchów, wbijał mi w plecy.

-Hobi..kocham cię.

-Ja ciebie też.. Tae..  

  Dołożyłem trzeci palec. Przez chwilę nic nie robiłem, by po chwili rozpocząć szybkie ruchy, dając mu jak najwięcej przyjemności. Musiałem go dobrze rozciągnąć, nie chciałem mu krzywdy zrobić. On zawsze był taki ciasny. Pomimo że nie był to nasz pierwszy raz, on dalej nie przyzwyczaił się do mojej wielkości.

Gdy wyczułem, że jest już dobrze. Zmieniłem palce na coś większego. Wbiłem się dość gwałtownie. Lubił tak. Nigdy nie chciał, by obchodzić z nim się jak z jajkiem, mimo tego jednak za każdym razem wolałem upewnić się, że żadnym moim czynem nie wyrządzę mu czegoś niepotrzebnie.

Jego jęki działały na mnie jak zapalnik. Oparłem czoło o jego ramię i zacząłem się poruszać, najpierw delikatnie, by następnie przyspieszyć. Cały czas jęczał mi do ucha. Miód na moje uszy.

Położył mi ręce na torsie i odepchnął mnie na oparcie kanapy. Spojrzałem zdziwiony na niego. W jego oczach były te iskierki, które informowały mnie, że z uroczego zmienił się w drapieżnika.

-Teraz moja kolej.

Położyłem dłonie na jego biodrach i czekałem na jego ruch. Najpierw wbił mi się w usta. Od razu odwzajemniłem pocałunek. Kochałem smak, jak i dotyk jego warg.

W końcu zaczął. Ujeżdżał mnie dość gwałtownie, dość mocno. Nie potrafiłem zapanować nad sobą. Teraz to i moje jęki było słychać.

-Tae, skarbie..jesteś..cudowny..

Chwyciłem jego penisa i pocierałem dłonią w rytm jego ruchów. Chciałem, by doszedł szybciej niż ja. To jego przyjemność była ważniejsza.

-Hobi..ja..

Wiedziałem już, że jest blisko. To mi wystarczyło, by chwycić go mocno za biodra i wbijać się w niego jeszcze szybciej i gwałtowniej. Pod wpływem przyjemności nie był w stanie nawet oddychać. Widziałem, jak zagryza wargę, a to był znak.

Jeszcze chwila.

-Hoseok...

Doszedł. Jego sperma wytrysnęła mi na klatkę piersiową.
Wyszedłem z niego i rzuciłem go na kanapę. Widziałem jego zaskoczenie, jednak nie trwało długo. Już po chwili było widać, jak cieszy się z ciągu dalszego.

Złapałem go i przerzuciłem go na brzuch. Byłem gwałtowny. Nie dawałem mu nawet szans, by sam się podniósł. Wszystko robiłem za niego. Łapiąc go za biodra, podniosłem go i od razu bez uprzedzenia wbiłem się w niego. Chciałem się z nim trochę zabawić. Wychodziłem i wbijałem się na przemian. Czułem, jak się denerwuje. Ręką odnalazłem jego członka, zacząłem z powrotem go pobudzać, aż nie stał się znów twardy. Wypiął się jeszcze bardziej, a ja znów wbiłem się w niego.

-Hoseok, draniu..

Przestałem już się z nim droczyć. Posuwałem go mocno i szybko. Chciałem, by znów doszedł. Co chwila słychać było, jak jest mu dobrze. Zdawałem sobie sprawę, że wszyscy mogli nas słuchać. Tae był wystarczająco głośno, ale nie interesowało mnie to. Chciałem jedynie go uszczęśliwić i zapełnić te godziny, w których zakazali nam się dotykać.  

 Przyspieszył, jak tylko mogłem. Czułem, że już dłużej nie wytrzymam. Powstrzymałem się jednak, aby on pierwszy znów mógł dojść. Wiedziałem, że to tylko chwila.
Nachyliłem się nad nim i złożyłem pocałunek na jego szyi. Czując to, odchylił głowę do tyłu. Oczywiście wykorzystałem to i złapałem za jego włosy i wbiłem mu się w usta. Całowałem go zachłannie i namiętnie, cały czas poruszając się w nim. Przegryzłem jego wargę, gdy tylko wyczułem, że zaraz dojdzie. Jęknął mi w usta. Jego sperma wystrzeliła na moją rękę, brudząc przy okazji kanapę.

Zaraz po nim i ja doszedłem w środku niego. Uwielbiałem to robić. To było naznaczenie, że należy tylko do mnie. Nigdy nikomu nie pozwolę go mieć.
Będzie mój i tylko mój.

Już na zawsze.

-Hobi, to było genialne.

Wyszedłem z niego i odwróciłem przodem do siebie. Pocałowałem go ostatni raz, po czym przytuliłem do siebie. Jego drobne ciało znów było w moich ramionach. A ja czułem się, jakbym trzymał cały swój świat.  


DAEHYUN

  Dzień jak co dzień. Ptaszki radośnie ćwierkają, budząc się do życia, swoją melodią. Słoneczko świeci, ociepla i tak zimny jesienny poranek. Zalatani ludzie spieszą się do pracy, chcący zarobić na rodzinę. Młodzież idąca do szkoły, by przeżyć w niej kolejny dzień. Samochody jeżdżą, z tej, i z powrotem. Gdzie nigdzie znajdziesz nawet bezpańskie psy czy koty, które latają i szukają pożywienia.

No i w tym wszystkim wkurwiony, niewyspany ja.

Przez całą noc było słychać ich jęki. Nie dość, że Taehyunga z Hoseokiem, to jeszcze Baekhyuna z Chanyeolem. Nie wiem, która para była głośniejsza, ale zdecydowanie obie wylądowała na moją czarną listę.

Z tego wszystkiego znowu zaspałem, co wykorzystał ten przeklęty drań Suga i znowu zjadł mój kochany sernik. Zapłaci mi za to ten jebany zjadacz cudzych przysmaków.
Ma człowiek szczęście, że wyruszył z Monem i resztą do opuszczonego magazynu, bo inaczej to on, by szedł do sklepu po moje ciasto, a nie ja.

Stałem właśnie przed lodówką w ciastkarni. Chciałem wybrać, któreś i kupić. Potrzebuję codzienną dawkę słodkości, którą tak bezlitośnie mi odebrali.

Każde ciasto z osobna, aż chciało, bym go zjadł. Nie wiedziałem, które mam wybrać, a nawet, na jaki smak mam dziś ochotę. Przez to, że się nie wyspałem miałem nawet problem wybrać nogę, która pierwszą wystawię poza szereg, by rozpocząć chód. Dziesięć minut mi zajęło, by wstać z łóżka, bo nie wiedziałem, czy spuścić pierw kończyny dolne, czy może najpierw usiąść z nogami na łóżku.

Dylematy, które pojawiły mi się w myślach, były nie dość, że upierdliwe, to jeszcze dawały mi w kość nawet przy wyborze ciasta.

Ten dzień to koszmar!

-W czym mogę pomóc?

-Potrzebuję planu, by odciągnąć od siebie te pieprzone króliki, aby nie kopulowały więcej! Przez nich życia nie mam! Pieprzą się cały czas! Wszędzie! Kurwa, nawet w gabinecie komendanta! Mam już tego dość! Nimfomani jebani!

-Pan wybaczy, że spytałam.

-Yy..co? Od kiedy tu stoisz?

Przez tych dupków, którzy zajęli trzy czwarte mojego umysłu, nie byłem wystarczająco ostrożny i nawet nie zauważyłam, gdy ta kobieta do mnie podeszła.

Zabije ich.

-Przepraszam. Pójdę już.

-Nie, czekaj! Jeśli tu pracujesz, to spakuj mi z każdego ciasta po kawałku.

-Oczywiście.

Widziałem jej wystraszoną minę. Zdawałem sobie sprawę, że gdy jestem zdenerwowany, wytwarzam aurę, która idealnie odstrasza wszystkich. W tym przypadku też tak było. Dziewczyna była przerażona, ręce, gdy pakowała moje skarby, jej się trzęsły. Nawet na mnie nie patrzyła. Widocznie mój wykład o królikach, był bardziej przerażający, niż myślałem.

Przede mną pojawiały się, co rusz, to kolejne, spakowane kawałki ciasta. Zastanawiałem się, czy przypadkiem nie przesadziłem, jednak odpędziłem od siebie te myśli. Najwyżej będę mieć zapas na kolejne dwa dni.

Gdy stawiała ostatni kawałek, złapałem ją za rękę. Spojrzałem na nią i posłałem jej mój uwodzicielski uśmiech. Kobieta nie była brzydka, w sumie nawet ładna. Choć dalej jej czegoś brakowało. Nie miała tego czegoś w sobie, co by mnie do niej ciągnęło.

Byłem biseksualny, dla mnie nie było ważne, jakiej płci jest mój partner. Najważniejsze, by dawał mi wszystko, co chce, by mnie zadowolić. Potrzebuję człowieka, który wytrzyma każdą moją dziwną zachciankę seksualną.

Na jej policzkach widziałem już lekkie zaczerwienienie. Zdawałem sobie sprawę z mojej atrakcyjności. Byłem przystojny i wiele razy to już wykorzystywałem, by uwieść albo zdobyć potrzebne informacje.

-Wybacz, że cię wystraszyłem. Miałem wczoraj ciężki dzień, a dzisiejszy poranek też nie należał do przyjemności.

-Nic się nie stało.

-Kiedy masz przerwę?

A może tak się trochę zabawić?

Postanowiłem nie owijać w bawełnę. Jestem bardzo pewny siebie i nigdy nie miałem żadnych problemów, aby zagadać do nowo poznanej osoby.  

-O trzynastej.

Od razu spojrzałem na zegarek, aby stwierdzić czy rzeczywiście opłaca mi się całe to wyjście z tą kobietą.

Świetnie! To za dziesięć minut.

-Chciałabyś, może umilić mi dzisiejszy dzień?

Widząc jej minę i sposób, w jaki na mnie patrzyła, byłem już pewny dalszych wydarzeń. Nikt nie jest w stanie mi się oprzeć.

O to chodzi maleńka! Pokazuj bardziej, jaką jesteś uległa!

-Słucham?

Ty już doskonale wiesz, o czym ja mówię! Można czytać z ciebie jak z otwartej księgi. Twoje rumieńce wszystko zdradzają.

-Zapraszam cię na kawę. W ramach przeprosin, że musiałaś to wszystko słuchać, o tych królikach.

Mam tylko nadzieję, że nie będziesz udawać niedostępną. Tylko byś zmarnowała mój czas.
Jak nie ty to inna.

-Z miłą chęcią!

Bingo! Jesteś moja!

-To ja czekam na zewnątrz. Tego dnia nie zapomnisz.

Zostawiłem ją i wyszedłem przed cukiernie. Nie miałem co zrobić z moimi ciastami, a przecież nie wezmę ich ze sobą. Jeszcze jak zostawię ją, w złości może mi zniszczyć mój skarb. Wtedy, bym już się nie hamował. Prawdopodobnie, znaleźliby jej zwłoki gdzieś za tydzień w rzece Han. Oczywiście, jeśli zdołaliby ją zidentyfikować, po moich ulubionych zabawach.

Sięgnąłem po telefon. Co jak co ale nie pozwolę sobie zniszczyć​ kolejny raz moich słodkości.

-Baekkie? Rusz ten twój pieprzony tyłek i przyjedź pod cukiernie. Czekam na ciebie. Masz dziesięć minut.

Od razu się rozłączyłem. Chłopak wiedział, że jestem dziś na nich wkurzony. Więc byłem pewny, że przyjedzie dość szybko, aby jakoś trochę odwdzięczyć mi się za nieprzespaną noc.

Baekhyun był mi naprawdę bliski. Zawsze przychodziłem do niego, odkąd pojawił się w naszej organizacji. Był w sumie najmłodszy stażem, bo tylko pół roku. Jednak zdążył zapracować na moje zaufanie. Do tej pory nie mogę uwierzyć jaką przemianę ten chłopak przeżył. Chanyeol miał z nim naprawdę ciężko. Ich pierwsze spotkanie nie należało do najmilszych, gdyż Baek chciał go zabić, z bardzo poważnego powodu, a mianowicie, że Chan jest przystojny. Miał zakodowane w głowie, że wszystkich pięknych ludzi trzeba się pozbyć. Nie wiem, ile zdołał już zabić, ale robił tak przez dwa lata, dopóki nie spotkał Chanyeola. To właśnie on, wyciągnął go z tego wszystkiego.

Park zakochał się w jego wyglądzie oraz jego złośliwym charakterku. Miał na jego punkcie bzika. Chodził i czekał, gdy ten wróci, by znów próbował go zamordować, aby tylko go zobaczyć. Pewnego razu udało mu się złapać Byuna. Z tego, co opowiadał, to był jego najlepszy seks w życiu. Przespał się z chłopakiem, który chciał go zabić. Podczas stosunku szepnął mu do ucha, że jest najpiękniejszą istotą, która życie na tym świecie.

I tak go zdobył.

Jednym komplementem.

Nie wiedziałem, dlaczego było to dla niego takie ważne, nie chciał mówić o swojej przeszłości. Nie byłem pewny nawet czy Chanyeol wie. Ten człowiek interesował się tylko teraźniejszością, więc wątpię, by nawet pytał.

-Ej, śpiąca królewno! Stoję już tu z pięć minut. Dawaj to, co masz i jadę.

-Baekkie?

-Nie, twój rycerz na białym rumaku.

-Śmieszne, w chuj.

Otworzyłem tylne drzwi i delikatnie poukładałem na siedzeniu moje ciasto. Gdy upewniłem się, że jest bezpieczne, zamknąłem drzwi. Podszedłem do okna od strony kierowcy. Gdy pochyliłem się nad nim, odsunął dalej szybę, abym miał lepszy kontakt z nim.

-Coś jeszcze?

-Są jakieś informacje od Rapiego?

-Podobno coś mają. Właściwie wracają już, więc powinni być tak za pół godziny na miejscu. O ile nie trafią na jakiś duży korek po drodze.

-Czyli jednak magazyn nie był ślepym trafem? To dobrze. Hoseok się spisał.

-To był komplement? Jak mu powiem, to nie uwierzy!

-Nawet nie próbuj! Tylko stwierdziłem fakty. Zobaczymy w ogóle, co zdobyli. Zawsze może się okazać, że to gówno warte.

-Tak, tak. Przyznaj się, lubisz go.

-Chyba sobie kpisz! Nienawidzę drania.

-Gdybyś go tak nienawidził, jak mówisz, nie pozwoliłbyś zakochać się Taehyungowi. Wiem, że wiesz, jaki masz wpływ na tego chłopaka. Tae, naprawdę ceni sobie twoje zdanie. Teraz już jest za późno na zmianę, ale przy pierwszych ich spotkaniach wiem, że dałbyś radę. Wtedy już go lubiłeś i wtedy im na wszystko pozwoliłeś.

-Nie wkurwiaj mnie..

-Widzisz, sam tego nie możesz zaprzeczyć. Mimo wszystko uważam, że twoja relacja z Hobim, jest urocza.

-Przestań pierdolić głupoty i jedź już. Jeszcze moje dzisiejsze towarzystwo spłoszysz.

-Towarzystwo? Znowu jakaś zabawka na jedną noc? Znalazłbyś sobie kogoś. Może wtedy, byś mniej przeżywał związek Taehyunga.

-Jedź już, kurwa.

Gdy upewniłem się, że ta kobieta już tam stała odszedłem od Baeka. Miałem dość jego głupoty.

Niby ja, lubię Hoseoka? I to od zawsze? Dobre sobie...

Słyszałem tylko jego śmiech i pisk opon. Przeklinałem na niego. Nie dość, że zniszczył całkowicie mój humor, to jeszcze tą swoją jazdą, spowoduje, że ucierpi moje ciasto.

Współczuję, tej kobiecie. Nie wie, na co się pisze. Potrzebuję wyżyć się na czymś i zapomnieć wszystkiego co powiedział ten idiota, a ona będzie idealną terapią.

-Idziemy?

-To gdzie mnie zabierasz?

-Do raju.

Oj, szykuj się! By dojść do raju, trzeba przeprawić się najpierw przez piekło!  


KONIEC SAGI PIERWSZEJ.

~*~

Pierwszy rozdział w nowym roku.
Wszystkiego najlepszego ;*
Fighting!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro