~2/4~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  HOSEOK

Szedłem właśnie z Taehyungiem do Banga i jego ludzi. Zadanie, które nam przypisał, było już wykonane. Teraz wystarczyło przekazać informację i wrócić do domu.

Wiedziałem, że Tae lubił ich wszystkich towarzystwo, gdyż byli ciekawymi osobami z historią, aczkolwiek ja dalej im nie ufałem. Jedynemu człowiekowi, któremu mógłbym powierzyć życie mojego skarba to Daehyun. Mimo że nie za bardzo przepadaliśmy za sobą, to wiedziałem, że nic mu nie zrobi.

Ufałem mu. Jakkolwiek to dziwnie brzmi.

W końcu znaliśmy się już gdzieś z dziesięć lat, a to nie jest mało. Przez taki szmat czasu da się poznać każdą tajemnicę i zachowanie danej osoby. Zwłaszcza tak wygadanej, jak ten idiota Jung.

-Taeś, ale obiecaj mi, że nie wkręcisz się w ich kolejne zadanie. Nie możemy, aż tak wtrącać się w ich sprawy.

-Dobrze!

Złapałem go za rękę i wtuliłem w swój prawy bok. Nie spieszyło mi się do nich. Nie widziałem sensu. Naprawdę mało ludzi decyduje się na szukanie Matoki. Większość nawet nie wierzy, że cokolwiek takiego jest. Inni uważają je za legendę, a niektórzy mają za mało informacji, by zacząć poszukiwania.

To cud, że my cokolwiek mamy.

Nagle przed nami zatrzymał się czarny samochód. Od razu wiedziałem, że to sprawka Butterfly.
Za kierownicą siedział Xiumin. Jego widok uświadomił mi, jak bardzo Bang był niecierpliwy.

-Wsiadajcie.

-Xiu! Jak tam sprawa z Nielem?

Mój chłopak oczywiście nie mógł się powstrzymać, aby zapytać się o to Minseoka. Taehyung był bardzo ciekawski i nigdy nie przejmował się tym, czy swoim zachowaniem może wyrządzić krzywdę drugiemu.

-Drań nie pociągnie długo.

-Masz jakiś plan?

-Tak. Zostało tylko znaleźć czas, by frajera złapać.

-Chcę wiedzieć, jak go torturujesz! Chcę widzieć, jak będzie cierpiał! Chcę wiedzieć jego krew! No i oczywiście twoją minę, gdy będziesz zadawał kolejne rany na jego ciele!

Pogłaskałem Tae po plecach, aby za bardzo się nie unosił. Czasem jego fantazje źle się kończą dla osób trzecich, więc lepiej już przed czasem go uspokoić.

-Oj, gwarantuje, że będzie co oglądać.

Gdy tylko wsiadaliśmy do auta, Xiu ruszył w stronę siedziby Butterfly.

Widziałem po jego oczach, jak bardzo nienawidzi tego człowieka, który pozbawił go ukochanego.

Musiałem tylko pilnować Taehyunga, by nie angażował się w tą sprawę. Teen top, za śmierć jednego z ich członków, najpewniej będzie szukało zemsty, a ja nie mogę pozwolić, by stało się coś Tae. Bang ma wystarczająco ludzi, by przeciwstawić się im a nas jest tylko dwójka.

-Macie wszystko?

Domyślałem się, że Xiumin pyta o listę z nazwiskami, więc jedynie pokiwałem głową. Nie miałem ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Zresztą wszystko i tak będę musiał wytłumaczyć, gdy dojedziemy.

-Oczywiście. Tak jak się umawialiśmy.

-I co? Dużo ich?

-Zdołaliśmy wykluczyć zdecydowanie większą liczbę. Nazwiska osób, które pójdą na pierwszy ogień, jest około dziesięciu.

Głaskaniem po udzie uspokajałem swojego chłopaka. Cały czas patrzyłem na jego słodkie usta, które były teraz zajęte rozmową z Minseokiem. Ogarnęła mnie wielka ochota, aby znów zatopić się w nich, ale nie chciałem przerywać Tae w wypowiedzi.

-To nie dużo.

-Większość z listy już nie żyje. Choć żyją ich synowie, czy wnuki.. Jednak nie jesteśmy w stanie stwierdzić, u kogo znajduje się akt. To jak strzelanie na loterii.

Xiumin nie wyglądał na jakiegoś przejętego tą informacją. Widocznie chłopak zdawał sobie sprawę z trudności tego zadania.

-Rozumiem. Wczoraj już ustaliliśmy, w jakich grupach będziemy szukać tych osób. Jednak nie wiem, czy Bang was w to wliczał.

-Jak się podzieliliście?

-Ja nie zamierzam, w tym uczestniczyć.

Musiałem w końcu zabrać głos w tej sprawie. Nie mogłem pozwolić na to, aby Taehyung był w to zamieszany, gdyż szukanie takiej rzeczy nigdy nie wychodzi nikomu na dobre.

-Nie było jakiegoś problemu z tym. Stwierdziliśmy, że działamy normalnie w dwójkach, ze swoim partnerem.

-Partnerem? Czyli, jeśli dobrze pamiętam, idziesz z Jongupem?

-Tak.

Szczerze mówiąc, to polubiłem Minseoka. Może nie zrobił dobrego pierwszego wrażenia, jednak był zdecydowanie człowiekiem godnym poznania. Xiumin był świetnym kierowcą. Prowadził zdecydowanie, miał dobre rozeznanie w terenie oraz bystre oko. Jego znajomość miasta pozwoliła nam dojechać do ich domu, zdecydowanie szybciej niż normalnie.

W siedzibie Butterfly byliśmy już po pięciu minutach. Tae zaskakująco siedział resztę drogi cicho, jedynie wtulając się we mnie. Wiedziałem, że za takim zachowaniem coś się kryje. On nigdy nie siedział spokojnie.

-Bang czeka na was w główny pokoju. Prawdopodobnie z całą resztą.

Nie odpowiedzieliśmy mu. Szliśmy za nim w ciszy. Nie widziałem sensu w rozmowie z nim, teraz gdy za jakieś pięć minut będę musiał znów wszystko powtarzać.

W głównym pokoju na kanapie siedział Bang, jego młody ochroniarz Zelo, który oczywiście był blisko swojego szefa. Partner Xiumin, Jongup znajdował się za nimi, oparty o ścianę. W drugiej części pokoju na fotelu siedzieli wtuleni w siebie Baekhyun i Chanyeol, a tuż przed nimi był Suga.

Wszystkie pary oczu skierowały się na nas zaraz po przekroczeniu progu. Wiedziałem, że jedynie, na co czekają to na informacje od nas. Złapałem za rękę Tae i zaprowadziłem go na kanapę, na której znajdował się założyciel Motyli. Usiadłem obok niego, ciągnąc mojego chłopaka na swoje kolana.

-Gdzie Dae?

-Daehyun jest chwilowo niedostępny.

-Nie rozumiem. Co się stało?

-Pilnuje klubu.

Po wyrazie twarzy Baekhyuna widać było, że kłamał. Chłopak nie umiał tego robić. Wiedziałem, że Taehyung się nie nabrał na to, był zbyt mocno wyczulony na to. Daehyun, który świetnie kłamał, grał i manipulował po mistrzowsku, nie mógł nic ukryć przed Tae. Jednak u niego prawdopodobnie było to spowodowane miłością do tego kosmity.

-Daj mi listę.

-Tu masz dziesiątkę osób, które są najbardziej powiązania ze sprawą. Ja jednak nie jestem pewny co do nich. Na ich miejscu, dałbym akt, osobie, której w ogóle bym nie podejrzewał.

-Rozumiem. Jednak nie mogę ominąć tak istotnego faktu. Muszę sprawdzić wszystko.

Podałem listę z nazwiskami Yonggukowi. Od razu chwycił ją i zaczął czytać. Cała reszta czekała w ciszy na ruch założyciela. Nawet Taehyung wpatrywał się w Banga i czekał cierpliwie. Dziś zachowywał się dziwnie. Z reguły robiłby już zamieszanie, że nie chcą mu powiedzieć prawdy o jego kuzynie. A teraz? Nic. Siedział zamyślony.

-Każda para dostanie po dwa nazwiska z listy i sprawdzi ich. Hoseok, Taehyung, czy chcielibyście towarzyszyć Daehyunowi? On ogólnie działa w pojedynkę, więc nie ma partnera. A Jin i Himchan nie mogą w to interweniować.

-Nie ma mowy. My mieliśmy jedynie przekazać wam informacje. Nie było nic, o tym byśmy mieli uczestniczyć w jakimkolwiek zadaniu. Nie jesteśmy nawet w waszym gangu, by...

-A chcecie dołączyć?

-Słucham?

Propozycja Banga była absurdalną.

-Jesteście cennymi informatorami. Przydacie się. Pomyśl o tym. Dołączając do nas, gwarantujemy ochronę.

Wiedział gdzie uderzyć, byśmy byli bardziej skłonni do współpracy, a przynajmniej ja. Był świadomy, że bezpieczeństwo Taehyunga było moim priorytetem. Automatycznie spojrzałem na mojego chłopaka. Chciałem wybadać z wyrazu jego twarzy co myśli o propozycji, jaką przed chwilą zaproponował nam założyciel Butterfly. Jednak mój chłopak nie wyglądał na zainteresowanego całą sprawą. A ja nie chciałem podejmować decyzji bez omówienia jej z nim.

-Nie musicie teraz odpowiadać, ale przemyślcie to.

YOUNGJAE

Siedziałem w kawiarni jednej z miliona w Seulu. Cierpliwie czekałem na mojego najlepszego przyjaciela, z którym studiuje prawo. Oczywiście, jak zawsze, spóźniał się już dziesięć minut. Ten chłopak nigdy nie mógł przyjść na czas. Był wiecznie zalatany. Wszyscy na uniwersytecie go lubili, bo był przystojny i zabawny. Gdzie by nie poszedł, był znany. A ja? Ja byłem jego przeciwieństwem.

-Czy mogę w czymś pomóc?

-Tak, poproszę kawę. Mocną.

-Oczywiście, zaraz podam.

Lubiłem tutaj przychodzić. Ta kawiarenka była nie dość, że tania, co dla biednego studenta jest ważnym aspektem w wyborze miejsca, to jeszcze spokojna i przyjemna. Nie raz przychodziłem tutaj, aby się pouczyć na sesję. Prawo to naprawdę ciężki kierunek, więc potrzebowałem takiego miejsca. W akademiku było za głośno. Inni studenci organizowali sobie co chwila imprezy i niczym się nie przejmowali. Ja niestety nie byłem duszą towarzystwa, raczej unikałem tłumów. Było mi najlepiej, gdy siedziałem z dala od ludzi i spokojnie wszystko z dala obserwowałem. To właśnie dlatego mam tylko jednego przyjaciela, który o dziwo jest całkowitym moim przeciwieństwem. Jest rozrywkowy, uwielbia być w centrum zainteresowania. Kobiety, jak i faceci lecą na niego i tylko czekają na okazję, by z nim porozmawiać.

-Proszę.

-Dziękuję bardzo.

Uśmiechnąłem się nieśmiało do kelnerki, która przyniosła mi moje zamówienie. Lubiłem ją, pracowała tutaj chyba najdłużej. Była wiecznie uśmiechnięta i miła dla klientów.

-Czekasz na kogoś?

-Tak, ale oczywiście spóźnia się.

-Nie przejmuj się, może coś go zatrzymało.

Jedynie to odwzajemniłem jej uśmiech. Nie miałem ochoty na rozmowę z nią. Musiałem porozmawiać z przyjacielem. Musiał mi pomóc. Tylko jemu ufałem.

-Youngjae! Wybacz za spóźnienie! Przepraszam, ale zatrzymali mnie moi znajomi..

-Nie musisz się tłumaczyć. Ważne, że jesteś.

-Ale i tak przepraszam. W ogóle! Muszę Ci coś powiedzieć!

-Ja też.

Jego entuzjazm zawsze wywoływał u mnie mieszane emocje. Z jednej strony czułem się szczęśliwy, mając takiego przyjaciela. Jednak z drugiej peszyło mnie to i nigdy nie wiedziałem, jak mam się wtedy zachować. Czasem miałem wrażenie, że ten chłopak nie bierze swojego życia na poważnie. Dla niego wszystko było zabawą.

Oprócz prawa. Sprawiedliwość była dla niego najważniejsza.

-Mów pierwszy Jongin. Ja mogę poczekać.

-Dobra, więc słuchaj! Poznałem kogoś! Jest świetny! Przystojny, świetny w łóżku i te jego oczy! Wygląda tak drapieżnie, tak niebezpiecznie!

Naprawdę bardzo cieszyłem się szczęściem swojego przyjaciela, jednak akurat dziś nie miałem do tego głowy. Może i byłem egoistyczny w tym momencie, ale najchętniej bym go uciszył, powiedział co mam do powiedzenia i nie czekając na nic wyjść stąd do pokoju posiedzieć w samotności.

- To świetnie! Skąd go znasz? Znam go?

-Boże, on jest boski! Mówię ci! Jeszcze nigdy nikt tak na mnie nie działał! Poznałem go zaledwie tydzień temu, a już się zakochałem.

Od razu w mojej głowie po słowach przyjaciela zapaliła się czerwona lampka. Wiedziałem, że jeżeli chodzi o rozsądek, to byłem tutaj mądrzejszy od Jongina. Więc czułem się w obowiązku przedstawić mu wszystkie negatywne skutki jego pochopnej decyzji o zakochaniu się w człowieku, którego się nie zna.

-Tydzień? To mało..

- Tak, wiem. Ale nie wiesz jaki on jest. Przy nim czuje się, jakbym był kimś ważnym.

-A znam go?

-Wątpię, jest starszy od nas. Nie studiuje w naszym uniwersytetecie.

To musiał być naprawdę świetny człowiek, skoro z takim zaangażowaniem opowiadał o nim. Zazdrościłem mu tego. Z jego wyglądem mógł mieć każdego, więc nigdy nie miał problemów z pewnością siebie. Ja byłem przeciętny we wszystkim, oprócz nauki. Miałem wysokie wyniki na sesjach. Nigdy z nią nie miałem problemów. Miałem dobrą pamięć, więc szło mi zdecydowanie łatwiej niż większości studentów. To było to, w czym byłem lepszy od Jongina.

-To cieszę się, ale uważaj na siebie. Może być niebezpieczny, ostatnio często słychać w wiadomościach o szaleńcach na ulicy.

-Oj, nie przejmuj się. Dam sobie radę! Ale masz rację. Oglądałeś dzisiaj wiadomości?

-Nie, nie miałem czasu. Uczyłem się, za dwa tygodnie mamy sesje. Tobie też radę.

-Spokojnie, dam radę.

To właśnie jest, to o czym cały czas mówię. Jongin nie bierze na poważnie niczego. Dla niego jedyne co się liczy to znajomości. Nie ważne ile razy mu powtarzam, że w przyszłości wszyscy, którzy teraz przy nim są, odejdą. Założą rodzinę, będą pracować i nie znajdą wtedy dla niego czasu.

-.. Zamordowali kobietę w tej cukierni za rogiem..

-Co? Czekaj.. Wybacz. Zmyśliłem się, możesz powtórzyć?

-Mówię, że wczoraj wieczorem policja znalazła ciało kobiety w rzece Han. Podobno była torturowana przed śmiercią.

-I to była kobieta z cukierni?

-Tak. Mówili dzisiaj w wiadomościach.

-Masakra, ludzie są bezwzględni.

-Ludzie mówią, że jest w to zamieszany gang Butterfly..


YONGGUK


-Zabije drania!

-Szefie, spokojnie..

-Jak mam być spokojny?! Dlaczego ja w ogóle dowiaduje się jako ostatni?! Z takimi rzeczami trzeba było mnie poinformować na samym początku! To w końcu ja tu jestem szefem!

Nie mogłem uwierzyć, co właśnie mówili mi członkowie Butterfly. Wszyscy ukrywali prawdę przede mną, gdyż w domu był Taehyung, który mógł to źle przyjąć. Jakby mnie to obchodziło. Byłem szefem, to ja jako pierwszy powinienem dowiedzieć się, w jakiej sytuacji są moi ludzie.

Daehyun, jeden z najbardziej potrzebnych w tym momencie członków jest na komisariacie. Aresztowała go policja, z zarzutem zamordowania jakieś tam nikomu niepotrzebnej kobiety!

Gdy tylko wróci do domu, zabije gnoja. Przez niego cały mój plan muszę przesunąć i czekać cierpliwie, by tylko ten drań wyszedł z więzienia. Dobijające było to, że z tego, co mówił Hakyeon, dowody są poważne.

-Jak to się stało?

-Nic nie wiemy szefie. Daehyun mówił, że to było w ten sam dzień, jak był na uniwersytecie..

-No i jak kupował ciasto...

-Ciasto?! Czy ten kretyn potrafi myśleć o czymś innym niż o cieście? Jak wróci, nigdy już nie zobaczy tutaj tego swojego ciasta! Wyrzucę wszystko!

- To była kobieta, która mu to ciasto sprzedała..

Nie chciałem tego słuchać. W mojej głowie i tak pojawiały się różne bardzo głupie sceny, gdzie ten idiota morduje sprzedawczynię.

- I co? Pomyliła się w czymś? Dała mu za mało? Zjadła mu go? Jaki ten debil miał powód, by zabijać ją?

-Znaczy.. Nie wiem, jaki jest powód. Wiem, że później się z nią przespał.. Może była słaba w łóżku?

Czułem, jak żyłka na moim czole niebezpiecznie pulsuje. Miałem wrażenie, że wybuchnę razem z nią. W tym momencie nienawidziłem Daehyuna, ciasta, kobiet i seksu. To właśnie to wszystko zniszczyło mi plany.

Baekhyun i Yoongi, którzy przyszli mi to wszystko wytłumaczyć wyglądali, również na zdenerwowanych. Jednak byłem pewny, że każdy miał inny powód.

Baekhyun pewnie dlatego, że się martwił. Był zły na Daehyuna, że dał się złapać. Wiedziałem, że oni byli ze sobą blisko, więc rozumiałem teraz uczucia różowowłosego.

Z Yoongim było podobnie, wiem, że na swój sposób się martwił, bo Dae był w końcu jego przyjacielem. Jednak ich chyba połączyła pasja do ciasta. Ten też uwielbiał to świństwo, przez które teraz wszystko stoi w miejscu. Jednak wiedziałem też, że Suga jest typem człowieka, który denerwuje się teraz na idiotyzm włamywacza.

-Dobra, nieważne. Wiadomo czy przez to wyląduje w więzieniu? Da się coś z tym zrobić?

-Jin powiedział, że zrobi wszystko, żeby w sądzie dostał uniewinnienie. Ravi i Hakyeonem mieszają w dowodach, aby było najmniej.

- Więc, szefie nie przejmuj się! Wyciągniemy z tego Dae!

-Mam nadzieję, że zrobicie to szybko, abym mógł go zabić.

-Bang, jest tylko jeden problem..

Spojrzałem na Suge, którym w tym momencie wyglądał dość poważnie. Obawiałem się już teraz najgorszego. Jeżeli okaże się, że Daehyun jakimś cudem wyląduje w więzieniu, zabije każdego, kto się do tego przyczynił, a na samym końcu pójdzie sam Jung. Miałem już dość jego samowolki.
Pieprzony idiota, który szuka wrażeń wszędzie, tylko by dostał tą swoją kochaną adrenalinę! Jeśli to wszystko okaże się jego głupim żartem, sam osobiście użyje na nim ten jego kochany sprzęt do torturowania ludzi.

-Co tam razem?

-Czy ja będę mógł jeść ciasto...

Ludzie, trzymajcie mnie, bo ja zaraz naprawdę nie wytrzymam z tymi wszystkimi idiotami!

-Suga! Kretynie!

-No co?! Stwierdziłeś, że nie będzie tutaj ani jednego kawałka ciasta! To niesprawiedliwe!

-Wynoś się stąd, zanim cię zabije!

- Ale..

- Od dziś ciasto to temat tabu! Wynocha!

Jak jeszcze raz o tym usłyszę, to nie wytrzymam. Zabije każdego, który tylko o tym wspomni. To było nie pojęte, że przez takie gówno, gang pokroju Butterfly musi przekładać wszystkie swoje plany. Już widzę te nagłówki w gazetach, czy w telewizji; Szef Butterfly został złapany! Gang upadł! Wszystko dzięki sernikowi!

Gdy w końcu zostałem sam w gabinecie, mogłem już spróbować się uspokoić. Usiadłem dość powoli na moje krzesło, które znajdowało się przy biurku. Oparłem głowę na dłoniach i ostatkiem silnej woli próbowałem zachować spokój. W tej sytuacji naprawdę ciężko było opanować te nerwy, które mną władały. Zawsze byłem człowiekiem spokojnym, nic i nikt nigdy nie wyprowadzało mnie z równowagi.

Dopóki nie pojawił się Daehyun.

On wywoływał u mnie wszystkiego rodzaju emocje. Ten człowiek jest przeklęty!

W pomieszczeniu rozległ się cichy stukot w drzwi. Wiedziałem, kto stoi za nimi, jak też, że i tak zaraz wejdzie do środka. Niezależnie od tego, co powiem.

-Szefie, wchodzę...

-Wejdź, Zelo. O co chodzi?

-Wiem, że jesteś zdenerwowany, więc..

Ten chłopak zawsze martwił się o moje zdrowie, życie, jak i samopoczucie. Był idealny. On jeden mógł pomóc mi się opanować. Nie wiedziałem, jak to robi, ale zawsze działał na mnie uspokajająco.

- No mów, o co chodzi?

-Przeniosłem ci ciasto..  

~*~

Hejka wszystkim!

Wybaczcie, że długo nie było rozdziału! ;(

W dodatku mam wrażenie, że ten jest wyjątkowo słaby...

Ale cóż..

Miłego dnia! ♡

Fighting!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro