~2/5~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  DAEHYUN

Siedziałem w areszcie już ponad pół godziny. Ravi mówił, że mam tu poczekać, aż w końcu łaskawie komendant tego komisariatu ruszy swoją szanowną i pofatyguje się do mnie, aby mnie przesłuchać. Nienawidziłem osób, które każą mi czekać na siebie. To jednoznaczne do tego, że nie mają do ciebie szacunku. Mają gdzieś ciebie i twój czas.

Razem ze mną było tutaj jeszcze trzech mężczyzn i jedna kobieta. Widocznie też nie byli zbyt mili dla społeczeństwa. Jednak jednym rzutem oka widać było, że to same płotki, które dały się złapać przy pierwszej lepszej sytuacji.

Spojrzałem na jednego, który w całym tym towarzystwie wyglądał najbardziej żałośnie. Śmiać mi się z niego chciało. Narkoman na głodzie, który aż się trzęsie. Nigdy nie rozumiałem takich ludzi. Dla mnie uzależnić się od takiego świństwa było najgorszą z możliwych rzeczy. Zawsze chciałem być człowiekiem wolnym, a nigdy bym nie był, będąc narkomanem. Sam siebie bym zamknął w klatce zwanej uzależnienie.

-I na co się gapisz?

Jego zachrypnięty głos jednoznacznie pokazywał, że miałem co do niego rację.

- Na żałosnego śmiecia bez przyszłości.

-Prosisz się o lanie! Sam jesteś śmieciem!

Jego zachowanie było żałosne. Jeżeli choć przez sekundę myślał, że da radę mnie pokonać, to był w wielkim błędzie. Taki jak on nawet nie jest w stanie mnie palcem dotknąć.

-Zamknij się i nie marnuj mojego czasu.

Widziałem jak wychudzony chłopak przez narkotyki, podchodzi do mnie. Jego nierówny chód uświadomił mi, że zanim dostał się do aresztu, został skopany. Prawdopodobnie przez swojego dilera, któremu jest winny kasę za towar.

-Myślisz, że kim ty jesteś?!

Widziałem, jak reszta osób w tej klatce spogląda na mnie i mojego nowego wroga. Mnie osobiście sytuacja śmieszyła, dopóki ten śmieć nie odważył się dotknąć mnie swoimi brudnymi rękoma.

Gdy tylko poczułem jego dotyk, przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Jednym szybkim ruchem, powaliłem człowieka na plecy. Spojrzałem na niego z nienawiścią w oczach. Próbowałem przybrać maskę szalonego świra, który myśli tylko o zabijaniu. Widząc reakcje wszystkich, wyszło mi to idealnie.

Narkoman z podkulonym ogonem uciekł na koniec celi, a reszta odwróciła ode mnie głowy, bojąc się na mnie spojrzeć.

Tak o to wzbudza się strach!

-Jung Daehyun?

Do celi podszedł jakiś policjant. Trochę się zawiodłem, bo sądziłem, że raczej odbierze mnie Hakyeon albo Wonsik. Nie, żeby mi zależało, ale byłoby zabawniej.

-To ja.

Wstałem i powoli podszedłem do wyjścia z tej klatki. Posłałem jeszcze tylko wszystkim zgromadzonym wzrok informujący, że z chęcią bym ich wszystkich zabił.

Oczywiście nie obyło się bez moich ulubionych bransoletkach na ręce, które zostały założone od razu, gdy tylko moja stopa przekroczyła cele.

Bez słowa ten pionek z policji prowadził mnie do pomieszczenia, w którym zostanę przesłuchany albo potraktowany tak bym się do wszystkiego przyznał. Nigdy nie wiadomo na co wpadnie nasz kochany komendant.

-To tutaj. Wejdź i poczekaj, zaraz ktoś przyjdzie cię przesłuchać.

W jego głowie czułem nienawiść skierowaną do mnie. Widocznie chłopak był poinformowany, jak ofiara była torturowana i się do mnie zraził. Teraz będzie mnie traktował jak najgorszego szkodnika społeczeństwa.

Jak bestie.

-Nie ma sprawy, przyjacielu.

-Nie jestem twoim przyjacielem, potworze.

Jego obrzydzenie na twarzy wywołane moimi słowami jedynie mnie ucieszyło. Kto nie lubi bawić się z pieskami?

-Auć.. Właśnie pękło mi serce..

Udawałem załamanego, aby po chwili wyśmiać go prosto w twarz, co nie było trudne, ponieważ chłopak był podobnego wzrostu co ja.

W jego oczach było widzieć jeszcze większe obrzydzenie do mojej osoby. Nie przejąłem się tym w ogóle. Co więcej, pochlebiało mi to. Nienawidziłem policji tak bardzo, jak ona nienawidziła mnie.

Wszedłem do pomieszczenia i usiadłem na jednym z krzeseł przy wielkim stole. Wszystko byłoby nawet dobrze, gdyby nie kajdanki na moich nadgarstkach.

Czekałem cierpliwie na człowieka, który ma przeprowadzić przesłuchanie kolejne dwadzieścia minut. Nikt nie przychodził, nawet szumu za drzwiami nie było słychać. Coraz bardziej mnie to denerwowało.

Wiedziałem jednak, że robią to specjalnie, aby pokazać swoją wyższość nade mną.

-Jung Daehyun. Kilkukrotnie notowany. Bez rodziny. Zamieszany w każdy skandal, które przeżyło to miasto. Podejrzewany o dołączenie do Butterfly, a teraz jeszcze oskarżony o morderstwo.. Ładnie. A teraz konkretniej, przyznaję się do winy?

Spojrzałem na osobę, która weszła do sali przesłuchać. Nie była komendantem ani żadnym z naszych członków. Czyżby N z Ravim się obijali? Dlaczego jeszcze się nie pojawili?

-Z kim mam przyjemność?

Doskonale wiedziałem, z kim rozmawiam, jednak nie chciałem od razu przechodzić do konkretów. Wolałem sprawdzić najpierw człowieka, który będzie zadawał mi pytania. Z wyglądu wyglądał na człowieka przepracowanego, zmęczonego życiem. Wory pod oczami miał naprawdę duże, a spojrzenie dość tępe.

-Jestem Zhang Yi Xing. Dziś ja cię przesłuchuje.

Jego znudzony głos i dość luźna postawa znaczyła tylko jedno; doświadczenie.

-Rozumiem. Dlaczego nie komendant? Słyszałem, że chce mnie osobiście przesłuchać.

-Mała zmiana planów. Teraz wróćmy do przesłuchania. Czy przyznajesz się do winy?

-Myślałem, że wyrok jest już na mnie położony..

- Lepiej odpowiadaj na pytania. Nie mam całego dnia i żadnej chęci, by spędzić go z tobą.

-Już się tak nie denerwuj. Nie przyznaje się do winy. Zadowolony? Mogę już iść? Mam randkę wieczorem.

-Co robiłeś dnia, w którym Im Yoona została zamordowana?

-Byłem w różnych miejscach. Rano w domu, po południu w cukierni, a potem znowu w domu. Osoby, które ze mną mieszkają, mogą to potwierdzić. Sprawdźcie to, a ja lecę..

Teatralnie wstałem z miejsca z zamiarem wyjścia z sali, która i tak była zakluczona.

-Nie tak szybko. Mamy nagrania...

-To po co głupio pytasz, gdzie byłem skoro, to wiesz? Byłem w cukierni, kupowałem ciasto. Umówiłem się na seks, w zadośćuczynienie dla tej kobiety, bo przypadkiem ją obraziłem, gdyż serio miałem zły dzień...

-Zły dzień? Tak zły, by ją zabić?

- A czy jak ty masz zły dzień, idziesz zabić kobietę, która sprzedała ci ciasto?

-Nie wiem, ty mi powiedz...

Spojrzałem wściekły na prawą rękę naszego komendanta. Człowiek był jednym z tych ludzi, którzy potrafili zajść mi za skórę. Był strasznie irytujący i pewny siebie. Tak jak miałem ochotę, by posiedzieć tutaj i zabawić się z tymi wszystkimi gliniarzami, tak teraz chce skąd, jak najszybciej wyjść. Całkowicie straciłem zapał na jakąkolwiek rozmowę.

-Tak więc słuchaj mnie uważnie, bo nie będę powtarzał. Ja jej nie zabiłem, zabawiłem się z nią i zostawiłem. Tyle w temacie. Najwyżej komuś innemu się naraziła.

- Ty jako ostatni widziałeś ofiarę żywą..

-Właśnie, żywą, nie martwą.

-Masz na to jakiś dowód?

-Jęczała pode mną. Trupy tak nie robią.

Może jednak jeszcze wytrzymam i spróbuję zdenerwować pana policjanta?

-Naprawdę śmieszne. Pytam poważnie, kto potwierdzi, że była żywa, jak się z nią żegnałeś?

-Kamera i wasze dowody. Jesteś kretynem?

-Radzę Ci uważać na słowa.

Widzę, że trudny przeciwnik mi się trafił. Dalej wygląda na spokojnego, jednak jego oczy płoną. Wiem, że już długo nie wytrzyma i się wścieknie. Umiem doprowadzić swojego szefa Banga do apogeum wściekłości to uda mi się z nim.

Mogę się nawet założyć, że nawet, teraz gdy mnie przy nim nie ma, wkurzyłem go. Jak wrócę, nie będzie kolorowo. Mam tylko nadzieję, że Zelo go jakoś ugłaszcze. Tylko młody mógł go uspokoić i złagodzić dla mnie karę.

-Nic mi nie możecie zrobić. Gdybyście mieli na mnie dowody, już bym siedział.

-Jesteś pewny? Sekcja zwłok wykaże..

-Że z nią spałem? Tak, pieprzyliśmy się. Nic do ukrycia. I tak słaba była..

- Możesz mi nie przerywać?

-Możesz mnie już wypuścić? Ani ty, ani ja nie chcę tu siedzieć. Oszczędźmy siebie czasu.

-Co robiłeś wtedy o dziewiętnastej?

-Byłem w domu. Chłopaki mogą potwierdzić. Nie wychodziłem z domu. Coś jeszcze?

Gdy w końcu wyszedłem z komisariatu, mijała już siedemnasta. Przetrzymali mnie zdecydowanie za długo. Mam już dość. Ten człowiek był tak nudny, jak flaki z olejem. Gdybym ja tak przeprowadzał przesłuchania, moje ofiary by zasypiały. Miałem zdecydowanie ciekawsze sposoby na wyciągnięcie prawy.

Sięgnąłem po telefon i wykręciłem numer do Jongina. Byłem z nim dziś umówiony, jednak nie dam rady się dzisiaj już z nim spotkać. Po tym wszystkim raczej muszę się wytłumaczyć Yonggukowi. Gdybym tego nie zrobił, człowiek by mi flaki wyrwał.

Dopiero po trzecim sygnale chłopak w końcu zdecydował się odebrać.

-Jongin?

-Tak. O co chodzi Dae?

-Nie pojawię się dziś. Przełożymy to na jutro?

-Nie ma problemu. Ale... Czy coś się stało?

-Powiedzmy. Opowiem Ci jutro seksiaku. A teraz wybacz, ale zajęty jestem.

-Dobrze, to do zobaczenia jutro..

Słyszałem jego zawiedziony głos, jednak nie mogłem nic na to poradzić. Sprawy w gangu były ważniejsze.

-Jongin..

-Tak?

-Jesteś mój. Pamiętaj.

-Tak, Dae. Jestem twój.

Rozłączyłem się. Nie wiem dlaczego, ale od jakiegoś czasu nie mogę wyobrazić sobie, by ten chłopak dotykał kogoś innego. Nawet ja nie mam ochoty na szybkie jednorazowe numerki. To tak, jakby ten chłopak złapał mnie w swoje sidła. Czuję się uwięziony, uzależniony od jego ciała, od jego towarzystwa.

Od niego całego.

Telefon w mojej dłoni za wibrował, dostrzegłem, że dostałem wiadomość. Szybko odblokowałem ekran i wszedłem w SMS-y, by odczytać.

Musimy jutro porozmawiać. To ważne. Tęsknię.

Uśmiechałem się jak głupi do ekranu. Nie rozumiałem swojego własnego zachowania. Wszystko wydawało się być piękne. Jego jeden SMS doprowadził mnie do euforii.

Musiałem się ogarnąć, bo zaczynam się zachowywać jak jakiś zakochany gówniarz, a wcale tak nie było. Ja nie posiadam takich uczuć. Kocham jedynie Taehyunga.

Pokręciłem szybko głową. To nie był czas by rozmyślać o takich głupotach. Muszę spotkać się z Bangiem.
Wszedłem w kontakty i wybrałem numer do Baekhyuna. Zawsze do niego dzwoniłem w takich sytuacjach.
O dziwo odebrał od razu, tak jakby czuwał nad telefonem.

-Gdzie jesteś?

-Pod komisariatem. Dopiero mnie wypuścili.

-Dobra zaraz będę.

Wiedziałem. Baekhyun to złoty chłopak. Mając go za przyjaciela, to prawdziwe szczęście.

Wzrokiem poszukałem ławki, by spokojnie usiąść i na niego poczekać. Wiedziałem, że długo mu to nie zajmie, jednak stojąc na chodniku, nie czułem się dobrze. Miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.

Pewnie tak było. Dużo mam wrogów, którzy tylko czekają na moją śmierć.
Również może to być Hakyeon obserwujący mnie zza okna w tym cholernym komisariacie. To człowiek niezrównoważony psychicznie. Jest zdolny do wszystkiego. Do tej pory jestem pod wrażeniem, że zdołał utrzymać pracę w policji.

Patrząc z perspektywy czasu, to mogłem sobie darować to spotkanie z tą kobietą. Nie była warta kłopotów, które teraz mam. Charakterku specjalnie ciekawego nie miała. W łóżku też nie była jakoś uzdolniona. Jedyne co to była mi potrzeba do wyżycia się.

Problemów, nie boję się oczywiście, bo nikt nic mi nie może zrobić. Jednak Bang będzie wściekły i będę miał godzinny wykład o moim popędzie seksualnym. Nie raz już miałem słuchane od niego. Był straszną marudą.

-Ej! Daehyun! Tutaj jestem! Śpisz, czy co?!

-Jesteś już? Szybko.

Wstałem, otrzepałem się i szybkim krokiem rzuciłem się w stronę auta. Usiadłem obok kierowcy, szczęśliwy, że jadę do domu. Chociaż nie wiem, ile to potrwa. Całkiem możliwe, że z członkami Butterfly będę miał gorsze przesłuchanie niż na komisariacie z Lay'em.

-Dałeś radę? Jak było?

-Nic, było do dupy. Cały czas te same pytania. Nic ciekawego. Mają jedynie dowód, że się z nią spotkałem, ale nie że ją zabiłem.

-To dobrze. Jin już coś tam szpera, aby cię szybciej puścili. Ravi z N, mieszają w dowodach..

-To oni coś robią? Nie widziałem ich cały dzień.

-Nie kręcą się koło ciebie, aby nie podejrzewali ich o współpracę, a poza tym Bang stwierdził, że masz sobie radzić sam.

-Właśnie. Jak z Yonggukiem?

Odpowiedzi do tego pytania obawiałem się najbardziej. Yongguk jak jest wściekły, podejmuje czasem pochopne decyzję. Nie myśli racjonalnie. Jeśli będzie chciał mnie zabić, to po co mam wracać?

Cała moja nadzieja w Zelo.

-A tu to całkiem zabawna historia, słuchaj..

Czemu czułem, że za tymi słowami kryje się coś, co mi się nie spodoba?

-Przez ciebie dostałem ochrzan razem z Sugą. Ogólnie było nie ciekawie. No, ale dopiero potem rozpętało się piekło..

-Co? Dlaczego? Gdzie Zelo jak go trzeba? Przecież..

-To właśnie o niego chodzi... Bang był już tak wkurwiony, a młody go dobił. Przez niego Zelo płakał mi w ramię.

-Co..?!

Nie mogłem uwierzyć w jego słowa. To wszystko się kupy nie trzymało. Yongguk przez wszystkie lata z Zelo ani razu na niego nie krzyknął. Młody był dla niego wyjątkowy. I teraz też jest. Jestem na bieżąco z wszystkimi szczegółami. Choi mi o wszystkim mówi. Często nawet prosi o poradę, jak ma z nim postępować.

-Sprawa z Matoki jest strasznie drażliwa dla szefa. Wszyscy to odczuli. Jednak ty chyba najbardziej oberwiesz.. Jeszcze tak złego go nie widziałem.

-Domyślam się, ale nie martw się. Poradzę sobie. Czym Zelo zdenerwował Yongguka?

-Przyniósł mu ciasto. Od dziś to temat tabu.

-Ciasto? Co ma do tego ciasto?

-Bang był tak wkurwiony, że ubzdurał sobie, że zabiłeś tę kobietę przez ciasto.

-Wiesz co? Weź, podejdź pod uniwersytet. Myślę, że lepiej wyjdzie, jeśli dziś się mu na oczy nie pojawię.

-Co? Zostawisz nas samych z nim? Nie ma mowy..

-Ale pomysł Baekkie. Jeśli mnie nie będzie, to rozpęta się piekło, ale jak ja będę to armagedon gwarantowany. Niech on się z tym prześpi. Jutro z nim porozmawiam.

-No, trochę racji masz. Dobra, ale jeśli mi się oberwie, spłoniesz.

-Kocham cię!

Wiedziałem, że chłopak zrozumie. Jeżeli faktycznie, aż tak źle jest z szefem, to ja wolę to przełożyć na jutro. Nie mam sił na drugie nudne przesłuchanie. To nawet jak na mnie za dużo jak na jeden dzień.

Baekhyun zmienił kierunek jazdy i kierował się już na uniwersytet. Od szkoły mogłem już z buta przejść się do akademika.

Miałem ochotę na seksowne ciało mojego kochanka. Zrelaksować się w jego ramionach i zapomnieć o wszystkim, co czeka mnie po powrocie do domu. On jest dla mnie taką odskocznią od Banga i wszystkiego innego.

-Daehyun, jesteśmy.

-Dobra, dzięki Baekkie. Jestem twoim dłużnikiem.

-Już od dawna.

Posłałem mu uśmiech i zamknąłem drzwi. Teraz mogłem jedynie obserwować, jak chłopak jedzie w stronę naszego domu. Gdy straciłem już go z oczu, dopiero wtedy ruszyłem się z miejsca w stronę akademika. Droga nie była długa. Mieszkania dla studentów były kilka metrów tylko dalej od szkoły.

Gdy dotarłem do środka budynku, skierowałem się od razu pod drzwi mieszkania mojego kochanka. Byłem tutaj ostatnio codziennie od tego tygodnia. Całe noce spędzałem u niego. Przez ten okres praktycznie nie spałem u siebie.

Musiałem użyć windy, aby dostać się na piąte piętro. Nienawidziłem tej blaszanej skrzynki.

-Słyszałaś? Youngjae ostatnio chyba dostał kosza. Cały czas chodzi przygnębiony. Biedaczek.

-No, ale słyszałam za to, że jego współlokator Jongin spotyka się z mega przystojnym facetem! Ten to ma szczęście!

Gdy usłyszałem tę rozmowę, którą prowadziły dwie studentki w windzie, automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Czułem, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

W końcu te trajkotki wysiadły. Mogłem znowu się wyciszyć i wszystko dokładnie przemyśleć. Cała sytuacja, w którą się wpakowałem, nie wyglądała zachęcająco. Jednak niezbyt się nią przejąłem. Bywałem już w zdecydowanie gorszych kłopotach i jakoś wychodziłem cały. Teraz też dam radę.

Nawet nie zauważyłem, gdy już znalazłem się pod drzwiami od mieszkania mojego partnera. Lekko zapukałem i czekałem cierpliwie aż otworzy. Miałem nadzieję, że nie zepsułem mu planów. Co prawda mieliśmy się dziś spotkać, ale zrezygnowałem ze spotkania, więc mógł coś w ostatnim momencie załatwić sobie na wieczór.

-Daehyun?

-Cześć skarbie. Tęskniłeś?

KONIEC SAGI DRUGIEJ!

~*~

Hejka kochani!
Drugi rozdział tego samego dnia xd
Szaleje ! ;')

Miłego wieczoru!

Fighting!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro