~3/1~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  YONGGUK


Minął kolejny tydzień, a ja dalej stoję w miejscu. Sprawa z Matoki nie ruszyła nic do przodu. Nazwiska z listy od Hoseoka są dalej sprawdzane przez moich ludzi. Na razie nie ma żadnego rezultatu. Wszyscy, których do tej pory sprawdziliśmy to osoby, które nawet nie mają pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak Matoki. Nie wiedziałem, czy mam się cieszyć, że tak mało osób tym wie, czy płakać, że nic nie idzie po mojej myśli.

Sprawa z Daehyunem dalej jest w toku. W dalszym ciągu nie znaleźli mordercy tej kobiety, a raczej dowodów na to, że to Jung ją zabił. Policja jest pewna winy jego, co się nie widzę, bo chłopak bawi się nimi na przesłuchaniach. Wonsik za każdym razem dzwonił i zdawał raport, co dokładnie się dzieje z Jungiem. Dalej byłem wściekły na niego, ale to mój członek gangu, nad którym trzymam władze. Muszę się o niego troszczyć.

Choć i tak go zabije, jak go tylko zobaczę.

Siedziałem właśnie w moim gabinecie i czekałem, kiedy przyjdzie Zelo. Miałem okropne wyrzut sumienia, że na niego nakrzyczałem. Chłopak chciał dobrze, chciał mnie rozweselić, a ja nie panowałem nad sobą i właśnie takie są tego konsekwencje. Do tej pory jeszcze go nie przeprosiłem. Nie wiedziałem, jak mam się za to zabrać, gdyż nie mam w tym dużego doświadczenia.

-Szefie, jestem. Wybacz za spóźnienie.

-Chodź do mnie.

Wpatrywałem się w niego dość intensywnie. Chciałem wiedzieć każdą jego reakcje. Musiałem się upewnić jak daleko mogę się posunąć. Zelo grał twardego, ale wiedziałem, że jest delikatny i wrażliwy.

Gdy był już na tyle blisko, złapałem go za rękę i pociągnąłem go tak, by usiadł mi na kolanach. Czułem znowu ten jego zapach, od którego się uzależniłem.

-Szefie..

-Nic nie mów Zelo. Ja chciałem cię przeprosić. Nie powinienem tak na ciebie krzyczeć, nie planowałem nad sobą..

-Nie musisz mnie przepraszać. Ja to rozumiem.

Niepewnie i powoli Junhong położył głowę na mojej klatce piersiowej. Czułem, jak jego ciało drży. Uśmiechnąłem się delikatnie i oplotłem ciało Zelo swoimi ramionami. Chciałem mu dać poczucie bezpieczeństwa, by wiedział, że nie dam go nikomu skrzywdzić.

- Zelo, wybaczyć, ale nie wytrzymam..

-Co..?

Nie dałem mu nic powiedzieć. To było silniejsze ode mnie. Cały czas pamiętam nasz pierwszy pocałunek, ja po prostu musiałem spróbować smaku jego ust jeszcze raz. Ta pokusa walczyła ze mną, odtąd tylko spróbowałem ich pierwszy raz.

Na samym początku całowałem go delikatnie. Chciałem wyczuć, na czym stoję, nie płosząc przy tym chłopaka.
Dopiero gdy zaczął odwzajemniać gest, stałem się bardziej natarczywy. Położyłem mu ręce na biodrach i podniosłem. Musiałem zmienić nasz pozycje, by było nam wygodniej.

Nie przerywając pocałunku, usadziłem go z powrotem na moich kolanach, jednak tym razem, chłopak siedział w rozkroku. Jego ręce oplotły moją szyję i przyciągnęły mnie bliżej niego. Spodobało mi się to, że Zelo był chętny na pieszczoty. Moje dłonie ułożyłem na jego udach i dość mocno je głaskałem. Jego proporcje ciała były idealne.

Pod wpływem mojego dotyku, czułem, jak jego całe ciało drży. Przyciągnąłem go jeszcze bliżej siebie i zjechałem pocałunkami na szyję. Słyszałem, jak ciężko wzdycha mi nad uchem. Poczułem dużą satysfakcję, że tak działam na chłopaka. W końcu dzieliła nas spora różnica wieku.

-Yongguk.. Ah...

Gdy to usłyszałem, puściły mi wszelkie hamulce. Junhong pierwszy raz zwrócił się do mnie po imieniu. Jak zawsze starałem się go nauczyć, by choć raz mnie tak nazwał, tak nigdy mi się nie udało.

-Powtórz.

-Co..?

-Powtórzy, to co powiedziałeś...

-Yongguk..

Wbiłem się mu z powrotem w usta. Podniecenie, z jakim teraz walczyło moje ciało, było nie do wytwarzania. Każda komórka w moim ciele pragnęła tego chłopaka.

-Jesteś mój Choi Junhong.

-Twój.


DAEHYUN


Wszyscy w domu chodzili zdenerwowani. Bang dalej nie wybaczył mi tej akcji z kobietą, przez którą mam teraz problem z policją. Na każdym kroku szuka zemsty za moje nieodpowiednie zachowanie. Tłumacząc mu, że nie mamy żadnego opóźnienia, nie ma sensu, nie chce mnie słuchać. Hoseok z Tae oddali listę, która cały czas sprawdzamy w normalnym tempie. Niczego nie opóźniłem. Na szczęście, nadal mogę jeść mój sernik, może nie w domu, bo Bang się bardziej denerwuje, ale Jongin dla mnie piecze. Ten chłopak to skarb.

Xiumin chodzi coraz bardziej rozdrażniony przez sprawę z Nielem. Chłopak nie znosi tego dobrze, wszystkie wspomnienia wróciły i nie dają mu spokojnie spać. Ja sam nie mogę się doczekać tego, gdy w końcu zdobędziemy w swoje ręce Teen Top. Rozszarpie każdego członka tego gangu. Nie będę miał litości. Chen był naszym przyjacielem. Może niezbyt dobrze się z nim dogadałem, ale to nie zmienia faktu, że był jednym z nas.

Z powodu ciężkiej atmosfery pomiędzy mną a Gukiem, postanowiłem, że wrócę na stare śmieci i odwiedzę mój stary dom. Mimo że nie mieszkam już tam, od ponad czterech lat to dalej dbam, by okolica była spokojna. Zaglądam co jakiś czas i sprawdzam, czy aby na pewno nikt niepożądany nie nawiedza i nie straszy mieszkańców dzielnicy Overdose. W końcu w niej się wychowałem. Sentyment do tego miejsca mam ogromny. To w niej mieszkałem z moją mamą i Taehyungiem. Potem doszedł jeszcze Hoseok.

Miałem tutaj przyjaciela w swoim wieku, który zbierał dla mnie informacje. To właśnie z nim dzisiaj jestem umówiony. Ma mi wszystko powiedzieć co działo się w ostatnich miesiącach, w których mnie nie było w Seulu.

Szedłem właśnie na umówione miejsce spotkania. Wiedziałem, że będzie już na mnie czekał. Ten chłopak nigdy się nie spóźnia. Cenił sobie czas.

Dostrzegłem go już, jak stał przy huśtawce, przy której jako dzieci często się bawiliśmy. Przyspieszyłem kroku, by jak najszybciej rozpocząć nasze spotkanie.

-Ken! Siema stary! Jak leci?

Widząc jego, mogłem spokojnie stwierdzić, że ten chłopak od lat wygląda tak samo. Nic kompletnie się nie zmienił. W dalszym ciągu jego włosy są idealnie ułożone. Tak jak to najbardziej lubił, a ciuchy dokładnie wyprasowane.

-Daehyun kopę lat! U mnie wszystko po staremu, wbrew pozorom to serio spokojna okolica. No.. Może była..

-Była? Czyli jednak ktoś się tu kręci?

Od razu, kiedy usłyszałem tę wiadomość, mój humor się pogorszył. Zabije każdego, kto tylko wejdzie do Overdose i będzie robił zamieszanie. Nikt nie ma prawa niszczyć tego miejsca.

-Tak, miałem do ciebie w sumie wcześniej dzwonić, ale nie byłem jeszcze wtedy pewny, kim byli.

To właśnie lubiłem w tym chłopaku. Nigdy nie zawraca nikomu głowy, jeżeli nie jest pewny swoich informacji. Podejrzewam, że to znajomość z Hoseokiem tak wpłynęła na tego chłopaka. W końcu za dziecka dużo razem spędzali czasu.

- Więc mów, kto to jest?

- Słyszałem, że poszukujecie zabójcę Kim Jongdae. Jak wam idzie?

Nie podobało mi się to, że wspomniał o Chenie. Tak nagła zmiana temu przyciągała niepotrzebne myśli do mojej głowy. W dodatku było to dla mnie podejrzane, że interesuje się tym Ken. Ten człowiek nie był zapoznany z wewnętrznymi problemami Butterfly.

-Co taka nagła zmiana tematu?

-Rozmawiałem o tym z Hoseokiem. Wiem, też kto go zabił. Hobi mi powiedział co nieco.

Czyli Ken z Hoseokiem utrzymują kontakt? Nie wiedziałem tego. W sumie mogłem się tego spodziewać, oni zawsze dobrze się dogadywali. Hoseok często uciekał do niego, gdy miał problem z samokontrolą w stosunku do Tae. Jak już uświadomił sobie, że młodego kosmitę kocha, na przeszkodzie stał ich wiek.

Mam tylko nadzieję, że ten drań nie rozgaduje wszystkim dookoła o tym. Czym mniej osób wie tym lepiej. Będziemy mieć efekt zaskoczenia, gdy w końcu dopadniemy Teen Top.

Z niecierpliwością oczekuję na ten dzień, w który będę widział rozwaloną w drobny mak głowę Niela.

-Co dokładnie Ci mówił?

-Nic konkretnego. Ogólnie powiedział, że Butterfly to upierdliwy gang. Że ty go wkurwiasz najbardziej. A o Teen Top jedynie coś tam wspomniał. Ale umiem dodać dwa do dwóch.

-Ja go wkurwiam najbardziej? Ja?! Niech spojrzy na siebie! Cały czas tylko się ślini do Tae! Nie daje mu spać! Ja nie wiem jakim cudem on może jeszcze chodzić!

Usłyszałem śmiech mojego przyjaciela. Jego zawsze śmieszyło zachowanie moje i Hoseoka. Nigdy też nie brał na poważnie naszych kłótni. Zawsze twierdził, że kto się czubi, ten się lubi. W pewnym okresie był pewny, że to ja będę z Hoseokiem, nie Taehyung. Mówił, że te kłótnie to oznaka miłości. Jednak szybko wybiłem mu ten głupi pomysł z głowy. Nie mogłem sobie nawet tego wyobrazić. Ten koński ryj nie był w moim typie. Dalej ubolewam nas gustem mojego kuzyna.

-Brakuje tutaj was. To już nie to samo.

-Mówisz, że tęsknisz?

-Często tutaj przychodzę i wspominam. Naprawdę dużo się wydarzyło.

Mina Kena trochę mnie zaniepokoiła. Nigdy nie myślałem, że ten człowiek wpadnie w taką nostalgię. Zazwyczaj był uśmiechnięty i trochę głupkowaty.

-Co cię wzięło? Umierasz czy co?

-Przy tobie normalnie nie da się powspominać! Hoseok miał rację. Wkurwiasz!

Teraz już całkowicie zbił mnie z tropu. Nie spodziewałem się takiego wyskoku z jego strony, a przede wszystkim tego, że będzie trzymał stronę Hoseoka. Ken w końcu był moim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. To do czegoś zobowiązywało.

-Że co? Trzymasz stronę tego drania?!

-Tak! Z nim przynajmniej mogę porozmawiać!

-Ze mną też możesz! Zresztą.. Wracajmy do tematu, no to, kto was tu nawiedza?

Posprzeczałbym się jeszcze z chęcią z Kenem, jednak czas mnie gonił. Byłem umówiony z Jonginem w kawiarence niedaleko cukierni, w której pracowała Yoona. Pierwszy raz mnie tam zabiera. Z tego, co mówił, to było jego ulubione miejsce w całym Seulu. Czuję się wyjątkowo, że mnie tam zaprosił. Przez cały ten okres chłopak zdaje się, że mi zaufał. Muszę go jeszcze bardziej uzależnić od siebie.

On musi być mój.

-Nie mam do ciebie już siły.

Chłopak sięgnął do plecaka i wyciągnąć z niego jakąś czerwoną teczkę. Domyśliłem się, że to właśnie to, czego potrzebuje. Szybko zabrałem ją od niego i otworzyłem. Dokładnie przeglądałem profile gangsterów, którzy z ostatnim okresie zabłądzili w życiu i pojawili się w Overdose.

-Daehyun, będziesz miał okazję na szybszą zemstę..

-Co? O czym..

-Przychodzi tutaj Niel..


YONGGUK


Wszyscy byliśmy zgromadzeni w salonie i to nie z mojego rozkazu. Daehyun jakby nigdy nic wbiegł szczęśliwy do domu i od razu wszystkich zwołał. Zignorowałem już fakt, że mi rozkazuje, jak też to, że byłem na niego wcześniej wściekły.

Spojrzałem na Zelo, który siedział blisko mnie z rumieńcami na twarzy. Wyglądał uroczo. Miałem ochotę znowu zabrać go do pokoju i zatonąć w tej przyjemności. Wiedziałem, że po tym wszystko go boli, jednak miałem nadzieję, że jakoś to ukryje, bym nie musiał później słuchać głupich komentarzy.

Irytowało mnie spojrzenie i dziwny uśmiech Daehyuna. Wydawało mi się, jakby o wszystkim wiedział i teraz tylko czeka na okazję, by się zemścić za zakaz ciasta w domu. Całkiem możliwe, że powstrzyma się przed tym wszystkim ze względu na młodego, na co, nie ukrywam, liczyłem.

-Zelo chodź do mnie. Pomożesz mi przesunąć kanapę.

Cóż, widocznie moje modlitwy nie zostały wysłuchane.

-Co? Po co?

-Nie wiem jak ty, ale ja bardzo lubię zmieniać pozycje... kanapy, oczywiście. Idziesz?

Wiedziałem już, że miałem rację. Ten kretyn zorientował się, co się stało. Czasem przeklinałem to, że są tak blisko siebie. Z wszystkich ludzi, akurat z nim musiał się zaprzyjaźnić? Nie wiem, co Jonhong widzi w tym palancie.

-Nie możemy tego później zrobić?

-A co jest jakiś problem? Zelo, czyżbyś nie mógł chodzić? Co się stało?

Usłyszałem chichoty chłopaków. Mogłem się tego spodziewać. Byłem w najgorszym towarzystwie. Chanyeol, Baekhyun i Yoongi razem z Daehyunem to straszne kombo. Ta czwórka niezrozumiałym mi sposobem dogaduje się i uprzykrza każdemu życie. Zrobią wszystko, aby było zabawnie. Niestety dla mnie i wszystkich normalnych oznacza to istną torturę.

-Daehyun!

-Tak Yongguk? Rozumiem, że wiesz coś o bólu Zelo. Maczałeś w tym palce? A może jednak coś innego?

Całe towarzystwo już nie wytrzymało. Wybuchli śmiechem, a ja nie wiedziałem co mam powiedzieć. Cała ta sytuacja była strasznie zawstydzająca. Wiedziałem, że Jonhong jest cały czerwony, zresztą ja sam czułem, jak mnie poliki pieką. Miałem ochotę zabić teraz tego kretyna, za wszystko, co mówił.

-Dobra, teraz poważnie. Nie zebrałem was tutaj, aby omówić namiętne uniesienie naszego szefa z Zelo.

-Ostrzegam..

Rozbawiony wzrok Daehyuna jedynie uświadomił mi, że mimo jego zapewnień to nie był koniec jego żartów.

- Xiumin zaraz będzie, więc robimy zakłady, kiedy zauważy? Ja stawiam, że gdzieś tak za dwadzieścia minut, a wy?

- Daehyun!

-Wybacz szefie, ale jak nie mam ciasta, potrafię być nieznośny.

Nie dam mu tej satysfakcji i nie odwołam zakazu ciasta. Może sobie mówić, co chce, ja się nie złamie.

Posłałem mu mordercze spojrzenie, które miało mu to przekazać. Wiedziałem, że zrozumie, w końcu znamy się najdłużej. Jednak on na to jedynie się uśmiechnął. Mimo wszystko wyrośnięty dzieciak z niego. Teraz byłem pewny, że nie odpuści, dopóki nie oddam mu jego przysmaku.

Nagle do pomieszczenia wszedł wściekły Xiumin. Współczułem temu chłopakowi, od kilku dni praktycznie nic nie zjadł i chodzi podenerwowany albo przybity.

-Dobra, Daehyun, po co mieliśmy przyjechać tak szybko?

-O Xiumin! Jak dobrze, że jesteś! Może ty mi pomożesz przesunąć kanapę? Wiesz, Zelo ma problem...

-Zamknij się już i gadaj, o co ci chodzi?

Widziałem pytający wzrok Minseoka, jednak zignorowałem go. Nie chciałem znowu przychodzić przez to samo. Patrząc po Zelo to też miał dość dogryzania czarnowłosego.

-I po co te nerwy?

-Daehyun!

Warknąłem na jego ostrzegająco. Jung posłał mi zadziorny uśmiech, ale już po chwili jego twarz nabrała poważnych rys. Spojrzał uważnie na wszystkich, jednak najdłużej zawiesił wzrok na Xiuminie.

Domyśliłem się, że sprawa dotyczy jego albo Chena. Już od dłuższego czasu myślę o tym, jak rozwiązać ten problem. Muszę pokazać chłopakom, że mi zależy na nich. Nie mogę być egoistą i cały czas brnąć w swój cel. Biorąc ich w swoje szeregi, obiecałem im lojalność.

-Bang, wyznaczysz dwie osoby, co moim zdaniem powinni być to Jin i Himchan, ale zrobisz jak uważasz, do kontynuowania poszukań aktu.

-Mów wreszcie, o co chodzi.

-Teen Top już przesadza. Na moje oko oni coś knują. Już drugi raz podważają autorytet Butterfly. Dowiedziałem się od zaufanego źródła, że wchodzą na nasze tereny i rabują na nich.

Może to zabrzmi dziwnie, ale w tym momencie w Daehyunie widziałem szefa. Jego powagę i oddanie gangowi widać było gołym okiem. Kiedy stawał się takim, członkowie Butterfly słuchali go uważnie. Wszyscy mają do niego ten respekt, jaki powinno się mieć do przywódcy. Może i często zachowywał się jak idiota, który myśli tylko o dwóch rzeczach, a mianowicie o seksie i serniku, ale każdy był świadomy umiejętności tego człowieka. Nie ma lepszego rabusia od niego. Jest bezwzględny dla swoich ofiar i czasem serio myślę, że ten człowiek nie ma serca. To jak na co dzień się zachowuje, robi mu idealną maskę, bo gdy tylko przekroczy próg swojego pokoju, mam wrażenie, że sprzedał duszę diabłu. Widząc jego ofiary, nawet mnie przechodziły ciarki po plecach.

Daehyun zdecydowanie był najbardziej bezwzględny i bezlitosny z całego Butterfly.

-Ken ma do mnie dzwonić, jak pojawią się jeszcze raz.

-Niel jest mój!

Widziałem, jak Xiumin jest wściekły. W jego oczach widać było nienawiść do człowieka, który zabił Chena. Z ledwością panował nad sobą. Miałem wrażenie, że gdyby nie jego silna wola, zabiłby teraz każdego, bez względu czy kogoś bliskiego, czy nieznajomego.

Współczułem mu z całego serca. Nie mogłem sobie nawet wyobrazić, jak musiał cierpieć przez cały ten czas. Był to dla niego cios, gdy dowiedział się, że Taehyung wiedział, kto zabił Chena. Xiumin szukał przez cały ten okres jakiegokolwiek śladu sprawcy, jednak nie był w stanie go znaleźć, a tu nagle taki młodziak mówi mu o wszystkim.

Zemsta to był jedyny jego powód do życia.

- Oczekuj telefonu. Sprawa z Matoki na razie przerwana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro