~3/2~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

TAEHYUNG

Siedziałem właśnie na kanapie i strasznie się nudziłem. Hoseok znowu pracuje w swoim gabinecie, a ja nie mam co robić. Poszedłbym do Daehyuna, jednak wiem, że ostatnio chłopak jest zajęty. Nie dość, że cały czas jest z tą swoją kochaną zabawką seksualną, to jeszcze ta sprawa w policji, o której nie chciał mi powiedzieć. Jeżeli myślał, że ja się nie dowiem, to się grubo mylił.

Bolało jednak mnie to, że ani mój chłopak, ani mój kuzyn nie ma dla mnie czasu. Jeżeli teraz Hoseok mnie oleje to pójdę do Baekhyuna albo do Hakyeona. Oni mogą mieć dla mnie jakieś nowe fajne ploteczki.

Powoli wstałem już z tej kanapy, na której jeszcze trochę a korzenie zapuszczę i skierowałem się do wyjścia z części mieszkalnej. Chciałem poinformować mojego chłopaka o moich planach. Gniewałby się i martwił o mnie, gdybym wszedł bez uprzedzenia, a nie chce, by był przeze mnie w złym humorze.

-Może lepiej się ubiorę..

Miałem na sobie tylko za dużą koszulkę Hobiego i czarne bokserki. Skierowałem się do szafy i wyciągnąłem z niej pierwsze lepsze rzeczy. Nie chciało mi się jakoś specjalnie stroić. Cały ten dzień ledwo co się zaczął, a już był do dupy. Wszystko mi przeszkadzało i denerwowało.

Gdy w końcu byłem gotowy do wyjścia, mogłem spokojnie iść do Hoseoka i o wszystkim mu powiedzieć.

Otworzyłem drzwi i stanąłem jak wyryty. W małym holu, który łączy mieszkanie z gabinetem Hoseoka, stało trzech gości i to nie byle jakich. Sam szef Teen Top pofatygował się i przyszedł.

-Tak bez zapowiedzi? Nie ładnie..

Uśmiechnąłem się zadziornie. Dla mnie ci ludzie byli jak wszyscy inni, jednak lojalność wobec kuzyna kazała mi ich nienawidzić. Cóż za zbieg okoliczności. Znałem całą trójkę, gdyż byli głównymi członkami w swoim gangu. Co prawda nie byli, choć w jednym procencie tak interesujący, jak Butterfly, ale też mieli swoje małe historie, które oczywiście znałem.

Lider, Bang Minsoo inaczej C.A.P. Człowiek bezwzględny, który ma gdzieś wszystko i wszystkich. Jedynie, na czym mu zależy to na opinii najlepszego gangstera i oczywiście na forsie. Nie liczył się dla niego nawet jego własny gang. Gdyby było trzeba, to sprzedałby ich wszystkich. Typowy materialista.

Drugi z trójki to Yoo Changhyun, inaczej Ricky, płatny morderca. Jednak również męska dziwka, playboy. Znany jest z tego, że puszcza się na prawo i lewo. Wystarczy, że ktoś mu się spodoba i próbuje go uwieść. Jest jeszcze młody, ale kłamliwa szuja z niego.

Ostatni to mój ulubieniec, Ahn Daniel, znany wszystkim jako Niel. Również płatny morderca. Kochany syn, który zabił własnego ojca i sprzedał matkę do burdelu i wszystko to dla pieniędzy. Chłopak był pazerny na wszystko. Najlepsze jest to, że jest tak głupi i naiwny w swoich działaniach, że staje na głowie i szukam informacji, co robi, że go jeszcze nie złapali. I pomyśleć, że ktoś tak żałosny zabił Chena.

-Jest Hoseok?

-Macie zaproszenie?

-Słuchaj ty śmieciu...

Chłopak nie zdążył dokończyć zdania, a już leżał na podłodze w swojej własnej krwi. Patrzyłem z fascynacją na wylewającą się krew z ciała. Całe szczęście, że tym, kto odważył się mnie obrazić, był Ricky, gdyż gdyby Hoseok zabił Niela, byłby problem.

-Coś jeszcze ktoś ma do powiedzenia?

Trup nie robił na mnie żadnego wrażenia. Szybkim krokiem, przypadkowo deptając ciało młodego Ricky'ego, podszedłem do mojego chłopaka i przytuliłem go.

-Co ty odpierdalasz?

Liderowi Teen Top widocznie nie spodobał się pokaz umiejętności strzelania przez Hoseoka.

-To, co widać. Przychodzicie bez zapowiedzi, rozkazujecie i obrażanie Taehyunga. Ciesz się, że tylko jeden z was nie żyje.

-Uważaj, żeby to ja nie zabił ciebie.

-O to akurat się nie boję. Czego chcecie?

-Informacji.

Tak jak się spodziewałem, Nikt nie przejął się śmiercią młodego chłopaka. Jednak ja miałem teraz problem. Nienawidziłem sprzątać, a szczególnie krwi. Strasznie ciężko się ją ściera z powierzchni, a z ciuchów to już całkowicie.

- Dlaczego miałbym wam je sprzedać?

-Dobrze zapłacimy.

Czułem, jak Hoseok się denerwuje. Nie dziwię się, oni naprawdę nie są interesujący. Złapałem za rękę Hobiego i dałem mu znak, że z chęcią ich wysłucham. Nie bez powodu mówi się, żeby przyjaciół trzymać blisko, ale wrogów jeszcze bliżej. Może zdradzą jakąś ciekawą informację, którą będę mógł przekazać Daehyunowi.

-Zanim wyjdziecie, ma to zniknąć. Teraz chodźcie i bez sztuczek. Zabije kolejnego z was, jak będzie trzeba.

Hoseok wciągnął mnie najpierw do pomieszczenia, zasłonił mnie swoim ciałem, gdyby był jakikolwiek atak od tyłu. Kochałem i nienawidziłem go za to. Nigdy nie patrzył na swoje dobro.

Gdy Hoseok usiadł, ja zrobiłem to samo, ale na jego kolanach. Z ich pojawieniem odechciało mi się wychodzić. Wolałem zostać tutaj i wysłuchać co mają do powiedzenia.

Teraz już dwójka gangsterów zajęła miejsca przed nami. Patrzyli na nas z nienawiścią i obrzydzeniem. Prawdopodobnie nie lubili gejów.

- Więc co to za informację?

- Moon Jongup z Butterfly. Chce wiedzieć o nim wszystko.

-Czego od niego chcecie?

Nie podobało mi się to. Sprzedać im informacje o Butterfly nie wchodziło w grę. Nigdy nikomu nie przekazywaliśmy o nich, gdyż to było jednoznaczne z narażeniem Dae na niebezpieczeństwo. Hoseok doskonale o tym wiedział.

-Słyszałem, że chłopak jest pazerny na kasę. Chcę go wykupić od nich.

- Mieć szpiega w ich szeregach..?


DAEHYUN

Siedziałem jak głupi na tym cholernym krześle, przy tym cholernym stole i oglądałem ten cholerny film, w którym byłem cholernie seksowny ja, z setny raz. Na drugi raz jak przyjdzie mi do głowy pomysł zabawy z policją przemyśle to ze trzy razy.

To było moje kolejne z wielu, przesłuchanie. Za każdym razem wszystko wygląda tak samo. Przychodzę, siadam na tym niewygodnym krześle i słucham ciągle tych samych pytań, udzielam tych samych odpowiedzi i oglądam tych samych nagrań z monitoringu. Zaczynam myśleć, że wołają mnie tutaj z innego powodu.

Może za mną tęsknią?

Dziś jednak był jeden nowy mały szczegół. Za plecami Laya, stał komendant i wszystko nadzorował. Szkoda, że się nie udzielał, może w końcu dostałem inne pytanie.

Po raz setny gapiłem się w ekran telewizora, w którym było widać, jak wchodzę do cukierni, aby po dwudziestu minutach z niej wyjść cały załadowany w ciastach. Dzwonię do Baekhyuna, daje mu moje smakołyki i odchodzę z Yooną. Następne nagranie przedstawiało podobną, jednak zdecydowanie ciekawszą historię. Mianowicie odprowadzam, jak przystało na gentlemana, Yoonę do cukierni, by następnie dostać z liścia od dziewczyny.

-Co jej wtedy powiedziałeś?

To samo pytanie, w tym samym czasie. Zawsze zatrzymywał w tym momencie, by wyciągnąć ode mnie informacje. Jednak ja już odpowiedź na nie mogłem z pamięci mówić, dokładnie tą samą co przez ostatnie pięć spotkań.

-Powiedziałem jej, uwaga cytuję.. Podziękowałbym za spotkanie, gdyby mnie usatysfakcjonowało. Jesteś dla mnie za łatwa. Żegnam...I doszedłem. Koniec historii. Więcej jej nie spotkałem.

-Kłamiesz.

Znowu ta sama odpowiedź. Teraz włączy nagranie dalej, gdzie widać jak kobieta z płaczem wbiega do cukierni. Jednak ja nadal stoję pod cukiernią. Spoglądam w kamerę z satysfakcją wpisaną na twarzy. Po chwili jeszcze puszczam oczko prosto do kamery.

- To zachowanie..

-..to usatysfakcjonowanego łamacza kobiecych serc.

-Jakie znaczenie miał ten gest?

Przy tym pytaniu, zawsze się uśmiechałem i robiłem to samo co na nagraniu. Jedyne co mnie tutaj bawiło to zawsze dokładnie takie same jego reakcje na moje gesty. Przecież nie powiem im, że już wtedy wiedziałem, jak to się skończy i że to oczko puszczam sam do siebie, bo jak to zabrzmi? Ciekawe czy by uwierzyli w jasnowidza.

-Seksowny jestem, nie? Ah.. Normalnie pogadam w samozachwyt przy oglądaniu samego siebie.

-Wsadzę cię za kratki. Jestem pewny, że to ty ją zabiłeś!

To było coś, co w końcu zabiło tę codzienną monotonię. Widocznie cierpliwość Suho była na wyczerpaniu. Cieszyłem się, że uczestniczył w moim przesłuchaniu.

-Oj, nie denerwuj się tak. Człowiek ma prawo do błędu, prawda? Więc przyznaj się, że się pomyliłeś. Ja jestem niewinny. Twoje słowa nie sprawią, że nagle stanę się mordercą.

-To nie moje słowa cię nim czynią.

Słysząc jego słowa, posłałem mu najbardziej niewinny uśmiech, na jakiego w danej chwili było mnie stać.

-Piszesz wiersze? Masz bardzo ciekawy styl wypowiedzi. Może byś spróbował? Bo jako gliniarz widocznie sobie nie radzisz.

Chciało mi się śmiać z komendanta. Jego pewność siebie zawsze była taka sama, a jeszcze ani razu nie wsadził mnie za kratki. Pochlebiało mi to, że przy każdych moich sprawach sam Suho brał udział.

-Dobra, zgodnie z oczekiwaniami teraz masz wyjść, trzaskając drzwiami. Spokojnie, nie krępuj się. Idź.

Wiedziałem, że gdyby tylko mógł, z chęcią by mi pokazał bardzo boleśnie co o mnie myśli. Ten człowiek nienawidził mnie z całego serca. Przez całą jego karierę komendanta zawracam mu dupę różnymi sprawami, w których zawsze wychodziłem z podniesioną głową.

Spojrzał na mnie z wściekłością i tak jak powiedziałem, wyszedł, trzaskając drzwiami. Mnie to tylko przyniosło więcej satysfakcji. Lay siedział cały czas na swoim miejscu i znowu patrzył się na mnie z tym obrzydzeniem. Wiedziałem, że uważa mnie za potwora. Nie on jeden i nie on ostatni.

-Mogę już iść?

-Idź.

Wstałem i chcąc go jeszcze bardziej zdenerwować, ukłoniłem się delikatnie. Zostałem w tej pozycji kilka sekund, by następnie podnieść lekko głowę i spojrzeć na niego z tą szyderczą pewnością siebie. Wiedziałem, że tym zachowaniem upewniam go w jego racji, jednak taki miałem zamiar. Chciałem mu pokazać, że czuje się bezprawnie i że bez dowodów nic mi nie zrobią.

-Powinniście nazywać się Monster, a nie Butterfly.

-Przemyśle to.

I wyszedłem z podniesioną dumnie głową.

Gdy w końcu znalazłem się na świeżym powietrzu, byłem szczęśliwy. Nie miałem ochoty, aby siedzieć dłużej w tych czterech ścianach. Miałem po dziurki w nosie tych wszystkich ludzi, którzy tam pracowali.

-Daehyun?

Gdy usłyszałem swoje imię, odwróciłem automatycznie głowę w tamtym kierunku. Przede mną stał Jongin z jakimś chłopakiem przyczepionym mu do ramienia. Wyglądali na szczęśliwych. Wkurzyłem się, gdy ich razem zobaczyłem. Nienawidziłem dzielić się czymś lub kimś z innymi. Jeżeli już powiedziałem mu, że jest mój, to tak jest. Żaden inny facet nie zabierze mi go.

Wymownie spojrzałem na ich splecione ręce. Jongin widząc to, szybko odskoczył od znajomego i spuścił głowę w dół.

-Jongin? Co ty tu robisz?

Zauważyłem, jak się spiął. Chyba zauważył, że jestem wściekły. Westchnąłem, próbując się choć trochę uspokoić. Chciałem najpierw zobaczyć, jak bardzo będzie mu zależeć, aby mi wszystko wytłumaczyć.

-To chyba ja powinienem się o to zapytać. Co robiłeś na policji? Coś się stało?

Nie tego się spodziewałem, jednak mimo wszystko dam mu drugą szansę, jeżeli się nie poprawi, wezmę sprawę w swoje ręce.

-Nic poważnego. Same formalności. Tu mi lepiej powiedz, kim...

-Jung Daehyun!

Świetnie. Jeszcze tego mi brakowało. Tego człowieka rozpoznałbym wszędzie. Cha Hakyeon we własnej osobie właśnie biegnie w moją stronę. Akurat jego najbardziej chciałem unikać w towarzystwie Jongina. Ten człowiek był zdolny do wszystkiego, a ja nie chciałem, by mój kochanek się mnie wystraszył, to było jeszcze zdecydowanie za wcześnie na wyjawienie mu prawdy.

-Czego chcesz?

-Grzeczniej. Masz wstawić się za dwa dni na kolejne przesłuchanie.

Widząc poważnego Hakyeona, tylko bardziej się zdenerwowałem. On doskonale wiedział gdzie wbić szpilkę, by najbardziej irytowało.

-Znowu? Nie przesadzacie?

-Jednak teraz będzie inaczej. Suho się postarał. Będziesz przesłuchiwany za pomocą maszyny do wykrywania kłamstw.

-Przecież, nie macie takiego sprzętu.

-Komendant specjalnie ją załatwił. Musiałeś mu nieźle zajść za skórę.

Czyli, aż tak się zawziął? No nic. Jedna marna maszyna mnie nie powstrzyma. Kim bym był, gdybym nie umiał jej obejść?

-Nic nie poradzę, że ten człowiek mnie kocha.

Hakyeon na moje słowa jedynie się zaśmiał i klepnął mnie w ramie jak stary bliski przyjaciel.

-Dobra, ja wracam do pracy. Pamiętaj, za dwa dni o tej samej porze.

Hakyeon w końcu odszedł w swoim dziwnym skocznym kroku. Dziękowałem Bogu, że zachował się normalnie. Nie wiem, jakbym wytłumaczył jego zachowanie Jonginowi.

Szybko przeniosłem z powrotem na niego wzrok. Obydwoje wyglądali dość niepewnie. Posłałem im uśmiech, dzięki któremu niektórzy twierdzą, że jestem niewiniątkiem.

-Dae, o co tu chodzi? To miały być niby zwykłe formalności.

-Nie przejmuj się. Byłem po prostu w złym miejscu o złym czasie. A kim jest twój kolega?

Chciałem jak najszybciej zmienić temat, gdyż towarzystwo obcego dziwnie przyglądającego się mojej osobie człowieka było, lekko mówiąc nie na miejscu. W dodatku naprawdę ciekawiło mnie, kim jest ten chłopak.

-No tak, wybacz. To jest mój współlokator i najlepszy przyjaciel Yoo Youngjae.

-Miło mi poznać Youngjae. Wybacz, ale Jongin nic mi o tobie nie mówił.

Chciałem, aby przyjaciel Jongina zapamiętał mnie jako miłego chłopaka, aby nie mieszał się przypadkiem w naszą dziwną relację.

- Nie dziwię się, że chował cię przed światem..

Widząc, jak obczaił całe moje ciało wzrokiem, wiedziałem już, że mu się podobam. Sam musiałem stwierdzić, że Youngjae również jest niczego sobie, jednak i tak dużo mu brakowało do mojego kochanka.

-Nikomu nie mówił, że z kimś się spotyka.

-Zauważyłem już, że mało mówi.

Naszą rozmowę przerwał mój telefon. Gestem dłoni nakazałem im poczekać minutkę, a ja sięgnąłem po dzwoniące urządzenie. Spojrzałem na wyświetlacz. Zmarszczyłem brwi, gdyż ten telefon oznaczał tylko jedno.

-Mów.

-Dwa słowa; Teen Top.

-Czekaj na nas.

Szybko się rozłączyłem. Byłem podekscytowany, że coś się dzieje, już nawet nie przejmowałem się dwójką studentów, którzy nadał stali obok mnie. Uwielbiałem takie akcje. Czuć adrenalinę we krwi to jest to, co kocham najbardziej na świecie.

Szybko wyszukałem w telefonie numer do Xiu. Gdy miałem już do niego dzwonić, akurat w tym samym momencie znowu zadzwonił mi telefon.

-Wybacz, Taeś. Jestem zajęty...

Nieświadomie wypowiedziałem te słowa na głos. Odtrąciłem połączenie i przyłożyłem palec do numeru przy nazwisku Xiumina. Przyłożyłem telefon do ucha i z niecierpliwością czekałem, kiedy odbierze.

-Daehyun?

-Bierz chłopaków i po mnie przyjedź. Ken dzwonił. Twoja zemsta czeka.

-Gdzie jesteś?

-Tam, gdzie zawsze jestem mile widziany, pod komisariatem.

Tyle mu wystarczyło. Rozłączył się.
Teraz już nic się w tym momencie nie liczyło, jak tylko pojechać na dzielnice Overdose i zabić wszystkich śmieci z Teen Top.

-Daehyun! Komendant karze ci przekazać, że jeśli się nie wyniesiesz stąd, to zgarnie cię za nachodzenie i prześladowanie!

Spojrzałem na komisariat, z którego dochodziły krzyki. W jednym z okien znowu wydzierał się na mnie ten pajac Hakyeon. Teraz miałem pewność, że zawsze, gdy tutaj jestem, jestem obserwowany. Oni są tacy przewidujący.

-Zamknij się Hakyeon! Przekaż mu, żeby pocałował mnie w dupę!

-Rzeczywiście kochają cię tutaj.

Spojrzałem na Youngjae, który ośmielił się skompletować tę sytuację. Widocznie była śmieszna, bo chłopaki chichotali cicho pod nosem. Jednak ja ich zignorowałem. Samo wspomnienie tego upierdliwego człowieka była dla mnie torturą.

-Pieprzony Suho! Będę sobie stał, gdzie mi się podoba i tak długo, jak chce.

Poczułem nagle ciepłe ramiona, które mnie oplatały. Cała złość zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Gdy zorientowałem się, że to mój kochanek, odwzajemniłem gest. Teraz byłem pewny. Uzależniłem się od jego dotyku. Przy nim czułem się wspaniale.

-Wiem, że coś ukrywasz, ale mam nadzieję, że nic ci się nie stanie.

-Spokojnie. Nic mi nie będzie.

Spojrzałem na przyjaciela mojego kochanka. Wyglądał na złego. W oczach widziałem iskierki irytacji. Czyżby był zazdrosny? Wybacz, ale on jest mój. Nikomu go nie oddam.

A już zwłaszcza tobie, Yoo Youngjae.


°☆°

No i w końcu jest rozdział. Znalazłam w końcu tę motywację, a przede wszystkim czas, aby coś dodać;p

Miłego dnia kochani ♡

Fighting!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro