Rozdział 23: Wszystko będzie dobrze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Evelyn siedziała na masce samochodu. Rozglądała się uważnie po okolicy, ale niczego podejrzanego nie widziała. Wyciągnęła telefon i postanowiła zadzwonić do Connor'a. Chciała się upewnić w swoich domysłach.

– Cześć Connor. Chyba ci nie przeszkadzam?

Cześć Evelyn. Nie. Akurat mamy przerwę z porucznikiem. Znowu je niezdrowe jedzenie.– po drugiej stronie telefonu Evelyn usłyszała jak Hank coś mówi do Connor'a, a android tylko zachichotał krótko.– Co tam u ciebie?

– Cóż... bywało lepiej. Wiesz co wczoraj robił Nines?– zapytała wprost. W końcu po to dzwoniła.

Tak, wiem. Miał nocować u ciebie. Wspomniał że chcieliście dokładniej przejrzeć akta sprawy.– odpowiedział przyjaznym tonem nie zwracając uwagi na to czemu zielonooka o to zapytała.

– Ostatnio nie zauważyłeś by coś nietypowego działo się z Nines'em?

Od jakiegoś czasu zaczął zbaczać. Nie wiem dokładnie od kiedy. Myślę że staje się defektem, jeśli już nim nie jest. Niezbyt chętnie chce o tym rozmawiać. Trochę się martwię o niego. Czy coś się stało że tak pytasz o niego?– głos Connora był zmartwiony. Evelyn na razie nie chciała go wtajemniczać w to czego się dowiedziała. Właściwie nie miała pojęcia co z tą wiedzą zrobić.

– Nie. Po prostu też zauważyłam że zbacza. Dzięki za rozmowę. Pozdrów Hank'a ode mnie.

Oczywiście.

Anderson pożegnała się po czym się rozłączyła.

Wszystko było już jasne. Nines skłamał że nocował u Evelyn. Zapewne spędził noc u Gavin'a. Zgubił pasek od spodni w samochodzie gdy mogło dojść między nimi do zbliżenia. Zielonooka nie rozumiała jednego. Czemu to przed wszystkimi ukrywali? Wstydzili się? Choć zapewne to Gavin chciał by pozostało to sekretem.

Anderson rozmyślała nad tym wszystkim gdy kątem oka zauważyła w oddali ruch. Kobieca sylwetka przemknęła między budynkami. Evelyn schowała się za samochód i wyciągnęła broń. Wyjrzała zza pojazdu, ale nikogo nie było w okolicy. Ruszyła więc w kierunku niedokończonego budynku gdzie zniknęła nieznajoma.

***

Nines i Gavin wrócili do samochodu. Niczego nie znaleźli, ani najmniejszej poszlaki.

Reed wyciągnął paczkę papierosów i wyjął jednego papierosa. Włożył papierosa między wargi po czym podpalił go zapalniczką.

– Detektywie palenie...

Gavin mocno się zaciągnął i dmuchnął w twarz Nines'a dużą chmarę dymu. Android z irytacją zmrużył oczy. Dym mu nie szkodził więc nawet nie zakasłał. Szarooki uśmiechnął się zawadiacko i oparł plecami o swój samochód.

– Gdzie detektyw Anderson? – Nines rozejrzał się, ale nigdzie nie było Evelyn. Jego skan dostrzegł odciski butów na piaszczystej powierzchni prowadzące do nieskończonego budynku.

– Do cholery. Nie mogła posiedzieć na tyłku choć pięciu minut?– wywrócił oczami po czym zaciągnął się papierosem.

– Nie było nas dokładnie trzydzieści cztery minuty i piętnaście sekund.– poprawił go niebieskooki. Gavin wywrócił oczami mając głęboko gdzieś jego precyzyjne wyliczenia.

Reed wyciągnął telefon i zadzwonił do Evelyn. Nie odebrała połączenia. Nines obszedł samochód i zajrzał do środka. Sprawdził tylne siedzenie gdzie siedziała Evelyn. Pod siedzeniem kierowcy dostrzegł coś. To był jego pasek od spodni. Wziął przedmiot po czym pokazał go Reed'owi.

– Brawo. Znalazłeś swoją zgubę.– wzruszył ramionami niezainteresowany i zaciągnął się papierosem.

– Mój pasek leżał pod twoim siedzeniem, za którym siedziała detektyw Anderson.

– Myślisz że go widziała?– nerwowo zaciągnął się papierosem. Po minie Nines'a, znał odpowiedź. Evelyn mogła coś podejrzewać.

– To wytłumaczyłoby jej nagłe złe samopoczucie.

– Musimy ją znaleźć. Oby nie odwaliła czegoś głupiego.– burknął po czym rzucił niedopalonego papierosa na ziemię i przygniótł go butem.

– Namierzyłem jej telefon. Znajduje się w tym budynku.– niebieskooki wskazał niedokończony budynek, do którego prowadziły odciski butów.

Oboje ruszyli do budynku, który wskazał Nines.

Jedna połowa budynku była skończona, choć nie wstawiono jeszcze drzwi i okien. Drugiej części po prostu jeszcze nie było. Wyglądało to jakby budynek był przecięty na pół.

Byli na parterze. Podeszli do krawędzi pomieszczenia, które kończyło się ponad dwumetrowym spadkiem w dół. Duża przestrzeń była wylana betonem, z którego w niektórych miejscach odstawały wysokie grube druty i pręty, które zapewne służyły do wylania ścian. Prawdopodobnie była to wybudowana podstawa dużej piwnicy.

Zarówno Gavin, jak i Nines zamarli gdy zobaczyli wbitą na drutach androidkę. Jej głowę, klatkę piersiową, a także nogi przebijały stalowe pręty. Błękitna krew ściekała na posadzkę tworząc dużą kałużę. Była blisko krawędzi więc ktoś prawdopodobnie ją zrzucił w przepaść. Trochę dalej dostrzegli małą kałużę krwi, ale tym razem czerwonej, a obok leżał telefon.

Reed szybko zbiegł po schodach, które prowadziły do nieskończonej piwnicy. Prawie potknął się o własne nogi gdy sięgnął po telefon, który należał do Evelyn. Na wyświetlaczu widniały powiadomienia o nieodebranym połączeniu od szarookiego.

– O kurwa.– ledwo zdołał coś powiedzieć gdy jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Gdyby nie silne ramie Nines'a, który złapał go w tali, szarooki upadłby.– Nie... to jej... cholera...

– Detektywie.– powiedział spokojnie Nines.– To nie czas na panikę.

Reed odepchnął od siebie androida. Rozejrzał się nerwowo po pomieszczeniu. Nigdzie indziej nie widać było żadnych śladów krwi.

– Evelyn!

RK900 złapał za ramię szarookiego gdy ten zaczął krążyć po pomieszczeniu jakby myślał że w ten sposób znajdzie Anderson.

– Bądź cicho. Nie wiemy co dokładnie się tu stało.

– Więc się kurwa dowiedź!– wyrwał się z uścisku androida. Był cholernie zły, ale jeszcze bardziej zmartwiony. Musiał przykucnął ponieważ zrobiło mu się trochę słabo. Zaciskał w dłoni telefon zielonookiej. Próbował okiełznać emocje, ale strach i obawy nie chciały go opuścić. Przed oczami pojawiały mu się najgorsze scenariusze. Niepotrzebnie zostawili ją samą.

Nines zeskanował pomieszczenie. Androidka była zbyt zniszczona, nie był wstanie wysondować jej pamięci. Zbadał jej krew. Poznał jej model i jak się nazywała. Była członkinią grupy, do której należał Davis, podejrzany, którego ścigali. RK900 zbadał czerwoną krew. Wynik potwierdził że należy ona do Evelyn. Wrócił na górę i z tej perspektywy dokonał kolejnego skanowania. Na podłodze znalazł kroplę tyrium. Identyfikacja potwierdziła że należy ona do Noaha Davis'a. Użył techniki rekonstrukcji wydarzeń, a chwilę później przed jego oczami pojawiły się zarysy dwóch osób. Davis i zmarła androidka rozmawiali dość blisko krawędzi. Prawdopodobnie się o coś pokłócili i Davis zepchnął swoją rozmówczynię. Androidka nadziała się na druty nie mając przy tym szans na przeżycie. Wtedy pojawił się kolejny zarys postaci. Evelyn chowała się za skrzyniami. Słyszała część rozmowy androidów. Wyszła z ukrycia gdy Davis zepchnął androidkę. Anderson kazała mu się zatrzymać, ale on ruszył na nią. Postrzeliła go, ale to było tylko draśnięcie dlatego na podłodze było tak mało tyrium Davis'a. Evelyn walczyła z androidem. Strzeliła ponownie, ale trafiła w podłogę gdzie była rysa po postrzale. Davis uzyskał przewagę i zepchnął zielonooką w przepaść. Evelyn miała szczęście że nie upadła na pręty, ale była ranna. Prawdopodobnie doszło do urazu jej głowy. Co było dalej Nines nie był pewny. Davis musiał zabrać ciało Anderson. Zostawił jej telefon by go nie namierzyli, ale zabrał ze sobą jej broń. Parę metrów dalej na framudze gdzie nie były osadzone jeszcze drzwi znalazł plamę tyrium. Należała ona do Davis'a. Nines wyszedł na zewnątrz. Na piaszczystej powierzchni były ślady opon samochodowych. Ich skan nie był zbyt użyteczny. Było zbyt dużo pojazdów, które mogły pozostawiać identyczne ślady opon.

– Znalazłeś coś?– Gavin wyszedł na zewnątrz i stanął przy RK900.

– Nasz podejrzany zepchnął androidkę, a także detektyw Anderson i gdzieś ją zabrał.

Nines dostrzegł zmartwiony wyraz twarzy szarookiego. Delikatnie położył mu dłoń na ramieniu. Reed czuł się winny. Może gdyby nie okłamywał Evelyn, nic by jej nie było.

– Wszystko będzie dobrze. Znajdziemy ją.– zapewnił z stanowczością Nines. Pozostał opanowany. Nie mógł pokazać że również się obawia o życie Evelyn. To by pogorszyło samopoczucie Gavin'a.

***

Evelyn czuła nieprzyjemny ból szyi. Trochę ją mdliło i miała wrażenie że głowa jej zaraz eksploduje. Siedziała na drewnianym krzesełku. Jej ręce były związane sznurkiem za oparciem krzesełka, a kostki przywiązane do drewnianych nóżek. Była w obskurnym, całkowicie jej obcym miejscu. W oddali ktoś stał i rozmawiał przez telefon. Jej wzrok wciąż był mglisty, a lekki szum w uszach utrudniał podsłuchanie rozmowy.

Trochę potrwało zanim jej wzrok i słuch wróciły do normy. Wtedy nieznajomy skończył rozmowę i podszedł do niej. To był Davis. Android ukucnął przed nią i przyjrzał jej się. Rana z tyłu jej głowy zaschła.

– Długo spałaś.– stwierdził obojętnie.- Ale dobrze że się obudziłaś. Straciłbym wtedy kartę przetargową.

– Ile byłam nieprzytomna?– zapytała słabo. Miała suche gardło przez co ciężko jej było mówić.

– Ponad dobę.– Davis sięgnął po coś co stało przy krzesełku. To była butelka wody. Odkręcił ją po czym przysunął do ust zielonookiej. Anderson chętnie się napiła trochę krztusząc się wodą gdy android za wysoko uniósł butelkę. Davis zachichotał złośliwie. Zakręcił butelkę i odstawił ją na ziemię.– Ludzie są tacy słabi.

– Nie przemądrzaj się.– teraz już lepiej jej się mówiło.– Nie jesteś niezniszczalny.– zerknęła na jego ramię, w które go postrzeliła. Okręcił sobie je bandażem, ale i tak błękitna krew przebijała się przez biały materiał.

– Nikt nie jest.– wstał powoli i odwrócił się. Za paskiem spodni miał broń zielonookiej. Android podszedł do okna zabitego deskami. Zajrzał przez szparę. Był dzień więc do środa przedostawały się promienie słońca.

– Co ze mną zrobisz?

– To zależy od twoich partnerów. Dostali propozycję. Pięćdziesiąt tysięcy dolarów za twoje życie. Zostało im... – zerknął na wyświetlacz swojego telefonu.– niecałe czterdzieści godzin. Lepiej niech zdążą bo inaczej... – spojrzał na Evelyn. Nie musiał dokończyć by zielonooka wiedziała co ma na myśli. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł po jej ciele. To zbyt dużo pieniędzy i zbyt mało czasu by im się udało.

– I po co to? Myślisz że pieniądze uratują cię przed więzieniem? Zabiłeś cztery osoby.

– Trzy.– poprawił ją z złością marszcząc brwi.– Allie... to był wypadek.

Evelyn weszła do budynku gdzie pobiegła nieznajoma. Schowała się za drewnianymi skrzyniami gdy zobaczyła dwie postacie. To był Davis i jakaś kobieta. Kłócili się. Androidka nie pochwalała tego że zabił troje ludzi. Była zła na niego i mówiła że ich grupa go za to wyrzuci. Davis tłumaczył się że zrobił to dla nich, że skoro za bardzo bali się wziąć sprawy w swoje ręce, to musiał ich wyręczyć. Allie, androidka, prosiła go by poszedł na policję. Davis od razu naskoczył na nią. Nie chciał tego zrobić bo groziłoby mu dożywocie. Więc Allie sama zamierzała go wydać. Nie mogła zrozumieć jak jej przyjaciel mógł zrobić coś tak strasznego. Nie byli jak ci cholerni internauci, którzy tak bardzo ich nienawidzili. Chcieli być tylko wolni, ale nie robić przy tym nikomu krzywdy. Davis się wściekł. Zaczął szarpać Allie. Androidka się broniła. Davis popchnął ją mocno. Allie spadła i nadziała się na druty. Evelyn wyszła wtedy z ukrycia. Wymierzyła w Davis'a każąc mu się poddać. W pierwszej chwili był w szoku, ale później rzucił się na nią. Trafiła go w ramię mając nadzieje że strzał ostrzegawczy go zatrzyma, ale to nie powstrzymało androida. Radziła sobie w walce wręcz z nim. Mogła użyć broni, ale nie chciała go zabijać. Nie chciała mu zrobić większej krzywdy. Jednak androida nie obchodziło to. Zagonił ją pod krawędź, a później zepchnął. Anderson uderzyła głową o podłogę i straciła przytomność.

– Nie uciekniesz przed odpowiedzialnością. Twoja przyjaciółka miała rację. Zabijanie hejterów tylko zaszkodzi twoim. Zawsze znajdzie się ktoś nowy kto będzie szerzył nienawiść. To koło nieskończonej przemocy.

– Mówisz tak tylko dlatego że jesteś związana.– podszedł do niej i wyciągnął pistolet zza paska. Trzymał broń wzdłuż tułowia, ale i tak zielonooka czuła strach. – Dostanę pieniądze i wyjadę z tego cholernego miasta.

– Przez resztę życia będziesz oglądać się za ramię.

– O to się nie martwię. Mogę przeżyć ciebie, twoje dzieci i wnuki. W końcu sprawa zostanie zamknięta, a ja będę wolny.– uśmiechnął się zuchwale. Telefon w jego kieszeni zaczął wibrować. Wyjął urządzenie po czym przyłożył je do ucha. Odszedł trochę. Zaczął wyklinać swojego rozmówcę po czym opuścił pomieszczenie.

Nie wiadomo na jak długo wyszedł więc zielonooka od razu przystąpiła do ratowania się. Davis niepotrzebnie związał ją na drewnianym krześle. Miało ono śruby, jednego z nich udało się wyciągnąć zielonookiej i mogła nim przeciąć linę. Uwolniła najpierw ręce, a później nogi. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej ciało było obolałe od siedzenia przez wiele godzin na krześle. Wciąż słabo się czuła. Musiała oprzeć się o skrzynkę. Wtedy usłyszała kroki. Szybko ukryła się za skrzynią.

Davis wrócił do pomieszczenia. Android zbystrzał gdy zobaczył że Anderson się uwolniła. Wyciągnął pistolet zza paska. Nie mogła opuścić tego pomieszczenia ponieważ były tylko jedne drzwi, za którymi ciągle stał. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Było tu trochę skrzyń i starych rupieci więc zielonooka mogła się gdzieś schować.

Davis był blisko miejsca gdzie chowała się Evelyn. Zielonooka znalazła rurę więc miała czym się bronić. Pozwoliła by android podszedł jak najbliżej, a później wyskoczyła i uderzyła go w rękę, w której trzymał błoń. Pistolet wypadł z ręki Davis'a. Anderson uderzyła go rurą w głowę przez co zachwiał się do tyłu. Wykorzystała moment i skoczyła po pistolet.

– Ty suko!

Davis już chciał rzucić się na zielonooką gdy padły dwa strzały. Evelyn przestrzeliła mu oba kolana. Android bezradnie upadł na ziemię. Tyrium wyciekło z jego ran. Kolana zostały zniszczone przez co nie mógł wstać.

– Mówiłam że poniesiesz konsekwencje. Daj telefon.– celowała do androida z broni.– No już!– ponagliła gdy ten nie chciał oddać swojej własności. Davis niechętnie rzucił jej telefon. Gdy zielonooka wybierała numer alarmowy android chciał sięgnąć po rurę, którą wcześniej go zaatakowała. Anderson postrzeliła go w rękę. Davis przeklnął przyciskając ranną kończynę do klatki piersiowej.– Spróbuj jeszcze raz, a następną kulkę poślę ci między oczy.– nie mówiła poważnie choć korciło ją by pociągnąć za spust. Jednak wiedziała jak złe to było, a nie zamierzała zadawalać swojej mroczniejszej strony. Wystarczająco mocno uszkodziła tego androida. Była stróżem prawa, nie mogła więcej łamać praw, tak jak robiła to w Saint Louis.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro