Rozdział 33: Karma to suka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Henry'ego Wills nie było w pracy. Nie poinformował nikogo czemu się nie pojawił. Nie odbierał telefonów od szefa. Inni pracownicy określili Henry'ego jako trochę wycofanego społecznie i cichą osobę. Dziwili się gdy zaczął spotykać się z Fioną. Dziewczyna czasami odwiedzała go w pracy. Byli razem od dwóch miesięcy. Nikt nie mógł uwierzyć że udało mu się poderwać tak ładną i z dobrego domu dziewczynę. Sam był raczej przeciętnej urody, mieszkał sam, nie miał bliskich, a przynajmniej tak uważali inni pracownicy.

Dostali od szefa Henry'ego, adres zamieszkania Willsa. Dzielnica była bardzo skromna. Dom mieszkalny był w nienajlepszym stanie, ale jeszcze dużo brakowało mu do ruiny. Mieszkali tu biedniejsi ludzie.

Nikt im nie otworzył gdy pukali w drzwi mieszkania Henry'ego. Skan Nines'a wykazał że nikogo żywego tam nie ma.

– I po co tak walicie?

Z mieszkania na przeciwko wyszedł młody mężczyzna z długimi dredami związanymi w wysoki kucyk. Był bardzo szczupły i miał na sobie jedynie szary szlafrok oraz puchate kapcie. Między palcami trzymał papierosa. Oparł się ramieniem o framugę drzwi i oceniającym spojrzeniem zlustrował ich od stup do głów.

– Ponuraka nie ma od wczoraj.– oznajmił po czym zaciągnął się papierosem.

– Mówisz o Henrym Wills?– zapytała Evelyn, na co mężczyzna skinął głową.

– Włamujemy się?– zapytał półszeptem Gavin. Evelyn przytaknęła głową, Nines również się zgodził. Anderson podeszła do mężczyzny w szlafroku, a jej partnerzy zajęli się włamaniem do mieszkania Willsa.

– Dobrze znasz Henry'ego?

Mężczyzna zerknął za nią gdy Gavin i Nines włamali się do mieszkania i weszli do środa. Po czym nieznajomy niezbyt zainteresowanym wzrokiem spojrzał na Evelyn.

– Niezbyt. Czasami palimy razem.

– Kiedy ostatni raz go widziałeś?

– Wczoraj.

– O której?

– Nie pamiętam. Było już chyba ciemno.– zaciągnął się papierosem przymykając oczy. Powoli wypuścił dym. Evelyn musiała się cofnąć by biała chmara nie poleciała na nią. Otworzył oczy i spojrzał na kobietę jakby nieobecnym wzrokiem.– O czym rozmawialiśmy koleżanko?

– O Henrym Wills.– uniosła brew przyglądając się nieznajomemu. Mężczyzna milczał chwile, a później jego oczy lekko się rozszerzyły jakby przypomniał sobie kim jest człowiek, o którym rozmawiają.

– A, ponurak. No tak. Zwiał gdzieś. Tak bardzo się spieszył, że prawie potknął się o chodnik.– prychnął z rozbawieniem.

– Gdzie go widziałeś?

– Na parkingu za blokiem, paliłem jointa na balkonie. Mieszkam na pierwszym piętrze więc widziałem jak wsiada do auta.– zaciągnął się papierosem i przymykając na moment oczy wypuścił powoli dym.– Gliniarzem jesteś?

– Tak, dokładniej detektywem.

– Nie wyglądasz. Bije od ciebie specyficzna aura. Mroczna przeszłość, co?– kącik jego ust drgnął do góry jakby wiedział kim była osoba stojąca przed nim.

– Nie o mnie rozmawiamy.

– A o kim?– zapytał jakby na prawdę nie pamiętał.

– O Henrym.

– A, no tak, ponurak. Spoko gość, cichy, ale aurę ma dobrą. Nie to co jego dziewczyna. Ślicznotka z dobrego domu, a diabła ma za skórą. Lepiej dla Henry'ego byłoby by trzymał się od niej z daleka. Mała tylko problemów szuka.

– Mówiłeś że niezbyt dobrze znasz Henry'ego.

– Bo tak jest, ale mam nosa do ludzi. Tych złych wyczuwam na kilometr. A Fiona to mały szkodnik. Tego jestem pewien.– telefon, który mężczyzna trzymał w kieszeni szlafroku zaczął wibrować. Wyjął urządzenie i zerknął na wyświetlacz.– Sorry, muszę wziąć lekki na pamięć zanim zapomnę by je wziąć.– mruknął patrząc w ekran po czym cofnął się do mieszkania i zamknął za sobą drzwi.

Teraz przynajmniej było jasne czemu zachowywał się jakby co chwila zapominał kontekst rozmowy.

Evelyn dołączyła do Gavin'a i Nines'a. Niczego interesującego nie znaleźli. Mieszkanie było bardzo małe i skromnie urządzone. Henry musiał szybko się pakować ponieważ w mieszkaniu był lekki chaos. Niektóre szafki były otwarte jakby nawet nie miał chwili by je zamknąć. Musiał uciec w pośpiechu.

– Dowiedziałaś się czegoś ciekawego od tego dziwaka?– zapytał Gavin gdy wracali do samochodu.

– Widział jak Henry odjeżdża wczoraj w pośpiechu, ale nie pamiętał o której godzinie. Wspomniał że Fiona to mały diabeł i lepiej dla Henry'ego by się trzymał od niej z daleka.

– Jest chyba pierwszą i jedyną osobą, która coś złego powiedziała o Fionie Jones.– stwierdził Nines zerkając kątem oka na Evelyn. Zielonooka zamyśliła się. Nawet nie zdążyła zapytać tamtego mężczyznę jak się nazywa. Jednak jego słowa o jej mrocznej przeszłości trochę ją zaniepokoiły. Nie mógł być przecież jakimś jasnowidzem, ale gdy na nią spojrzał miała wrażenie że dostrzega mrok, który kłębi się w jej duszy. To było bardzo dziwne uczucie.

– Evelyn?

Anderson stała przy krawędzi chodnika patrząc się na drugą stronę ulicy gdzie był park. Lekko potarła prawie przedramię. Dopiero gdy ktoś wypowiedział jej imię otrząsnęła się. Zerknęła w bok gdzie stał Nines. Android posłał jej zmartwione spojrzenie.

– Zamyśliłam się tylko.– minęła niebieskookiego i podeszła do samochodu, w którym siedział już Gavin.

***

Policja poszukiwała Fionę Jones oraz Henry'ego Wills. Na kilku kamerach w mieście były krótkie nagrania gdy jechali samochodem Willsa. Niestety gdzie pojechali nie było wiadomo, a przynajmniej nie do momentu gdy przyjaciółka Fiony nie zadzwoniła. Diana przypomniała sobie, że Fiona wspominała o domku nad jeziorem, który Henry odziedziczył po dziadku. Fiona mówiła że właśnie tam wybrałaby się gdyby zdecydowała się uciec od rodziców. Zdobyli adres tego domu po czym pojechali tam. Nie byli pewni do czego dokładnie doszło w domu państwa Jones. Zabójcą mógł być Henry albo Fiona. Rodzicom dziewczyny mogło się nie spodobać z kim się umawia i chcieli rozdzielić zakochanych. Dlatego doszło do tragedii, a teraz zakochani gdzieś się ukrywają.

Nie wjechali na posesję domu. W budynku paliło się światło co oznaczało, że ktoś faktycznie tam jest.

– Źle zapięłaś detektywie.– Nines zbliżył się do Evelyn gdy ta zapinała swoją kamizelkę kuloodporną. Zespół SWAT czekał w gotowości na rozkazy kapitana. Mieli najpierw otoczyć dom po czym wejść do środka. Niebieskooki poprawił pasek kamizelki.– Jesteś rozkojarzona. Może lepiej będzie jeśli zostaniesz z tyłu.– zaproponował. Użył neutralnego głosu ponieważ nie chciał naciskać na nią, nawet jeśli uważał że ma całkowitą rację.

– Będę trzymać się z tyłu, ale wchodzę z wami.

Poszła na kompromis i to bez jakichkolwiek kłótni. Trochę to zaskoczyło Nines'a. Raczej spodziewał się twardego sprzeciwu, nigdy nie lubiła gdy zmuszali ją do pozostawienia z tyłu. Nie była typem osoby, która słucha czyiś poleceń. Niebieskooki odczuł nutę zmartwienia. Po rozmowie z tamtym mężczyzną z dredami błądziła gdzieś myślami.

Gavin po rozmowie z kapitanem podszedł do swoich partnerów.

– Gotowi? Zaraz zaczynają akcję.

Evelyn spojrzała na szarookiego i skinęła głową.

Zespół SWAT otoczył dom. Weszli przednimi drzwiami oraz tylnymi. Dom był nieduży.

W chwili gdy weszli do salonu gdzie paliło się światło Henry trzymał przy sobie Fionę. Chłopak miał przy sobie broń i przykładał lufę do skroni dziewczyny. Nastolatka płakała i z przerażonym spojrzeniem błagała o pomoc. Henry był zdenerwowany. Dłoń z bronią mu drżała, a sam wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. Krzyczał by nikt nie podchodził bo ją zastrzeli. Mówił że nie pozwoli nikomu jej mu odebrać, że będą na zawsze razem. Trzeba było odciągnąć jego uwagę. I poszło to nad wyraz łato. Henry był tak bardzo zdenerwowany i rozkojarzony, że Fionie udało się go odepchnąć, a wtedy chłopak został obezwładniony.

Evelyn zabrała roztrzęsioną nastolatkę na zewnątrz, a SWAT zakuło Henry'ego.

***

Fiona opowiedziała co zaszło w jej domu. Pokłóciła się z rodzicami gdy dowiedzieli się że ma chłopaka. Była na nich zła bo uważali że zasługuje na kogoś lepszego. Zamknęła się w pokoju i zadzwoniła do Henry'ego. Chłopak powiedział jej żeby szybko się spakowała i że po nią przyjedzie. Nie miała pojęcia kiedy dokładnie Henry pojawił się w jej domu. Dopiero dwa strzały z dołu sprawiły że wyszła z pokoju. Henry wyszedł z salonu, a w dłoni miał broń. Kazał jej szybko zejść na dół i wyjść na dwór. Złapał ją za dłoń i wyprowadził na zewnątrz. Kątem oka dostrzegła swojego ojca, który leżał na ziemi. Była wstrząśnięta. Nie sądziła że Henry posunie się do czegoś takiego. Nie mogła uwierzyć że zabił jej rodziców, ale posłusznie z nim pojechała. Wciąż miał przy sobie broń. Bała się że jeśli mu się sprzeciwi, zrobi jej krzywdę. Mówił jak bardzo ją kocha i zapewniał ją że teraz wszystko będzie dobrze, że nikt ich nigdy nie rozdzieli.

Pistolet, który miał Henry, był tym samym z którego zabito państwo Jones, łuski po nabojach pasowały.

Siostra zmarłej Isabelli Jones odebrała Fionę z posterunku i zabrała ją do siebie.

Evelyn weszła do pokoju przesłuchań. Zerknęła na szybę, za którą w drugim pomieszczeniu siedział Henry. Chłopak siedział skulony na krześle. Gavin i Nines rozmawiali między sobą, ale przerwali gdy zauważyli zielonooką.

– Ciotka zabrała już Fione.– zielonooka czekała z dziewczyną aż jej ciotka po nią przyjedzie.– Biedaczka. Została sierotą. Henry się przyznał?

– Tak, ale... – odezwał się Gavin. Szarooki opierał się o ścianę plecami i krzyżował ramiona na klatce piersiowej. Nines siedział na fotelu przy biurku. Zerknął na Reed'a po czym przeniósł spojrzenie na Evelyn. Szarooki odbił się od ściany i zbliżył trochę do szyby przyglądając się siedzącemu tam chłopakowi. Miał pewne przeczucie.– Wydaje mi się że Henry coś kręci. Ledwo co wydusiłem z niego kilka zdań. Nie chciał powiedzieć skąd ma broń. Niby ją znalazł, a później zmienił że należała do dziadka.

– Opisał co wydarzyło się w domu Jones'ów?

– Tak, ale bardzo krótko. Twierdzi że niewiele pamięta.

– Weź go pod włos. Pomieszaj kilka szczegółów. Słyszałeś zeznanie Fiony.

– Nie chcesz sama tego zrobić?– uniósł brew przyglądając się zielonookiej.

– Ja się gdzieś przejadę.

– Pojadę z tobą.– odezwał się Nines. Evelyn skinęła jedynie głową. Android wstał po czym razem z Anderson wyszli z pomieszczenia.

Udali się do sąsiada Henry'ego. Mężczyzna mógł coś jeszcze wiedzieć.

Zaprosił ich do środka. Mieszkanie było trochę obskurne. W szklanym terrarium siedziała jaszczurka. Zwierzę wygrzewało się na kamieniu pod lampą. Jego cienki język wyskoczył z pyska gdy Evelyn spojrzała na jaszczurkę. Nie przepadała za gadami.

Kalio Snow bo tak nazywał się sąsiad Henry'ego postawił na stoliku kawowym przed kanapą, na której siedziała Evelyn, talerzyk z preclami.

– Częstujcie się.– Kalio uśmiechnął się delikatnie gdy siadał na fotelu. Zerknął na Nines'a, a później na Evelyn. Tym razem miał na sobie luźną szarą koszulkę oraz czarne jeansy z dziurami.

– Nie spożywam ludzkiego jedzenia.– powiedział chłodno Nines przez co Kalio przekrzywił głowę gdy mu się przyglądał.

– No tak, jesteś androidem. Sorry kolego.

– Przyszliśmy tu w sprawie Henry'ego. Został zatrzymany za zabójstwo państwa Jones.

– Co?! – Kalio aż podskoczył.– Ponurak nikogo by nie skrzywdził. Nigdy się nie mylę co do ludzi.

– Możesz spróbować przypomnieć sobie dokładnie, o której godzinie widziałeś Henry'ego gdy wyjeżdżał?– zapytała Evelny. Ta kwestia była bardzo ważna.

Kalio zamilkł głęboko się zastanawiając. Nagle jego telefon zaczął wibrować. Wyjął urządzenie z kieszeni spodni. Uśmiechnął się gdy spojrzał w ekran. Powoli wstał.

– Czas na jointa. Zawsze palę jednego na wieczór. Lepiej mi się po tym śpi.– jak gdyby niby nic podszedł do szafki i wyjął z niej jointa.

– Czy on zdaje sobie sprawę że jesteśmy z policji?– Nines półszeptem zwrócił się do Evelyn.

– Zapewne zdążył już o tym zapomnieć. Kalio...– kobieta wstała z kanapy i poszła za mężczyzną gdy ten wyszedł na balkon. Z tego miejsca widać było cały parking za blokiem. Lampy dokładnie oświetlały okolicę.– Codziennie o tej samej porze palisz?

– Tak. Mam mnóstwo alarmów w telefonie. Przypominają mi kiedy i co ma robić. Wszystko robię o tej samej godzinie każdego dnia.– podpalił jointa po czym zaciągnął się. Evelyn stała trochę dalej by przypadkiem nie zaciągnąć się dymem.

Evelyn zerknęła na wyświetlacz swojego telefonu. Było dwie minuty po dwudziestej.

– Czy dwa dni temu właśnie o tej porze zobaczyłeś jak Henry odjeżdża swoim samochodem?

– Tak. Zagadałem do niego czy wpadnie zapalić bo zwykle o tej porze palimy, ale nie odpowiedział i po prostu odjechał. Był straszne spięty. Prawie przewrócił się na chodniku.

Evelyn wymieniła się z Nines'em spojrzeniami. Dokładny czas zgonu Jamesa był o dziewiętnastej trzydzieści, a Isabelli pięć minut później. Henry nie mógł ich zabić skoro Kalio po dwudziestej widział go pod blokiem. Do domu państwa Jones było co najmniej półgodziny w jedną stronę więc Henry nie zdążyłby zabić rodziców Fiony i wrócić do swojego mieszkania po rzeczy, do dwudziestej. Nie wyrobiłby się czasowo. Nie mógł być mordercą.

Jak na zawołanie zadzwonił Gavin. Szarooki powiedział że Henry całkowicie poplątał się w zeznaniach. Nie miał pojęcia w jaki sposób zostali zabici państwo Jones. Wpadł w panikę i trzeba było go zamknąć w celi.

– Powinniśmy zatrzymać go za nielegalne posiadanie substancji psychoaktywnych.– stwierdził Nines. Oboje stali na korytarzu. Niebieskooki zerknął na Kalio, który stał w salonie, po czym spojrzał na Evelyn.

– Przymrużymy na to oko.– oznajmiła w prost jakby wcale nie chodziło o łamanie prawa. Nines z lekkim niedowierzaniem przyglądał się jej twarzy próbując wyczytać czy mówi poważnie.– Będzie świadkiem w sprawie. Sąd mógłby podważyć jego zeznania jeśli zamknęlibyśmy go za posiadanie narkotyków. Czasami trzeba wybrać mniejsze zło. Świat nie jest biało czarny, pełno w nim odcieni szarości.

– Nie rozumiem. To sprzeczne z naszą pracą. Powinniśmy...

– Posłuchaj.– przerwała mu. Nie dziwiła się że Nines chce sumiennie przestrzegać prawa. Tak został zaprogramowany i mimo dewiacji, jego oprogramowanie nadal narzuca mu pewne zachowania.– Nie ma tylko dobrych i złych. Można być dobrą osobą, mimo tego że zrobiło się coś złego i na odwrót. Czasami naginanie zasad i prawa jest lepszym wyjściem.  Poczekaj na mnie w samochodzie.

Nines milczał przez moment stojąc w bezruchu. Analizował to co zielonooka powiedziała. W końcu skinął głową i wyszedł, choć nie miał ochoty zostawiać jej tu samej. Anderson spojrzała na mężczyznę z dredami, który stał w wejściu do salonu.

– Niezbyt wierzę w odczytywanie czyiś aur, ale jakim według ciebie jestem człowiekiem?– głupio czuła się pytając o to, ale z jakiegoś powodu chciała usłyszeć co o niej myśli. Chciała wierzyć że jest wystarczająco dobrą osobą, mimo tego czego kiedyś się dopuściła i że wciąż krył się w niej mrok.

– Więcej w tobie dobra niż zła. Przeszłość bardzo ci ciąży, ale błędy nie określają tym kim jesteśmy. Nikt nie jest bez skazy.

– Miałam kogoś kto wierzył, że jest we mnie dobro. Jego wiara wystarczała na nas dwoje. Odkąd go nie ma, jest mi trudniej.

– Może czas znaleźć kogoś nowego, kto pomoże ci uwierzyć w siebie. Myślę że tamten android byłby odpowiednią osobą.

– Jesteś jakimś medium czy coś?

– Nie.– zaśmiał się krótko.– Po prostu dobrze odczytuje ludzi.

Evelyn opuściła budynek. Nines siedział w samochodzie na miejscu kierowcy. Zielonooka wsiadła do auta. Niebieskooki zerknął na nią. Jego spojrzenie było czujne, skanował ją, jej parametry, mimikę twarzy. Wydawała się spokojna.

Anderson przesunęła się trochę na fotelu i pochylając ku androidowi złożyła krótki pocałunek na jego ustach.

– Za co to?

– Za to że jesteś.– powiedziała z delikatnym uśmiechem.

***

Nines i Evelyn pojechali do siostry Isabelli Jones gdzie tymczasowo przebywała Fiona. Kobieta stropiła się na ich widok.

– Czy Fiona jest w domu?– zapytała Evelyn gdy kobieta wpuściła ich do domu.

– Tak, na górze. Przyjaciółka ją odwiedziła. Mogę ją zawołać...

– Nie trzeba.– wtrąciła szybko zielonooka.– Sami pójdziemy z nią porozmawiać.

Kobieta podała im gdzie znajduje się pokój, który zajęła Fiona.

Gdy byli na górze, zatrzymali się przy odpowiednich drzwiach. Evelyn wyjęła telefon. Przyłożyła na moment palec do ust by dać znać Nines'owi by pozostał cicho. Zielonooka powoli otworzyła drzwi i wyciągnęła telefon z włączonym nagrywaniem. Fiona siedziała z Dianą na łóżku i całowały się. Anderson nagrała ich po czym chowając telefon otworzyła szerzej drzwi, które zaskrzypiały. Nastolatki od razu się od siebie oderwały i niczym przyłapane na czymś złym odsunęły się od siebie.

– Szybko zapomniałaś o Henrym.– stwierdziła z złośliwością Evelyn. Fiona wstała z łóżka, jej twarz nie wyrażała nic.

– Macie jeszcze jakieś pytania?– zapytała mało uprzejmie.

– W sumie to tak, ale najpierw... Fiono Jones jesteś aresztowana pod zarzutem zabójstwa swoich rodziców.– zielonooka wyjęła kajdanki.

– To Henry ich zabił!

Fiona chciała uciec, ale Nines złapał ją i zakuł. Diana również została zatrzymana, prawdopodobnie brała udział w zabójstwie.

Henry od razu zmienił zeznania gdy zobaczył filmik, na którym Fiona całuje się z Dianą. Myślał że Fiona go kocha dlatego chciał wziąć winę na siebie. Fiona zadzwoniła do niego tamtego wieczora prosząc by jak najszybciej po nią przyjechał, że muszą uciekać. Odebrał ją z domu. Widział że miała broń. Prosiła by zabrał ją w bezpieczne miejsce więc zawiózł ją do domku nad jeziorem. Dopiero tam Fiona przyznała się że zabiła rodziców. Powiedziała że chcieli zakończyć ich związek, a ona nie chciała im na to pozwolić więc musiała się ich pozbyć. Płakała w jego ramię. Nie chciała iść do więzienia. Przekonała go by wziął winę na siebie. Obiecywała że go nigdy nie opuści, że będzie go odwiedzać, że wezmą ślub. Uzgodnili jedną wersję wydarzeń. Odegrali scenę w domu udając że Henry porwał Fionę. Miał udowodnić że to on jest zabójcą.

Fiona do niczego się nie przyznała. Nie chciała zeznawać twierdząc że nic nie powie bez swojego prawnika. Diana zachowała się inaczej. Wystarczyło nastraszyć ją że pójdzie do więzienia za współudział w zabójstwie. Zaczęła wszystko mówić. Fiona planowała zabić swoich rodziców, zdobyła broń od jakiegoś podejrzanego gościa. Nie mówiła Dianie od kogo. Fiona miała dość opiekuńczości i kontroli rodziców. Henry miał być kozłem ofiarnym. Rozkochała go w sobie, choć w rzeczywistości była lesbijką, a jej rodzice byli przeciwni takim osobom. Tamtego wieczoru poniosły ją emocje bo inaczej planowała zabić rodziców. Diana zadzwoniła do Evelyn gdy dostała wiadomość od Fiony o miejscu gdzie nastolatka przebywa. Nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale Henry i tak zamierzał wziąć na siebie winę. Fiona miała odziedziczyć po rodzicach cały ich majątek, dostać ubezpieczenie w razie ich śmierci, które wynosiło pół miliona. Dzięki temu miała ustawione życie i mogła zrobić co tylko chciała. W końcu uwolniła się. Diana miała jedynie zapewnić detektywów o tym jak dobrą sobą jest Fiona i nakierować ich by zaczęli podejrzewać Henry'ego.

***

Evelyn siedziała na krzesełku na balkonie swojego mieszkania. Było już późno w nocy. Kobieta przeglądała zdjęciom z albumu. Zatrzymała się na jednym i wyciągnęła je z foli by lepiej mu się przyjrzeć. Była na nim razem z rodzicami, przytulali się, a ich twarze emanowały radością. Uśmiechnęła się wspominając rodzinny wyjazd. To było bardzo miłe wspomnienie. Byli dla niej bardzo ważni. Stali za nią murem w każdej sprawie. I nie ważne jak bardzo była kłopotliwa, oni nigdy się od niej nie odwrócili. Czasami zastanawiała się jakim cudem zasłużyła na tak kochających rodziców. Dała im wiele powodów by byli nią rozczarowani, zawiedzeni, ale oni zawsze obdarzali ją miłością, nie ważne jak źle było.

Nines usiadł na krześle obok Evelyn. Zerknął na zdjęcie, które zielonooka trzymała w dłoni.

– Fiona musiała na prawdę nienawidzić swoich rodziców by zabić ich z zimną krwią.– przerwała ciszę zielonooka. Nie byłaby wstanie skrzywdzić swoich rodziców. Zbyt mocno ich kochała i wiedziała że oni może nawet mocniej od niej kochają ją.

– Z jej opisu psychologicznego wynika, że ma skłonności socjopatyczne. Nie jest zdrową psychicznie osobą... – urwał gdy zauważył, że Evelyn nie miała ochoty słuchać jego rzeczowych wywodów. Wciąż jeszcze uczył się ludzkich emocji i zachowań. W tej chwili powinien ją pocieszyć, powiedzieć że Fiona zostanie ukarana.– Odpowie za swoje czyny.

– Nie zmieni to faktu, że zabiła ludzi.– mruknęła smętnie zielonooka. Nic nie zmyje czynów, których się dopuściła. Schowała zdjęcie do foli.

– Chciałbym ich kiedyś poznać.– odezwał się. Evelyn spojrzała na niego z zdezorientowanym wzrokiem. Skinął głową na album z zdjęciami.

– Oh, chciałbyś poznać moich rodziców?– to było miłe zaskoczenie. Kąciki jej ust drgnęły do góry.

– Oczywiście. Są częścią twojego życia. Chciałbym ich zapewnić, że ich córka jest w dobrych rękach.

– Tak, jestem w bardzo dobrych i... sprawnych rękach.– zachichotała. Odłożyła album na stolik stojący obok po czym pochyliła się ku niebieskookiemu by go pocałować. Tak bardzo cieszyła się że go ma. 

– Dołączam się!

Gavin wepchnął się na kolana Nines'a. Usadowił się na kolanach niebieskookiego i objął jego szyję ramieniem. Wyprostował nogi kładąc je na kolanach Evelyn. Zielonooka spojrzała na niego gniewnie ponieważ przerwał im w pocałunku. Gavin posłał jej psotliwy uśmieszek puszczając przy tym oczko.

– O czym mój terminator i mój kotek rozmawiają?– głupkowaty i zadowolony uśmieszek nie schodził mu z twarzy. Wiedział że przerwał im w czymś ważnym. Ich poważne miny tylko bardziej go w tym utwierdzały.

– O rodzicach. Mówiłem Evelyn, że chciałbym poznać jej rodziców.

– Poważny krok. Nie szalej tak bo jeszcze zapędzisz się i zanim się obejrzysz będzie ślub.– szarooki zaśmiał się.

– To naturalny proces. Ludzie planują wspólną przyszłość, ślub to jeden z kroków, potomstwo jest następnym...

– Nines! Co ty masz w tym blaszanym łbie?– Gavin stuknął palcem w czoło niebieskookiego śmiejąc się krótko.– Zaplanowałeś nam całe życie czy co?

– To akurat nie jest możliwe. Zbyt wiele zmiennych... – przerwał, lekki rumieniec zagościł na jego twarzy. Oczywiście że myślał o zaplanowaniu ich wspólnego życia. Myślał o tym codziennie. Co będą robić następnego dnia, jak sprawić by każdy dzień był wyjątkowy. Niestety życie było zbyt skomplikowane i nieprzewidywalnie. Jego nawet najbardziej zaawansowany program nie był wstanie wszystkiego przewidzieć. Uczucia przysłaniały mu rozsądny i chłodny osąd. Choć już nie uważał emocji czy uczuć za złe, tak jak było to wcześniej. Przy swoich partnerach życie wydało się nabierać barw i sensu, czuł że żyje. To utwierdzało go że jest żywą i czującą istotą, a nie tylko  kawałkiem plastiku.

– Nasz idealny chłopiec. Nikt bardziej niż ty o nas nie zadba.– Evelyn uśmiechnęła się do Nines'a. Pochyliła się ku niemu by go pocałować, ale Gavin wepchnął się między nich i ukradł jej pocałunek.– Gavin!

– Nie potrafiłem się oprzeć.– uśmiechnął się zwycięsko. Nagle Nines zepchnął go z swoich kolan, przez co szarooki nie zdążył zareagować. Reed upadł tyłkiem na podłogę.– Co do cholery?! – spojrzał wściekle na androida.

– Karma to suka.– stwierdził z małym uśmieszkiem na ustach Nines. Evelyn wykorzystała moment. Wstała z krzesełka po czym okrakiem usiadła na kolanach niebieskookiego. W końcu mogła pocałować go. Zachichotała w usta Nines'a gdy usłyszała za sobą niezadowolone pomruki Reed'a.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro