Rozdział 8: Umiar jest ważny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeden z funkcjonariuszy na posterunku miał urodziny. Chris Miller. Mężczyzna miał wciąż krótki staż policjanta, ale był bardzo pracowitym i dobrym pracownikiem. Dobry był też z niego człowiek czy kolega po fachu. Był raczej przyjacielsko nastawiony do ludzi, nawet do Reed'a. Miał też neutralny stosunek do androidów. Dlatego nie przeszkadzało mu gdy na jego zwykłą imprezę w barze Hank, którego Chris podziwiał i bardzo chciał by przyszedł, zabrał ze sobą Connora. Oczywiście porucznik wpadł tylko na chwilę. Był znacznie starszy od większości towarzystwa i przyszedł tylko po to by nie zrobić przykrości Miller'owi.

Miller nie zaprosił zbyt wielu osób, ale wśród nich była Tina, Gavin o raz Evelyn.

Młodsza Anderson weszła do baru ściągając przy tym płaszcz. Kilka par oczu zwróciło na nią uwagę gdy szła w stronę baru. Rozglądała się dookoła by odnaleźć znajome twarze.

Miała na sobie prostą ciemnozieloną sukienkę z dekoltem w serek, za równo z przodu jak i z tyłu. Wykończona u dołu była czarną koronką, a rękaw sięgał do połowy przedramion. Nie bez powodu nosiła górną część garderoby z dłuższym rękawem. Miała kilka blizn, które wolała zachować dla siebie. Nie lubiła gdy ktoś na nie patrzył. Większość z nich zostały jej po torturach, które przeszła z ręki osoby odpowiedzialnej za śmierć Lucas'a.

Założyła czarne botki na grubym obcasie oraz rajstopy w tym samym kolorze. Miała rozpuszczone włosy, które układały się w delikatne fale. Umalowała się trochę mocniej niż zazwyczaj. W końcu dzisiaj miała spędzić przyjemny wieczór z znajomymi z pracy.

Stanęła przy barze wciąż błądząc wzrokiem po pomieszczeniu. W końcu zauważyła stolik, przy którym siedziały znajome twarze. Chris skinął do niej ręką gdy ją zauważył. Jego gest przykuł uwagę Gavin'a, który rozmawiał z Tiną. Urwał w połowie zdania gdy jego wzrok powędrował w miejsce gdzie patrzył Chris. Gdyby teraz coś pił, zakrztusiłby się. Jego szare tęczówki nie odrywały się od Evelyn, która szła do stolika przy którym siedział z pozostałymi. Evelyn przyszła jako ostatnia przez co nie widziała się z Hank'iem, który zaledwie parę minut temu wyszedł.

- Ślinka ci cieknie.- Tina, która siedziała obok Reed'a z rozbawieniem trąciła go w ramię. Ten szybko zamknął usta, które miał lekko rozchylone i odchrząknął. Pierwszy raz widział Evelyn w rozpuszczonych włosach, nie mówiąc już o sukience.- Stanął ci?- zapytała półszeptem.

- Tina do cholery.- syknął rzucając swojej rozmówczyni ostrzegawcze spojrzenie. Zrobił duży nerwowy łyk piwa gdy Evelyn stanęła przy stoliku. Przywitała się z wszystkimi i złożyła życzenia urodzinowe Chris'owi. Później zajęła wolne miejsce, które zapewne musiało być specjalnie dla niej zostawione. Albo po prostu nikt nie chciał usiąść, oprócz Tiny, obok Gavin'a.

- Cześć.- zielonooka delikatnie uśmiechnęła się do swojego partnera, który mruknął krótkie "cześć" w odpowiedzi i napił się piwa jakby w ogóle nie wyglądał na ucieszonego że ją widzi. Evelyn przygryzła wnętrze policzka odwracając wzrok. Czego mogła się spodziewać? Że miło ją przywita po tym co zrobiła? Najwyraźniej nie spodobało mu się tamto.

Evelyn nie zauważyła jak Reed kątem oka spojrzał na jej usta. W tej chwili zrobiło mu się cholernie gorąco. Wstał od stolika i mówiąc że idzie na papierosa poszedł ku wyjściu z baru.

Anderson westchnęła odprowadzając sylwetkę Gavin'a do drzwi. Niepotrzebnie tak ładnie się ubrała, choć nie zrobiła tego by komukolwiek zaimponować. Po prostu chciała się ubrać inaczej niż na co dzień, poczuć się ładnie.

- Wyglądasz na prawdę ładnie.- odezwała się Tina z przyjaznym uśmiechem na ustach.

- Dziękuje, ty również.- zielonooka odwzajemniła gest. Miło było usłyszeć komplement, nie ważne czy to była koleżanka z pracy czy obca osoba.

- Gavin powinien cię skomplementować.

- Jesteśmy tylko partnerami. No i faceci to same problemy.

- Z tym drugim się zgodzę, ale dobrze że mnie to nie dotyczy.

- Szczęściara.

Atmosfera była wesoła, choć między Evelyn a Gavin'em było napięcie. Jednak zielonooka starała się jak mogła by pozostało to niezauważone i nie popsuło urodzin ich kolegi.

- Jak długo znasz Gavin'a?

Evelyn siedziała przy stoliku jedynie z Tiną. Chris stał przy barze by zamówić więcej alkoholu, a Reed poszedł zapalić. Pozostali poszli już do domów. Była późna godzina, ale w końcu był piątek, a raczej zaczęła się już sobota.

- Poznaliśmy się w akademii policyjnej.- wzruszyła ramionami bawiąc się słomką w drinku.- Już wtedy był dupkiem. Pchał się w kłopoty, to cud że skończył akademię.- zachichotała lekko pod wpływem alkoholu, który wypiła. - Wiem że nie powinnam pchać się w czyjeś sprawy... - jej ton spoważniał. - Ale zauważyłam że Gavin jest przy tobie inny. To mój najlepszy kumpel... Zależy ci na nim?

- To mój partner więc to jasne.

- Miałam na myśli...

- Przyniosłem drinki.

Do stolika wrócił Chris. Rozstawił alkohole przez co przerwał kobietom rozmowę.

- Mówiłaś coś?- zapytała Evelyn.

- Nie ważne.- mruknęła Tina.

Do stolika po chwili wrócił Gavin. Gdyby nie radosny nastrój Chris'a, który nie zauważał napięcia między Evelyn i Reed'em, oraz rozmowność Tiny, która rzucała tematami jak z rękawa, siedzieli by jak na stypie.

W końcu nadeszła pora by się rozejść. Tina i Chris poszli gdy Evelyn wzięła swój płaszcz z oparcia krzesełka. Gavin wciąż siedział przy stole dopijając piwo. Nie wyglądał by zamierzał wstać.

- Idziesz?- zielonooka powiedziała to tak delikatnie że Reed prawie nie dosłyszał jej pytania wśród hałasów w barze. Spojrzał na nią krótkim mętnym spojrzeniem po czym opuścił wzrok.

- Jeszcze posiedzę.- lekko zachwiał się na boki.

Z nich wszystkich to Reed wypił najwięcej. Wlewał w siebie tyle piwa, że gdyby Tina go nie stopowała, to leżał by już nieprzytomny pod stołem.

Evelyn założyła płaszcz. Jednak zawahała się nad odejściem. Nie mogła zostawić go tak po prostu.

Pracownik baru podszedł do nich prosząc by opuścili już bar ponieważ niebawem zamykają. Jak można było się spodziewać Reed zareagował tak jak zwykle, burzliwie.

- Zajmę się nim.- powiedziała Anderson do mężczyzny gdy ten zamierzał wezwać policję jeśli Reed stąd nie pójdzie. Było to ironiczne. W końcu to oni są z policji.

Evelyn złapała Gavin'a pod ramię gdy ten zachwiał się na własnych nogach. Pomogła mu założyć kurtkę przy czym grymasił. Później pociągnęła go ku wyjściu. Barman odprowadził ich czujnym spojrzeniem do samego wyjścia.

Zimne powietrze uderzyło w twarz Evelyn gdy wyszli na zewnątrz. Na dworze prószył śnieg.

- Mógłbyś nie szarpać się tak.- powiedziała gniewnie gdy Reed zamierzał gdzieś iść ciągnąc ją przy tym przez co ledwo utrzymała ich w pionie.

- Nie...potrzebuje... nianki.- wybełkotał po pijaku. Gdy siedział przy stoliku w miarę się trzymał, ale przez gwałtowną zmianę temperatury zrobiło się z nim gorzej.

- Wezwę ci taksówkę.- wyciągnęła telefon by zamówić taksówkę. Ledwo trzymała Reed'a jednym ramieniem. Był ciężki, a do tego prawie na niej leżał.

Chwilę poczekali zanim przyjechała taksówka. Evelyn wsadziła Gavin'a do pojazdu. Jednak nie miała pojęcia gdzie mężczyzna mieszka. Próbowała go o to zapytać, ale Reed nie kontaktował już. Z ciężkim westchnieniem wsiadła do pojazdu i podała swój adres. Najwyżej przenocuje u niej.

Gdy była pod blokiem mieszkalnym najtrudniejszą rzeczką było wyciągnięcie Reed'a z taksówki.

- Niech Pani lepiej pilnuje swojego chłopaka. Umiar jest ważny, szczególnie w alkoholu.- powiedział kierowca taksówki gdy pomógł zielonookiej wyciągnąć Gavin'a z pojazdu. Evelyn rozchyliła wargi by powiedzieć że Reed nie jest jej chłopakiem, ale darowała sobie tłumaczenia.

Prowadzenie po schodach na górę pijanej osoby nie należało do najłatwiejszych zadań, szczególnie gdy nosiło się buty na obcasie.

Evelyn otworzyła drzwi swojego mieszkania. Wtedy Gavin wymsknął się jej i z łoskotem upadł na podłogę w korytarzu mieszkania. Anderson szybko zamknęła drzwi. Zdjęła płaszcz i buty i dopiero później podniosła Reed'a, któremu najwyraźniej nie przeszkadzała wizja spania na podłodze skoro nawet nie próbował sam się podnieść.

Zielonooka zaprowadziła go do pokoju po lewej stronie gdzie był nieużywany pokój. Po przyjeździe do Detroit, rodzice Evelyn kupili jej mieszkanie. Anderson szukała kogoś do wynajmu pokoju, ale trafiali się jej kiepscy współlokatorzy więc zrezygnowała z dalszego wynajmowania.

W pokoju było dwuosobowe łóżko i jedynie duża szafa. Zielonooka położyła Reed'a na łóżku. Wyciągnęła z szafy duży koc i podeszła z nim do łóżka. Jednak zanim nakryła swojego partnera zdecydowała się zdjąć mu buty i kurtkę. Najpierw zaczęła od butów.

- Za niańczenie cię powinnam dostać podwyżkę.- wspięła się na łóżko i musiała usiąść na mężczyźnie okrakiem by łatwiej jej było ściągnąć z niego kurtkę. Szło to mozolnie bo jak na złość miotał się. Po paru minutach wysiłku w końcu się udało. Spojrzała na mężczyznę pod sobą. Leżał z zamkniętymi oczami. Wyglądał tak spokojnie.- Jesteś taki bezbronny. Wystarczyłoby bym mocniej ścisnęła ci gardło.- położyła dłoń na jego gardle. Delikatnie je ścisnęła. Czuła się dziwnie dobrze górując nad nim.

Jego ciało było bezwładne przez co Evelyn spanikowała. Sprawdziła mu puls, ale był to tylko fałszywy alarm.

Gdy zielonooka zamierzała zabrać rękę dłoń Reed'a złapała jej nadgarstek lekko go ściskając. Marszczył brwi jakby coś mu się śniło. Wtedy Evelyn poczuła jak druga dłoń jej partnera dotknęła jej uda. Chciał przesunąć rękę wyżej, ale Anderson go zatrzymała.

- Nawet o tym nie myśl dupku.

Jęk opuścił usta Reed'a co rozkojarzyło zielonooką. Coś musiało mu się śnić. I Evelyn podejrzewała co gdy jego biodra drgnęły do góry. Anderson spłonęła rumieńcem. Jakaś cząstka niej kazała jej zostać, zobaczyć co będzie dalej. Ale to było niestosowne. Miała zachować profesjonalizm, a nie uprawiać seks z pijanym kolegą z pracy. Szybko zeszła z łóżka. Zrobiła to w idealnym momencie. Chwilę później Gavin szarpnął się do góry prawie spadając przy tym z łóżka i zwymiotował jej na podłogę.

- I pięknie. Ufajdałeś mi całą podłogę.

Evelyn posprzątała podłogę. Postawiła miskę przy łóżku w razie gdyby Reed znowu zwymiotował. Sprawdziła czy oddycha po czym sama poszła spać z myślą że wieczór mógł skończyć się lepiej.

***

Leniwy poranek. Evelyn darowała sobie poranny trening. Długo została w łóżku zanim w końcu zdecydowała się wstać. O dziwo mimo lekkiego bólu głowy i suchości w ustach, dobrze spała, nie męczyły ją koszmary.

W dobrym nastroju poszła do kuchni i wzięła lek na kaca. Skorzystała z łazienki, ale wciąż została w nocnej koszuli. Z jakiegoś powodu była w dobrym nastroju. Włączyła radio, które stało na lodówce. Trochę ściszyła by nie pogorszyć bólu głowy.

Fikus wskoczył na blat wysepki kuchennej. Evelyn pogłaskała go czule po czym odwróciła się by wyjąć puszkę karmy z półki. Fikus spojrzał na korytarz. Wyczuwając czyjąś obecność zeskoczył z wysepki i pobiegł na korytarz. Zielonooka zauważyła że jej kot gdzieś zniknął, ale mimo to nałożyła do jego pustej miski porcję karmy. Burczenie w jej brzuchu dało o sobie znać więc postanowiła zrobić sobie śniadanie.

Gavin czuł jak pulsuje mu głowa gdy się rozbudzał. Czuł pod dłonią coś miękkiego. Myśląc że to jego kotka, którą nazwał Pumpkin ponieważ jest duża, okrągła i cała ruda, pogładził miękkie futerko. Sięgnął po zwierzę i położył je sobie na klatce piersiowej. Powoli otworzył oczy wciąż czując się ospale. Jednak otrząsnął się gdy zetknął się twarzą w twarz z czarnobiałym kotem, który ugryzł go w nos i wymsknął się z jego rąk.

Fikus wybiegł na korytarz.

Gavin podniósł się do siadu zrzucając przy tym z siebie koc. Był w obcym mu miejscu i miał na sobie jedynie bokserki. Nie pamiętał że przez sen zdjął ubrania ponieważ było mu za gorąco. Zdezorientowany poczerwieniał na twarzy nie rozumiejąc jak się tutaj znalazł i czyj to był do cholery kot. Gdzieś z innego pomieszczenia słychać było piosenkę oraz smakowity zapach, który uniósł się w powietrzu.

Evelyn nuciła pod nosem słowa piosenki A-ha Take on me. W między czasie mieszając łyżką warzywa smażące się na patelni. Gdy zaczął się refren zaczęła głośniej śpiewać zabawnie przy tym tańcząc.

Talking away

I don't know what I'm to say

I'll say it anyway

Today is another day to find you

Shying away I'll be coming for your love, OK?

Take on me (take on me),

Take me on (take on me)

I'll be gone In a day or two

Fikus skoczył na blat obok kuchenki. Zielonooka odłożyła łyżkę i wzięła kota. Zaczęła z nim tańczyć. Była tak w dobrym humorze, co było rzadkością w ostatnim czasie.

Gdy piosenka się skończyła, a ona odłożyła kota usłyszała za sobą klaskanie. Wzdrygnęła się na ten dźwięk i odwróciła. Czuła jak twarz jej płonie, a nogi miękną z zawstydzenia.

- O Boże! Zapomniałam o tobie.

Gdy Gavin ustał w wejściu do kuchni zaniemówił. Takiego widoku się nie spodziewał. Evelyn ubrana w czarną prostą nocną koszulę, która sięgała jej do połowy ud tańczyła z kotem w ramionach śpiewając przy tym. Wczuła się w rytm i nawet nie zauważyła go. Jej włosy poruszały się w różne strony, a jej uśmiech był zniewalający. Promieniała szczęściem i beztroską. Takiej jej jeszcze nie widział. Mimowolnie na jego twarzy zagościł uśmiech, a później jego myśli zboczyły w innym kierunku gdy koszula zielonookiej podciągnęła się trochę zbyt wysoko prawie obnażając jaką bieliznę miała na sobie.

Evelyn czuła się zakłopotana gdy zauważyła że Gavin jest w samych bokserkach. Chciała coś powiedzieć, ale przypomniała sobie o posiłku. Szybko wyłączyła palnik by jedzenie nie spaliło się.

- Czy my no wiesz?- odezwał się Reed chrząkając.

- Nie!- odpowiedziała szybko.- Byłeś zbyt pijany by podać swój adres więc zabrałam cię do siebie.

- To dlaczego jestem tylko w bokserkach?

- Tego nie wiem. Spałeś w innym pokoju.

Evelyn szybkim krokiem poszła do pokoju by zmienić ubranie. Wybrała czarne dresowe spodnie oraz w tym samym kolorze top z cienkimi ramiączkami. Gdy wróciła do kuchni Gavin'a tam nie było.

- Wrócę już do siebie.

W progu wejścia do kuchni stanął ubrany już Reed.

- Może chociaż zjedź śniadanie. Pewnie przydałoby ci się też coś na kaca.- zaproponowała.

Gavin nieznacznie skinął głową i podszedł do wysepki kuchennej. Evelyn podała mu tabletki na kaca, a później rozstawiła talerze i nałożyła na nie porcję jedzenia. Przez parę minut jedli w ciszy aż w końcu zielonooka zdecydowała się odezwać.

- Pamiętasz coś z wieczoru?- zapytała niby od niechcenia, ale chciała sprawdzić czy coś pamięta. Nie wydarzyło się między nimi nic złego, ale wolała by nie pamiętaj gdy na nim siedziała, a on zaczął ją dotykać.

- Byliśmy w barze. Później nas wygonili. Pamiętam taksówkę, ale później urwał mi się film. Wydarzyło się coś później?

Przez chwilę Evelyn zawahała się. Myśli samowolnie wróciły do chwili gdy nad nim była. Jednak wiedziała że musi wrócić na ziemię.

- Puściłeś pawia na mój dywan.

- O cholera.- mruknął niezadowolony. Nie pamiętał tego, ale coś przebijało się przez jego umysł. Uczucie uścisku na szyi i że ktoś się nad nim pochylał. Może to był sen.

Znowu zapadła między nimi cisza. Wzrok Reed'a powędrował na jej odsłonięte ramiona. Na lewym ramieniu miała bliznę po postrzale, a na prawym przedramieniu kilka różnych blizn. Jedne przypominały kropki, a inne były długie i cienkie. Evelyn zauważyła gdzie się patrzy.

- Ta jest po kuli.- wskazał na lewę ramię.- Ścigaliśmy podejrzanego. Gnojek miał broń.- mimo postrzału solidnie zlała tamtego faceta po twarzy. Złamała mu nos i szczękę.

- A ta?- Reed skinął głową na jej prawe przedramię. Czasami zauważał jak z jakiegoś powodu łapała się za przedramię i je masowała. Wydawało się że robi to gdy jest poddenerwowana.

- Kość złamana na kilka kawałków.- odezwała się po chwili ciszy.- Musieli rozcinać mi przedramię by jakoś poskładać kość do kupy. Groziła mi amputacja. Powsadzali mi w rękę druty, miałam szyny i gips. Później wyciągali to wszystko, poprawiali kość i znowu napychali moją rękę żelastwem. Długo trwało leczenie.

- Dlatego kość jest wrażliwa? Zauważyłem że czasem łapiesz się za przedramię jakby cię bolało.

- Ta, coś w tym stylu.

- Też mam kilka blizn.- odezwał się nie wiedząc czemu czując że powinien się tym z nią podzielić.

- Słyszałam już kilka historii. Jeśli faktycznie są prawdziwe, to niezły z ciebie twardziel.- uśmiechnęła się drocząc się z nim.

- Byłbym nim nawet bez blizn.- powiedział pewnym siebie tonem, a kąciki jego ust drgnęły do góry.

- Więc powiedz o tej na nosie.

Na słowa Evelyn, Reed spoważniał. Spuścił wzrok na talerz i zaczął widelcem dziobać pozostałości po posiłku.

- Nie musisz mówić jeśli nie chcesz.- nie chciała go do niczego zmuszać. Zapytała po prostu z ciekawości. Zastanawiało ją dlaczego pomijał opowiadanie o tej bliźnie.

- To przez ojca.- odezwał się po chwili. Spiął się wspominając jak ojciec go wtedy zlał. Przyniósł do domu kota, którego uratował przed chuliganami, którzy chcieli zatłuc zwierzę na śmierć. Wdał się z nimi w bójkę i choć wyszedł z tego zwycięsko, to też mocno oberwał. Nie miał serca zostawiać kota na dworze więc zabrał go do domu i zaopiekował się nim. Ojciec nienawidził zwierząt, musiał ukryć kota przed nim. Niestety ale ojciec i tak znalazł kota. Na oczach Gavin'a skręcił mu kark, a później stłukł go do nieprzytomności. Był wtedy nastolatkiem. Po tym zdarzeniu uciekł z matką od tego zwyrodnialca.- Skatował mnie bo przyniosłem do domu kota. Skręcił mu kark na moich oczach.

- Tak mi przykro.- zielonooka ledwo wydusiła z siebie sensowne słowa. Oczy jej się zaszkliły. To było tak okropne. Nic dziwnego że miał ciężki charakter, życie go nie rozpieszczało. Położyła dłoń na jego dłoni, którą trzymał na blacie delikatnie ją ściskając, masując kciukiem wewnętrzną stronę jego dłoni.

- Ciesz się że masz kochających rodziców. Moi są do dupy.- cofnął rękę i wstał z krzesełka.- Będę spadał.

- Gavin...

- Nikomu o tym nie mów.

- Ale to...

- Nikomu!- podniósł głos i spojrzał na nią zdenerwowany. Przeklnął w myślach sam siebie za ten wybuch, ale nie mógł już tego cofnąć. Odwrócił się i ruszył ku wyjściu. Część jego liczyła że Evelyn spróbuje go zatrzymać, ale tak się nie stało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro