Rozdział XIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Eve spodziewała się że jej przyjaciele nie będą zadowoleni gdy poznają prawdę. Zawiodła ich zaufanie. Stiles'owi również się oberwało. Czarnowłosa wytłumaczyła że poprosiła go by zachował to w sekrecie, choć w rzeczywistości nie kazała mu tego zrobić. Jednak wolała wziąć całą winę na siebie.

Eve usiadła przy ławce. Zostało kilka minut do dzwonka. Dziewczyna założyła słuchawki na uszy po czym zaczęła oglądać przyrodniczy filmik. Kątem oka zauważyła że ktoś zajął miejsce obok niej. Nieszczególnie się tym zainteresowała, ale gdy poczuła znajomy zapach od razu oderwała wzrok od telefonu. Theo posłał jej mały uśmieszek. Czarnowłosa zatrzymała filmik i zdjęła jedną słuchawkę.

– Ostatnim razem na tych zajęciach siedziałeś za mną.– stwierdziła czarnowłosa.

– Ciebie też miło widzieć.– odpowiedział sarkastycznie, na co dziewczyna przewróciła oczami i zamierzała wrócić do oglądania filmiku.– Będziesz mnie olewać?

Eve zacisnęła usta w wąską linie. Czy on był poważny? Wrócił i zachowywał się jak gdyby niby nic. Wyłączyła filmik i schowała słuchawki ponieważ wiedziała że zielonooki nie da jej spokoju.

– Czego oczekiwałeś? Jasne, jestem wdzięczna że uratowałeś mnie i Stiles'a, ale to nie wymazało tego co zrobiłeś.

– A co zrobiłem?

– Pytasz poważnie?– zapytała z oburzeniem. Albo nie dostrzegał swoich błędów albo drwił z niej. Innych opcji raczej nie było.

Czarnowłosa westchnęła. Dotknęła wisiorka i zaczęła się nim bawić. Nie miała ochoty na kontynuowanie tej rozmowy. Wzięła swoje rzeczy, wstała po czym zajęła inne wolne miejsce. Nawet nie zapytała chłopaka obok którego zajęła miejsce, czy może tu usiąść. Theo tak ją zdenerwował że przez moment o niczym innym nie myślała.

– Wybacz. Nie zapytałam czy mogę tu usiąść.– odezwała się po chwili ciszy. Trochę się speszyła. Spojrzała w bok, a wtedy ujrzała chłopaka, z którym zderzyła się pod gabinetem szkolnej psycholog. Luke lekko się do niej uśmiechnął.

– Nic nie szkodzi. Choć nie wiem czy to dobry wybór byś ze mną siedziała.– powiedział dziwnie markotnym tonem. Ostrożnie rozejrzał się jakby chciał sprawdzić czy ktoś się na nich patrzy.

– Niby czemu?– zapytała lekko skołowana. Chłopak spojrzał na nią i zrobił minę jakby dopiero po chwili coś zrozumiał.

– Czyli nie słyszałaś.– mruknął. Eve zamierzała zapytać o co mu chodzi, ale wyprzedził ją: Nie ważne. Ale i tak dziwne że nie chciałaś siedzieć z kimś takim. Każda by go wolała.– zerknął dwie ławki w bok gdzie siedział Theo.

Eve domyśliła się o czym mówił. Wyczuła również emocje Luka. Był zasmucony i zazdrosny. W przeciwieństwie do Raeken'a, nie miał tak atrakcyjnej twarzy czy dobrze zbudowanej sylwetki. Miał nieokrzesane włosy, a małe wory pod oczami sugerowały że nie sypiał najlepiej. Czarnowłosej zrobiło się go szkoda. Zapewne był miłym chłopakiem, ale większość dziewczyn wolała niegrzecznych przystojniaków. Co było bezsensowne bo po co komu atrakcyjny dupek skoro nie potrafi na prawdę kochać. Przy kimś tak zepsutym nie da się być szczęśliwym. Dziwne że tyle dziewczyn tak głupio myślało.

– Może i wygląda lepiej, ale na pewno jesteś więcej wart niż on.– oznajmiła Eve. Luke obdarzył ją zdziwionym spojrzeniem.

– Nawet mnie nie znasz.

– Nie muszę. Wystarczy że znam jego.– czarnowłosa zerknęła w bok. Theo w tym samym czasie odwrócił się. Ich spojrzenia skrzyżowały się, ale Eve od razu odwróciła wzrok.

Nauczyciel wszedł do klasy tym samym przykuwając uwagę uczniów.

***

Eve spakowała swoje rzeczy po czym podniosła się z swojego miejsca. Dzień dość szybko jej zleciał. Przechodziła obok biurka nauczyciela gdy mężczyzna odezwał się i poprosił by została na moment. Czarnowłosa została, choć nie rozumiała po co.

– Powiem wprost. Ostatnio bardzo spadły twoje oceny. Jeśli tak dalej pójdzie, możesz nie zaliczyć semestru.

Eve westchnęła cicho. Czyli o to chodziło. Przez ostatni czas sporo się działo. Wiele rzeczy odciągało jej uwagę od szkoły. Nie zaczęła najlepiej w nowej szkole, zwłaszcza jeśli chodziło o matematykę. Jednak z resztą przedmiotów dała sobie radę sama, podciągnęła całkiem szybko oceny. Niestety z matematyką było gorzej.

– Wiem. Poprawie się. Obiecuje.

– Słowa to za mało. W następnym tygodniu jest sprawdzian. Ta ocena będzie bardzo ważna. Dlatego przydzieliłem ci kogoś kto pomoże ci w nauce. Myślę że poświęcenie jednego weekendu na naukę, nie zniszczy ci życia towarzyskiego.

Eve miała ochotę wywrócić oczami, ale nie chciała bardziej podpaść nauczycielowi, więc się powstrzymała.

– Luke ci pomoże.– nauczyciel spojrzał za Eve. Dziewczyna odwróciła się, a wtedy w wejściu do klasy zobaczyła blondyna. Przynajmniej znała osobę, z którą musiała przemęczyć weekend.– Możesz już iść.

Eve ruszyła ku wyjściu. Razem z Luke ruszyli dalej.

– Nie musisz marnować weekendu na mnie. Jakoś ogarnę materiał sama.– powiedziała czarnowłosa.

– To żaden problem. I tak nie mam planów na weekend. Jutro po szkole możemy zacząć. Materiału jest nie mało, ale im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy. Możemy u ciebie. Pasuje ci?

– Okay.– czarnowłosa przytaknęła głową. Luke pożegnał się krótko po czym ruszył dalej gdy Eve zatrzymała się przy swojej szafce. Głupia szkoła, pomyślała nastolatka. Z bezsilności oparła czoło o swoją szafkę. Ten dzień nie mógł być gorszy.

– Kiepski dzień?

Obok pojawił się Stiles. Dziewczyna spojrzała na niego kątem oka. Przytaknęła głową gdy otwierała szafkę. Wyciągnęła z torby zbędne książki po czym włożyła je do szafki.

– Dzisiejszy seans aktualny?– zapytała Eve. Piwnooki wpatrywał się w kogoś w oddali. Jego wzrok by rozmarzony. Czarnowłosa była pewna że jej nie słucha.– Stiles?– dopytała dzięki czemu w końcu przykuła uwagę chłopaka. Zerknęła w miejsce gdzie patrzył. Parę metrów dalej stała Lydia. Rudowłosa wzięła potrzebne rzeczy z szafki po czym zniknęła za zakrętem w korytarzu.

– Zapomniałem.– zrobił skwaszoną minę.– Mam trening lacrosse po zajęciach. Trener chce nam dać solidny wycisk. Muszę przyjść bo ostatnim razem mnie nie było. Następnym razem obejrzymy serial.– posłał jej przepraszający uśmiech.

– Już trzy razy przekładaliśmy to, ale rozumiem. Ciągle się coś dzieje.– trzasnęła drzwiczkami trochę za mocno przez co piwnooki sią wzdrygnął. Nie miała mu za złe ponieważ sama nie miała dzisiaj ochoty na oglądanie Archiwum X. To był ich ulubiony wspólny serial.

– Może jutro obejrzymy?– zaproponował i lekko się uśmiechnął.

– Nie mogę. Jutro i przez weekend będę miałam korki z matmy. W podziałek mam ważny test i muszę go zaliczyć na co najmniej trzy.– burknęła z irytacją. Poprawiła ramiączko torby, które jej się zsunęło po czym razem z Stilinski'm ruszyła wzdłuż korytarza. Mieli teraz wspólną lekcję, angielski.

Równo z dzwonkiem weszli do sali. Stiles zajął pojedynczą ławkę obok Scott'a. Eve zatrzymała się. Rozejrzała po sali. Napotkała spojrzenie Lydii, dziewczyna posłał jej współczujący uśmiech ponieważ jedynym wolnym miejscem w sali, była ławka obok Theo. Dziewczyna niechętnie zajęła ostatnie wolne miejsce. Kątem oka zerknęła na zielonookiego gdy wyciągała z torby potrzebne przedmioty. Theo patrzył przed siebie, ale gdy czarnowłosa odwróciła wzrok, przeniósł swoje spojrzenie na nią.

Eve zerknęła na kąt ławki gdzie upadła zgięta karteczka. Otworzyła ją. Lydia napisała że może zamienić się z nią miejscami jeśli chce. Dziewczyna uśmiechnęła się, w duchu dziękując za tak dobrą przyjaciółkę.

– Nie musisz przede mną uciekać. Przecież nie gryzę... chyba że byś chciała.– odezwał się stonowanym głosem Theo. Czarnowłosa spojrzała na niego. Zielonooki obdarzył ją krótkim spojrzeniem. Jego twarz nie wiele wyrażała, choć dziewczyna wyczuła od niego nutę napięcia i irytacji.

Eve odpisała na kartce że da radę obok niego siedzieć po czym podała ją osobie za nią by przekazała tą kartkę Lydii.

Theo zerknął na czarnowłosą, która otworzyła zeszyt. Kącik jego ust drgnął do góry w zadowoleniu. Po tym jak unikała go przez pierwsze lekcje sądził, że tym razem będzie tak samo. Zaskoczyła go, może całkowicie nie zaprzepaścił ich relacji.

***

Eve chodziła po rezerwacie. Po zajęciach nie miała większych planów więc wybrała się do lasu. Musiała znaleźć swoją broń, którą Stiles zgubił gdy zaatakowały ich vetale. Nie śpieszyła się ponieważ przy okazji spacerowała sobie po rezerwacie.

Nie trudno było znaleźć odpowiednie miejsce. Wyschnięta krew na trawie oraz na gałęzi, a także ślady po prochy martwych vetali, wciąż tam były.

Eve skrzywiła się gdy zobaczyła gałąź, którą zabiła vetala. Nutka zapachu krwi wciąż była wyczuwalna w powietrzu. Pierwszy raz kogoś zabiła, a raczej coś. Byli czystą definicją określenia potwór, nie było w nich nic z człowieczeństwa. To była samoobrona, walka o życie. Gdyby nie zabiła, sama zostałaby zabita. Nie ciążyło jej zbytnio poczucie winy czy sumienie, ale nie czuła się swobodnie z myślą że ma czyjąś krew na rękach. Gorzej czuła się z faktem że prawie straciła przyjaciela. Przed jej oczami ukazała się tamta scena, vetala pochylała się nad przerażonym Stiles'em, a ona leżała na ziemi powoli wykrwawiając się. Nie była wstanie ochronić przyjaciela, to zadręczało ją bardziej, niż to że dokonała pierwszego zabójstwa. Może Derek miał racje, była słaba. Teraz bardziej to do niej dotarło.

Czarnowłosa otarła samotną łzę, która spłynęła po jej policzku. Gdyby nie Theo, Stiles by zginął. Nie wybaczyłaby sobie tego.

Pośród trawy i mchu, czarnowłosa dostrzegła odblask. Podeszła do tego miejsca i przykucnęła. To był colt jej taty. Dziewczyna wzięła pistolet. Przetarła go dłonią by strząchnąć drobinki ziemi po czym schowała go za pasek spodni. Błyskawicznie spojrzała w bok gdy poczuła czyjąś obecność. Między drzewami zobaczyła Theo.

– Chyba lubisz pojawiać się tam gdzie cię nie powinno być.– oznajmiła Eve. Nastolatka skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. Theo zbliżył się do niej, ale zachował dwumetrowy dystans.

– To bardziej w twoim stylu. Ja pojawiam się tam gdzie powinienem być. Tak jak na przykład wczoraj.

Eve przemilczała jego komentarz. Scott i pozostali nie wiedzieli o tym że ona i Stiles byli bliscy śmierci i że Theo im pomógł. Nic im się nie stało więc woleli nie niepokoić przyjaciół.

– Dlaczego wróciłeś?– Eve przerwała ciszę między nimi.– Przecież wybrałeś pierwszą opcję.

– Nadal chcesz to drążyć?

– Raczej nie ma to sensu skoro nie dostanę od ciebie jasnej odpowiedzi.

Eve odwróciła się po czym ruszyła przed siebie. Nie miała ochoty dłużej zostać w tym miejscu, a tym bardziej patrzeć na twarz osoby, która ją zraniła. Nie miał prawa bawić się jej uczuciami. Czarnowłosa zerknęła za ramię gdy usłyszała jak zielonooki za nią idzie.

– Chcesz ode mnie czegoś konkretnego czy chcesz po prostu powkurzać mnie swoją osobą?

– Druga opcja wydaje się zabawniejsza.– powiedział z nutą żartobliwości w głosie. Dorównał kroku do czarnowłosej. Zerknął na dziewczynę, ale widząc jej niezadowolony wyraz twarzy, trochę spoważniał. Chciał z nią porozmawiać, ale nie wiedział jak zacząć albo co właściwie powinien jej powiedzieć. Tak na prawdę nie miał po co wracać do Beacon Hills. Nic go tu nie trzymało, może nie licząc pewnej pechowej dziewczyny, której nie potrafił wyrzucić z swojej głowy.

Eve zerknęła na zielonookiego. Wyczuła jego dziwnie skomplikowany nastrój. Milczał przez dłuższy czas gdy szli przez las. Wydawało jej się że Theo mierzył się z wewnętrznym konfliktem. Coś mu ciążyło. To jeszcze bardziej mieszało w głowie czarnowłosej. Nie miała pojęcia czego się po nim spodziewać. Z jednej strony pomagał jej jakby mu zależało, a z drugiej wykorzystywał ją albo uciekał od niej. Raz sam do niej lgnął, a później unikał jakby go nie interesowała. Tyle sprzeczności. Nie rozumiała jego zachowania.

Czarnowłosa była zamyślona przez co nie zauważyła dziury w ziemi. Wpadła by do niej gdyby Theo nie złapał ją za tył kołnierza jej kurtki i nie pociągnął w bok. Złapał ją niczym kocia mam za kark swojego dziecka by zabrać je jak najdalej od niebezpieczeństwa.

– Co ty robisz?– zapytała zła że tak nagle i gwałtownie pociągnął ją w bok.

Theo od razu ją puścił. Nie odpowiedział, ale skinął głową by dziewczyna spojrzała w dół, co po chwili zrobiła. Mruknęła ciche "Oh" gdy zdała sobie sprawę że prawie wpadła do dziury w ziemi. Było jej teraz głupio że tak na niego naskoczyła.

– Dzięki.– mruknęła zawstydzona, ale mimo to odważyła się na niego spojrzeć.

Te szare oczy. Dostrzegł w nich blask, przez który poczuł coś ciepłego w klatce piersiowej. Nikt nigdy nie patrzył na niego w ten sposób. Spanikował, przez co zamierzał zrobić to co miał w zwyczaju, odtrącał ludzi by nie pozwolić im się do siebie zbliżyć. Rozchylił wargi z zamiarem powiedzenia jej czegoś przykrego. Jednak to w jaki sposób na niego patrzyła, sprawiło że jego usta nie opuściło ani jedno słowo.

W ciszy kontynuowali spacer. Gdy wyszli z lasu i znaleźli się blisko domu Eve, oboje się zatrzymali. Spojrzeli na siebie w tym samym czasie. Każde z nich chciało coś powiedzieć, coś co od pewnego czasu wzrastało w nich, ale nie zrobili tego.

– Pójdę już.– mruknęła czarnowłosa. Pożegnała się krótkim "cześć" i odeszła nie czekając czy Theo jej odpowie.

Theo stał w jednym miejscu do momentu aż Eve weszła do swojego domu. Z tyłu głowy wciąż miał widok jej we krwi, jak leżała na ziemi bliska śmierci. Pierwsze co zrobił gdy tylko wrócił do Beacon Hills, było pojechanie do domu Eve. Nie musiał nawet wchodzić do budynku by wyczuć że jej tam nie było. Wtedy przypomniał sobie o planie watahy Scott'a. Eve nie miała brać w nim udziału, ale coś mu podpowiedziało by pójść do lasu i jej tam poszukać. Pierwsze co usłyszał zanim ją znalazł, był ryk wołający o pomoc, gdy ruszył biegiem w kierunku skąd on dobiegał, wyczuł w powietrzu krew. Jeszcze o nic ani o nikogo tak się nie bał jak w tamtej chwili. Widok jaki zastał zmroził go, ale jedynie na sekundę. Gdy ją trzymał, czuł jej stan, ten ból, cierpienie w jej oczach, z których powoli uchodziło życie. Instynktownie złapał ją za rękę. Usilnie starał się odebrać jej ból, ale mu nie wychodziło. Wtedy w jego głowie pojawiły się miłe wspomnienia z nią. To pozwoliło mu odebrać jej ból. Ta sytuacja dopiero otworzyła mu oczy jak bardzo mu na niej zależało.

Zielonooki odwrócił się i ruszył z powrotem do lasu. Dzięki pieniądzom, które dostał od czarnowłosej nie musiał już spać w aucie. Było go stać na kupno nowej i dobrze wyposażonej przyczepy kempingowej. Nie były to luksusy, ale miał swój własny kąt. Tyle mu wystarczało. Zwłaszcza że mógł zaparkować przyczepą dość blisko domu Eve, choć dziewczyna o tym nie wiedziała. Dzięki temu mógł mieć na nią oko. Wiedząc że czarnowłosa jest niedaleko, spokojniej mu się spało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro