#12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- No nie daj się prosić - Amy od dłuższego czasu namawiała Liama do wspólnego treningu.

- Nie widzę w tym sensu. Gdymym chciał, wystarczyła by sekunda a twoje serce lub mózg byłby w środku czarnej dziury.

- Ale mi nie chodzi o trening z użyciem mocy tylko walki wręcz.

- W tym też nie widzę sensu, przecież mogę cie zabić mocą.

- Ale ja nie, więc chce się nauczyć walczyć, a do tego potrzebny mi partner.

- Poproś kogoś innego.

- Yuki i Sue gdzieś pojechały a Ren robi jakąś pracę z polskiego. Poza nimi znam tylko ciebie.

- Dobra... Ale żeby potem nie było, że coś ci złamałem.

- Mam się bać?

- Zależy. Kiedy chcesz zacząć?

- Za... godzinę? Muszę jeszcze coś załatwić.

- To widzimy się na hali.

Brunetka przytaknęła po czym odbiegła w tylko jej znanym kierunku.

~*~

- No i gdzie w tym sens? Powaliłem cię już szesnaście razy... ale kto by to liczył.

- Następnym razem to ja powalę Ciebie, poprostu wykorzystuję sytuację aby sobie poleżeć i odpocząć.

- Słyszałem to już szesnasty raz.

Brunetka podniosła się z ziemi, szarżując na Liama. Ten jedynie złapał za jej nadgarstek, podstawił nogę po czym pomógł jej się wywalić po raz kolejny.

- Siedemnaście...

Amy po raz kolejny strzepywała z siebie kurz, wstając na równe nogi.

- Możemy to już skończyć? - Liam zdawał się być znudzony ciągłym wygrywaniem.

- Jeszcze raz! - Amy podkasała teatralne rękawy.

- Gadaj jak do obrazu...

Brunetka po raz kolejny próbowała uderzyć Liama. Ten znowu spróbował powalić ją na ziemię jak za pierwszym razem lecz Amy nie złapała się na jego sztuczkę i po raz pierwszy zdołała uderzyć chłopaka w brzuch.

Ten od razu oddał jej dwukrotnie, odpychając ją kawałek do tyłu.

Brunetka zacisnęła pięść mocniej po czym znowu zaczęła atakować chłopaka. Tym razem z większym skutkiem, wyprowadzając ciosy szybciej.

Ich walka toczyła się w zaparte. Oboje próbowali powalić swojego przeciwnika na ziemię, tym samym nie obrywając.

Kolejny ślizg po ziemi i cios w brzuch. Blok, kątra i coraz szybsze wymiany ciosów.

Na twarzy Liama pojawił się szeroki, kpiący uśmiech. Właśnie ten gest zdenerwował Amy, wiedział, że ona nie ma z nim szans I mimo tego, wypominał jej to w tak denerwujący ją sposób.

Wyprowadziła cios prosty i kolejny sierpowy. Jej pięść zaciskała się coraz mocnej a nerwy sięgały zenitu.

Kolejna pozycja do ataku. Nagle, całą jej rękę owinął czarny dym. Liama najwyraźniej to zszokowało ponieważ nie zdążył zareagować, brunetka zadała mu tak mocny cios, że odleciał do tyłu, mocno wbijając się w ścianę.

Amy oszołomiło to jeszcze bardziej. Szybko się otrząsnęła po czym podbiegła do chłopaka, tak jak inni obecni w tej sali.

Jego źrenice były powiększone a oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Z kącika ust płynęła mu strużka krwi. Zwisał bezwładnie, pokasłując by złapać chodź minimalny oddech.

Tynk odpadał powoli ze ścian, rozsypując się na ziemi.

W końcu jeden z nauczycieli przybył na miejsce wraz z lekarzami. Zdjeli chłopaka ze ściany po czym wywieźli z sali na noszach.

Amy wciąż stała w jednym miejscu. To wszystko jeszcze do niej nie dotarło.

Co tu się tak w ogóle stało? Co ja zrobiłam?

Spojrzała na swoją prawą dłoń. Cała była popażona, od ramienia po czubki palców. Krew brudziła jej ubranie oraz podłogę dokoła.

Wszystko do okoła się zamazało, a następnie znikło w czerni niczym kamyk w oceanie.

~*~

Słońce przedzierało się przez szpitalne zasłony. Wszystko w koło było zalane bielą tak mocno, że aż raziła ona oczy.

W pokoju było tylko jedno łóżko i nocna szafa, oraz okno na przeciwko drzwi.

Amy nadal leżała nieprzytomna na łóżku. Obok niej stała jakaś maszyna, mierząca jej puls.

Jej oddech był spokojny I cichy, ręka została zabandarzowana i odpowiednio odkarzona.

Obudziła się ona dopiero dwa dni po całym zdarzeniu. Liam zaś następnego dnia.

Oboje mieli przez jakiś czas bardzo dużo różnych badań, które nic nie pokazały więc gdy tylko poczuli się lepiej, mogli opuścić szpital.

Brunet miał opatrunki prawie na całym ciele, najbardziej jednak uszkodzony miał brzuch, pięć złamanych żeber i jedno mocno stłuczone.

~*~

- Dzień dobry, wzywała mnie pani - Liam wszedł do gabinetu szefowej.

- Tak, pewnie wiesz dlaczego?

- Wypytać o Amy?

- Tak. Wiesz co się tam w ogóle stało?

- Dokońca to nie. Poprostu trenowaliśmy i nagle jej rękę otoczyło coś na podobę mgły a potem wisiałem wbity w ścienę.

- Dobrze... dziękuję, możesz iść.

- Dziękuję. Dowidzenia.

- Dowidzenia.

Trochę późno skończyłam xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro