#18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Głowę miała opuszczoną, a wzrok był wbity w końcówki jej butów. Były teraz jedyną rzeczą na którą nie bała się spojrzeć.

Po jej prawej stronie, dumnie kroczyła Yuki, a obok niej, wielooka. Po lewej stronie brązowowłosej, szedł skrzydlaty. Na samym początku był Wilk.

Wokół nich panowała głucha cisza, którą przerywało szeleszczenie liści i szum wiatru poruszający drzewami.

Nie wiedziała ile szła, nie zwracała na to uwagi, jedyne co zauważyła to ból w nogach i zdeterminowaną minę koleżanki. Jej oczy zdążyły wrócić do normy, po opłakiwaniu siostry i przyjaciela, włosy miała rozczochrane i brudne, a mimo to kroczyła dumnie, nie zwracając uwagi na otaczających ją nieprzyjacieli.

- Jesteśmy - Amy nie zauważyła kiedy dokładnie Wilk się zatrzymał, przez co wpadła na niego, odbijając się nieco do tyłu.

Ten nie poruszony tym co przed chwilą miało miejsce, otworzył drzwi. Po okolicy rozeszło się nieprzyjemne dla ucha skrzypnięcie.

W środku było bardzo ciemno, do tego wkoło czuć było wilgoć i stęchliznę. Amy od tego zapachu zakręciło się w głowie, przez co zatkała sobie dłonią buzię i ograniczała się do krótkich oraz żadkich wdechów.

Już po chwili znaleźli się w innym pomieszczeniu, o wiele lepszym niż poprzednie, pod względem utrzymania.

- Ty idziesz dalej - wilk zwrócił się do Amy - a twoja znajoma idzie z nami.

Chciała zaprotestować, ale głos uwiązł jej w gardle. Gdy zebrała w sobie siłę, było już za późno, a chłopak prowadził ją przez nowe korytarze, trzymając rękę na jej ramieniu.

Po paru minutach dostali się do kolejnego pokoju. Był bardzo zadbany, nigdzie nie było widać nawet jednego pyłka.

Na środku pokoju stał stół, nakryty zielonym obrusem, a na jego przegach postawione były filiżanki i dzbanuszek z herbatą. W koło stołu postawione były drewniane krzesła i jeden czerwony fotel na jego szczycie. Podłoga została ozdobiona fioletowo-czarnym dywanem. Dokoła rozstawione były regały z książkami, ustawionymi od tych największych do najmniejszych.

W kącie sali można było zauważyć inne drzwi, stare i nie pasujące do otoczenia.

Po chwili zamysłu, Amy została zaprowadzona przez czarnowłosego do stołu. Sam usiadł koło niej.

W koło panowała niezręczna cisza, a brązowowłosa bała się chodźby poruszyć.

- Chcesz herbaty? - dziewczyna podskoczyła, zaskoczona słowami chłopaka.

Jego oczy zwrócone były prosto na nią. Nadal miał znudzony i przybity wyraz twarzy.

- N-nie wiem czy powinnam... - odpowiedziała cicho na jego pytanie.

Serce łomotało jej ze stresu i strachu, a obecność kogoś kogo nie zna nie poprawiała wcale jej sytuacji.

Białowłosy nie zważając na jej słowa, nalał napój do dwóch filiżanek, podając dziewczynie jedną z nich.

- D-dziekuję - powiedziała, chwytając za ucho naczynia.

Chłopak tylko skinął głową, przykładając usta do filiżanki.

- Musisz jeszcze poczekać, doktor jest pewnie zajęty.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała, wbiła wzrok w swoje buty. Były już przetarte i zniszczone, ale nadal dobre. Co z tego, że ma je od około dwóch lat. Rozchodziły się, a ona nie umie się ich pozbyć, nie chce tego zrobić. To ostatni prezent od jej matki, zawsze zajętej pracą kobiety.

- Zaraz wrócę, nie ruszaj się stąd - znowu podskoczyła słysząc przygnębiony głos chłopaka.

- Dobrze - przytaknęła, odprowadzając chłopaka wzrokiem.

Zatrzymał się przy drzwiach, jakby chcąc coś jeszcze powiedzieć, jednak zrezygnował z tego, ruszając dalej.

Amy po raz kolejny rozejrzała się po pokoju. Na ścianach były powieszone obrazy, przedstawiające różne krajobrazy, osoby i martwą naturę.

Sufit był biały, a idealnie nad stołem zwisał kryształowy żyrandol. W kamieniach odbijały się różne kolory tęczy.

Drzwi ponownie się otworzyły, a w pokoju ponownie pojawił się białowłosy. W jednej dłoni trzymał tackę z kanapkami a w drugiej jakąś szmatkę.

Postawił tacę na stole.

- Na pewno jesteś głodna, a to - podał jej zmoczony materiał - do wytarcia twarzy.

- Dziękuję - odpowiedziała już śmielej.

Od razu przyłożyła ściereczkę do policzka, zcierając pierwsze brudy. Po paru minutach była już czysta, a kanapki zniknęły z metalowej podkładki.

Wróciła myślami do swojej koleżanki. Gdzie jest? Co robi? Co oni jej robią? Jak ją traktują? Miała tyle pytań, ale raczej nikogo kto znałby na nie odpowiedzi.

Spojrzała na skrzydlatego. Zastanawiała się teraz jak to jest mieć skrzydła. Czy trudno się z nimi obsługiwać? Pojawiały się nowe pytania.

Chłopak podniósł wzrok, spoglądając na nią. Zaskoczyło ją to, że zauważył, iż ona spojrzała na niego, starała się to zrobić dyskretnie.

Trwali tak chwilę, wpatrzeni w swoje oczy, kiedy drzwi w kącie sali otworzyły się, wydając przy tym nieprzyjemny dla ucha dźwięk skrzypienia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro