#9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Jesteśmy!! - W całym budynku słychać było tylko krzyk Sue. Na szczęście nikogo innego tu nie było.

Z za regału wyłonił się niski pan Fiks, staruszek zajmujący się bronią.

- Mówiłem, że przyjdziesz - od razu posłał wszystkim serdeczny uśmiech.

- Miał pan rację - zaśmiała się pod nosem.

- Zawsze mam - "pogroził" jej palcem - a teraz panienka raczy iść za mną. Bliźniaczki za to poczekają tutaj.

Sue wydała z siebie cichy jęk a Yuki popatrzyła pokrzepiająco na zmieszaną brunetkę.

Amy, razem ze staruszkiem, skierowali się do dużych, drewnianych drzwi na zapleczu. Za nimi, było mnóstwo schodów prowadzących w dół.

- Uwarzaj na głowę i spróbuj nie spaść - mężczyzna znowu się zaśmiał po czym zaczął schodzić po schodach.

Brunetka podążyła za nim po krótkiej chwili wahania. Schodzili w dół przez jakieś pięć minut, na samym dole znajdował się pokój z różnymi przyborami ,zarówno chemicznymi jak i fizycznymi. Było tam okropnie gorąco ze względu na piec który buchał ogniem na wszelkie strony.

- Nie ma się czego bać - odezwał się staruszek - większość pracy będzie moją częścią, ty jedynie musisz dać mi cząstkę siebie.

- Nie rozumiem...

- Wiem. Wystaw rękę przed siebie.

Dziewczyna niepewnie zaleciła się do polecenia. Zanim zdążyła zareagować, staruszek przeciął jej wewnętrzną stronę dłoni. Krew wpłynęła do małego pojemnika, staruszek podał brunetce kawałek materiału, po czym zniknął za drzwiami.

Amy, z początku nie wiedziała co ma robić. Poczekać tu na niego? Iść na górę? Będzie mu jeszcze w czymś potrzebna? A może ma wrócić po mniecz kiedy indziej?

Jej rozmyślania przerwało pojawienie się staruszka.

- No, moja droga. Teraz została tylko jedna rzecz do zrobienia. Chodź za mną.

Fiks zaczął wchodzić po schodach, jednak różniły się od tych poprzednich. Były szerokie i grube.

Gdy przekroczyli ostatni stopień, oczom Amy ukazało się drzewo wiśni, rosnące na środku czegoś w stylu szklarni.

- Podejdz do drzewa i przyłóż dłoń do ziemi.

Dziewczyna niepewnie zbliżyła się do drzewa po czym klęknęła i przykładając dłoń do ziemi.

Całe jej otoczenie jakby zniknęło. Dryfowała teraz między ciemną pustką ale nadal czuła ziemię pod sobą, chodź nie było jej widać.

Przed nią za to, nadal rozpościerało swoje gałęzie, drzewo wiśni.

Wewnątrz siebie czuła dziwne uczucie ciepła, jakby jakiś płomyk palił się w niej, nie pozwalając zmarznąć.

Po chwili, poczuła pod palcami jakiś przedmiot.

Oderwała dłoń od ziemi i nagle cała pustka zniknęła a sama brunetka wruciła do szklarni pana Fiksa.

Staruszek podszedł do dziewczyny po czym spojrzał na ziemię przed brunetką.

Na trawie leżał średniej wielkości kamień, cały czarny, połyskujący w promieniach słońca.

Fiks podniósł z ziemi czarny kamień po czym spojrzał wesoło na klęczącą jeszcze brunetkę.

- Trafił ci się czarny opal. Jesteś pierwsza.

- Ale co to znaczy?

- Kiedy robię komuś broń, dostaje on też swój talizman. Najczęściej są to pospolite kryształy, niekiedy szlachetne. Tobie, jak dotąd jedynej, trafił się opal. Dotego czarny.

- Ale... to coś znaczy?

- Czarny opal. W czasach rzymskich uważano, że przynosi on szczęście, wielkie szczęście. Jednak później, w średniowieczu, jego opinia się zmieniła. Sądzono, że opal obdarza swojego właściciela przenikliwym wzrokiem, ale zaciera wszelkie pozostałe zmysły nieprzeniknioną ciemnością. Podczas renesansu i nowożytności, uważano, że opal przynosi pech. W dziewiętnastym wieku Walter Scott przedstawił w swojej powieści opal jako talizman śmierci, wszyscy w to uwierzyli i porzucili ten piękny kryształ. Według mnie, powinien on symbolizować szczęście, jak to było bardzo dawno temu.

Staruszek oddał Amy jej kryształ po czym, wołając ją machaniem ręki, zaczął schodzić po schodach.

Mam już dość tych schodów, nogi mi zaraz odpadną.

- Możesz już usiąść. Niedługo twoja broń będzie gotowa. Daj mi jeszcze parę minut.

Brunetka pokiwała głową na znak zgody po czym usiadła na jednym ze stołków.

Rzeczywiście, po paru minutach, pan Fiks wrócił z dużą kosą w dłoni. Była większa od dziewczyny o parę centymetrów, posiadała długie ostrze z przodu i małe, dodatkowe z tyłu oraz ozdobne kamienie, dwa uchwyty z materiału, na dole i po środku oraz jeden ozdobny u góry, zrobiony z czarnej i białej szarfy.

Fiks podał kosę dziewczynie. Początkowo wydała się ciężka, więc musiała złapać ją obiema dłońmi.

- Przyzwyczaisz się, spokojnie.

- Mam nadzieję.

- Twoje koleżanki pewnie umierają z ciekawości. Chodźmy już do nich.

Wchodzenie i schodzenie po tych schodach, samo w sobie było męczące a co dopiero z tak dużą i ciężką kosą.

Po parunastu minutach, Amy zdołała wdrapać się na samą górę.

Yuki stała jak wryta, kiedy Amy wtargała do pomieszczenia swoją kosę, Sue jednak wyglądała jak dziecko w sklepie ze słodyczami.

Nie znalazłam w necie jakiejś fajnej kosy, to sama narysowałam ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro