#14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cofnęła mi się publikacja :<

Przy bramie stał wysoki, mocno umięśniony mężczyzna, na oko miał może dwadzieścia pięć lat. Ubrany w żołnierski mundur, miał przystrzyrzone, czarne włosy i bliznę po prawej stronie twarzy oraz okulary przeciw słoneczne. W dłoni trzymał czarny karabin maszynowy, oparty drugą stroną o ziemię.

Poza nim, były jeszcze bliźniaczki, Liam i ich nowy przyjaciel. Ren'a jak narazie nie było widać, pewnie spóźni się jak to on ma w zwyczaju.

Paczka czekała na chłopaka jeszcze dziesięć minut, zjawił się roztrzepany i zmęczony, tłumacząc się czarnym kotem który przebiegł mu drogę. W dłoniach trzymał swoją włócznię i czarno-niebieską walizkę.

Podczas drogi okazało się, że ich nowy towarzysz ma na imię Leo. Na plecach niósł łuk więc to najpewniej jego broń. Był cienki, koloru czerwonego z paroma czarnymi elementami. Nie miał żadnych strzał co zaciekawiło Amy.

Po przejściu przez portal, ich oczom ukazał się duży, wielopiętrowy budynek, stojący pośrodku jednej wielkiej ruiny innych budynków. Był nieco zniszczony, ale nie na tyle aby było niebezpiecznie, wchodząc do niego.

- Niema tu osłony więc będziecie się zmieniać zmianami w nocy - Luan przerwał towarzyszącą im od jakiegoś czasu ciszę.

Wnętrze budynku nie wyglądało gorzej. Niektóre meble nadal były zdatne do użytku, jedynie owinięte folią. Okna były zabarykadowane deskami, tak samo jak wszystkie boczne wejścia.

- Zajmijcie sobie jakieś miejsca, rozpakujcie się, czy coś... - pierwszy odezwał się ich przełożony.

Wszyscy poszli za radą Luan'a. Amy zajęła jedną z lepiej wyglądających kanap, walizkę położyła obok a kosę oparła o tylną cześć mebla.

Nie czekając na jakie kolwiek rozkazy czy też inne zalecenia, poszła rozpoznać otaczający ich teren by w przyszłości mieć jaką kolwiek przewagę nad przeciwnikiem.

Do zachodu było jeszcze daleko więc zostawiła swoją broń w bazie.

~*~

W lesie nie było ciemno a słońce oświetlało znaczną część terenu. Drzewa nie rosły bardzo blisko siebie więc można było między nimi spokojnie manewrować długą bronią.
W koło było słychać śpiew ptaków i szum wiatru, kołyszącego liśćmi. Niedaleko ich tymczasowej bazy znalazł się średniej wielkości staw. Po jego tafli pływały kaczki i było widać wynurzające się na chwilę ryby.

Okolica wydawała się być bardzo spokojna więc Amy usiadła na trawie bez zastanowienia.

Spojrzała na swoją rękę. Nadal była zabandarzowana, a pod spodem wciąż były ślady po oparzeniu.

Brunetka skupiła się na swojej dłoni, wsłuchując się w odgłosy otaczającej jej przyrody.

Minęło może pięć minut a wokół jej dłoni pojawił się czarny dym, taki sam jak przy walce z Liamem.

Amy skupiła się jeszcze bardziej by nie stracić kontroli nad dymem i aby znowu się nie poparzyć.

Mgła otaczała coraz większy teren jej dłoni, mimo to brunetka nie czuła nic na co wskazywałoby ponowne poparzenie.

Trenowała tak jeszcze pół godziny, nie chciała zagłębiać się w tym dłużej aby nie zostać tu do nocy i żeby przypadkowo nie stracić kontroli.

Jakiś czas temu wszystkie zwierzęta ucichły, było cicho, za cicho.

Nic jednak nie wskazywało na atak ze strony wroga, w końcu było jeszcze widno a do 22 jeszcze sporo czasu.

Amy wróciła do obozu bez pośpiechu. Tam, cała szóstka przygotowywała miejsce do spania oraz do zabezpieczenia prowiantu przed potencjalnymi złodziejami w postaci głodnych zwierząt.

Brunetka zaczęła iść w stronę siedzących na jednej z kanap bliźniaczek.

- Gdzieś ty była? - Yuki wyłapała wzrokiem brunetkę i od razu do niej podbiegła.

- Em... rozeznanie w terenie? - brunetka narazie nie chciała nic zdradzać koleżankom.

- Uznajmy, że ci wierzę, ale i tak się dowiem prawdy - na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Mam się bać? - brunetka też się uśmiechnęła.

- Jeszcze nie - Yuki odwróciła się po czym poszła w stronę siostry.

~*~

Powoli zbliżała się godzina 22, poza oświetleniem w budynku nic nie rozjaśniało okolicy. Wszystkie zwierzęta ucichły zupełnie.

Pierwszą wartę trzymały bliźniaczki. W razie czego miały one obudzić resztę.

Do godziny 24 było spokojnie i cicho, ale już wkrótce, wszystkie bestie zaczęły pojawiać się w zasięgu wzroku.

Bez dalszego czekania, Sue zaczęła wszystkich wybudzać, podczas kiedy jej siostra pilnowała by żaden cień nie zbliżył się za blisko dopóki wszyscy nie będą wybudzeni.

Już po paru minutach wszyscy szykowali się na odpieranie ataków cieni.

Ich ciała padały bezwładnie na ziemię by wyparować po chwili całkowicie.

Amy przez całą walkę opierała się pokusie by wypróbować swoje umiejętności.

Mijały kolejne godziny, a cienie powoli znikały z terenu ich tymczasowej bazy.

O godzinie szóstej było już zupełnie spokojniej więc wszyscy mogli iść spać bez żadnych obaw.

Sorka, że tak długo xd
A i nw kiedy next xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro