#21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Panorama miasta powoli ukazywała się zza koron drzew, by na końcu ukazać całą swoją okazałość.

Postawiła kolejny krok w stronę budynków, a jej głowę zalała ogromna fala bólu, a wraz z nią pojedyńcze obrazy.

Złapała się za głowę, skupiając się na tym wszystkim.

- Wspomnienia? - pomyślała - a może halucynacje? Nie, wyczułabym gdyby ktoś mieszał mi w głowie.

Z urywek odczytała tylko część swojej osoby, ale tyle wystarczyło by przypomniała sobie kim jest.

W oddali usłyszała płacz dziecka. Mały chłopczyk biegł w jej stronę, uciekając przed psem.

Na kolanach miał zadrapania, a po nogach płynęły małe strużki krwi.

Zacisnęła dłoń na rękojeści kosy, cichy szept w jej głowie kusił ją by wykorzystała sytuację i zaczęła czyszczenie świata od tego właśnie dziecka.

W jej gardle pojawił się dziwny skurcz na widok krwi, oddech miarowo przyśpieszył a na czole pojawiły się pierwsze krople potu.

Chłopczyk dobiegł do niej i schował się za jej nogami, patrząc na psa.

Kundel za to zatrzymał się kawałek przed nimi, spoglądając na dziewczynę.

Nie minęła chwila a zwierzę uciekło, skomląc głośno.

Spojrzała na dziecko, po czym ukucnęła przed malcem. Jej serce biło jak oszalałe, miała wrażenie, że zaraz wyskoczy jej z klatki piersiowej.

Poczuła ból w dziąsłach, od razu zasłoniła usta dłonią. Na jej zębach, pojawiły się nowe, wychodzące z dziąseł, ostre i niebezpieczne.

Cały czas ciągnęło ją by napić się krwi chłopca.

- Co on mi do cholery zrobił?! - w jej głowie pojawiły się nowe pytania.

Przypomniała sobie smak krwi Friska. Delikatny, metalowy posmak, zalewający ciepłem jej gardło. Miała ochotę na więcej.

Zaczęła pochylać się nad chłopcem. Otworzyła nieznacznie usta a wzrok utkwiła na jego szyi.

W ostatnim momencie zatrzymała się, powracając do trzeźwego myślenia. Przecież nie mogła skrzywdzić bezbronnego dziecka! Miała chronić tych wszystkich ludzi!

Odsunęła się od niego po czym nakazała iść natychmiastowo do domu. Chłopiec od razu posłuchał, znikając między budynkami.

- Muszę zachować trzeźwy rozum... Szlag, zaczynam gadać do siebie...

Ruszyła w stronę budynków. Wszyscy w koło byli zabiegani, w końcu jest już 20. Została godzina, zanim cienie wyjdą na żer.

Pomyślała, że to będzie dobra okazja, żeby rozładować emocje. Tak, to naprawdę dobry pomysł. Przecież po to dołączyła do innych, żeby zabijać cienie!

Ulice opustoszały, a całym miastem zawładnęła grobowa cisza.

Po chwili na ulicy pojawiły się pierwsze cienie. Przemieszczały się między budynkami i autami w poszukiwaniu jedzenia. W ogóle nie zwróciły uwagi na brązowowłosą dziewczynę stojącą naprzeciw niej. Ona była przez to lekko oszołomiona.

Przecież powinny mnie atakować! - pomyślała

- Co z wami nie tak? - krzyknęła, a obok niej usiadł jeden z potworów.

Na początku wystraszyła się, że wcześniej go nie zauważyła, ale rozluźniła się kiedy stworzenie zaczęło się do niej przymilać. Wtedy kompletnie straciła rozum i zapał do walki.

- Co to za walka, kiedy nie próbujecie mnie zabić? - mruknęła w stronę cienia, po czym podrapała go po głowie.

- Boże, co ja robię?! - odskoczyła od cienia - powinnam was zabijać, a nie was miziać po głowach! - wszystkie cienie zwróciły łby w jej stronę - jestem do bani...

- Nie jesteś - usłyszała za sobą znajomy głos - poprostu jesteś jedną z nich.

Odwróciła się w stronę przybyłych.

- Mówiłam, żebyście zostawili mnie w spokoju!

- No i co z tego?! - wielooka wyszła przed towarzyszy - takie rozkazy to sobie możesz!

- Jesteście mieszanką cieni. Powinnam was tu teraz pozabijać!

- Ty też jesteś teraz cieniem! Dlaczego nie zabijesz siebie?

Zaniemówiła.

Rzeczywiście, jestem cieniem - chodziło jej po głowie.

- Ja przynajmniej nie żywie się ludźmi!

- A Frisk?! Zabiłaś go i wchłonęłaś jego moc wraz z krwią! Chciałaś nawet zabić tamto dziecko, byle by zaspokoić swój apetyt!

- Nie twój zakichany interes - posłała mordercze spojrzenie w stronę wielookiej.

Nie minęła chwila, kiedy grópka cieni rzuciła się w stronę dziewczyny, rozszarpując ją na kawałki.

Wszyscy obecni zamarli w bezruchu, patrząc jak bestie pożerają ciało wielookiej.

Amy patrzyła na to z niemałym zaskoczeniem. Co prawda Frisk wspominał, że może kontrolować cienie, ale żeby zmuszać je do zabicia jednego z ich pobrateńców? Czy to nie było za wiele? W dodatku, nie myślała nawet o tym, by zabić ją w tym momencie.

Czerwonowłosa dziewczyna pobiegła w stronę Amy, rzucając się jej na szyję.

- Wiem co teraz przechodzisz, uspokój się, wszystko będzie dobrze.

- Yuki? Skąd ty się tu...

Kolejne obrazy pojawiały się w jej głowie niczym film. Przypomniało się jej, jak Yuki przyszła razem z nią, jak zabrali ją gdzieś indziej.

Od razu przytuliła się do przyjaciółki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro