#23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Znajduje się coraz wiecej ofiar. Czy to cienie? Wygląda na to, że mamy do czynienia z nowym wrogiem. Nasze społeczeństwo nie jest już bezpieczne. Powinni-- czerwonowłosy wyłączył telewizję, odrzucając pilot w bok.

- Nie mogę już tego słuchać - Leo zakłożył dłonie na głowę, spoglądając na przyjaciela.

Liam stał w miejscu, wciąż wpatrując się w widok za oknem.

- Nie sądzisz, że powinniśmy coś zrobić? Przecież nie możemy tego tak zostawić! Liam!

- Wiem... Ale co my możemy? Nie wiemy kim, ani czym jest nasz przeciwnik.

- Ale ja wiem - zaskoczył ich znajomy głos.

Od razu spojrzeli w stronę drzwi, gdzie stała zmieniona Yuki.

- Co ty tu... Co z... - Leo nie mógł powiedzieć nic sensownego, przecież to, że z nią rozmawiał wydawało mu się nierealne, zabrały ją cienie! Według wszystkich była już martwa.

- Wszystko po kolei. Jak widzicie, zmienili mnie w podrasowanego cienia, a co gorsza, te ataki na ludzi... To Amy.

- Co? Jak to? - Liam zrobił krok do przodu.

- Frisk jej coś zrobił i...

- Frisk?

- Tak, to on stworzył cienie. Ale mniejsza, teraz nie żyje. Zmienił Amy, jest teraz bardziej cieniem niż człowiekiem - dziewczyna spojrzała smutno w podłogę.

- Ona morduje tych wszystkich ludzi?! - Leo wstał z kanapy, wychodząc z pokoju. Nie chciał już o tym słyszeć.

- A właśnie, jako, że Frisk nie żyje... Przyprowadziłam kogoś ze sobą - uśmiechnęła się zażenowana.

- Kogo takiego?

~*~

Więcej. Więcej. Więcej! - głos w jej głowie szeptał zwariowane rzeczy.

Ma zabijać? Ale kogo? Ludzi? Potwory? Ale po co? Dla krwi? Dla zabawy?

Szła przez ulicę. Nikt nie zwracał uwagi na jej zakrwawioną bluzkę i szaleńcze spojrzenie. Myśleli, że to kolejny wariat lub pijak.

Patrzyła na nich, słyszała ich krew. Ale musiała czekać, było ich tu za dużo. Jeśli teraz by zaatakowała, organizacja wytropiłaby ją i zabiła! To pewne! Ale nie wytrzyma dłużej!
Rzuciła się biegiem przez jedną z bocznych alejek. Tu rzadko ktoś przechodzi, ale przechodzi! Wystarczy poczekać i wszystko będzie dobrze!

Już po chwili napawała się czerwonym napojem.

Miała gdzieś, że nie jest już człowiekiem, że będą próbować ją zabić! Właśnie, próbować! Zabija już od miesiąca i jak narazie nikt nie wpadł na jej trop!

Chowa się? Tylko po co? Krew jest jedynym czego potrzebuje! Krew jest jej zbawieniem!

Po skończonym posiłku wsłuchała się w otoczenie. Musiała być w końcu czujna. Ktoś z tych pokręconych dzieciaków z mocami może się tu kręcić.

Umiała ich już poznawać w tłumie, mieli inny zapach, inny styl poruszania i inną krew. Tak, ich krew była o niebo lepsza. Miała już okazję poznać jej smak i tak jak mówił doktorek, przejmowała ich moc. To było nie ziemskie uczucie!

Usłyszała ich. Dwoje? Nie, jest ich trójka. Zapewne nowicjusze, będzie jej łatwiej!

Pokazała im się, tak aby myśleli, że to oni zobaczyli ją pierwsi. Nie zoriętowali się, wpadając w pułapkę. Pobiegli za nią.

~*~

Wypełniła kolejną butelkę ich krwią. Nie mogła przecież zabijać tak bezmyślnie, mogli ją w ten sposób bardzo łatwo wyśledzić, o ile już tego nie robią.

Przypięła butelkę do pasa, który sama niedawno zrobiła, zakrywając wszystko beżowym płaszczem.

Schowała martwe ciała w krzaki, zakopując bronie pod drzewem.

Wsachiła dłonie do kieszeni, po czym ruszyła przed siebie, moknąc w jesiennym deszczu.

############################

- Napewno nie ma Pani jakiś śladów? Przecież nie mogła od tak sobie zniknąć! - Leo uderzył dłońmi w biórko.

- Jedynie parę morderstw, ale w paru różnych miastach. Nie ma pewności w którym się znajduje i czy to w ogóle ona...

- Ma Pani listę?

- Zamierzasz od tak sprawdzić wszystkie miejsca w których są trupy?

- A mamy jakieś inne wyjście?! Ona zaczyna zabijać częściej niż cienie! Jeśli jej nie powstrzymamy, my i cały ten zakichany świat zginiemy!

- Przyjdź jutro... - odpowiedziała po dłógiej ciszy - przyszykujcie się - dodała szybko.

Chłopak wyszedł z pokoju, zostawiając za sobą jedynie głuchą ciszę.

############################

Wsłuchała się kolejny raz. Słyszała ludzi, zwierzęta i trzepot skrzydeł. Skrzydeł?

Tuż po chwili obok niej znalazł się skrzydlaty cień.

- Co ty tu robisz? Jak mnie znalazłeś?

- Jakże miłe powitanie...

- Odpowiadaj!

- Nie tylko umiem latać, ale mniejsza o to.

- Więc? Co cię tu sprowadza? - złapała za sztylet, przypięty do paska, uważała na to, by chłopak tego nie zauważył.

- Ostrzec cię.

- Ostrzec?

- Tak, twoja stara koleżanka i Wall poszli do twojej organizacji.
- Wall?

- Wilk.

- Wy macie imiona?

- W końcu też byliśmy kiedyś ludźmi... Jestem Haru - wyciągnął rękę do przodu.

Długo wachała się zanim odwzajemiła gest, puszczając tym samym broń. W końcu przyda się ktoś kto pomoże, kiedy przyjdzie więcej silnych łowców.

-... Amy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro