Rozdział 12: Możesz zostać

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nadeszła rewolucja androidów. Markus, przywódca, przejęli miasto. Zmusili rząd USA do uznania ich praw. Androidy oficjalnie zostały nowym gatunkiem, żywymi i czującymi istotami, które mają prawo do życia. Dostały swoje prawa. Wcześniejsza Pani prezydent zrezygnowała z stanowiska, jej miejsce zajął ktoś inny kto chętnie podjął współpracę z drugim prezydentem USA, Markus'em, który został pierwszym prezydentem androidem w historii całego świata.

Wiele się zmieniło. Ludzie musieli zaakceptować nowy ład, choć niektórzy nadal byli temu przeciwni. CyberLife założyło szpital dla androidów, ale z rozkazów Marcusa, który był sprawiedliwy i nie wynosił androidów ponad ludzi, androidów można było naprawiać do pewnego stopnia. Jerycho zaistniało jako rzeczywiste miejsce gdzie androidy mogę szukać schronienia i pomocy.

Gavin wpatrywał się w biurko przed nim, które było puste. Wrócił do pracy po przymusowym dwutygodniowym urlopie, ale jego partnerka nie, a minęły trzy miesiące. Nie wiedział co się z nią dzieje. Chwycił za telefon leżący na biurku i wszedł w wiadomości. Włączył pocztę głosową, którą nagrała mu Evelyn w dzień swojego wyjazdu z Detroit. Żałował że wtedy poszedł do baru i wyłączył telefon. Był zły za przymusowy urlop. Nie miał pojęcia że zielonooka wybudziła się i wyszła z szpitala. Następnego dnia miał ją odwiedzić by z nią porozmawiać, ale jej już nie było.

-... Obiecuję że jak wrócę wszystko ci wyjaśnię. I Gav... dziękuje.

Głos Evelyn był taki przyjemny. To jak wypowiedziała jego skrócone imię. Odtwarzał to nagranie co najmniej raz dziennie. Obiecała że wszystko wyjaśni, że wróci, ale nadal jej nie było. Nie kontaktowała się z nim. Próbował wyciągnąć jej miejsce pobytu od Hank'a, ale on był uparty i twierdził że skoro ona nie chce z nim rozmawiać, to powinien uszanować jej wybór.

- Ona wróci. Na pewno.

Tina stanęła obok fotela, na którym siedział Reed. Mężczyzna wyłączył nagranie w połowie i odłożył telefon na biurko.

- Jakie to ma teraz znaczenie?- wzruszył ramionami i zerknął w bok gdzie stało nowe biurko. Było złączone z jego biurkiem i Evelyn. Białoczarna kurtka wisiała na fotelu. Mocno zacisnął szczękę i odwrócił wzrok.

- Duże. Zależy ci na niej.- powiedziała łagodnie Tina.- Wyjdźmy wieczorem na miasto. Zabawimy się trochę.- zaproponowała z uśmiechem, którego Gavin nie odwzajemnił, ale zgodził się na wieczorne spotkanie.

***

Gavin stał na korytarzu w swoim mieszkaniu. Był gotowy do wyjścia. Wysłał wiadomość do Tiny, że za niedługo będzie. Chowając telefon do kieszeni chwycił za klamkę i otworzył drzwi.

Evelyn stała przed drzwiami unosząc dłoń z zamiarem zapukania, ale po chwili upuściła dłoń.

Reed osłupiał. Miał wrażenie że ma zwidy. Jednak to była rzeczywistość.

Evelyn Anderson stała na przeciwko niego. Ubrana była w zgniłozieloną skórzaną kurtkę, która była rozpięta. Miała na sobie czarny przylegający top oraz jeansy z przetarciami w tym samym kolorze co top, a także zamszowe botki na obcasie w odcieniu zgniłej zieleni. Jej czekoladowe falowane włosy, które miała rozpuszczone były znacznie krótsze niż gdy ostatni raz ją widział. Sięgały jej do ramion, a boki były wystopniowane.

- Evelyn...

Zielonooka uśmiechnęła się. Zrobiła krok do przodu i przytuliła Gavin'a, który wciąż nie otrząsnął się z szoku że ją widzi. Czule go objęła. Stał przez chwilę sztywno, ale później odwzajemnił uścisk. Evelyn czuła jego ramiona owijające się wokół jej tali gdy wzmocnił uścisk. Jego ciepły oddech łaskotał jej skórę gdy schował głowę w zgięciu jej szyi. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, ale Gavin cofnął się. Zielonooka była zmuszona go puścić.

- Masz czas na rozmowę?- delikatny uśmiech nie opuszczał jej twarzy. Domyśliła się że gdzieś idzie więc nie chciała go zatrzymywać.

Gavin przez chwilę wahał się. Miał spotkać się z Tiną i Chris'em w barze. Jednak nie potrafił odmówić Evelyn. Skinął głową i przesuwając się w bok zaprosił ją do swojego mieszkania.

Mieszkanie szarookiego było niewielkie. Krótki korytarz z wieszakiem, bez żadnej szafki na buty i o szarych ścianach. Po lewej były drzwi do małej łazienki, a obok wejście do niewielkiej kuchni gdzie stał mały okrągły stolik gdzie można było zjeść posiłek. Po prawej był salon, który służył też jako sypialnia dla mężczyzny. Oprócz dużej brązowej kanapy i fotela w tym samym kolorze w pomieszczeniu znajdowała się wysoka szafa, komoda, na której stał telewizor oraz kawowy stolik. Ściany salonu były wyłożone dekoracyjną czerwoną kostką, a ozdabiało je kilka plakatów w rockowym stylu. Pomieszczenie wydawało się chłodne i puste.

Evelyn weszła do salonu. Rozejrzała się po pomieszczeniu, a jej wzrok zatrzymał się na rudej dużej pulchnej kulce, która leżała na wciąż rozłożonej kanapie. Pościel była rozrzucona na łóżku. Gdy zielonooka podeszła do mebla, kot poruszył się wyczuwając czyjąś obecność. Anderson pochyliła się i wzięła zwierzaka na ręce. Kot nie sprzeciwiał się, wręcz był zadowolony gdy zaczęła go głaskać.

- Trochę ciężka jesteś.- zielonooka zauważyła że rudzielec to kotka. Trzymała ją jak dzidzię i masowała jej duży brzuszek.- Ale jaka słodka.

Gavin napisał do Tiny że dzisiejszy wieczór nie wypali. Wchodząc do salonu ustał w miejscu. Scena przed nim wydała mu się urocza. Jednak szybko odpędził te myśli. Był zły na Evelyn.

- Pumpkin! Ugryź ją.- rozkazał, ale kotka mruknęła jedynie i wciąż pozwalała by zielonooka masowała ją po brzuszku.- Cholerny sierściuch.- zabrał swojego kota z rąk Evelyn. Jego spojrzenie zmiękło gdy zwierzak polizał go po nosie. Odłożył kotkę na fotel. Rudzielec zwinął się w kulkę i poszedł dalej spać.

Reed spojrzał na swoje łóżko po czym w szybkim tempie zaczął składać pościel i ją schował, a później złożył kanapę. Podbiegł do fotela, na którym leżały jego spodnie i bokserki. Zebrał z podłogi swoje rozrzucone skarpetki po czym schował rzeczy do szafy. Na stoliku kawowym leżało kilka puszek po piwie i gazowanych napojach oraz karton po chińskim jedzeniu. Zgarnął śmieci i poszedł by wyrzucić je do kosza.

- Nie musisz sprzątać.- spodziewała się że jego mieszkanie nie będzie w najlepszym stanie gdy niespodziewanie go odwiedzi. Nie lubiła bałaganu, ale w tym wypadku nie przeszkadzał on jej. Przyjechała w ważniejszej sprawie niż wytykanie mu że jest bałaganiarzem.

Evelyn zdjęła kurtkę i położyła ją na oparciu kanapy, na której usiadła. Przesunęła się by siedzieć bokiem i oparła prawy łokieć o zagłowię kanapy. Zgięła nogę w prawym kolanie i oparła kostkę o lewe kolano. Czekała aż Gavin wróci do salonu, co robił chwilę później. Fotel był zajęty więc musiał usiąść na kanapie, ale usiadł z prawie metrowym dystansem od zielonookiej.

- Gdzie ty do cholery byłaś?!- przez jego podniesiony głos aż kotka się wzdrygnęła.

- Pojechałam do rodziców.

- Nie mogłaś choć odpisać? Zostawiłem ci mnóstwo wiadomości! Myślałem że coś ci się stało.

Jego wybuch był do przewidzenia. Miał prawo się na nią złościć. Wyjechała nagle i nie kontaktowała się z nim. Jednak za jego gniewem kryła się troska i tęsknota. Cieszył się że wróciła, ale też nienawidził ją za to że wyjechała.

- Obiecałam że wszystko ci wyjaśnię więc zamierzam to zrobić. Wysłuchaj mnie, a później zdecyduj co zrobisz.

Evelyn westchnęła po czym zaczęła opowiadać.

Musiała zrzucić ciężar z siebie. Pojechała do rodziców. Odwiedziła ojca Lucas'a by z nim porozmawiać. Wyznała co zrobiła, ale mężczyzna nie był na nią zły, domyślał się tego. Po ich rozmowie było jej trochę lżej. Jednak czekała ją terapia. Po śmierci Lucas'a była na terapii, ale ta nie poskutkowała wystarczająco ponieważ nie otworzyła się całkowicie przed terapeutką. Dopiero za drugim razem przyznała się że zabiła kogoś z zimną krwią i to jej ciąży oraz o tym że chciała popełnić samobójstwo. Przez trzy miesiące uczęszczała na sesję. Jej terapeutka miała nietypowe podejście, ale bardzo skuteczne. Evelyn na prawdę poczuła się po tym lepiej. Wcześniej miotała się z własnymi uczuciami oraz tym jaka powinna być. Nie zamierzała wrócić do swojej dawnej siebie, ale też na siłę nie zamierzała być aniołem. Terapeutka pomogła jej ukierunkować nową siebie. Zmienić się, ale w taki sposób by ona sama mogła być z siebie dumna. Koniec łańcuchów ciągnących ją w dół. Przestała dźwigać ciężar przeszłości. Jednak nie było pewności że wszystko pójdzie ku dobrej drodze. Terapia była bardzo ważna i potrzebna, ale nie zapewni jej życia bez problemów. To od niej będzie zależało jak to wszystko się potoczy. Równie dobrze wszystkie sesje okażą się bezskutecznie jeśli nie będzie dbać o swoją psychikę. Przez lata ją zaniedbywała. Mogła ćwiczyć i zdrowo się odżywiać, ale to pomagało głównie jej ciału, a nie umysłowi, który teraz szczególnie potrzebował większej uwagi i troski.

Opowiedziała Gavin'owi o tym dlaczego tak dziwnie zachowała się wtedy na dachu. Powiedziała mu o torturach, o współpracy z przestępcą by zabić mordercę jej przyjaciela. Przyznała się do tego że przed przeniesieniem do Detroit była niezbyt dobrą osobą. Była bardzo agresywna, nadużywała przemocy mimo tego że była z policji. Miała pewne zatargi i kontakty z niewłaściwymi ludźmi. Powiedziała mu jak się czuła po śmierci Lucas'a, że po tym czego się dopuściła chciała się zabić, ale pewien android ją uratował.

-... dlatego czasem dotykam przedramienia. Przypomina mi się tamten ból.- delikatnie opuszkami palców podążała po bliznach na jej prawym przedramieniu.- Teraz wiesz już wszystko. Nie byłam dobrą osobą, ale wiem że teraz mogę być lepsza.

Gavin podrapał się po karku czując się niezręcznie. Otworzyła się przed nim, a on nie potrafił wydusić z siebie żadnego sensownego słowa.

- Nie będę ci już przeszkadzać. Jutro zobaczymy się w pracy.- wstała z kanapy i chwyciła za kurtkę. Jednak dłoń Reed'a, który chwycił ją za nadgarstek zatrzymał ją.

- Możesz zostać.

- A nie masz przypadkiem innych planów?

- Już nie.

Evelyn ponownie usiadła na kanapie. Gavin wciąż trzymał ją za nadgarstek. Mężczyzna szybko zabrał rękę gdy zielonooka spojrzała w dół gdzie ich skóra stykała się z sobą. Odwrócił wzrok czując jak rumieńce wkradają się na jego twarz.

- Czy ty się mnie wstydzisz Gav?- uśmiechnęła się drocząc się z nim. Tak bardzo jej tego brakowało.

- Pierdol się.- burknął gniewnie. Evelyn zaśmiała się.

- Ty się pierdol Gav.

Zamówili jedzenie i wybrali jakiś ciekawy film akcji. Gavin miał w lodówce piwo więc poczęstował nim Evelyn. Wieczór spędzili na dogryzaniu sobie na wzajem i na prześmiewczym ocenianiu filmu. Gdy robiło się już na prawdę późno Anderson wróciła do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro