Rozdział 15: Nie obwiniaj się

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Anderson uparcie przeglądała akta. Mimowolnie ziewnęła. Wtedy coś dostrzegła między zapiskami. Niby nic istotnego, ale nie zaszkodziłoby tego sprawdzić. Asystent Stolla, Liam, posiadał dom na obrzeżach miasta. Było to dziwne ponieważ jak twierdził przez nie za duże zarobki w klinice nie stać go było na wynajem większego mieszkania niż te, które posiadał. Zielonooka odłożyła kota na kanapę oraz odstawiła laptop na stolik. Wzięła telefon z stolika po czym wyszła na korytarz.

–... Skoro nie odbierasz, to już śpisz.– zielonooka nagrywała się Gavin'owi na pocztę głosową.– Znalazłam coś. Zamierzam to sprawdzić, choć pewnie to nic istotnego. Wyślę ci adres tak w razie czego.

Ubrała się, upewniła się że ma broń oraz telefon po czym opuściła mieszkanie.

Zatrzymała samochód kilka metrów przed skrętem do domu Liama. Nie zamierzała od razu się pokazać. Okolica była opustoszała. Gdzieniegdzie stały opuszczone domy. Anderson wysiadła i pod osłoną nocy ruszyła ku budynkowi. Dom był zaniedbany. Przez szyby zauważyła że wnętrze nie jest w najlepszym stanie. Meble były obskurne i tandetne.

– Co tutaj kombinujesz Liam?

Nacisnęła na klamkę drzwi wejściowych, które bez problemu otworzyły się. Zielonooka weszła do środka. Wchodząc nie zdawała sobie sprawy że wykrywacz ruchu umieszczony przy podłodze wykrył ją. Urządzenie przesłało bezdźwięcznie wiadomość do właściciela domu o naruszeniu posesji.

Anderson wyciągnęła broń i używając latarki w telefonie ruszyła przed siebie by sprawdzić dom. Sprawdziła dach, piętro oraz parter i nie znalazła nic ciekawego. To miejsce było opustoszałe jakby ktoś od dawna tu nie mieszkał. 

– Wiedziałam że to ślepy zaułek.– mruknęła krążąc po salonie. Była zamyślona oraz zmęczona przez co potknęła się o brzeg dywanu. Upadła przed siebie.– Kurwa.– podciągnęła się na łokciach. Uderzenie o podłogę było dziwne. Dźwięk był pusty jakby pod podłogą znajdowała się przestrzeń. Zielonooka wstała i odsunęła dywan. Jej oczom ukazała się klapa. Była na niej kłódka więc bez klucza nie będzie mogła wejść. Wyjęła broń po czym strzeliła w kłódkę. Nabój przebił kłódkę dzięki czemu mogła otworzyć klapę. Schody prowadziły w ciemną otchłań. A zapach wydostający się z piwnicy był dusząco mdły.

Evelyn zeszła po schodach trzymając przed sobą broń, a telefonem oświetlała drogę. Znalazła włącznik światła. Gdy żarówka zapaliła się oświetlając przy tym pomieszczenie zielonooka prawie upuściła telefon. Zadrżała. W piwnicy znajdowały się płaskie fotele, wysokie półki oraz dziwne mechaniczne urządzenie przypominające piłę stołową. Na stole pod jedną z ścian leżały narzędzia, ostre noże, dziwne szczypce. Po prawej od wejścia wisiała folia. Evelyn na drżących nogach podeszła do foli i przesunęła ją. Jej oczom ukazała się młoda dziewczyna w samej bieliźnie przypięta kilkoma pasami do fotela. Na jej widok zaczęła wierzgać lecz jej ruchy były skrępowane przez pasy. Jej usta również były zablokowane przez gruby pas, który unieruchamiał jej głowę.

– Hej, wszystko w porządku. Wyciągnę cię stąd.– zielonooka schowała bron do kabury by łatwiej i sprawniej jej było uwolnić dziewczynę.– Uspokój się. Chcę ci pomóc.

Dziewczyna zaczęła rzucać się, a z jej oczu popłynęły łzy. Evelyn zajęło chwilę zanim zrozumiała że dziewczyna nie boi się jej, tylko kogoś za nią. Anderson sięgnęła po broń, ale nie zdążyła jej użyć. Poczuła okropny ból głowy po czym upadła stracą świadomość.

***

Nines musiał wyjść by się przewietrzyć, choć nie potrzebował powietrza do oddychania. Chłodna noc pozwoliła mu ochłodzić jego systemy i pozbierać myśli. Po spacerze wrócił do mieszkania Evelyn. Drzwi okazały się zamknięte. Pukanie i prośba by go wpuściła również nie poskutkowało. Ta kobieta dziwnie na niego wpływała, przez nią jego systemy szwankowały, choć krótko się znali. Nie zamierzał odpuścić. Zeskanował mieszkanie. Jego brwi uniosły się do góry. Evelyn nie było w środku. Od razu zadzwonił do niej, ale ona nie odebrała. W jego głowie zaczęły pojawiać się różne komunikaty. Jego partnerka zniknęła. Udał się do mieszkania Reed'a. Musiał mocno walić w drzwi by szarooki się obudził. Mężczyzna z zaspanym spojrzeniem otworzył drzwi. Nines przepchnął się i wszedł do środka.

– Detektyw Anderson gdzieś zniknęła.

– Zniknęła?– szarooki przetarł twarz. Jego umysł wracał do żywych.– A nie zostałeś z nią by czytać akta?

– Zostałem, ale pokłóciliśmy się. Wyszedłem się przejść, a gdy wróciłem jej już nie było. Nie odbiera też telefonów.

Gavin skrzywił się. Podszedł do szafki gdzie leżał jego telefon. Zauważył nieodebrane połączenie oraz nagraną pocztę głosową i sms od Evelyn. Odsłuchał nagranie.

– Cholera.

***

Evelyn ocknęła się. Głowa ją bolała. Leżała w samej bieliźnie przypięta pasami do fotela. Gęsia skórka pojawiła się na jej ciele. Bez ubrań było jej chłodno. Szarpnęła się, ale pasy nie umożliwiały jej ucieczkę. Miała zakneblowane usta pasem, który unieruchamiał jej głowę. Kątem oka dostrzegła czyjąś postać stojącą przy teraz nieprzytomnej dziewczynie, którą zielonooka znalazła. Postać zwróciła na nią uwagę.

– W końcu się obudziłaś.– Liam uśmiechnął się, ale nie było w tym nic przyjaznego. Powoli podszedł do niej. Evelyn zaczęła się szarpać i próbować mówić, ale każde jej słowo było zduszone przez gruby pas.– Niegrzeczna jesteś. Nie lubię takich, tylko ściągają problemy. Ale przyznaję... ładna jesteś. – jego wzrok zeskanował jej ciało przez co przeszedł ją dreszcz obrzydzenia. Wziął coś z stolika obok. Założył stetoskop po czym przyłożył końcówkę do jej klatki piersiowej. Chłodny metal dotknął jej rozgrzanej skóry. Wzdrygnęła się.– Wciągnij głęboko powietrze i wypuść je powoli.– polecił jakby był lekarzem. Evelyn szarpnęła się patrząc na niego z wściekłością.– Nie chcesz pobawić się w lekarza i pacjentkę? Jak wolisz. Zajmę się więc moją drugą pacjentką.

Anderson bardziej niż wcześniej zaczęła się szarpać. Nie zważała na to jak pasy boleśnie wbijają się w jej skórę. Robiła sobie krzywdę, ale musiała odciągnąć uwagę Liam'a od niewinnej dziewczyny.

– Szalona suka z ciebie.– warknął groźnie i przyłożył skalpel do gardła zielonookiej. Anderson znieruchomiała. Rozszerzyła oczy gdy mocniej przycisnął ostrze do jej szyi. Cienka stróżka krwi spłynęła po jej skórze.– Muszę ci dać coś na uspokojenie. – podszedł do półki gdzie za szklanymi drzwiczkami stały różne fiolki. Wziął strzykawkę i napełnił ją substancją z jednej z fiolek. Wrócił do Evelyn po czym wbił igłę w jej szyję. Zielonooka czuła jak jej ciało robi się przyjemnie ociężałe. Otępiałe uczucie zaćmiło jej umysł. Liam stał nad nią bawiąc się kosmykiem jej włosów. Wpatrywał się w jej klatkę piersiową z dziwnym uwielbieniem.– Twojego serca nie sprzedam, ale chętnie je zachowam w prywatnej kolekcji.

Liam wrócił do nieprzytomnej dziewczyny. Założył biały fartuch i rękawiczki. Evelyn nie miała sił by się szarpać z pasami. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy gdy kątem oka widziała jak Liam bierze z stolika ostry przedmiot. W chwili gdy zamierzał zrobić nacięcie na klatce piersiowej jego ruchy zamarzły. Spojrzał w sufit. Słychać było skrzypienie podłogi nad nimi. Liam odłożył ostrze. Wziął broń, którą zabrał Evelyn i skrył się za wiszącą folią.

Klapa do piwnicy gwałtownie się otworzyła. Po schodach zszedł Nines, a za nim Gavin. Android zatrzymał się gdy zobaczył związaną Evelyn. Leżała w czarnej prostej bieliźnie. Widział blizny na jej ciele. Jego dioda mignęła na czerwono. Reed przepchnął się obok androida i szybko podbiegł do zielonookiej.

– Kurwa. Evelyn, jesteś cała?– mężczyzna był wstrząśnięty. Widok prawie nagiej zielonookiej trochę go speszył, ale jego zmartwienie było większe. Zaczął odpinać pasy, pierwszy rozpiął ten, który kneblował jej usta.

– On tu jest.– powiedziała słabym głosem.

– Rusz dupę puszko i go znajdź.– szarooki zwrócił się oschle do Nines'a, który dopiero teraz się poruszył. Wezwał wsparcie po czym zaczął sprawdzać pomieszczenie.

Reed czuł jak szczypią go oczy od zbierających się łez. Był przerażony gdy tu przyjechali. Widział puste auto Evelyn. Serce waliło mu boleśnie gdy Nines otworzył klapę do piwnicy. Spodziewał się najgorszego. Jednak ulżyło mu gdy zobaczył ją żywą. Miał ochotę rozjebać temu psycholowi głowę.

Evelyn słabo uśmiechnęła się do Gavin'a. Nigdy przedtem nie cieszyła się tak bardzo na jego widok, ani na widok Nines'a.

– Co on ci zrobił?– zapytał szarooki widząc z jaką ciężkością poruszała się Evelyn. Musiał użyć swojej siły by pomóc jej zejść z fotela ponieważ Evelyn nie potrafiła utrzymać się.

– Podał mi środek uspokajający.– mruknęła słabo. Zachwiała się na nogach. Reed złapał ją mocno w tali i podtrzymał. Nie potrafił ukryć rumieńca na jego policzkach gdy zerkał na jej ciało, to było silniejsze od niego. Jednak zielonooka chyba tego nie dostrzegała. Środek uspokajający wciąż otumaniał jej umysł.

Nines zniknął im gdzieś z oczu. Nagle zza wiszących foli usłyszeli echo wystrzałów. Reed czujnie podniósł broń i wymierzył w tamtym kierunku. Nastąpiła głucha cisza.

– Plastiku! Żyjesz?!

– Obezwładniłem go detektywie.

Zza foli usłyszeli głos Nines'a.

Reed rozejrzał się po pomieszczeniu. Zauważył ubrania zielonookiej leżące na jednej z półek. Pomógł dojść Evelyn do krzesełka by mogła usiąść. Anderson starała się utrzymać w pionie, ale to nie było łatwe. Gavin musiał pomóc jej się ubrać. Starał się nie gapić na jej ciało. Powstrzymywał się od dotykania jej blizn, choć bardzo go to korciło. Sam również miał nie mało blizn. Może łączyło ich znacznie więcej niż mógł przypuszczać.

Na zewnątrz rozbrzmiał dźwięk syren policyjnych.

Evelyn siedziała na masce samochodu razem z Gavin'em. Obejmował ją ramieniem, na którym zielonooka opierała głowę. Jej rana na szyi została opatrzona przez sanitariusza. Podano jej również trochę adrenaliny by zniwelować działanie środka uspokajającego.

Policjanci zabezpieczyli dom. Przetrzymywana dziewczyna leżała w karetce, na szczęście nic jej nie było. Liama musiało zabrać pogotowie ponieważ był w ciężkim stanie. Mimo że miał broń Nines bez większego trudu go pokonał i zadał mu kilka bezlitosnych ciosów.

Evelyn niepewnie chwyciła dłoń Gavin'a i splątała ich palce. Szarooki spiął się, ale nie zabrał dłoni. Tak dobrze czuła się w jego objęciach.

– Nigdy więcej nie odwalaj czegoś takiego.– był zły że zielonooka pojechała sama. Tak cholernie bał się o jej życie. Nie pamiętał kiedy ostatni raz tak bardzo martwił się o kogoś.

– Postaram się.– powiedziała szczerze.– Leżąc tam, na prawdę myślałam że to mój koniec. Potrafię tylko pchać się w kłopoty. Jestem destruktywna. Żadna terapia tego nie zmieni.– wyznała z smutkiem.

– Nie chrzań takich głupot.

– Nines powiedział że nie pożyję długo. Miał rację. Gdyby nie wy... – urwała gdy jej głos zadrżał. Wcześniej nie bała się śmierci. Z podniesioną głową szła na pierwszej linii ognia podczas niebezpiecznych nalotów. Była młoda i miała dużo werwy w sobie. Teraz miała trzydziestkę na karku, jakoś posklejaną do kupy psychikę i pochłaniające ją uczucie samotności. Chciała zmienić swoje życie, nadać mu większy sens niż oddanie się pracy. Bo w życiu liczy się coś więcej niż rozwiązywanie spraw. Potrzebowała kogoś z kim mogła by dzielić życie. Nigdy nie myślała o założeniu rodziny, posiadaniu dzieci, ale pragnęła mieć bliską osobę. Budzenie się w łóżku samej bywało przytłaczające. Wcześniej tak tego nie odczuwała bo miała Lucas'a. Była po paru nieudanych związkach, po których po prostu przestała randkować i wpadła w wir pracy. Nie chciała by dalej jej tak życie wyglądało. Musiała przyznać to samej sobie że leżąc w piwnicy bała się o swoje życie. Nie była już tak twarda i silna. Może nigdy nie była, tylko wcześniej okłamywała samą siebie.

– Pieprzyć tego dupka. Nie zna życia. Jesteś silna. Mówię poważnie. Nikt inny nie potrafił tak długo ze mną wytrzymać.– wyznał szczerze. Odwrócił wzrok gdy zielonooka na niego spojrzała.

– Dzięki, Gav.

– W zasadzie to... – odchrząknął z zakłopotaniem. Tak na prawdę to Nines uratował Evelyn. On twardo spał, a w tym czasie zielonooka była w niebezpieczeństwie. Nienawidził siebie za to. Gdyby nie android, miałby na sumieniu Anderson.– Nines pojawił się w moim mieszkaniu bo zniknęłaś. Wrócił do ciebie po waszej kłótni. Gdyby nie on, to dopiero rano odczytałbym twoją wiadomość. Nawaliłem...

Anderson była zaskoczona tym wyznaniem. Reed odnosił się o Nines'ie jak o żywej osobie, nawet użył jego imienia. I do tego to Nines uratował jej życie.

– Nie obwiniaj się. To moja upartość prawie wepchnęła mnie do grobu. Wygląda na to że opiekuna jednak jest nam potrzebna. – stwierdziła z rozbawieniem.

Jej spojrzenie powędrowało do androida, który stał kilka metrów dalej przy policyjnym radiowozie. Na twarzy miał plamę czerwonej krwi. Na jego zaciśniętych w pięści dłoniach również znajdowała się krew. Światła pojazdu oświetlały jego sylwetkę od tyłu. Nadawało to jego wyglądowi jeszcze więcej surowości. Beznamiętnie wpatrywał się w dom. Evelyn zastanawiała się o czym on teraz myśli. 

Puściła dłoń szarookiego. Odepchnęła się od maski samochodu przez co mężczyzna musiał zabrać rękę.

– Muszę z nim pogadać.

– Dasz radę iść?

– Tak.– jej nogi wciąż były miękkie, ale to nie powstrzymało ją przed podejściem do Nines'a. 

Gdy szła ku androidowi usłyszała część rozmowy dwóch policjantów. 

Koleś miał zmasakrowaną twarz. To cud że jeszcze żył. Android nieźle go załatwił.

Evelyn stanęła obok Nines'a utrzymując metrowy dystans. Nie spodziewała się takiej brutalności z jego strony. Czy skrzywdził Liam'a dla własnej satysfakcji czy z jej powodu? Zastanawiała się nad tym, ale nie odważyła się go zapytać. Jakim cudem ten android sprawiał że czuła się przy nim tak niepewnie? 

– Nines... 

Błękitne tęczówki przypominające zmarznięte jezioro spoczęły na jej osobie. Przez chwilę zapomniała jak się mówi. Wyglądał tak niebezpiecznie z tą krwią na twarzy, choć nie to sprawiło że nie potrafiła się odezwać. Poczuła coś dziwnego w żołądku.

– Dziękuje za uratowanie mi życia.

– To część mojej pracy. Jednak nie musiałbym tego robić gdyby nie twoja ignorancja. 

Evelyn zacisnęła szczękę z irytacji. Był wredny i oziębły. Zielonooka odetchnęła głęboko. Nie zamierzała się z nim wykłócać. 

– Myślałam że piąte koło u wozu będzie obciążeniem, ale... 

– Porównujesz mnie do opony?

– Daj mi dokończyć. Chciałam powiedzieć przez to że... twoja obecność jest pomocna. Chcesz sumiennie wykonywać swoją pracę. Postaram się nie utrudniać ci tego. Ale skoro jesteśmy zespołem, to musimy się dogadać. Będę szanować twoje zdanie jeśli ty będziesz szanować moje. Nie możesz oczekiwać że będę grzecznie przestrzegać twoich zasady, skoro ciebie nie obchodzą moje. Czy rozumiesz o co mi chodzi?

– Tak. Współpraca jest dla mnie najważniejsza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro