Rozdział 16: Przespałabyś się z nim?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Był weekend. Minęły trzy dni odkąd zakończyli sprawę krwawych morderstw. Liam wciąż leżał w szpitalu w ciężkim stanie. Był stabilny, ale zapadł w śpiączkę. Lekarze nie dawali mu zbyt wiele szans na przeżycie. Jeśli umrze wywinie się od odpowiedzialności za swoje czyny. Powinien gnić w celi, ale przynajmniej o jednego potwora będzie mniej. Nikogo już nie skrzywdzi. 

Evelyn biegła przez park. Dochodziła dziewiąta rano. Po chodnikach spacerowało niewiele ludzi. Pogrążona w własnych myślach i z słuchawkami w uszach była odcięta od świata. Nie zauważyła rowerzysty, który jechał przez ścieżkę rowerową na którą zamierzała wbiec ponieważ chodnik przecinał ścieżkę. Silne dłonie złapały ją za talię powstrzymując przed wpadnięciem pod koła roweru. Zielonooka ściągnęła słuchawki. Posłała wiązankę przekleństw w kierunku rowerzysty, który po prostu pojechał dalej nie przejęty że prawie w nią wjechał. 

– Co za palant.– fuknęła pod nosem. Jej wybawca wciąż trzymał dłonie na jej biodrach przez co speszyła się. Odwróciła się cofając o krok do tyłu, a wtedy dłonie puściły ją.– Przepraszam za mój wybuch, ale... – lekko zawstydziła się że mężczyzna musiał przysłuchiwać się jej niecenzuralnym słowom. Jednak gdy podniosła wzrok by spojrzeć na swego wybawcę urwała zdanie i zmarszczyła brwi. Stał przed nią Nines. Android patrzył na nią z góry z dłońmi splecionymi za wyprostowanymi plecami. 

– Co ty tu robisz?

– Nie sądzisz że wypadało najpierw podziękować detektywie?

– Ta, dzięki.– powiedziała wysilając się na delikatny uśmiech. Oczywiście android nie odwzajemnił tego.– Nie jesteśmy w pracy, nie musisz zwracać się do mnie oficjalnie. 

– Nie muszę, ale chcę. 

– Jasne, jak wolisz. Co tutaj robisz?

– Spacerowałem.

– Aha.– to wcale nie było dziwne. Każda osoba może przyjechać specjalnie prawie do centrum miasta tylko by się przejść po parku. Wcale w okolicy gdzie Nines mieszkał nie było parku, który mógł odwiedzić jeśli faktycznie jego celem był jedynie spacer. I na pewnie nie wybrał specjalnie tego parku przy którym mieszkała Evelyn. To był tylko przypadek że się spotkali. 

Evelyn powstrzymała się przed skomentowaniem ich jakże "przypadkowego" spotkania.

– No to ja biegnę dalej.– stwierdziła gdy zapadła między nimi niezręczna, a przynajmniej dla niej, cisza. 

– Detektywie...

Evelyn była gotowa odejść, ale głos Nines'a ją powstrzymał. Wysiliła się na przyjazny wyraz twarzy by ukryć swoją irytację i odwróciła się do niego. Wystarczyło że spędza z nim czas w pracy. Chciała choć weekend mieć od niego wolny.

– Tak?– czy on specjalnie przeciągał by zatrzymać ją jak najdłużej?

– Czy mogłabyś mnie zawieść do domu porucznika, detektywie?

– Przecież możesz wezwać taksówkę.– stwierdziła krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Wzrok androida był wymowny, nie przyjmował jej wymówki do świadomości.– Dobra.

Nie rozumiała czemu chciał by go odwiozła. Po co w ogóle przyjechał do tego parku? Czy się nudził? 

Evelyn musiała wrócić do mieszkania po kluczę. Android szedł krok w krok za nią. Chciał nawet wejść z nią do mieszkania, ale kazała mu zostać przed budynkiem. Będąc u siebie wyjrzała dyskretnie przez okno. Nines wpatrywał się w okna jej mieszkania. 

– To niepokojące. 

Podczas jazdy nie rozmawiali ze sobą. Nines rzucił tylko parę komentarzy by ostrożniej jeździła gdy gwałtownie skręcała albo mocno hamowała. Z jakiego powodu dotykał deskę rozdzielczą jej samochodu. Kazała mu przestać, co o dziwo zrobił bez sprzeciwu. 

Zaparkowała na podjeździe domu Hank'a. Samochodu jej wuja nie było co oznaczało że gdzieś pojechał. 

– Jesteśmy na miejscu.– powiedziała gdy Nines wciąż siedział na fotelu pasażera jakby nie miał zamiaru wysiąść. 

– Porucznik Anderson i Connor zostali wezwani na posterunek. Pies porucznika dziwnie się zachowuje.

– W jakim sensie?

– Jest niespokojny i zaczepia mnie.

Evelyn westchnęła po czym wysiadła z pojazdu, Nines od razu zrobił to samo. Android wyprzedził ją i otworzył drzwi domu pozwalając by weszła pierwsza. Sumo wybiegł na korytarz. Zielonooka uklęknęła, a zwierzak wpadł w jej ramiona. Zaczęła go głaskać mówić przy tym słodkim głosem jakim to on jest uroczym chłopczykiem. 

Nines wpatrywał się w nich marszcząc brwi. Jego dioda błysnęła na żółto. Przez bardzo krótki moment mignęła mu myśl o chęci bycia na miejscu tego psa.

Evelyn wstała, Sumo poczłapał do salonu, zielonooka poszła za nim. Pies zaczął grzebać coś w swoim posłaniu. Evelyn sprawdziła o co mu chodzi. Między poduszkami leżała schowana smycz. Gdy wzięła przedmiot do ręki Sumo usiadł przy niej gotowy by przyczepiła smycz do jego obroży.

– Chciał wyjść na spacer.– uśmiechnęła się do psa po czym uczepiła go na smyczy. Bernardyn pociągnął ją ku drzwiom wyjściowym. 

Wyszli z psem na spacer. Sumo szybko znalazł sobie miejsce na załatwienie swoich potrzeb. 

– Nie musiałeś przyjeżdżać specjalnie do parku by poprosić o pomoc. Wystarczyło zadzwonić.– zielonooka zwróciła się do Nines'a, który szedł obok niej. Nie odpowiedział jej. 

Jeszcze trochę pospacerowali po czym wrócili do domu Hank'a, a Evelyn mogła odjechać. Nines patrzył przez okno w salonie jak zielonooka wyjeżdża na drogę. 

*** 

Po powrocie do Detroit Evelyn zapisała się do klubu sportów walki. Trochę męczyły ją samotne treningi, które niegdyś spędzała z Lucas'em. 

Miała swojego trenera. Evan był sympatycznym mężczyzną. Jego długie złociste włosy upięte były w samurajski kok. Był średniego wzrostu i dobrze zbudowany. Miał piwne oczy i zniewalający uśmiech.

Evelyn uderzyła mocno w worek treningowy. 

– Zrobisz sobie krzywdę.– Evan stał z boku, ale podszedł do niej gdy zauważył jak nieprecyzyjnie uderza w worek. Poprawił jej postawę po czym ustał za workiem i podtrzymał go by się nie machał gdy zielonooka ponownie zaczęła w niego uderzać.– Zegnij prawą rękę pod innym kontem.– dotknął jej dłoni pokazując jak ma ją trzymać. 

Evelyn nie była dziś zbytnio skupiona. Odpływała myślami co odwracało jej uwagę od treningu. Evan to zauważył.

– Mów, co to za frustracja. Po opatrunku na szyi zgadywałbym że praca.– piwnooki uśmiechnął się. Evelyn wspominała mu gdzie pracuje. Evan podziwiał to, on nie nadawał się do takiej pracy. Nie wytrzymałby psychicznie. 

– Poniekąd tak.– mruknęła. Nie była zbyt chętna do rozmowy.

– Facet?

Zielonooka przestała uderzać i spojrzała na mężczyznę mrużąc oczy po czym szybko odwróciła wzrok. Evan uśmiechnął się szerzej wiedząc że trafił w dziesiątkę.

Ten człowiek był zbyt sympatyczny. Zagadywał ją, co nieco opowiadał o sobie i zachęcał zielonooką do zrobienia tego samego. Jakby wiedział że nie ma za bardzo komu się wygadać. 

– No dalej, mów. Ja ci się skarżyłem na swojego byłego. Twoja kolej. 

Anderson uderzyła w worek z myślą o Nines'ie. 

– Och, aż tak ostro? 

– To nie tak. Wróciłam do pracy, a się okazało że szef przydzielił do mnie i Gavin'a, mojego partnera, cholernego androida. Nie przeszkadza mi kim jest, ale wkurza mnie. A najgorsze jest to że wygląda prawie identycznie jak mój przyjaciel Connor, on również jest androidem. Nines miał go zastąpić, ale po rewolucji zaprzyjaźnili się i teraz są braćmi. – z złością mocno kopnęła worek aż Evan cofnął się o krok od mocy uderzenia.– I jeszcze Connor i Nines mieszkają u mojego wujka Hank'a, który również pracuje na tym samym posterunku co ja. Connor jest jego partnerem. 

– Cholera. Naliczyłem w tej historii czterech facetów. Problem jest poważny. Brakuje płci pięknej w twoim otoczeniu.

– No jakoś tak zawsze było że przyjaźniłam się bardziej z facetami. Ale miałam kiedyś kilka dobrych koleżanek. W zasadzie w Detroit nie mieszkam zbyt długo. Na początku jedyną osobą, którą tu znałam był mój wujek. Przydzielili mi faceta jako partnera, a później kolejnego. Oboje mnie denerwują. Nie miałam zbytnio czasu na szukanie przyjaźni, a w pracy poznałam Connora. Był miły, łatwo się z nim zaprzyjaźniłam. Po prostu jakoś się tak potoczyło.– wzruszyła ramionami po czym uderzyła w worek.

– A teraz wyżalasz się kolejnemu facetowi.– stwierdził z rozbawieniem. 

– Ta.– uśmiechnęła się rozbawiona sytuacją bo faktycznie Evan miał rację. Brakowało jej babskich pogaduszek, choć za bardzo za nimi nie przepadała. Jednak z facetami nie dało się rozmawiać o wszystkim i nie potrafili zrozumieć dokładnie kobiecej perspektywy.

– Więc jaki on jest?

– Kto?

– Ten który ci się podoba.

– Skąd pomysł że któryś mi się podoba?

– Stąd.– wskazał na jej twarz, na której pojawiły się lekkie rumieńce. Evelyn wywróciła oczami czując się zdradzona przez własne ciało. 

– Pali, przeklina, jest palantem, wali głupimi tekstami.– wspominając o Gavin'ie starała się ukryć uśmiech, który mimowolnie wpychał się na jej usta. Po powrocie inaczej zaczęła postrzegać Reed'a. Nie chciała przyznać się przed samą sobą, że jej się podobał. Upierała się że zachowa profesjonalizm w pracy, ale nic nie mogła poradzić że serce biło jej mocniej gdy był obok.

– Brzmi jak ideał.– na jego sarkastyczny komentarz zielonooka wywróciła oczami.– Masz jego zdjęcie?

– A co chcesz go obczaić?– przestała uderzać w worek i spojrzała na trenera unosząc jedną brew. 

– Chyba już nie muszę.– piwnooki spojrzał zza nią na kogoś. Evelyn podążyła za jego spojrzeniem.

Do jasnej cholery, pomyślała z złością Anderson gdy zobaczyła jak w ich kierunku idzie Nines. Nawet tutaj nie mogła mieć od niego spokoju. Jakim cudem wiedział gdzie jest?

– Przystojniaczek. Przeleciałbym go.– uśmiechnął się znacząco do Evelyn. Zielonooka uderzyła go lekko w ramię.

– To nie o nim mówiłam. 

Nines stanął przed nimi. Zlustrował Evan'a chłodnym spojrzeniem po czym spojrzał na Evelyn, która skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. 

– Nie pojadę nigdzie z tobą.

– Nie pomyślałaś detektywie że mamy nową sprawę?

– Zadzwonili by do mnie. Mam telefon blisko siebie więc słyszałabym dzwonek.– telefon zielonookiej leżał z butelką jej wody na ławce, która znajdowała się od niej niecałe dwa metry dalej.

– Jestem Evan.– piwnooki wyciągnął przed siebie dłoń. Uśmiechnął się do androida przyjaźnie, ale został zignorowany więc opuścił dłoń. 

– Zachowuj się Nines.– powiedziała karcąco Evelyn. Nie podobało jej się zachowanie androida.

– Witaj. Jestem RK900. Jednak jeśli zwracanie się do mnie moim numerem modelu sprawiałoby ci trudności, to możesz nazywać mnie Nines.– powiedział swoim głębokim i beznamiętnym tonem głosu gdy patrzył na Evan'a. 

– Miło cię poznać Nines.

– Twój trening dobiegł końca detektywie.– stwierdził Nines zwracając się do Anderson. Evan spojrzał na duży zegar wiszący na jednej z ścian w pomieszczeniu i przyznał androidowi rację.

– Wysoko zaawansowany prototyp. Dla niego nie ma żadnych wystarczających zabezpieczeń by nie dostać się do jakiejkolwiek bazy danych.– zdecydowanie nie była to pochwała z strony Evelyn. Evan uniósł brwi zerkając na zielonooką. Było to niekomfortowe, co piwnooki niemo przyznał.– Zostań tu. Idę do szatni.– rozkazała Nines'owi po czym zabrała telefon i butelkę wody z ławki i poszła w kierunku szatni. 

Po przebraniu się i zabraniu swoich rzeczy podeszła do recepcji by oddać klucze do szafki. Przy recepcji stał Evan. Nines stał w holu cierpliwie czekając przy drzwiach wyjściowych.

– Jego spojrzenie jest niepokojące.– stwierdził piwnooki gdy zerknął na androida, a później spojrzał na Evelyn.

– Podobno jest tak silny że mógłby rozerwać innego androida na strzępy.

– Wcześniej powiedziałem że przeleciałbym go. To raczej on przeleciałby mnie. Na samą myśl, boli mnie już tyłek.

– Ale z ciebie zboczeniec.– trąciła go z rozbawieniem w ramię. Evan krótko się zaśmiał.– Nie przeszkadzałoby ci że jest androidem?

– A jakie to ma znaczenie? Człowiek czy android. Teraz żyjemy obok siebie. Osobiste pytanie, liczę na szczerą odpowiedź.

– No dawaj.

– Przespałabyś się z nim?

– Co? Nie!– odpowiedziała szybko lekko się przy tym czerwieniąc.– Za bardzo przypomina mi Connora. To byłoby dziwne. 

– A gdybyś nie znała Connor'a, to co wtedy?

– Co to w ogóle za pytanie?

– Pomyślałem że może twoja frustracja wynika z tego że pojawił się inny facet, który zaczął ci się podobać, choć wciąż czujesz coś do tego pierwszego.

– Beznadziejna analogia. 

– Czy aby na pewno? – uniósł jedną brew, a na jego ustach zawitał cwany uśmieszek. 

– Nie wymyślaj bzdur. Wystarczająco dużo miałam w życiu problemów z facetami. Więcej mi nie trzeba. 

Pożegnała się z Evan'em po czym ruszyła ku wyjściu z klubu. Nines bez słowa dołączył do niej i razem wyszli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro