Rozdział 17: Tak krucha

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nines wziął od Evelyn torbę sportową i wyjął z jej dłoni kluczyki do samochodu gdy szli w kierunku pojazdu. Anderson uniosła brew patrząc na niego kątem oka. Co on sobie wyobrażał? 

Nines włożył torbę do bagażnika po czym otworzył przednie drzwi od strony pasażera. Mimo że Evelyn nie podobało się że tak się rządzi, bez słowa zajęła miejsce pasażera. Była po męczącym treningu więc pozwoliła mu by zawiózł ją do jej mieszkania. 

– Czemu pojawiłeś się w klubie? Jeśli znowu miałeś problem z Sumo, mogłeś zadzwonić.– zielonooka oparła się łokciem o drzwi pojazdu gdy jechali drogą. Patrzyła na migające obrazy za szybą. Nawet nie wysilała się by spytać go skąd wiedział gdzie jest. Bardziej ją interesowało dlaczego nie chce dać jej spokoju. 

– Porucznika Anderson'a i Connora wciąż nie ma w domu. Nie miałem żadnych obowiązków do wykonania. Myślę że... nudziłem się.– jego głos był bezbarwny, a jasne tęczówki wpatrywały się uważnie w drogę. Swobodnie trzymał dłonie na kierownicy choć jego postawa była sztywna. Jak zwykle siedział z prostymi plecami. Dla człowieka taka poza byłaby męcząca po pewnym czasie, ale przecież on nie był człowiekiem.

– Czemu nie pomęczysz Gavin'a?

 – Detektyw Reed wciąż śpi. Jest weekend więc postanowiłem go nie niepokoić. To rzadki czas gdy może przespać wystarczającą ilość godzin. 

Evelyn spojrzała na Nines'a mrużąc oczy. Czy ten android wiedział o nich wszystko? To było niepokojące, choć zapewne jego pobudki do zdobywania o nich informacji były związane jedynie z pracą. By jak najlepiej rozwiązywać sprawy musiał dobrze znać swoich partnerów. Ta możliwość uspokajała zielonooką, choć podskórnie czuła że może się kryć za tym coś więcej. 

Gdy dotarli pod blok mieszkalny, Nines ponownie otworzył drzwi zielonookiej. Było to miłe. Ostatni raz gdy ktoś tak otwierał dla niej drzwi, była to jedna z pierwszych randek z chłopakiem, którym umawiała się w liceum. 

– Gavin'owi też tak otwierasz drzwi?– zapytała z małym uśmieszkiem na ustach.

 – Raz tak zrobiłem. Detektyw Reed był łagodnie ujmując... niezadowolony.

Evelyn wyobraziła sobie reakcję Reed'a. Czerwony z wściekłości, posyłający wiązankę przekleństw i gróźb w kierunku Nines'a. Zielonooka zachichotała. 

Weszli do mieszkania. Evelyn odłożyła torbę do łazienki. Miała ochotę na długi i orzeźwiający prysznic. Nie zaprzątała sobie głowy Nines'em, który w zasadzie nie miał co ze sobą zrobić. Android wykorzystał jej nieobecność na przejrzenie jej rzeczy. Z początku zwracał uwagę tylko na przedmioty leżące na wierzchu by nie naruszyć przestrzeni osobistej Evelyn. Jednak wścibstwo przełamała barierę zwykłej ciekawości. Znudzony bezczynnym czekaniem zaczął przeglądać osobiste rzeczy swojej partnerki. Obejrzał album z zdjęciami w salonie. Były tam zdjęcia z dzieciństwa zmieszane z świeższymi z okresu nastoletniego czy młodej dorosłości. Skanował twarze na fotografiach. Trzy przebijały się najczęściej, jej rodzice i zmarły partner. W salonie nie było zbyt wielu ciekawych rzeczy oprócz barku z alkoholem czy kolekcją płyt muzycznych. W kuchni znalazł szafkę z różnymi lekarstwami i zestawów zabiegowych do opatrunku ran. Wśród leków były silne środki przeciwbólowe oraz uspokajające. Zauważył że zawartość lodówki czy półek zawierała zdrową żywność, a przynajmniej w większości. To było zdecydowanie inne niż w przypadku Reed'a. On nie dbał o to co je. Jego mieszkanie to ciągły chlew, a u Evelyn nawet w półkach z bielizną był idealny porządek. Nines'owi wydawało się to być sprzeczne z jej naturą. Mogła mieć chaos w głowie, ale każdy kąt mieszkania musiał być zachowany w czystości i porządku. Żadnych podejrzanych rzeczy nie trzymała nawet w swojej sypialni. Nie licząc broni w szafce nocnej. Znudzony wrócił do salonu i usiadł na kanapie. Fikus wskoczył na kanapę obok niego. Zwierzę spojrzało na niego i szturchnęło go łapką w dłoń, którą trzymał na kolanie. 

– Czego chcesz istoto?

Kot miauknął do niego. Zaczął łasić się i ocierać o jego ramię próbując zdobyć jego uwagę. 

Evelyn wyszła z łazienki. Ubrana była w czarny top na ramiączkach oraz dresowe spodnie. Jej włosy były wilgotne. Zatrzymała się w progu wejścia do salonu. Widok interakcji Fikusa z Nines'em wydał jej się uroczy. Android uniósł dłoń, a kot wtulił się w nią. RK900 zastygł w bezruchu, a później delikatnie poruszył dłonią by pogłaskać kota po grzbiecie. Wyglądał jak dziecko, które nie miało pojęcia co robi. Zielonooka uśmiechnęła się. To było urocze. 

– Polubił cię.

– To reakcja dominacji. Ociera się o mnie by pozostawić swój zapach by odstraszyć inne osobniki. 

Evelyn wywróciła oczami na komentarz niebieskookiego. 

– Twój zdrowy tryb życia detektywie podnosi szansę na dłuższe życie. Odwrotnie jest w przypadku detektywa Reed'a. Zachowuje się jakby robił wszystko by szybciej umrzeć, a Pani próbuje desperacko utrzymać się przy życiu. Jednak porównując jego szkodliwe nawyki i Pani chwiejną psychikę, oboje wyrównujecie na tym samym poziomie swoje szanse na przedwczesną śmierć.

Evelyn skrzywiła się. Nie potrzebowała jego głupich analiz. Po co w ogóle zaczynał ten temat?

– Jest w tym pewien plus, zwłaszcza dla ciebie. Możesz liczyć na szybkie pozbycie się swoich problemów.– powiedziała prawie przy tym warcząc. Skoro nie pasowała mu ich współpraca to niech poprosi o przeniesienie, a nie na siłę pchał się tam gdzie nie był zbyt mile widziany. Miała do niego tak mocno mieszane uczucia. 

Poszła do kuchni. Gdy wyciągała z lodówki składniki by przyrządzić sobie coś do jedzenia usłyszała zbliżające się kroki. Nines stał obok niej niczym pies wyczekujący rozkazu swojego właściciela. Evelyn stukała palcami o blat czując cień androida na sobie. Zapewne gdyby mógł siedziałby jej na ramieniu i uważnie obserwował każdy ruch.

– Wiesz co? – spojrzała na niego i kryjąc irytację z powodu naruszania jej osobistej przestrzeni uśmiechnęła się delikatnie.– Zrób mi coś do jedzenia. Jestem pewna że tak zaawansowany android jak ty poradzi sobie z tak prostym zadaniem. Rozgość się.– dłonią wskazała na półki po czym mijając Nines'a poszła do salonu. 

Anderson usiadła na kanapie po turecku. Włączyła telewizor i wybrała jakiś przypadkowy kanał. Z kuchni dobiegały ją dźwięki krzątania się. Wzięła telefon i napisała do Connora by zabrał swojego brata jak najszybciej z jej mieszkania. Connor był zajęty i nie rozumiał co złego było w tym że Nines u niej był. Evelyn darowała sobie dalszą konwersację z przyjacielem. 

Po pół godzinie Nines wszedł do salonu. W jednej dłoni miał talerz z jedzeniem, a w drugiej kubek z sokiem jabłkowym. Nie miał na sobie swojej kurtki, ale na ramieniu trzymał białą czystą szmatkę. Postawił talerz, szklankę oraz materiał na stoliku kawowym. Założył dłonie za plecy i spojrzał na Evelyn. W czerni było mu na prawdę do twarzy. 

– Posiłek jest gotowy detektywie.

 – Zauważyłam. 

Ta sytuacja przywołała jej pewne wspomnienie.

Evelyn siedziała na kanapie w salonie w swoim mieszkaniu Saint Louis. Jej prawe ramię było w temblaku. Trzymała zabandażowaną lewą kostkę na małej pufie przed nią. Na prawym policzku miała dużego siniaka, a na nosie opatrunek. 

Lucas wszedł do salonu z przygotowanym posiłkiem i zawieszoną na ramieniu białą szmatką. Postawił jedzenie i materiał na stoliku kawowym stojącym przed kanapą. Spojrzał na zielonooką uśmiechając się delikatnie gdy skłonił się prezentując przygotowany posiłek. To powinno było rozbawić Evelyn, ale na jej twarzy nie zagościł uśmiech. Przypominała szczeniaka, którego właściciel surowo ukarał za bycie po prostu radosnym rozrabiaką.

– Jakim cudem ze mną wytrzymujesz? Każdy ode mnie ucieka gdy zrozumie jaka jestem na prawdę.

Z troską i wyrozumiałością jaką Lucas na nią spojrzał, Evelyn nie sądziła że coś innego może tak łagodzić jej ból i usuwać wszelkie niepewności. Mężczyzna usiadł obok niej i uważając na jej obrażenia delikatnie objął ją ramieniem. 

– Znamy się od dziecka. Nigdy nie opuściłem twojego boku, nie ważne jak źle było. Nigdy tego nie zrobię. Pierdolić innych. Oni się nie liczą.powiedział szczerze, pociesznie masując przy tym jej ramię. Szczególnie ten pieprzony dupek. Tata dopilnuje by dostał jak najdłuższy wyrok za to co ci zrobił. Tamtej ździry też nie oszczędzi.   

Evelyn rozpłakała się. Schowała twarz w zgięciu szyi Lucas'a i pozwoliła sobie na chwilę słabości. Złamane serce nigdy tak nie bolało jej jak teraz. I to ona była tą złą, mimo że to ją chłopak zdradził i oddał jej gdy go spoliczkowała po tym jak zobaczyła jak całuje się z inną w klubie. Co było dalej z trudem pamiętała. Emocje zaćmiły jej umysł. Spojrzała na dłoń Lucas'a, którą miał zabandażowaną. Gdyby nie on, byłaby w znacznie gorszym stanie. Miała pecha w mężczyznach. Dlatego tak rzadko pozwalała sobie na jakikolwiek związek. Lepiej byłoby być samemu niż zaznać kolejnego z każdym razem coraz bardziej bolesnego rozczarowania. Choć tym razem nie posłuchała się samej siebie. 

– Dziękuje że tu jesteś.

– A gdzie miałbym być? 

Evelyn dotknęła prawego przedramienia i zaczęła je masować.

 – Czy coś cię boli detektywie?

– Nawet nie masz pojęcia ile razy ta ręka była kontuzjowana.– spojrzała na rękę i zachichotała.– Złamana kość przedramienia, wybity bark, zwichnięcie w łokciu, skręcenie nadgarstka, złamany środkowy palec.– na jej twarzy gościł uśmiech gdy wspominała kto później się ją opiekował. Zawsze był obok by opatrzeć ją i dbać by każda z jej ran dobrze się zagoiła. Choć w jednym przypadku tej osoby już zabrakowało i może dlatego ta rana wciąż do końca się nie zagoiła.

– To brzmi jak bolesne wspomnienia dlatego nie rozumiem skąd uśmiech na pani twarzy. 

– Bo nie ważne jak źle było, osoba, którą kochałam zawsze była obok i opiekował się mną. Ale jego już nie ma.– wyznała z tęsknotą. Pozostanie w jej sercu na zawsze. 

Dioda Nines'a zamigała na żółto. W jego programie pojawił się komunikat, którego nie potrafił odrzucić. Drgnął w miejscu po czym podszedł do kanapy. Usiadł obok Evelyn. Nie poruszył się, ale nie musiał. Zielonooka położyła głowę na jego ramieniu przymykając przy tym oczy. Jego dioda migała na żółto. Poczuł dziwne ciepło w jego klatce piersiowej. Nie rozumiał czemu jej bliskość tak dziwnie na niego działa. Nie podobało mu się to, ale nie potrafił się odsunąć od niej. 

Po paru chwilach Anderson uniosła głowę i spojrzała na androida. Delikatnie się do niego uśmiechnęła co wywołało u niego zmieszanie, ale ona tego nie zauważyła ponieważ jego twarz była bez wyrazu. Jego dioda wróciła do błękitnego koloru gdy Evelyn odsunęła się by zjeść posiłek.

Anderson dostała wiadomość od Connora. Był już wolny i zapytał czy ma zabrać Nines'a. Zielonooka kątem oka zerknęła na Nines'a, który wpatrywał się w ekran telewizora. Odpisała Connor'owi że nie musi już się fatygować.

Jedzenie, które zrobił Nines było dobre, choć miało kilka niedociągnięć. Jednak jak na androida detektywa, popisał się swoimi kulinarnymi zdolnościami całkiem nieźle.

Możliwe że to była wina uczucia samotności, które dusiło Evelyn od dłuższego czasu. Dlatego pozwoliła Nines'owi zostać do późna. Oglądali wspólnie serial komediowo kryminalny. Android nie rozumiał czemu nawet w czasie wolnym jej zainteresowania są związane z pracą w policji. Nie odpowiedziała szczerze. Prawie wszystko co robi jest związane z pracą ponieważ nie umie żyć inaczej, było to przygnębiające. Odpowiedziała mu że po prostu lubi nabijać się z irracjonalnego przedstawienia pracy detektywów w tym serialu.

Evelyn nawet nie zauważyła gdy zrobiła się senna i po prostu zasnęła opierając się o ramię Nines'a.

RK900 podniósł ją po czym zaniósł do jej sypialni i położył na łóżku przykrywając kołdrą. Jego ruchy były wyjątkowo delikatne i precyzyjne jakby obchodził się z porcelanową laleczką. Poniekąd tak było. Porównywając jego osobę do zielonookiej, była słabym człowieczkiem. Tak łatwym do zranienia.

Stał obok łóżka i wpatrywał się jak śpi. Jej klatka piersiowa cyklicznie unosiła się i opadała. Opuszkiem palców dotknął jej szczęki i zjechał niżej na jej odsłoniętą szyję. Czuł pod palcami jej równomierny puls. Słyszał rytmiczne bicie jej serca, jak z cichym świstem wciąga powietrze i je wypuszcza. 

– Tak krucha. 

Tak łatwo było skrócić jej żywot. Wystarczyłoby zacisnąć dłoń na jej szyi. Nie uwolniłaby się z śmiertelnego uścisku.

Zabrał rękę gdy zielonooka poruszyła się i przesunęła się na bok. Cofnął się o krok, ale jego jasne błękitne tęczówki utkwione były w niczego nieświadomą postać Evelyn.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro