2.-Rutyna

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wolnym krokiem zmierzałam przed siebie. Wszystko zdawało się być takie...spokojne. Teoretycznie powinnam mieć wyrzuty sumienia ,że kogoś zabiłam. ale tak nie było..czułam się z tym tak, lekko. Jak gdyby spadł ze mnie ogromny ciężar który zmuszona byłam nosić. Przeskoczyłam przez ogromne zwalone drzewo porośnięte mchem. Nie zatrzymując się ruszyłam dalej, przez całą drogę rozmyślając. *Więc jak to teraz będzie?...Muszę znaleźć jakieś miejsce by się gdzieś podziać...*-Napojona tą myślą znacznie przyspieszyłam. To jest przecież ogromny las ,musi tu być jakiś stary budynek lub cokolwiek. Jakaś chatka leśniczego? Coś przecież musi tutaj być! Zapuszczałam się coraz dalej a im głębiej tym las stawał się złowrogi i tajemniczy. Coś kazało mi zawracać i nie wracać ,ale jakaś cząstka mnie się temu sprzeciwiała. Na swój dziwny i pokrętny sposób mnie to wręcz przyciągało! Zaciekawiona tym co mogę odnaleźć jeżeli wejdę głębiej uśmiechnęłam się nikło pod maską i ruszyłam. Poprawiłam plecak i wyjęłam z niego moją MP3 i włączyłam piosenkę -,,Emperor's New Clothes''. Jedną słuchawkę włożyłam do ucha a druga swobodnie opadała. Przyjrzałam się otoczeniu, niestety nie mogłam dostrzec zbyt wiele oprócz konturów drzew otaczanych ze wsząd przez gęstą mgłę. Wysiliłam wzrok jednak nie wiele to dało. Westchnęłam zmęczona i zawróciłam. Szłam pięć minut i nic..nadal byłam w tej przeklętej mgle

-Co u diabła?-Warknęłam cicho pod nosem 

Znów rozejrzałam się wokoło...Nie poznaję tego miejsca. Wyjęłam mój nóż o wbiłam go w drzewo w tym samym czasie podskakując, wyjęłam go i powtórzyłam tą czynność kilka razy wdrapując się na drzewo. Rozejrzałam się wokoło ,na zachód z tąd zauważyłam niewielki i podniszczony domek. Obrałam go sobie za cel schodząc na ziemię. Ostatni raz przyjrzałam się temu miejscu..nadal czułam tutaj coś dziwnego..niby przerażającego ,ale zarazem pociągającego? Nie mam pojęcia ,ale chyba narazie wolę nie wiedzieć jakie ten las skrywa tajemnice. Nie chcąc tracić więcej czasu ruszyłam w wyznaczonym kierunku.

***

Cały czas czuję się obserwowana...Te uczucie nie chce minąć odkąd opuściłam te zamglone tereny lasu. Ech pewnie się mi wydaje...jestem już od dawna przewrażliwiona jeśli rozchodzi się o takie tematy. 

Do domku dotarłam po 10 minutach marszu. Nie wyglądał najlepiej ,ale żyło się w gorszych warunkach.Podeszłam do okna z nadzieją na spojrzenie do wnętrza chatki ,jednak każde było zasłonięte. Westchnęłam i podeszłam do drzwi, chciałam je otworzyć jednak najwyraźniej były zablokowane. Przez chwilkę siłowałam się z klamką jednak ostatecznie odpuściłam. Znów wyjęłam nóż i wyważyłam drzwi z kopniaka. Już nim weszłam poczułam okrutny smród stęchlizny. Wzdrygnęłam się i powoli weszłam do środka ,szukałam włącznika światła jednak go najwyraźniej nie było. Warknęłam cicho i wyjęłam zapalniczkę. Nie minęła chwila a pomieszczenie zostało oświetlone. Na widok który zastałam moje śniadanie domagało się wyjścia na ten świat, jednak powstrzymałam się. W całym domku którym był zaledwie jeden pokój na ziemi leżały ciała różnych osób ,dzieci ,dorosłych ,kobiet, mężczyzn. Niektóre były już w zaawansowanym stopniu rozkładu a inne z nich zdawały się być ''świeże''.

-Kurwa-Przeklęłam cicho i podeszłam do pierwszego lepszego ciała które zdawało się być jako tako ''świeże'' Nadal mnie to nieco brzydziło ,ale w pewnym stopniu i intrygowało. Te ciało było dosyć ziemne jednak nie tak jak inne...czyli musiał zostać zabity z kilka godzin temu? Co również oznacza ,że nie jestem tutaj bezpieczna. Wstałam na równe nogi i otrzepałam się wychodząc z pomieszczenia. Ktokolwiek to zrobił ja zostawię mu niemiłą niespodziankę. Znów rozpaliłam zapalniczkę i przyglądałam się płomieniowi z ogromnym zaciekawieniem... Jak szybo taka mała iskra spali taki domek? Uśmiechnęłam się pod maską i wrzuciłam zapalniczkę do środka odchodząc. Przecież miałam znaleźć nocleg racja?

***

Łażę już po tym przeklętym lasie chyba z 3 godziny i nic! Warknęłam podminowana i usiadłam na ziemi, czyli jednak nie będzie tak łatwo jak sądziłam...No cóż ,w moim życiu zawsze pod górkę przywykłam. Co dziwne znów poczułam się obserwowaną, z leksza zirytowana już tym wszystkim narzuciłam na głowę kapucę i wstałam powoli bacznie się rozglądając...Znów nic. Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie patrząc w ziemię i wsłuchując się w otoczenie. Ktokolwiek mnie obserwuje musi podczas przemieszczania wydawać jakieś dźwięki..racja? Jednak nic...zero..null. Westchnęłam cicho i podniosłam się do pionu. Powoli zaczyna się ściemniać...No cóż będę musiała spać na drzewie..kiedyś w dzieciństwie tak robiłam..gdy bałam się wracać do domu spałam na drzewach lub tworzyłam ''łoże'' z liści i patyków tak bym nie leżała na ziemi. Jednak teraz nie mam na to czasu. Rozejrzałam się wokoło..jakieś drzewo ze sporymi gałęziami..hmm nie widzę tutaj żadnego takiego. Postanowiłam by poszukać tego odpowiedniego, mój telefon mówi ,że jest dopiero godzina 18.30 więc mam jeszcze sporo czasu. Ruszyłam więc przed siebie uważnie obserwując otoczenie. To zbyt małe ,to zaś za wysokie ,to am a chude gałęzie...I tak dalej...zbyt wysokie i zbyt chude gałęzie. Liście miło ''skrzypiały'' pod moimi nogami a późna pora nadawała temu miejscu ciekawy charakter. drzewa zdawały się być czarne na ciemno-błękitnym niebie które powoli spowijało się gwiazdami. Od zawsze lubiłam noc. Mogę nawet śmiało powiedzieć ,że gdybym tylko mogła to zmieniłabym tryb życia na nocny. W sumie..kto powiedział ,że teraz już nie mogę tego zmienić? Wiec postanowione, nie będę szukać niczego na nocleg..na razie...ale przydało by się znaleźć coś w czym mogłabym odpocząć później. 

***

Zimne i ostre dla mojej twarzy powietrze dawało do zrozumienia iż pora jest już naprawdę późna ,jest gdzieś około 24.00 czyli północ ,Przez te kilka godzin udało mi się znaleźć małą chatkę leśniczego która była w niezłym stanie ,żadnych martwych i rozkładających się ciał ,brak kurzu i krwi. Dla mnie wręcz idealnie. drzwi zamknęłam na klucz ,tak jak okna..miałam takie przeczucie ,że lepiej dla mnie będzie jeśli tak właśnie zrobię. Moją torbę rzuciłam na ziemię obok kanapy ,wyjęłam z niej butelkę wody i nieco odchylając maskę napiłam się. Butelkę odłożyłam z powrotem na jej miejsce i tym razem wyjęłam koc. rzuciłam go na kanapę i sama na niej usiadłam. Trochę tutaj chłodno ,ale nie chce mi się wyłazić po drewno ,przeżyję..czasem spałam w gorszych warunkach. Mam szczęście ,że jest dopiero wczesna wiosna a nie zima. Wtedy nie byłoby innego wyjścia i musiałabym palić w tym małym kominku. Spojrzałam na zegarek na mojej ręce ,minęło pół godziny dokąd tutaj jestem...nudzi mi się. Może ogarnę jakie są tutaj pomieszczenia? jak na razie widziałam tylko ten pokój. Chwyciłam mój nóż i schowałam go do kieszeni ruszając na podniszczony korytarz...on był w najgorszym stanie. Skrzypiące i zgniłe deski ,zniszczone i obdarte obrazy wiszące na ścianach i jedno wybite okno. Salon wyglądał już lepiej było trochę pleśni ,skrzypiące deski ,ale nic poza tym. 

W korytarzu są łącznie trzy drzwi . Podeszłam do tych z ciemnego drzewa które lekko były podgniłe. Nacisnęłam klamkę jednak te nie chciały się otworzyć. Szarpnęłam mocniej wyrywając zawiasy. odsunęłam się w bok a drzwi opadły z głośnym trzaskiem na ziemię  pękając w kilku miejscach. Westchnęłam cicho i weszłam do pomieszczenia. Nic specjalnego spiżarnia z zepsutym jedzeniem.  Wyszłam z pokoju i ruszyłam do następnego. Tutaj drzwi otwarły się z lekkim skrzypnięciem ,ale otwarły. W środku była sypialnia i połączona z nią mała łazienka z o dziwo działającą kanalizacją. Nie pogardzę takim szczęściem, co prawda woda jest zimna ,ale lepsze to niż nic. 

Zostało ostatnie pomieszczenie , co do niego miałam czarne myśli..Drzwi były bardzo zgniłe a ze środka wychodził niemiły odór. Wzięłam się w garść i weszłam do środka. Pierwsze co zastałam to ciemność. Szukałam ręką na ścianie włącznika światła jednak wydawało się ,że go nie było. Na szczęście wciąż miałam przy sobie moją drugą zapalniczkę. Pstryk! A pomieszczenie rozświetliło się lekko pomarańczowordzawym światłem. Pomieszczenie było w bardzo złym stanie. Była to kolejna sypialnia deski podłogowe były nasiąknięte czerwoną substancją którą była krew. A już miałam nadzieję ,że to miejsce będzie idealne..naiwna ja. Powoli ruszyłam w głąb pokoju podchodząc do łóżka. Tak jak sądziłam na nim leżał martwy mężczyzna ubrany w typowe ubrania myśliwskie, miał poderżnięte gardło i kilka dźgnięć w klatce piersiowej. Nie jestem w tym specjalistką ,ale wiem ,że taka śmierć jest powolna..oczywiście jeśli poderżnie się gardło to koniec. Game over. Powoli zawróciłam jednak usłyszałam dźwięk otwierania drzwi. Warknęłam cicho i schowałam się za szafą nasłuchując. Najwyraźniej był to mężczyzna, nie powiem bałam się. Mocniej ścisnęłam rączkę noża ,jak się z tąd wydostać nie zauważenie. moje rzeczy nadal są w salonie więc jeśli ten ktoś wejdzie do innego pokoju mam szansę po nie wrócić i uciec. Lub będę musiała go zabić.

-------------------------------------------

Mam nadzieję ,że nie przesadziłam z ilością krwi i martwych osób w tym rozdziale ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro