14."Zapomnij o mnie"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy zobaczyłam przed sobą swojego byłego chłopaka,po prostu mnie zamurowało. Miałam mętlik w głowie,która od razu mnie rozbolała.

Gdy wypowiedziałam jego imię momentalnie spoczął na mnie wzrok Octavii i Bellamiego. O patrzyła na mnie z otwartymi szeroko oczami, a czarnowłosy zmarszczył czoło.

Aiden jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie i zamknął mnie w swoich ramionach.

Prawie w ogóle się nie zmienił. Dalej miał rozczochrane na wszystkie strony,szatynowe wlosy,był dużo wyższy ode mnie,a jego zielone tęczówki bacznie mi się teraz przyglądały. Zauważyłam na jego twarzy jedynie zarost,którego zwykle nie nosił.

Chłopak pokręcił głową z niedowierzaniem.

-To na prawdę Ty-wyszeptał.

-Co tu robisz?-zapytałam-jak się tu znalazłeś? Myślałam,że nie żyjesz.

Aiden już otwierał usta,żeby coś powiedzieć,ale przerwał mu głos Bellamiego.

-To nie czas i miejsce na wyjaśnienia, musimy stąd spadać,zanim się zorientują-powiedział chwytając mnie za ramie.

Aiden zilustrował go wzrokiem i zacisnął szczękę najwidoczniej niezadowolony.

Coś mi się wydaje,że się nie polubią.

-Słuchajcie wszyscy-Octavia zabrała głos zwracając się do grupki osób- nie wiem dlaczego was tu zamknęli, ale przyjechaliśmy po was,gdy się dowiedzieliśmy. Więc chodźcie z nami,a zapewnimy wam bezpieczeństwo,nie musicie się obawiać-powiedziała.

-Skąd mamy wiedzieć czy to nie pułapka?-zapytała jedna z ziemianek.

-Musicie nam zaufać-odparła Octavia i skierowała się w stronę wyjścia.

Na szczęście ludzie posłuchali i poszli za nami. Ciagle byłam w szoku,ale starałam się zachować odpowiednią ostrożność,żeby nie przykłóc uwagi tutejszych.

Jednak jakimś cudem udało wyjść się nam wszystkim cało bez zauważenia. Tak jakby chcieli żebyśmy wyszli.

Skierowaliśmy się szybko do terenówki,a osoby,które chciały jechać z nami,wsiadły do przyczepy samochodu. Połowa z nich jednak postanowiła podążać swoją ścieżka.

Wsiadłam do auta zaraz za Bellamym.
Chłopak spojrzał na mnie,kiedy John ruszył pojazd. Następnie westchnął i przygryzł wargę. Jednak nie odezwał się przez całą drogę powrotną.

Gdy wjechaliśmy do obozu,ludzie zaczęli wychodzić zaciekawieni z namiotów. Niektórzy z nich zauważyli w grupce osób swoich krewnych i przyjaciół i ze łzami w oczach zaczęli do nich podbiegać.

Idąc w kierunku swojego namiotu zauważyłam Aidena,który rozstawiał swój namiot,najwidoczniej od kogoś pożyczony.

Nie miałam ochoty z nim teraz rozmawiać,musiałam sobie wszystko przemyśleć. Weszłam do siebie,a tam niespodziewanie czekał na mnie Blake.

Spojrzałam na niego zdziwiona.

-Co tutaj robisz?-zapytałam.

-Chciałem zapytać czy wszystko w porządku,wydawałaś się być nieobecna.

Usiadłam obok niego i westchnęłam.

-Mam mętlik w głowie.

-Kto to jest?-zapytał ściszonym głosem.

Spojrzałam mu w oczy.

-Ktoś z przeszłości-powiedziałam równie cicho.

-Byliście blisko?-zadał kolejne pytanie.

-Bellamy..

-Layla rozumiem-przerwał mi-miałaś swoje inne życie przed tym wszystkim,wszyscy mieli.

-Myślałam,że już dawno nie żyje-odparłam-nie mam pojęcia jak mam się zachować.

-Ja też nie,ale wiem jedno-powiedział patrząc mi w oczy-jeśli będzie próbował odnowić wasze relacje,to obiecuje,że długo nie pożyje.

Powiedział to tak poważnie,a ja się mimo wszystko zaśmiałam. Chociaż wiedziałam,że Bellamy mówi prawdę.

-Czyżbyś był zazdrosny?-uniosłam jedną brew ku górze.

-Ja?-prychnął wzruszając ramionami-Coś Ty.

Uśmiechnęłam się i wstałam.

-Muszę iść do Octavii,wstawaj i chodź-powiedziałam do niego wychodząc z namiotu.

*

Wieczor był dość ciepły dzisiejszego dnia więc postanowiliśmy nie siedzieć w namiotach tylko porobić coś na zewnątrz.

Mieliśmy grać w jakąś grę, jednak przekształciła się ona jedynie w opowiadanie sobie śmiesznych historii.

Było całkiem zabawnie,ale kiedy zauważyłam wychodzącego z namiotu Aidena postanowiłam się spiąć i iść z nim w końcu pogadac.

Wstałam więc wysyłając znaczące spojrzenie Octavii i poszłam w jego kierunku.

-Nie dołączysz do nas?-zapytałam kiedy szatyn usiadł na pniu i po prostu siedział.

Gdy mnie zauważył zrobił mi miejsce żebym usiadła obok i spojrzał na mnie.

-Mam za dużo na głowie.

Westchnęłam.

-To tak samo jak ja-powiedziałam-myślałam,że już cię nie zobaczę.

Chłopak nie odpowiadał przez chwile najwidoczniej bijąc się z myślami.

-Layla,chciałbym żebyś wiedziała,że mi przykro-zaczął ale pokiwałam głową.

-Nie mówmy o przeszłości Aiden, zrobiłeś co podpowiadało Ci serce,może nie było to fair, ale to już nieważne-odparłam.

-Ważne-powiedział stanowczo-to była głupia decyzja,której żałowałem.

-Nie cofniesz czasu,najwidoczniej ona była dla ciebie ważna.

Aiden spojrzał mi w oczy.

-Nie była tak ważna jak ty-powiedział cicho,a ja wciągnęłam głośno powietrze-niestety zbyt późno to zrozumiałem.

Odwróciłam wzrok patrząc w stronę moich przyjaciół.

-Ten cały Bellamy-zaczął również patrząc w tamta stronę-dobrze Cię traktuje?-zapytał niespodziewanie.

-Tak,na początku nie było lekko ale się dogadaliśmy-uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie początku naszej znajomosci.

-Ma szczęście-powiedział-nie idziesz do nich?

-Jasne-Przytaknęłam-dołączysz?

Aiden uśmiechnął się lekko.

-Wiesz co, jestem trochę zmęczony,chyba pójdę się położyć-powiedział.

Wstałam i otrzepałam swoje spodenki z brudu.

-Racja,powinieneś odpocząć-odezwałam się.

Miałam jeszcze do niego tyle pytań ale chyba wolałam zostawiać je na raz następny.

Zaczęłam się już cofać,kiedy szatyn stanął i chwycił mnie za rękę, zatrzymując.

-Chce Ci jeszcze tylko powiedzieć jedno-spojrzał mi w oczy.

-Tak?

-Nie wiem co jest miedzy Tobą a tym ważniakiem,ale ja mam zamiar o Ciebie walczyć,Layla. Nie odpuszczę.

Poczułam się w tym momencie jeszcze gorzej,dokładając sobie kolejne zmartwienie do kolejki.

-Aiden,zapomnij-wyszeptałam-zapomnij o mnie,to przeszłość.

Chłopak pokręcił głową.

-Dlatego skupiam się na teraźniejszości-powiedział i puszczając moją rękę,odszedł.

Zamknęłam oczy nie dając się swoim myślą i zaciskając mocno pięści ruszyłam w stronę reszty.

*Bellamy*

Kiedy zobaczyłem,jak chwyta ją za rękę,miałem ochotę podejść do niego i pokazać mu gdzie jest jego miejsce. Nie pozwolę jej sobie odebrać. Nawet jeśli nie jest do końca moja. Nie pozwolę mu skrzywdzić jej ponownie.

Oderwałem wzrok od tej dwójki kiedy Reaven szturchnęła mnie w bok.

-Ziemia do Bellamiego!-odezwała się.

-Sory,zamyśliłem się.

-Chyba zapatrzyłeś-wstrącił John unosząc brew w górę.

-Myślicie,że do siebie wrócą?-zapytała Emori,która nigdy nie miała wyczucia.

Zacisnąłem szczękę i popatrzyłem na nią karcąco.

-Layla nie wejdzie drugi raz do tej samej rzeki-powiedziała moja siostra,która znała ją dużo dłużej ode mnie-ma miękkie serce,ale nie zapomina jeśli ktoś ją zrani.

Nie umiałbym patrzeć na to,jeśli ona nie byłaby teraz moja,tylko jego. Jest taka piękna i delikatna,boje się cholernie,że obecność tego całego Aidena,źle wpłynie na nasze relacje.
Chyba najwidoczniej poczułem do niej więcej nic przypuszczałem.

Tym razem wyrywając mnie z przemyśleń,to Octavia szturchnęła mnie w ramie.

-Nie martw się-szepnęła do mnie prawie niesłyszalne-Layla jest mądra i za tobą szaleje.

Zmarszczyłam brwi na jej słowa mimo że poczułem ciepło na sercu.

-Szaleje?

-Nie mówi tego wprost,ale widać to po niej-uśmiechnęła się i poklepała mnie po ramieniu,w tym samym czasie chrząkając i dając do zrozumienia,że Layla idzie w naszą stronę.

Kiedy dziewczyna usiadła obok mnie,miała takie nieobecne oczy.

Spojrzałem na nią i tak bardzo chciałem ją już ponownie pocałować. Zamiast tego wstałem i mówiąc,że boli mnie głowa,poszedłem do swojego namiotu.

______________
Witam was w ten deszczowy i okropny dzien❄️
Postanowiłam jeszcze coś dodać,zanim nastąpi przerwa w rozdziałach. Ale obiecuje,że postaram się pisać je w miarę regularnie!
Jak wam się podoba rozdział 14?
Komentujcie,miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro