15."Nie dotykaj jej"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Bellamy*

W nocy nie potrafiłem spać,chociaż było już grubo po północy. Zaczęło mnie suszyć więc wyszedłem z namiotu do wodopoju,przy którym zobaczyłem kogoś, kogo nie bardzo miałem ochotę widzieć.

Aiden stał tam i czegoś szukał. Zorientowałem się,że szuka czegoś z czego można byłoby się napić,więc sięgnąłem w niewielka szparę wyciągając dwa drewniane półmiski i jedną z nich podałem chłopakowi.

-Dzięki-powiedział-też nie umiesz spać?-zapytał co mnie zdziwiło.

-Nie bardzo-odparłem obojętnie nalewając sobie wody i upijając łyka.

Szatyn wypił duszkiem płyn i już odchodził,kiedy nagle jakby coś mu się przypomniało i odwrócił się do mnie.

-Wiesz co?-spojrzał na mnie czymś widocznie rozbawiony-może minęło trochę czasu, ale Layla zawsze będzie kochać tylko mnie.

Spojrzałem na niego napinając się i mając ochotę mu zajebać.

-Ona decyduje za siebie-odpowiedziałem.

-Zobaczymy-parsknął i ruszył w stronę swojego namiotu.

-Skurwysyn-szepnąłem do siebie.

Po tym usiadłem podkurwiony na ziemi i oparłem się o pień drzewa.

Nie pozwolę mu na to,nie ma szans. Ona sprawiła że poczułem coś od tak dawna i nie przestane o nią walczyć.

Nie zastanawiając się postanowiłem iść do namiotu Layli. Nie ważne czy spała czy nie,miałem ochotę ją zobaczyć.

Kiedy wkradłem się po cichu do środka,blondynka leżała twarzą do wejścia i równomiernie oddychała,co mówiło mi,że jednak śpi.

Podeszłem do niej ostrożnie i pochyliłem się,składając pojedynczy pocałunek na jej czole.

Uśmiechnąłem się kiedy w nozdrzach poczułem zapach jej włosów.

Następnie wyprostowałem się i wyszedłem z namiotu.

*Layla*

Obudziłam się z bólem brzucha więc szybko wstałam i poszłam do Abby po jakieś zioła,które sprawnie mi przygotowała i które wypiłam migiem.

-Od razu lepiej-odetchnęłam kiedy ból powoli ustępował-musiałam się czymś struć.

-Podobno jagody z jednej części lasu są trujące,powinnaś uważać co jesz bo mogą być śmiertelne-powiedziała z powagą patrząc na mnie z troską.

-Od dziś zero jagód-Zaśmiałam się.

Po chwili do pomieszczenia weszła Clarke i Octavia.

-Dzień dobry-powiedziałam z uśmiechem do dziewczyn,bo mimo nieprzyjemnego poranka miałam dość dobry humor.

-Wyspałaś się?-zapytała O,siadając obok mnie.

-Miałam zły sen-ziewnęłam.

Śniło mi się,że jestem łodzi, na środku oceanu całkiem sama i widzę statek,krzyczę,ale nikt mnie nie słyszy i zostaje sama do momentu,aż łódź rozbija się o skały i tonę.

-To pewnie przez te jagody-wtrąciła Abby.

-Jakie jagody?-zapytała Clarke,ale pokiwałam jedynie głową i wstałam kierując się do wyjścia.

Na zewnątrz świeciło słońce, a niebo było bezchmurne. Poczułam wielka ochotę wykąpania się w rzece.

Postanowiłam więc wymsknać się z obozu i iść to zrobić.

Zahaczyłam jeszcze o swój namiot,żeby zabrać z niego mały nożyk,tak na wszelki wypadek.

Starając się nie zwrócić na siebie większej uwagi,wymsknęłam się przez boczne wyjście i skierowałam się nad rzekę.

Na miejscu rozejrzałam się uważnie,upewniając się czy nikogo nie ma. Jednak wchodząc do wody dalej trzymałam przy sobie ostrze.

Zanurzyłam się po ramiona i podeszłam do małego wodospadu,żeby zamoczyć włosy. Zamknęłam na chwile oczy wsłuchując się w spokój i śpiew ptaków.

Nagle usłyszałam odgłos łamiących się gałązek więc szybko otworzyłam oczy rozglądając się dookoła.

Jednak odetchnęłam z ulgą,kiedy zobaczyłam twarz Aidena wyłaniająca się zza drzew.

-Gorąca dziewczyna-powiedział, podchodząc do wody i zatapiając w niej nogę.

Zaśmiałam się przybliżając się do brzegu.

-Czyżby?

-Na to wyglada-odparł,wchodząc powoli do rzeki.

-Mogę o coś zapytać?-odezwałam się kiedy znalazł się obok mnie.

-Właśnie to zrobiłaś-mrugnął do mnie, a ja przewróciłam oczami.

-Co właściwie tam robiłeś? Dlaczego cię zamknęli?-spojrzałam mu w oczy,a on zrobił niezadowoloną minę.

-Postrzeliłem strażnika,bo chciał zabić mojego przyjaciela-westchnął-przynajmniej byłego przyjaciela.

-Co się z nim stało?-zadałam kolejne pytanie za co skarciłam się w myślach.

-Uciekł,mówił, że wróci, ale nie wrócił,nie wiem co się z nim stało ale na pewno nic dobrego-wzruszył ramionami i obmył sobie twarz.

Wyszłam na brzeg i usiadłam na nim,zakładając sobie buty i ubrania.

Wtedy Aiden przyszedł i usiadł obok.

-Kiedy usłyszałem od Fiony, że weszłas wtedy do grobowca wiedziałem, że kiedyś cię ponownie zobaczę-uśmiechnął się lekko pod nosem-w sumie tylko dlatego jeszcze nie dałem się zabić.

Zmarszczyłam brwi spoglądając na niego.

-Nie mów tak-powiedziałam.

Nie chciałam żeby coś do mnie czuł,ani ja nie chciałam nic poczuć i wiedziałam że tego nie zrobię.

-Kiedy to prawda,nie umiem myśleć ,gdybyś miała być kogoś innego-powiedział patrząc mi w oczy,a ja odwróciłam wzrok.

-Zraniłeś mnie, i może ci wybaczyłam,ale to nie znaczy, że zapomniałam,Aiden-odpowiedziałam cicho.

-Chyba każdy zasługuje na drugą szanse, co?

-Nie naciskaj-powiedziałam,kiedy szatyn położył rękę na moim udzie-Proszę.

Wstałam szybko kiedy Aiden próbował się przybliżyć. Wstał jednak za mną i zmierzył mnie wzrokiem. Poczułam wtedy dziwne,nieprzyjemnie ukłucie w brzuchu.

Szatyn podszedł do mnie i chwycił mnie za talie. Momentalnie odchyliłam się do tyłu marszcząc czoło.

-Co robisz?-zapytałam.

-Przekonuje cię do siebie-odparł i przyciągnął mnie do siebie.

-Zostaw mnie.

Próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był zbyt silny.

-Nie dotykaj jej!-usłyszałam nagle znajomy głos.

Bellamy podbiegł do Aidena i jednym szarpnięciem rzucił go na ziemie.

-Przecież mówiła,że nie chce-powiedział podniesionym głosem i uderzył go pięścią w twarz.

-Ona sama nie wie czego chce-zaśmiał się.

Mimo wszystko nie podobała mi się ta sytuacja więc postanowiłam ją przerwać.

-Bellamy nie!-krzyknęłam kiedy Aiden oberwał w drugi policzek.

Blake spojrzał na mnie cały napięty i po raz pierwszy widziałam u niego tak ciemne oczy,pełne złości.

Blake zacisnął pięści i nie mówiąc ani słowa ruszył w głąb lasu w stronę obozu.

Popatrzyłam jeszcze raz z zawiedzeniem na Aidena i poszłam za Bellamym.

Dogoniłam go dopiero po wejściu do osady i chwyciłam za rękę,którą dość ciężko było dosięgnąć.

-Bellamy stój-powiedziałam dość głośno,po czym odchrząknęłam.

Czarnowłosy złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego namiotu.

Tam niespodziewanie od razu po wejściu wpił mi się w usta i zaczął mocno całować.

Zdziwiłam się trochę, ale odwzajemniam jego pocałunki chwytając go za ramiona. Bellamy podniósł mnie,żebym mogła opleść go nogami,a następnie usiadł na materacu.

Po chwili oderwał się ode mnie i oparł o siebie nasze czoła.

-Chciałem Ci pokazać,że jesteś moja-wyszeptał.

Mimowolnie się uśmiechnęłam,czując ciepło w brzuchu i na policzkach.

-Jest w tobie coś,co mimo wszystko nie pozwala mi o tobie nie myśleć-przyznałam również szeptem.

Chłopak spojrzał mi w oczy.

-Przepraszam za tamto,poniosło mnie-pokręcił głowa-nie potrafiłem patrzeć jak cię dotyka.

-Bellamy,co tam właściwe robiłeś?-zapytałam.

-To samo pytanie mógłbym zadać tobie.

-Chciałam się wykąpać.

-Widziałem jak wychodzisz,więc chciałem zobaczyć co robisz-powiedział zaraz po mnie.

Wplotłam dłoń w jego czuprynę i przeczesałam ją. Miał takiego gęste włosy,lubiłam je bardzo.

-Aiden..-zaczęłam ale nie dla mi dokończyć.

-Jest dupkiem-powiedział za mnie.

-Jest specyficzny,ale się ogarnie.

-O ile prędzej mnie za bardzo nie zdenerwuje-powiedział zamykając oczy,a ja pocałowałam go w czoło.

Jeździłam palcami po jego twarzy,najeżdżając od czasu do czasu na małe ranki,które każdy z nas tu miał.

-Jestem śpiąca-powiedziałam ziewając.

Nawet nie wiem która była godzina.

Blake objął mnie mocno w pasie i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi.

-Połóżmy się-wymamrotał.

-Chciałabym dziś spać sama,nie obrazisz się?-popatrzyłam na niego odsuwając się lekko.

Czarnowłosy zrobił smutna minkę, ale postawił mnie na równe nogi tym samym wstając.

-Nie obrażę-zrobił kwaśną minę widocznie niezadowolony.

-Ale na pewno?-uniosłam jedna brew jednocześnie się uśmiechając.

-Idź zanim nie zmienię zdania-zaśmiał się odgarniając mi włosy za ucho.

Na pożegnanie stanęłam na palcach,dając mu niepewnego i delikatnego buziaka w usta. Jednak zanim wyszłam Bellamy zabrał sobie jeszcze jednego.

Kiedy wyszłam na zewnątrz było ciemno. Jednak udało mi się w oddali dostrzec siedzącego Aidena.

Popatrzyłam na niego z zniechęceniem,po czym odwróciłam wzrok i weszłam do swojego namiotu.

_________________
No i jest kolejny rozdział!
Miała być dłuższa przerwa,ale miałam jeszcze jeden w zanadrzu.
Mam nadzieje,że się podoba!😇
Miłego dnia,buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro