II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Promienie słoneczne wnikały przez szklane okna, zostawiając smugi na twarzach trzech, wtulonych w siebie chłopców. Ciepła wiosna dawała się we znaki, choć w kwietniu wszystko było jedną, wielką niewiadomą.

Pierwszy ze snu wyrwał się Niall, który poczuł zapach świeżych bułek oraz kawy. Przetarł oczy, a następnie nieporadnie uniósł się do góry. Salon był pusty, natomiast z kuchni dochodziło lekkie szmeranie. Blondyn trącił Louis'a, który smacznie chrapał, otulony ręką starszego mulata.

- Louis – szepnął – Lou – trącił jego ramię, na co chłopiec zaburczał groźnie – Wstawaj mała mendo.

Szatyn od niechcenia otworzył parę oczu, analizując wszystko co działo się wczorajszego wieczoru. Chciał się podnieść, ale syknął z bólu, czując kłucie w potylicy. Zayn słysząc to od razu się obudził.

- Boże, coś się stało? - dotknął ręką głowy Louis'a, jakby nie pamiętając wczorajszej nocy.

Niall prychnął sięgając po paczkę tabletek, którą podał skulonemu chłopcu.

- Kac morderca nigdy nie śpi – zachichotał ze swoim Irlandzkim akcentem, co od zawsze denerwowało Zayn'a, więc lubił go używać.

- Dzięki – bąknął Louis pod nosem, połykając dwie tabletki i opierając głowę o zagłówek łóżka. Od zawsze był najmniej odporny na alkohol – Która godzina?

Niall zakrył usta dłonią, rechocząc. Louis wiedział, że ma jakiegoś suchara w zanadrzu.

- Twoja ostatnia – Zayn i Louis spojrzeli na uśmiechniętego blondyna, który nawet nie próbował ukryć nie męskiego chichotu – Tak serio, to koło 13.

Louis wtulił się z powrotem w tors Zayn'a, ale tym razem bez zamiaru pójścia spać, jedynie dla uspokojenia skołatanych nerwów. Bał się tego, co powiedział wczorajszej nocy. Oczywiście, ufał swoim przyjaciołom, jedynie wiedział, że po tym zrobił z nich swatki. Teraz za każdym razem, kiedy będą przechodzić koło dosłownie jakiegokolwiek chłopaka i pokazywać Louis'owi jego tyłek. Po prostu szatyn nie chciał aby chłopcy mieszali się w jego życie uczuciowe.

- Cześć dzieciaki – do pokoju weszła matka Louis'a, która w poplamionej koszuli i spódnicy do kolan stała patrząc się na nich tępo, ale przyjaźnie – Wyspaliście się?

- Uhm, tak Pani Tomlinson – uśmiechnął się Zayn, prostując plecy, tak, że niektóre jego kości strzyknęły. Louis czasami mu tego zazdrościł. Mulat był wysportowany i umięśniony, a w porównaniu z Louis'em, wyglądał jak bezpruderyjny bokser, co smuciło niebieskookiego. Oczywiście, lubił swój krągły tyłek, kruchą budowę, ale parę ładnych zarysów mięśni, by mu nie zaszkodziło. Nigdy nie lubił wysiłku, co wiązało się z jego przywiązaniem do powolnego dążenia do celu.

- Już późno, będziemy się zbierać – rzekł blondyn po chwili ciszy, kiedy matka zostawiła ich samych, wcześniej srogo patrząc na butelkę alkoholu. Nigdy nie lubiła kiedy pił. Zawsze chowała wszelkie procenty, bo przypominało jej to o mężu alkoholiku, który właśnie teraz może być wszędzie, dosłownie. Podobno pił, kiedy ona była w ciąży z Louis'em. Szatyn, jak i jego siostra po rozstaniu nie spotkali swojego ojca, przez Jay, która nie dopuszczała do siebie myśli, zapoznania ich z nim. Ostatecznie Mark wyjechał, gdzieś, gdzie żadne z dzieci, jak i Jay nie wie. Niebieskookie bardzo chciał poznać swojego ojca, Lottie jedynie wzdychała na to, a Jay ignorowała błagającego Louis'a.

Kiedyś dopnę swego – myślał.

***

- Mówiłam Ci żebyś nie pił – prychnęła, a jej oczy zaszły łzami. Szatyn po jakimś czasie nawet przestał jej współczuć. To nie tak, że był egoistą, on naprawdę miał złote serce. Ale po pierwsze, jego matka zawsze tak mówiła, nawet jeśli wypił łyk wina, a poza tym ich ojca nie ma ponad kilkanaście lat, więc, gdzie tu sens. Niebieskooki wie, że matka musi dużo pracować, żeby ich utrzymać, ale on jest tylko nastolatkiem, który od czasu do czasu potrzebuję odrobinę poluźnić wodzę.

- Przepraszam – bąknął pod nosem, kierując się po schodach prosto do swojego pokoju, przed tym zabierając swojego laptopa.

Po drodze minął Lottie, która stroiła się do swojego kochasia, który podobno jest fantastyczny, zabawny kochany i słodki, ale Louis nawet nie zna jego imienia, przez to, że dziewczyna ciągle nazywa go „cukiereczek", „bąbelek", „truskaweczka", czy innymi przesadnie słodkimi przezwiskami.

Zmęczony rzucił się na łóżku, układając sobie wszystko w głowie. Uśmiechnął się na myśl wczorajszego wieczoru. Uwielbiał swoich przyjaciół, choć tak często ich tego nie mówił.

Wciągnąwszy głęboko powietrze, zgarnął z biurka ciężką książkę od angielskiego, studiując poszczególne frazy.

Po około 2 godzinach nauki, usłyszał w telefonie dźwięk powiadomienia. Niechętnie wstał od biurka i sięgnął po wibrującą komórkę. Zauważył kilka powiadomień z Twitter'a, więc natychmiastowo je otworzył.

Pierwsze było od Nialla'a.

@Niall_Pizza_Horanek

Niezapomniane chwilę z tą dwójką pacanów <3

@Zaza_Malik

@Niall_Pizza_Horanek Chyba z dwójką tych normalnych i pożeraczem wszystkiego co wpadnie mu w oko -,-

Zerknął na dość korzystne dla ich wszystkich zdjęcie i puścił uśmiech do ekranu. Następne Tweety były mniej znaczące. Kilka zjaranych chłopców, kilka gorących chłopców i kilka totalnie napalonych chłopców, czyli wszystkie profile, które Louis obserwuję. Chciał już wyłączyć telefon, kiedy w prawym górnym rogu ekranu pojawił mu się komunikat z poczty. Czuł się z tym trochę dziwnie, dlatego, że wiadomość była prywatna, a on co prawda niezbyt często korzystał z poczty. W końcu postanowił otworzyć e – mail.

Ku jego zdziwieniu to nie był jeden e – mail. To było ponad 40 wiadomości prywatnych, a dreszcze przejęły ciało Louis'a. Wszystkie były podobnej treści. Wulgarne i sprośne, niektórzy nawet dołączali zdjęcia swoich członków, niekiedy twarzy. Opisywali swój wiek i większość była przed 40, albo ledwo po 30. Szatyn nie wiedział o co chodzi. Każdy wspominał coś, o jakimś portalu, a chwilę potem nastolatek zorientował się, że na jego pulpicie znajduję się nowa ikonka. Bez wahania kliknął w nią, a karta otworzyła się.

- Gejowski portal zapoznawczy – przeczytał na głos, mrużąc oczy – Naprawdę? - prychnął lekko onieśmielony. Podejrzewał, że chłopcy mieszali w tym palce, ale nie chciał ich tak pochopnie oceniać. Zerknął na swoje konto, którego, o dziwo, nie założył.

- Kurwa – przeklął widząc informacje o sobie i swoim mailu. Na szczęście chłopcy nie byli na tyle głupi, aby wstawić jego zdjęcie.

Zerknął na skrzynkę pocztową, gdzie widniało ponad 17 wiadomości o grubiańskiej i naprawdę niewłaściwej treści. Już chciał czytać dalsze, kiedy przyszło powiadomienie o nowej wiadomości, a także zaobserwowanie profilu przez osobę nazywającą się: Daddy!Harry

Daddy!Harry:

Kochanie, z chęcią poznałbym Cię lepiej, co ty na to? :*

Louis przełknął ślinę i wciągnął długo wstrzymywane powietrze. Z ciekawości wszedł na profil owego Harrego, myśląc, że może być to jego imię. Niestety wszystkie informacje były poufne, więc szatyn nie mógł ich zobaczyć.

Postanowił nie odpisywać na tą wiadomość i powrócił do dawnego zajęcia, czyli uczenia się. Po kilku minutach znów dostał wiadomość.

Daddy!Harry:

Chciałbym Cię zobaczyć, na pewno wyglądasz tak dobrze, skarbie :*

Szatyn zarumienił się rozważając usunięcie konta na portalu, wiedząc, że może być to zwykły pedofil, ale czy każda osoba poznana w internecie musi nim być? Poza tym, nie wińcie Louis'a, on po prostu lubił nick Harrego, który w jakimś stopniu go pociągał.

Daddy!Harry:

Mały, wiem, że to czytasz <3 Ciągle wyświetlasz, ale nie odpisujesz ... Odpisz do mnie, szkrabie.

Louis nie mógł skupić się na nauce, z powodu wibratora, który męczył go coraz to nowszymi wiadomościami.

TommoHommo:

Przepraszam, ale jednak cofam ogłoszenie. Miłego Dnia xx

Niebieskooki przeklął się w myślach za umyślne wstawienie dwóch całusów na końcu zdania. A co jeśli Harry pomyśli, że on się narzuca? Och, Louis ty idioto, przecież Harry nawet Cie nie zna. Poza tym to on proponuję Ci niemoralne i na pewno nie katolickie propozycje, choć Louis Bogu już dawno przestał być wierny.

Szatyn zmęczony przetarł oczy, a następnie wyszedł na balkon, po drodze biorąc zapalniczkę i pudełko, grubych papierosów. Lubił przychodzić właśnie tutaj, aby przemyśleć pewne rzeczy. Jak na przykład chęć odnalezienia ojca. Wiedział, że zrobił on dużo złego, ale chciał poznać go z tej innej strony. Był pewien, że każdy ma w sobie, choć cząstkę dobroci, jak także musiał mieć jego ojciec. Matka wyrzuciła wszystkie fotografie z nim, lecz umknęło jej jedno zdjęcie. Szatyn wygrzebał z bluzy pognieciony papierek ze zdjęciem swojego ojca. Uśmiechał się szelmowsko do kamery na tle drzew, Louis podejrzewał, iż był to park. W ręce trzymał bukiet kwiatów, a ręką obejmował matkę, której brzuch wystawał spod materiału jeansowej narzuty. Louis uśmiechnął się szeroko, widząc, że choć raz w życiu, był tak blisko swojego ojca. Mark był wysoki, dobrze zbudowany oraz niesamowicie przystojny. Miał ciemną czuprynę oraz wachlarz czarnych, gęstych rzęs. Louis naprawdę może powiedzieć, że grzeszył urodą i wdziękiem, aż trudno było sobie wyobrazić, że był alkoholikiem. Szatyn pocałował środek fotografii, a następnie z powrotem ukrył ją pod materiałem ciepłej bluzy.

Jego wieczór minął na niezliczonych próbach dodzwonienia się do Niall'a, lub Zayn'a w celu wyjaśnienia spraw dotyczących konta na gejowskiej stronie. W końcu dodzwonił się do Zayn'a na Skype.

- Zayn ty mendo! - parsknął na swojego towarzysza, który nie był w sosie. Widząc łzy na jego policzkach, Louis zmienił wyraz ciętej divy, na twarz współczującego przyjaciela – Zaynie, co się stało?

Chłopak ukrył twarz w poduszce i zachlipał do niej ciężko. Serce niebieskookiego krajało się z każdą łzą mulata.

- P-perrie – wydusił, a Louis'owi nie trzeba było powtarzać.

- Boże, tak mi przykro – ciemnowłosy szlochał coraz głośniej w poduszkę – Biorę Niall'a i już jadę.

Jak szatyn powiedział, tak i zrobił. Chwilę potem stał pod domem Malik'ów, czekając, aż Zayn otworzy im bramę. W drodze rozmawiał z Niall'em na temat owego portalu, ale ten wszystkiego się wypierał. Typowe.

Kiedy zawitali w domu Zayn'a, od razu skierowali się do jego sypialni, inaczej azylu.

- Och, Zayn – powiedział szatyn widząc swojego przyjaciela w tak potwornym stanie. Oczy czerwone i podkrążone od płaczu, usta drżące i chlipiące, oraz policzki mokre od łez. Niebieskooki nie czekając na reakcję blondyna od razu wtulił się w Zayn'a, mówiąc mu, że nie zasługuję na coś takiego.

Po godzinie szlochów w poduszkę, pocieszających słów oraz picia ciepłego kakaa, mulat zaczął wyjaśniać zaistniałą sytuację.

- Uhm, to było kilka dni temu – powiedział, drapiąc tył głowy i patrząc na jedną z wysoko umieszczonych półek – Perrie i ja poszliśmy na obiad do jej rodziców. Byli tam jej dziadkowie, rodzice, siostry, oraz nawet sąsiedzi. Właśnie, sąsiedzi – uśmiechnął się, ale od razu spochmurniał – Uhm, to było małżeństwo z chłopcem, chyba jedynakiem, tak sądzę. Perrie po obiedzie, poszła do swoich sióstr, więc zostałem z nim sam. Miał koło 16, może 17 lat – Niall poklepał go po plecach, dodając otuchy – Rozmawialiśmy w ogrodzie, na hamaku. Mówił mi dużo o sobie, a ja, wiecie, wciągnąłem się. W końcu przyjaciółka Perrie, postanowiła urządzić imprezę. Oczywiście nie obyło się bez grania w butelkę i alkoholu – zaśmiał się, na co Louis i Niall odwzajemnili uśmiech – Ja ... ktoś zadał mi wyzwanie, kiedy byłem nieźle wstawiony. Akurat wtedy zostali sami faceci, bo dziewczyny rozeszły się do domów. Ktoś kazał mi pocałować Jeydon'a, bo tak się nazywał ten chłopak. On także był upity, dość solidnie, więc bezproblemowo usiadłem na nim okrakiem i całowałem się z nim przez dobre 5 minut.

- Z językiem? - zapytał podekscytowany Niall, na co natychmiastowo dostał kuksańca od Louis'a.

Mulat zaśmiał się.

- Tak, z językiem – kontynuował – Po naszym wyzwaniu, zupełnie inaczej na niego patrzyłem. Z takim ... pożądaniem, wiecie? Godzinę później wszyscy się rozeszli, a ja zostałem z nim sam. Buzował w nas alkohol, ale w końcu nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego. Wylądowaliśmy w łóżku, a Perrie dotychczas nic o tym nie wiedziała. Czasami tylko wspominała, że dziwnie gapię się na tyłki chłopców, ale to nic złego, prawda?

Obaj pokiwali głowami.

- Dzisiaj powiedziałem o tym Perrie, o zdradzie. Zerwaliśmy.

Niall zgarnął ciemnowłosego do ciasnego uścisku, co zaraz ponowił Louis. Wszyscy patrzyli się na siebie w ciszy, aż głos przejął Louis.

- Zayn, to nic złego – nie wiedział jak ma ubrać to w słowa – Po prostu musisz poznać siebie. Czy ten chłopak był wyjątkowy? - zapytał, zagryzając wargę i wyczekując odpowiedzi.

Mulat odchrząknął.

- Znaczy ... myślę, że nie w chłopcu tkwi problem, ale w tym, że czuję się zagubiony. Czy ty od razu wiedziałeś o swojej orientacji, Lou?

Szatyn zarechotał, opierając się o ściankę zabudowanego łóżka.

- Jasne, że nie – spojrzał na skupionych chłopców – Długo dążyłem do tego, aby przekonać samego siebie, że wolę chłopców. Najważniejsze jest to, że musisz znaleźć ten komfort w związku. Kochałeś Perrie?

- Tak, chyba – jąkał się, a po łzach nie było śladu – Myślę, że nasz związek był z mojej strony przyzwyczajeniem. Traktowałem ją jak siostrę. Ugh, to wszystko jest jak apetyt Niall'a, wszystkiego za dużo naraz.

Niall prychnął, ale zgodził się z mulatem.

- Musisz poznać siebie Zayn – odetchnął niebieskooki zamykając oczy i kładąc głowę na zagłówku.

- Chyba macie rację – zgodził się, lekko uśmiechając – Zostaniecie u mnie na noc?

Oczywiście się zgodzili, choć łóżko Zayn'a jak na trójkę osób było dość małe. Zasnęli w przebojowo szybkim tempie, choć Louis'a wciąż dręczyły myśli na temat Harrego. Przed snem sprawdził komórkę i zachłysnął się powietrzem.

Daddy!Harry:

Och, szkoda, myślałem, że będziesz zainteresowany mną, kochanie :/ Tak, czy inaczej miłych snów. Napisz do mnie, kiedy będziesz czegoś potrzebował :* Dobranoc, kotku.

-----

Póki co, rozmowy pomiędzy Louis'em, a Harrym odbywać się będą wiadomościami, póki co XD

I tak oto wyłuskałam kolejny rozdział, choć tak naprawdę zrobiłam 5 na zapas, ale ćśś XDD

<3 ^^ *.*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro