XII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Szampon, szampon, szampon - powtarzał w kółko zaglądając do każdej szafeczki. W końcu jego uwagę przykuła szafeczka z zamkiem na kluczyk, który o dziwo, było otwarty. Chłopiec rozejrzał się i nie widząc potencjalnych świadków, otworzył szafeczkę.

Przyglądał się wszystkim przedmiotom z zaciekawieniem. Wyjął jeden z nich.

Kuleczka - pomyślał - Z zapięciem. Pewnie Harry miał psa.

Sięgnął po kolejny przedmiot.

Jakiś dziwny drewniany kijek - szepnął - Cóż, może Harry jednak nie lubił swojego psa?

Grzebał rączką dalej, aż pod jego palce nie dostał się giętki materiał.

- Duży żelek - uśmiechnął się, czując rzecz pod palcami, a następnie wyciągnął ją - Kurwa, duży żelek z zarysem jąder i wyraźnie zrobionym czubeczkiem.

Cóż, może Harry jednak nie miał psa?

Chłopiec sięgnął po żelka, który najwyraźniej żelkiem nie był. Szatyn przyglądał się w skupieniu wielkiemu, żelowemu dildo, klęcząc na podłodze i kiwając nim na dwie strony. Chichotał widząc jak przedmiot wygina się, cóż, może i miał 17 lat, ale czasami zachowywał się jak dziecko. Lubił to. Przynajmniej nie czuł się zobowiązany. Młodszy mocno trzymał za podstawę sztucznego penisa wciąż chybocząc nim na boki.

Jego zabawę przerwały drzwi, które ktoś otworzył.

- Sir, mogę wejść? - szatyn zaprzestał zabawę, patrząc w górę na obcą mu osobę. Jego zdaniem był to starszy pan z podsiwiałymi włosami oraz opadniętymi policzkami. Miał dziwny długi nos oraz nadętą twarz, co burzyło Louis'a. Jego zdaniem wyglądał dziwnie - Kim jesteś? - zapytał, a Louis wciąż trzymając penisa w rączkach, zeskanował jego nienaganny ubiór.

- Wyglądasz jak kelner - zachichotał, na co starszy pan wywrócił oczami - Jestem Louis - chłopak wstał z podłogi odkładając dildo na blat i tą samą dłonią witając obcego człowieka.

Starszy potrząsnął ręką chłopca z obrzydzeniem, iż przed chwilą dotykała jednej z zabawek erotycznych.

- Jestem lokajem Pana Styles'a - powiedział, rozglądając się po pomieszczeniu - Ale chyba tutaj go nie ma.

Zanim Louis zdążył cokolwiek powiedzieć, starszy wyszedł trzaskając drzwiami. Naprawdę go nie lubił.

Po serii długich i mozolnych poszukiwań, młodszy w końcu znalazł szampon, który pachniał nieziemsko. Zastanawiał się czy tak pachną włosy Harrego.

***

Wyszedł z wanny zostawiając po sobie mokre ślady bosych stópek, a następnie podszedł do blatu, gdzie Harry zostawił dla niego odzienie. Dotkną miękkiego materiału, a następnie bez przeszkód, po wytarciu, włożył na siebie dużą bluzę, która sięgała mu za uda oraz parę bokserek, w które ledwo się mieścił.

Cholerny Styles - przeklął, kiedy jego tyłek dusił się pod ciasnym materiałem, który, o dziwo, jeszcze dawał mu powietrze.

Wyszedł z łazienki, spuszczając wodę i zostawiając ogólny porządek w mgnieniu oka.

***

Harry gotował spokojnie makaron, kiedy do jego uszu dobiegł znajomy odgłos odchrząknięcia. Odwrócił się nieco zaaferowany, ale widząc, że to tylko jego Louis, uśmiechnął się. Zeskanował wzrokiem jego ciałko i mógł śmiał twierdzić, że chłopak musi być jego. Obwisła bluza, która wyglądała na nim, jakby nie jadł przez miesiące. Włosy przesiąknięte wodą, choć dla Styles'a, wciąż idealne.

- Myszko - posłał mu spojrzenie pełne miłości - Jesteś głodny, prawda?

Louis zaprzeczył smętnie, ciągnąc za zbyt długie rękawy. Niestety brzuch Louis'a wydał go i już sekundę po zaprzeczeniu chłopca, zaczął burczeć.

- Słyszę, że jednak mnie okłamujesz - podał chłopcu rękę, ciągnąc w stronę wysepki, aby ten usiadł na krześle barowym - Nie ładnie z Twojej strony.

- Z Twojej też nie ładnie, nie mówiąc mi o swojej narzeczonej - spuścił głowę, czując się nieswojo w ogromnym mieszkaniu.

Harry zastygł w miejscu. Chłopiec czuł, że powiedział źle. Chciał przeprosić, ale wiedział, że nie powinien. To Harry był winny, nie on.

- Dużą, czy małą porcję? - zapytał zmieniając temat, tym samym patrząc na kipiący makaron.

- M-małą - szepnął cicho, ale na tyle, aby sam kędzierzawy mógł go usłyszeć.

- Dobrze - westchnął - Więc dam Ci dużą - uśmiechnął się, a Louis miał ochotę wyszarpać jego usta z twarzy.

Spaghetti niedługo potem wylądowało na stole. Jedli w ciszy, niekiedy zakłócanej przez lokaja Harrego.

- To Twój lokaj? - Louis chciał się upewnić, biorąc na widelec kolejną część makaronu.

- Tymczasowo - odpowiedział, zgrabnie wycierając usta serwetką. Louis chcąc powtórzyć jego ruch także sięgnął po jedną - Mój ojciec wymagał nowego lokaja, ale ja i tak chcę starego - Louis oczyścił swoją buzię, choć wciąż miał sos w kąciku. Harry schylił się leciutko, aby go oczyścić, na co młodszy spalił buraka.

- Dlaczego mu się nie postawisz?

Harry westchnął.

- Nie wszystko jest tak proste, Lou - coś skręciło się w żołądku chłopca, słysząc to cudowne zdrobnienie z ust kędzierzawego - Pójdziemy do salonu?

***

Padli na kanapę, słysząc grzmoty docierające z zewnątrz. Louis zatrząsł się zamykając oczy. Nienawidził burzy, nawet jeśli była daleko.

- Olivier - Styles zawołał - Zamknij okno.

Po chwili grzmoty zostały odrobinę stłumione, a chłopiec rozluźnił się.

- Chcesz może herbaty, albo ... ?

Louis już nie wytrzymywał dłużej tego napięcia. Miał ochotę płakać i wrzeszczeć na niego. Chciał wyrwać wszystkie włosy z jego głowy, żeby potem z zemsty wyrzucić je do kosza.

- Gadaj - powiedział stanowczo Louis. Następnym co zobaczył było zaciskanie dłoni w pięści przez Harrego. Dominant się znalazł.

- Nie kocham Kendall - wycedził, próbując nie przytulić chłopca. Miał ochotę wyłaskotać go do czerwoności, co naprawdę w tejże sytuacji mogło wydawać się idiotyczne. Ale taki był Styles. Można go było porównać jedynie do spazmatycznego oddychania.

- Więc, wytłumacz mi, dlaczego żenisz się z osobą, która w ogóle Cię nie kręci? - pyta młodszy, dużo pewniej siebie, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać. Podkula nogi, tak, że jego stopy znajdując się na kanapie, a bluza, owija się wokół niego, jakby był małą tortillą.

- Dobrze, a więc zacznijmy od początku - mężczyzna oparł się o tył kanapy i założył nogę na nogę, co wyglądało bynajmniej jakby był na imprezie, pijąc drinki od obcych - Mój ojciec posiada jedną z największych korporacji w Londynie, a nawet w Europie. Jestem coś al'a „pomocnikiem szefa", choć nie do końca. Jestem tak jakby szefem firmy, ale ojciec wciąż jest nade mną. Ostatnio powiedział mi, że chcę abym się ustatkował. Znalazł żonę, pomyślał o czymś innym niż firmie, a wtedy odda mi firmę w posiadanie. Nadążasz? - pyta, na co chłopiec w skupieniu i oszołomieniu kiwa głową - Więc Kendall udaję moją narzeczoną. Oświadczyny były oczywiście udawane, ale ojciec w nie uwierzył. Musimy trochę poudawać, aby go przekonać, rozumiesz? Moi bliscy znajomi wiedzą, że to tylko gierka, choć jedynie cząstka. Nie ufam osobom, które mnie otaczają.

Louis prychnął.

- Harry - zaczął lekko wzburzony - Nie jesteśmy w jakimś chorym opowiadaniu, nie mam pojęcia czego ode mnie oczekujesz!

Harry wstał, a zaraz za nim Louis.

- Zrozumienia? - odpowiedział pytaniem na pytanie Harry, ciągnąc swoje loki.

- Zrozumienia?! - prychnął chłopiec - Harry ja nie wiem jak ty widzisz to zrozumienie, ale ja nie będę się pakować w coś takiego. Zależało mi na Tobie, a ty ...

- Widzisz!? - krzyknął głośniej - Zależało Ci, nadal Ci zależy, więc dlaczego po prostu nie dasz mi szansy?

Kędzierzawy złapał chłopca za ramię, na co ten się wzdrygnął. Co jak co, ale chciał się wtulić w te większe ciało, choć chwila mu na to nie pozwalała.

- Proszę - Harry wydął wargi, a Louis lekko się uśmiechnął - Daj nam szansę.

Młodszy westchnął.

- To wszystko to jakaś paranoja - rzekł, upadając na miękką pufę - Twój ojciec nie ma bladego pojęcia, że jesteś gejem, który szuka kogoś na jakimś jebanym portalu dla samotnych gejów!

- Po prostu jest bardzo nietolerancyjny, okej?

Chłopiec prychnął, ale kiedy kolejny grzmot walną gdzieś niedaleko, zapiszczał.

- Boisz się koteczku? - uśmiechnął się słodko, a Louis chciał piszczeć przez to, że ta cała Kendall mogła go oglądać dzień w dzień. Mogła go dotykać i tulić, a to jego tatuś! Znaczy, nie. To nie jest jego tatuś. On nawet nie jest jego. Louis chcę zapomnieć, próbuję.

- J-ja ... - kolejny piorun walnął - Chcę do domu - pisnął , kuląc się.

- Już maleńki, chodź - złapał jego rączkę - Olivier, czy mógłbym ... - Styles nie dokończył, kiedy wszystkie światła w pomieszczeniu, jak i w domu zgasły.

- Sir, wywaliło korki - sciszony głos Oliver'a rozległ się po pokoju, a zaraz po nim grzmot.

Starszy poczuł jak coś owija się wokół jego klatki, choć nie mógł tego zobaczyć. Słyszał cichy płacz, który mógłby przysiąc, wydobywał się od Louis'a.

- Och, kochanie - zagruchał, pozwalając chłopcu, mocniej tulić się - Już za chwilę będzie dobrze - pocałował coś włochatego, więc za pewne, musiał być do czubek głowy chłopca - Olivier, przełącz na zapasowe oświetlenie - warknął.

- Nie mamy sir, kazał Pan ...

- Mamy pieprzone miliony na koncie, a nie posiadamy jebanego zapasowego oświetlenia!? - krzyknął w nicość. Słysząc mocniejszy szloch chłopca, opanował się - Już, skarbie, zanocujesz tutaj, dobrze? Bardzo boisz się burzy, tak? - jego głos od razu z czystego wilka zmienił się w łachą sarenkę, na uczucie dwóch rączek wbitych w swoją koszulkę.

- B-bardzo - czknął, a słysząc kolejny grzmot, o mało co nie posikał się ze strachu.

- Słuchaj mały, pójdziemy do mojego pokoju, a potem tam zaśniesz, dobrze? - pogłaskał go po głowie - Weźmiemy zapachowe świeczki, albo latareczkę i zaświecimy, okej? - Olivier nie mógł uwierzyć, że słyszy coś tak uroczego z ust swojego szefa. Cóż, naprawdę nie mógł uwierzyć, iż taka mała istotka, z tyrana, przeistaczała go w czystego anioła.

- D-dobrze - Louis odpowiedział, łapiąc oddech - Haz?

- Tak?

- Ja, chcę przemyśleć, wszystko co mi powiedziałeś, dobrze?

-----

Jejku 12.6k wyświetleń i 1.3k gwiazdek *.* Chyba naprawdę nie wiem jak mam się odwdzięczyć <3

Ten rozdział jest taki trochę nudny? I pewnie nic nie wnosi, ale cóż xD Bywa.

I tak troszku, będzie tu ship Ziam'a oraz Larrego i tak się zastanawiam nad jeszcze jednym, ale idk, macie jakiś pomysł? xD

Dziękuję za wszystko <3 Bardzo was kocham <3 ^^

PS: Rozdział będzie pojawiać się raz w tygodniu, jeżeli będę superman'em, to może dwa, ale nie obiecuję xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro