Help Me StepBro

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[28.10.1999]
》Michael《

Joh'Vonnie wyszła ze szpitala i czuła się dobrze...

- Joh'Vonnie - zacząłem zaglądając do jej sypialni - słuchaj... pomyślałem, że możemy dziś pojechać do tego mieszkania...

- Obsługa budynku powie alfonsowi i tacie, że jesteś tam ze mną...

- Przekupię ich...

***

Zostawiliśmy Paris i Prince'a z nianią, a sami pojechaliśmy do apartamentowca, gdzie mieszkała Joh'Vonnie

- Wróciła sama. - położyłem przed recepcjonistą 1000$ - A mnie nigdy tu nie było. Jasne?

- Tak. - odparł

- Jeff, zostajesz tu. - zwróciłem się do ochroniarza - Bill, Javon idziecie ze mną.

Już w mieszkaniu Joh'Vonnie, popatrzyła na mnie trochę wystraszona... Bill i Javon mieli pilnować drzwi, żeby gdy wejdą jej prześladowcy się ich ewentualnie pozbyć

- Napijesz się wina? - zapytała podchodząc do barku

- Jest 12. Może później... do obiadu na przykład...

- Jak uważasz...

- Wyjaśnisz mi, czemu, skoro od zawsze wiesz, że jesteś naszą siostrą, bez oporu spałaś z naszymi braćmi i Josephem, który w dodatku jest twoim ojcem?

- Od kiedy mama jest w psychiatryku, jebie mnie z kim się jebię. Muszę za coś żyć. A oni dopłacali za to, żeby nikt się nie dowiedział, że korzystali z dziwki. Bo oczywiście tylko ty wpadłeś na to, żeby użyć charakteryzacji...

- Mogłabyś sama siebie nie obrażać?

Przytuliła się do mnie

- Lata mnie obrażali i wykorzystywali... ty pierwszy tego nie robisz. Ty pierwszy mi pomagasz.

- Chcę tylko wyciągnąć cię z tego bagna...

- Co planujesz?

- Zobaczysz... jeśli dobrze myślę, to twój alfons powinien tu wpaść z jakiś czas... jeśli nie zostawi cię po dobroci, to będę cię bronił za cenę własnego życia. Tylko obiecaj mi, że zajmiesz się moimi dziećmi

- Oszalałeś?! Jak to za cenę swojego życia?!

- Nasi bracia i ojciec cię wykorzystali. Ktoś musi ci to wynagrodzić...

Jeff dał nam sygnał, że alfons Joh'Vonnie właśnie jedzie windą... twierdził, że recepconista nas nie wsypał

- Zachowuj się, jakby nas nie było... I włącz telewizor... jeśli będzie bardzo źle, krzyknij "pomocy" - powiedziałem do siostry - masz 450$ - podałem jej 5 banknotów - tyle zapłacił Ci artysta, którego obsługiwałaś. Rano wyszłaś ze szpitala. Obsługiwałaś go 3 godziny, później cię tu odwiózł...

Posłuchała

Ja, Bill I Javon schowaliśmy się. Oni z łazience, ja pod blatem baru...

Alfons Joh'Vonnie wszedł do mieszkania...

- Co oglądasz śliczna? - zapytał

- Jakieś tanie porno... czego pragniesz?

- Gdzie twój tatuś?

- Nie było go jeszcze... - podeszła bliżej baru

- Masz pieniądze za noce u klientów? - również podszedł bliżej

- Po tym jak mnie urządziłeś, byłam w szpitalu... artysta którego obsługiwałam zaoferował mi, że zapłaci za pobyt w szpitalu, jeśli za pół ceny spędzę z nim czas od wyjścia do dziś. Odwiózł mnie nie więcej niż godzinę temu. Chcesz drinka? - stanęła za barem... widziałem jej nogi

- Tak. Ile nocy po wyjściu ze szpitala z nim spałaś?

- Ani jednej. Rano mnie wypisali. Spędziłam z nim 3 godziny. Mam dla ciebie 450$... - podała mu pieniądze

- Sporo, jak na 3 godziny

- Mówił, że to wynagrodzenie, za to że jestem po szpitalu i operacji, a nadal jestem tak samo dobra. - zrobiła dwa drinki

- 'Tak samo'? - zdziwił się

- Dawny klient... powiedzmy, że nie jestem zbyt szczęśliwa z jego powrotu.

- Ojciec czy brat?

- Brat... drugi raz go obsługiwałam... do całkiem niedawna był jedynym, który ze mnie nie korzystał.

- Piotruś Pan?

- Tak.

Trzasnąłem ją w stopę, za wydanie mnie

Syknęła z bólu

- Co ci jest? - zapytał agresywnie - zaciążyłaś?!

- Nie, spokojnie... rana mnie ciągnie...

- Masz. - podał jej coś - idź do łazienki i zrób.

Poszła, zostawiając drink na barku... domyśliłem się, że dał jej test ciążowy

Widziałem tylko cień, ale wyjął z kieszeni strzykawkę i założył na nią igłę, poczym położył na blacie...

- Rzadko przychodzisz sam - stwierdziła Joh'Vonnie podchodząc do niego i dając mu coś

- Teraz poczekamy, aż pokaże wynik...

- Nie pozwoliłabym, żeby mój pół brat mnie zapłodnił...

Widziałem ich cienie... przyciągnął ją i zaczął rozbierać...

- Jeden ostry seks dla mnie. Już! - słyszałem jak rozdarł jej bluzkę

- Nie szarp mnie! Nienawidzę cię! Puszczaj!

Obrócił ją tyłem do siebie, unieruchomił jej ręce i przystawił strzykawkę do szyi

- Ostry seks, aż nie powiem, że koniec, albo ci to wstrzyknę. Przez najbliższe 5 godzin będziesz sparaliżowana na tyle, że się nie ruszysz sama... zostaniesz jak cię ustawię, ale będziesz czuła wszystko... seks?

- Odpierdol się wreszcie. Nie chcę być już dziwką.

- Będziesz na zawsze. - wstrzyknął jej to... widziałem jak obsuwa się bezwładnie...

Podniósł ją i zaniósł ją na piętro... zakradłem się za nimi...

Położył ją na łóżku...

- Idę się odlać, a ty tu poczekaj... - pocałował ją w usta i poszedł do łazienki

Podszedłem do łóżka I pocałowałem ją w czoło

- Będę na dole... pod łóżkiem. Wiem, że ciężko ci mówić, więc załatwię to inaczej... możesz piszczeć? Spróbuj...

Pisnęła

- Jeśli uznasz, że dość, piśnij tak trzy razy pod rząd. Przed 5 sekund z 2 sekundową przerwą. Jeśli zamieni wasze pozycje przez najmniej 10 sekund piszcz tak ciagle. Dasz radę? Mrugnij dwa razy jeśli tak

Mrugnęła

Schowałem się, a jej alfons wyszedł z łazienki

Wszedł na łóżko

- Wiesz co jest najlepsze? Że jesteś teraz moja sex lalą...

Przez 15 minut słuchałem jak ją gwałci, a ona płacze... domyśliłem się, że czeka, aż ich zamieni, ale pisnęła 3 razy...

Powoli wyszedłem z pod łóżka tak by mnie nie zauważył i gdy tylko wstałem, strzeliłem mu w kark z paralizatora... padł bezwładny...

Wziąłem siostrę na ręce i zbiegłem z nią na pierwszy poziom jej mieszkania położyłem ją na kanapie

- Nie martw się... - szepnąłem przykrywając ją kocem - Zaraz wrócę...

Pobiegłem po moich ochroniarzy i kazałem im aresztować alfonsa Joh'Vonnie...

Sam zabrałem z łazienki jej szlafrok I ubrałem go na nią, po czym wezwałem karetkę i policję

- Będzie dobrze siostrzyczko... - szepnąłem przytulając ją, gdy czekaliśmy na służby...

Jej alfonsa aresztowali i mieli też zatrzymać ją ale uratowało ją to, że na nią napadł

Po 3 godzinach była już w stanie mówić bez seplenienia

- Dziękuję ci, - zaczęła - ale to mało pomoże. Oni mnie znajdą wszędzie. Mają wtykę i to idealną... jedyną osobę, po za alfonsem, która wie o nas.

- Nie jesteśmy i nigdy nie będziemy w związku.

- Chodzi mi o to, że mi pomagasz... Tata wie, że jestem u ciebie.

- Mam pomysł. Pojadę do nich sam i powiem, że cię wyrzuciłem, bo ciągle sugerowałaś seks... Joe powinien to łyknąć

- A możemy się raz przespać?

- Raz już to zrobiliśmy.

- To trwało moment i groziłeś mi bronią.

- Nie groziłem, tylko pokazałem, że ją mam. Nawet nie była naładowana.

- Chcę jednej upojnej nocy

- Musiałabyś mnie najpierw upić i naćpać tak, żebym niezauważył, że to robisz.

- Zgoda.

- To była ironia. Nie ma opcji, że spędzę z tobą noc. Jesteś moją siostrą

- Tylko w połowie. Czemu nasi bracia nie mieli tego problemu?

- Bo nie wiedzieli, że jesteś naszą siostrą

- Zauważyłeś, że niebyli zdziwieni, gdy im mnie "przedstawiłeś"? Wiedzieli to. Gdy mnie wynajmowali, nazywali mnie siostrzyczką... BabySis, BabySis, BabySis... Ciągle i ciągle... każdy... Ale... Oni mnie przynajmniej nie bili tak jak robił to tata... Gdy przychodził do mnie do mieszkania, potrafił kilka godzin na zmianę mnie bić i ze mnie korzystać

- Zaczynam powoli rozumieć twój brak granic... masz tak zniszczony obraz normalnej rodziny, że jest ci obojętne z kim sypiasz. Jednocześnie przez krzywdę jaka cię spotkała szukasz emocjonalnego wsparcia, a takie masz tylko odemnie... Z braku wzoru normalnego związku, twój mózg uznaje, że powinnaś mnie uwieść... boisz się, że inaczej cię wyrzucę z domu

- A zrobisz to?

- Jeśli nadal będziesz chciała mnie uwieść, to tak. Nie zamierzam mieć z tobą romansu, zrozum to. Jesteś moją siostrą

- W połowie. W dodatku tej gorszej.

- Ale nadal jesteś. Pogadamy o tym jak stąd wyjdziesz... zgoda?

- Tak.

[29.10.1999]
18⁰⁰

Joh-Vonnie wyszła ze szpitala...

Nim dotarliśmy do Neverland było po 21...

Joh'Vonnie spojrzała na mnie

- Więc jak będzie z nami? - zapytała siadając na swoim łóżku

- Pozwól, że powiem to znowu. Jestem twoim bratem, do cholery. Nawet nie licz, że coś między nami będzie. Jesteśmy rodzeństwem.

- Nie może być jak wcześniej? Zanim się dowiedziałeś, że jesteśmy rodzeństwem?

- Jeślibym nie wiedział, to mogłoby być. Jesteś naprawdę piękną kobietą, ale nie ma opcji, że cię tknę.

- A może... - wstała i podeszła do mnie - a może zmienisz zdanie, skarbie? - zaczęła się do mnie przytulać i gładzić mój policzek dłonią

- Jesteś moją siostrą. Prędzej dam się zastrzelić niż cię tknę. - odepchnąłem ją lekko

Nagle przybrała bardzo zatroskany wyraz twarzy

- Może to dla ciebie za szybko... jeśli zmienisz zdanie, wiesz gdzie mnie szukać...

- Nie zmienię zdania. Dobranoc.

Wyszedłem z jej pokoju i poszedłem do swojej sypialni... umyłem się, wziąłem książkę i wszedłem do łóżka... zacząłem ją czytać

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro