° 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Po całym domu roznosił się dźwięk uderzających o panele szpilek, cień smukłej kobiety poruszał się po domu w tę i z powrotem. Co jakiś czas było tylko słychać ciche przekleństwo, kiedy kobieta przypominała sobie nagle o kolejnej bardzo potrzebnej rzeczy na wyjazd. Tym razem był to termometr. Bo przecież tylko domowy termometr dobrze pokazuje temperaturę, ta reszta to jakaś popsuta.

Podziwiał swoją mamę, że mogła biegać po schodach w butach na obcasach, czasem pomijając nawet dwa schodki. Ponieważ on potrafił się potknąć o własne nogi, kiedy schodził po schodach. Był już wiele razy na różnych obozach, więc nie rozumiał czemu jego rodzicielka, reagowała tak, jakby miał dziesięć lat, moczył się w łóżku i wyjeżdżał pierwszy raz.

Jednak mama to mama, one się nigdy nie zmieniają, nawet jak Ty sam zaczniesz już mieć pierwsze siwe kosmyki włosów, to twoja mama i tak będzie narzekać, że za mało jesz bądź nie ubierasz się wystarczająco ciepło.

- Spakowałeś wszystko? - dopytała już setny raz, chcąc się upewnić czy aby czegoś nie zapomniał, typowa mama.

Jungkook przewrócił oczami i położył się na łóżku, zerkając na sufit. Może nie należał do tych najinteligentniejszych i najbardziej zaradnych ludzi, ale jakoś dawał sobie rady.

Oczywiście pomijając fakt, że potrafi zatrzasnąć się jakimś cudem w łazience parę razy dziennie, zostać zaatakowanym przez szopa pracza, kiedy to miał misję ratunkową, aby wydobyć go ze śmietnika albo nie wspominając już o fakcie, że dalej myli pedał gazu z hamulcem.

Jednak to drobiazg.

Jungkook nie był głupi, był leniwy i przez to wyłączał logiczne myślenie, można też powiedzieć, że miał zwykłego pecha. Dlatego jego rodzice sceptycznie podchodzili do faktu wyjazdu chłopaka na dwa tygodnie w zupełną dzicz.

Pocieszał ją fakt, że chłopak nie będzie sam, wraz z nim jedzie jego dobry przyjaciel. Chociaż kiedy przypomina sobie wszystkie momenty, kiedy musiała ich odbierać z dziwny miejsc o różnej porze dnia i nocy, to taki instynkt macierzyński mówił jej z tyłu głowy, że znajdzie swojego syna nagiego w lesie, przywiązanego do drzewa.

- Dalej nie rozumiem, czemu nie mogę wziąć scyzoryka, przecież przyda się w lesie.

Prychnął, odwracając wzrok w stronę etażerki, gdzie stał wcześniej wspomniany obiekt.

- Bo za pierwszym razem, kiedy próbowałeś go otworzyć to prawie oko sobie wydłubałeś, bo nie wiedziałeś, że tak wyskoczy.

Chciał już na to coś odpowiedzieć, ale przypomniał sobie tę sytuację i zamknął usta, wiedząc, że zapewne zrobiłby sobie albo komuś krzywdę. Aż nasunęło mu się jeszcze inne wspomnienie, kiedy uciekał przez ogród sąsiada i jego płot stałby się przyczyną, dlaczego mama Jeon nie doczekałaby się wnuków. Z zamysłu wyrwała go jego mama, która rzuciła w niego tabletkami na podróż. Bo ci, którzy pamiętają ostatni obóz, nie chcą powtórki.

Kochał to, jak mama troszczyła się o niego. Zawsze mógł się jej wyżalić i przyjść z każdym problemem. Mimo jej zadziornego i sarkastycznego charakteru, była dla niego jak najlepsza przyjaciółka. Dlatego nie rozumiał zachowania swoich rówieśników. Dla niego jego mama była najcudowniejszą osobą w jego życiu. To ona dbała o niego od momentu narodzin i dba po dzisiaj, zapewne i będzie również dbać za parę lat, znając życie, jeżeli przyszedłby na jej grób bez kurtki, to zrobiłaby mu w nocy paranormal activity.

- Jutro budzę Cię o siódmej rano, nie zapomnij zabrać tabletek. Proszę Cię o to ja i zapewne każda osoba w busie.

Złożyła delikatny pocałunek na środku jego głowy i wyszła z pokoju, mimo później pory wracając do swojego obowiązku, jakim była praca. To była kolejna rzecz, za którą ją podziwiał. Jego mama była pracoholiczką, ale nie w złym sensie. Kochała swoją pracę i spełniania się w niej. Połączyła dwie rzeczy, które większość osoby myśli, że się nie da-przyjemność z pracy i dobre zarobki.

Kobieta od małego wiedziała, że chce pracować w laboratorium kryminalistycznym. Będąc małą dziewczynką oglądała stanowczo za dużo policyjnych seriali i dokumentów, fascynowało ją to, jak z małej poszlaki, można dowiedzieć się masę informacji. Jej spryt i dobre oko bardzo pomogło jej w rozwoju kariery, Jungkook odziedziczył to po niej.

Był świetnym obserwatorem i mistrzem dedukcji, chociaż ta ślamazarność i lenistwo mu w tym nie pomagały. Uwielbiał obserwować ludzi, otoczenie, mógł dzięki temu dużo dowiedzieć się o poszczególnych osobach i przede wszystkim, które osoby powinien unikać.

Chłopak westchnął, podnosząc się niechętnie z łóżka i sięgnął dłonią do stosu ubrań, które wszystkie wdzięcznie walały się po podłodze, dosięgnął swoją ulubioną bluzę i przyłożył ją do nosa. Wzruszył ramionami, bo nie poczuł smrodu rozkładających się substancji, więc złożył ja na pół i wcisnął w wolne miejsce do walizki. Poprawił jeszcze koszulkę i zasunął walizkę, odkładając ją na podłogę przy szafie. Bo znając życie inaczej zabiłby się o nią rano.

Nie miał siły myśleć o tym, w co się jutro ubierze, znając życie pojedzie w piżamie, tylko na górę zarzuci kolejną kurtkę i wciśnie na nogi buty.

Myślał o tym, jakich ludzi tam spotka, czy nawiąże jakieś znajomości, może i długotrwałe?

Nie był popularną osobą, nie wygrał żadnych mistrzostw, nie był w szkolnej drużynie piłki ręcznej, ale był osobą znaną, nie z jakiś świetnych czynów, po prostu ludzie go znali. Miał dużo znajomych, jednak bardzo małe grono przyjaciół. Zamiast iść na imprezę, wolał zawalić noc na granie.

To nie tak, że imprezy były mu obce, po prostu musiał mieć na nie ochotę. Do tego dochodził fakt jego słabej głowy. Nie był fanem alkoholu, nie lubił tego, co z nim robił. Preferował już zapalić sobie jointa i wcisnąć się w kanapę, aby móc obserwować jak inni ludzie odwalają przez procenty.

Miał niestety też niemiłe wspomnienia z innymi używkami, gdzie za pierwszym razem nieświadomy mocy małej różowej pigułki z głową Trumpa przez 2 dni nie spał, tylko siedział wystrzelony niczym rakieta i dziwnym trafem naszła go ochota na to, aby być nagle przyjacielem każdego napotkanego człowieka i wpłacić całą swoją wypłatę z pracy wakacyjnej na rzecz biednych żyraf albinosów.

Zasiadł do komputera i odpalił grę, gdzie zaraz na serwerze mógł się połączyć ze swoim kompanem jutrzejszej ppodróży-Yoongim.

- Cienki siur - usłyszał zaraz w słuchawkach po dołączeniu się do rozmowy z innymi znajomymi.

- Co? - zaśmiał się, nie rozumiejąc kompletnie o co chodziło Yoongiemu.

- Jakieś dziecko w grze zaczęło mówić, że mam cienkiego siura, bo zabrałem mu postać.

Mógł sobie tylko wyobrazić teraz jego minę przez co zaczął się jeszcze bardziej śmiać. Yoongi miał to do siebie, że żadna obraza czy krytyka nie wywoływała na nim większego wrażenia. Jungkook więc miał w głowie obraz swojego przyjaciela, który siedzi z niewzruszoną miną i powtarzała w kółko "cienki siur"

Ta dwójka spędziła pół nocy, na śmianiu się, wyzywaniu, graniu i zastraszaniu małych dzieci w internecie. Nie chciało im się spać, byli podekscytowani wyjazdem. Ponieważ chcieli spędzić ten czas sami, bez rodziców, a wiedzieli, że Ci nie puszczą ich dwóch samych gdzieś. Dlatego obóz był jedynym wyjściem. Mieli w planie tam wpaść, wkupić się w dobre serca starszych Pań, które będą tam nad nimi czuwać, jako ich opiekunki i robić co będą chcieli.

Szkoda, tylko że ich plan nie pójdzie tak, jak sobie go zaplanowali...



////

witam dzieciaki, wracam z poprawioną wersją

zmieniam w niej dość sporo, ponieważ jak przeczytałam to całe od nowa, to zrozumiałam, że Jungkook to potężny pick me boy i mnie aż rzucało :)

dbajcie o siebie!

xoxo




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro