Część I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jestem ciekawa jak wyobrażacie sobie Songhye i Kyunga, tj. czy jakaś gwiazda z kpopów wam ich przypomina, a jeśli tak to jaka? 

Miłego czytania

~~~

Cisza szczelnie wypełniała ściany mieszkania, zatapiając je w swoim błogim stanie. Wraz ze słońcem, przedzierającym się przez chmury dymu, witała nowy dzień w dormie zamieszkałym przez siedmiu chłopców oraz jednego gościa.

Wczesnowiosenne ranki miały to do siebie, że ich powietrze było rześkie i świeże. Przyprawiały o gęsią skórkę i drżenie ciała, ale i otrzeźwiały umysł po całonocnej pracy, jakim jest wymazanie z kart pamięci zbędnych wydarzeń. Wydarzeń, których oczy nigdy nie powinny były zobaczyć, wydarzeń,  które teraz były przyczyną spędzania nocy sam na sam z ciemnością bez cienia snu.

W tle słychać było szum samochodów. Miasto powoli budziło się do życia, a ostatnie chwile ciszy, tuż przed tym, gdy zacznie ono tętnić życiem były najpiękniejsze, najspokojniejsze. Obrazowały fakt, że każdy z nas ma swój własny świat, swoje własne myśli, jest tym jednym wyjątkowy, niepowtarzalnym elementem codzienności, a życie bywa dla każdego tak samo okruntne. Może właśnie ta kobieta, która przechodzi przez pasy, śpiesząc się do pracy zostanie dzisiaj babcią? Może za trzy godziny dowie się o śmierci córki? Może rodzice tego dziecka, spieszącego do szkoły w letniej kurtce, zbyt cienkiej na minusowe temperatury, mającego zwykłe rozklejone, szmaciane tenisówki na nogach, wygrają dzisiaj w loterii, dzięki której będzie ich stać na dobre życie? A może za trzy dni umrą z zimna w swoim domu, nie mając pieniędzy na opał ani jedzenie? Życie było okrutne dla każdego, dlatego też nie dziw było, gdy pnący się po szczeblach marzeń chłopcy nagle upadli na samo dno.

Teraz musieli się tylko podnieść.

Śnieg zalegający na parapecie iskrzył psotnie w blasku promieni słońca i migotał wesoło z każdym rzucanym nań cieniem, tworząc spektakularne widowisko cieszące oko.

Dziewczyna owinęła swoją drobną postać grubym swetrem i wzięła głęboki oddech, zanim po raz kolejny zaciągnęła się papierosowym dymem. Spojrzała na kubek z wystygniętą kawą i ponownie westchnęła głęboko świadoma, że ścianę obok pewien chłopiec robi dokładnie to samo co ona.

Patrzy tak samo na odległy świat, a jego myśli wędrują w stronę drażliwych tematów uciekając, gdy choć cień ich pojawi się gdzieś obok. Wiedziała, że obok niego również stoi kubek z zimną herbatą, a w jego dłoniach dźwięczy pudełeczko tabletek.

Songhye nigdy nie przypuszczała, że tamten dzień tak się skończy, nigdy nie przypuszczała również, że Jungkook tak po prostu pozwoli się odprowadzić do domu. Bez łez, bez słów, bez oddechu. Pamietała wyraz jego twarzy, niczym maska teatralna, blada, bez wyrazu. Jego oczy patrzyły w przestrzeń, a przed nimi w kółko odgrywała się ta sama scena. Mogła usłyszeć jego niemy krzyk, rozdzierający jego duszę, gdy tak po prostu stał i patrzył, gdy siedział i zamykał oczy, mogła usłyszeć, gdy nocą nie spał, a przeraźliwy dźwięk koszmaru przedzierał grobową ciszę dormu Bangtan Boys.

Dlaczego zapoczątkowała koniec? Dlaczego nie potrafiła się przeciwstawić i grając bezbronną trwała w swojej beznadziejnej sytuacji? Dlaczego nie skontaktowała się ze swoim przyjacielem tylko szukała trudniejszych dróg kontaktu? Dlaczego, dlaczego?

Wtedy, tego dnia, nie miała pojęcia, że ten wywiad będzie ostatnim, że te minuty będą ostatnimi, że jej decyzja przyniesie tak wiele zła, że...

Czyjeś dłonie objęły ją w pasie, a ona wystraszona podskoczyła, tracąc na moment maskę obojętności, która od kilku dni przytwierdzona była do jej twarzy.

- To tylko ja - cichy szept pozwolił jej się uspokoić. Przymknęła oczy pozwalając sobie na chwilę słabości i po prostu wtulając się w ramiona Hoseoka - Dlaczego nie śpisz? - kolejne pytanie, kolejne pytanie, na które nie znała odpowiedzi. Pokręciła głową i zacisnęła oczy. Ramiona Hoseoka były ciepłe, przytulne, czuła się w nich dobrze. Od tamtego dnia znajdowała w nich swoją oazę spokoju, właśnie one uspokajały jej myśli.

Papieros uderzył o parapet brudząc go popiołem, a jej dłonie splotły palce na plecach chłopaka, gdy ten odwrócił ją do siebie i zamknął w uścisku.

Nienawidziła tego i uwielbiała jednocześnie.

Nienawidziła tego, że potrafiła czuć się przez ułamek sekundy dobrze, gdy jej przyjaciel cierpiał.

Od tamtego feralnego dnia nie spojrzała w oczy Jungkooka ani razu.

<<>>

Hyung,*

Zacząłbym ten list od słów "Jeśli to czytasz ja właśnie..." ale nie potrafię powiedzieć co będę robił w tym momencie, nie potrafię określić jak będę się czuł, ani tego czy w ogóle to przeczytasz. Nie potrafię powiedzieć gdzie będę oraz co będzie się ze mną działo, ale chciałbym żebyś wiedział, że zawsze o tobie myślę.


Hyung,

Powinienem przestać pisać TO po pierwsze notatce, jednak nie potrafię. Wszystko co się we mnie kłębi nie potrafi znaleźć ujścia. Nie potrafi wydostać się na wierzch. Czuje ja to mnie zabija, powoli od środka wyżera mnie, aż w końcu zniknę. Roztopie się lub rozpłynę. Tylko na to czekam.


Hyung,

Nawet nie wiesz jak bardzo jest mi ciebie brak. Nawet nie wiesz jak bardzo tęsknie do twojego śmiechu i do twojego głosu. Potrzebuję, żebyś znów mnie przytulił, żebyśmy mogli być znów razem. Potrzebuje ciebie.


Hyung,

To wszystko działo się tak szybko. Przepraszam, że cię nie uratowałem, przepraszam, że jedyne co potrafiłem to stać i patrzeć na to co się dzieje. Wróć do mnie. Chcę powiedzieć ci w twarz to jak żałuję, że cię nie uratowałem.


Hyung,

To chyba koniec. Patrzę na twoje zdjęcia codziennie i codziennie czuję jak część mnie, której nie zabiły leki umiera coraz bardziej. Nie wiem kiedy to przeczytasz ani czy w ogóle to zrobisz. Od kilku dni wlewam swoje myśli na ten papier, patrząc na ciebie, ale nie potrfię zrobić niczego innego.  


Hyung,

Myślę, ze jej wybaczyłem, że wybaczyłem każdemu kto ją chronił, kto pozwalał jej pozostać niewidzialną aż do końca. To co zrobiła jest niczym w porównaniu do tego co ja zrobiłem. Powinienem być zły na was, na nią, jednak nie potrafię.


Hyung,

Ten wpis będzie się różnił od reszty. Boje się, bardzo boje się tego co się stanie. Kiedy już z nami będziesz obawiam się, że nas nie poznasz. Każdy z nas w ciągu tych kilku tygodni zmienił się. Nie jesteśmy już tacy sami. Nie ma nas, nie ma BTS, jestem tylko ja, Yoongi, Jimin, Hoseok, Namjoon, Jin, ty i Songhye. Wszystko się skończyło. Wszystko na co pracowaliśmy nagle przestało istnieć. To wszystko moja wina. To co się z tobą stało. To moja wina. Tak bardzo mi przykro, ta bardzo chcę wszystko naprawić.


Hyung,

Rozmawiałem dzisiaj z Yoongim hyungiem. Powiedział, że powinienem być spokojny, ale nie wierzę mu. Proszę, nie zostawiaj mnie.


Hyung,

To koniec. Wiem, że mnie nie słyszysz, ale co wieczór powtarzam ci jak bardzo tęsknie i jak bardzo chcę cię przytulić. Nie mogę tego zrobić. Zabraniają mi. Zbyt mocno się martwią.


Hyung,

Nie potrafię dłużej na ciebie czekać. Myślę, że moje zdrowie psychiczne i fizyczne nie jest dobre. Nie jest nawet zadowalające. Nikt o tym nie wie, ale czuje się coraz gorzej. Zanim tutaj przyszedłem chyba zemdlałem. Film urwał mi się na kilka sekund, a może minut... Wizyty u psychiatry nie wystarczają. Z każdej kolejnej myśli jak bardzo zniszczyłem życie wielu osobom mam ochotę odnaleźć kontakt do NIEGO i poprosić o kolejną butelkę, ale wiem, że tego nie mogę zrobić. Nie po tym co się stało. Wiem, że we mnie wierzysz, mimo że nie możesz mi tego powiedzieć. A ty jak się czujesz? Przez większość czasu mówiłem o sobie, ale nie chcę byś myślał, że się o ciebie nie martwię. Pewnie jesteś w lepszym świecie, pewnie otaczają cię kolorowe chmury, a księżyc śpiewa ci kołysanki. Założę się, że się uśmiechasz. Chciałbym zobaczyć to, co sprawia, że to robisz.


Hyung,

Przez jakiś czas nie będę mógł przychodzić, ale obiecuję nadrobię to. Spędzę wtedy z tobą cały dzień. Będę czytał ci książki, jak to robiłem do tej pory, będę do ciebie mówił z nadzieją, że mnie usłyszysz. Ale jeśli jednak coś pójdzie nie zgodnie z moimi planami (mam nadzieję) chcę żebyś wiedział jedną rzecz. Kocham cię Taehyung, dziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś.


Smukłe palce Yoongiego przygładziły chropowatą powierzchnię kartki, zdeformowanej przez wyschnięte łzy. Rozmazany atrament psuł estetykę wyrazów napisanych drżącą dłonią, ponieważ niektóre słowa zostały przekreślone i napisane od nowa przez nierówną lub nieczytelne znaki. Plany tuszu jednak zostały i nic nie dało się z nimi zrobić. Plamy tuszu rozcieńczonego przez słone łzy bólu i smutku. Czytając te słowa, mógł poczuć jak bardzo zdezorientowane i zagubione jest serce Jungkooka, jak bardzo gubi się w swoich myślach i jak bardzo nie wie co zrobić. Być może właśnie to zawarł między wierszami i być może Yoongi idealnie to rozczytał. Kartki te oraz słowa wypowiadane podczas pisania zawierały szczerszą modlitwę o dobre zakończenie niż słyszały mury kościoła.

Jungkook miał rację. Ostatnie wydarzenie odegrały w ich życiu znaczną rolę. Wiele rzeczy się zmieniło, wiele rzeczy się zakończyło i wiele rozpoczęło. Tak naprawdę nie był świadomy tego ile wie i ile jeszcze przed nimi - przed grupką przyjaciół, którzy zostali zaskoczeni przez los. Jednak mimo wszystko starał się zachowywać zimną krew, w końcu to on zawsze był tym jasno myślącym, nawet jeśli jego serce krwawiło i nawet jeśli łzy cisnęły się do oczu. Nikt nigdy ich nie zobaczył, bo widzieli Yoongiego - człowieka, który stawia siebie na ostatnim miejscu.

Chłopak ostrożnie odłożył czerwony, zniszczony zeszyt na materac szpitalnego łóżka, połowę wsuwając pod puchatą poduszkę, by przez przypadek zeszyt nie został zwalony na kafelki, i westchnął cicho. Cisza przerywana była przez pikanie maszyny monitorującej pracę serca śpiącego chłopaka.

Twarz Taehyunga była bledsza i chudsza niż zwykle, skóra wydawała się opinać szczelnie jego zapadające się policzki, a klatka powoli unosiła się i opadała pod wpływem stabilnego oddechu. Mimo wszystko był spokojny. Jego oblicze nie wykrzywiał żaden grymas, ani bólu ani zmartwienia i Yoongi wiedział doskonale, że taki widok uspokaja młodzieńcze, naznaczone rysami przeżyć, serce Jungkooka. Właśnie dlatego pozwalał mu tutaj przesiadywać. Nie było dnia ani nocy, w którym Jungkook choć raz nie przestąpił progu sali szpitalnej oddziału Spokojnego. Tak naprawdę Jungkook bywał w tej sal częściej niż we własnym pokoju.  

- Trzymaj się bracie - słowa wypłynęły z jego ust prędzej niż zdążył zareagować, a jego dłoń wylądowała na dłoni Taehyunga w geście mającym dodać otuchy, którego ten nie mógł być świadomy - Do zobaczenia jutro.

Yoongi podniósł się z krzesła i odsunął je na swoje miejsce, następnie podnosząc długopis i odłożył go na stolik. Wszystko wyglądało tutaj sterylnie, czysto i nienagannie. Wszystko było na swoim miejscu, a sala wypełniona była bladym wczesnowiosennym słońcem. Mógłby tutaj zostać chociażby po to, żeby opowiedzieć Taehyungowi wszystko co powinien i czego nie powinien, tylko po to, żeby pokazać mu, że nie tylko Jungkook przy nim jest. Nie mógł jednak tego zrobić, czekał go cały dzień zapełniony pracą.

<<>>

- Jak się dziś czujesz? - rosły mężczyzna, zupełnie nie wzbudzający zaufania, spojrzał na Jungkooka zza biurka. Miał dziś na sobie niebieską koszulę i zgniłozielony krawat, a jego siwiejące włosy ułożone za pomocą żelu idealnie eksponowały zakola. Miał przyjemny dla ucha głos, według Jungkooka bardzo podobny do głosu Seo Inguka, kolegi przyjaciela Taehyunga, którego kilka razy spotkał. Mimo wszystko zaufanie mu było ostatnim, na co Jungkook mógł się zdobyć. Nie czuł się dobrze w towarzystwie obcych ludzi, a już na pewno nie w towarzystwie obcych, którzy chcieli wyciągnąć z niego każdą informację, zasłaniając się tajemnicą lekarską, która nie była niczego warta.

Usta chłopaka umalował wymuszony, sztuczny, ale delikatny uśmiech, gdy ułożył dłonie na kolanach.

- Dobrze - Nie czuł się dobrze, przynajmniej nie do końca. To był ten dzień, w którym obudził się z dobrym humorem, który sporadycznie postanawiał go odwiedzać, głównie na myśl, że przed wizytą mógł pobiec do innego skrzydła szpitala wprost na Oddział Spokojny. Potrzebował zobaczyć Taehyunga, nawet jeśli ten nie mógł mu powiedzieć, że w niego wierzy i wszystko będzie dobrze.

- Jesteś gotowy na jutrzejszy dzień?

Jungkook skinął głową. Nie był gotowy, ale nikogo to nie obchodziło, nawet on sam twierdził, że bycie gotowym na coś, czego się boi jest dla niego nieosiągalne, a wmawianie, że jednak jest inaczej przynajmniej podtrzyma go na duchu.

Pomieszczenie było miłym pokojem, który odwiedzał niemal codziennie. Miał oliwkowe ściany, a pod nimi stały ciężkie meble z ciemnego drewna, oświetlone promieniami słońca, przedzierającymi się przez pionowe rolety. Gdzieniegdzie widział tomy powieści lub książek naukowych i psychologicznych. Psychiatra musiał swój gabinet traktować jak własny pokój.

- Jungkook... - westchnięcie sprowadziło wzrok chłopaka na pana Lee, który teraz wbijał w niego swoje uważne, choć łagodne spojrzenie - Znów zapominasz ze mną rozmawiać.

- Ach, tak. Przepraszam - chłopak naciągnął rękawy szarej bluzy na dłonie.

- Powiesz mi jakie masz plany na dzisiaj? - zagadnął ponownie, jednak wzrok Jungkooka zdążył popłynąć w zupełnie inną stronę i teraz z zafascynowaniem studiował globus, stojący w kącie pokoju. Wyglądał tak jak na wszystkich starych filmach, wielki, drewniany w kolorach brązu i starą kaligraficzną czcionką. Miło było mu myśleć o czymś innym niż tabletki i ich brak w organizmie. To zdarzało się tak rzadko, że wprawiało go w naprawdę dobry humor. Jednakże jego humor był tak zmienny, że wystarczyła jedna zła odpowiedź, jedno krzywe spojrzenie, by na resztę dnia chciał zamknąć się w pokoju. - Jungkook?

- Chcę powtórzyć materiał - odpowiedział cicho - Nie chcę iść tam nieprzygotowany.

Właściwie nie chciał iść tam wcale. Widok wielkiego gmachu szkoły przerażał go nawet w myślach. Sprawiał, że jego dłonie pokrywały się zimnym potem, a serce niesamowicie dudniło. Nie chciał tam iść, przyzwyczajony do oglądania czterech twarzy w ciągu dnia, nie był gotowy na masę znajomych i obcych, nowych, podejrzanych i złowrogich obliczy. Kiedyś szkoła, jako zwyczajne miejsce była źródłem jego strachu przed plotkami, przeciekami i stalkerami, teraz miało być to źródło przed nieznanej mu formie strachu.

Spojrzenia.

Wszędzie widział spojrzenia, słyszał głosy.

Nikt na niego nie patrzył, ale każdy go widział, każdy szeptał.

Zupełnie tak, jak gdy poszedł tam kilka dni po wypadku, zupełnie roztrzęsiony wraz z Jinem poprosić o nauczanie domowe. Idąc korytarzem przeszywały go spojrzenia i głowy, wydawało mu się, że każdy mówi tylko jego imię, jego i Kyunga.

Potrząsnął głową. Nie mógł wymyślać czarnych scenariuszy, musiał po prostu przygotować sie na to co go czeka. Bez perspektywy czekającego na niego pod szkołą Taehunga.

Będzie musiał znosić spojrzenia, ignorować szepty, odpowiadać na pytania.

- Będą pytać co się wydarzyło - jego dłonie kilka razy ścisnęły skrawek rękawa i rozprostowały palce - Będą żyć tym przez kolejny semestr.

- Na początku będą, jednak to tylko nastolatki - odpowiedział mężczyzna z widocznym zadowolenie. Jungkook w końcu podjął próbę komunikacji. Czas był ten na tyle wyjątkowy, że jedyne co mógł zrobić w tej chwili to wykorzystać okazję do rozmowy - Zapomną, gdy w szkole wydarzy się kolejna tragedia.

Jungkook podniósł wzrok zaskoczony.

- Mam na myśli to, że dla nich takie wydarzenie jest tylko elementem przejściowym, zwykłą plotką.

- Nie chcę tam iść - odpowiedział mu twardo, nie kryjąc z ukazywaniem się, że słowa lekarza mu się nie podobają. Nie był nigdy na jego miejscu i nigdy nie czuł tego samego, więc skąd pewność, że będzie miał życie w szkole po takich tragediach, jakie spotkały go kilka tygodni temu?

- Musisz skończyć szkołę, Jungkook. - mężczyzna podniósł się, a chłopak zagryzł wargę uświadamiając sobie, że z nerwami poderwał się z obitego skórą fotela. Głos mężczyzny jednak pozostawał spokojny, niemal kojący, ale Jungkook mu nie wierzył. Nigdy nie wierzył w jego słowa - Dyrektor placówki nie zgadza się na przedłużenie nauczania domowego. Minęło dwa miesiące.

Jungkook zacisnął oczy, czując jak coś w jego środku powoli wybucha. Zacisnął palce w pięści i westchnął z przyjemności, czując jak paznokcie przebijają jego skórę. Nie chciał być dłużej w tym miejscu, chciał wrócić do dormu i zaszyć się w pokoju. Chciał zasłonić okna i pogrążyć pokój w ciemności, chciał zostać sam i tylko sam.

- Chcę stąd wyjść - zwilżył usta. Yoongi powinien nadal czekać na niego przed szpitalem lub na Oddziale Spokojnym. Chciał znaleźć się obok zaufanej osoby i poczuć się bezpiecznie.

- Dobrze. Jednak zanim wyjdziesz, pozwól, że zabiorę kilka słów - doktor Lee uniósł kąciki ust posyłając przyjazny uśmiech chłopakowi. W odpowiedzi otrzymał nieznaczne skrzywienie twarzy, jednak to nie przeszkadzało mu w obejściu biurka i oparciu się o nie. Odłożył swój notesik na ciemnobrązowy blat i skrzyżował dłonie na piersi - Twoi rodzice chcą zmienić lekarza. Czy to przez słowa, które im o mnie mówisz? - uniósł wymownie brew -  Nie współpracujesz ze mną

- Biorę te cholerne zamienniki, czego jeszcze ode mnie chcesz? - warknął. Czuł jak jego dłonie palą, a serce bucha wściekłością.

Jungkook był rozchwiany, a każdy bodziec przyjmował dwa razy mocniej.

- Współpracy, chłopcze - mężczyzna podszedł wolnym krokiem do niego, a nagła wściekłość przerodziła się w strach. Oczy Jungkooka omiotły pomieszczenie spojrzeniem. Dzieliło go trzy metry od drzwi i dwa od okna, wbrew pozorom i swoim zapędom, miał zamiar rzucić się w stronę drzwi, gdyby lekarz zrobił krok więcej. Mężczyzna jednak ujął jego dłoń i delikatnym ruchem wcisnął w nią listek chusteczki

- Do zobaczenia przy następnej wizycie, Jungkook - powiedział, cofając się, a wcześniej sparaliżowany chłopak, rzucił się do drzwi i bez pożegnania wybiegł z pomieszczenia i dopiero po chwili ujrzał jak chusteczka powoli nasączała się czerwienią krwi.

___

Kartki z notesu pochodzą z różnych dni* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro