Część XX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Juhu czy coś.

Stwierdziłam, że nie mam serca tak szybko się rozstawać z tą serią, więc postanowiłam nieco dokładniej przybliżyć niektóre postacie i ich historie. Zastanawia mnie tylko fakt, że do napisania zbierałam się dobre trzy tygodnie, a samo dzierganie ze dwie noce.

Aktualnie ledwo patrzę na oczy, więc wybaczcie za zrypaną pod względem narracji końcówkę.

Rzucam sarangiem


ps. żaden z moich rozdziałów nie jest betowany ponieważ nie potrafię współpracować, a interpunkcja i te sprawy nie są moją mocną stroną i nie raz dostałam od polonistki słownikiem po głowie

~~~

Musnął jego usta jeszcze raz, upewniając go tym samym w darzonym przezeń uczuciu, które teraz rozpierało jego serce. Te słodkie, delikatne usta, które jeszcze chwilę dotykał swoimi wargami y się o kolejny pocałunek, choć może Taehyung po prostu sobie to ubzdurał. Otworzył powoli oczy, niemal od razu widząc delikatny uśmiech chłopca, miłości jego życia, można rzec, jego anioła, światełka w tunelu. Odgarnął niesforne kosmyki z jego czoła. Oczy Jungkooka w świetle ulicznych lamp ukradkiem zaglądającego przez odsłonione okna błyszczały, a w środku starszy był pewny, że ujrzał małe drobinki złota, jakby szczęście w namacalnej, widocznej formie. Równie dobrze mógł to być wymysł jego wyobraźni, ale nie dbał o to. Zbyt bardzo był zajęty teraz lustrowaniem młodej twarzy Jeona. Kochał go, był tego pewien, kochał go całym swoim sercem.

- Hyung... - pierwszy głos zabrał Jungkook. Objął starszego ramieniem w pasie i wtulił się w jego tors chłonąc te przyjemne ciepło bijące od jego ciała. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Bez zmartwień, bez myśli, tylko on i Taehyung. Tylko czy ten chłopak wiedział o jego uczuciach? Teraz widocznie tak, skoro tak po prostu zgodził się złączyć ich usta. Lecz teraz się nie zamartwiał takimi sprawami. Ważna dla niego była tylko obecność samego chłopaka, jego ramiona zaciskające się wokół jego własnych, usta ukradkiem całujące czoło w czułym geście, przez które młodszy czuł się jak w najbezpieczniejszym miejscu na ziemi. Z dala od Kyunga, z dala od tabletek, od wszystkich szkodzących substancji.

- Wiem, że do tej pory nie chroniłem cię dostatecznie dobrze - zaczął Kim przerywając tym samym cisze panującą w pokoju - ale obiecuję, że teraz to się zmieni. Teraz jesteś bezpieczny, aniołku - ostatnie zdanie wypowiedział szeptem jednocześnie ukazując jak bardzo poważnie o tym mówi.

- Tae... - oczy Jungkooka ponownie rozbłysły tym pięknym blaskiem, który Taehyung mógłby oglądać całe wieki - Ja...

- Shh, spróbuj zasnąć, nigdzie nie pójdę. Jutro porozmawiamy, gdy będę pewny, że wszystkie słowa są przemyślane - chłopak przeczesał włosy młodszego i położył dłoń na tyle jego głowy, ten tylko przytaknął będąc świadomy prawdy zawartej w wypowiedzianych słowach.

- Yoongi - cichy szept rozległ się w pokoju burząc tym samym panującą tam idealną ciszę. Songhye leżała w łóżku Taehyunga już kilkanaście minut dalej dręczona myślami o całym wydarzeniu, które niedawno miało miejsce, którego była świadkiem i którego, gdyby mogła, zapobiegłaby. Widok Taehyunga siłującego się z Kyungiem wyrył się jej w pamięci na tyle, że widziała go za każdym razem, gdy zamykała oczy. Ból, który towarzyszył jej, gdy Jiho szarpał ją za włosy i wykręcał ręce, by zaprowadzić ją jak najdalej od opuszczonego domu dalej był odczuwalny. Wiedziała do czego jej był chłopak jest zdolny, wiedziała, że był nieobliczalny i nie powstrzyma się przed niczym, oby tylko wyszło na jego rację. Tego bała się najbardziej. Chłopcy, których praktycznie nie znała i tak zbyt bardzo narazili się, by tylko ją wyciągnąć z tamtego miejsca - Jeszcze tego nie mówiłam, ale dziękuje - dodała, gdy odpowiedział jej cichy pomruk.

Była wdzięczna każdemu z osobna za pomoc, nawet tę najmniejszą, jaką jej udzielili. Za to, że mogła teraz leżeć w tym łóżku, że mogła mieć na sobie czyste ciuchy, że mogła być wśród osób, które może i ją oceniali, ale przede wszystkim mieli na uwadze jej dobro. Jin, ten chłopiec, starszy od niej, tego była pewna, oprócz Yoongiego i Taehyunga pomógł jej najbardziej. Opatrzył jej rany, pozwolił wziąć prysznic, zadbał o to, by nie położyła się spać głodna. Na samą myśl, że ktoś brał po uwagę takie błahe szczegóły, że ktoś zainteresował się jak ona się czuje w jej oczach zbierały się łzy, które co rusz ścierała zbyt długim rękawem bluzki.

- Za co...? - pytanie padające z ust Yoongiego nieco ją otrzeźwiło. Odnalazła wzrokiem leżącą postać na łóżku stojącym na przeciwko i utkwiła w niej wzrok.

- Za to, że mi pomogłeś - wyjaśniła ściszonym głosem mając w głowie obraz Jiho powalonego przez Yoongiego. Nigdy nie przypuszczała, że te osoby, które kiedyś były dla niej najmniej krzywdzącymi ludźmi teraz tak bardzo ją zranili. Fizycznie, ale i psychicznie. Uciekając z tego zamkniętego pomieszczenia, które służyło za jej pokój na oddziale odwykowym miała nadzieje, że Kyung jej pomoże, że przyjmie ją z powrotem. Jednak myliła się, ten chłopak tak po prostu ją wyśmiał, wyzwał, zmieszał z błotem i wyrządził sporo ran. Choć ta największa już nigdy miała się nie zagoić. Przecież to był jej chłopak, to jego usta całowała, to w jego ramionach zasypiała. Nie zdarzało sie to często, ale gdy już do tego doszło czuła się naprawdę szczęśliwa i choć nie żałowała tego, że postanowiła wrócić na dobrą drogę, że zechciała znów stać się czysta, ta wyrwa w sercu dalej pozostawała. Wyrwa, która krwawiła przez zawód i nadzieję na lepsze jutro, które już nigdy miało nie nadejść, przez żal jej czynów, przez które teraz inni cierpieli i borykali się z takimi samymi problemami jak ona. Nigdy nie lubiła uskarżać się na swój los, myślała, że jest to jedna z cech, która połączyła ją z Jungkookiem, pozwoliła odnaleźć tę nić porozumienia z przyjacielem. Nie powiedziała mu, że jej matka jest ciężko chora, że jej ojciec pije, a w domu nie może odnaleźć tego azylu, w którym mogła zaszyć się ze swoimi mniejszymi problemami nastolatki, tak błahymi dla dorosłych. Nie ujawniła też, że jej postępująca nerwica skłoniła ją do zostawania po lekcjach, do przesiadywania wieczorami na opuszczonych budowlach i murkach, czekając na coś, co nigdy mogło nie nadejść. Tak naprawdę potrzebowała tylko spokoju, spokój był priorytetem, dopiero potem mogła pomóc mamie walczyć z chorobą, wygrać ze swoją własną, pójść na dobre studia i uwolnić się od ojca.

Była na dobrej drodze, naprawdę odnajdywała ten szlak, który mógł ją poprowadzić na szczyt, ale jak na każdej drodze pojawiają się przeszkody, z którymi trzeba dać sobie radę, tak na jej pojawił się Kyung. Zakochała się, jeszcze wtedy nie miała pojęcia w co się pakuje, jaki los sobie gotuje. Tego również nie powiedziała Junkgookowi. Tak naprawdę to ona znała jego lecz on jej nie, znał jej wykreowaną postać, śliczną, wiecznie uśmiechniętą dziewczynę, która tak naprawdę umierała od środka z każdym dniem coraz bardziej. Nie potrafiła sobie wybaczyć tego, że jej jedyny przyjaciel, jedyna osoba, którą wtedy miała tak po prostu balansuje na krawędzi otchłani właśnie przez nią. Chciała cofnąć się w czasie, gdyby mogła zrobiłaby to i powstrzymała samą siebie przed daniem Jungkookowi opakowania tych tabletek. Leków na bezsenność. Nerwica miała wiele różnych objawów. W jej przypadku były to stany lękowe, silne reakcje emocjonalne i zaburzenia snu. Zaburzenia snu były dla niej najgorszą z możliwych przypadłości. Potrafiła nie spać przez całą noc, by potem przez cały dzień siedzieć w zamknięciu jakby w transie, dlatego też otrzymała owe leki od swojego wtedy obecnego chłopaka. Pomagały, lecz nie wiedziała, że to nie są zwykłe leki, których zadaniem było wyciszenie organizmu i uspanie go. Objawy i skutki uboczne tych tabletek pojawiły się dopiero, gdy trafiła do ośrodka. Widziała róże postacie, straszne, te całkiem miłe, słyszała głosy, krzyki, nawoływania. Spędzała godziny na zastanawianiu się czy po prostu nie zwariowała, czy jej miejsce nie jest w szpitalu oddalonym niecałe dziesięć kilometrów od ośrodka, gdzie znajdowali się ludzie, którzy mieli podobne przygody z własnym umysłem. Choć wpadła w nałóg dopiero, gdy jej matka odeszła z tego świata, główną przyczyną tych zachowań były te małe tabletki, które Jungkook miał w posiadaniu.

Tego dnia, gdy uświadomiła sobie co tak naprawdę jej się przydarzyło było już za późno. O wiele za późno. Ona z tego wyszła, lecz czy jej czyny nie miały za zadanie pociągnąć za sobą ofiar śmiertelnych?

Songhye przetarła oczy po raz kolejny czując, że łzy płyną po jej policzkach. Nie wiadomo skąd poczuła dłoń na swoim ramieniu.

Yoongi przyglądał jej się od dłuższego czasu, gdy ta po prostu leżała i wpatrywała się w już dawno opuszczone przez niego łóżko. Nie znał jej dobrze, rozmawiał z nią zaledwie kilka razy, ale był pewien, że przeszła wiele, by teraz móc tak po prostu leżeć w łóżku Taehyunga. Przez chwilę trwali w milczeniu tylko na siebie patrząc, jakby nie mogli znaleźć odpowiednich słów, jakby żadne słowa nie były odpowiednie.

- Musimy go chronić - powiedziała w końcu. To była ostatnia rzecz jaka padła z jej ust tej nocy.

Kim Namjoon obserwował migające światła przejeżdżających obok dormu samochodów. Siedział na łóżku z myślą, że nie tylko on dzisiaj zapadnie w sen dopiero nad ranem. Po rozmowie jaką odbył z Yoongim nie mógł nawet myśleć o zmrużeniu oka. Zbyt wiele informacji teraz przelewało się przez jego myśli i zbyt dużo scenariuszy snuł jego umysł. Teraz, gdy dowiedział się całej prawdy musiał podjąć odpowiednie kroki. Nie mógł pozwolić sobie na bezczynne czekanie na rozwój wydarzeń, musiał wymyślić rozwiązanie, które każdego wyciągnie w tej trudnej sytuacji pozostawiając ją tylko w odmętach ludzkiej pamięci. Jako lider, musiał to zrobić, to było w jego obowiązku.

- Co się dzieje, potworku? - cichy głos pozbawił go wątku myśli. Wzdrygnął się nieznacznie, gdy delikatne ramiona oplotły jego pas, splatając palce na brzuchu, a podbródek delikatnie znalazł miejsce na jego ramieniu. Włosy Seokjina muskały jego policzek, a cichy oddech prowokował ochotę na porzucenie wszystkich dręczących go myśli i poświęcenie całej uwagi przytulającego go chłopca

- Nic Jinie - odparł, lecz jego głos nadal pozostawał bezbarwny - Połóż się spać. Jest już późno - jego dłonie powędrowały do splecionych palców Jina. Jednak chłopak nie potrafił tak po prostu się położyć i oddalić do świata snów. Nie, kiedy jego chłopak zostawał pożerany przez nerwy i myśli. On zbyt dużo myślał, Jin wiedział to od zawsze. Znał go jak nikt inny, no, może poza Yoongim. Wiedział, że Namjoon pod tą maską, którą na co dzień przywdziewał, pod obliczem opanowanego i spokojnego młodzieńca jest tak naprawdę wrażliwą osobą, która przejmuje się najmniejszymi drobnostkami. Najbardziej bał się tego co stało się kiedyś, gdy młodszy Kim popadł w dołek, balansował na granicy depresji. To było nie dalej niż trzy dni po debiucie, gdy w gazetach pojawiły się pierwsze artykuły o nowo powstałym zespole. Oceny członków ich umiejętności dały się we znaki liderowi. Chłopak od zawsze miał skłonności do kompleksów, ale starał się nie okazywać słabości, póki nikt mu ich nie wytknie. Tym razem niestety wytknięto i choć nie było to na tle wyglądu, którym każdy i tak się zachwycał, lecz brak w jego umiejętności, w umiejętności jakie powinien mieć lider to i tak mocno dotknęły chłopaka. Seokjin wiedział też, że gdy młodszy Kim miał problem do nikogo się z nim nie udawał i nawet jeśli Jin był starszy i względnie to on za niego odpowiadał, jeśli chodziło o temat samego Namjoona - mógł spotkać się jedynie z lekceważącym machnięciem ręką i zbyciem tematu. Do tej pory to wytrzymywał, lecz patrząc jak chłopak coraz bardziej zapada się w sobie, zamyka, odgradza od innych przez te kilka słów umieszczonych w artykule musiał działać.

Namjoon był wtedy cieniem człowieka, nieco trochę lepszą wersją teraźniejszego Jungkooka, z którym swoją droga działy się niepokojące rzeczy. Potrafił zamknąć sie w pokoju i wpuszczać tylko i wyłącznie Seokjina, choć, gdyby nie fakt, ze dzielił z nim pokój i jego nie chciałby widzieć.

Jin nie mógł patrzeć na to co dzieje się z tym chłopakiem, w końcu był dla niego ważny, od początku coś dla niego znaczył nawet jeśli jeszcze nie był tego świadomy. Aż do tej pamiętnej nocy, gdy trzymał drżące dłonie młodszego Kima w swoim uścisku gładząc ich wierzch. Do tej pory mógł sobie wyobrazić ich delikatność, ale po co sobie wyobrażać, skoro teraz mógł je dotykać cały czas? Wtedy, tej nocy stało się kilka rzeczy: Namjoon w końcu zdjął maskę obojętnego opanowanego chłopca, odkrwając tym samym tą wrażliwą osobę, którą Jin tak bardzo lubił, Jin w końcu mógł poczuć się naprawdę potrzebny, a ich dłonie aż do samego rana pozostały splecione.

Seokjin doskonale wiedział jak działają zmartwienia na jego chłopaka i z niepokojem obserwował jego zachowanie dzisiejszego wieczoru; nieobecny wzrok, nerwowe zabawy palcami, gryzienie wargi i w końcu wpatrywanie sie w jeden punkt usilnie nad czymś rozmyślając. Jin nie był głupi, wiedział, że chodzi o Yoongiego alczo raczej o to co wspomniany Yoongi mu powiedział. A to co mu powiedział mogło tyczyć się jednego; albo pracy, albo jeszcze poważniejszej rzeczy, zważając na reakcję najmłodszego z ich trójki. Po połączeniu wszystkich faktów mógł również wywnioskować, że chodzi o sytuację mającą miejsce dzisiejszego wieczoru. Powód przyprowadzenia tej dziewczyny do ich dormu dalej dla większości członków zespołu pozostawał nieznany i Jin przeczuwał, że to właśnie odpowiedź na to pytanie nurtuje Namjoona.

- To duzi chłopcy... - postanowił zaryzykować wątpliwe stwierdzenia o dojrzałości niektórych z ich przyjaciół - Nie możesz tyle myśleć. Mam wrażenie jakby zaraz twoimi uszami miała pójść para z przegrzania niektórych trybików - dodał widząc powątpiewającą minę chłopaka, która jednak po wypowiedzianym zdaniu zmieniła się na nieco łagodny uśmiech.

Najstarszy Kim poluzował uścisk wokół talii drugiego, by zaraz potem usiąść wygodnie na jego kolanach i przypatrywać się jego twarzy, która w blasku jedynej włączonej lampki wyglądała na jeszcze bardziej zasmuconą, mimo błąkającego się gdzieś w kącikach ust uśmiechu

- Jesteś idealny, wiesz? - powiedział zgodnie z prawdą, chcąc tym samym sprawić, by ten nieśmiały uśmiech nie chcący ujrzeć światła dziennego w końcu się pokazał. Nie mylił się. Kąciki ust Namjoona powędrowały ku górze. Nie dlatego, że usłyszał komplement z ust osoby, która jest dla niego naprawdę ważna, a dlatego, że owa osoba tak bardzo stara się odciągnąć jego myśli od nurtujących go spraw i skupić na sobie.

- Masz ochotę na spacer? - dłoń Namjoona ułożona na policzku chłopaka była tak cudownie ciepła, kciukiem delikatnie gładził skrawek skóry zaraz obok kącika ust. Wiedział, że Seokjin to lubił, ale reakcja Yoongiego na taki gest podobała mu się bardziej. Starszy stawał się wtedy niecierpliwy, jakby ten składał mu w tym niewinnym geście jakąś obietnicę, której Min w spełnienie powątpiewał.

Ci dwaj chłopcy byli tak cudownie różni, że gdyby Namjoon się wycofał, ci dopełnialiby się jak dwa puzzle. Nieraz zastanawiał się nad tym czy powinien dalej ciągnąć tą uważaną przez wiele osób za chorą grę. Przecież Yoongi i Jin stworzyliby związek idealny, gdyby Namjoon przestał traktować ich tak jak traktuje, gdyby przestał cokolwiek czuć i uspokoił swoje serce

- Chcesz iść na spacer? Jest późno - starszy przechylił delikatnie głowę, by kilka kosmyków przydługich niesfornych włosów opadło na jego czoło.

Namjoon przytaknął. Teraz, gdy było ciemno, gdy było późno, gdy na ulicy nie było żadnych osób mogli wyjść razem na spacer. Mogli sobie nawet pozwolić na splecione dłonie. W końcu, gdy zapadała ciemność mogli pozwolić sobie na traktowanie się jak para.

- Park Jimin, ciebie do końca pojebało, prawda? - Hoseok od dłuższej chwili stał oparty o ścianę, przypatrując się poczynaniom Jimina. Jung miał świadomość, że jego przyjaciel potrafi być nieobliczalny i zachowywać się jak totalny palant lub bez mózg, jednak nie miał pojęcia, że chłopiec ten będzie na tyle głupi, by już od godzin porannych na klęczkach trwać z uchem przyklejonym do drzwi najmłodszego z całej siódemki, a raczej ósemki licząc dziewczynę.

Młodszy uciszył go gestem dłoni, przybierając najbardziej zamyśloną minę na jaką było go stać, czego rezultatem był stłumione w ostatniej chwili parsknięcie śmiechem Hoseoka. Kolejne spojrzenie Jimina posłąne starszemu mogłoby zabić.

- Myślisz, że się całują? - spytał po chwili jeszcze uważniej przysłuchując się odgłosom zza drewnianych drzwi.

Była siódma rano, a Jung zamiast jeszcze smacznie spać, póki żadnej z chłopców nie postanowi go obudzić, stał na korytarzu w samych szortach nawet nie próbując spojrzeć w wiszące obok lustro, by nie przestraszyć sie własnego odbicia i obserwował coraz bardziej zachodzącego w głowę Parka. Nie rozumiał go ani jego zachowania. Najpierw okłamał Jungkooka, potem próbował wkręcić w to wszystko jego i Jina. Gdyby wszystko nie działo się "w kanałach" indywidualnie mogłaby z tego wyjść grubsza afera, a ich chłopcy aktualnie mieli aż nadto. Hosoek nawet nie próbował zrozumieć zachowań Jimina i mimo tego jak bardzo nie chciał być mieszany w jakiekolwiek sprawy czuł, że między osobą właśnie wydurniającą się na środku korytarza i resztą zespołu stał niewidzialny mur.

- Tak, całują się. Najprawdopodobniej mogą się też pieprzyć - powiedział w końcu wywracając oczyma - Jak myślisz, kto jest na górze, Jungkook czy Taehyung?

- Wkurzasz mnie - skwitował. Miał jeszcze dopowiedzieć jeden ze swoich tekstów na specjalną okazję, lecz przerwał mu w tym głos Yoongiego.

- Co tu się dzieje? - Min stał kilka metrów od niego zaraz na przeciwko drzwi prowadzących do pokoju, który dzielił z Taehyungiem, a w przypadku tej nocy - z Songhye. Miał na sobie białą koszulkę, w której tonął i którą chłopcy nieraz widzieli na ciele Seokjina, a jego włosy ułożone były w typową fryzurę znaną również jako pozostałości po tornadzie.

Jimin szybko odsunął się od drzwi i wstał spuszczając przy tym głowę. Nagle poczuł się jak mały dzieciak przyłapany na gorącym uczynku, co było po części prawdą, z wyjątkiem części o dzieciaku.

- Nic, hyung - Hoseok machnął ręka nadając sytuacji aż zbyt lekceważącej i nic nie znaczącej barwy, jakby podsłuchiwanie własnych przyjaciół było na porządku dziennym - Jiminowi trochę odwala, ale to pewnie wina tego, że dawno chyba nikt go nie wziął w obroty

- Jimin błagam, jeden dzień bez problemów, kłótni i w całkowitej ciszy - Yoongi przeciągnął się, o mało nie trafiając dłonią w wychodzącą właśnie z pokoju Songhye, która również w ciuchach Seokjina prezentowała się o niebo lepiej aniżeli sam Min Yoongi. Odsunęła się od chłopaka i ukłoniła, witając tym samym wszystkich zebranych.

Hoseok musiał przyznać, że znał niewiele dziewczyn, które w za dużych ciuchach i bez makijażu, wraz z rozczochranymi włosami prezentowały się dobrze. Sonhgye ewidentnie należała do nich. Długie pasma włosów teraz tworzyły delikatny chaos, wraz z opadającą na jej czoło grzywką, której miano grzywki przysługiwało tylko przez umiejscowienie, sprawiało wrażenie przeczesanych na szybkiego palcami. Szerokie ubrania za to nadawały dziewczynie jeszcze większej kruchości i drobności, mogło się mieć wrażenie, że ta za niedługo zniknie pod fałdami materiału.

- Chodźmy wszyscy na śniadanie - Yoongi ponownie się przeciągnął, tym razem uważając, by nikt nie padł jego ofiarom

- Jina i Namjoona nie ma, więc sam będziesz coś gotować - powiedział Jung obojętnym tonem. Tak naprawdę nie obchodziło go kto będzie gotować, tylko to czym będzie mógł zapchać żołądek

- Jak to nie ma...? - chłopak zmarszczył brwi

- Po prostu. Ich pokój jest pusty

- Nie martwi was to...? - spytała niepewnie dziewczyna po raz pierwszy zabierając głos.

Hoseok ponownie machnął ręką

- Tak to jest u nas w domu. Dzieją się dziwne rzeczy, do których musimy się przyzwyczaić - wyjaśnił od razu - Jeśli ich nie ma i do obiadu nie wrócą zaczniemy do nich wydzwaniać, potem szukać a na końcu zbiorą opieprz, że woleli gdzieś poleźć niż użerać się z nami

Jimin westchnął głośno. Temat jaki był omawiany w tym momencie był najmniej ciekawym tematem jaki mógł zostać poruszony. Myślami dalej był przy tym co mogło dziać się za drzwiami pokoju maknae. Taehyung nigdy nie znikał na całe noce, a jeszcze chwilę wcześniej sam Jimin sprawdził jego obecność albo nieobecność w pokoju zastając tam jedynie śpiących Songhye i Yoongiego. Jednego był pewny - jeśli Taehyunga nie ma w swoim pokoju na pewno jest w pokoju Jungkooka i to zżerało go najbardziej. Nie, żeby był zazdrosny, co to to nie. Nie mógł patrzeć na to jak Kim traktuje maknae. Po tym jak postanowił sie od niego odsunąć Jimin zauważył wszystkie zmiany w zachowaniu Jeona. Jego dyskretne spojrzenia kierowane w stronę rudowłosego, zrezygnowany ton, gdy z nim rozmawiał. Według niego Kim nie zasługiwał na tak cudowną osobę jaką był Jungkook. Po prostu nie.

- Przez całą noc słychać było rozmowy... Teraz ich nie słychać - powiedział, ponownie dopadając drzwi, gdy Yoongi postanowił nie tracić więcej czasu na rozmowę z nimi i wraz z Songhye udali się do kuchni. Teraz Jimin ponownie klękał przy drzwiach starając się usłyszeć chociaż najmniejszy szmer spoza tej drewnianej bariery.

- Baw się dobrze, ja nie mam zamiaru stać na czatach - Hoseok ziewnął. Miał już dość tego dziecinnego zachowania i z chęcią po prostu zasiadłby do stołu i w końcu uciszył swój żołądek jakimiś kanapkami lub innymi wymysłami. Z zamiarem wcielenia myśli w życie ruszył korytarzem do kuchni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro