71

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

JUNGKOOK
Stał właśnie pod drzwiami ukochanego, trzymając w jednej dłoni kwiaty, a w drugiej telefon z otwartą ich konwersacją. Ustępował z nogi na nogę, po raz kolejny katując dzwonek do drzwi. Po kilku, strasznie dłużących się chwilach, drzwi lekko się uchyliły, a zza nich, wystawała głowa chłopaka. Jego oczy były podkrążone i nieco opuchnięte od płaczu. Ten widok zakuł go w serce na tyle mocno, że nie potrafił z siebie nic wydusić. Cisza z każdą chwilą narastała i stawała się coraz bardziej niezręczna. Zaczynał się dusić, czuł jak brakuje mu tlenu, kiedy widział ból, osoby którą kochał.
-M-Mogę?-wydukał, a Taehyung bez odzewu, zaprosił go ruchem ręki.
-Po co przyjechałeś?-w końcu odezwał się, nie patrząc na bruneta, który właśnie w tej chwili zdejmował buty.
-Przeprosić i...dać kwiaty.-wyciągnął przed siebie dłoń w której trzymał bukiet.
Tae przyjął go, ponownie nic nie mówiąc. Westchnął cicho i złapał Jungkooka za rękę, zaciągając do swojego pokoju. Idąc korytarzem, można było usłyszeć ciche chrapanie jego współlokatora.

Gdy blondyn zamknął za nimi drzwi, Kook złapał starszego za ręce i przyciągnął do siebie. 

-Więc?-spoglądał na niego z góry, z wyraźną dezaprobatą i zniesmaczeniem, którego zresztą nie miał zamiaru ukrywać. 

-Kochanie...

-Nie nazywaj mnie tak.-pokręcił głową na boki, kiedy łzy napłynęły mu do oczu. 

-Kotku...-przyciągnął go jeszcze bliżej, po czym Tae wylądował na jego kolanach. 

Czuł się podle i wiedział, że łzy Taehyunga, były ostatnią rzeczą jaką chciał zobaczyć. Cholernie go to bolało, jednak nie wiedział, jak konkretnie ma się za to zabrać i ubrać w słowa ów przeprosiny. 

-Dlaczego mi nie ufałeś?-chłopak zacisnął mocno oczy, krztusząc się wręcz swoimi łzami. 

Jego blade policzki, pokrywały mokre ślady. Blond kosmyki, opadały na czoło chłopaka. Pomimo owych śladów, wyglądał naprawdę uroczo. 

-Taeś, spójrz na mnie. Słyszysz?-złapał go po obu stronach głowy i obrócił w swoją stronę, w między czasie, delikatnie gładząc jego jedwabną skórę policzka kciukiem.-Kochanie, otwórz oczy, proszę.-dodał, a chłopak postąpił tak, jak go poprosił.

Przez kilka dłuższych chwil, lustrowali się wzrokiem, nic nie mówiąc. Chciał jakoś zacząć, jednak coś go blokowało. Jego serce waliło, jak oszalałe, a gula ściskała gardło.

-Mogliśmy się nie kłócić. To moja wina, ja naprawdę nie wiem...

-Cśii...-objął go, tym samym zamykając w szczelnym uścisku i w między czasie, głaszcząc go po głowie i raz po raz, składając delikatnie całusy na jego czole.

Tae zaś, trzymał zaciśnięte pięści na jego koszulce, cicho szlochając. Brakowało mu tego. Jego ciepła, jak i dotyku. Tęsknił. 

-Ja zawiniłem, kotku. 

~~~~

Są cztery rozdziały, tyle na dzisiaj wystarczy :O


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro