„Wracając do punktu wyjścia"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drżałam. Tak bardzo drżałam przed zimnem. Było mi zimno, w całym ciele. Wszyscy na mnie patrzyli, jakbym była słaba. W sumie to byłam. W końcu wyłowiono mnie z wody.

–Na pewno wszystko dobrze, Raven?.- zapytała mnie Maddie.

–Tak, jest wszystko dobrze.- odpowiedziałam.- Czy właśnie...

–Pamiętasz wszystko?

–Tak, Maddie pamiętam. Nie uderzyłam się w głowę tylko wleciałam do basenu w kompletnym szoku.

Wszystko działo się tak szybko. Nie dość, że Maddie uderzyła czymś Blake'a, który bezwładnie upadł na ziemię, to jeszcze przez to wpadłam do wody. Nie zdążyłam złapać powietrza, a szok, jakim wcześniej zostałam obarczona tylko pogłębił mój strach i zrobienie czegokolwiek.
I dopiero teraz ogarnęłam, że każdy na nas patrzy. Musieli pojawić się chwilę temu.

–Tak bardzo się wystraszyłam...- powiedziała, prawie płacząc, a może już płakała? Trudno było stwierdzić. Była tak samo mokra jak ja. Musiała mnie wyłowić z wody.

–Wiem Maddie...- uśmiechnęłam się do niej lekko, ale po chwili znowu zaczęłam kaszleć wodą.

–Uwaga, pani z historii tu idzie.

–Raven! Co się dzieje?!.- nauczycielka podeszła do nas i złapała mnie za ramię.

–To bardzo długa historia, proszę pani.- odpowiedziała za mnie Maddie.

–Dlaczego Blake wymiotuje w kącie?!.- odwróciła się i wskazała na chłopaka, którego właśnie trzymali dwóch wuefistów.
–Najwidoczniej wystarczająco mocno mu przyjebałam, aby dostał wstrząsu mózgu.- mruknęła Maddie.

–Madeline! Masz coś do powiedzenia?!

–I to wiele na temat takiego sukinsyna jak Blake!

Maddie nadal kłóciła się z panią z historii. Nie miałam siły ich słuchać, ani przejmować się tą obecną sytuacją. Jedynie czego chciałam w tym momencie to wyjść z sali i nie pokazywać się na oczy przez tydzień. Próbowałam wstać, ale nagle poczułam w klatce piersiowej okropny ból. Nie umiałam złapać powietrza, a moje ciało przeszedł lodowaty dreszcz. Poczułam, jakby w serce wbijano mi tysiące małych igieł, a sam narząd palił mi się żywcem. Próbowałam krzyczeć, powiedzieć, co mi dolega, ale nie umiałam. Wpadłam w jakiś szok.

–Raven?

Naprawdę starałam się oddychać, ale nie umiałam. Potrzebowałam pomocy.

–Maddie, dzwoń po karetkę. Już!

Nie chciałam wpadać w panikę. Jednak wizja kolejnego ataku serca, który jest dwa razy bardziej bolesny niż za pierwszym razem była dla mnie czymś strasznym. Próbowałam wziąć oddech, ale to na nic. Ja czułam, że zaraz mi się skończy powietrze. Spojrzałam błagalnie na Maddie. Chciałam jej podziękować za wszystko. Za to, że była przy mnie przez cały czas i że tak naprawdę tylko dzięki niej wciąż miałam siłę na to, aby móc zajmować się moim rodzeństwem. A teraz nie jestem nawet w stanie powiedzieć jednego słowa.
Do pomieszczenia wbiegli ratownicy, którzy słysząc wołanie historyczki podeszli do mnie i zabrali mnie na noszach do karetki. Nadal nie umiałam złapać oddechu, dlatego podali mi maskę z tlenem, po której zrobiło mi się lepiej.

–Raven.

Natychmiast otworzyłam oczy i ujrzałam zmartwione spojrzenie Ethana, który chciał do mnie podejść, ale ratownicy mu zabronili. Zaczął się awanturować.

–Maddie, weź go stąd.- powiedział jeden z nauczycieli wuefu, kiedy Ethan zaczął być agresywniejszy.

–Muszę iść do Raven!

Spojrzałam ostatni raz na budynek, a chwilę później zamknęłam oczy ze zmęczenia. Gorszej imprezy szkoła nie mogła sobie wymarzyć.

***

–Raven.

Szpital nigdy nie był moim ulubionym miejscem. Naoglądałam się za dużo horrorów, aby je polubić. Nie umiałam inaczej spojrzeć na ten przybytek inaczej.

–Raven!

–Co jest?.- zapytałam, kiedy Maddie znowu wołała moje imię.

–Jak się czujesz?

–Um...dobrze, chyba.

–Nad czym tak myślisz?

–Nie lubię szpitali.

–Nikt chyba nie lubi.- wzruszyła ramionami.- Słuchaj, ja zaraz wracam, idę do automatu po kawę.

–Kupisz mi też?.- poprosiłaś, ale ona tylko podniosła jedną brew do góry.- Dobra, nie było tematu.

–Cieszę się, że rozumiesz, że kawa to nie najlepszy napój na teraz.- i wyszła.

Westchnęłam i oparłam się o poduszkę. Ten wieczór był...okropny. Nigdy nie byłam na takiej okropnej szkolnej imprezie. Miałam nadzieję, że Blake już nigdy nie pokaże się w tej szkole i nie będę musiała na niego patrzeć. Byłoby to trochę trudne patrząc na to, że Blake ma wysoko postawionych rodziców, a jego pozycja w szkole nie pozwala mi na podjęcie jakichkolwiek kroków. Nauczyciele nic mu nie zrobią, a co dopiero policja, która zna jego rodziców.
Byłam bezsilna.

Byłam tak pogrążona we własnych myślach, że nie zauważyłam osoby, która podeszła do mojego łóżka. Myślałam, że to Maddie, ale prawda okazała się inna.

–Ethan?.- zapytałam cicho. Nie dowierzałam.

Ale on nie odpowiedział. Za to zobaczyłam smutny wyraz jego twarzy. Miał opuchniętą buzię, czerwone oczy i całe pogryzione usta. Rozchyliłam usta, aby coś powiedzieć, jednak on podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. A ja bez zastanowienia odwzajemniłam uścisk, bo nie sądziłam, że tak bardzo za nim tęskniłam.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!❤️
I tak wogóle to...zostały dwa rozdziały do końca + epilog?
Za niedługo będziemy musieli się pożegnać z naszym agresorem Ethanem i księżniczką Raven :(

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!
Miłego dnia/nocy/wieczoru kochani!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro