Rozdział 129

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry -Chcę pić...- mówi Silver. -A co dokładnie?- pytam ją poprawiając kołdrę. -Herbatkę, taką jak robi mamusia...- mówi. -W takim razie pójdę zrobić...- całuję ją w czoło i wychodzę z jej łóżka. Gdy wychodzę z pokoju widzę Grace opierającą się o barierkę tarasu, rozmawia przez telefon i jestem w stanie usłyszeć co mówi. -Silver jest chora... Nie, nie przychodź, lepiej nie... Bo znów będzie kłótnia... Harry przyjechał i nie chcę, żeby sobie pomyślał, że my coś... Kto wie, co może mu przyjść do głowy, a ja naprawdę jestem wykończona kłótniami... Zobaczymy się, jak wszystko wróci do normy... Baw się dobrze i do zobaczenia. Cofam się do pokoju Silver, jakbym wychodził z niego dopiero teraz. -Sil chciała herbatkę...- mówię jej, a ona w zrozumieniu kiwa głową. Włącza czajnik i opiera się rękoma o blat, opuszcza głowę luźno w dół. Patrzę na nią i na jej posturę. Na własne oczy widzę zmęczenie wszystkim... Nie dość, że jest zapracowana, to jeszcze ta sytuacja dobija nas obydwoje. Czajnik piszczy, a Grace podnosi głowę i robi naszej małej herbatę odwraca się do mnie przodem i dopiero wtedy zauważa, że tu stoję. -Czemu tak tu stoisz?- pyta dolewając zimnej wody. -Czekam na herbatę i...- mówię, ale się zatrzymuję. Grace podnosi wzrok na mnie.-...i obserwuję cię...- mówię. -Poobserwuj swoją nową laskę...- wzdycham głośno na jej słowa. -Przecież ci już wytłumaczyłem wszystko...- mówię podchodząc do niej. -Masz na myśli te głupstwa?- pyta unosząc brwi. -Ale to nie są głupstwa...- mówię. -Aha...- mówi Grace dolewając soku malinowego do herbaty. -Co „aha"?- pytam. -Twoje wytłumaczenie jest na poziomie 1 klasy szkoły podstawowej, którą już dawno skończyłeś... Wymyśl coś lepszego.- mówi Grace i podaje mi kubeczek z herbatą. Wzdycham cicho i chcę już iść do Sil, gdy Grace mnie zaczepia. -Pojadę zrobić zakupy, ok?- mówi, na co kiwam głową.- Masz jakieś szczególne prośby w sprawie obiadu?- pyta. -Czekam na twoją pomysłowość...- mówię jej, a ona mija mnie i zamyka się w sypialni. Zanim zdążam się położyć widzę jak wychodzi z sypialni i rozpuszcza włosy, wcześniej związane w niechlujnego koka. Wchodzi do nas i uśmiecha się do Sil. -Czy moja księżniczka chce coś ze sklepu?- pyta ją. -Lizaka.- mówi. -Będzie lizak...- mówi i całuję małą w czoło. Podnosi wzrok na mnie. -Będę za 30 minut.- mówi. -Ok.- odpowiadam jej i opuszcza mieszkanie. Czytam jeszcze kilka stron Silver i zauważam, że mała zasnęła. Odkładam książkę i całuję ją w czoło, wychodzę z jej łóżka i dobrze ją przykrywam. Opuszczam jej pokoik i siadam na kanapie, włączam TV i piszę sms-a do mamy, że zadzwonię, jak będę miał przyjechać, bo Silver jest chora i jestem u niej. Na blacie w kuchni słyszę jakieś wibracje, odwracam się i widzę, że Grace zapomniała telefonu. Wstaję z kanapy i podążam do kuchni. Ma prawie rozładowaną baterię. Na ekranie głównym ma uśmiechniętą Silver. Odblokowuję go i sercestaje mi na ułamek sekundy. Gracie ma w tle zdjęcie, jak mi się wydaje z naszejpierwszej wyprawy do Paryża. Stare zdjęcie, bo miałem krótkie włosy, a ona teżbyła inna mniej dojrzała, jeszcze studentka. Waham się czy wchodzić w jejsms-y. Ostatnie ma z Lucy i Eleanor, kolejny od Theresy, następny od mamy, akolejne od nieznanych mi mężczyzn: Shiloh, Alex, Ed, Eli. Marszczę czoło iwchodzę w wiadomości od Shiloh.

„Byłaś fantastyczna..."- marszczę czoło. „Dziękuję! Ale nie byłabym tak fantastyczna bez ciebie. "- wysyła z emotikonem z buziaczkiem. „To kiedy powtórka?"- pisze chłopak. „Jak najszybciej musimy się spotkać i coś zaplanować."- Grace pisze i dodaje emotkę z zarumienionymi policzkami. „Będę odliczał."- pisze chłopak, a Grace wysyła mu buziaka.
Marszczę brwi i czuję, jak bicie mojego serca zwiększa się...
Przewijam jej wiadomości z kolejnymi mężczyznami i z tego co wnioskuję, Grace flirtuje ze wszystkimi, a wszyscy z nią. Siadam na hokerze i przeszukuję jej cały telefon, patrzę zapisane strony internetowe, e-maile...
Zdrowo mnie ponosi i czuję to, ale te wszystkie wiadomości to... to sprawia, że sam nie wiem co myśleć. Mam jednocześnie mętlik i pustkę... Blokuję jej telefon i siadam na kanapie. Grace mogłaby flirtować z innymi? Mogłaby robić coś takiego stałe coś do mnie czując? W końcu, gdyby miała wywalone na nasz związek tak bardzo nie przeżyłaby tych zdjęć z Nadine. Zaczynam się zastanawiać o co tu chodzi. Do czego ona dąży i co chce osiągnąć... Zaczyna mnie boleć głowa, szukam jakichś proszków, które mógłbym zażyć, przeszukuję apteczkę i znajduję różowe pudełko od tabletek. Jakich? Antykoncepcyjnych... Ale po co do cholery są jej tutaj tabletki, przecież nie uprawiamy seksu...
Moje myślenie zatrzymuje tok na ułamek sekundy, a wtedy ciało oblewają zimne poty. -Ona... z kimś... Jezu...- szepczę pod nosem i łapię się blatu, by złapać równowagę. Nie przyjmuję do myśli, że Grace mogłaby się kochać z kimś innym niż ja. Moje ciało przechodzą ciarki od stóp do głów, ale to takie, których jeszcze nigdy nie miałem. -Grace nie mogła się kochać z kimś...- mówię.-Boże...- szepczę. Obraz, że ktoś ją dotykał, całował i widział to, co tylko ja widziałem przyprawia mnie o omdlenie. Wzdrygam się i chowam twarz w dłoniach. Stukanie obcasów w korytarzu uświadamia mi, że Grace wraca dlatego zaczynam zbierać leki. Dziewczyna wchodzi i kładzie zakupy na blacie w kuchni, jej uwagę przykuwa wyciągnięta apteczka. -Czego szukałeś?- pyta poprawiając spodnie. -Proszków na głowę.- mówię. Grace zauważa swoje tabletki i szybko bierze je w dłoń, a potem szukając jedną dłonią tabletek dla mnie, chowa swoje w tylniej kieszeni. Podaje mi paletę, z której biorę dwie pastylki i popijam wodą. Ona patrzy na mnie skupionym wzrokiem, ale po chwili wraca do rozkładania zakupów, pomagam jej i wkładam rzeczy, tam gdzie każe je włożyć. -Mała śpi?- pyta. -Tak, zasnęła jak jej czytałem...- mówię. -Dobrze, sen to najlepsze lekarstwo...- dodaje. -W przypadku dorosłych powiedziała byś, że to seks jest najlepszym lekarstwem.- mówię jej, patrząc na jej reakcję. Grace lekko się uśmiecha. -Mówiłam tak, jak jeszcze uprawiałam seks, ty możesz tak mówić, bo uprawiasz... Patrzę na nią, a ona szuka w swoim zeszycie z przepisami potrawy, którą chce ugotować. -Ile mam ci mówić, że nie spałem z nią...- pytam opierając się o blat koło niej. -Aż ci uwierzę...-unosi brwi. -To niemożliwe, żebyś nie uprawiała seksu...- mówię jej. -Nie odwracaj kota ogonem... Poza tym... Ja nie sypiam z byle kim, tylko wyróżnieni mają ten zaszczyt.- mówi. -To na co ci były potrzebne tabletki?- pytam. -A to jest jakieś przesłuchanie?- pyta odwracając wzrok. -Spałaś z kimś... Kto to jest?- pytam. -Nie spałam z nikim prócz ciebie.- mówi chowając do lodówki warzywa. -W takim razie po co ci tabletki?- pytam, a ona odwraca się do mnie. -Odkąd byłam w ciąży i mój okres wrócił stał się bardziej obfity i bolesny, dlatego muszę je brać codziennie bez względu na to, czy uprawiam seks czy nie...- mówi dosadnie. Milknę słysząc te słowa i opieram się o blat widząc, jak Grace rozkłada do różnych szafek różne produkty. -Zrobiłaś tatuaż...- zaczynam. -Zrobiłam...- mówi. -To był dobry pomysł?- pytam ją, a ona odwraca się w moją stronę trzymając w dłoniach kaszę jaglaną. -Nie mów mi czy tatuowanie siebie jest dobrym pomysłem...- mówi.- Po pierwsze to jest imię mojego dziecka. -...naszego...- wtrącam. -...naszego...- poprawia się.- A po drugie Harry połowa twoich tatuaży nie ma jakiejś głębszej wartości...- dodaję. -To co... Mnie się podobały.- obruszam się. -Mnie też się to podobało i zamierzam zrobić sobie ich więcej, jeśli tego zechcę...- mówi i poprawia koszulkę, która spadła jej z ramion i ukazała mi ramiączko od czerwonego stanika. -Lubisz je [jego tatuaże]...- stwierdzam. Grace puszcza to mimo uszu i wzdycha cicho chowając reklamówkę do szuflady, patrzy na zegar.-Kurde, miałam zrobić pierś kurczaka w sosie śmietanowym, a wyciągnęłam garnek na zupę...- gada do siebie i opiera głowę na rękach i wzdycha cicho.
-Wszystko ok?- pytam po chwili, na co ona kręci głową przecząc.
-Nic nie jest ok, Harry... Nic... Od dłuższego czasu nic nie jest ok.
Patrzę na nią pytając, by nie zapytać: To znaczy? -Mam dużo pracy... a... poza tym... czuje się strasznie zdołowana przez tą naszą sytuację...- mówi zaczesując włosy za uszy. -Grace mnie naprawdę nic...- mówię po raz kolejny, ale ona podnosi dłoń, więc milknę. -Proszę, przestań, bo zwariuję.- mówi. -Posłuchaj mnie, gdybym naprawdę cię nie kochał i by mi nie zależało na tobie, nie walczyłbym, miałbym wywalone na to z kim, co i gdzie robisz... Ale tak nie jest. Jesteś dla mnie ważna. -Ale to nie zmienia faktu, że doszliśmy do takiego momentu w naszym związku, gdzie pojawił się brak zaufania i z jednej i z drugiej strony, Hazz...- mówi.-Gdyby nie to, że zacząłeś spędzać tyle czasu z Nadine, że tak się z nią spoufaliłeś, pewnie teraz korzystalibyśmy z uroków łóżka i tego, że Silver śpi uprawiając gorący seks.- mówi. Opuszczam głowę, czując, jak za tym bardzo tęsknię. -Co musiałbym zrobić, żebyś mi uwierzyła?- pytam. -Udowodnić.- mówi Grace i wnet rozlega się nawoływanie z pokoiku obok: Mama!

Grace

Po zjedzeniu obiadu mierzę Silver gorączkę i z uśmiechem stwierdzam, że jest lepiej. Mała po posiłku znów chce spać, więc kąpię ją, zmieniam pidżamy i kładę ją. Od razu zasypia, a ja postanawiam wykorzystać czas i zacząć wybierać zaległe kreacje do numeru UV. Harry siedzi na telefonie, ale ogląda Catfish. -Jakie masz plany na kolejne dni?- pyta, a ją odrywam wzrok od komputera. -Jakąś sesję i gala MET, a potem nie wiem, Tess wszystko monitoruje. -Jaką sesję?- pyta. No przecież nie powiem mu, że do V Magazine, który ma mu dać do myślenia co stracił pliiiis... -Nie pamiętam.- mówię krótko.-Zbyt dużo tego mam by pamiętać...- dodaję. (...) Gdy zapada zmrok muszę budzić Silver na lekarstwo. Podaję jej syrop i znów zmieniam pidżamę, Harry opiera się o drzwi. -Ja będę leciał...- mówi.- Przyjdę rano. -Gdzie Tatuś idzie?- pyta Silver wpół ogarniająca co się dzieje. -Do hotelu...- mówi i podchodzi do nas. -Nie!- wykrzykuje Sil, a my patrzymy na nią zszokowani.-Tatuś zostanie tu! -Ale tata przyjdzie rano.- mówi Harry. -Nie, Tatuś zostanie.- mówi. -Silver, słoneczko, rano jak przyjdę będziesz jeszcze spać...- mówi, a Silver zaczyna trzeć oczka i zaczyna płakać. -Ja nie chcę, żeby tata szedł.- mówi płacząc. Ocieram jej łzy, jak na dwa i pół roku jest dobra w te klocki. -W takim razie...- mówię.- Tata pojedzie po swoje rzeczy do hotelu i będzie spał tu, co ty na to?- Pytam ją, a ona migiem przestaje płakać. -Na pewno?- pyta. Harry patrzy na mnie zszokowany. -Nie będziesz spał ze mną w jednym łóżku. Kto wie jak to się skończy.- dodaję pod nosem.. Silver grzecznie się kładzie i znów zasypia, wychodzimy z jej pokoiku. -Naprawdę?- pyta. -Tak, ale to dla niej...- mówię.- Nie chcę, żeby była smutna, jak będziesz przy niej może szybciej wyzdrowieje. -Ale gdzie ty będziesz spała?- pyta mnie. -Będę spała z Sil dziś, bo muszę kontrolować jej gorączkę. A ty po prostu będziesz spał u mnie w sypialni.- mówię.- Teraz jedź po te rzeczy, a ja zrobię kolację. Harry kiwa głową i ubiera buty, które są zresztą złotymi sztybletami. Patrzę na jego stopy, gdy to robi i unoszę brwi. -Ktoś tu polubił buty od YSL...- mówię z przekąsem i lekkim uśmiechem. Harry podnosi na mnie wzrok. -Trochę...- odpowiada z uśmiechem.- Podobają ci się?- pyta, podchodzę do niego i opieram się o futrynę. -Zawsze ubieraj do tego czarne rzeczy...- mówię podając mu marynarkę. -Będziesz mnie stylizować?- pyta unosząc brwi. -Jak będziesz tego potrzebować, tak...- mówię. -A teraz tego potrzebuję?- pyta patrząc się na mnie. -Czarna koszulka, a nie biała...- mówię.
Hazz wywraca oczami i wychodzi chowając telefon w tylniej kieszeni spodni. Wracam do kuchni i wyciągam paczkę makaronu, który zrobię z warzywami. Mój telefon zaczyna dzwonić, więc idę do ładowarki przy telewizorze i odłączam go. To Eleanor. Odbieram i idę z powrotem do kuchni.
-Halo?- pytam. -No hej jak tam?- pyta. -Pytasz ogólnie, czy masz coś lub kogoś konkretnego na myśli?- pytam wiedząc o co jej chodzi. -Jak z Harrym...- mówi. -Będzie dziś u mnie nocował...- mówię krojąc pomidora.
Eleanor się krztusi, a w tle słyszę Louisa jak się śmieje.
-Co?!- pyta, a ja zaczynam się śmiać. -Ale to nie po to, żebym mogła się z nim przespać, czy coś, ale Silver jest chora i płakała, jak się dowiedziała, że Harry ma iść do hotelu... Więc mu pozwoliłam. -Widzisz jaką aktorkę wychowałaś?- El chichocze. -Tak, będę musiała nad tym popracować...- mówię z uśmiechem. -A jak między wami?- pyta. -Jak przyszedł myślałam, że pójdę kupię broń i go zabiję...- mówię, a Louis w tle zaczyna się śmiać.- Czy twój facet słyszy co ja mówię?- pytam z uśmiechem. -Tak, bo maluję paznokcie...- mówi.- Może, prawda?- pyta. -Tak, jasne! Hej Louis!- witam się. -Hej Gracie!- odpowiada. -Dobra opowiadaj...- pogania mnie El. -A potem był natrętny i cały czas coś do mnie mówił, wytłumaczył to w ten sposób, że po tym, jak upili się w klubie poszli za kulisy koncertu Meghan Trainor i tam Harry przewrócił się o ubrania, a Nadine chciała go podnieść, ale że też była pijana to spadła na niego.- mówię. -To nie jest dobra wymówka.- stwierdza Louis. -Mi to mówisz?- pytam.- Nie uwierzyłam mu.- mówię.
El i Louis zgadzają się ze mną i biorę kolejnego pomidora w dłoń.
-Zaczął mi mówić, że to najprawdziwsza prawda, bo to Nadine mu to powiedziała, a on sam tego nie pamięta.- mówię kręcąc głową. -No nie...- mówi El. -No tak... Dokładnie tak.- mówię. -Gdzie jest teraz?- pyta El. -Pojechał do hotelu po rzeczy... Mam nadzieję, że jego obecność tu wspomoże powrót do zdrowia Sil. -A co dokładnie jest małej?- pyta Lou. -Ma gorączkę, więc jakaś grypa, albo przeziębienie. Daję jej leki i powinna w ciągu kilku dni dojść do siebie. -A co z Harrym teraz?- pyta El. -Nie wiem, jakoś będzie, noc minie i czas będzie leciał dalej...- mówię.- El...Pamiętasz o czym rozmawiałyśmy na naszym wyjeździe?- pytam. -No jasne...- śmieje się El. -Niedługo mam sesję i dużo spotkań...- mówię z uśmiechem. -Masz tą sesję?- pyta podekscytowana. -Jaką sesję?- pyta Louis. -Ty się nie interesuj!- strofuje go Eleanor, a ja zaczynam się śmiać.- Babskie sprawy.- podsumowuje. -Mam ją i będzie zarąbista. Poza tym robiłam już tą w peruce, wysłałam ci zdjęcie...- mówię. -Jezu... Nie skomentuję jej, bo jest tu mój facet, ale Gracie Wow!- mówi. -Poczekaj, aż zobaczysz zdjęcia paparazzich!- zaczynam się śmiać. -Nie!- śmieje się. -Tak!- mówię. -Aaaaa!- piszczy El. -Do restauracji... Ma się ze mną kontaktować.- mówię. -Ja piernicze ty masz umiejętności...- mówi. -No jasne, że mam...- śmieję się. -O czym wy rozmawiacie?- pytam Louis. Ja milknę, a Eleanor puszcza pytanie swojego faceta pomimo uszu. -Jak się ubierzesz?- pyta. -Mam taki kombinezon od Givenchy, spróbuję ten.- mówię. -Czekaj, wyłączę głośnomówiący.- mówi El.- Dobra możesz mówić. -Ma taki głęboki dekolt i generalnie jest zarąbisty i super seksowny. -A jak to się stało, że wy?- pyta. -Po sesji, na której bardzo się polubiliśmy on poprosił mnie o numer telefonu i stwierdził, że musimy razem uczcić tak fantstyczną sesję i powiedziałam, że będziemy w kontakcie. Napisał do mnie, czekaj przeczytam ci.
Robię rozmowę w tle i wchodzę w wiadomości i czytam, co do siebie pisaliśmy, na dole jest wiadomość, której nie widziałam, a powiadomienie nie przyszło.
-Napisał do mnie dziś...- mówię marszcząc czoło.- „W takim razie kiedy będę mógł cię zobaczyć?"... Kurde nie dostałam powiadomienia, że mam wiadomość... Chyba mi się telefon psuje.- mówię. -Odpisz mu.- mówi El. -Zaraz to zrobię...- mówię.- Tobie też się często robi coś takiego?- pytam. -Mi nie, ale może rzeczywiście coś ci szwankuje w telefonie. Nie spadł ci ostatnio?- pyta. -Spadał wiele razy, ale cały czas się trzymał. -W każdym razie musisz mu odpisać...- mówi El. -Napiszę ci, jak rezultaty, bo teraz muszę robić kolację, Harry zaraz wróci.- mówię. -Będę czekała.- uśmiecha się. -Buziaki!- mówię i kończę rozmowę.
Odkładam telefon i rzucam pokrojone warzywa na patelnię, na której rozmawiając przysmażyłam kurczaka. Włączam sobie radio i akurat Summertime Sadness Lany Del Ray. Wyciskam sok z pomarańczy brudząc się przy tym niesamowicie, nakłada jedzenie na talerze i wtedy Harry wchodzi do mieszkania, uśmiecha się lekko. -Połóż torbę u mnie w sypialni i chodź na jedzenie. -Ale pięknie pachnie...- mówi.- Coś nowego... -Muszę eksperymentować...- mówię.- Mam nadzieję, że cię nie otruję, chociaż mam na to ochotę. Harry zanosi torbę i widzę, że zmienił koszulkę, uśmiecham się pod nosem. Siada na hokerze i przysuwa sobie talerz. -To jest jakieś dietetyczne?- pyta. -To, że jest dużo zielonego, nie znaczy, że dietetyczne...- stwierdzam. -Jesteś na jakiejś diecie?- pyta. -Nie, po co?- pytam.- Jestem gruba?- pytam podnosząc koszulkę, by zobaczyć swój umięśniony brzuch. -Jezu nie!- szybko się poprawia.- Po prostu stereotypy mówią, że jak kobieta je dużo zielonego to jest na diecie, która tobie w ogóle nie jest potrzebna. -Jem, bo lubię, a tobie mogę zaraz zrobić rybę z frytkami.- unoszę brew. -Ja też bardzo lubię zielone. -To dobrze...- podsumowuję i siadam koło niego. Sięgam po swój telefon. -Mój telefon chyba się zepsuł...- mówię. -Czemu?- pyta przełykając kurczaka. -Bo dostałam sms-a i dopiero jak otworzyłam okienko z wiadomościami mi się pokazało, a powiadomienia żadnego nie miałam. Wiesz jak to naprawić?- pyta, a Harry milknie na kilka sekund. Odwracam wzrok z telefonu na niego. -Tak, czasami się zdarza, mój też tak ma czasami i odpisuję na wiadomości kilka dni później.- mówi odwracając wzrok i grzebie widelcem w warzywach. Po 15 minutach jedzenie znika z talerzy, a resztki wstawiam do lodówki. -To było przepyszne...- mówi upijając łyka soku. Uśmiecham się w podziękowaniu. -Jesteś tu brudny...- mówię mu pokazując na sobie kącik ust, Harry wyciera się, ale wciąż jest brudny. -Już?- pyta. -Nie, tutaj...- wskazuję po raz drugi, ale on wciąż robi to w złym miejscu. -Czekaj.- mówię i wstaję z hokera sięgając po chusteczkę. Wycieram jego kąciki ust i nawet nie zauważam, jak blisko do niego podeszłam, ścieram zabrudzoną część ust i podnoszę wzrok na jego oczy, które wręcz są we mnie wlepione. Patrzy się na mnie tak hipnotyzująco, że zielone tęczówki, w których się zakochałam wydają mi się tak bardzo zajmujące i tak proszą o uwagę, że nie mogę od nich oderwać wzroku. Są jak dwa szmaragdowe guziczki, które tryskają zielenią, pełne nadziei, zastanowienia i niepewności... Gdy tak patrzę nie czuję nawet, gdy jego usta dotykają moich...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro