Rozdział 131

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Rankiem wstaję i zaczynam pakować mnie i Sil. Mała już od dawna siedzi z Alfredo na dole i oglądają bajki. Robię śniadanie i uśmiecham się do Justina, który schodzi na dół.

-Mówiłem, żebyś nie gotowała...- mówi mi witając się całusem w policzek.

-Wiem, ale chciałam.- wystawiam mu język.

Podaję naleśniki i kawę. Alfredo mówi, że samochód przyjedzie po nas za godzinę, a za dwie mamy samolot. Kiwam głową i karmię małą. Wkrótce pakuję ostatnie rzeczy i właściwie jestem gotowa do wylotu do NY.

Samochód przyjeżdża i jeden z ochroniarzy Justina pakuje je do bagażnika, Silver nie chcę wyjeżdżać i prosi, by wujek Justin mógł przyjść do niej pobawić się z nią. Justin z uśmiechem słucha słów małej i jestem pewna, że czuje niebywałą radość z tego, niosę swoją walizkę z góry, ale mój przyjaciel podbiega i wręcz wyrywa mi ją z rąk mówiąc, że nabawie się przepukliny przez dźwiganie. Oczywiście nie zgadzam się z jego słowami, ale on puszcza je mimo uszu.

Wzdychając siadam do samochodu i sadzam koło siebie Silver. Mała trajkocze jak oszalała i dawno nie widziałam jej takiej rozgadanej. Justin siedzi naprzeciwko mnie, nie patrzy w moją stronę, jak miał w zwyczaju to robić cały wyjazd, a patrzy przez okno marszcząc lekko brwi i skubiąc wargi. Szturcham jego kolano.

-Wszystko ok?- pytam.

-Tak, jest w porządku.- uśmiecha się.

Kiwam głową w zrozumieniu i włączane się w dyskusję Alfredo i Silver na temat odcinka Dory.

-Ale widziałeś?- pyta Sil mulata.- Dlaczego on mu schował buta?- pyta Sil.

-Może go nie lubił...- sugeruje Alfie.

-Mhm...- kiwa głową Silver.-... to lis Rabuś...- mówi w skupieniu, a ją odwracam twarz, by nie parsknąć śmiechem.

Mała spogląda na mnie i muszę mieć poważną twarz, więc odwracam się z powrotem i kiwam głową przytakując jej.

Dojeżdżamy na lotnisko, które jest całkowicie puste, żadnych turystów, jedynie obsługa i ochrona. Jeden z pracowników wychodzi ze środka, gdy tylko parkujemy.

-Proszę państwa najmocniej przepraszam, ale zostaliśmy informację, że samolot spóźni się 40 minut.

Spoglądam na Justina, a ten macha ręką.

-Proszę się nie martwić, poczekamy.- mówi.

Mój przyjaciel karze mi wziąć swój bagaż podręczny oraz Silver i wejść do środka, bo jacyś lokalni paparazzi robią nam zdjęcia. Tak robię i wchodzę do przygotowanego dla nas pomieszczenia, gdzie jest picie i przekąski, przejęli się wiedząc, że to prywatny samolot Justina Biebera ma się spóźnić.

Mała wyciąga zabawki i siada na podłodze zaczynając się bawić, ja krąże po lotnisku i oglądam widoki zza okien. Ochrona się wszystkim zajmuje, więc Justin idzie do Sil do której sie dosiada i gawędzi z nią. Theresa dzwoni do mnie z umówionymi dwoma wywiadami: TV i Radio. Poza tym czeka mnie sesja do Adidas, która muszę wreszcie zrobić i zacząć próby z Bey.

Wzdycham cicho, czeka mnie masa pracy.

Pół godziny później moja mała bawi się z Alfredo przed którym ucieka, a ją zamierzam wykorzystać wolna chwilę na szczerą rozmowę z Justinem, którego coś poważnie boli i gryzie.

-Justin, co się dzieje?- pytam siadając obok.

-Nic, Gracie, totalnie nic.- mówi.

-Proszę cię, nie znam cię od wczoraj, poznałam się na tobie, kiedy masz problem, a kiedy nie. teraz masz...

-To nie jest problem.- mówi.

-Gdyby to nie był problem robiłbyś głupie miny i różne inne rzeczy.

Justin się miesza.

-Naprawdę...- stara się mi wmówić.

-Jeżeli mi zaraz nie powiesz, koniec naszej przyjaźni.

-Nie stawiaj mnie w takiej sytuacji, Gracie.- mówi.

-W takim.razie pozbądź się tego ciężaru z pleców i powiedz mi.- mówię, on opuszcza głowę mocno zakłopotany.

-Chodzi o jakąś dziewczynę?- pytam, czując, że trafiam w dziesiątkę.

Kiwa lekko głową.

-Znam ją kilka lat i wiesz, kiedyś była moją przyjaciółką, teraz też nią jest, ale... odkąd odnowiliśmy kontakt czuję, że to nie jest to samo, widząc ją czuję motyle w brzuchu i tak cholernie chciałbym pocałować jej pełne usta, ale boję się, że zniszczę to, co jest między mną, a nią.

-Powinieneś jej powiedzieć, skąd wiesz, że ona nie czuje tego samego...- mówię.

-Bo ona ma faceta i cholernie go kocha, cholernie...- mówi.

-Nawet jeśli, to należy jej się rozmowa na ten temat, a tobie ulży... Poza tym, jeżeli zerwała by z tobą kontakt byłaby najgłupsza pod słońcem.

-Dzięki...- uśmiecha się Jus.

-Lepiej ci?- pytam dotykając jego karku.

-Znacznie.- mówi z uśmiechem.

-A nie mówiłam? Rozmowa bardzo pomaga...- mówię.

Silver przebiega i mówi, że chce jej się pić, idę więc do pomieszczenia i daje jej soku, ona dziękuje i biegnie do Alfredo, który teraz ją podrzuca.

Siadam koło Justina.

-Kim jest ta dziewczyna?- pytam.

Justin marszczy brwi i spogląda mi w oczy, dając samym spojrzeniem odpowiedź, moje ciało zalewa zimna fala i jestem pewna, że spalenizna na twarzy jest biała.

-To ty...- mówi.

Patrzę na niego kolejne kilkadziesiąt sekund.

-Nie...- mówię.- Ty nie możesz być we mnie zakochany.- mówię patrząc na niego.

-Nic nie mogę na to poradzić.- mówi próbując złapać mnie za rękę.

Zabieram ją.

-Justin, wiesz, że ja i Harry...- mówi, ale on mi przerywa.

-...wiem, wszystko wiem, kochasz go, macie Silver, słyszałem to... I właśnie dlatego nie startowałem do ciebie., bo masz jego i nawet jeśli spróbowalibyśmy to i tak, i tak wróciłabyś do niego.

-Robisz sobie krzywdę zakochując się we mnie.- mówię marszcząc brwi.

-Myślisz, że ja to kontroluję?- pyta.-Chciałbym, żebyś była dla mnie przyjaciółką, ale cholera mój umysł chciałby cię taką, jaką miał cię Harry...- mówi, a ja zatykam uszy.

-Przestań, nie chcę tego słuchać.- mówię wtrącając mu się.

Wstaję z miejsca i nie wiem co mam ze sobą zrobić.

-Grace...- mówi Justin łapiąc mnie za rękę, ale wyrywam mu ją.

-Jak mogłeś?- pytam go.- Wiesz, jak wygląda moja sytuacja.- mocno gestykuluję.

-Wiem o tym kurwa...- wybucha.

Patrzę na Justina.

-Jak ci przejdzie możesz do mnie zadzwonić.- mówię.

-Nie rób mi tego Grace, nie odsuwaj się ode mnie.- mówi podchodząc do mnie.- Sama przed chwilą powiedziałaś, że jeśli dziewczyna się ode mnie odsunie „będzie najgłupsza pod słońcem..."

-Ale Justin...- mówię.- Cholera jesteś fantastycznym przyjacielem, ale zrozum moje położenie, nie mogę się widywać z kimś, dla kogo ja nie jestem tylko przyjaciółką. Szanuję to, ale przykro mi, nie potrafię zaakceptować.

(...)

Przylatuję do Nowego Jorku z moją małą i jedziemy od razu do mieszkania. Tam rozpakowujemy się i spędzamy wspólnie dzień bawiąc się lalkami.

(...)

-Powitajcie absolutną sensację roku!!! Grace Moore!

Zespół muzyczny gra melodię na wejście, a na widowni rozbrzmiewają brawa i piski. Wchodzę machając do publiczności z szerokim uśmiechem. Ellen wita się ze mną mocnym uściskiem wskazuje dłonią fotel, na którym zajmuję miejsce.

-Wiesz o tym, że strasznie długo się starałam, żebyś wreszcie do mnie przybyła...- mówi Ellen z wyrzutem.

-Wiem, wiem, przepraszam, ale nie miałam kompletnie czasu, moja asystentka wplotła cię między terminami...- mówię.

-Jesteś bardzo zapracowana...- mówi Ellen.

-To prawda, dużo projektów za mną i jeszcze więcej przede mną, ale cieszę ze wszystkich propozycji, jestem ambitna, więc staram się robić jak najwięcej.

-Widziałam ostatnie zdjęcia do V Magazine i są fantastyczne...

Rozbrzmiewają brawa, a na ekranie za mną pokazane jest jedno zdjęcie, zresztą moim zdaniem najlepsze.

-Dziękuję ci bardzo.- mówię.

Brawa cichną.

-Jak z twoją popularnością radzi sobie twoja rodzina?- pyta.

-Generalnie jeżeli chodzi o moją mamę, brata to to ich nie dotyczy, żyją własnym życiem bez żadnych fleszów. Moja córka bardzo nie lubi paparazzich, zawsze jest przerażona krzykami i błyskającymi fleszami, gdy była mniejsza płakała, dlatego wcześniej wychodziłam i prosiłam paparazzich, żeby nie krzyczeli, gdy jestem z nią. Gdy jestem sama naprawdę mnie to nie obchodzi, ale nie pozwolę, by moja córka w jakiś sposób była krzywdzona.

Widownia bije brawo.

-A Harry?- pyta.

-Harry to wokalista, więc paparazzi uwielbiają go.

-Wolał cię taką rozpoznawalną, czy raczej, gdy media cię nie zauważały?

Uśmiecham się.

-Wolałabyś, by twoja partnerka była w domu całymi dniami i witała cię z obiadem? Czy, żeby wracała o trzeciej nad ranem?- pytam, a ona kiwa głową.- Gdy studiowałam tak było, Harry był ze mną całymi dniami spędzaliśmy mnóstwo czasu rodzinnie, czy we dwoje...- mówię, a Ellen robi "Uuu...".

Zaczynam się śmiać.

-Muszę się odnieść do niedawnych plotek, które ogarnęły wszystkie tabloidy na świecie...- mówi, a ją wysłuchuje jej słów z uwagą.

-Harry był widziany z modelką Nadine Leopold, a z kolei ty byłaś na kilkudniowych wakacjach z Justinem Bieberem, który zresztą jest twoim ex. Czy aby na pewno jest tak dobrze jak mówisz?- pyta.

Zaczynamy.

-Wszystkie plotki to totalne bzdury, ja i Harry mamy dużo przyjaciół obydwu płci, wiem, że dobrze się dogaduje z Nadine i większą grupa znajomych lubią się spotkać do baru, czy na obiad, ja także uważam Justina za przyjaciela i to, że byliśmy razem nie oznacza, że już coś musi być. Właściwie to jest- przyjaźń. Lubię z nim porozmawiać, posłuchać jego muzyki, pośmiać się, czy wyjść gdzieś. Rozumiemy się dobrze i pomagamy sobie.- mówię.

-Wyczerpująca odpowiedź.- mówi Ellen.-W takim razie powiedz mi, jak reagujesz na różne okrzyki paparazzich na lotniskach, czy w centrum? Mam na myśli: "Czy Justin będzie nowym tatą Silver?"

-Po prostu je ignoruję, są wyssane z palca. Media próbują wywrzeć jakieś emocje na osobie, by zrobić lepsze i bardziej wartościowe zdjęcia... Ale ja mimo tego, że jestem nerwową osobą to panuje nad sobą.

-Nie dostajesz hejtów od fanek Harry'ego i Justina.

-Nie zwracam na nie uwagi, kiedyś gdy na początku związku z Harrym czytałam hejty na swój temat i płakałam godzinami przeszliśmy długą rozmowę na ten temat i nauczył mnie, by ignorować to, co piszą i mówią i żyć własnym życiem.

Na widowni rozbrzmiewają brawa.

-Zmieńmy temat, na coś na co czekają wszyscy fani One Direction i twoi także... Kiedy ślub?- pyta blondynka, a ja zaczynam się śmiać.

-Nie wiemy...- mówię.

-Na pewno macie ustaloną datę, a nie chcesz powiedzieć.- mówi wygrażając mi palcem, na co widownia się śmieje.

-Naprawdę, przyrzekam ci Ellen!- podnoszę dłoń na serce śmiejąc się.- Nie mamy czasu na to...- mówię.- Jak można planować coś, gdy nie ma się kompletnie czasu. Kompletnie. Teraz skupiamy się na karierze, naszej córce i miłości, która nas łączy... Nie potrzebujemy ślubu, byleby tylko być ze sobą.- mówię, a widownia robi "Awww..." i huczy od braw.

-To było ładne.- mówi dziennikarka.

-Dzięki.- odpowiadam z uśmiechem.

Kim będzie musiała mnie pochwalić, jestem genialna w udawaniu i mam wenę, że hoho.

Ellen wyciąga kartki z napisem "Tak" i "Nie".

-Zagramy w pytania, które zostały ułożone przez fanów i wysłane do nas na TT.

Biorę je w dłonie i czekam na zadanie pytania.

(...)

Wchodzę do mieszkania, a zaraz za mną Theresa trzymająca Silver za rękę.

-Jezu, jestem tak padnięta, że zasnęłabym na stojąco...- mówię rzucając torebkę na fotel. Zrzucam swoje buty i kładę obolałe stopy na stolik na kawę. Silver ściąga sama buciki z małą pomocą mojej asystentki i podbiega do mnie, by usiąść mi na kolanach.

-Mamusia, była dziś taaaka śliczna...- mówi wtulając głowę.

-A jak najbardziej ci się podobałam?- pytam ją.

-W tej szarce czapce i w pomarańczowej bluzie...- mówi.

Uśmiecham się i daję jej buziaka w policzek.

-Chcesz coś zjeść?- pytam ją, a ona przeczy kręcąc głową.

-Czemu?- pytam.- Czyżby ten brzusio nie był głodny?- pytam i dotykam jej dziecięcego, wystającego brzuszka.

-Bo ciocia Tess była ze mną na naleśnikach...- mówi jakby to była oczywistość.

Pukam się w głowę.

-Rzeczywiście, zapomniałam...- mówię, na co ona się uśmiecha.

-A mamusi brzuszek jest głodny?- pyta.

-Tak, ale mamusia, nie ma siły, żeby wstać...- mówię jej.- Poza tym ktoś mi siedzi na nogach...- mówię zaczynając ją łaskotać.

-To ja!- piszczy.

-Wiem, klusko...- mówię i całuję ją pod szyją, gdzie ma łaskotki, tak jak Harry.

Moja asystentka krząta się po kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Otwiera zamrażarkę i wsadza do mikrofali pizzę.

-Wiesz, że cię kocham?- mówię do asystentki, a ona się uśmiecha i przesyła mi buziaczka.

-Wiem, wiem...- mówi.

Patrzę na moją małą, jak bawi się moimi włosami.

-Kiedy tatuś przyjedzie?- pyta.

-Niedługo...- mówię zakładając jej loczek za ucho.- Tęsknisz za nim?- pytam ją.

Kiwa główką.

-Kocham tatusia.- mówi, na co na moich ustach pojawia się uśmiech, jej szczerość jest niebywała i kocham ją za to jeszcze bardziej.

-Wiem, kochanie, że kochasz tatusia...- mówię.- Na pewno niedługo nas odwiedzi i spędzi z tobą bardzo dużo czasu.- mówię jej, na co się rozchmurza.-Chciałybyście do niego zadzwonić?

Kiwa głową i wystawia rączkę po telefon.

Wykręcam jej numer i przykłada telefon do uszka.

"Tatuś?",pyta i zaczyna się śmiać, pewnie na to, co powiedział jej Harry. Kładę małą na fotelu i biorę w dłoń kawałek pizzy, która zrobiła Tess.

-Mam teraz luźniej?- pytam ją.

-Masz i możesz się zająć Beyoncé.- mówi gryząc.

-Nareszcie.- mówię.

-Jak zamierzasz to robić?- pyta.

-Masz na myśli od której do której?- pytam.

Theresa kiwa głową i klnie pod nosem, gdy kawałek sera spada jej na sukienkę.

-Pewnie od rana do popołudnia...- mówię.-Umówię się z Silvią, żeby zaopiekowała się małą, raz ją wezmę ze sobą, może wtedy Hazz przyjedzie.- mówię.

-Czyli ja generalnie będę wolna?- pyta, na co kiwam głową.

-W takim razie popracuję trochę w UV, dawno nas tam nie było.- mówi Tess.

-Masz rację, wpadne tam by oddać materiały do nowego numeru.- mówię jej.

-Mogę je zawieźć.- mówi Tess.

-Sama zawiozę, bo zaraz Zaczne gadać, że dostała wielkie biuro, a była w nim kilka razy.- mówię z uśmiechem, a Tess przyznaje mi rację.

"Bardzo tęsknię...", mówi Sil.

Wymieniam spojrzenia z Theresą i dokańczam pizzę.

-Idę spać.- mówię jej, a ona chichocze.

-Nie sądziłam, że ta kampania będzie tak męcząca.- mówię pijąc wodę z butelki.

-Wielka była to prawda.- mówi Tess.

-Dobrze, że chociaż w jednym miejscu...- mówi.

-Ale ile im zajmowało zmienienie scenografii... Dwa razy ucięłyśmy z Silver drzemkę.- mówię.

-Najważniejsze, jakie efekty są... A są powalające.- mówi dobitnie Theresa.

-Też mi się podoba.- mówię skromnie.

"A przeczytasz mi bajkę o smerfach? Bo mam nową książeczkę i tam smerfetka ma koleżankę..."

Uśmiecham się słysząc przejęcie mojej małej.

-Dobra, ja się zbieram.- mówi Theresa.-Do zobaczenia.- dajemy sobie po buziaku w policzek i moją asystentka wychodzi.

"Kocham cię...", mówi i przesyła buziaczki tacie. Chowam talerze do zmywarki i nalewam sobie sprita do szklanki, wypijam duszkiem i puszczam wodę do wanny.

"Tatusiu mamusia nalewa mi wody do wanny..."

"Mhm...", mruczy i zaraz jej głos roznosi się po mieszkaniu.

-Mamusia Tatuś chce ci powiedzieć coś!- mówi, a ja wycieram dłonie w ręcznik i idę.

Biorę telefon i widzę, że Sil od razu ściąga skarpetki.

-Tak?- pytam.

-Gracie mogę przyjechać na kilka dni?- pyta.-Też się za nią bardzo stęskniłem.- dodaje.

-Przyjeżdżaj...- mówię.- Kiedy będziesz?- pytam.

-Jeśli dziś wieczorem, wylecę to u was będę w południe...- mówi.

-W takim razie, jeśli możesz przyjedzie do UV, będę w moim biurze... Przy wejściu zapytają cię do kogo jesteś umówiony, powiedz, że do mnie.

-Umówiony?- pyta.

-Te dziewczyny uczą się formułek na pamięć, nawet jeśli cię znają z telewizji itd to muszą to powiedzieć, taka ich praca.

-Ok, w porządku.- mówi.

-W takim razie do zobaczenia.- mówię.

-Tak...- mówi Harry i rozłączam się.

Wracam do łazienki i tam rozbieram Sil wkładam ją do wanny, a ja sama biorę prysznic w kabinie obok.

(...)

Razem z Silver wychodzimy z mieszkania, dziś ubrałam się (No.82) bardziej elegancko ze względu nie tylko na wizytę w redakcji, ale i na gościa, któremu ma szczęka opaść... Wsiadamy do samochodu i jedziemy prosto do UV, Silver każe mi śpiewać piosenki dla dzieci, więc robię to, a ona klaszcze i się śmieje.

Brak korków o tej porze jest dla mnie sporym zdumieniem, wjeżdżam na parking na tyłach redakcji po 15 minutach. Uśmiechem witam się z każdym, podczas gdy moja mała do wszystkich macha. Wchodzę do swojego biura i odpalam komputer, moja mała szczęśliwa biegnie do małego kącika, gdzie ma masę zabawek i innych różności. Siadam na fotelu i przechodzę do wybierania zdjęć. Theresa wchodzi i kładzie mi kubek gorącej kawy na stole, za co dziękuję jej buziaczkiem. Spędzam bite dwie godziny na oglądaniu zdjęć, szukam inspiracji w dawnych artykułach stojąc tyłem do drzwi, poruszam lekko biodrami mając w głowie "Lean On"...

Silver nauczyłam, że gdy tylko jest śpiąca bierze różową poduszkę i kładzie się na kanapie. Zawsze ją przykrywam kocem i pracuję, gdy ona ładuje akumulatory.

Znajduję artykuł z 1980 roku, gdy nagle słyszę odchrząknięcie, segregator prawie mi wypada z rąk, więc Bogu dzięki nie budzę Sil, która płacze, gdy się ją wyrwie ze snu. Odkładam segregator i odwracam się przodem do przybysza. Ma na czole okulary przeciwsłoneczne, rozpiętą, czarną koszulę, jego ulubione czarne spodnie z dziurami na kolanach oraz lakierkowane sztyblety. Wygląda naprawdę super...

-Hej.- mówi.

-Hej.- odpowiadam mu wskazując spojrzeniem, że Silver śpi.

Kładzie torbę na podłodze i wchodzi głębiej mojego gabinetu.

-Ładnie tu masz...- mówi cicho.

-Dziękuję...- odpowiadam z lekkim uśmiechem.

Harry patrzy skupiony przez okno, a ja siadam z powrotem na fotel.

Harry odwraca się i lekko uśmiecha.

-Pięknie dziś wygladasz...- mówi.

Uśmiecham się opuszczając lekko głowę.

-Ty też wygladasz super, widzę, że z YSL to na poważnie.- mówię, a on chichocze.

-Wysyłają mi propozycje koszul i butów od ostatnich dwóch tygodni, podoba się? Biorę.- mówi.

-Czują, że jesteś już ich...- mówię.

Mała przewraca się na drugi bok.

-Czemu masz takie podkrążone oczy?- pyta siadając na fotelu przed biurkiem.

-Dużo pracy w krótkim okresie czasu.- mówię z lekkim uśmiechem.-Mało sypiam.

-To jest bardzo niezdrowe Grace.- poucza mnie.

-Dobra, jest w porządku.- mówię machając ręką, na co Harry unosi brew.- Naprawdę... Trzymam się...- mówię.

-Nie trzymasz, jesteś przemęczona, powinnaś więcej sypiać, a nie pracować...- udziela mi reprymendy, gdy ktoś puka do drzwi.

Wchodzi przez nie jeden z pracowników technicznych, który przynosi materiały do przejrzenia, zdecydowanie w złym czasie, zaraz znów będę musiała wysłuchiwać ile to pracuję... Kładzie mi je na biurku i oświadcza, że część zdjęć jest już wyretuszowana, kiwam głową, a on wychodzi.

-To wszystko?- pyta unosząc brwi.

Muszę przesunąć stos materiałów, by widzieć Harry'ego.

-Yep.- kiwam głową.

-Mogę ci jakoś pomóc?- pyta.

-Nie wiem...- mówię i wyciągam plik dokumentów. Część z nich muszę pouzupełniać, a część odłożyć jako zdjęcia do numeru.

Nie mam nic do stracenia, więc tłumaczę Harry'emu, co ma robić, z uśmiechem zauważam, jak bardzo poważnie przyjmuje to do siebie... W ciągu dwóch godzin ogarniamy wszystko... Nie mam pojęcia jak, ale gdy siegam do kosza, nie ma tam nic. Opieram się o tył fotela, a Harry o tył swojego.

-Musisz mnie zabrać na kolację za to...- mówi z uśmieszkiem.

-Ugotuję coś pysznego...- mówię mu.

Patrzy mi prosto w oczy.

-Jak dobrego?- pyta.

-Wyśmienitego...- mówię dobitnie.

Harry uśmiecha się nagle wzrok spada mu na mój biust.

-Styles, proszę cię.- mówię mu.

-Ale o co ci chodzi?- pyta zdziwiony.

-Patrzyłeś się na moje cycki.- mówię.

-Chciałabyś...- mówi z uśmieszkiem na ustach.

Puszczam to mimo uszu i podchodzę do Silver, która podnosi główkę.

-Mama...- mówi unosząc rączki w moją stronę. Wtula się we mnie jeszcze na chwilę i sapie, jakby znów spała.

-Jestem głodna...- mówi, na co ją się uśmiecham i daje jej buziaka w czoło.

-Może pójdziemy we trójkę.- mówię.

-A kto jeszcze?- pyta trąc oczy.

-Tatuś.- mówię.

Mała otwiera szeroko oczy i dopiero wtedy widzi swojego tatusia, wyrywa się i biegnie w jego stronę. On ją porywa i okręca dookoła całując mocno. Silver wtula się w tatę wisi na jego szyi długoo...

-Chodźmy na lunch.- mówię, na co Harry kiwa głową.

Silver mocno wtula się w tatę i ma twarz zatopioną w jego włosach. Wychodzimy z budynku i prowadzę ich do ulubionej knajpki mojej i Theresy. Paparazzi nas śledzą, więc jako, że ja się wywiązuje z umów splatam nasze palce. Dziwnie się wtedy czuję, bardzo dziwnie, dawno tego nie robiłam z nim. Czuję jego wzrok na sobie, gdy idziemy chodnikiem, ale nie mogę się odważyć, by na niego spojrzeć. Harry splata nasze dłonie mocniej i unosi je do góry, by je ucałować. Wtedy automatycznie podnoszę wzrok i patrzę na niego kilka sekund.

Wchodzimy do knajpki i kelner, jako, że zawsze jestem z Tess o tej porze tutaj daje nam mój ulubiony stolik, totalnie nie na widoku paparazzich.

Siadamy, a gdy ja chcę rozplątać palce, on trzyma je mocno.

-Harry...- mówię.

-Przepraszam... Po prostu za tym tęskniłem...- mówię.

Kiwam głową w zrozumieniu, sama też bardzo za tym tęskniłam, bardzo...

Zamawiamy sobie po talerzu sałatki z kurczakiem, a małej kuleczki z chlebkiem czosnkowym, które ubóstwia. Rozmawiamy z nią o duperelach, a między sobą o pracy, Harry wypytuje mnie o wakacje z Justinem i robi się trochę niezręcznie.

-Czemu nic nie chcesz powiedzieć?- pyta.

-Po prostu nie ma co mówić... Odpoczęłam te trzy dni, mała się dużo bawiła w wodzie, a ja się opalałam. To tyle...

-Ukrywasz coś przede mną...- mówi.

-Harry nic nie ukrywam, nic tam się nie działo, leciał tam, zapytał mnie i pojechałam. To tyle...

-Ale ty nic z nim...- mówi.

-Harry przestań... To, że ty miałeś laskę na boku nie znaczy, że ja miałam faceta.- mówię.

-Musimy do tego wracać?- pyta.

-Tak, bo wciąż mi tego nie wytłumaczyłeś...- mówi.

-Wytłumaczyłem...- zostaje przy swoim.

-Zamierzasz mnie dalej okłamywać?- pytam go.

-Jak mam cię dalej okłamywać skoro cię nie okłamuję...- mówi.

Wzdycham cicho.

-Ta rozmowa nie ma sensu.- mówię pod nosem.

Silver rysuje kolorowankę i daje nam ją.

-To jest mamusia...- wskazuje palcem na trzy różowe kreski przecinające się nierówno.- A to tatuś...- wskazuje na kilka kółeczek i kresek na brązowo.

-Mogę to powiesić na lodówce?- pytam, a ona kiwa głową.

Zjadamy swoje jedzenie i dopijamy zamówione napoje. Mój telefon dzwoni i jako, że widzę, że to nieznany numer przepraszam na chwilkę Harry'ego i Silver i wychodzę.

Okazuje się to być asystentka Beyonce, która oświadcza, że jutro mam się stawić w nowojorskiej szkole tańca na Manhattanie, gdzie będą odbywać się próby, oczywiście przyjmuję wszystko do wiadomości i wracam z lekkim uśmiechem na twarzy. Już naprawdę nie mogę się doczekać.

-Wszystko ok.?- pyta Harry wycierając usta Silver.

-Tak...- mówię.- To była asystentk... moja asystentka Theresa.- poprawiam się, nie chcę, żeby Harry wiedział, że trenuję z Beyonce i że na występie na AMA będę z nią w głównej części show.

-Co chciała?- pyta.

-Pytała się, czy czegoś nie potrzebuję, bo jest w Starbucksie.

-Aha...- mówi Harry.

-Na ile dni zostajesz?- pytam go popijając swoją mrożoną kawę.

-Na 3-4 dni...- mówi.- Jeżeli oczywiście nie robię problemu.

-Przestań tak mówić, możesz przyjeżdżać, kiedy tylko chcesz...- mówię mu, na co się lekko uśmiecha.

-A pytasz się bo masz jakieś plany?- pyta.

-Pomagam Beyonce przygotować stroje do trasy, będę nadzorować szycie...- mówię wypalając.

-Och, w porządku, spędzę trochę czasu z Silver, pójdziemy do zoo, do kina...

-To, że pracuję, nie znaczy, że będę spędzała z wami mało czasu. Mniej, ale nie mało...

Harry się uśmiecha.

-To dobrze...- mówi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro