Rozdział 144

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


-Witam... Czy to przyszła pani Styles?- pyta mężczyzna w garniturze, przez który przebijają się jego mięśnie. Kolejny stoi przy limuzynie, wytrzeszczam oczy nie wierząc.

-Tak to ja...- mówię.

-W takim razie zapraszam...- mówi mężczyzna porażając mnie swoim śnieżnobiałym uśmiechem

Podaje mi dłoń i uśmiecha szerzej widząc moja minę, schodami schodzimy ku pojazdowi, gdzie kolejny przystojniak stoi przy aucie.

-Witam przyszłą Panią Styles... Zapraszam.- wskazuje dłonią na samochód i z pomocą pierwszego wsiadam do środka. Tam czeka na mnie lampka szampana i truskawki w czekoladzie. Usadawiam się wygodnie i auto rusza. Szyby są ciemne, więc nic nie widzę, poza tym na dworze się ściemniło. Z uśmiechem piję szampana i zagryzam owocami. Robię zdjęcie wnętrza limuzyny i wstawiam na IG z podpisem: Moje przyjaciółki to najlepsze przyjaciółki!

Z uśmiechem publikuję zdjecie i zatapiam usta w szampanie. Po 20 minutach jazdy pojazd zatrzymuje się, a przystojniak numer 1 otwiera drzwi i na zewnątrz widzę Sophię w sukience z głębokim dekoltem oraz Eleanor w czarnej sukience i długich krzakach aż do uda.

-O cholera jasna! Wyglądasz jak milion dolarów!- piszczy Soph i przytula mnie mocno. Eleanor robi to samo i łapią mnie za dłonie. Dopiero wtedy zdaje sobie sprawę gdzie jestem. Port. A przede mną ogromny jacht mieniący się od świateł reflektorów, na górze jest hałas i widzę chodzące po nim kobiety.

-To dla mnie?- pytam, a one się uśmiechają. Spoglądam na nie wytrzeszczając oczy, po czym zaczynam piszczeć... Wybuchają śmiechem i dziękują moim kierowcom. Prowadzą mnie za dłonie w górę na jacht. Wszyscy milkną i gdy mnie widzą już na górze krzyczą: Grace wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!

Chowam twarz w dłoniach widząc wszystkich moich najbliższych znajomych i rodzinę. Jest żeńskie kuzynostwo Stylesa i Moje, Leigh, Theresa, Darbi, Nolan (!!!) w blond peruce, Kendall Jenner, Kylie Jenner, Hailey Baldwin, Gigi Hadid, Cara Delevigne ze swoją dziewczyną, Taylor Swift oraz kilka jej koleżanek, dziewczyny z redakcji UV i BV, Lottie, Helen, Sam, Ashley i oczywiście moje laski.

-Jejuuuu!!!- piszczę z podekscytowania.- Dziękuję wam wszystkim, bardzo, bardzo. Dziś już bardziej czuję zmianę, która jest już tak blisko i jestem bardzo szczęśliwa, że wy wszyscy jesteście ze mną...

Podchodzę do każdego, by go ucałować i się przywitać. Zabawa się zaczyna, a dziewczyny zaskakują mnie bardziej, gdy z pomieszczenia wychodzą pół nadzy mężczyźni z muszkami na szyjach, rozdają mam szampana i drinki. Jacht wypływa w głąb morza, jak się dowiedziałam ze względów bezpieczeństwa przed paparazzimi. Dostaje lampkę szampana, gdy łapię Nolana i przytulam go mocno.

-Kurde, ale z Ciebie seksiak w tym blondzie...- śmieję się, a ona na odp odrzuca sztuczne włosy do tyłu.

-Tak, wiem, może teraz umówimy się na pindziorki...- mówi, na co wybucham śmiechem.

-Jasne, z tobą zawsze i wszędzie.- mówię mu i szukam ze sobą nasze kieliszki.

-Oj Gracie... Tak się cieszę, że wszystko się między wami ułożyło, że będzie ślub, że będziecie wspaniałą rodziną. Zasługujesz na szczęście.- mówi mi obejmując mnie.

-Jeju Nolan to takie miłe, bardzo ci dziękuję. Mam nadzieję, że pojawicie się z Jamesem na naszym ślubie.

-Oczywiście nie mogę tego przegapić!- mówi Nolan, na co się uśmiecham. Wypijam pierwszą, a właściwie drugą lampkę, gdy w głośnikach zaczyna lecieć Tove Lo- Talking Body i porywam Kylie i Kendall na parkiet, gdzie dziewczyny bawią się dobrze. Śpiewamy każdą kwestię i robimy do siebie głupie miny. Czuję, że żyję, że moje marzenie o fantastycznym wieczorze panienskim spełnia się właśnie i to w towarzystwie ludzi mi bardzo bliskich oraz znajomych. Kylie obraca mnie dookoła i kładzie na moich biodrach. Przytulam je mocno ciesząc się, że mam okazję z nimi świętować mój ostatni tydzień "wolności". Uśmiecham się na widok Leigh rozmawiającej z Lucy i Gemmą. Lou, Lottie i Sophia robią sobie zdjęcia, a Eleanor rozmawia z Gigi. Idę po drinka i uśmiecham się do barmana jeszcze przystojniejszego od kelnerów.

-Wiem, że to twój wieczór panieński, ale podpiszesz mi swoje zdjęcie?- pyta nieśmiało, a ja już mam słabość do jego uśmiechu.

-Jasne, dawaj co tam masz...- mówię. Chłopak wyciąga zdjęcie Towel Series, pytam o imię.

-Easton.

Podpisuję zdjecie: Dla Eastona, najseksowniejszego barmana ever. Wielkie buziaki. Grace.

-O kurde, ale chłopakom opadną szczęki...- mówi i robi mi drinka, dziękuję mu za mój ulubiony Sex On The Beach.

Cara i jej dziewczyna podchodzą razem z Kendall i Hailey do baru, gdzie chwilkę rozmawiamy. Zaraz zmywam się, by dalej potańczyć. Dziewczyny robią mi zdjęcia, na których się wygłupiam, bo już mnie troszkę ruszyło, widzę, że podobną ilość alkoholu wypiła siostra Stylesa, więc to ją wybieram do kręcenia bioderkami. Dziewczyny się z nas śmieją, ale my nie przejmujemy się, bo skaczemy wysoko, prawie łamiąc nogi na szpilkach.

Gdy nasza piosenka się kończy podchodzimy do grupki moich dziewczyn i Gemma zaczyna mówić: Ja się nie dziwię, że mój brat to ją wybrał, skoro ona zachowuje się już jak Stylesowie, a przynajmniej tak imprezuje, a jeszcze Stylesem się nie stała!

Zaczynam się wtedy głośno śmiać i mocno całuję Gem w policzek. Tak... Czuję się wtedy członkiem rodziny mojego mężczyzny, bo jego siostra i matką mnie zaakceptowały.

Eleanor i Lucy porywają mnie na parkiet, gdy zaczyna lecieć Justin i jego "Children", kręcimy bioderkami czując, jak rozpiera mnie energia.

-Jak Ci się podoba?- pyta Lucy próbując przekrzyczeć muzykę.

-Żadne słowa nie określą, jak mnie zaskoczyłyście i jak bardzo jestem szczęśliwa...- przytulam je mocno i całuję w policzki.- Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółkami i jestem wdzięczna losowi, że Was mam, bo bez Was nie byłoby mnie tu, gdzie teraz jestem!- mówię i przytulam je mocno. Wracamy do tańca i korzystamy z wolności i rytmu, który nami porusza.

Who's got the heart? Who's got it?

Whose heart is the biggest?

Wear it on your sleeve

That we can make a difference

Who's got the heart? Who's got it?

Whose heart is the biggest?

Wear it on your sleeve

That we can make a difference

Oh yeah

Śpiewam głośno i zawieszam czując, jak alkohol mocno zawłada mną. O dziwo nawet nie wiem kiedy czas tak szybko ucieka, bo nim wypijam czwartego drinka wybija północ. Nagle słyszymy odgłos silnika motorówki. Wychylamy się za burtę jachtu, widząc, że płynie, jednak nie wiadomo kto to, ponieważ jest bardzo ciemno.

-El! To paparazzi!- krzyczy Gemma.

-Jasna cholera.- odpowiada Lucy i gdzieś biegnie.

Patrzę przerażona, ponieważ nie chciałam dopuścić do tego, by media się dowiedziały o nadchodzącym ślubie.

-Co możemy zrobić?- pyta Sophia.

-Najlepiej tylko ściszyć muzykę i spokojnie usiąść...- mówi Kendall, a Gigi jej przytakuje.- Inaczej będą robić masę zdjęć.

Wszystkie światła na jachcie się wyłączają, na co ja i Lou zaczynamy piszczeć z przerażenia, Lottie do nas dołącza, a Leigh pyta, o co chodzi...

-Ludzie niech ktoś coś zrobi z tym...- krzyczę trzymając Gemmę za dłoń.

-Zaraz wszystko zostanie naprawione, to chwilowa awaria!- słyszymy krzyk Eleanor.

Na pokładzie jachtu zaczynają się rozlegać rozmowy moich koleżanek, a ja także wtrącam się między nie. Zaczynam się niepokoić ta całą sytuacją, paparazzimi i że wysiadło światło na całym jachcie. Cholera. Myślałam, że będzie tak dobrze.

Siadam zrezygnowana na fotelu, gdy włączają się czerwone reflektory i zostaje oświetlone szklane wyjście, które prowadzi do kajut na dole. Mrużę oczy widząc cienie wchodzące schodami do góry.

-Czy ja jestem tak pijana, że widzę duchy?- pytam, a Gemma i Lou zaczynają się śmiać.

-To nie duchy...- mówi siostra mojego ukochanego.

Ginuwine- Pony

Z głośników rozlega się soundtrack do filmu Magic Mike, a drzwi się otwierają i wchodzą mężczyźni ubrani jak podczas występu zakańczającego film. Biorę głęboki oddech i na moich ustach rośnie uśmiech. Coraz szerszy. Mężczyźni wychodzą z drzwi w kapturach i stają w szeregu. Rozlega się głośna muzyka i reflektory oświetlają ich, jak zrzucają z siebie górne odzienia, wszystkie ciała są tak pięknie umięśnione, że mało nie zaczynam szaleć z podekscytowania.

-Gdzie jest ta, która dziś jest królową?- pyta jeden.

Dziewczyny spoglądają na mnie, a ja z uśmiechem podnoszę dłoń do góry. Chłopcy wykonują kilka ruchów i stwierdzam, że są świetnymi tancerzami, robią obrót i wszyscy zmierzają w moją stronę, puszczam dłoń Gemmy i robię krok do przodu, wszyscy podnoszą mnie do góry, a dwóch ściąga mi buty, patrzę na nich jednocześnie przerażona i podekscytowana. Odkładają je i nagle na parkiecie pojawia się tron jak z filmu. Jeden z nich (gdybym była bardziej pijana powiedziałabym, że to Channing Tatum (!!!)) łapię mnie za biodra i podrzuca mnie sobie na dłonie wciskając twarz w mój biust, czuję wibracje i jednocześnie kładzie sadza mnie na tronie, gdzie zaraz ustawia się w pozycji, jakby nade mną górował i wykonuje jednoznaczne ruchy. Dziewczyny zaczynają piszczeć, a Lucy krzyczy: Bierz ich dziewczyno!

Jeden schodzi ze mnie, a drugi porywa, by wziąć mnie na ręce i obraca do góry nogami, wykonując znów te ruchy, podczas gdy mam głowę koło jego krocza. Jestem pijana i to jest mój wieczór panieński, więc wszelkie granice mogą i będą przekroczone.

-Wiesz, że jesteś piękna?- mówi kolejny, gdy bierze mnie na ręce i razem z innym "biorą" mnie od przodu i tyłu. Podnoszą i nie jestem w stanie się ruszyć, gdy oni dotykają całe moje ciało wykonując sensualne ruchy. Nie ogarniam co tu się dzieje.

Nagle sadzają na tronie i jeden z nich, muszę powiedzieć najprzystojniejszy z uśmiechem, jak Brad Pitt podchodzi do mnie, a właściwie klęka przede mną i patrząc mi w oczy podsuwa trochę spódnice do góry, udając, że ma głowę między moimi nogami, kolejni dotykają mnie bez przerwy. I to jest cool!!!

Gdy kończą robią jeszcze serię ruchów zsynchronizowanych ze sobą i biorą mnie na ręce w ostatnim uniesieniu, następnie odkładają na tron z powrotem i siadają wokół mnie. Wszystkie zaczynamy im bić gorące brawa, a ja krzyczę, że chce z nimi zdjęcie. Wszystkie moje dziewczyny stają i robią zdjęcia, które na pewno zatrzymam na pamiątkę. Mimo małżeństwa! 😉

Robię potem sobie zdjęcia z każdym z osobna i jeszcze raz ze wszystkimi razem, a potem bardzo proszę by zostali do końca. I zostają... tu mi się film urywa... jedyne co pamiętam to, że tańczyłam z nimi na boso do Hotline Bling, a potem duzooo piłam...


Mimo bólu głowy i piekielnego kaca spędzam ostatni dzień z dziewczynami na jachcie, część część nich z obecnych na wieczorze panieńskie została, więc nie bawiłyśmy się tylko w towarzystwie swoim - najbliższym.

Przez ten weekend bawiłam się wybornie, z moimi najlepszymi przyjaciółkami i rodziną. Tak jak chciałam, tak się wybawiłam i jestem za to im bardzo wdzięczna. Lądujemy w Londynie i jesteśmy obstrzeliwane przez paparazzich, którzy krzyczą jakieś pierdoły, ktore są zbędne.

Lucy łapie mnie za dłoń i prowadzi do auta, którym przyjechał Tyler po nas. Moja przyjaciółka rzuca się mężowi na szyję i całuje go delikatnie. Pakujemy się wszystkie nie przerywając rozmów o nadchodzącym wydarzeniu, czyli moim ślubie. Mam w tym tygodniu jeszcze trochę pracy, a potem już wolne, by się przygotowywać. Siadamy do auta i zauważam, że El uśmiecha się do telefonu.

-Co tam zobaczyłaś?- pytam.

-Louis wysłał mi zdjęcie Harry'ego ze striprizerkami.

-Pokaż je...- wyciągam dłoń po jej telefon i spoglądam na trzy dziewczyny w bardzo, bardzo skąpych strojach.

-Zaraz czy ona ma cycki na wierzchu?- przyglądam sie.

-Tak!- śmieje się El, a dziewczyny zaczynają się ze mnie śmiać.

-Pfff...- prycham, czując, że gęba też mi się cieszy.- Wysyłam mu zdjęcie ze striptizerami. Oki?

-Droga wolna.- śmieje się Calder.

Znajduje zdjęcie ze striptizerami, gdzie siedzę na kolanach jednego, który siedzi na tronie, a pozostali są obok, śmiesznie unoszę tu brew, jakby zawadiacko. "Wyślij".

Przyglądam się zdjęciom jeszcze raz i wnioskuję, że to nie jest wzrok Harry'ego, którym obdarza mnie. Uśmiecham się.

-Coś bym powiedziała, ale zatrzymam to dla siebie...- mówię z uśmiechem oddając telefon.

-Oj no dawaj!- śmieje się Sophia.

-Nie, bo Gemma sobie coś o mnie jeszcze pomyśli...- mówię spoglądając na siostrę Stylesa.

-Kochanie, spokojnie, co zostaje w szeregach kobiecych...- macha ręką.

-Więc co pomyślałaś?- pyta Lucy.

Uśmiecham się pod nosem przed odpowiedzią.

-Że Harry patrzy na te striptizerki i mimo tego, że one nie mają staników to na mój biust patrzy inaczej...- zaczynam się śmiać, a one mi wtórują.

-Seksualnym...- podsumowuje Lou, na co kiwam głową.

-Kiedy chłopcy wracają?- pytam El.

-Dziś wieczorem... Czekają na samolot. Louis napisał mi, że wszyscy mają takiego kaca, że będą spać cały lot...

Tyler odwozi najpierw Gemmę, potem Sophię. Lou, Eleanor i na końcu mnie. Widząc dom uśmiecham się szeroko. Jutro pojadę do mojej mamy po Silver, która bardzo się za mną stęskniła.

-Dziękuję wam bardzo i do zobaczenia niedługo!- mówię odbierając walizkę z bagażnika. Wchodzę do środka i otwieram rolety antywłamaniowe. Włączam sobie czajnik na herbatę i idę włączyć pranie. Nie ukrywam, że sporą część dnia spędzam nad katalogami biżuterii, aż wreszcie znajduję idealny komplet do mojej sukni. Zaznaczam go czerwonym pisakiem i z uśmiechem odkładam na bok. Mam bardzo dobry humor, a pogoda jest piękna, więc idę do ogrodu, by ogarnąć trochę grządki, noszę trawę, czego na co dzień nienawidzę robić i należy to do obowiązków Hazzy, ale dziś odpalam maszynę i wio... W ciągu kilku godzin robię naprawdę dużo i jestem z siebie dumna.

Pod wieczór robię sałatkę i prasuję sucha już rzeczy. Z lampką wina włączam sobie telewizor i właśnie zaczyna się Pretty Women, więc oglądam. Ciche stukanie klucza w drzwiach świadczy o powrocie mojego mężczyzny do domu.

-Hej Gracie!

-Cześć kotku...- mówię zatapiając usta w płynie.

Harry ściąga buty i okrąża kanapę, by się ze mną przywitać, ale nie daje mi całusa, a wpada wyczerpany w ramiona, czuję się, jakbym właśnie widziała Silver, ale 180 cm wzrostu i inna płeć.

-Przytul mnie...- mówi, a ja zaczynam się śmiać i wyciągam ramiona, by go mocno przytulić. Chowa twarz w moim biuście i coś mamrocze pod nosem. Jego nogi zwisają z oparcia kanapy, a moje drętwieją pod wpływem wagi H.

-Możemy się poprzytulać u nas w łóżku?- pytam.

-Tak, nogi mi dretwieją w tej pozie...- marudzi, a ja całuję go w czoło i karzę mu wstać. Posłusznie robi to, o co proszę i widzę, jak bardzo jest zmęczony, prowadzę go na górę.

-Jestem tak padnięty, że nie mam siły się wykąpać.

-Możesz się wykąpać rano... Ze mną...- mówię, a on się uśmiecha głupkowato.

-Umowa stoi...- mówi i zrzuca ciuchy, po czym wskakuje do naszego łóżka i zaraz głośno chrapie. Przytulam się do niego i z uśmiechem zasypiam przy mężczyźnie moich snów.

(...)

-Naprawdę coś takiego się robi?- pytam Theresę, gdy samochód wiezie nas na mój kolejną sesję.

-Tak... Tobie wyprawiamy przyjęcie, na którym będziecie razem z Harrym, mamy zamiar zaprosić dwie redakcję, więc będzie bardzo dużo ludzi.

-Zaskoczyłaś mnie tym...- mówię z uśmiechem.

-Mam nadzieję, że pozytywnie.- pyta podnosząc wzrok znad telefonu.

-Jak najbardziej. - uśmiecham się.

Stajemy na światłach.

-Tess, muszę Ci o czymś powiedzieć.- mówię.- Należy Ci się ta informacja wcześniej, bo wbrew pozorom przez czas jaki jesteś moją asystentką nie jest krótki i jesteśmy sobie bliskie, dlatego chce Ci to powiedzieć wcześniej.

Dziewczyna podnosi ostrożnie wzrok na mnie i jest trochę przestraszona moim tonem i słowami.

-O co chodzi?- pyta blokując telefon.

-Miranda dostała propozycję, by zostać dyrektorem generalnym Chanel i Fendi.

-Co?- wytrzeszcza oczy Tess.

-To od zawsze było jej marzeniem i wreszcie po tylu latach pracy w modzie zaproponowano jej kontrakt wymarzony. Miranda rozmawiała ze mną i zaproponowała mi, bym objęła stanowisko redaktor naczelnej BV, gdy ona odejdzie.

Tess otwiera szeroko oczy i podnosi dłoń do ust. Jestem śmiertelnie zaskoczona.

-Gracie, mówisz poważnie?- pyta uśmiechając się coraz szerzej.

-Boże gratulacje!!!- wykrzykuje i rzuca mi się na szyję, na co zaczynam się śmiać.

-Dziękuję kochana i z góry chciałam Ci zaproponować pracę, jako asystentka redaktor naczelnej, twoja praca się bardzo nie zmieni, ale będziesz już w domu, na wyspach...

-To coś wspaniałego, po prostu bomba!!!

Nagle dzwoni mój telefon, okazuje się to być mama.

-Słucham mamo?

-Kochanie oni mnie pytają, jakie mają być rzeźby z żywopłotu...

-Mówiłam im przecież, że proszę tylko o skoszenie trawnika i przycięcie żywopłotu, chcę, żeby wszystko było idealne.

Mama przekazuje informację ogrodnikowi, a potem przykłada z powrotem telefon do ucha i mówi:

-A co do potraw?

-Prosiłam menagera, żeby wysłał mi na e-maila wszystkie informacje, dziś jak skończę sesję i będę w samolocie razem z Theresą wybierzemy coś i wyślę mu. Tak samo z kwiatami. Zrobię wszystko dziś.

-Dobrze, kochanie przekażę mu, do zobaczenia.

Odkładam telefon.

-Mama się wkręciła?- pyta Tess z uśmiechem.

-Nawet nie wiesz jak... Dwa dni wybierałyśmy dla niej kreację i fryzurę... Ale bardzo pozytywnie to na mnie działa...- uśmiecham się, a samochód się zatrzymuje.

-Jesteśmy...- mówi Theresa i narzuca na ramię białą torebkę. Makijażystka i fryzjerka już czekają, żeby zrobić mnie na bóstwo.

Sesja przebiega szybko, sprawnie i niezwykle udanie. Po niej jadę z Theresą coś zjeść i zaraz mamy samolot do Nowego Jorku, by tam podpisać papiery, w których rezygnuję z pracy w Vogue'u. Poza tym, chcę powoli ogarnąć rzeczy, które będę musiała spakować, ale to już po powrocie z miesiąca miodowego J. Lot mimo, że krótki to bardzo owocny, uważam za wykańczający. Wybieram razem z Theresą wszystkie posiłki, a także kwiaty, które mają być w całym zameczku. Mimo, że zostało 1,5 tygodnia do ślubu to ciągle nie wiem, gdzie weźmiemy ślub. Tym denerwujemy wszystkich. Mamy zaproszonych wielu gości i nie wiemy, czy zmieszczą się w sali balowej, gdzie miało by dojść do zawarcia małżeństwa. Poza tym w przypadku brzydkiej pogody wesele nie odbyłoby się w ogrodach, a w sali balowej... Więc cholera... Codziennie sprawdzam pogodę i niby zapowiadana jest ładna i piękna, poza tym ma być bardzo ciepło. Echh...

Dziękuję Annie za wszystko, za szansę i podpisuję dokumenty. Nikt nie wie na razie o tym, czego dokonałam i mają się dowiedzieć na moim przyjęciu przedślubnym. Moje ma być wyjątkowe. Bardzo. Następnego dnia wracamy z Theresą do Londynu i mówię jej, że będziemy w kontakcie, ponieważ mogę potrzebować jej pomocy w pewnych sprawach. Jest już ciemno, a Silver nocuje dziś u Lux, ponieważ razem z jej tatą były w kinie na nowej Barbie. Mamy wolną chatę. Taxi odwozi mnie do domu i mimo krótkiego wyjazdu, ale bardzo intensywnego jestem zmęczona i pragnę kąpieli. Ubrana elegancko (No.125) wchodzę do domu.

-Harry wróciłam!- krzyczę odkładając na półkę klucze i torebkę. Odpowiada mi głucha cisza, ale widząc buty Harry'ego położone po przeciwległej stronie korytarza (tyle razy mu mówiłam, żeby kładł tam, gdzie leżą wszystkie...).

-Harry!- nawołuję wchodząc pod schodach i słyszę szum wody z łazienki. Moje szpilki cicho stukają o drewniane schody, gdy wchodzę na kolejne stopnie. Widzę, że drzwi do łazienki są uchylone, więc idę ku nim, by zaglądnąć tam. Otwieram je i w twarz bucha mi para, która opanowała całe pomieszczenie. Mój ukochany jest pod prysznicem i na jego widok, nagiego, takiego, jak go matka natura stworzyła uśmiecham się szeroko. Ma urocze pośladki... Nie widzi mnie, bo stoi tyłem i nalewa sobie szampon na głowę, szybko spienia płyn swoimi dużymi dłońmi dotykając głowy, a zaraz ją spłukuje. Ma wciąż zamknięte oczy i odwraca się do mnie przodem. Widząc jego przyjaciela uśmiecham się szeroko, myśląc tylko i wyłącznie to tym cudeńkiem może ze mną zrobić. Ale żeby nie było, że jestem jakąś wariatką mającą świra na punkcie genitalii spoglądam na jego ciało, lekko zarumienione od słońca pokryte tuszem, który tak bardzo na nim kocham... Poza tym jego kości policzkowe i szczęka co dla mnie magiczne. Cóż mówić więcej... Mój magiczny chłopiec jest dla mnie ukojeniem i spełnieniem we wszystkim.

Czuję na sobie wzrok Harry'ego, który zdążył mnie już zauważyć, a kątem oka widzę jego uśmiech, swoją drogą bardzo zadziorny. Wyłącza wodę i sięga po ręcznik za kabiną i owija się nim wokół bioder.

-Cześć kochanie, jak minął ci lot?- pyta z uśmiechem podchodząc robiąc przy okazji bosymi stopami charakterystyczny mlask. Daje mi buziaka i mizia mokrymi włosami mój nos. Sięga po ręcznik i wyciera nim głowę.

-W sumie dobrze, trochę spałam, więc nie jestem aż tak bardzo zmęczona...- mówię podnosząc wzrok na jego umięśnione ramię.- A tobie jak minęły te trzy dni? Co robiłeś, jak mnie nie było?- pytam widząc, jak odrzuca włosy do tyłu.

-W sumie nic ważnego, załatwiałem papierologię związaną z naszą półtora roczną przerwą od zespołu. Spędziłem trochę czasu z Sil, zabrałem ją do oceanarium.- mówi i odkłada ręcznik, po czym zmierza ku mnie.

-A ty coś ciekawego robiłaś oprócz sesji i wizyty w redakcji?- pyta wsuwając dłonie pod moją koszulkę.

Przeczę kręcąc powoli głową.

-Właściwie dopiero teraz robi się ciekawie...- mówię z uśmiechem.

-Tak? Twoje życie jest tak nudne beze mnie?- pyta przybliżając twarz do mojej, przy okazji wsuwając dłonie pod spodnie na pośladkach. Jego zgrabne palce suną po sznureczkach stringów, a jego uśmiech rośnie.

-Zdecydowanie zbyt nudne...- mówię, a on się uśmiecha szerzej i wpija się w moje usta najpierw delikatnie, a potem coraz drapieżniej i ostrzej. Przygryza mi dolną wargę i dotyka językiem mojego języka. Jego dłonie już nie w pośladkach, a w piersiach znajdują swoje ukojenie. Konkretnie kciuk przyjemnie dotyka moje brodawki, które twardnieją pod jego wpływem, nawet nie wiem, kiedy przyciska mnie do ściany i swoje biodra, a raczej przyjaciela gotowego jak cholera (którego dzieli ode mnie tylko puszysty ręcznik) przyciska do mnie, czym pobudza niesamowicie, wciąż jestem w szpilkach i widzę, że sprzyja to Harry'emu, który nie musi się za bardzo schylać, by całować mnie po szyi, jednocześnie pieszcząc mnie i doprowadzając do szaleństwa. Z moich ust wychodzi cichy jęk, a moje dłonie będące na jego szyi zatrzymują się na jego ramionach, które napięte są niemożliwe do objęcia dłonią. Przymykam oczy, gdy dotyka językiem mojej szyi.

-Dokładnie tak, Harry...- mruczę.-...wszystko robi się bardziej ciekawsze, gdy w głównej roli pojawiasz się ty...- dodaję, a on mruczy chichocząc, jego dłoń podnosi moje udo do góry i w jednej sekundzie unosi mnie całą, wychodzi z łazienki i zanosi mnie do sypialni. Kładzie mnie i ściąga mi szpilki. Następnie odpina mi guzik od spodni i delikatnie je ściąga, a widząc moją dolną bieliznę świecą mu oczy. Uśmiecham się i nagle Harry wdrapuje się na łóżko i łączy nasze usta w namiętnym pocałunku.

-Zostało jeszcze coś...- mówi patrząc na koszulkę. Leżąc unoszę ją do góry i ściągam przez głowę.

-Podoba ci się?- pytam go.

-Boże, po co pytasz...- mówi i wpija się w moją szyję zostawiając na niej i na moich piersiach mokre ślady po namiętnych pocałunkach.-...czy ty wiesz, kiedy będziemy uprawiać seks, a kiedy nie, czy co... zawsze masz seksowną bieliznę... robisz to specjalnie?

Uśmiecham się szeroko.

-Może tak...- mówię.-...może nie...- dodaję i wpijam się w jego usta, które wracają do mnie, czując, jak jego dłonie samym dotykiem doprowadzają mnie do orgazmu. Zaczynam chcieć więcej, więc sięgam dłonią po ręcznik i odrzucam go w kąt, a Harry obniża swoje biodra do mojej kobiecości, ociera się o moje uda, czym doprowadza mnie do szału i myślę, że jest tego świadom. W końcu zaczyna się etap, gdy zaczynam gadać głupoty i tracę zmysły.

Harry

Oj ja tak... Już ulubiona część nadeszła, jej oczy są szeroko otwarte, a spojrzenie jest skłaniające do rozpoczęcia seksu nawet w tym momencie. Ale ja nie zamierzam być tak słaby. Obracam ją na brzuch i odpinam jej biustonosz i całuję plecy, wyciągam odpięte odzienie spod jej biustu i znów ocieram się o jej pośladki łapiąc i dotykając jej piersi. Doprowadzając do stanu szaleństwa, który u niej uwielbiam, szaleństwa kiedy ona przytrzyma mi ręce i to ona będzie na górze, kiedy rzuci się na mnie, jak niewyżyta. Obracam ją znów na plecy i zaczynam obściskiwać jej biust, a zaraz po tym całus po całusie schodzić w dół. Jej oddech jest coraz szybszy i słyszę go dobrze, jest muzyką dla moich uszu. Dotykam językim skóry blisko jej kobiecości i składam pocałunek na wytatuowanym serduszku. Ściągam z niej majtki i z uśmiechem wracam do niej na górę.

-Gracie...- mruczę patrząc jej w oczy.

-Mhm?

-Czego dziś ode mnie oczekujesz?- pytam jej, a ona się uśmiecha i łapię mnie dłonią za kark przyciągając blisko siebie.

-Doprowadź mnie do szczytu szczytów...- szepcze w moje ust.-... spraw, że zadzwonią po policję, bo krzyczę zbyt głośno... spraw, że nie będę mogła chodzić... wiem, że jesteś do tego zdolny...- oblizuje mi dolną wargę.

Po takich słowach... Wchodzę w nią bez ostrzeżenia i czuję, że wystarczająco długo na nią działałem... Zaczynamy zabawę, którą zagwarantujemy sobie nie jeden, ani dwa razy... Póki nie opadniemy z sił...

Rano otwieram oczy i znów je zamykam, gdy słońce jarzy mi w twarz. Poprawiam się na łóżku i wtulam twarz w mojego mężczyznę, swoją nogę przerzucam za jego prawe udo i składam pocałunek na jego szyi. Pochrapuje cicho, a ja chichoczę na ten dźwięk, który uwielbiam słuchać z rana. Dłonią dotykam jego policzka i zaczynam go smyrać między kosmykami włosów.

-Mmmm...- mruczy i podnosi dłoń, którą trzyma na moich pośladkach, ściskając jeden z nich.

-Czy mój miś jeszcze śpi?- pytam cicho.

-Nie...- mówi cicho, ale ma taką chrypę, że zaraz zacznę go całować.

Jego dłoń jedzie w górę i zauważam, że otwiera oczy, które z rana, gdy są zaspane, są takie śliczne i malutkie.

-Jak ci się spało?- pyta przekładając się na bok, czym jednocześnie zrzuca mnie z siebie. Podkłada dłoń pod głowę i uśmiecha się do mnie.

-W sumie...- mówię robiąc minę, jakbym jednak była niezadowolona.

-Źle ci się spało?- pyta zdziwiony śmiejąc się.

-Nie... Co ty... Z tobą mi się śpi najlepiej na świecie...- mówię i całuję go delikatnie w usta.

-Wiadomo, jestem dobry w spaniu...- mówi z głupkowatym uśmiechem, a ja wyczuwam dzięki temu dwuznaczność. Wywracam oczami i daję mu szybkiego buziaka.

-Jesteś jak zawsze skromny...- mówię mu w usta, po czym chcę wyjść z łóżka, by nałożyć bieliznę, ale ogromna siła łapie mnie za brzuch i przyciąga do siebie.

-Po pierwsze kiedy do mnie mówisz i kiedy jestem w trakcie rozmowy z tobą nie odwracaj się do mnie tym majstersztykiem (ma na myśli moją pupę), a po drugie, gdzie się wybierasz... Jesteśmy sami, a ty gdzieś lecisz... I nie mów mi, że do pracy...

-Pracę skończyłam już i do końca przyszłego miesiąca mam wolna. Jestem umówiona, dlatego wstaję...

Harry unosi brwi.

-A z kim ty możesz być umówiona...- przybliża usta do moich ust.

-Nie mogę ci powiedzieć, co robię potem, bo jest to związane z naszą nocą poślubną...- mówię, a na mojej i jego twarz rośnie uśmiech.-... ale najpierw jadę po sukienkę, którą mam ubrać na przyjęcie twojej wytwórni...

-Czy to będzie coś seksownego?- pyta Harry dotykając moich warg.

-Może nie zrobię ci orgii w pokoju zabaw jak w „Pięćdzisięciu Twarzach Grey'a", ale myślę, że ci się spodoba... Po tych wszystkich latach wywnioskowałam, że lubisz takie klimaty...- uśmiecham się i wpijam w jego usta. On wsuwa dłonie pod kołdrę zmierzając dłonią ku mojej kobiecości, jednocześnie pieszcząc językiem moje podniebienie.

-Harry, muszę...- mówię, ale on znów wpija się w moje usta.-...iść...

-...nie chcę cię wypuszczać, nawet jeśli przygotowujesz coś dla mnie...- mówi mi w usta, na co zaczynam się śmiać.

-Nie będę tam długo... Poza tym pamiętaj, że Silver chodzi szybko spać...- mówię mu, a on się uśmiecha.

-Ok...- poddaje się, na co daję mu jeszcze jednego buziaka. Wstaję z łóżka, a on mnie obserwuje podpierając głowę dłonią. Szukam bielizny słysząc ciche chichotanie za sobą. Wybieram koronkowe różowe majtki i byle jaki czarny gładki stanik.

-Boże, masz taki piękny biust...- mówi, na co zaczynam się śmiać.

-Dzięki, mnie się podobają twoje pośladki...- mówię, na co on też się śmieje.

-Dzięki, to miłe...- kręcę głową chichocząc.

Narzucam bluzkę i szukam legginsów. Słyszę, że Harry wstał i otwiera szufladę z bielizną.

-Idę robić śniadanie!- krzyczy z korytarza, podczas, gdy ja nie mogę się ogarnąć w garderobie. Znajduję buty i legginsy, które nakładam na pupę. Włosy mam wyprostowane, ale ich harmonia po takiej nocy musi być zaburzona. Robię sobie kucyka i zmazuję makijaż z wczoraj. Prysznic wezmę jak wrócę, i tak będę cała spocona. Schodzę na dół, gdy widzę, jak mój Harry już ze związanymi włosami podrzuca na patelni omlety. Spogląda na mnie.

-Nie no nie rób mi tego...- mówi zrezygnowany patrząc na mnie.

-O co ci chodzi?- pytam go zdziwiona.

-Mam świra na punkcie twojego dekoltu i pupy...- mówi jakby to było oczywiste. Spoglądam na bluzkę, ale nie ma dekoltu... Poprawiam legginsy, ale dalej nie wiem o co chodzi Styles'owi.

-Nie rób tak, jak masz wychodzić, bo zostaniesz tu i dostaniesz karę...- mówi, na co ja się uśmiecham.

Odwracam się tyłem do Harry'ego i zaczynam sunąć dłońmi po moich biodrach i pośladkach.

-Mogę dostać karę wieczorem?- pytam jeszcze bardziej przyciągając jego wzrok.

-Kara wieczorem to kara podwojona...- mówi Harry nakładając na talerz nasze omlety.

-Czyżby?- pytam.

-Masz jeszcze odwagę pytać?- unosi brwi uśmiechając się zawadiacko.

-Mam odwagę... Ale jestem tylko bezbronną dziewczynką, więc proszę delikatnie...

-Ty jesteś bezbronną dziewczynką?- pyta śmiejąc się pod nosem.- Ty w środku masz bestię, która jest silna i wytrzymała... No bo co jak co, ale takiego combo jak wczoraj to już dawno nie miałaś...- mówi Harry podając mi dżem.

Uśmiecham się pod nosem.

-Wczoraj rzeczywiście było nadzwyczajne combo...- przyznaję mu rację i biorę łyka kawy.

-A ty po takim combo miałaś jeszcze siłę na kolejne...- mówi z uśmiechem.

-Miałam, bo tak się stęskniłam...- mówię i daję mu buziaka, gdy siada obok.

Zjadam i dopijam kawę. Biegnę umyć zęby, narzucam bluzę dresową i buty.

-Bądź gotów na dzisiejszą noc...- mówię przed wyjściem, a Styles z uśmiechem stoi w drzwiach w samych bokserkach.

-Będzie fajnie...- mówi, na co ja krzyczę, że go kocham i jadę.

Jadę po sukienkę, a potem jadę na próbę z zaprzyjaźnionym choreografem, z którym współpracowałam podczas przygotowań do występów z Beyonce. Mieszka w Londynie, więc poprosiłam go, by za dość pokaźną sumkę wymyślił mi układ, który zatańczę w bieliźnie przed moim seksoholikiem. Zatrzymuję się pod szkołą tańca współczesnego, gdzie wynajął salę. Witam się z Jakiem i przechodzimy do pracy.

(...)

-Harry jestem już...- mówię zmęczona wchodząc do domu.

Harry wygląda z kuchni, coś pięknie pachnie w powietrzu, z góry zbiega Silver, która rzuca mi się na szyję.

-Mamusiu, śniłaś mi się, że byłaś księżniczką...- mówi mi do ucha i przytula się mocniej.

-Naprawdę kochanie?- pytam biorąc ją na rączki. Sil kiwa głową, po czym idziemy do kuchni. Tam myję dłonie, a Hazz daje mi buziaka w policzek.

-Jak ci minęła tajemnicza sprawa?- pyta, na co uśmiecham się i zaglądam do garnka, gdzie gotuje się sos do spaghetti.

-Bardzo wyczerpująco, więc zaraz muszę wziąć prysznic, ale udanie.- Harry miesza sos w garnku, a ja staję za nim i dotykam dłońmi jego barków lekko je ugniatając, składając jednocześnie na jego plecach pocałunki.

-Grace, muszę ci powiedzieć o czymś bardzo ważnym.- mówi po chwili, czuję, jak się spina.

-Coś się stało?- składam jeszcze jeden pocałunek na jego kręgosłupie.

-Dostałem dziś telefon, zaraz jak potem wyszłaś, że pojutrze odbędzie się nasze spotkanie z rodziną królewską, a zaraz po tym kilkugodzinna gala, w której występujemy na samym końcu...

-Pojutrze?- zastanawiam się, co jest pojutrze, gdy mi się przypomina...

-Nie będzie cię na naszym przyjęciu?- pytam smutno.

-Niestety...- odwraca się do mnie przodem.-...nic nie mogłem zrobić, bardzo cię przepraszam, skarbie...- mówi cicho ujmując moją twarz w dłonie.- Jesteś na mnie zła?

Wzdycham ledwie słyszalnie i uśmiecham się pocieszająco do Hazzy, dotykam swoją dłonią jego dłoni i spoglądam mu w oczy.

-Kochanie, wiem, że to od ciebie nie zależy... Nie jestem na ciebie zła, to jest praca i ja wszystko rozumiem...- biorę jego dłoń w moją dłoń i delikatnie ją całuję.

Harry uśmiecha się lekko i przytula mnie do siebie mocno.

-Dobrze, słoneczko, cieszę się, że tak to przyjęłaś...- mówi i całuje mnie w czoło.-...czy to jakoś wpłynie, że mnie nie będzie?

-Nie wiem...- mówię szczerze.-...myślę, że część osób chciała cię poznać, ale to będą mieli okazję na ślubie...- uśmiecham się, a on głaszcze mnie po twarzy.

-Kocham cię bardzo.- mówi i całuje mnie delikatnie.

(...)

Ashley i Sam przyleciały do Londynu i przygotowują mnie w moim domu do przyjęcia przedślubnego przygotowanego przez mangament i wytwórnię Harry'ego. Tak, więc siedzę grzecznie i słucham, co znów gwiazdki z recepcji Vogue'a odwaliły. Ashley zawsze tak poważnie do tego podchodzi, że pękam ze śmiechu. Dziewczyny robią mi fryzurę i makijaż, gdy mój Harry wchodzi do środka, w dresach. Uśmiecham się do niego, a on siada na pufie dwa metry ode mnie.

-Czy ja będę musiał przemawiać?- pyta mnie.- Bardzo się stresuję, na czymś takim.

-Obawiam się, że obydwoje będziemy musieli przemawiać...- pocieszam go dotykając jego kolana bosą stopą. Łapie za nią dłonią i trzyma mi ją.

-Zamknij oczy...- mówi Ashley i psika mi głowę lakierem.

Dziewczyny stają i przyglądają mi się.

-Harry przyznaj...- mówi Sam.- Wygląda jak milion dolarów...

Uśmiecham się i widzę, jak jego uśmiech rośnie.

-Dla mnie zawsze wygląda najpiękniej...- mówi, na co marszczę nos i wstaję z taborecika, by dać mu buziaka.

-Żadnych pocałunków! Szminka jeszcze jest świeża!- piszczy Sam, ale i tak robię to, co chcę.

-Właśnie dlatego mężczyźni są beznadziejnymi doradcami...- mówi szczerze Ashley, na co zaczynam się śmiać.

Dziękuję dziewczynom i umawiam się z nimi na 12:00 u mnie, by przygotować mnie na na przyjęcie numer 2, na które zabiorę ze sobą Eleanor i Lucy, jako moje najbliższe przyjaciółki. Oczywiście wyzwały mnie od małpy, gdy miały kupować ubrania na taką okazję w dwa dni, ale potem, gdy już kupiły były podekscytowane. Odprowadzam dziewczyny do drzwi i dziękuję im bardzo za dziś. Potem idę na górę, by wziąć sukienkę. Harry łazi w bokserkach, dzięki czemu mam okazję do poklepania go po tyłku, Silver jeździ swoim samochodzikiem po całym piętrze i krzyczy, że jest jak Lewis Hamilton - kierowca F1.

-Widać, czyją jest córką...- powtarza mi Harry, a mnie ogarnia duma.

Ściągam jedwabny szlafroczek i paraduję bez stanika po naszym pokoju, dzięki czemu Styles zaczyna się głupkowato cieszyć.

-Nie patrz tak na mnie...- śmieję się i nakładam sukienkę. Poprawiam w niej biust i zapinam ją na szyi. Zakładam szpilki i wychodzę z garderoby, gdy mój Harry zapina właśnie rozporek. Staję w miejscu i kładę rękę na biodrze.

-Jak wyglądam? Podoba Ci się?- pytam Harry'ego, który podnosi wzrok znad swojego krocza, gdzie walczył z rozporkiem.

Podnosi wzrok i otwiera szeroko oczy.

-Boże, wyglądasz olśniewająco...- mówi.-...Ale ten dekolt...

-Jaaaa...- zaczynam się śmiać.

-Raz Ci go wybaczę, bo idziesz tam ze mną... Kurczę, powalisz tam wszystkich...- mówi Hazz, na co się uśmiecham i daję mu buziaka.

-Mamusiu, a Ty wyglądasz jak królewna śnieżka...- mówi wjeżdżając na różowym autku do naszej sypialni.

-Mam nadzieję, że to w takim sensie, że Ci się podobam w tym...

-Bardzo mamusiu! Chcę być taką śliczna, jak Ty!- mówi z uśmiechem, na co ja aż wzdycham, niechcąc się w jakikolwiek sposób rozmazać.

-Kochanie, będziesz piękniejsza niż wszyscy razem wzięci, a na pewno piękniejsza niż ja...- mówię jej i kucam przy niej, by dać jej całuski w policzka i ustka. Harry uśmiecha się i zakłada marynarkę. Renee przychodzi 10 minut przed naszym wyjściem i każę jej położyć Sil wcześniej, ponieważ poprzedniego dnia spała krócej. Poprawiam usta i uśmiecham się do mojego przyszłego męża.

-Jesteśmy gotowi?- pytam go, on mierzwi włosy, po czym kiwa głową.

Wychodzimy z domu, a na podjeździe czeka już na nas auto, Aaron nim kieruje i z uśmiechem nas wita. Wsiadamy do środka i rozmawiamy z ochroniarzem. Wiezie nas do siedziby mangamentu, gdzie ma się odbyć kolacja. Chłopcy mają także przyjść, z czego się bardzo cieszę. Mówię Harry'emu jakie kwiaty wybrałam, ale on i tak nie wie o czym dokładnie mówię, więc wystarczą mu informacje, że są białe i ecru. Harry wysiada pierwszy i to on idzie na pierwszy ogień paparazzich, otwiera mi drzwi i podając dłoń, pomaga mi wysiąść. Chcę, jak najszybciej wejść do środka. Przy wejściu czeka jeden z pracowników, który prowadzi nas do sali konferencyjnej. Gdy wchodzimy roznoszą się brawa, a ja jestem ogromnie zaskoczona taką ilością ludzi. Wszyscy z ekipy koncertowej, chłopcy, mangament, Kim, techniczni i autorzy piosenek. Siadamy na środku stołu i gdy wszyscy się uspokajają wstaje Simon Cowell i manager One Direction Kimberly, z dwoma ogromnymi bukietami kwiatów.

-Zanim podejdziemy do Was i przekażemy te dwa bukiety na Wasze dłonie chciałem powiedzieć kilka słów...- mówi Simon.- Harry'ego i chłopaków poznałem wszyscy wiedzą kiedy, ale nie sądziłem, że dalej będziemy wielką współdziałającą grupą, gdy jeden z chłopaków będzie brał ślub. Gdy dowiedziałem się, z kim Harry zaczyna się spotykać, zastanawiałem się, czy to będzie kolejny związek, który wywoła bum! i ucichnie. Stwierdziłem wówczas, że czas pokaże. I pokazał... Wszyscy wiemy, że w związkach są wzloty i upadki, z których się podnosimy, ale Wasz związek przeszedł wiele takich, które inne związki by nie przetrwały... Teraz jesteście tutaj z nami, kilka dni przed waszym ślubem... Harry...- zwraca się do H.-...jesteś niezwykle utalentowanym, fantastycznym, dobrym człowiekiem i masz kobietę swojego życia, dziecko... i chciałem ja, jako wasz szef, chociaż tego określenia nie lubię pogratulować wam tak wielkiego uczucia, ktore w czasach pośpiechu i natłoku kariery, co w obu przypadkach, może wystawiać na próbę, życzę wam jeszcze więcej sukcesów, pociechy, miłości, wspólnej radości, mam nadzieję, że więcej Silver, która dzwoni do mnie na videochacie...- wszyscy wybuchają śmiechem.-...dumy z siebie i niekończącej się miłości...- mówi Simon, na co z uśmiechem klaszczemy mu.

Kim też mówi krótkie przemówienie, po czym we dwójkę podchodzą do nas z kwiatami. Jeszcze na ucho składają nam życzenia, które tak bardzo trafiają do mojego serca, że mam szklane oczy.

Przychodzi kolej na Harry'ego, łapię go za dłoń i wiem, że się stresuje.

-Moi kochani...- zaczyna do mikrofonu.-...jestem przeszczęśliwy, że trafiłem między takich ludzi, którzy są moją rodziną i pomogli spełnić marzenia. Jest mi także bardzo miło, mnie i mojej przyszłej żonie, podziękować za takie wspaniałe spotkanie, ponieważ jest to okazja do podziękowania za wsparcie i wiarę w nas.- rozlegają się oklaski.- Chcę przy Was wszystkich podziękować Grace...- podnoszę wzrok na Hazzę i on łapie mnie za dłoń.-...że mimo wszystkich wyjazdów ona zawsze mnie wspierała, a każdą wygraną nagrodą po pewnym czasie ekscytowała się bardziej niż ja...- goście zaczynają się śmiać.-...i wiem, że to ja w pewnym czasie zacząłem nawalać i przestałem to widzieć, ale potem dopiero zdałem sobie sprawę, jak ogromnym wsparciem jest dla mnie ta kobieta... Ponieważ to ona sprawiła, że piosenki, które śpiewałem miały sens, ponieważ odzwierciedlenie uczuć w owych utworach znajdowało się w mojej Gracie.- mówi i całuje moją dłoń. Z moich oczy wylatuje po jednej łzie.

-Dziękuję...- szepczę, a on się uśmiecha.

-Kocham Cię bardzo, moja Ty dziennikarko...- mówi, na co zaczynam się śmiać.

Po czym siada, a rozmowy zaczynają pochłania wszystkich zebranych. Rozmawiam z wieloma osobami, a gdy ich nie znam, poznaję i rozmawiam. Wszyscy życzą nam wszystkiego co najlepsze w naszym Nowym, przyszłym życiu... i... Oczywiście pytają, czy zmieniam nazwisko... :)

(...)

Ashley i Sam wpadają punktualnie o 12:00 i po tym, jak biorę prysznic zaczynają przygotowywać. Silver siedzi w moim łóżku i ogląda bajki włączając się czasami do rozmowy. Moja mała prosi Ashley, by ją także uczesała, a moja fryzjerka nie potrafi jej odmówić. Czeszą mnie w koka i robią delikatny makijaż, który podkreślają czerwoną szminką. O 14:00 ma się zacząć całe spotkanie, na które zabieram moje przyjaciółki, jak wcześniej wspominałam. Przychodzą o 13:00 w ślicznych kreacjach i zabawiają moją Silver, podczas, gdy moje przygotowanie jest już na półmetku. Ubieram sukienkę i buty, po czym wychodzę z garderoby i wszyscy cicho wzdychają. Uśmiecham się szeroko i objaśniam moim stylistkom kwestię ślubnego makijażu. Mają one także pomóc przygotowywać Eleanor, Lucy, Gemmę i Sophię, jako moje druhny. Gdy wszystko jest ogarnięte dziękuję im bardzo i one idą. Lucy stwierdza, że nawet w tej sukience mogłabym iść do ślubu, bo także jest piękna, ale El jej przerywa i mówi: Nic nie przebije jej sukni ślubnej.

Renee przychodzi 30 minut przed rozpoczęciem, a my już jesteśmy gotowe, by jechać. Biorę torebkę i wychodzimy. Jedziemy autem, a ja wracam do nagrywania snapów. Eleanor rapuje nową Nicki Minaj, na co wybuchamy z Lucy co rusz śmiechem. Zatrzymując się pod budynkiem hotelu Four Seasons, gdzie jest obiad z redakcjami. Z uśmiechem wchodzę do środka, gdy wszyscy zaczynają klaskać, a mnie prowadzą na moje miejsce. Mam rozpocząć całą tą okazję krótkim przemówieniem. Idę na podest i biorę mikrofon.

-Słowa nie opiszą co teraz czuję, gdy widzę wszystkich, którzy przyczynili się do tego jest dziś, do tego, gdzie jestem. Nie wiedziałam, że przed ślubem robi się takie uroczystości, ale bardzo się cieszę, że to właśnie to wydarzenie stało się przyczyną do zebrania wszystkich moich przyjaciół, pracodawców, fotografów, z którymi pracowałam, stylistów. Vogue to bez krzty wątpienia moja druga rodzina, ponieważ zmieniła moje życie i sprawiła, że jestem taka, jaka jestem. Dzisiejszy dzień to dla mnie okazja do podziękowania Anne, która zadzwoniła do mnie 3 lata temu i kompletnie nieznanej sobie dziewczynie zaproponowała staż w British Vogue, że zaufała mi i zmuszała, bym przyjechała do Stanów, by tam być jej prawą ręką... Anno - dla mnie to wszystko było ogromnym zaszczytem... Kolejną osobą jest Miranda...- uśmiecham się do niej, a ona do mnie.-...której na początku się potwornie bałam, która dawała mi absurdalnie trudne artykuły do opisywania, choćby myślę znane każdemu moje „Kropki w modzie", ale dzięki temu jestem tutaj i mam w niej ogromne wsparcie, dziękuję ci Mirando...- przenoszę wzrok na Theresę.-...moja asystentka Theresa przez pewien cięższy okres, jakim było przeniesienie do US Vogue była przy mnie i jedyne co robiła to wertowała kartki w kalendarzu, jest mi bardzo bliska, jest kochana, uczynna, jest świetnym doradcą i stylistą, a co najważniejsze moja córka ją kocha za naleśniki z czekoladą...- uśmiecham się i wszyscy zaczynają się śmiać.-... dziękuję Nolanowi i Darbi za wszystko, za wsparcie, telefony i e-maile, w których zawsze pytali, jak mi idzie, czy sobie radzę... dziękuję fotografom za wspaniałe współprace, które zostaną w moim sercu na wieczność, dziękuję obydwu redakcjom za to, że zmienili mnie jako człowieka bardziej doświadczonego i kochającego ponad wszystko, co ważne w Vogue'u, modę...

Odkładam mikrofon, a kilkanaście osób się zbiera, by dać mi kwiaty. Zapomniałam coś jeszcze dodać.

-...poczekajcie chwilkę, bo zapomniałam coś jeszcze powiedzieć...- mówię.-...w końcu nie biorę tego ślubu sama...- goście zaczynają się śmiać.-...mój narzeczony nie mógł się pojawić dziś, ponieważ występuje dziś przed samą królową Elżbietą i rodziną królewską i choć bardzo chciał, nie mógł tego odwołać...- odkładam z powrotem mikrofon, a zespół zaczyna grać.

Wszyscy podchodzą do mnie z kwiatami i gratulują mi nadchodzącego ślubu, nie wiem, jak wrócę do domu z taką ilością kwiatów. Podany jest obiad, a przy stole siedzę z Anną, Mirandą, Theresą i moimi przyjaciółkami. W pewnym momencie redaktor naczelna BV wstaje i stuka delikatnie o kieliszek wznosząc toast za mnie i Harry'ego na nowej drodze życiowej, po czym podchodzi do mikrofonu i prosi mnie do siebie. Nie wiem, co chcę dokładnie zrobić, ale z tyłu głowy czuję światełko.

-Proszę państwa myślę, że dziś jest odpowiedni dzień i chwila, na to by wydać bardzo ważne oświadczenie z mojej strony, które jest bezpośrednio związane z Grace. Otóż, ja jako redaktor naczelna zawsze miałam marzenia, które w ostatnim czasie spełniły się. Dostałam bowiem propozycję, by zostać dyrektorem generalnym Fendi oraz Chanel...- na sali ludzie zaczynają gadać, a wszyscy są zaskoczeni. Moja Theresa i Anna uśmiechają się szeroko.-...postanowiłam przyjąć to stanowisko, bo mimo średniego wieku, także mam marzenia i wreszcie uznam swoje życie za udane, gdy przyjmę je... Stanowisko redaktor naczelnej postanowiłam osobiście przekazać, mojej, z ręką na sercu, wzorowej uczennicy, która jest wzorem do naśladowania stylem bycia, ubierania i życia, dla wielu osób na świecie. Od końca przyszłego miesiąca moje stanowisko przejmuje Grace Moore.

Na sali ludzie zaczynają mówić i bić brawa, a moje dziewczyny maja tak szeroko otwarte oczy jak nigdy. Śmieję się pod nosem i przytulam mocno Mirandę szepcząc jej na ucho: Że nigdy nie zawiodę jej na tym stanowisku.

(...)

Po zakończeniu obiadu i wysłuchaniu gratulacji i życzeń wracam do domu, a paparazzi ustawieni przed hotelem dosłownie szaleją, krzycząc coś niezrozumiałego. Jestem dumną kobietą, matką i zaraz żoną, jestem kobietą spełnioną w tym, co kocham, w modzie, która od zawsze mnie kręciła i ludzie to widzą. Co pokazuje to, że zostałam redaktor naczelną brytyjskiego Vogue'a.

Gdy wreszcie wracam do domu uśmiecham się pod nosem, bo zaraz powiem mojemu Harry'emu co się stało. Sądząc po godzinie powinien już być. Wchodzę do domu i wnoszę kwiaty, które dostałam, a raczej dostaliśmy.

-Harry nie zgadniesz co się stało!- krzyczę wkładając bukiety od Anny i Mirandy do wazonów.

-Zaskocz mnie...- słyszę, jak schodzi na dół.

-Miranda mianowała mnie dziś redaktor naczelną brytyjskiego Vogue'a.

-Kim cię mianowała?!- pyta głośniej i zbiega szybciej.

-Zastąpię ją na stanowisku... Boże jestem taka szczęśliwa!- uśmiecham się.

-Grace, nawet nie wiesz, jak jestem z ciebie dumny...- mówi wchodząc do kuchni, gdy układam kwiaty w wazonie.

- Cholera, jak ty pięknie wyglądasz... - mówi, na co się uśmiecham.

-Podobam ci się w bieli?- pytam go odkładając wazon.

-Jeszcze jak...- uśmiecha się szeroko.

Przytula mnie od tyłu i całuje delikatnie w policzek, a potem w szyję.

-Jak ci dziś poszło?- pytam go, czując, jak jego dłonie dotykają moich bioder.

-Całkiem sprawnie i nieźle...- odpowiada szczątkowo.

-Ale się rozgadałeś...- chichoczę.

-Nie będę teraz nic mówił... Zamierzam cię zanieść na górę i uprawiać z tobą seks, póki nie ma naszej córki...- otwieram szeroko oczy i uśmiecham się szeroko.

-Jesteś bardzo bezpośredni...- mówię czując, jak przybliża swoje biodra do moich.-...i ordynarny...

-...lubisz mnie ordynarnego, wiem o tym...- mówi mi do ucha, na co chichoczę.

-Czyżby panie Styles?

-Oj tak, uwielbiasz te słówka, które tak bardzo pobudzają cię...- mówi, na co się uśmiecham.

-A co jeśli ja dziś nie mam ochoty?- pytam ostrożnie, na co Harry przysuwa się bliżej i jego dłonie z bioder wędrują ku mojej kobiecości. Mimo sukienki dobrze wie co i jak.

-Czy już nabrałaś ochoty?- pyta po chwili dotykania mnie.

-Jeszcze nie do końca...- szepczę czując, jak przechodzą mnie dreszcze.

-Może cię rozbiorę i wtedy pójdzie nam szybciej...- mówi mi do ucha.

-Myślę, że możemy tak zrobić...- przygryzam wargę, gdy dotyka mnie szybciej.

-Więc na górę?- pyta, zgadzam się cicho mrucząc, na co on się uśmiecha.

Prowadzi mnie na górę i do sypialni, gdy widzę swoje łóżko z uśmiechem staję na środku, gdy Harry klęka przede mną i rozpina mi szpilki, wyciąga moje z nich i na klęczkach odpina pasek od mojej sukienki, z uśmiechem spoglądam w dół, odchyla materiał sukienki i widzi ukryte pod nim satynowe body. Wstaje i ściąga z moich ramion sukienkę. Z uśmiechem wyjmuje wsuwki z moich włosów, wiem, że uwielbia rozpuszczone, nawet jeśli mają mi przeszkadzać. Gdy pozbywa się wszystkich mierzwi mi włosy i przenosi kosmyki do przodu. Robi krok do przodu i kładzie ciepłe dłonie na moich pośladkach. Ściska je i po delikatnym pocałunku wsuwa język, pieszcząc wnętrze moich ust, zawieszam ręce na jego szyi i wsuwam palce między kosmyki wiedząc, że to go rusza. Czuję, jak dotyka mnie bardzo delikatnie, ale i znacząco, całuje mnie coraz drapieżniej. Mruczę mu w usta, a on się uśmiecha. Unosi ręką moje udo do góry i dotyka je, gdy nagle dzwoni ktoś do drzwi. Mruczy w usta okazując swoje niezadowolenie i narzuca na biodra dresy. Zbiega na dół i otwiera drzwi, gdy słyszę pisk radości i krzyk: TATUŚ!

Uśmiecham się pod nosem i stwierdzam, że dziś ciekawych doznań nie będzie. Przebieram się w dresy i spędzam z moją rodziną cudowny dzień na wspólnym rysowaniu, graniu w gry i rozmowach, które potem zakończyły się tak, że wszyscy posnęli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro