Rozdział 90

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

WPISANE W NAWIASACH NAZWY SĄ NAZWAMI STYLIZACJI, KTÓRE TWORZĘ NA POLYVORE. SĄ DLA MNIE POMOCNE, A WY JEŚLI CHCECIE WIDZEĆ CIUSZKI ZAPRASZAM:
http://camillemontrose.polyvore.com/

Odkąd tylko przyszedł Harry nie zdołałam zasnąć. Co chwilkę mocne kopanie małej mi dokucza, a gdy już jestem na półmetku stanu uśpienia, daje czadu od początku. Do tego Harry chrapie... Jak żyć...

Loguję się na TT i piszę: Harry chrapie zdecydowanie zbyt głośno...

Gemma odpisuje chwilkę później: Słyszę go po drugiej stronie korytarza...

Harry w pewnym momencie przestaje chrapać i normalnie oddycha. Odsuwam się od niego i przykrywam kołdrą pod szyję. Zasypiam dopiero ok. 5 i śpię długo.

Tydzień później...

Harry

Jest już po jedenastej, gdy sam się budzę, Grace śpi w najlepsze. Jej pokręcone loki leżą na poduszce, tak jak zawsze lubiłem i lubię. Porozrzucane na całej poduszce. Uśmiecham się, gdy widzę super koszulkę na jej plecach. Robię zdjęcie, jak śpi plecami do mnie z wyraźnym napisem mojego nazwiska, wstawiam je na IG: To ja.

Całuję ją w kark i przykrywam mocniej kołdrą. Moja dziewczyna zmienia pozycję na plecach. Kołdra unosi się do góry na brzuchu, więc przykrywam ją mocniej. Uśmiecham się szeroko i część niesfornych kosmyków ściągam z jej oczu. Śpi w najlepsze.

Wychodzę z łóżka spoglądając na nią jeszcze raz, nakładam na siebie spodnie dresowe, a na górę bluzę zapinaną. Moja mama krząta się po kuchni w szlafroku z swoim standardowym kokiem na głowie.
-Dzień dobry synku...- uśmiecha się i daję jej całusa w policzek.
-Cześć mamo... Co robisz?- pytam.
-Śniadanie na twojej dziewczyny, waszej córki oraz twojej głodnej siostry... Twoja jajecznica jest na gazie, zamieszaj ją.- mówi mama krojąc rzodkiewkę do twarożka.
Podchodzę do gazu i mieszam wspaniale pachnącą potrawę dzieciństwa. Mama uśmiecha się widząc moje zadowolenie.
-Gracie znalazła jakieś wózki?
-Tak, wczoraj jak siedziała z Elle i Gemmą to szukały...
-To wspaniale, myślałam sobie, że warto byłoby pojechać do sklepu dziecięcego w Cheshire. Co myślisz?
-Na pewno się zgodzi...
Na dół schodzi Gemma.
-Jak ja uwielbiam weekendy w domu...- mówi i siada na krzesełku opierając głowę o blat.
-Ty i Grace spędzacie za dużo czasu...- podsumowuję.- Ona robi tak samo w domu.
Mama się uśmiecha.
Grace
Telefon leżący na biurku zaczyna wibrować, więc sięgam po niego i przykładam słuchawkę do ucha. Ten dalej brzęczy i dopiero zauważam, że nie odebrałam. Jest to nieznany numer.
-Halo?
-Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do pani Grace Moore?
-Tak to ja, słucham...
-Z tej strony asystentka pani Anny Wintour...
-Przepraszam, kogo?!
-Pani Anny Wintour, redaktor naczelnej amerykańskiego Vogue'a...
-Och...
-...dzwonię do pani z propozycją spotkania pań ze sobą... inicjatywa spotkania jest od samej pani redaktor...
-W jakiej sprawie byłoby to spotkanie?
-Niestety nie dostałam takiej informacji, ale pani Wintour proponuje spotkanie za 3 dni we wtorek o 14:00 w Hotelu Hilton.
-Oczywiście, że się zjawię...
-Fantastycznie...
Rozmowa się zakończyła.
Harry
HARRY!!!- słyszę krzyk Grace i od razu zrywam się i lecę na górę.
Gdy wbiegam do pokoju oddycha ciężko.
-Słonko co ci jest?!- panikuje.
-Dzwoniła do mnie asystentka Anny Wintour i ona chce sie ze mną spotkać... Rozumiesz?! ASYSTENTKA ANNY WINTOUR!!!

-Ale mnie przestraszyłaś...- mówię wzdychając.

-Harry, czy ty to rozumiesz? Najbardziej wpływowa kobieta świata w modzie zaproponowała mi spotkanie.

-Bardzo się cieszę, a właściwie w jakim celu ona cię zaprosiła na spotkanie?

-Dowiem się na spotkaniu...

-Tak się cieszę, kochanie...- mówi mi wyciągając ręce do mnie, bym ją przytulił.

Kładę się obok jej brzucha, podczas gdy ona opuszcza się na poduszkę. Całuję brzuch i łaskoczę ją lekko. Kładę twarz na brzuchu i czuję lekkie kopnięcie w policzek.

-Czułeś?- pyta.

Kiwam głową. Mówię coś do brzucha, gdy mój telefon zaczyna dzwonić. Niechętnie się podnoszę i zerkam na ekran. To Simon.

-Leż kochanie...- mówi.

Wychodzę z pokoju i odbieram.

Rozmowa dotyczy faktu, że ktoś z pacjentów kliniki ginekologicznej zrobił Grace zdjęcie, jak idziemy korytarzem i cały Twitter, DailyMail.com wrze. Simon mówi, że skoro to jest prawda, to, że muszę to potwierdzić. Nie podał konkretnego sposobu, ale polecił nam w najzwyczajniejszy sposób dodać zdjęcie, albo napisać krótką wiadomość. Czułem, że to nadejdzie. Gdy wróciłem do pokoju Gracie siedziała i oglądała zdjęcia na telefonie.

-Kochanie musimy potwierdzić twoją ciążę...- mówię.

Gracie odwraca się.

-Potwierdzić? A nie dopiero poinformować?

-Ktoś zrobił nam zdjęcie w klinice...

-O nie...

Siadam koło niej.

-Cóż mam powiedzieć... Musimy... - mówi spalatając swoje palce.- Ale to musi być wyrąbane zdjęcie...

Uśmiecham się szeroko.

-Będzie, bo cię kocham...

Przechylam ją do tyłu i całuję, chociaż brzuch naprawdę mnie ogranicza.

-A co to ma do rzeczy?- mówi, gdy całuje ją w usta.

-Nic...- uśmiecham się.

Moja mama wchodzi do pokoju i uśmiecha się.

-Przepraszam, że przeszkadzam...- mówi.

-...nie przeszkadza pani...- mówi odsuwając moją twarz rękoma śmiejąc się głośno, podczas gdy omijam jej ręce i daje jej całusy.

-Gracie, chcesz pojechać do sklepu dziecięcego ze mną?

-Jasne...- jej oczy zaczynają błyszczeć.

-Świetnie.- uśmiecha się moja mama.

-Muszę się przebrać.

Mama opuszcza pokój. Cały czas nie daje jej wstać, po cały czas ją całuję.

-No weź, Styles!- śmieje się.

Odsuwam się od niej i daje soczystego buziaka w usta, po czym pomagam jej wstać. Gracie przebiera się (No.13), prostuje poplątane włosy, robi sobie makijaż i wygląda pięknie.

-Harry jadę...- mówi mi, gdy ja leżę na łóżku w naszym pokoju.

-Jakby co, mam telefon ciągle przy sobie...

-Ok., ale jestem bezpieczna... Jadę z twoją mamą.

-Wiem, wiem...- uśmiecha się.

-Kocham Cię...- krzyczy z dołu i zaraz słyszę zatrzask drzwi.

Grace

-A jakieś ubranka kupiłaś już?- pyta mnie Anne, gdy idziemy w stronę sklepu.

-Nie... Pomyślałam sobie, że jeśli coś mi się spodoba tu, to zrobię pierwsze zakupy, właśnie tutaj.

Anne bierze wózek i obydwie wkładamy do niego torebki.

-Wiesz, dalej nie wierzę, że będę babcią...- mówi, gdy idziemy wzdłuż alejki ubranek chłopięcych.

-Szalone, prawda?- uśmiecham się szeroko.

-Och totalnie...

Chcichocze.

Wchodzi w alejkę podpisaną wielkim różowym plakatem z podpisem: GIRL. Uśmiecham się i wchodzimy. Róż razi moje oczy, ale serce aż skacze, gdy myślę, że już niedługo moja mała kruszynka będzie w moich ramionach. Anne radzi mi czego powinniśmy z Harrym kupić najwięcej, co najbardziej mi się przyda... Znajduję śliczne body z napisem na brzuszku: Daddy's Princess i bez wahania wkładam do wózka. Anne pokazuje mi wybrane przez siebie rzeczy i wszystkie akceptuje. Wychodząc z alejki znajduję białe conversy dla maluszka. Anne zakrywa usta, by nie wydać z siebie długie: Awwww... Od razu je wzięłam. Idziemy szukać wózków. Jeden wpada mi szczególnie w oko, ale przypominam sobie, że bardzo podobny widziałam w Londynie w Hamleys. Postanawiam nie kupować póki co. Oglądam pościele do łóżeczka dla dzieci, a mama Harry'ego znika pomiędzy półkami, nagle wyłania się zza kolejnej ściany i łapie mnie za rękę, bym zobaczyła co znalazła. Białe drewniane łóżeczko, do którego przyczepiony jest baldachim. Łóżeczko, może być kołyską, a także łóżeczkiem nieruchomym. Obydwie zakochujemy się w tym.

-Biorę definitywnie.

-Kupię takie drugie, jak przyjedziecie do nas z nią...- uśmiecha się i obejmuje mnie ramieniem.

Idziemy kolejną alejką i natrafiamy na koniki na biegunach. Anne patrzy się na nie.

-Dobra tego też bierzemy...- mówi.- Zostanie u nas i poczeka na Silver.

Poza tym dokupuję grzechotki, gryzaczki, smoczki.

-Ale się ubezpieczyłyśmy...- podsumowuję zakupy patrząc na załadowany wózek.

-Jesteś w ciąży kochanie... Dla dziecka trzeba jak najlepiej...

-No tak...- uśmiecham się.

Płacimy za zakupy. Jeden z ochroniarzy pomaga nam załadować wszystko do samochodu, wracamy, gdy jest już pora na obiad.

-Ma pani pomysł na obiad?- pytam.

-No właśnie nie...- mówi kobieta drapiąc się po czole.

-Może nasza pieczeń...- proponuję.

-Och! Świetny pomysł!- uśmiecha się Annie.

Parkujemy pod domem.

-Pójdę po Harry'ego, niech wynosi łóżeczko i konika.

-Ok.

Odpinam pas i wysiadam powoli z samochodu. Biorę reklamówkę z ubrankami. Mój chłopak mija mnie w drzwiach.

-Kupiłyście konika na biegunach?- pyta z szerokim uśmiechem.

-Tak, bardzo chciałam go...- mówi mama Hazzy.

(...)

Siedzę na łóżku wieczorem i oglądam co zdążyłam dziś kupić. Wyciągam rzeczy z torby i całą kopę zaczynam układać. Odkładam kolejne rzeczy z szerokim uśmiechem. Harry wchodzi do pokoju.

-Co robisz, kochanie?-pyta.

-Układam rzeczy małej...- mówię wskazując, by usiadł obok.

Siada i obejmuje mnie ręką w biodrach, całuje mnie delikatnie w obojczyk i oglądam jak zręcznie składam rzeczy. Sztywnieje widząc własnie to body.

-Księżniczka tatusia...- szepcze.

-Tak... Śliczne, prawda?- pytam.

-Nie mogę się doczekać, kiedy będzie w tym chodziła. Nie mogę się doczekać, kiedy się pojawi... Jak się urodzi to będzie najpiękniejszy dzień w moim życiu, poza tym, kiedy cię poznałem.

Odwracam lekko głowę.

-Kocham cię...- szepczę, gdy zbliża nasze usta do siebie.

Muskam je.

-Też nie mogę się doczekać... Będziemy wreszcie we trójkę...- szepczę, gdy Harry głaszcze mój brzuch.

-Będziemy prawdziwą rodziną.- dodaje i czuję kopnięcie małej.

-Nasza córka się zgadza...- śmieję się.

(...)

-Dzieci musicie już jechać?- pyta Anne, a ja kładę dłonie na brzuchu.

-Musimy... Mam spotkanie z Anną Wintour, a potem moje przyjaciółki urządzają mi baby shower. Oczywiście jesteście zaproszone z Gemmą.- uśmiecham się.

-A później przyjedziecie?- pyta Anne przytulając mnie mocno.

-Mamo musimy pomalować ściany w pokoju małej, poza tym ja mam pracę...- mówi Harry.

-Oj no dobrze...- mówi kobieta ze smutkiem na twarzy.- Tak jakoś się przyzwyczaiłam, że po moim domu chodzi ciężarna synowa...

Podnoszę wzrok na Anne, a moje policzki oblewają się rumieńcem.

-My nie jesteśmy małżeństwem...- mówię cicho.

-Oj dobra dobra...- śmieje się Anne i przytula mnie znów.

Harry pakuje naszą walizkę do zapakowanego bagażnika.

-Jesteś gotowa, skarbie?- pyta.

Kiwam głową.

-Jeszcze raz dziękuję za ten tydzień...- mówię do Anne i po raz kolejny ją przytulam. Gemma nie odzywa się i po prostu mnie przytula, bardzo mocno. Żegnam się także z Robinem i wsiadam do samochodu.

-Masz jakieś wywiady?- pytam w połowie drogi.

-Kilka w telewizji... Jeden w NY...- mówi z nieciekawą miną.

-Uh...

-...Paul mówi, że możesz jechać z nami...- uśmiecha się i łapie mnie za rękę, którą trzymam na brzuchu.

-Harry... Nie chcę tam jechać...- mówię cicho.

-Dlaczego?- pyta zdziwiony.

-Bo po pierwsze amerykańscy paparazzi są bardzo agresywni, a po drugie od wczoraj mam bóle kręgosłupa, boję się, że zaczyna się właśnie teraz przeciążenie kręgosłupa.

-Czemu mi nie powiedziałaś?- pyta.

-Bo byś zaczął wariować...- chichoczę.- A nie bolało mnie w takim stopniu, że bym nie dawała rady...

-Masz mi mówić, kochanie... O wszystkich bólach... O wszystkim.

Wzdycham głośno.

-Tak... Chcę wiedzieć o wszystkim słońce...

Gdy dojeżdżamy do Londynu biorę swoją torebkę i tak jak kazał mi Harry, idę na górę. Włączam wodę na zieloną herbatę i mój chłopak na dwie tury przynosi wszystko do mieszkania. Biorę tabletki, jako, że mamy wieczór. Na dworze jest już ciemno, więc zapalam lampkę. Ściągam płaszcz i wieszam go.

Zalewam sobie herbatę, gdy Harry przychodzi z łóżeczkiem i jedną torbą z pościelą dla dziecka.

-Wszystko już...

Uśmiecham się.

-Może pójdziemy się wykąpać...- proponuję.

Harry całuje mnie w czoło.

-Jasne...

Idę napuścić wody do wanny i nalewam płynu do piany. Zrzucam z siebie rzeczy i staję jedynie w bieliźnie profilem do lustra.

-Jesteś już taka duża, słonko...- mówię czule.

Mała kopie mnie mocno.

Uśmiecham się i zrzucam bieliznę. Wchodzę do wody w naszej obszernej wannie. Relaksuję się przed jutrzejszym dniem i dopiero czuję, jak mięśnie kręgosłupa się rozluźniają przynosząc mi ukojenie. Nurkuję głową pod wodą mocząc w ten sposób włosy.

-Idealnie...- szepczę.

Moje piersi są całe nabrzmiałe i całe mnie bolą, gdy ich dotykam. Biust stał się pełniejszy i ładniejszy, ale ból jest całkiem mocno przeszkadzający. Wzdycham i dotykam dłońmi brzucha. Mała mocno kopie. Harry przychodzi dopiero po 5 minutach. Rozbiera się i dołącza do mnie. Łapie delikatnie za moją stopę i zaczyna ją masować. Zamykam oczy i opieram kark o tył wanny.

-Idealnie...- szepczę ponownie.

Harry muska moją stopę.

-Lubisz jak masuje ci stopy...

-Mhm...

-Potem mogę ci jeszcze raz je wymasować z użyciem balsamu... Spuchły ci dziś...

-Zauważyłeś?- pytam czule.

-Jasne... Wszystkie zmiany widzę.

Uśmiecham się.

-Powinnaś iść do masażysty na masaż pleców... Znalazłem coś a'la spa kilka kilometrów stąd...

-Pomyślę o tym... Ale rzeczywiście... Boli mnie kręgosłup.

-Możesz wziąć ze sobą dziewczyny, żeby było raźniej...- uśmiecha się.

-Póki co myślę o jutrze...- otwieram oczy i spoglądam w sufit.

-...o czym konkretnie...

Przenoszę wzrok na Harry'ego.

-Nie wiem w co się ubrać...- mówię.

Harry zaczyna się śmiać i kręci głową.

-Wiesz co zauważyłem?

-Nie...

-Zawsze jak masz jakiś problem to chodzi o ciuchy...

Łaskoczę go w stopę, a on podskakuje wychlapując wodę.

-To jest ważne! Nie śmiej się. To jest królowa mody. Muszę się ubrać modnie, ale i skromnie. Ona nie lubi przepychu.

-Skąd wiesz?

-Przeczytałam chyba z 15 wywiadów z nią.

-Za bardzo się przejmujesz...- mówi Harry głaszcząc mnie po nodze.

-Chcę się przygotować do wszelkich pytań, czy czegokolwiek.

-Zachwycisz ją...

-Jasne...- mówię sarkastycznie.

Myję się szybko i wychodzę. Wycieram się i opatulam szlafrokiem. Będąc w sypialni nakładam coś na siebie (Minimalism). Przeszukuję swoją szafę, aż wreszcie dokopuję się do granatowego kombinezonu, który kupiłam jakiś czas w NY. Miałam go ubrać na wywiad z chłopakami, ale był tak luźny na brzuchu, że aż za bardzo. Dobieram szpilki. Jestem zadowolona.

-Jesteś głodna?- pyta wchodząc w ręczniku do sypialni.

-Nie...- uśmiecham się.

Harry przygląda mi się z uśmiechem na twarzy.

-Co jest?- pytam go.

-Nic...

-...to czemu mi się tak przyglądasz?- uśmiecham się.

-Wyglądasz pięknie w mojej koszuli z tym wystającym brzuszkiem.

Chichocze i daje mu buziaka w usta.

Wieszam na drzwiach do garderoby mój kombinezon i kładę się na łóżku. Wzdycham z ulgą.

-Brałaś tabletki?

-Tak.

Mała kopie mnie mocno w żołądek i bekam głośno. Harry wchodzi do pokoju z szeroko otwartymi oczami.

-Co... to... było...

-Mała kopnęła mnie w żołądek...- zaczynam się śmiać.

-To było lepsze od beknięć Nialla po butelce piwa i pizzy.

-Ktoś go wreszcie pokonał!- śmieję się.

(...)

Na spotkanie z Anną, Harry poprosił Aarona by pojechali ze mną, a także bym nie jechała własnym samochodem. Nie wiem skąd, ale paparazzi dowiedzieli się o moim spotkaniu, a biorąc pod uwagę ostatnie plotki i spekulujące wiele zdjęcia, nie miałam spokoju. Wchodząc do środka hotelu Hilton Annę spotkałam na korytarzu, przywitała się ze mną uściskiem dłoni.

-Pójdźmy do restauracji hotelowej...- zaproponowała kobieta.

Przystałam na jej propozycję. Usiadłyśmy przy stole.

-Gratulacje z powodu ciąży!- zaczęła ściągając okulary.

-Dziękuję bardzo.

-Jaka płeć?

-Dziewczynka...

-Już niedługo rozwiązanie, prawda?

-Tak... Prawdopodobnie w styczniu.

Kelner przyniósł kawę Anny, a także moją zieloną herbatę.

-Moja asystentka nic ci nie powiedziała...- pyta mnie z zaciekawieniem.

-Trzymała język za zębami, nie wiedziałam w ogóle czego dotyczyć ma nasze spotkanie...

-Zaraz ci wyjaśnię...- uśmiecha się.-...wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale obserwowałam cię od jakiegoś czasu, po obejrzeniu twojej dawnej sesji do Teen Vogue'a doszłam do wniosku, że jesteś kobietą naturalną, skromną i nie przesadzasz z niczym, poza tym jesteś fotogeniczna...

Uśmiecham się.

-Słyszeć to z pani ust, to dla mnie fantastyczna sprawa...

-Miło mi. Po drugie... czytałam twoje wywiady... twój sposób rozmowy z gwiazdami jest inny... twoja koleżanka, z którą prowadziłaś te wywiady jest także bardzo dobra... ale minusem jest fakt, że nie widziałam jej stylu, ale sądząc po strojach ubiera się w TopShopie itp.

-Ja też...

-Ale widziałam cię w kreacji od D&G i to zrobiło na mnie wrażenie. Na Fashion Week'u jak widziałam tę sukienkę nie podobała mi się, ale właśnie na tobie leżała idealnie.

Uśmiecham się.

-Wiem, że studiujesz... Ale chciałabym, żebyś staż w British Vogue... Póki co będzie to kilka godzin w tygodniu, ale chciałabym, żebyś doradzała dziennikarce, Mirandzie Presley, która pracuje nad tym. Staż jest płatny.

Kobieta uśmiecha się.

-Nie wierzę, że mi to pani proponuje...

-To lepiej uwierz Grace... To jest dla ciebie ogromna szansa.

-Nie wiem, jak pani dziękować.

-Nie dziękuj mi...- śmieje się.

-Kiedy mam zacząć?

-Myślę, że już po narodzinach dziecka, jak już się ogarniesz, dojdziesz do siebie po porodzie. Będzie to wymagało trochę twojej pracy... Właściwie, kiedy będziesz gotowa to skontaktuj się z Theresą Marie albo Darbi Gwynn. One pełnią funkcję asystentek Mirandy.

-Ok.

-Myślę, że to byłoby na tyle...- podsumowuje Anna.

-Nie wiem, jak pani dziękować.

-Zobaczymy, jak się spiszesz...- mówi z uśmiechem.

Żegnam się z nią i wychodzę z hotelu Hilton. Ochroniarze czekają przed wejściem.

Ochroniarze odwieźli mnie pod sam wieżowiec.
-Dziękuję...- powiedziałam.- Gdyby nie wy, to na wszystkich pirtalach społecznościowych byłoby więcej moich zdjęć niż już jest.
Wysiadłam z samochodu i czym prędzej podążyłam do środka. Na windę czekałam dłuższą chwilę, gdy już wreszcie przyjechała wsiadłam do niej i pojechałam na 25 piętro. Mała przez całą rozmowę z Anną, a także powrót do domu kopała mnie mocno. Otworzyłam drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro