Rozdział 117

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Rano, gdy już piekielne słońce przeciska się przez żaluzje postanawiam zwlec ociężałe ciało z łóżka. Część Hazzy jest pusta, a same mieszkanie też jest puste. Na stole w kuchni są zrobione kanapki i jeszcze dość ciepła kawa. Zjadam szybko i chcę zrobić porządek. Składam łóżko i pościel, sprzątam puste butelki wina, ewentualnie opakowania po truskawkach i brudne miseczki od czekolady. Myję naczynia, ścieram kurze. Wyciągam sobie rzeczy i robię sobie makijaż. Włosy prostuję. Harry wchodzi z zakupami do domu. -Pomyślałem, że trzeba uzupełnić zapasy, które zrobił Sean...- mówi, gdy patrzę na niego zdezorientowana. Kiwam głową. Ma podkrążone oczy, przekrwione białka, jakby w ogóle nie spał. -Źle spałeś?- pytam dość oschle. -Tak, głowa mi pękała. -Dlaczego nie wziąłeś żadnych proszków, czegokolwiek? -Nie lubię się faszerować lekami. Podaję mu koszulkę, spodnie i pakuję rzeczy do środka. Moje katalogi wrzucam do torebki. -Chyba powinniśmy się zbierać.- mówię patrząc na torbę. -Mamy jeszcze chwilkę...- mówi Harry i zbliża się do mnie krok za krokiem. To jak wpija się w moje usta, jest czymś czego potrzebowałam... Nie czując ust Harry'ego całą noc, moje wargi były dziwnie spierzchnięte. Kładzie swoją dłoń na moim policzku i przyciska do ściany. Nie potrafię się oderwać, ale to nie zmienia faktu, że nazwał mnie wczoraj "pierdoloną celebrytką". Odpycham go lekko. -Nie. Nie chcę.- mówię i łapię za buty. -Dlaczego?- pyta. -Bo porównanie mnie do laski, która zrobiła karierę jęcząc do kamery, było odrażające i bardzo przykre, a z twoich ust w życiu nie wyobrażałam sobie coś takiego usłyszeć. -Powiedziałem to pod wpływem emocji... -Ale powiedziałeś. Łapię za torebkę i chcę wziąć torbę, ale dłoń Harry'ego mnie uprzedza. Podnoszę wzrok na niego i oddaje mu ramiączka torby. Zamykam mieszkanie na cztery spusty i jadąc taksówką rozmawawiam z Silver, która cały czas opowiada co takiego robiła razem z Elliotem. Mówi, jak bardzo mnie kocha, a potem daję ją Hazzie, ten rozmawia z nią dłużej i droczy się: " Ja ciebie mocniej", "Nie, to ja ciebie mocniej". Wkrótce jesteśmy na lotnisku, Harry płaci za przejazd i mówi, że pójdzie po bilety, siadam na krzesełku i czekam na niego. Wpatruję się w tablicę odlotów, gdy na pojawia się na górze Londyn. Loczek wraca i łapie za walizkę idziemy ku odprawie, a wcześniej oddajemy bagaż. Oddaję bilet i wchodzę do tunelu. Harry idzie obok mnie i kątem oka zauważam, że chce mnie objąć, ale przyspieszam tempa, nie chcę... (...) Cały lot nie zamieniamy ani słowa, obydwoje lecimy ze słuchawkami w uszach, piszemy coś na telefonach, nie zwracając na siebie uwagi. Harry na chwilkę zasypia. Wówczas obserwuje go dłuższą chwilkę i poprawiam kosmyk, który spadł mu na czoło. Jego zmarszczone brwi łączą się ze sobą, a klatka piersiowa podnosi się przy każdym wdechu i wydechu. Zamykam oczy i pogrążam się w śnie słuchając Salted Wound-Sii. -Gracie...- mówi cicho Harry.- Jesteśmy na miejscu.- mówi. Zrywam się na równe nogi i czuję jak kręci mi się w głowie. Siadam jeszcze na chwilkę. -Wszystko w porządku? -Nie... Trochę mi świat wiruje...- mówię. -Weź głowę między nogi i tak chwilkę potrzymaj. Rzeczywiście ulga przychodzi, a moja głowa nie ma rozmazanego obrazu. Wysiadamy z samolotu, a Harry mówi, że odbierze walizkę. Aaron czeka na nas i wita nas szerokim uśmiechem. -Co ty tu robisz?- pyta Harry swojego ochroniarza. -Z polecenia Paula... Musiałem przyjechać, bo powiedział, że w Paryżu zrobili Wam już za dużo zdjęć. Idziemy do samochodu, którym przyjechał mężczyzna i jedziemy do domu. Aaron mówi o próbach, które mają się zacząć za kilka dni. Jestem dziwnie zmęczona i jedyne na co mam ochotę to sen w moim łóżku. Jednakże, gdy już czuję zapach waniliowych kadzidełek z salonu odczuwam głód, ale lodówka jest pusta. Zamawiam dla nas chińskie jedzenie. Aaron wychodzi, a ja krzątam się po kuchni robiąc sobie kakao. -Grace...- zaczyna. -Pojedziesz po Silver, czy ja mam jechać?- pytam nawet nie podnosząc na niego wzroku. -Ja pojadę...- mówi po krótkiej chwili ciszy. Biorę kubek i podchodzę do balkonu. -Grace... Proszę, nie traktuj mnie jak powietrze.- mówi cicho podchodząc do mnie. -Sam sobie na to zasłużyłeś...- mówię biorąc do ust ciepłą ciecz. -Wiesz, że nie chciałem tego powiedzieć...- staje obok i opiera się o ścianę patrząc na mnie. -Ale powiedziałeś... Nazwałeś mnie pierdoloną celebrytką i przyrównałeś do kobiety, która zaistniała seks taśmą! Jak ja mam cię normalnie traktować po takich słowach?!- mówię podniesionym głosem, a on odbiera z moich dłoni kubek. -Przepraszam kochanie... Ale ja... Nienawidzę jak pracujesz.- mówi spokojnie i łapie mnie za dłonie. -Gdybym to ja ci powiedziała, że ja nienawidzę jak pracujesz, pewnie powiedziałbyś, że kochasz to co robisz, bo tak jest. Dlatego ja ci nie wypominam, że cię nie ma x miesięcy, bo robisz to, co sprawia, że jesteś szczęśliwy. Weź pod uwagę, że to co robię jest moją miłością, moim hobby. – mówię patrząc w jego oczy. -Grace... Ja to rozumiem, ale... Ja tak bardzo chciałbym spędzać z tobą więcej czasu... A przez tę pracę, nie mogę. -Harry... Znów muszę to obrócić także na podstawie ciebie. Kocham spędzać z tobą czas, ale najczęściej jestem tutaj sama... Praca w redakcji jest dla mnie wybawieniem, bo mam zajęcie, nie myślę i nie rozpaczam, gdy ciebie nie ma, a ja potrzebuję jednego objęcia i pocałunku. Nie może być też tak, że gdy ty jesteś w domu rzucam wszystko i jestem tylko z tobą. Nie żyję twoim tempem i sposobem pracy. Harry wzdycha i przyciąga mnie do siebie. Wtulam się w jego tors. -Przepraszam...- dodaje całując mnie w czoło. Nic nie odpowiadam. Nasze czułości przerywa telefon, który dzwoni z mojej torby. Harry puszcza mnie i całuje w nos, a zaraz po tym idę i szukam telefonu. To Darbi. -Halo?- odzywam się. -Będziesz jutro o 10?- pyta. -Będę.- odpowiadam. (...) -Mama, mama, mama, mama, mama!!!!- piszczy Silver, a ja kucam i biorę ją w ramiona całuję ją mocno i przytulam. -Jeju, słoneczko, tak bardzo tęskniłam za tobą!- mówię i daję jej buziaka w ustka. -Ja też bardzo...- mówi wtulając się w mój obojczyk. Odsuwa się ode mnie, a ja spoglądam na jej włoski tak bardzo pokręcone na końcach. -Urosłaś?- unoszę brew. -Nie...- uśmiecha się i zanosi śmiechem. -Jak było u babci?- pytam. -Było ekstra i babcia Annie też była. Felix kopnął mnie w twarz, a Elliot się śmiał...- mówi jednym tchem. -Straszne.- mówię udając przerażoną. -Mamusiu nie żartuj...- parska śmiechem. Tęskniłam za tym dźwiękiem, jest jak miód dla moich uszu. -Księżniczko, gdzie mam zanieść twoją walizkę?- pyta Hazz. Silver odwraca główkę i patrzy na tatę, a potem znów na mnie. -Do pralki...- mówi z uśmiechem. -Wszystko wybrudziłaś?- pytam. -Czekoladą!- piszczy, a ja parskam śmiechem. -Mogłam się tego spodziewać...- całuję ją w nos. Idziemy na górę. -Mogę się wykąpać?- pyta z nadzieją. -No nie wiem, nie wiem...- unoszę brew. -Proszę, babcia nie ma takiej wanny jak w domku. -No dobra...- zgadzam się. Idziemy prosto do łazienki, gdzie ja segreguję ubrania nasze i Silver, a woda do wanny wciąż się napuszcza. Rozbieram małą i patrzę na moją małą dziewczynkę przez pryzmat lat, gdy ją dostałam pierwszy raz w ramiona. Całuję ją w czółko i wkładam do wanny, gdzie ma dużo zabawek i pianę. Bawi się kaczuszkami, a ja robię porządki. Harry zagląda do wanny. -Tatusiu patrz mam brodę jak święty Mikołaj!- piszczy, a ja i Hazz parskamy śmiechem. -Brakuje ci wielkiego brzucha i Elfa, który byłby twoim przyjacielem. -Będę Mikołajem bez brzuszka. A elfem będzie wujek Niall.- mówi przeszczęśliwa. -Na pewno będzie szczęśliwy, jak to usłyszy...- mówię. -Wiem!- mówi pewnie Sil. Zmywam makijaż i układam kosmetyki na półce. Harry podchodzi do mnie i obejmuje od tyłu, składa pocałunek na szyi. -Tatusiu!- mówi Sil. -Słucham cię księżniczko...- pyta Harry spoglądając na małą. -Czy ty dajesz całuski mamie?- pyta. -Tak...- mówi z uśmiechem. -A czy mama ci pozwoliła?- pyta. Parskam śmiechem. -Mamo, czy mogę cię całować?- pyta Harry. Odwracam się. -Nie, nie możesz...- uśmiecham się, a Sil parska śmiechem. -Tatusiu nie wolno całować, jeśli mamusia nie chce!- mówi. -Przepraszam...-Harry podnosi ręce w geście obronnym. -Nie ma za co...- śmieje się Silver. Spinam włosy w kitkę i idę na chwilkę do sypialni. Chcę się przebrać, ściągam koszulkę i dżinsy, zostaję tylko w bieliźnie, gdy zauważam buty, które dostałam od Versace w ramach prezentu. Otwieram wieczko pudełka i nakładam je na stopy. Staję przed lustrem i oglądam się w nim. Z łazienki słyszę wybuch śmiechu Silver i westchnięcie Harry'ego. -Zobacz co ona...- mówi wchodząc do pokoju, ma mokrą koszulkę, ale zatrzymuje się i patrzy na mnie. Nie wiem o co chodzi, więc gdy uświadamiam sobie, że jestem w tych butach od razu siadam na łóżku i zaczynam je odpinać. Harry ściąga przez głowę mokrą koszulkę i jednym dotknięciem sprawia, że leżę na łóżku, a on nade mną góruje. Składa pocałunki na mojej szyi, biuście, a gdy wpija się w usta nie mogę powstrzymać swojego nawyku wplatania palców w jego włosy. Jego usta tak miękkie, miłe w dotyku, gdy dotykają moich z żarliwością, gorący oddech otulający moją twarz. Zaciskając palce w jego lokach, wsuwa język do środka i łaskocze moje podniebienie, jego dłonie błądzą po moim brzuchu, biodrach i piersiach. Otwieram oczy tylko na ułamek sekundy, gdy widzę jego oczy zamknięte, a zmarszczone czoło jest wyrazem pełnej przyjemności. -TATA!!!- pisk Silver wydobywa się z łazienki. Odrywamy się od siebie i Harry zrywa się, by zobaczyć co się dzieje. Przecieram oczy i uśmiecham się do siebie. Harry Gdy wchodzę do łazienki mała stoi z wyciągniętymi do przodu rączkami, cała w białej pianie. -A gdzie ty się wybierasz?- pytam. -Tam w wodzie jest pająk!- piszczy. -Pająk? Gdzie? -Tu!- piszczy i wręcz wskakuje mi na ręce. -Ale on ci nic nie zrobi!- uspokajam ją. -Elliot mi mówił, że pająki gryzą i zostaje dziura. -Silver, Elliot gada głupoty, żeby cię nastraszyć. -Tata ja się boję pająków!- piszczy, gdy pająk dryfuje w wannie. -Zaraz go wezmę...- mówię.Kładę Sil na podłodze i wyciągam pająka z wanny. Wrzucam go do toalety i spuszczam wodę. -Muszę cię wypłukać, wyglądasz jak puszek. Silver uśmiecha się i wkładam ją do wanny, opłukuje ją, a ona piszczy, gdy leję jej wodę w twarz. -Tatuś jest niegrzeczny!- patrzy na mnie spod byka, a ja się śmieję. -Musiałem miałaś całą twarz w pianie. Wycieram ją i nakładam różowe onesie. Jej mokre włoski kręcą się u końców. -Co ja mam teraz robić?- pyta mnie. -Możesz się pobawić, albo obejrzeć bajkę... Nakładam jej na plecki szlafroczek i za rękę prowadzę do naszej sypialni, gdzie Grace szuka czegoś w garderobie. Kątem oka widzę, że nie ubrała się. Idę z Sil na dół. Tam okrywam ją po uszy kocykiem i włączam CBeebies. Mała podskakuje, bo leci Barney i przyjaciele. Ja idę na górę, gdzie Grace krząta się w poszukiwaniu jakiegoś ubrania. Stoi do mnie tyłem, więc łapię ją za żebra, a ona podskakuje przerażona. -Nie rób mi tak!- krzyczy. -Przepraszam...- przyciągam ją do siebie z uśmiechem. Lustruję ją wzrokiem i łapię palcami za ramiączko od jej stanika. Podnoszę je i luźno opuszczam. -Harry...- mówi. -Słucham cię...- przysuwam usta do jej szyi. -Sil jest na dole...- mówi z uśmiechem. -Właśnie, jest na dole...- odpowiadam łapiąc za jej pośladek. -Harry...- mówi z uśmiechem po raz drugi. -Tak? -A jak ona usłyszy?- pyta unosząc brwi. -Zamkniemy drzwi... -A jak nas złapie... -Możesz się tak nie martwić?- mówię podnosząc ją do góry. -Mogę...- uśmiecha się szeroko. Wpijam się w jej usta i całuję ją jak najlepiej umiem. Podnoszę ją tak, by objęła mnie nogami wokół bioder. Kładę ją gładko na pościeli. W tym czasie zaciskam dłonie na jej biodrach i kciukiem robię kółka zahaczając o gumkę jej majtek. Otwiera oczy, a jej źrenice są szeroko otwarte. Składam na jej szyi otwarte pocałunki zostawiając mokre ślady na jej skórze bez skazy. Moje dłonie przenoszą się na wewnętrzną stronę ud. Całuję ją nad gumką jej majtek, a ona wczepia palce pomiędzy kosmyki moich włosów. Pnę się w górę i teraz jej żebra są moim celem. -Harry...- szepcze cicho. Dmucham zimnym powietrzem po jej skórze wywołując tym u niej gęsią skórką. Dłonie umiejscowione na biodrach wyczuwają drżenie jej ciała. -Nie baw się mną!- jęczy cicho. -Spokojnie, jeszcze troszkę...- mówię i sunę palcami od jej żeber, aż do pachwin. Tupot małych nóżek i pisk: TATA! Odrywa nas od siebie, Grace przykrywa się szybko kołdrą, a ja siadam sztywno. Silver wchodzi przez uchylone drzwi z misiem w dłoni. -Tatusiu, a mogę pograć na twoim telefonie?- pyta patrząc na nas. -Jasne...- mówię i szukam telefonu. -Co robicie?- pyta Silver, a ja podnoszę wzrok na Grace, a ona na mnie. -Emm...- zaczyna moja narzeczona. -Rozmawiamy...- mówimy jednocześnie. Silver uśmiecha się. -Mamusiu, a dlaczego leżysz pod kołderką? Zimno ci?- pyta parskając. Uśmiecham się pod nosem i podaję Silver telefon. -Leżysz tylko w majteczkach mamusiu?- pyta, a Grace robi się cała czerwona. -Nie... Ja...- moja narzeczona jąka się. Uśmiecham się szerzej. -Słoneczko, wiesz, jak odblokować?- pytam, a ona kiwa główką. Ucieka i słyszymy jak śpiewa piosenkę z Barneya... Przymykam drzwi. -Gdzie ja skończyłem?- pytam skradając się do mojej ukochanej. -Tutaj...- mówi z uśmiechem Grace, wskazując palcem brzuch. -Jak mógłbym zapomnieć...- dodaję i ściągam spodnie, wchodzę pod kołdrę Narracja trzeciosobowa Silver odblokowuje telefon i zamiast włączyć sobie Pou, przez przypadek klika w VideoChat. Łączy się z Niallem, który odbiera krótko po trzech sygnałach. Silver uśmiecha się widząc jego i jej ukochanych wujków. -Kogo ja widzę!- mówi z uśmiechem Nialler. -Cześć wujku!- piszczy z uśmiechem na ustach Silver. -Hej, ślicznotko! Podkradłaś tacie telefon?- pyta blondyn. -Nie, tatuś pozwolił mi pograć w Pou, bo pewnie jak był z mamusią to nie dawał mu ciasteczek. -Tatuś miał na pewno inne zajęcia...- mówi Niall, a Zayn i Liam zaczynają się śmiać. -Jakie na przykład?- pyta. Teraz wybucha także Louis. -No na przykład...- Niall zastanawia się.- Spacerowali sobie, chodzili na koncerty, może się przytulali. -Tylko ja się mogę do nich przytulać!- mówi Silver spod byka. Niall się uśmiecha. -A ja się mogę do ciebie przytulać?- pyta Niall. Silver z uśmiechem kiwa główką. -Tak, bo ja cię kocham... Chłopaki robią długie: Awww... -Ja ciebie też kocham księżniczko...- odpowiada blondyn. Pozostała trójka pojawia się na ekranie: -A nas kochasz Sil?- pyta Louis. -Taaak, bardzo!- uśmiecha się szeroko. -Kogo najmocniej?- pyta Zayn. -Tatusia!- piszczy. -Córeczka tatusia...- mówi Liam. -Co robi mamusia i tatuś?- pyta Zayn. -Są na górze i mamusia leżała w majteczkach pod kołdrą, jak weszłam... Chłopaki wybuchają śmiechem. -A tatuś był z nią w pokoiku?- pyta Niall. -Tak, siedział na łóżku. Powiedzieli, że rozmawiają...- mówi Silver. -A co oni lubią robić najbardziej...- pyta Liam powstrzymując łzy od śmiechu. -Tatuś lubi całować mamusię po brzuszku...- chłopaki wybuchają śmiechem. Zayn siada obok Nialla i przyglądają się małej. -Wujku...- zwraca się do Nialla. -Słucham cię, kochanie... -A czy ja mogę też w przyszłości śpiewać w waszym zespole?- pyta. Louis i Liam uśmiechają się szeroko. -Jasne, że tak... Jak zrobi się miejsce dla jeszcze jednej osoby, jesteś pierwsza na liście. Silver poprawia się na kanapie i wpatruje się w ekran telefonu z uśmiechem. Nie ma co... Kocha tych wariatów. -Bo jak byłam u babci Mindy, to tam był mikrofon i razem z Elliotem śpiewaliśmy piosenki z Barneya... i babcia Annie powiedziała, że mam najpiękniejszy głos ze wszystkich... -Na pewno tak jest...- mówi z uśmiechem Liam. -Zaśpiewaj nam coś. Silver uśmiecha się i zaczynam śpiewać piosenkę „I Love You" z Barneya. Chłopaki pomagają jej trochę, a po wykonaniu piosenki biją jej brawo. -Jak dla mnie możemy wyrzucić Harry'ego i bierzemy Silver... -Nie...- mówi przerażona.- Nie możecie wyrzucić tatusia, tatuś śpiewa mi kołysanki i ona bardzo lubi z wami śpiewać... Chłopaki się śmieją. -Naprawdę? Kiwa głową. -Dobra, to decyzja o wyrzuceniu Harry'ego jest cofnięta...- mówi Zayn mrugając do Sil, na co mała reaguje śmiechem. -Zjadłabym ciasteczka...- mówi Silver. -Nie za dużo tej czekolady?- pyta Liam unosząc brwi. -Mówisz jak mamusia...- parska śmiechem Sil. (...) -Ale dlaczego?- pyta zmartwiona Silver. -Bo jesteś za mała...- mówi Zayn. -Ale ja chciałabym mieć samochód... -Nic nie będziesz widzieć...- dodaje Nialler. -A na tatusia kolankach widzę...- mówi. -Ewentualnie możesz jeździć z tatusiem...- podsumowuje Liam. -Kiedy do mnie przyjedziecie?- pyta. -A kiedy byś chciała? -Dziś, albo jutro...- mówi podekscytowana. -Jak damy radę, to przyjedziemy i zrobimy ciastka...- mówi Zayn. -Wujku Louis'ie?- pyta Sil. Louis podnosi wzrok na córkę najlepszego przyjaciela. -A ciocia Eleanor, też będzie? Lou uśmiecha się szeroko. -Jeśli będzie mogła to na pewno... Silver obdarowuje chłopaków najpiękniejszym z uśmiechów. -Ale ty jesteś podobna do taty...- mówi Nialler. -To pewnie dlatego, że ja go tak bardzo kocham...- mówi Silver. Cała czwórka patrzy na siebie nawzajem. -Na pewno...- podsumowuje Nialler z uśmiechem. Harry -Jesteś najlepsza...- mówię do Grace. -I nawzajem...- dodaje moja ukochana. Leżę na jej klatce piersiowej i czekam, aż nasze oddechy wrócą do normy. Zapada pomiędzy nami cisza, którą przerywa wybuch śmiechu. Mała coś mówi. Podnoszę głowę. -Ona rozmawia przez telefon?- pytam. -Nic nie słyszę...- mówi Gracie. -Poczekaj chwilkę... Sprawdzę...- mówię. Ubieram bokserki i narzucam dresy na nogi. Schodzę na dół, gdy słyszę Silver mówiącą: „-Tak, babcia Annie robi najlepsze babeczki". -Silver?- mówię schodząc do salonu. -Cześć tatusiu!- piszczy obracając się. -Siema Hazz!- mówią moi przyjaciele równocześnie. Marszczę brwi. -Cześć...- mówię zdziwiony. -Jak dla mnie to on wygląda świeżo po...- mówi Niall, a reszta parska śmiechem. Siadam koło Silver, a ona wdrapuje się na moje kolana. -Świeżo po czym?- pyta. -Po niczym!- wtrącam, a chłopaki znów się śmieją. -Sil musimy kończyć!- mówi Niall. -Dobrze, kocham Was mocno!- Sil wysyła wujkom buziaka. -My ciebie też i do jutra!- mruga Niall. Blokuję telefon. -Czemu zadzwoniłaś do Nialla? -Bo za nim tęskniłam... Przepraszam...- mówi ze skruchą. Uśmiecham się. -Nic się nie stało...- całuję jej czółko. -Tatusiu, wujkowie jutro przyjdą robić ze mną ciasteczka...- mówi rozpromieniona. -Tak?- pytam. Kiwa głową, a przez to jej włosy opadają jej na twarz. Zaczesuję je do tyłu palcami. Sil kładzie głowę na moim obojczyku. -Kocham Cię tatusiu...- mówi. Przytulam ją mocno i całuję w policzek. -Ja ciebie też bardzo kocham... -Jak mocno?- podnosi główkę. -Jak stąd do księżyca...- mówię, a ona się uśmiecha. Formuje usta w dzióbek i daje mi buziaczka w usta.


(...)

Ranek przychodzi zbyt szybko. Budzik o godzinie ósmej dzwoni na etażerce, więc sięgam dłonią i go wyłączam. Harry śpi w najlepsze i cieszę się, że go nie obudziłam. Idę do garderoby i szukam rzeczy przygotowanych przeze mnie poprzedniego dnia wieczorem. i prostuję włosy. Robię sobie makijaż i gotowa schodzę na dół. Silver siedzi na łóżku i ogląda jedną z książeczek. -Gdzie idziesz mamusiu?- pyta. -Do pracy, jesteś głodna?- pytam, a ona kiwa głową. -Chodź zrobimy ci omlety z dżemem. Uśmiecha się szeroko i wyskakuje z łóżka. Wskazuję jej oczami na szlafroczek i kapcie w świnki. Pomagam jej je ubrać, a potem schodzimy na dół. Wyciągam potrzebne składniki, rozmawiając z Silver o dzisiejszej wizycie jej wujków w naszym mieszkaniu. -Mama, a ciocia Eleanor też przyjedzie?- pyta zaplatając na jej paluszki swoje włosy. -Nie wiem kochanie, nie rozmawiałam z nią od kilku dni. Silver uśmiecha się szeroko. -Co dziś będziesz robić?- pytam ją wlewając masę na patelnię. -Będę się bawić, a potem piec ciasteczka. Mamo, a co z baletem? -Zapisałam cię...- mówię z uśmiechem. -Naprawdę?- pyta. Kiwam głową. -Będę jak księżniczka...- mówi. -Dla mnie już nią jesteś...- całuję ją w czoło. Zjadam z córką śniadanie, potem razem myjemy zęby i mała idzie do łóżka taty, ja natomiast nakładam szminkę i jadę do redakcji. Dziś mam się dogadać z ekipą od sesji w Elle i sukienka na pokaz Versace. Unoszę okulary do góry i widzę, jak Theresa biegnie w moją stronę trzymając w dłoniach paczkę. -Przyszła! Grace przyszła!- piszczy. -No przyszłam, cześć Tess.- uśmiecham się. -Ale sukienka przyszła! Otwieramy paczkę. -Idź ją ubierz...- mówi Darbi z pokoju. -Mam się rozbierać?- pytam. -Idź ją ubierz!- nagli mnie Tess. -Ledwo wchodzę do redakcji, a wy mnie już terroryzujecie!- piszczę. Ściągam rzeczy w pokoju dziewczyn i nakładam sukienkę. Jezu jest boska. Obracam się dookoła i przyglądam mojemu odbiciu. Naprawdę leży wprost idealnie. Wychodzę z pokoiku, a uśmiech na ustach moich koleżanek rośnie z sekundy na sekundę. -Wow...- mówi Darbi.- Ty naprawdę wiesz, co chcesz... -Ładnie leży?- pytam. -Fantastycznie podkreśla ci biust...- mówi Theresa. Ciche pukanie rozlega się, a mina Darbi z uśmiechniętej zmienia się na czerwoną z nieśmiałym uśmieszkiem. Do środka wchodzi chłopak i to bardzo przystojny uśmiecha się nieśmiało. -Przepraszam, że przeszkadzam, ale miałem dziś tu zacząć staż...- mówi. -Jesteś Nolan?- pytam. -Tak, dokładnie...- mówi. Podchodzi do mnie i podaje mi rękę, potem wita się z Tess i Darbi, ale do zarumienionej mówi, że już się poznali. Chłopak niezręcznie staje z boku. -Nolan?- zaczyna Theresa. -Tak? -Co sądzisz o sukience Grace...- razem z Darbi patrzymy na brunetkę, jak na wariatkę, a ta tylko wzrusza ramionami. -No co, musimy go sprawdzić. -Bardzo dobrze podkreśla twoje atuty... Nogi, wąskie ramiona i brzuch...- mówi, unoszę brwi i czekam na jakieś inne komentarze. -Z jakiego domu mody pochodzi?- pyta Tess. -Oczywiście Versace. Uśmiecham się. -Darbi pokaże ci wszystko...- mówię mężczyźnie.- Będziesz ze mną w jednym pokoju...- dodaję. Wychodzę i idę się przebrać. Gdy już wracam do pokoju Nolan siedzi za biurkiem, a Darbi mu wszystko opowiada, Theresa przychodzi i mówi, że na linii jest fotograf z umówionej dla mnie sesji. Podnoszę słuchawkę. -Halo?- pytam. -Z tej strony Tim Walker, będę fotografował ciebie Grace do najnowszego numeru Elle. -Tak, jestem bardzo szczęśliwa, że to ja będę na okładce. -W związku z sesją, muszę cię powiadomić, że odbędzie się ona na pustyni Chihuahua w Meksyku, chciałbym już ją zacząć za kilka dni... Uśmiecham się szeroko. -Dobrze... W takim razie, jaki termin panu odpowiada? -Co powiesz za trzy dni? -Mnie jak najbardziej pasuje... -Więc tak twój samolot dziś zostanie zarezerwowany i agentka Elle będzie do ciebie dzwoniła bezpośrednio z informacjami. -Dobrze, dziękuję bardzo. -Do zobaczenia. Darbi podnosi głowę -I jak?- pyta. -Pustynia w Meksyku!- piszczę. Wykonuję kilka telefonów, trochę sms-uję z Lucy, a potem razem z Nolanem, Darbi i Tess zabieramy się za wybieranie kolejnych kreacji do naszej zakładki. Okazuje się, że nasz stażysta ma niesamowite pojęcie o modzie, zna prawie wszystkie kolekcje i rozpoznaje projektantów po szczegółach. Mamy wybrane 5, więc zostało nam jeszcze 5. Przychodzi pora lunchu, więc razem z dziewczynami zabieramy Nolana do Humble's. -Jak to się stało, że zacząłeś interesować modą?- pyta Theresa. -To wszystko przez moją starszą siostrę...- zaczyna.- Od zawsze mówiła moim rodzicom, że chce zostać projektantką, ale oni nie brali tego na poważnie. A ja jako jedyny młodszy brat nie mający dookoła żadnego dziecka, z którym mógłbym się pobawić siedziałem z nią i słuchałem jak mówi o świecie mody. Miała jazdę na Karla... Teraz rozumiem dlaczego...- mówi Nolan. -A kim została twoja siostra?- pytam. -Jest chirurgiem... -No to bardzo związane z modą...- mówi Darbi. Nabijam na widelec kawałek kurczaka i wsuwam go do ust. -Jej się nie udało, ale ja postanowiłem spróbować... -...i bardzo dobrze...- mówię. -Przywykniesz do pracy z nami i zobaczysz jaka to frajda.- podsumowuje Theresa. -Oj tak... Szczególnie, jak zaczynają się Fashion Week'i...- mówię, a one zaczynają się śmiać. -Dlaczego?- pyta Nolan. -Bo wtedy o 1 w nocy jesteśmy jedynymi osobami, które są w budynku BV i zamawiamy pizzę, dużo kawy i głośna muzyka... -Wooo...- mówi Nolan. -Ale to tak tylko dwa razy w roku... -Jak wy potem funkcjonujecie?- pyta. Spoglądamy na siebie z dziewczynami. -Odsypiamy w pracy.- dodaje Tess. Kończę swoją sałatkę i ekran mojego telefonu zapala się. Informuje mnie o połączeniu od mojego przystojniaka. -Przepraszam, Harry dzwoni...- mówię i wychodzę do łazienki. Tam odbieram. -Halo? -Cześć Gracie... Dziś wracasz normalnie?- pyta. -Tak... Chociaż właściwie muszę zostać do 18.00... -Uhm... Słuchaj, bo wiesz, że chłopaki przychodzą do Sil... -Wiem, chwaliła mi się. -Poproszę ją, żeby zostali z nią te pół godziny, póki ty nie wrócisz... Spoglądam na siebie w lustrze. -Dobra, ale... Czekaj... Ty gdzieś idziesz? -Tak, moi znajomi przylecieli z LA na jakiś czas i chcę się z nimi zobaczyć... -No dobrze...- mówię lekko zdezorientowana. -Kocham Cię, pa. -Pa. Odsuwam powoli telefon od ucha, rozłączam się i go blokuję. Poprawiam usta szminką i wracam do moich znajomych. (...) -Hej!- mówię wchodząc do domu. Wybuch śmiechu Nialla i krzyk Zayna świadczą o obecności chłopaków. Liam prawie się turla ze śmiechu, uśmiecham się widząc tak samo roześmianą Silver. Louis siedzi na kanapie w pokoju i rozmawia przez telefon. Moja kuchnia wygląda jak po drugiej wojnie światowej. - O Jezu drogi!- mówię wchodząc do niej. Zayn patrzy przerażony na mnie mając całą twarz w mące. -Hej Gracie...- mówi Liam. -Hej... Co tu się stało? -Robimy ciasteczka mamusiu...- mówi Silver. -Mogłam się spodziewać, że tak będzie wyglądać wasze robienie ciasteczek.- mówię cicho. -Pierwsza blacha jest już w piekarniku...- broni się Niall. -Dobra, dobra, ale macie tu chociaż trochę ogarnąć.- mówię. Zayn idzie umyć twarz, a ja siadam na fotelu w salonie. Louis uśmiecha się do mnie. Opieram głowę o tył fotela. -Jeju, jaka jestem zmęczona...- mówię zamykając oczy. -Od rana w pracy? -Tak... Od kiedy zaczynacie próby? -Od pojutrza...- mówi Lou, a Niall syczy, bo się oparzył. -Grace gdzie macie apteczkę?- pyta Zayn. Kręcę głową i wstaję z kanapy. Psikam blondynowi na czerwoną plamę i każę mu siedzieć póki się nie wchłonie. Wracam do salonu. -Dzień w dzień...- mówi Louis. -Ile będzie trwać trasa? -Pierwsza część- dwa miesiące, druga- kolejne dwa, a potem nas powiadomią. Wzdycham ciężko. -Mam już powoli dosyć, wiesz?- mówi Louis podpierając głowę dłonią.- Tego zainteresowania mediami, tego czasu, który mógłbym spędzić w rodzinnym domu lub z Eleanor. Ale... Robienie muzyki jest fantastyczne... i tylko to mnie trzyma. Bo, naprawdę, wszyscy zarobiliśmy takie sumy pieniędzy, że do końca życia nie robiąc nic możemy żyć jak królowie. Chichoczę. -Ciasteczka zrobione!- piszczy Silver i biegnie w naszą stronę. Daje mi buziaka i siada Louisowi na kolanach. Liam niesie talerz z ciasteczkami z pierwszej blachy. Uśmiecha się. -Macie ochotę na kawę?- pytam chłopaków. -Tak...- mówi Lou. -Ja też chcę!- mówi Sil. Zaczynam się śmiać. -Tobie mogę zrobić mleko czekoladowe...- unoszę brew. Klaszcze w dłonie i kiwa głową. Zayn wkłada blachę do zlewu, chce ją umyć. -Zostaw to Zayn... Umyję to później...- uśmiecham się. -Nie, nie... Zrobię to szybko. -Proszę cię, nie będziesz zmywał naczyń w moim domu, jedyną osobą płci męskiej, która musi to robić, jest Hazz. Zayn uśmiecha się. -Jakaś jesteś dziś nie w humorze...- mówi, gdy włączam ekspres. -To tylko zmęczenie...- mówię. -Na pewno? -Tak, ale pozytywne zmęczenie. -To znaczy? -Dostałam propozycję sesji okładkowej do Elle i jadę do Nowego Jorku na pokaz Versace z kolacją z Donatellą, więc jestem bardzo podekscytowana. -Gratulacje...- Zayn uśmiecha się szeroko i opiera się miednicą o wyspę kuchenną krzyżując przy tym ręce na swoim torsie.- Hazz jest pewnie z ciebie bardzo dumny... Opuszczam głowę i grzeję mleko czekoladowe dla Silver. -Grace? -Chciałabym, żeby był dumny ze mnie...- mówię cicho. Zayn marszczy brwi. -A nie jest? -Wiesz... Cały czas zarzuca mi, że za dużo pracuję, że za mało czasu poświęcam Jemu i Silver... Uważa, że skoro on jest w domu to ja powinnam być w domu, nie wiem, chyba siedzieć tylko z nim... A to tak nie działa... Zayn słucha mnie w skupieniu. -Nie mam pracy takiej jak wy... Wyjeżdżacie na większą część roku i wracacie na jakiś czas, ja pracuję może niecodziennie, czasami więcej razy w tygodniu czasem mniej, ale to nie zmienia faktu, że mój tryb pracy wygląda inaczej... Decyduję się mu powiedzieć o sytuacji z Paryża. -Nazwał mnie pierdoloną celebrytką i powiedział, że dbam jedynie o wygląd na ściankach i przyrównał do Kim Kardashian, która zrobiła karierę seks taśmą...- mówię. Zayn otwiera szeroko oczy i patrzy na mnie. Szczęka mu opadła. -Ale... Ja pierdole, jak tak można powiedzieć!- mówi podniesionym głosem. Chłopaki spoglądają na nas pytająco, ale potem piszczy ekspres, więc odwracają wzrok, a ja nalewam kawy do kubków. Do różowego gumowego kubeczka wlewam mleko czekoladowe. Zayn pomaga mi zanosić kawy. Niall patrzy na mnie pytająco w dalszym ciągu, ale pokazuję, że jest ok. -Mniam!- mówi Silver tym razem na kolanach u Nialla. -Silver... Musisz jesteś mistrzynią robienia ciasteczek...- mówi Liam. -Dziękuję...- moja mała śmieje się.- Ale pomagaliście mi...- dodaje mi i bierze kolejne ciasteczko z talerza i przybliża je Niall'owi do ust. Śmiejemy się, a on daje małej buziaczka w czoło. (...) Silver prawie zasypia w ramionach Liama. -Księżniczko...- mówię do Silver. -Hm?- mruczy nawet nie otwierając oczu. -Jesteś śpiąca?- pytam. -Nie, ja nie chcę spać. Chłopaki uśmiechają się szeroko. -Obawiam się, że jednak, że to już pora wskoczyć w pidżamki i przytulić Fluffy'ego. -Nie, mamusiu, ja nie chcę jeszcze spać... Uśmiecham się szeroko. -To chociaż przebiorę cię w pidżamki... -Mhm...- mruczy. Liam mówi, że zaniesie ją. Wchodzimy do jej pokoiku i sadza ją na łóżeczku. Ściągam z niej rzeczy. Przebieram ją w jej onesie i rozpuszczam włoski, które były spięte w koczka cały dzień. -Ja jednak chcę spać...- mówi. Uśmiecham się. -Dobrze to pożegnaj się z wujkami, ok.?- mówię. -Proszę wujka Nialla, żeby poczytał mi bajkę. Mała łapie za swoją ulubioną maskotkę i schodzi na dół. Słyszę głośne całuski. Na schodach mijam się z Silver i Niallem, który zaraz ma jej czytać bajkę. Wracam na dół. -Gdzie jest Hazz?- pyta Liam. -Ze znajomymi...- mówię, a mój wzrok spotyka się ze wzrokiem Zayna. Mulat prycha, co przyciąga uwagę Liama i Louisa. -No co...- mówi gdy patrzą się na niego pytająco. -To my się możemy pytać co...- mówi Liam. Pokurczam nogi na fotelu, Louis przenosi wzrok na mnie. -Grace o co chodzi?- pyta Louis. Mówię im wszystko co się stało w Paryżu, jak Hazz mnie nazwał, jak zaczął traktować... Są zbulwersowani i mówią, że sobie z nim pogadają. -No jak można porównać swoją przyszłą żonę do Kim Kardashian!- mówi Liam. Louis siedzi cicho i patrzy się w stolik. Zayn chodzi w kółko. -Musimy go ogarnąć!- mówi Louis. -Nic mu nie mówcie, bo będę miała awanturę w domu, że wszystko wam mówię i wszyscy wiedzą o tym co się dzieje w naszym związku. -Grace...- zaczyna Zayn.- Przecież tego tak nie można zostawić. -Mnie El by zostawiła po takich słowach...- mówi Louis. -Przestań, nie zostawiłaby ciebie nigdy, za bardzo cię kocha... -Grace... Zostawiłaby... I to ona zrobi Hazzie jazdę, jeśli się dowie.- trzyma się swojego zdania. Opuszczam głowę. -Takie rzeczy nie mogą mieć miejsca.- mówi Zayn i po chwili dodaje.- Jak można do cholery tak nazwać swoją narzeczoną!- Liam go ucisza, bo chłopak bardzo podnosi głos. -On chyba nie rozumie, jaki skarb mu się trafił...- mówi Zayn. Uśmiecham się lekko. -Dziękuję Wam...- mówię cicho. -Przestań, nie ma za co...- mówi Liam. -Od tego są przyjaciele...- mówi Louis, a Zayn siada na podłokietniku mojego fotela. Przytula mnie. -My to załatwimy, ty się nie martw, kochana...- mówi. (...) Wchodzę na górę zobaczyć co z Niallem i uśmiecham się szeroko widząc jak śpi, a Silver jest do niego przytulona. Wołam cicho chłopaków, a ci robią mu zdjęcia. Ja też. Wstawiam jedno na IG z podpisem: Oni się bardzo kochają. Liam budzi Nialla, ale ten ma to gdzieś. -Wstawaj!- głośno szepcze Zayn. Razem z Louisem zaczynamy się śmiać. -Dobra, zaraz...- mówi i znów zamyka oczy. Liam pokazuje mi bym podeszła. Odsuwam Silver od Nialla, a Liam i Zayn ciągną go za nogi ten spada, a Louis parska śmiechem, ja zresztą też. -Jezu Horan, jak ci skarpety śmierdzą!- mówi Liam, a Louis aż musi wyjść, by tam się wyśmiać. Kładę Silver na poduszce i całuję jej policzek, gdy pojawia się w nim głęboki dołeczek. -Słodkich snów moja najpiękniejsza...- mówię jej do uszka. Wychodzimy z pokoju. -Jesteście niepoważni...- mówi Niall. -Popłakałem się...- mówi Louis. Chłopaki ubierają się. -Dziękuję Wam za dziś, za to, że się nią zajęliście, że mogłam z wami pogadać. Kocham Was chłopaki!- mówię, a oni robią grupowy uścisk. -My ciebie też...- mówią równocześnie. Zamykam za nimi drzwi. -Pozdrówcie dziewczyny...- mówię, a oni kiwają głowami. Paparazzi czekają za bramą, więc zamykam drzwi i sprzątam naczynia. Jest już prawie północ. A Harry'ego dalej nie ma... Idę na górę i biorę szybki prysznic. Otulam się kołdrą i zasypiam.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro