Rozdział 139

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wzdycham z uśmiechem i zamykam oczy czując, jak promienie słoneczne dotykają mojej skóry. Poprawiam się na leżaku i wyciągam ciało na nim, jest perfekcyjnie.

-Matko...- słyszę głos Anne.-...jak ja dawno się tak dobrze nie czułam...- mówi, na co chichoczę.

-Racja...- zgadzam się z nią.-...uwielbiam leżeć na słońcu...

-Ja też, ale u nas to graniczy z cudem, żeby była pogoda do opalania.

-Ma pani rację, na wyspach jest z tym bardzo krucho... Ja w NY mam trochę więcej słońca, więc w wolny dzień kładę się na tarasie i leżę.

-Szczęściara...- mówi Anne, a ja chichoczę.

Nagle czuję, jak zimne oalce dotykają mnie u dolnych pachwin, zrywam się, a Harry chichocze.

-Nie dotykaj mnie, jak wychodzisz z wody!- mówię.

-Bo co...- mówi odważnie.

-Naprawdę chcesz wiedzieć co?- unoszę brwi dając mu dobrze do zrozumienia, że chodzi o noc.

-Dobra...- mówi naburmuszony.

Anne się śmieje.

-Grace, gratuluję!- mówi i wystawia mi rękę, bym dała jej piątkę, robię to i obydwie się śmiejemy.

-Matka i narzeczona mają jakieś tajne pakty, a ja wychodzę na tym najgorzej.- mówi pod nosem.- Idę tam, gdzie jest wszystko sprawiedliwe i nie ma feministek. Silver!- nawołuje małą, która skacze w piasku.

My cały czas się śmiejemy i nabijamy się z Hazzy, który się bulwersuje. Kilkanaście minut później wstaję z leżaka, by lekko się rozprostować... Poprawiam strój ()

i sięgam po czapkę z daszkiem dla Hazzy i kapelusza dla Sil. Nakładam im na głowy i kucam patrząc co budują.

-Co to?- pytam mojej małej.

-Zamek dla smoków, który ochrania księżniczkę...- mówi i wskazuje podziemny tunel.-...a tu parkują rycerze, którzy chcą ją ukraść...

-Pięknie...- uśmiecham się i poprawiam jej nakrycie głowy. Harry ma rozplątane włosy, więc ściagam mu czapkę, związuję mu je i nakladam czapkę daszkiem do tyłu. Harry wsypuje dłonią piasek do wiaderka i słucha, jak Silver tłumaczy mu, co ma dokładnie robić. Kucam za nim i składam mu całusa na plecach. Obraca twarz i uśmiecha się lekko, przytulam się od tyłu i obserwuję poczynania mojej rodziny. Anne zasnęła, więc by nie dostała udaru kładę jej na twarz czapkę, słońce jest super mocne. Robię masę zdjęć Harry'emu i Silver, jak się bawią, aż w końcu moja mała się denerwuje.

-Mamusia nie chcę więcej zdjęć...- mówi wbijajc z siłą łopatkę w piasek.

-Dobrze, kochanie, przepraszam...

Siadam na piasku w stronę słońca i wyleguję się podpierając lekko rękoma z tyłu. Harry zaczepia mnie łaskocząc po stopie, albo zsuwając lekko gumkę od majtek.

Wracam na leżak i sama zasypiam. Śnią mi się bardzo dziwne rzeczy, ale to chyba głowa zmęczona jest słońcem...

Budzę się, gdy już Anne nie śpi i siedzi na brzegu leżaka pijąc wodę. Z kolei Harry (tutaj z ręką na sercu wyzwałabym go od naprawdę różnych, gdyby nie mama Twist i nasza córka) bawi się świetnie lejąc zimną wodę na moje rozgrzane ciało, wzdrygam się cała i przeklinam cicho pod nosem, zrywam się z leżaka i Harry zaczyna przede mną uciekać.

-Chodź tu Styles!- krzyczę, a on śmieje się głośno.

Doganiam go, gdy już jesteśmy po kostki w wodzie i wskakuję mu na plecy, pod wpływem siły przerwracamy się do wody z wielkim pluskiem. Wynurzam się i zaczynam piszczeć, bo woda jest tak zimna, Harry łapie mnie i przerzuca sobie przez ramię idąc głębiej, biję go, kopię, ale on pozostaje niewzruszony i do tego gryzie mi łydkę.

-Co ty jakiś pieprzony wampir jesteś?- krzyczę, a on wtedy wrzuca mnie do wody. Wypływam na górę i wypluwam słoną wodę.

-Nienawidzę cię!- piszczę, a on wybucha śmiechem i do mnie podpływa.

-Pamiętaj...- mówi i łapie mnie za biodra mocno do siebie przyciskając.- Od nienawiści do miłości...- dodaje.

Oplatam go rękoma wokół karku i czuję, jak jego ręka, zmierza ku mojej kobiecości.

-Co ty...- spoglądam w jego oczy.

-Nie mogę się tobą do cholery nacieszyć, ciagle mi mało twoje ciała... Jakbym mógł to uprawiałbym z tobą seks całą dobę i w każdym miejscu, byśmy doszli do takiego momentu, gdzie nie będziemy mieli siły się podnieść ze swoich ciał...- mówi, a ja wpijam mu się w usta. Jego dłonie dotykają mojego ciała, a ja robię się bardziej zachłanna na jego usta, moje dłonie położone na karku jadą w dół jego pleców przy okazji mocno wbijając paznokcie. Przybliżam się bliżej niego i uśmiecham się, gdy jego dłonie wsuwają się pod majtki i ściskają moje pośladki.

-Dlaczego nie możemy być teraz w apartamencie...- mówi mi w usta.

Puszczam jego wargi i spoglądam na nie.

-Mamy całą noc Styles...- mówię i przykładam usta do jego dolnej wargi, lekko ją muskam patrząc mu w oczy... Zaraz odsuwam się do niego i odpływam.

-Gdzie idziesz?- pyta.

-Nie wiem, jak ty, ale ja tu zamierzam się opalić... Więc wychodzę...

-No nie wychodź jeszcze...- mówi Harry i podpływa do mnie.

-Harry słońce czeka na mnie!

-Nie! Chcę zrobić coś z tobą!- mówi łapiąc mnie za dłoń.

-Zrobimy to w nocy!- mówię.

-Nie o to mi chodzi, ale cieszę się, że pamiętasz...- uśmiecha się.

-Więc o co chodzi?- pytam odgarniając włosy do tyłu.

-Pocałujmy się pod wodą...- mówi mi.

Na mojej twarzy rośnie uśmiech.

Retrospekcja

-Pocałowałbym cię, wiesz?

-A ja ciebie bym pocałowała...

Podniosłam okulary z nosa i widziałam jak na plaży jest trzech, którzy robią zdjęcia... Shit. Ściągnęłam okulary sobie i Hazzie.

-Co ty planujesz?

-Głęboki wdech na trzy.

-1... 2... 3...

Wzięłam głęboki wdech i zanurkowałam. A pod wodą... Od razu połączyliśmy swoje usta ze sobą. Przylgnęłam kurczowo do ciała Stylesa i nie chciałam w ogóle się odrywać, było mi tak dobrze z nim. Całowaliśmy się dopóki nie zabrakło nam oddechu. Gdy tylko wynurzyliśmy się spod wody zaczęłam brać głębokie oddechy, aby niedobór powietrza w moich płucach się wyrównał. Uśmiechnęłam się szeroko i opłynęłam Harry'ego. Wskoczyłam mu na plecy i szepnęłam: Możesz mnie zanieść teraz na plażę. Niepostrzeżenie pocałowałam go za uchem, a on przyciągnął moje nogi do siebie. Zaczął powoli iść w stronę plaży.

***

Podpływam do niego z powrotem, a on się szeroko uśmiecha.

-Grace...- mówi przyciągając mnie do swojego ciała.

-Głęboki wdech na 1... 2... 3...- mówię i zanurzamy się łącząc ze sobą usta. Czuję się, jakby świat się zatrzymał dosłownie... Jakby wszystko stanęło i jedynymi istotami, których czas nie dotyczy jesteśmy my we dwoje. Tym pocałunkiem z dwóch ciał tworzy się jedno. Piękne, pełne wzajemnje miłości, nadziei, pożądania i namiętności. Dotyk, którym nawzajem się obdarowujemy jest jak iskra za każdym razem, gdy opuszek palca jest na ciele tej drugiej osoby... Dotyk, który wyczuwam na lędźwiach, pośladkach jest po prostu uzależniający i absolutnie nie chcę, by się kończył... Mam mocno zaciśnięte oczy, by tylko słona woda się nie do nich nie dostała... Usta Harry'ego w połączeniu z tym, jak dotyka moje ciało jest czymś, co nie chcę, by się kończyło... Chcę jednego... Więcej i więcej... Chcę go więcej, chcę więcej jego ust, dotyku, seksu, chcę go całego mieć, posiadać.

Biorę głęboki wdech, gdy tylko się wynurzamy.

-Ile tam byliśmy?- pytam dysząc.

-Nie wiem, ale miałem wrażenie, jakby stanął czas...- mówi dotykając dłońmi moich policzków.

Uśmiecham się wpatrując w jego piękne oczy, które zresztą są trochę zaczerwienione od słonej wody.

-Ja też miałam takie wrażenie...- mówię mu i łączę nasze usta w pocałunku, który znów wszystko zatrzymuje. Gdy nasze usta się stykają wydaje mi się, jakby jego były z aksamitu, który jest tak potwornie delikatny, że nie mogę. Oplatam nogi wokół bioder Harry'ego przyciągając go mocno do siebie, od razu nasze usta robią się bardziej zachłanne i potrzebują więcej, więcej, znacznie więcej dotyku ust drugiej osoby... To jest magiczne uczucie, inaczej nazwać tego nie można...

-Kocham Cię...- szepczę mu w usta, na co on się uśmiecha i składa mały pocałunek na mojej dolnej wardze.

-Kocham cię mocniej...- mówi, na co przytulam się do niego.

Nagle piętrząca się, ogromna fala zalewa nas i wynurzamy się dopiero spod wody w odległości kilku metrów od siebie.

-Wiatr się wzmógł...- mówi Harry ocierając oczy i wyciąga do mnie dłoń. Postanawiamy udać się na leżaki, trochę się ogrzać.

Harry niesie mnie na plecach i śmieje się, gdy mówię mu głupoty na ucho.

-Mamusia!- piszczy Sil.- A gdzie ty byłaś?- pyta.

-W wodzie, z tatusiem...- mówię i schodzę z pleców mojego ukochanego, podchodzę do niej i biorę na rączki, jest taka cieplutka...

-Bawiłam się z babcią...- mówi mała wskazując na zrobione babki.

-Cieszę się, a to jakieś ciasto?- pytam wskazując palcem na największą babkę.

-Tak, to tort urodzinowy dla wujka Nialla, bo on ma niedługo urodzinki...- mówi z podekscytowaniem.

-Pamiętam, właściwie to jutro ma urodziny, będziesz musiała zadzwonić do niego z życzeniami...

Kiwa główką.

Harry kładzie się na moim leżaku i wyciąga długie ciało. Leżak jest na niego za mały, więc jego stopy wystają poza, Silver chichocze.

-Ale tata jest wielki!- mówi, a ja parskam śmiechem.

-Prawdziwi mężczyźni są duzi...- mówi Hazz, a jego mama kręci głową z uśmiechem.

-Oczywiście...- mówię pod nosem śmiejąc się.

-Co to znaczy prawdziwy mężczyzna?- pyta Silver, a ja poprawiam jej kapelusz.

-No synu... słuchamy...- mówi Anne, a ja zaczynam się śmiać.

-Prawdziwy mężczyzna córciu, to mężczyzna odważny, silny, miły, kulturalny, romantyczny, umięśniony, z pięknym uśmiechem oraz nieziemsko przystojny... a no i do tego... najlepszy ojciec pod słońcem...

-O kurde, ale masz napompowane ego...- mówię, a Anne parska śmiechem.

-A ty taki jesteś?- pyta Silver tatę.

-Oczywiście, że tak...- odpowiada jej.

-Wujek Niall jest przystojny...- mówi Silver, a ja i Anne zaczynamy się głośno śmiać, odstawiam Silver na piasek.

-A ja nie jestem?- pyta ją Harry.

-Jesteś moim tatusiem, najlepsiejszym na świecie, ale to wujek Niall jest najprzystojniejszy...- mówi z szerokim uśmiechem chcąc przytulić się do tatusia.

Muszę się odwrócić, bo zaczynam się dusić od śmiechu.

-...on będzie moim mężem...- mówi Silver uśmiechając się pięknie.

-Po moim trupie...- mówi Harry, a Anne łapie się za brzuch od śmiechu.

(...)

Harry

-Ale się podpaliłam...- mówi Grace oglądając swoje plecy.

-Pieką?- pytam wchodząc do łazienki, gdzie jest.

-Nie, aż tak bardzo, ale dotknij... zobacz, jaką mam gorącą skórę...- odwraca się do lustra.

-Parzysz... Ale na noc ci posmaruję pianką, powinno ci pomóc...- mówię całując ją w spieczoną łopatkę.

Grace uśmiecha się szeroko i wiesza mi się na szyję, patrzę na nią i gdy tylko nieświadomie oblizuje usta mam jeden cel.

Jak najszybciej znaleźć się z nią w łóżku...

-Ile mamy do kolacji?- pytam ją cicho.

-Silver teraz śpi, więc pewnie godzinę...- odpowiada.

Na mojej twarzy rośnie uśmiech, automatycznie na jej też, moje dłonie zsuwają z jej pośladków świeżo założone białe, koronkowe majtki. Spadają na jej uda, a potem zsuwają się po łydkach w dół, aż do kostek. Ciągle patrzę jej w oczy i nie odrywając od nich wzroku jak najdelikatniej odpinam stanik, by tylko nie sprawić jej bólu, gdy słyszę, jak miękko spada na ziemię i mam przed sobą nagą dziewczynę moich snów dobrze wiem, co robić dalej. Pozostają spięte włosy, które, gdy tylko odpinam klamrę spadają gładko na jej plecy i ramiona. Mój wzrok spada na jej nagie, niewyobrażalnie piękne ciało... Przyciągam ją delikatnie bliżej i muskam jej usta.

-Przyprawiasz mnie o szczyt samym widokiem...- mówię jej prosto w usta, po czym moja ukochana zamyka oczy. Całuję ją najpierw delikatnie, by ją trochę rozbudzić, ale chwilkę później zapominam o tym, byleby ją mieć jak najbliżej. Grace sunie dłońmi po moim torsie, a ja przyciskam ją plecami do zimnych kafelków w łazience, chyba podniecenie całkowicie ją omamiło, bo nie czuje bólu... Przynajmniej tego nie okazuje. Nasze wargi płoną namiętnością i pożądaniem, czuję, że jest mi gorąco... Boże płonę...

-Jesteś niesprawiedliwy...- mówi niskim głosem prosto w moje usta.

-Czemu?- pytam łapiąc za jej lewą pierś.

-Bo ja jestem naga, a ty nie...- mówi, na co odrywam się od niej, zagryza wargę i tak jak ja jej wcześniej, ona teraz mi zsuwa bokserki i robi to niewyobrażalnie seksownie. Gdy tylko ściągam z łydek bokserki, patrzę na Grace, która przechyliła głowę na bok i obserwuje mnie z zainteresowaniem. Unosi brew i łapie za moje biodra mnie bliżej do niej. Przylegam do niej, a ona patrzy na mnie wymownie, jakby chciała mi dać do zrozumienia, że czeka... Gdy tylko rozsuwam jej uda i unoszę tak, by oplatała mnie w biodrach na jej ustach pojawia się zadziorny uśmiech...

-No dawaj Styles...- mówi i oblizuje wargi.

Wchodzę w nią i automatycznie łączę jej usta z moimi w drapieżnym pocałunku, Grace wyjękuje mi w usta przekleństwo, co tylko mnie nakręca i to cholernie mnie nakręca... Słowa nie opiszą, jak bardzo mnie podnieca.

Zaczynam się poruszać, a ona zagryza dolną wargę i marszczy brwi, głośno oddychając.

-Och Harry...- wyjękuje, a na moich ustach pojawia się zadziorny uśmiech.

Wiem, że jej dobrze... Nigdy nie narzekała...

-Ćśśśś...- mówię wprost do jej ust.- Skup się na przyjemności...- robię mocniejsze pchnięcie i obserwuję, jak jej mina zmienia się z każdym kolejnym ruchem. Z każdym kolejnym doznaniem... Nie wiem ile czasu jesteśmy w tej pozycji, ale wkrótce Grace się odzywa...

-Harry plecy mnie bolą...- mówi przerywając każde słowo wdechem.

Odrywam ją od ściany w łazience i kładę na łóżko, po czym kontynuuję całując jej klatke piersiową, mostek, szyję, obojczyki, czuję, jak jej dłoń, tylko dociska moją głowę w miejsca, które pieszczę. Koło mojego ucha słyszę ciche jęki i głośne oddechy.

-Harry...- szepcze i nagle wypina klatkę piersiową do góry dotykając piersiami mojego torsu.

Kiedy zacząłem się z nią kochać 4 lata temu, wiedziałem jak zajebista jest w łóżku już po pierwszym razie, ale za każdym razem, kiedy się łączymy uświadamiam sobie, że zawsze mnie zaskakuje, więc nie znam jej całkowicie... Nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy, gdzie, o której godzinie będzie mi kazała się rozbierać i bawić się z nią... Tym mnie najbardziej kręci... Że jest nieobliczalna... Całkowicie nieobliczalna...

-O cholera!- wykrzykuje, a ja chichoczę w jej szyję składając tam pocałunki, które tylko bardziej na nią działają.

-Nie śmiej się!- mówi i przeklina pod nosem.

-Nie śmieję się...- mówię podnosząc twarz, by spojrzeć na nią. Ma zamknięte oczy, które raz są bardziej, a raz mniej ściśnięte, przy każdym ruchu... Nagle wbija cholernie mocno paznokcie w moje żebra i jej uda zaczynają drżeć... Już? Wykonuję mocne i szybkie pchnięcia, bym ja też mógł już zacząć szczytować... I tak się staję... Dokładnie wtedy, kiedy ona... Ja też doświadczam nieba...

Kładę się obok niej i czekam, aż nasze oddechy się wyrównają... Wkrótce moja ukochana z szerokim uśmiechem kładzie się swoim nagim ciałem na moim (nogi ma po zewnętrznej stronie moich ud) i podpiera brodę dłonią, podczas, gdy jej druga dłoń okręca sobie moje loki wokół palców. Patrzy mi w oczy i uśmiecha się, ja też się uśmiecham, ale nie wymawiam żadnego słowa. Upajam się chwilą, kiedy to jesteśmy sami ze sobą... Grace nie podpiera już brody i palce dłoni, która ją podtrzymywała, dotykają struktury moich ust. Lekko muska je opuszkami palców przyglądając się im dokładnie, uśmiecham się, gdy widzę jej fascynację moimi ustami, kiedy marszczy brwi i opuszkiem obrysowuje kontury moich ust. Ona podnosi na mnie wzrok i też się uśmiecha. Podnosi się wyżej, tak by zatopić twarz w mojej szyi. Sunę dłonią po jej kręgosłupie i czuję, jak ustami lekko dotyka skóry na mojej szyi, skubiąc lekko zębami i zwliżając językiem owe miejsca.

Z kręgosłupa przenoszę się na jej pośladki, które lekko szczypię i wtedy przy moim uchu jestem w stanie słyszeć ciche westchnienia mojej ukochanej...

-Mmm...- słyszę i z uśmiechem całą dłonią ujmuję pośladek.

-Harry...- szepcze cicho i całuje mnie za uchem. Dobrze wie, jak uwielbiam gdy robi to dokładnie tam...

Język zjeżdża w dół, aż do szyi, wypina przy okazji pośladki, pocałunkami obdarowuje moje jabłko Adama, a także kości obojczyków, tatuaże jaskółek, mostek na klatce piersiowej, brzuch, brzuch, brzuch, brzuch, wytatuowane gałązki i biodra. Unoszę głowę, by zobaczyć, czy swoimi ustami zrobi to o czym myślę, ale nie chcę tego... Uśmiecham się, gdy ona znów idzie w górę. Wbija lekko paznokcie w moje ciało, co jest podniecające...

Czy istnieje coś, co zrobi Grace i nie będzie to podniecające?

Nie, nie istnieje...

Dochodzi do mojej brody i wtedy siada mi na pasie, włosy zaczesuje do tyłu i patrzy na mnie. Kładę sobie dłonie pod głowę i z uśmiechem obserwuję, co ona chce zrobić. Czy to możliwe, że nie odezwaliśmy się jeszcze ani słowem?

Obserwuje mój tors z uwagą, ale jej uśmiech wywołują moje ręce... Nachyla się tak, że prawie nad twarzą mam jej piersi, nie odrywam od nich wzroku, nie da rady... Grace dłonią dotyka moich bicepsów i gdy jeszcze bardziej je napinam szeroko się uśmiecha. Zauważa, na co się patrzę i unosi brew. Siada mi na pasie, pośladkami dotykając mojego przyrodzenia. Swoimi dłońmi zakrywa piersi, a ja marszczę brwi z niezadowolenia... Nagle je odkrywa i moje niezadowolenie znika... Oj jestem tego pewien... Grace opuszcza na nie wzrok i zaraz znów je zakrywa dłońmi. Cholera, czy ona chce mnie wnerwić? Biorę dłoń spod głowy i gdy chcę złapać jej dłonie odsuwa dłonie. Kręci lekko biodrami i uśmiecha się szeroko. Ale się ze mną droczy... Nie lubię tego... Jestem zbyt niecierpliwym człowiekiem...

Gdy kręci biodrami widzę, że jej sprawia to coraz większą przyjemność, odchyla głowę do tyłu i zagryza wargę.

I wszystko pewnie by się skończyło kolejną serią fantastycznych doznań, gdyby nie krzyk naszej córki i walenie do drzwi. Obydwoje patrzymy na drzwi oraz poruszającą się klamkę.

-Mamusia!- piszczy Silver.

Wracam wzrokiem na Grace, a ona wstaje z moich bioder i rzuca mi bokserki. Idzie do łazienki, gdzie narzuca majtki i siłuje się ze stanikiem, ubieram bokserki, ale widzę, że Grace nie może poradzić sobie z założeniem ramiączek przez spalone plecy.

-Pomogę ci...- mówię i nakładam je jej, całując przy okazji obydwie łopatki.

-Otwórz potworkowi...- mówi mi, a ja się uśmiecham i odwracam ją do siebie. Całuję ją w usta soczyście i z uśmiechem wychodzę z łazienki.

Otwieram drzwi i Silver wpada do środka.

-Ile mam czekać!- wybucha, a my patrzymy na nią zszokowani.

-Spaliśmy...- mówi Grace, a ja kiwam głową.

-Ja też spałam, a teraz babcia śpi...- mówi.

-Skoro babcia śpi, to czemu tak krzyczałaś?- Gracie unosi brwi i krzyżuje ręce na piersiach.

-Bo mnie nikt nie słyszał, jak pukałam...- wzrusza ramionami, prawie parskam śmiechem i nie mogę uwierzyć, że jeszcze niedoszła trzylatka mówi takie rzeczy.

-Spaliśmy...- mówię i biorę małą na ręce.- My też jesteśmy zmęczeni po plaży...

Grace uśmiecha się pod nosem i balsamuje sobie nogi, mała siada na naszym łóżku i przytula się do poduszki. Obserwuje mnie i zaczepia mnie dotykając paluszkiem nogi. Śmieje się.

-Kocham cię tatusiu...- mówi tak po prostu.

Przenoszę na nią wzrok i uśmiecham się szeroko.

-Ja ciebie też kocham księżniczko...- mówię i kładę się obok niej. Mała przybliża się i daje mi buziaka w policzek.

Grace wygląda z łazienki oparta głową o framugę drzwi i przyrzekam, że jej oczy są zaszklone. Patrzy na Silver i odwraca się, wchodzi w głąb łazienki.

-Szybko idź do mamy i powiedz, że ją kochasz...- szepczę małej do ucha, a ona zeskakuje z łóżka i biegnie.

-Mamusia! Kocham cię!- piszczy i słyszę buziaki.

Uśmiecham się szeroko i nakładam dżinsowe spodenki.

(...)

Po kolacji zaprowadzam Silver do pokoju jej i mamy. Mała ubrana w pidżamki kładzie się do łóżka, a moja mama smaruje twarz kremem.

-Kiedy to zrobisz?- pyta mama.

-Jutro wieczorem...- mówię.- Zajmiesz się Sil?

-Jasne...- uśmiecha się.- Pewnie, że się nią zajmę...

-Super...- mówię z uśmiechem.- Pójdę na chwilę do recepcji i zapytam, czy sala kinowa na pewno jest zarezerwowana...

-Załatw dzis wszystko, żebyś miał jutro spokój...- mówi mama, a ja ją całuję w czoło, potem składam buziaka na policzku Silver i życzę jej snów o księżniczkach.

Zjeżdżam windą na dół i podchodzę do recepcji, kobieta, która przyjmowała nas dwa dni temu uśmiecha się do mnie.

-Słucham Panie Styles? Wszystko w porządku z apartamentami?- pyta.

-Tak, dziękuję, jest wszystko ok. Przychodzę zapytać o salę kinową, prosiłem o zarezerwowanie jej na jutrzejszą noc.- mówię, a ona kiwa głową.

-Tak, panie Styles, wszystko jest gotowe, to co ma się tam pojawić będzie na swoim miejscu, a ja osobiście tego dopilnuję...- mówi uśmiechając się przez co nie widzę jej skośnych oczu.

-To fantastycznie, bardzo dziękuję...- mówię.- Dobrej nocy...- mówię kobiecie i wracam na górę do mojej ukochanej.

Gdy wchodzę do środka leży na łóżku i trzyma.piankę do smarowania pleców. Ściaga crop top, w którym zamierza spać i kładzie się na brzuchu. Smaruję jej plecy, mówi, że ją pieką, ale gdy dmucham mam wrażenie, że zasypia.

-Gorąco tu...- mówi Grace.

-Czemu nie włączyłas klimatyzacji?- pytam zakręcając piankę.

-Klima nie jest w naszym języku...- mówi.- A ja nie chciałam niczego popsuć...

Podchodzę do pilocika i włączam ustawiając odpowiednią temperaturę.

-Opłaca się podróżować po świecie...

Grace uśmiecha się. Jestem padnięty, po całym dniu, więc zaraz pewnie zasnę jak zabity.

-Podasz mi dwie tabletki z brązowej buteleczki w łazience?

Kiwam głową i idę po nie. Są bez wieczka, więc nie wiem, jaką mają funkcję.

-Antykoncepcja?- pytam ją, a ona uśmiecha się pod nosem.

-Nie, to witaminy...- mówi podnosząc tułów. Łyka je i popija wodą.

-Na co?- pytam.

-Na lepsze funkcjonowanie...- mówi po przełknięciu, po czym oddaje mi szklankę i kładzie głowę na poduszce zamykając oczy.

-Ale po co?- pytam zaciekle.

Grace wzdycha cicho.

-Ginekolog po tej akcji z ciążą stwierdziła, że jestem osłabiona, więc mam brać witaminy...

-Czemu jesteś osłabiona?- pytam.

-Przez stres, pracę itp.

-Zaharowujesz się...- mówię jej czule.- Nie możesz tyle pracować...

-Ale to jest super!- mówi Grace.- Kampanie, reklamy, zdjęcia... Uwielbiam sesje. Kręci mnie to...

Kręcę głową, a ona się uśmiecha.

-Skoro teraz masz urlop musisz korzystać i dużo spać...- mówię jej, na co kiwa głową.

-Cicho! Właśnie chcę to zrobić...- mówi, na co się uśmiecham i idę umyć zęby.

Po chwili kładę się koło niej i wklepuję pozostałości pianki. Właściwie jej plecy tylko troszkę jeszcze się świecą od mazi. Z plaży słychać dobrze szum wody i to on sprawia, że moje powieki są jeszcze cięższe... Całuję Grace w tył głowy i zgaszam lampkę.

Jutro będzie wielki dzień...

(...)

Ranek jest piękny, tylko szkoda, że nadchodzi tak szybko i to jeszcze złośliwie słońce razi mnie prosto w oczy, nie zamknęliśmy balkonu na noc, więc mam teraz nauczkę, by to robić bez wzhlędu na wszystko. Odwracam skę tyłem do tego cholerstwa i wtulam się w plecy Grace. Śpi w tej samej pozycji co wieczorem, ale ma koszulkę na sobie. Kładę jej dłoń na brzuchu i zamykam oczy licząc, że jeszcze sen mnie ogarnie. Wącham jej włosy, które pachną kokosem całuję jej kark. Uśmiecham się do siebie na samą myśl o dzisiejszym wieczorze, który cholera będzie magiczny... Ale nic więcej nie powiem... Niech to będzie niespodzianka dla was dziewczyny xx.

-Harry...- mruczy Grace.

-Hm?

-Zgaś to debilstwo...- mówi, na co chichoczę.

-Nie da rady...- mówię.

-Dlaczego to musi mnie budzić...- mówi przewracając się do mnie przodem i jednocześnie chowając głowę pod kołdrą.

Śmieję się z niej i czuję, jak przytula się do mojego brzucha.

-Udusisz się tam...- mówię unosząc kołdrę.

-Nie uduszę...- słyszę jej stłumiony głos.- O ile nie zrobisz mi przykrej niespodzianki jedną ze swoich torped...- mówi, na co zaczynam się głośno śmiać. Ona też się śmieje.

-Nie zrobię ci tego...- mówię.

-Coś ty jadł, że tak ci w brzuchu bulgocze?- pyta.

-Nic... Głodny jestem...- mówię.

Grace coś burczy pod nosem i cichnie. Sprawdzam wszystkie możliwe portale społecznościowe, a ona się nie wynurza. Gdy podnoszę kołdrę z uśmiechem widzę, że śpi, mocno wtulona w mój brzuch, odłaniam kołdrę by miała świeże powietrze, a ja odkładam telefon i dźwięk fal chyba serio działa jak kołysanka, bo kilka sekund później film się urywa.

Następnym razem, gdy się budzę Grace krząta się po pokoju, ubrana (No.95), rozczesuje włosy i zaczesuje je do tyłu, sięga po kolczyki i uśmiecha się do mnie.

-Ale jestem głodny...- jęczę.

-Dało się to słyszeć...- uśmiecha się.

-Mama i Silver śpią?- pytam przecierając oczy.

-Słonko jest już po 11, poszły na plażę...

-Jezu, spałem jeszcze 2 godziny...- mówię redukując nocną chrypę.

Grace sięga po pierścionki i nakłada je na palce.

-Ubieraj się... Musimy coś zjeść...- mówi.

Wstaję z łóżka, załatwiam sprawy w toalecie i nakładam dżinsowe spodenki, a do tego białą koszulkę. Narzucam nike'i i związuję włosy. Zjeżdżamy do restauracji hotelowej i wchodzimy do środka, pierwsze co rzuca mi się w oczy to mężczyźni, którzy pijąc kawkę oglądają odkryte uda mojej kobiety. Podbiegam do niej, bo ona oczywiście zasuwa w szpilkach, jak jakaś petarda i kładę jej dłoń na pośladku, obejmując przy okazji w biodrach.

Siadamy na tarasie, gdzie kelnerka bierze od nas zamówienia.

-Zamówiliśmy jedzenia, jak dla całej rodziny...- śmieje się i zakłada okulary przeciwsłoneczne.

-Jestem głodny...- mówię znacząco, a ona kręci głową chichocząc. Czekając na zamówienia dostajemy imbryk pełen w kawę, nalewam sobie i Grace do filiżaneczek.

Jej twarz jest zwrócona w stronę słońca, na które dziś tyle gadała i siedzi spokojnie nic się nie odzywając. Wyciagam telefon i robię jej wiele zdjęć. Potem, gdy podpiera brodę dłonią, albo potem, jak poprawia włosy, bádź gdy jej usta pochłaniają kawę.

-Ty jesteś nienormalny.- mówi Grace.

-Czemu?- pytam.

-Bo od dobrych kilku minut stale robisz mi zdjęcia, a to nie jest normalne.- stwierdza.

-Badano mnie i jest ze mną wszystko w porządku...- odpowiadam śmiejąc się z tego, co właśnie powiedziałem.

-Podmienili je, albo zapłaciłeś im za to, żeby twoja choroba nie wyszła...- mówi, jakby to była oczywistość.

Kelnerka przynosi nasze zamówienie i dziękujemy jej. Zjadamy zapiekane bułeczki z serem, pomidorem i bazylią, a także naleśniki i jajecznicę. Właściwie Grace zjada jajecznicę i jedną bułeczką, a ja pochłaniam wszystko inne, patrzy na mnie z niedowierzaniem i pije spokojnie kawę przyglądając mi się.

-Brzusio jest pełny...- oświadczam.

-Jakbym słyszała Silver...- mówi, na co obydwoje zaczynamy się śmiać.

Wracamy do pokoju i przebieramy się w stroje. Prowadzę ją za rękę na plażę, gdzie Silver zrobiła już dużą babkę, podskakuje na mój widok i piszczy wskazując na nas. Mama się odwraca do nas przodem i macha do nas. Gdy tylko docieramy do miejsca, gdzie leżą leżaki Silver bierze mnie za rękę i robimy wielki tort z piasku dla Nialla, który ma dziś urodziny, ale zadzwonimy do niego za kilka godzin, bo jeszcze śpi. Grace kładzie się na leżaku i po 15 minutach chyba śpi. Kładę jej na głowe swoją czapkę, by nie dostała udaru i wracam do małej, która jest tak podekscytowana, jakiej jej dawno nie widziałem...

Gdy kończymy mama stwierdza, że wygląda świetnie i gdyby był prawdziwy chętnie by zjadła. Silver układa muszelki, które jej wyłowiłem i z moją pomocą tworzy liczbę 24 na środku.

-Wujek Niall ma 24 latka?- pyta mnie, na co kiwam głową.

-A ja mam tyle...- mówi i pokazuje mi 3 paluszki.

-Wujek Niall jest dużym chłopczykiem...- mówi, na co się uśmiecham.

-Tak słonko...- odpowiadam jej i idę po tekefon, by zrobić Silver zdjęcie z tortem z piasku. Mała robi dzióbek, na co zaczynam się śmiać i wstawiam zdjęcie na IG z podpisem: Twoja największa fanka i jak twierdzi, przyszła żona (nie macie mojego błogosławieństwa) życzy ci najlepszych 24 urodzin! Kochamy Cię Niall! Czekaj na telefon xx.

Pokazuję Silver zdjęcie, a ona stwierdza, że bardzo jej się podoba.

Z uśmiechem chowam telefon do torby Grace i biorę Sil do wody.

(...)

Nadchodzi wieczór... O kolacji powiedziałem Grace, gdy wracaliśmy z plaży, a ona bardzo się podekscytowała wizją spokojnego wieczoru we dwoje. Nie ma nawet pojęcia, że nie będzie spokojny. Grace zamknęła się w łazience 1,5 godziny temu i tylko od czasu do czasu słyszę, jak podśpiewuje coś pod nosem. Jest już ciemno, a właściwie słońce chowa się za horyzontem, gdy moja ukochana wreszcie opuszcza łazienkę. Jestem na balkonie, gdy słyszę, ze otwiera drzwi, które na wszelki wypadek zamknęła na kluczyk, odwracam się i... zasycha mi w ustach... ostatnie razy, gdy jej mówiłem, jak pięknie wygląda chowają się przy tym, jakw wygląda teraz... Cholera nie potrafię tego opisać... Wygląda jak anioł ((No.92) - polecam zobaczyć strój!), dosłownie jak anioł... Wchodzę przez drzwi balkonowe i nie mogę oderwać od niej wzroku.

-Boże, masz świadomość, jak piękna jesteś?- pytam ją wiedząc, że opuści głowę i się zarumieni. Tak też robi. Podchodzę do niej i poprawiam koszulę, oraz marynarkę. Jestem ubrany cały na czarno, więc gdy to ja będę stał obok zatopiony, jakby w mroku, ona będzie rozświetlała wszystko swoim blaskiem.

-Zawsze ci powtarzam jak jesteś piękna, ale Grace cholera... Ty jest przepiękna, najpiękniejsza...- mówię łapiąc ją za dłonie. Całuję jedną i drugą, na co na jej twarzy pojawia się coraz piękniejszy uśmiech.

-Chodźmy...- mówi cicho, jakby zawstydzona.

Może się nie spodziewała, żeby obsypię ją takimi komplementami... Trudno tego nie robić, skoro jest tak obezwładniająco piękna... Chyba zaczynam się powtarzać...

Wychodzimy z pokoju i splatamy dłonie, Grace nic nie mówi tylko podąża ku windzie, w której spędzamy maksymalnie pół minuty. Wychodzimy z hotelu jako Harry i Grace, nie jako Harry z One Direction i Grace, popularna dziennikarka amerykańskiego Vogue'a. Nie ma paparazzich, nie ma nikogo, kto mógłby przerwać mi dokonanie tak ważnej rzeczy dziś, jesteśmy sobą...

Idziemy chodnikiem do restauracji przy plaży, zamówiłem nam tam stolik, byśmy mogli porozmawiać, pośmiać się i pobyć ze sobą... Przysuwam Grace krzesło i siadam na swoim. Kelner podchodzi do nas i bierze od nas zamówienia. Łapię za jej dłoń i głaszczę kłykcie. Ona podpiera swoją brodę i dokładnie mnie obserwuje, wodzi po mnie wzrokiem nic nie mówiąc, uśmiecham się, gdy to robi i gdy spotyka moje oczy, które nie mogą się od niej oderwać, uśmiecha się.

-Czemu tak na mnie patrzysz?- pytam ją.

-Nie wiem...- mówi.- Uwielbiam na ciebie patrzeć, tyle...

Uśmiecham się szeroko, ona obniża wzrok na nasze dłonie i uśmiecha się.

-Dlaczego nic nie mówisz?- pyta mnie, na co wzruszam ramionami.

-A musimy cokolwiek mówić?- pytam ją.

Przeczy i wzdycha cicho. Na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

-Czemu się śmiejesz?- pytam ją.

-Przypomniał mi się sen, który miałam na plaży...- chichocze.

-Opowiedz mi go...- mówię.

-Nie wiem, czy chciałbyś wiedzieć, jakie fantazje ma mój mózg...- opuszcza głowę z szerokim uśmiechem.

-Zaintrygowałaś mnie jeszcze bardziej...- mówię.

-No więc... Kiedy ostatnio była u mnie u Lucy byłyśmy w kinie na Magic Mike XXL...

Unoszę brew, a ona chichocze.

-...i dziś mi się śniło, że ty byłeś takim Mike'iem... Tańczyłeś w stringach...- Grace zaczyna się śmiać zakrywa twarz dłonią ze wstydu.

-Zatańczyłbym dla ciebie, ale nie w stringach...- mówię jej, a ona śmieje się głośniej.

-Nie musisz tego robić... Wynagradzasz mi wszystko w nocy...- mówi.

Kelner przynosi nam jedzenie i nalewa wina do kieliszków, gdy próbujemy jedzenia rozpływamy się w smaku i co chwilkę każde z nas mówi, jak fantastycznie smakuje jedzenie, do tego zaczyna grać zespół jazzowy, który po prostu sprawia, że obydwoje mamy gęsie skórki. Rozmawiamy o przeszłości, wydarzeniach, które mamy za sobą, wspominamy, co nas dosięgło i co przeżyliśmy... Grace płacze ze śmiechu, gdy przypominamy sobie to, co robiliśmy na wakacjach z „Ekipą z Sydney", albo jak się zaczęło, jak Harry uratował mnie z rąk chłopaka- psychopaty tamtej nocy na urodzinach Lucy... A potem, jak pokazywał mi gwiazdy...

-Silver też lubi gwiazdy...- mówi mi, na co się uśmiecham.

-Zauważyłem... I często mnie pyta co oznacza jakaś...- mówię.

Grace

Spędzamy w restauracji dobrych kilka godzin i po zjedzeniu deseru, Harry oznajmia, żebyśmy już wracali. Wtedy uderza mnie uczucie zawiedzenia... I to nie byle jakiego...

-Już?- pytam.

-Zrobiło się późno...- mówi Hazz spoglądając na zegarek, a gdy to robi, humor i radość znika. Byłam prawie pewna, że oświadczy mi się w restauracji, może nie oświadczy, bo zrobił to, ale wróci do sprawy naszego narzeczeństwa.

Uśmiecham się lekko i wstaję od stolika, Harry idzie zapłacić. Odrzucam włosy do tyłu i zasuwam krzesło, idę ku wyjściu i opieram się o framugę, na której przyczepione są frędzlowate paski. Poruszają się pod wpływem wiatru, który pochodzi znad wody... Czuję dłoń na biodrze i wtedy od razu otwieram oczy.

-Wróćmy plażą...- proponuje mi, a ja tylko lekko kiwam głową. Siadam na schodkach, odpinam buty i biorę je w dłoń, Harry splata nasze dłonie i obejmuje mnie. Idziemy brzegiem morza... Wpatruję się w ciemne niebo, które błyszczy mieniącymi się punkcikami. Zamykam oczy i staram się nie zamartwiać, choć naprawdę odkąd powiedział mi o kolacji w duszy skakałam z radości, bo... bo bardzo stęskniłam się za pierścionkiem... Wiem, że to może brzmi, jakbym była materialistką, ale zdecydowanie czułam się pewniej mając go na sobie.

-Hm?- Harry chyba domaga się odpowiedzi na pytanie, którego nie słyszałam.

-Co mówiłeś?- pytam.

Harry uśmiecha się, a ja staram się odwzajemnić uśmiech.

-Pytałem o twoje marzenia...- mówi skladając na mojej skroni pocałunek.

-Nie mam marzeń...- kłamię.

Mam jedno na ten moment, ale zamierzam zachować je dla siebie...

-Żartujesz? Każdy ma marzenia...- mówi zdziwiony.

-Ja wszystko, co sobie zamarzyłam otrzymałam...- mówię cicho.- Pamiętasz, jak zadałeś mi to samo pytanie, kiedy wziąłeś mnie na koncert The 1975, na którym prawie umarłam?- pytam, na co chichocze.

-Nie da się tego zapomnieć...- mówi.

-Co ci wtedy powiedziałam?

-Że chcesz mieć w przyszłości prawdziwą i szczęśliwą rodzinę... i najnowszą wtedy bmkę.- mówi, na co się śmieję.

-Mam najwspanialszą rodzinę na świecie...- mówię.- Więc marzenie się spełniło...

-A potem? Nie miałaś żadnych?

-Jak dostałam staż miałam postawione cele, najpierw własny dodatek, potem szefostwo, a potem własna zakładka w amerykańskim... Teraz jestem szczęśliwa... Nie mam marzeń...- mówię wiedząc, że kłamię.

Mam marzenie... Chcę pięknego ślubu, wspaniałego wieczoru panieńskiego, wesela... Chcę wreszcie nie martwić się, czy to kiedyś nadejdzie, chcę wreszcie się stać się tylko jego, nie chcę więcej kłótni...

-Grace?- pyta Hazz.

-Tak?

-Jesteś jakaś nieobecna odkąd opuściliśmy restaurację...- mówi.

-Nie jestem, kochanie...- mówię i muskam jego kości policzkowe.

Harry się uśmiecha i przyciąga mnie mocniej do siebie. Zauważam ludzi, którzy puszczają lampiony do nieba, zawsze chciałam taki mieć i wypuścić... Ponoć życzenie, które się pomyśli się przed wypuszczeniem lampionu zawsze się spełnia...

-Harry, ja chcę tak!- mówię wskazując palcem.

-W takim razie chodź i kupię ci jeden.

Podchodzimy do sprzedawcy i bierzemy lampion, zapalam świecę, która napompowuje lampion.

Biorę go i idę od Hazzy kilkanaście metrów.

-Dobrze... To teraz życzenie...- mówię do siebie.

Biorę oddech.

-Chciałabym, żebyśmy byli znów narzeczeństwem...- mówię cicho i wypuszczam lampion do góry.

Z uśmiechem patrzę jak szybuje, jak nosi nim wiatr...

Czuję dłonie Hazzy na biodrach, obraca mnie do siebie i całuje w usta. Uśmiechamy się pomiędzy pocałunkami i szczęśliwi wracamy do hotelu. Po zejściu z plaży otrzepujemy stopy i nakładamy buty, po czym wracamy do hotelu. Wsiadamy do windy, ale Harry wciska inny przycisk, niż ten, gdzie są nasze apartamenty...

-Pomyliłeś się...- mówię mu.

-Nie, nie...- mówi i milknie.

-Po co jedziemy na to piętro?- pytam.

-Zobaczysz...- mówi i całuje mnie w usta.

Wysiadamy z windy i stajemy przed podwójnymi drewnianymi drzwiami.

Hazz łapie mnie za dłonie i patrzy w oczy.

-Wejdź tam, usiądź na fotelu i czekaj tam na mnie...- mówi.

-Ale co tam jest?- pytam go.

-Wejdź i zobaczysz...- uśmiecha się.

-Czemu nie idziesz ze mną?- pytam go, niechcąc puścić jego dłoni.

-Grace, obiecuję, że pojawię się za chwilkę...- mówi mi.- Ok?- pyta.

-Ok...- odpowiadam i pcham drzwi.

Idę ciemnym tunelem i wchodzę do małej sali kinowej, na złotym wózku w wiaderku z lodem jest szampan, nalany do dwóch kieliszków, napis piszę: Poczęstuj się... Upijam kilka łyków i siadam na fotelu w trzecim rzędzie, siedzę i obserwuję dookoła całą salę. Kończę zawartość kieliszka i odkładam go na podłogę metr od mojego siedzenia. Wtedy gaśnie światło i zapala się ekran. Moje serce zaczyna szybciej bić, prawie wyrywa mi się całkowicie z klatki piersiowej. Przykładam dłoń do ust, gdy widzę nadjeżdżające auto, na oświetlonym stadionie. Louis podąża do niego i otwiera drzwi, pamiętam, jak zadawałam mu masę pytań, on tylko mnie uciszał i nie odpowiadał na żadne z nich. Śmiał się ze mnie, trzymam się kurczowo jego ramienia i znów coś do niego mówię, a on kręci głową i coś mi mówi śmiejąc się. Sadza mnie na fotelu...

"Pamiętasz, co mu obiecałaś?"- pyta.

Kiwam głową i ściagam opaskę. Jest zbliżenie na mnie i moja minę, gdy światła sceny się włączają, jestem zszokowana, a w moich oczach pojawiają się łzy... Teraz też... Ale teraz one spływają mi po policzkach ciurkiem. Ocieram je dłonią i wsłuchuję się w wyśpiewywane nuty i słowa piosenki Just The Way You Are. Czuję, jakbym przeżywała to równie mocno, jak wtedy... Zbliżenie jest na mnie i moje serce pęka, gdy widzę sama siebie tak cholernie zapłakaną. Cholera rozkleiłam się na dobre... Harry schodzi ze sceny, a moje serce zaczyna bić jak szalone... Wyśpiewuje mi jeszcze jedna zwrotkę i wtedy rzucam mu się na szyję, całuję go, a on zbliża mikrofon do ust.

-Grace muszę cię o coś zapytać...- mówi.

Nagle wszystkie trybuny się zapalają, a Harry klęka przede mną.

-Wyjdziesz za mnie?- pyta, a ja niekontroluję łez. Chowam twarz w dłoniach i płaczę, piekielnie mocno płaczę. Na siedzeniu obok są chusteczki, których nie zauważyłam, więc wycieram oczy oraz nos i uśmiecham.się widząc, jak kiwam głową i Harry nakłada mi pierścionek na palca, obydwoje zaczynamy płakać... A nasze usta spotykają się w magiczny sposób.

Wzdycham cicho, gdy obraz gaśnie i zapalają się światła. Ocieram oczy i wtedy do sali wchodzi Harry, ma ręką za sobą i idzie w moją stronę.

-Podobał się seans?- pyta z szerokim uśmiechem.

-Za każdym razem, kiedy sobie to przypominam nie panuję nad emocjami.- mówię ocierając oczy.

Harry staje 1,5 metra ode mnie i wyciąga zza siebie bukiet róż.

-To dla ciebie kochanie...- mówi, a ja nie wiem co powiedzieć.

-Harry... Matko... Są piękne... Dziękuję...- mówię z szerokim uśmiechem.- Naprawdę nie musia...- mówię, gdy on przede mną klęka, a ja zakrywam usta dłońmi.

-Wiem, że raz to przed tobą robiłem...- mówi trzymając mnie za dłoń.-... Ale wydarzenia ułożyły się jednoznacznie i dostałem go z powrotem... Teraz, gdy ci go dam, o ile przyjmiesz mnie, nigdy nie pozwolę, bym dostał go z powrotem ponownie...- mówi i otwiera pudełeczko, az moich oczu wypływają łzy.

-Uznaj to, jako dowód mojej niebywałej miłości do ciebie... Grace... Wyjdziesz ze mnie?- pyta.

Nie jestem w stanie wypowiedzieć słowa, więc kiwam głową, po czym po wzięciu oddechu mówię: Oczywiście, że za ciebie wyjdę...

Harry nakłada mi pierścionek i przyciąga do siebie w mocnym uścisku. Wtulam się w jego szyję i delikatnie muskam ją ustami, czując, jak woda z oczy leje się i leje.

-Kocham Cię... Rozumiesz?- pyta mnie.

-Ja ciebie też kocham...- mówię i podnoszę twarz z jego obojczyka, by spojrzeć mu w oczy.

-...i nigdy cię nie opuszczę...- mówi łącząc nasze usta, całujemy się z pasją, namiętnością, ale i cholernym uczuciem.

Moje życzenie się spełniło :) ...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro