Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia Harper w ogóle nie zjawiła się w szkole. Nie pytajcie mnie o powód, bo sama nie wiem dlaczego. Kiedyś zdarzało jej się chodzić na wagary przez pomyłkę, bo przekręcała dni tygodnia. Tak, jest do tego zdolna, ale nie wydaje mi się, aby to było powodem jej dzisiejszej nieobecności.

Zawsze, gdy jej nie było, czułam się jak na pustyni. W szkole jedynie z Dilley utrzymywałam kontakt, ale nie, ona postanowiła się nie zjawiać i nawet mnie o tym nie poinformować. W ten oto sposób każdą dzisiejszą przerwę i nie tylko, spędzałam na pisaniu sms-ów z Zachiem. Umówiliśmy się wieczorem na pizzę, by zobaczyć jak spisuje się Christina. Broń Boże, nie chcieliśmy się z niej nabijać...żartuję, idziemy tam tylko po to. A, no i żeby coś przekąsić, ale to oczywiste.

Żeby było jasne, pisanie z Zachiem nie należało do najprostszych. Przez wiele zainteresowań co chwilę zapominał o telefonie by tylko dokształcać się w jakiejś dziedzinie. Dzięki temu przespałam całą lekcję fizyki i o dziwo, nie oberwałam za to od nauczycielki. Gdy tylko zajęcia się skończyły, bez zastanowienia wybiegłam przed budynek rozglądając się za współlokatorem. Po dziesięciu minutach czekania usiadłam na ławeczce i zaczęłam przeglądać telefon, napisałam mu jeszcze wiadomość w której przypomniałam o spotkaniu, ale nie odpisał. Po pół godzinie podniosłam się i zaczęłam iść do pizzerii sama. Nie zamierzałam czekać, bo głód już dawał się we znaki. Schowałam komórkę do plecaka i powolnym tempem kierowałam się w stronę restauracji.

Było nieco wietrznie, a moje włosy tego nie lubiły, więc oczywiście wszystkie wchodziły mi na twarz. Jak ludzie mogą chodzić w rozpuszczonych włosach? W upał bardzo przeszkadzają i przylegają do ciała, gdy jest zimno to przymarzają i się elektryzują, a gdy wietrznie to pchają się do buzi. Sama czasami chodzę w rozpuszczonych, ale naprawdę podziwiam osoby które robią to ciągle, ja nie wiem czy ich włosy są wyciągnięte z reklamy, czy co, ale zawsze wyglądają nienagannie i żadna pogoda im niestraszna, a ja... najchętniej ogoliłabym się na łyso, tylko po to by nie musieć się z nimi użerać.

– NIESPODZIANKA!!!

– Jejku, Fletcher, nie krzycz tak. Wiem, że przyszedłeś, notabene, pięćdziesiąt minut za późno, ale... zlękłam się, czemu ty to robisz?

– Tak, trzęsłaś się, to było zabawne. No nie wiem, powiedzmy, że zrobiłem to, aby ogłosić ci, że już jestem. A, no i spóźniłem się tylko czterdzieści sześć minut.

– O, rzeczywiście, to wiele zmienia – pokiwałam głową, by przyznać mu rację – A teraz chodź, dawno nic nie jadłam

⚪⚪⚪⚪

– Weźmy hawajską!

– Przestań, taka pizza już dla mnie nie istnieje.

– Istniała kiedykolwiek? – zapytałam zaciekawiona.

– Tak, wtedy, gdy próbowałem jej pierwszy raz w życiu z Christiną, ale po kilku gryzach okazała się całkowicie niejadalna. Wtedy wypisałem ją z listy pizz świata.

– Nawet nie posiadasz takiej listy. Wyluzuj, to tylko owoc na pizzy, i to jaki dobry owoc.

– Czy ty siebie słyszysz!? Pizza z ananasem, to nawet nie brzmi dobrze, bo to pieprzony ananas, o w o c! To tak jakbyś jadła spaghetti z jabłkiem albo frytki w polewie czekoladowej!

– Jem frytki w polewie czekoladowej.

– No właśnie! – oburzył się – masz jakieś moczopędne kubki smakowe.

– Od kiedy słowo moczopędne to obraza? Przestań się już ze mną kłócić i zamów tę cholerną pizzę.

– Evie, nie ustaliliśmy jeszcze jaką.

– Jeżeli masz z tym jakiś problem, to zamów same ciasto od pizzy.

– Dobra.

– Dobra.

I odszedł. Ja nie wiem co jest nie tak z ludźmi w moim otoczeniu. Nikt nie chce się kłócić i droczyć tak jak w zwyczaju mieli Miley i Jackson. Przecież to byłoby świetne i takie "nasze", a każdy po chwili przestaje się w to bawić.

Czekając na jedzenie, zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu Christiny. Niestety bezskutecznie. Pewnie jest na kuchni, czy coś, bo kelnerzy ciągle się tutaj kręcą. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie jej w roli kelnerki. Jeżeli coś nie spodobałoby się klientowi, pewnie by na niego nakrzyczała albo rzuciła w niego jedzeniem bądź oblała sosem. Lepiej będzie, jeżeli nie wyjdzie do ludzi, to naprawdę nie jest dla niej. Powinna pracować sama, lub tam gdzie nikt nie będzie jej widział i nie ma osób które mają mniej władzy od niej. Bo wtedy budzi się w niej rola dowódcy i wszystkim rządzi. W takich momentach cieszę się, że Zach z nami mieszka, bo potrafi przemówić jej do rozumu i pokazać kto ma władzę.

– Widziałem Chris! Uśmiechnęła się do mnie – powiedział podekscytowany. – Oh, no i zamówiłem samo ciasto.

– Żartujesz, prawda? Ja się tym nie najem!

– Masz szczęście, że tak. Skomponowałem jakąś własną, z sosem pomidorowym, papryką, podwójnym serem i kurczakiem.

– Powinieneś wziąć potrójny ser.

– To już uzależnienie, Evie, nie można jeść tyle sera.

– Przepraszam, ale to nasze miejsce.

------------
Miałam dzisiaj dodać ale zapomniałam, więc jest dopiero teraz

Glosujecie na Shawna na #MMVAs?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro