Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dnia kolejnego obudziłam się nieco później niż zazwyczaj, co spowodowało, że spóźniłam się do szkoły. Z tej racji musiałam zrezygnować ze śniadania i czesania włosów. Cholernie bolał mnie brzuch i nie miałam siły chodzić, ale jakimś cudem doczłapałam pod klasę. Właśnie zadzwonił dzwonek, co oznaczało, że zaczęła się geografia. Usiadłam przy wolnej ławce rozglądając się za Harper. To nieco podejrzane, że wagaruje kolejny dzień z rzędu.

– Dzień dobry – przywitał się nauczyciel, na co uczniowie odpowiedzieli nieco mniej entuzjastycznie.

– Salzbury? Miło cię widzieć, słyszałem, że nie było cię na pierwszej lekcji – powiedział zaglądając do dziennika.

– Tak, panie profesorze. Zaspałam.

– Przepraszam za spóźnienie – drzwi otworzyły się z głośnym hukiem, a w nich pojawiła się moja przyjaciółka.

– Siadaj Dilley. Dobrałyście się z Evangeline. Obie traktujecie szkołę jak rodzinę, którą odwiedzacie raz na jakiś czas, bo wypada. To zadziwiające, że mimo rzadkiego pobytu macie całkiem satysfakcjonujące oceny. Nieważne, przejdźmy do lekcji – Pan Flanagan zmienił temat i przestał zwracać na nas uwagę.

– A ty, czemu się spóźniłaś? – zapytałam, będąc ciekawą, czym tym razem się usprawiedliwi.

– Myślałam, że jest sobota i wyszłam do galerii, ale na miejscu okazało się, że jest zamknięta, bo w piątki otwierają później. Więc przyszłam do szkoły, ale prawdopodobnie nie mam żadnej pracy domowej, nie mówiąc już o książkach – odparła spokojnie.

– Boże, módl się o mózg dla tej kobiety – rzekłam ze zrezygnowaniem. – Moja droga, nie ma już dla ciebie ratunku.

– Salzbury, przestańcie rozmawiać, bo zaraz będziecie odpowiadać. Nie jesteście tutaj same –przerwał Flanagan, mimo, iż mówił, że nie będzie na nas zwracał uwagi. Nie rozumiem tego człowieka.

⚪⚪⚪⚪

Mimo poczucia ociężałości, jakimś cudem przetrwałam dzień w szkole. Nie wydarzyło się nic szczególnego, oprócz tego, że przewodnicząca wraz z jej świtą przywitali się ze mną. Czułam się nieco zdezorientowana, przecież nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z takimi ludźmi, a teraz mamy być na ,,cześć''? Nie wspomnę już o reakcji Harper na te słowa. Wstrząsnęło to nią bardziej niż mną, bo mi po chwili było to obojętne, a ona z podekscytowania nie mogła przestać trajkotać i uspokajałam ją na każdej przerwie, gdyż nie potrafiła oderwać się od tego tematu.

– A może się z nimi zaprzyjaźnimy?– wyrwała mnie z transu.

– O czym ty mówisz?

– No wiesz, lubią cię, przywitali się, co się stanie jeżeli wkręcimy się w ich towarzystwo? Będziemy sławne, a wrota do każdej domówki ludzi ze szkoły staną się otwarte.

– Czy ty siebie słyszysz, Dilley? Chcesz poświęcić swoją godność, rzucić się psom na pożarcie tylko na rzecz imprez?

– Oh, Evie. Jesteśmy w takim wieku, że powinnyśmy wychodzić na imprezy. Nie będziemy do końca życia opychać się słodyczami oglądając ten sam serial miliardy razy.

– Dlaczego nie?

– Proszę cię, nie wydaje ci się dziwne, że znamy każdą kwestię z "Przyjaciół" na pamięć? Nie chcę, żeby nasze życie było nieproduktywne.

– A co, jeśli ja chcę? Nie widzę sensu w szukaniu nowych znajomych, a co dopiero zaprzyjaźnianiu na siłę. Od zawsze marzyłam tylko o jednej przyjaciółce, z którą będę mogła robić wszystko

– Nie chcę się kłócić, ale chociaż spróbujmy. Co nam szkodzi? Jeżeli nam się nie spodoba, to wrócimy do naszego nudnego życia.

– Zgoda.

Po rozmowie z Harper stwierdziłam, że wrócę bezpośrednio do domu. Nie chciało mi się na nią czekać, a miała teraz muzykę. W dzieciństwie nauczyła się grać na gitarze i skrzypcach i muszę przyznać, że idzie jej świetnie. Cieszę się, że zapisała się na dodatkowe lekcje muzyki, bo dobrze jej to zrobi. Ja nie potrafię na niczym grać, a tymbardziej śpiewać. Od czasu do czasu bazgrzę jakieś teksty i choć uważam, że są słabe, to Dilley obiecała, że kiedyś wykorzysta któryś w szkole i obie będziemy sławne, a ona zrobi karierę ze mną u boku, jako pisarką. Tak, miała dziwne marzenia i ciężko było ją ściągnąć na ziemię, ale lubiłam czasem posłuchać jej opowiastek na ten temat, a nawet razem z nią pofantazjować na temat przyszłości. Dziewczyna jest jedną z niewielu osób, która - nie wiadomo na jak głupi pomysł bym wpadła - i tak będzie mnie wspierać. Większość moich znajomych jedynie krytykuje moje wybory, lub się do tego nie wtrąca, a Harper sama często przejmuje stery i pomaga mi coś osiągnąć, bo ja szybko tracę wiarę w moje możliwości. Cieszę się, że spotkałam ją w swoim życiu. Nawet jeżeli tego nie pokazuje, bo raczej nie jestem wylewna do rozmów o uczuciach, to przekazuję w moich tekstach jak ją kocham.

Z myśli wyrwał mnie dźwięk telefonu, a właściwie wiadomości.

Harper: Właśnie zauważyłam, że Mendes też chodzi na te zajęcia. Pytał o ciebie! Jutro chce nas zabrać na imprezę u jego popularnego kolegi! Powiedziałam, że idziemy, musisz się w końcu rozerwać.

To jest ten moment, w którym nie wiem czy najpierw zabić siebie, czy ją. 

------------------

Ugh wybiłam się z rytmu q naprawdę chciałabym to pisać.

Byłoby mi bardzo miło gdybyście coś po sobie zostawili

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro