from: Edward, to: Mercedes - eighth

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tylko moja, jedyna, najukochańsza Mercedes!
Nie martw się, nie jesteś w tym sama. Naprawdę domyślam się, co czułaś, pisząc te listy, bo wydaje mi się, że sam przeżywam to bardzo podobnie. Wspominanie o tamtych wydarzeniach po raz kolejny, szczere rozmowy, wyjawianie sekretów oraz przyznawanie się do błędów - tak, mnie to też boli. Ale to dobrze, Mercedes. Myślę, że tak właśnie powinno być.
A co do moich zmian? Było i jest ich sporo. O większości zdążyłem już wspomnieć. A ta najważniejsza? To chyba budzenie się, odczuwając przy okazji tą okropną pustkę oraz brak czegoś, co powinno przy mnie być.
Nigdy nie powiedziałem, jak bardzo żałowałem swojego wyjazdu.
Na początku wydawało mi się to najlepszym pomysłem na świecie. I z pewnego punktu widzenia rzeczywiście - było. Miałem okazję wyjechać w świat, poznać nowych ludzi, grać muzykę, stać się sławnym i zarabiać na tym, co kocham. Oraz oczywiście współpracować z Passengerem, od dłuższego czasu moim ulubionym artystą. Brzmi tak pięknie, prawda? Ale wtedy jeszcze nie widziałem tej gorszej strony.
Dopiero kiedy rozmawiałem o tym z Tobą po raz pierwszy, kiedy tylko zobaczyłem w Twoich pozornie szczęśliwych oczach błysk potwornego smutku, zorientowałem się, że przecież za to wszystko stracę najważniejszą osobę w moim życiu. Ale byłem naprawdę głupi. Wiele razy rozważałem, czy spełnienie moich największych marzeń jest warte tak potężnej ceny. Ale zagłuszałem te myśli, tłumacząc to sobie potrzebą samodzielności oraz dbania o samego siebie. Przecież każdy ma prawo pomyśleć czasem wyłącznie o swojej osobie, prawda? No właśnie nie do końca.
Ale moje puste przekonania całkowicie mną zawładnęły. Dlatego też próbowałem wywołać złość na Ciebie, by mieć coś na usprawiedliwienie. Tyle że gniew rzeczywiście mną zawładnął. Ale nie, nie w stosunku do Ciebie. Byłem zły jedynie na siebie, choć wciąż starałem się przekierowywać to na innych. I z tych moich okropnych emocji wyniknęła niespodziewana sytuacja, za którą nienawidzę się do tej pory.
Bo dopiero po fakcie zrozumiałem, że wcale nie zależy mi na sławie czy pieniądzach. Że to, co kocham, robiłem już od dawna, w dodatku tylko dzięki jednej osobie, przez którą to również poznałem twórczość Passengera. A to, czego najbardziej potrzebowałem, spełnienie moich najważniejszych marzeń, aż do chwili wyjazdu, przez cały ten czas okazało się być tuż przy mnie.
I wtedy dostrzegłem, że chcę śpiewać tylko dla tej jedynej osoby, podróżować, marzyć i przeżywać Passengera tylko z nią. I nie miałem zamiaru poznawać zupełnie nikogo, dopóki ona po raz kolejny stała mi się obca.
Bardzo szybko naszła mnie ochota na powrót. Tak, właśnie tego wieczora, którego miałem zostać najszczęśliwszym człowiekiem na całej planecie, trafiło do mnie, że tak naprawdę nie mam nic. A w dodatku sam, z własnej woli, się tego pozbyłem.
Jednak bałem się, że to już dużo za późno. Że nie będziesz chciała mnie przyjąć i w żadnym wypadku nie przyjmiesz moich przeprosin. Dlatego zostałem, tworzyłem muzykę tylko o nas, w nocy śniłem o Tobie, a już od rana udawałem zadowolonego. Bo byłem przekonany, że ani trochę mnie nie potrzebujesz, w dodatku zasługujesz na kogoś o wiele lepszego, a ja nie zrobiłem nic, co można wynagrodzić mi przebywaniem z Tobą.
I każdego wieczoru marzyłem już tylko o tym, żeby kiedyś jeszcze jakoś się ułożyło, chociaż nie widziałem na to najmniejszych szans.
I całymi dniami wpatrywałem się w ekran telefonu z wypisanymi dziewięcioma cyferkami. Ale po raz kolejny kasowałem je, obawiając się Twojej reakcji i wstydząc za to, co zrobiłem.
Teraz telefon trzymam w lewej dłoni. Po każdym kolejnym słowie napisanym przez Ciebie jest mi coraz lepiej i coraz gorzej zarazem. Czuję ulgę i ból. Nienawiść do siebie, za cały ten zmarnowany czas.
Delikatnie dotykam zielonej słuchawki i przygryzam wargę. By po tej czynności od razu się rozłączyć. Może jeszcze do tego nie dorosłem?
Tak mi teraz głupio, bo muszę Cię przeprosić za zbyt wiele rzeczy. Za egoizm, złość, durne decyzje. Tak naprawdę oficjalnie, choć krótkimi słowami. To nigdy nie miało tak wyglądać.
Jedyne, co przychodzi mi teraz na myśl, to te trzy słowa. Przepraszam, dziękuję i zawsze wybaczam. Za wszystko, dosłownie wszystko, ale o tym na pewno już dobrze wiesz.
Bardzo długo nad tym wszystkim myślałem. I wśród zmian, nie licząc rozwoju mojej kariery, nie widzę naprawdę ani jednej pozytywnej, dla której miałbym postąpić w taki sposób jeszcze raz. Nasze zmiany były złe, nie warte niczego, załatwione bezmyślnymi wnioskami. Ale gdyby ich nie było, czy doszlibyśmy razem do tego momentu?
Załamujemy się, zmieniamy. Ale nawet te złe zmieny są nam potrzebne. Kiedy już zdajemy sobie z nich sprawę, w ostatnich aktach złości. Czy to nie dzięki nim jesteśmy w stanie dla czegoś się nawrócić?
Na zawsze Twój,
Ed Sheeran x
❤❤❤❤❤
Oh, ten wyjątkowo całkiem mi się podoba. :)
Za dużo mnie nie było, za dużo mam lekcji i nauki, przepraszam. ;-;
Mam OGROMNĄ nadzieję, że kiedyś wreszcie uda mi się zacząć pisać jakoś bardziej regularnie...
A teraz żegnam i liczę na chociaż kilka słów od każdego z Was w ramach opinii. 😊
(Za literówki możecie mnie zabijać, powinnam lepiej sprawdzić, ale muszę już spadać... ;-;)
~ dobrze by było mieć więcej wolenego czasu x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro