from: Edward, to: Mercedes - sixth

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moja jedyna, najukochańsza Mercedes!
Z każdymi kolejnymi zdaniamicoraz bardziej zastanawiam się nad tym, jakie słowa pasują mi do Ciebie najbardziej. I w tym momencie wydaje mi się, że znam już większość informacji, o których kiedykolwiek mógłbym się dowiedzieć. I teraz jestem już na sto tysięcy procent pewien, że dobrze oddają Cię jedynie przymiotniki pozytywne. Nawet mimo wszystkich Twoich wad, złych wyborów - bo to one zawsze pomagały Ci być sobą, towarzyszyły w dążeniu do ludzkiej idealności. I myślę, że jedym z tych najlepszych określeń, mówiącym o wszystkim, co o Tobie trzeba wiedzieć, było właśnie Twoje imię.
Delikatne, piękne, dodatkowo w tłumaczeniu wspominające coś o miłosierdziu. Długie, wdzięczne, wyjątkowe, świetnie opowiadało o Twojej osobie. W stosunku do Ciebie już samo Twoje imię brzmiało mi jak komplement. Może właśnie dlatego tak bardzo uwielbiałem je wypowiadać...?
W dodatku było nasze, Mercedes, Twoje imię było tylko nasze. I moje słodkie "m", i delikatne "e", i odrobinę wyraźniejsze "r", "spokojne "c", i przeciągane "e", które uwielbiałem wypowiadać podobnie do "ee", a także ostatnie, łagodzące to wszystko jeszcze bardziej i spokojnie otulające cały ten wyraz "s". Wszystko nasze, moje i Twoje. Tak prywatne, osobiste, intymne. I nietykalne. Ten jeden piękny moment wypowiadania i ten drugi, w którym reagowałaś. Tak, Twoja natychmiastowa gotowość do każdej możliwej czynności - słuchania, odpowiadania, przytulania, tańczenia, czy nawet samego zwrócenia wzroku w moją stronę. I każdy ten mały szczególik należał jedynie do nas, a teraz go straciliśmy. I co możemy począć bez naszych ulubionych chwil wytchnienia, uczucia szczęścia, bezpieczeństwa, momentalnego pocieszenia, napełnienia wiarą i nadzieją? Zwykłego skomplementowania tak prostym określeniem?
I po przeczytaniu Twoich słów naprawdę zaczynam się coraz bardziej martwić, Mercedes. Chciałem, żeby Twoje imię było wypowiadane jak najczęściej, żeby zawsze dźwięcznie wirowało gdzieś w atmosferze, bym mógł czuć, że jesteś blisko. I chciałem, żeby zostało jak najdłużej, nigdy nie zapomniane. Lecz teraz obawiam się, że to wszystko zupełnie nagle legło w grzuach. Skoro masz być już tylko 'Mercy', jeżeli ukrywasz się za tym nie wystarczająco wspaniałym skrótem, to wyraźny znak, że przestajesz być sobą. I dlatego tak bardzo się boję o przyszłość. Bo co znami będzie po zakończeniu tego wszystkiego? Czy po raz ostatni jesteśmy naszymi prawdziwymi wersjami? Czy po raz ostatni jesteśmy rzeczywiście sobą? A potem do końca świata przestaniemi istnieć, a piękny tytuł historii "Mercedes i Edward" na zawsze zostanie zapomniany? Bo czuję się niestety, jakby nasza książka właśnie miała się skończyć - i choć będziemy mogli ją jeszcze czasami wspominać, to już nigdy nie będziemy nią żyli tak samo, jak za pierwszym, właściwym razem. To prawda, były i wcześniejsze książki, które lubiliśmy, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić i każda z nich musiała zostać zakończona. A my przedzieramy się tylko przez tą więlką księgarnię, zwaną życiem, błądzimy, kołujemy od jednej książki do drugiej. I niektóre z nich czytamy tylko raz. Jeden jedyny, potem próbujemy o nich zapomnieć. Są też dzieła, do których wracamy wiele razy, bo były zbyt piękne, by po prostu przestać się nimi interesować. A niektóre tylko kurzą się w kącie - to te jednorazowe, spontaniczne wybory, chwilowe radości, które po pewnym czasie po prostu odrzucamy. Ale nasza księga, nasze wspólne arcydzieło nie było żadną z nich. Bo widzisz - nasza historia, nasza 'Mercedes i Edward' to jedna, jedyna książka w swoim rodzaju, której ostatni rozdział chcielibyśmy na zawsze zostawić nie przeczytany - tak, byśmy mogli żyć w tej opowieści aż do końca świata. Tylko czy to naprawdę jest możliwe - w naszym ciągle zmieniającym się, niedorzecznym świecie?
I naprawdę nie chcę, żeby moje wspaniałe 'Mercedes' kiedykolwiek zamilkło. Wspinam się po drabinie, prowadzącej na dach. Zimny, mocny podmuch momentalnie wypełnia całe moje płuca świeżym powietrzem. Wreszcie pochodzę do krawędzi, tym razem nawet nie bojąc się upadku. Zbliżam się jeszcze bardziej, rozkładam ręce, chwieję się, balansuję na samej krawędzi, w głowie mając już tylko jedno. Osiem liter, osiem moich idealnych literek, ułożonych w jeszcze idealniejszej kolejności. M e r c e d e s. Tańczę nad przepaścią i głośno się śmieję.
W końcu krzyczę, całkowicie zdzieram gardło, przekazując całemu światu wiadomość, zawartą w jednym słowie. Mercedes, świecie, to nie ma końca! Piękna, mądra wspaniała, na zawsze!
Delektuję się każdą głoską z osobna, męczę świat moim radosnym zawodzeniem.
Ale po chwili zamieram, bo coś mi tu nie gra. To prawda, Mercedes, tak? Słuchasz mnie teraz? Jesteś obecna?
Proszę, obiecaj mi jedno. Nie ważne, co by się stało - na zawsze pozostaniemy już tymi szalonymi dzieciakami, Mercedes i Edwardem. Nie ważne, co by się działo, jak potoczyłyby się dalsze losy. Dzisiejszej nocy chę wierzyć już tylko w to, że naprawdę nigdy nie będę musiał zamykać naszej wspaniałej książki.
I dzisiejszej nocy, niezależnie od tego, gdzie i w jakim stanie jesteśmy - dla mnie jesteśmy razem, jesteśmy sobą, jakby nic się nie wydarzyło.
Ale... Ale wtedy znowu podnoszę głowę. I widzę, że jestem sam, Mercedes, sam jak palec. Przecież Ciebie tu nie ma, a na moje wołanie uwagę mógł zwrócić co najwyżej jakiś stary pies podwórkowy. I po raz kolejny płaczę we własne dłonie. Drżącym palcem delikatnie i powoli przerzucam ostatnią stronę naszej wspólnej książki.
I po raz kolejny przypominam sobie o moim okropnym lęku wysokości.
Ale zaraz, czy to aby na pewno on jest dzisiaj powodem mojego drżenia...? Przecież ja nigdy nie bałem się wysokości. To przerażenie przed czym innym, już wiem. Upadek, śmierć, koniec. Koniec, Mercedes, boję się końca.
Załamuję się raz jeszcze, Mercedes, boję się, że to już dawno się skończyło. I zastanawiam się już tylko nad jednym - czy da się to jakoś ponownie przywrócić do życia...?
Na zawsze Twój,
Ed Sheeran x

♥♥♥♥♥
Dłuższy i dziwniejszy. Ale chyba w jakiś sposób mi się podoba.
Oh, serio tak bardzo lubicie to ff? Przecież ono jest takie dziwne :p
Zostawicie coś po sobie? Tym razem każdy, kurczę, potrzebuję motywacji i docenienia, bo z otoczenia chyba tego nie dostaję :'') A dzięki Wam serio czuję się z trylion razy lepiej. I wiem, że jestem komuś do czegoś potrzebna - choćby do tego, żeby dokończyć to dziwne opowiadanie :)
No dobra, koniec moich głupich wywodów. Do następnego!
~ przez pewnego kogoś niedoceniona x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro