Chapter 11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 gwiazdek = nowy rozdział!







-Wow... - moje usta opuścił szept. Kryjówka Zielonej Strzały wyglądała zupełnie inaczej niż się spodziewałam. Obstawiałam coś w rodzaju bunkru, a znalazłam się w pełni oświetlonym i skomputeryzowanym pomieszczeniu. Sprzęt najnowszej generacji i broń, o której wojsko mogło jedynie pomarzyć. To wszystko było na wyciągnięcie ręki Olivera Queena. Faceta, którego jeszcze dwa dni temu nazwałabym aroganckim bucem.

Cały ten świat zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nie byłam w stanie ubrać w słowa tego co czułam.

-W końcu jesteś! - przed nami pojawiła się wysoka, szczupła blondynka z włosami związanymi w kucyk. Podniosła wzrok znad tableta i wytrzeszczyła oczy na mój widok. - Ciebie się nie spodziewałam. - mruknęła zdziwiona. Przytaknęłam w kwaśnym uśmiechem.

-Też nie myślałam, że się tutaj znajdę. - prychnęłam, przewracając oczami - Camila Howard. - wyciągnęłam dłoń do dziewczyny w niebieskiej sukience. Stojąc obok niej zaczynałam mieć kompleksy. Piękna, blondwłosa, długie nogi i wąsia talia. Czego chcieć więcej od życia?

-Felicity Smoak. - odparła, ściskając moją  dłoń - Miło cię w końcu poznać. - dodałam, a posłałam jej pytające spojrzenie. Skąd ona w ogóle wiedziała o moim istnieniu?

-Słyszałaś o mnie? - zmrużyłam oczy, przytaknęła.

-Strzała opowiedział o waszych spotakanich i o tym ile problemów ci przysporzył. - wyjaśniła, a ja spiorunowałam kaptura wzrokiem.

-Taak. - mruknęłam, wpatrując się w blondyna - Jeszcze będzie musiał mi się wytłumaczył z tego powodu. - warknęłam - Tak samo jak te dwa debile, które dziś mnie śledziły. - dodałam. Felicity spojrzała na Olivera wyraźnie zaskoczona.

-Naprawdę to zrobiłeś? - jęknęła - Prosiłam, żebyś ich w to nie mieszał. - syknęła. Wzruszył ramionami i jakby nigdy nic ściągnął kaptur. Felicity wytrzeszczyła oczy i rozchyliła usta. - Oliver! - pisnęła - Nie zauważyłeś, że Camila tutaj stoi?! - skarciła przyjaciela. Wzruszył ramionami.

-Dziś odkryła moją tożsamość. - prychnął i odłożył łuk na miejsce. Badałam każdy jego najmniejszy ruch, jakby zaraz chciał mnie zabić.

-Dlaczego ja nic o tym nie wiem? - wyrzuciła ręce w powietrze - Jak mam nad tobą nadążyć, hmm? - pisnęła, podążając za mężczyzną. Nie wiedząc co powinnam zrobić, poszłam w jej ślady.

Oliver ściągnął z siebie kurtkę i stanął przede nami w półnegliżu. Było na czym zawiesić oko...

Kątem oka zerknęłam na Felicity, która tak jak ja była wpatrzona w poczynania Queena.

-On tak często? - szturchnęłam ją w ramię. Przytaknęła nieodwracając od niego wzorku.

-Tak. - mruknęła - I choć pracuję z nim prawie od początku to ten widok wciąż się nie nudzi. - zaśmiała się, w czym jej zawtórowałam. Naszym głupim wybuchem radości zwróciłyśmy jego uwagę.

-A wam co tak wesoło? - prychnął i stanął przed nami. Ubrany był w zwykłe szary T-shirt, jeansy i skórzaną kurtkę. Wciąż robił wrażenie.

-Mogę zapytać co ja tutaj robię? - odchrząknęłam - Bo szczerze mówiąc z każdą chwilą rozumiem coraz mniej z tego co się dzieje. - wyznałam - Merlyn żyje i chce mnie zabić. Oliver Queen jest Strzałą. - zastanowiłam się chwilę - Choć jak teraz nad tym myślę, to było logiczne. - zaśmiałam się z własnej głupoty - Przecież z powrotem Olivera z wyspy pojawił się Strzała. - to było tak oczywiste, a ja nie połaczyłam kropek.

-Jesteś tu, ponieważ my potrzebujemy twojej pomocy, a ty naszej. - wzruszył ramionami. Dużo się dowiedziałam.

-A konkretniej? - rozejrzałam się za jakimś miejscem, gdzie mogłabym usiąść. W końcu wybór padł na kręcone krzesło. Zadowolona oparłam plecy o oparcie i popatrzyłam na niego wyczekująco.

-John Diggle naprawdę jest w areszcie i oczekuje na proces choć jest niewinny. - westchnął - To pierwsze, w czym potrzebujemy pomocy. - wyznał - Po drugie, jak już wcześniej mówiłem masz dostęp do policyjnej bazy danych i innych miejsc, do których my wstępu nie mamy.

-A co ja mam w zamian? - zmarszczyłam brwi.

-Nie pozwolę, aby Malcolm Merlyn wpakował ci strzałę w serce. - prychnęłam pod nosem.

-Merlyn ściga mnie przez was, więc jakby nie patrzeć to wszystko wasza wina. - warknęłam - Ale nie zamierzam dać się zabić, więc będę współpracować. - podsumowałam.

-Już ją lubię. - zaśmiała się blondynka i patrząc w oczy Oliverowi, wskazała na mnie palcem. Uśmiechnęłam się szeroko. Rzadko miałam okazję to słyszeć, więc była to miła odmiana.

-Dzięki. Ja ciebie też. - oznajmiłam i przeniosłam wzrok na Queena - Ale za tobą nie przepadam. - prychnęłam - Narobiłeś mi problemów.

-Lubię ją coraz bardziej. - zaśmiała się Smoak, idąc gdzieś.








Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro