Chapter 13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 gwiazdek = nowy rozdział!





Życie znów pokazało mi, że się myliłam. Oliver Queen nie był tylko zadufanym w sobie dupkiem, ale całkiem fajnym i uroczym facetem. Przez burzę, która się rozpętała i uniemożliwiła blondynowi powrót do domu, zmuszony był siedzieć ze mną, w moim mieszkaniu. Miałam wrażenie, że żadnemu z nas to nie przeszkadzało.

-Włącz kolejny odcinek. - poleciłam, gdyż skończyliśmy oglądać pierwszy sezon Jak poznałem waszą matkę.

Zerknął na zegarek i znów skupił się na mnie.

-Chyba powinienem już iść. - westchnął, a ja spojrzałam za okno. Wciąż szalała burza i ulewa nie odpuszczała nawet na chwilkę. On był poważny? Myślał, że puszczę go do domu w takich warunkach? Chyba oszalał.

-Pogięło cię? - zakpiłam. Westchnął, kręcąc głową. - Nigdzie cię nie puszczę w taką pogodę. - zaoponowałam.

-Ma padać całą noc. - jęknął. Przewróciłam oczami.

-A ja mam wolną kanapę i mówię serio. Nigdzie cię nie puszczę. - powtórzyłam.

-Jestem Strzałą. Myślisz, że na ulicach grasuje ktoś gorszy ode mnie, że się tak obawiasz? - pokręciłam głową.

-To nie ludzi się boi. - mruknęłam - Leje deszcz i grzmi, jakby niebo się miało zawalić a ty masz ochotę na nocne spacerki. - prychnęłam - Nie zamierzam cię mieć na sumieniu. - westchnął, ale w końcu mi uległ.

-Niech będzie. Zostanę. - przytaknął - I dziękuję za troskę. - dodał - Nie jestem do tego przyzwyczajony. - wyjaśnił. Zagryzłam dolną wargę, wpatrując się w niego.

-Słyszałam co nieco o historii twojej rodziny. - obserwowałam czy nie przekroczę granicy i nie spowoduje, że się ode mnie odsunie - Jak poradziłeś sobie z utratą obojga rodziców? - zadałam nurtujące mnie pytanie. Poprawił się na fotelu i spojrzał mi w oczy.

-Pewnie byłoby łatwiej gdybym nie był winny ich śmierci. - zmarszczyłam brwi. Wybrałam bardziej niewygodny temat i nie mam jak z niego wybrnąć. Pięknie.

-Wybacz. - mruknęłam - Nie chciałam...

-Nic nie szkodzi. - przerwał mi - Biorąc pod uwagę, że mamy współpracować to powinienen być z tobą szczery. Zatem pytaj o co chcesz. - zaskoczył mnie.

-Nie wiem o co. - przyznałam szczerze - Opowiedz coś o sobie. - poprosiłam. Wziął głęboki wdech i zrobił dziwny grymas na twarzy. Miałam ochotę się zaśmiać gdyż wyglądał wyjątkowo uroczo.

-Cóż, mam młodszą siostrę - Theę. - zaczął - Moi rodzice nie żyją, ojciec popełnił samobójstwo abym ja mógł przeżyć, a matkę zabił mój dawny przyjaciel. - rozchyliłam usta, będąc w szoku. Barwna historia. - Od pewnego czasu jestem Strzałą. - dodał - Moim najlepszym przyjacielem jest John Diggle... - zawahał się - Choć może jednak Barry Allen? - nie wiedziałam czy pytał mnie czy siebie.

-Ten z Central City? - przytaknął - Genialny chłopak. - uśmiechnęłam - Świetny w swoim zawodzie. Nigdy nie widziałam, aby ktoś tak sprawnie wykonywał swoją robotę jak on.

-Znacie się?

-Tak. - odparłam - Wiesz, oboje udzielamy się prawnie i tak jakoś wyszło. On łapie ludzi, których ja wsadzam do więzienia. - podsumowałam.

-Rozumiem. To teraz ty powiesz coś o sobie. - zagryzł dolną wargę i oparł się o fotel.

-Ymmm, nie jestem zbyt interesującą osobą. - stwierdziłam - Pracuję jako prawnik, wsadzam złych ludzi do paki. - zaśmiałam się - Mam starszego brata - Jace'a, mieszka na Florydzie, więc rzadko się widujemy. - zastanowiłam się chwilę - Mam tylko mamę. - dodałam - Tata zmarł, gdy miałam pięć lat. - wyszeptałam. Poruszyłam drażliwy temat dla siebie i poczułam się jakbym miała zacząć płakać.

-Mogę wiedzieć co się stało? - zacisnęłam zęby, aby nie pęknąć.

-Został zamordowany. - wysyczałam przez zaciśniętą szczękę - A sprawca uniewinniony. - dodałam z goryczą - Miał znajomych w policji i wyszedł z tego cało.

-To dlatego poszłaś na prawo, prawda? - nie musiałam nic robić ani mówić. Wiedział, że miał rację. - Dorwałaś go? - przytaknęłam.

-Wsadziłam go do więzienia na dwadzieścia pięć lat. - wyznałam - Ale to wciąż za mało. Ja straciłam ojca a jedynie wolność. Żałuję, że nie mogę zabrać mu więcej. - stwierdziłam - Jednak z drugiej strony. Został skazany na oczach swojej rodziny i przyjaciół, więc było warto.

-Nie sądziłem, że aż tyle przeszłaś. - wyszeptał - Nie wyglądasz na taką. - zaśmiałam się pod nosem.

-Ty też nie wyglądasz na faceta w kapturze i łukiem na plecach. - puściłam mu oczko - Raczej na mamisynka w drogich garniturach. - podsumowałam.

-Oboje dokonaliśmy błędnej oceny. - stwierdził. Zgodziłam się. Ziewnęłam, zakrywając usta dłonią. - Zmęczona? - zaśmiał się.

-Dziwisz się? Mam dość wrażeń jak na jeden dzień. - przeciągnęłam się. Wstałam z kanapy i podeszłam do wielkiej szafy. Odsunęłam drzwi i wyciągnęłam ze środka gruby koc i poduszkę. - Masz szczęście, że kanapa jest wyjątkowo wygodna. - mruknęłam, ścieląc mu posłanie. Skinął z wdzięcznością.

-Dziękuję za wszystko. - po raz kolejny posłał w jego stronę uśmiech i ruszyłam na górę.

-Dobranoc.

-Branoc. - odparł. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam do łazienki, aby wziąć prysznic. Całkiem fajny ten Oliver Queen.






*****
I jak mijają wam święta? 🥰

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro