Chapter 27.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!








-Nie zrobisz tego. - Oliver od ponad dwudziestu minut kłócił się z Barrym i żaden nie zamierzał odpuścić.

-Skąd ten nagły brak zaufania? Robiłem bardziej niebezpieczne rzeczy i wszystko dobrze się kończyło. O co ci chodzi? - prychnął. Blonyn przetarł twarz dłońmi.

-Zazwyczaj zajmujemy się przestępcami, a nie zwyczajną kobietą, która straciła pamięć. - westchnął, opierając dłonie o szklany stół - Nie pozwolę narazić jej życia.

-Nikogo nie będę narażał. - zbulwersował się - Caitlin zrobiła potrzebne badania i mówi, że wszystko przebiegnie zgodnie z planem. - podsumował i spojrzał na mnie.

Gdy tylko Barry i Oliver zaczęli się sprzeczać cała reszta sprawnie się ulotniła. Ja natomiast przez cały ten czas siedziałam na fotelu i wpatrywałam się w kłócących się przyjaciół, nie wiedząc, co powinnam zrobić.

-Co? - mruknęłam, gdy Barry wciąż się we mnie wpatrywał. Miałam wrażenie, że nawet nie mrugał.

-Zgadzasz się czy...

-Nie jest świadoma tego co się dzieje! - wkurzony Oliver znów przerwał szatynowi - Straciła pamięć i nie rozumie sytuacji, jak miałaby podjąć decyzję? - prychnął.

Zmarszczyłam brwi. Miał trochę racji... Nie miałam pojęcia,  o co w tym wszystkim chodziło. Nie pamiętałam sporej części mojego życia i podjęcie decyzji w takim stanie mogło nieść za sobą opłakane skutki.

Westchnęłam, przecierając twarz dłońmi.

-Okey. - mruknęłam w końcu i spojrzałam na nowo poznanego chłopaka - Nie znam cię, ale wydajesz się ogarnięty i to co mówisz chyba ma sens, więc możemy spróbować. - wzruszyłam ramionami - Chyba nie mam nic do stracenia.

-Nie zgadzam się. - przerwał blondyn - Nie pozwolę, abyś ryzykowała życiem... - skinęłam głową.

-Rozumiem, że się martwisz, ale Barry wie co mówi. - chyba tak było... - A Caitlin przeprowadziła szereg badań i twierdzi, że nie niesie to ze sobą żadnego ryzyka. - starałam się go uspokoić, ale jedynie sama się zestresowałam.

Najszybszy człowiek na ziemi chciał mnie porazić prądem... Idealny początek znajomości. Co będzie dalej?

Oliver potarł skronie dłonią i zerknął na Allena.

-Wiesz co robisz?

-Tak. - odparł natychmiast - Przysięgam, że nie zrobię jej krzywdy. - zagwarantował, przeniósł wzrok na mnie - Obiecuję, że nic ci się nie stanie. - odetchnęłam z ulgą, przytakując.

- Zróbmy to.

-Jesteś pewna? - Queen był bardziej przerażony niż ja, mimo że to właśnie moje życie było zagrożone. Chciałabym pamiętać co było między nami, że aż tak mu na mnie zależało.

-Tak. - odparłam - Narazie to jedyne wyjście. Musimy spróbować.

-Sprowadzę Caiti i Harry'ego. - wtrącił Barry - Przyda mi się pomoc. - wyjaśnił, znikając w błyskawicznym tempie.

Objęłam się ramionami i spojrzałam na Olivera, stojącego przede mną.

-Będzie dobrze. - wyszeptałam. Choć nie wiedziałam czy sama w to wierzyłam.

-Po prostu się martwię. - Naprawdę żałowałam, że nie pamiętałam kim dla mnie był.

Mimo wątpliwości podeszłam bliżej mężczyzny i go przytuliłam. Zdziwiony na początku nie widział jak zareagować, ale w końcu objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Wzięłam głęboki wdech a do mojego nosa dotarł zapach drogich perfum. Mogłabym się do tego przyzwyczaić.

-Jesteśmy gotowi. - w wejściu pojawił się Barry - Wybaczcie, nie chciałem przeszkodzić. - chciał się wycofać.

-Nie przeszkadzasz. - blondyn wypuścił mnie z objęć. Barry przytaknął i kazał nam iść za sobą. Szybko przeszliśmy przez kilka pomieszczeń i znaleźliśmy się na sali z łóżkiem i sprzętem medycznym.

Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do Snow.

-Nic mi nie będzie, prawda? - spojrzałam na nią przerażona. Westchnęła i uśmiechnęła się lekko, kładąc dłoń na moim ramieniu.

-Gwarantuję Ci, że Barry jest ostatnią osobą, która chciałaby kogoś skrzywdzić. - oznajmiła - Badania, które przeprowadziłam jasno wskazują, że z twoim umysłem wszystko w porządku. Zaniki pamięci powinny zacząć ustępować, ale może to potrwać nawet do pięciu lat. - wyjaśniła - Barry dzięki swojej mocy przywróci wspomnienia w ciągu dziesięciu sekund. - uśmiechnęła się.

-I to w pełni bezpieczne? - wolałam się upewnić.

-Wiemy co robimy, Cami. - szepnęła - Pomożemy Ci. - przytaknęłam.

-Zaczynajmy. - zgodziłam się. Zadowolona poprowadziła mnie do łóżku. Sprawnie się położyłam, a Caiti podłączyła do mnie specjalne przewody.

Ostrożnie podpinała mnie do jakiś urządzeń i kroplówek. Sprawdzała wszystko po dwa razy, aby mieć pewność, że nie popełniła błędu. Zaczynałam jej ufać i naprawdę ją polubiłam.

-Gotowe. - oznajmiła zadowolona. Allen szybko znalazł się przede mną. - Musimy ją uśpić. - wytrzeszczyłam oczy.

-Co? Dlaczego? - nie kryłam zdenerwowania. Nie było mowy o uśpieniu mnie.

-Dla bezpieczeństwa. - wyjaśniła spokojnie - Lepiej, żebyś się nie poruszyła podczas impulsów elektrycznych przechodzących przez twoje ciało.

-Róbcie co musicie. - westchnęłam i spokojnie położyłam głowę na poduszce. Spojrzałam na Johna, Felicity i Olivera, którzy wpatrywali we mnie z niepokojem. To dziwne uczucie, patrzeć na kogoś, kogo się nie pamięta i widzieć zmartwienie. Uśmiechnęłam się do nich, chcąc przekazać, że nie muszą się martwić.

-Zaczynamy. - usłyszałam głos Barry'ego. Poczułam igłę wbijającą się w skórę. Obraz zaczął stawać się rozmazany, a ja odpłynęłam.









******
Co tam u was ciekawego? Bo ja mam beznadziejny dzień...

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro