Chapter 31.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!






Ból nie odpuszczał a Merlyn był coraz bliżej. Świetnie. Zginę dziś.

-Warto było? - prychnął, stając nade mną. Zacisnęłam zęby i skinęłam głową.

-Warto. - wysyczałam przez zęby. Zaśmiał się, kręcąc głową.

-Jesteś taka naiwna. Na co liczysz? Że teraz będziesz miała przyjaciół? Że słynny Oliver Queen zostanie miłością twojego życia? Za dwa dni znajdzie nową dziewczynę, a ty postawiłaś dla niego swoje życie do góry nogami. - prychnął - Jak się czujesz z tym, że jeśli daruję Ci życie to stracisz wszystko? Pracę na której tak ci zależało i...

-Nie znasz mnie! - przerwałam mu - I nie znasz Olivera! - nie kryłam wściekłości. Zależało mi na Quinnie mocniej niż powinno, ale nie byłam w stanie nic z tym zrobić. Nie chciałam nic z tym zrobić. - Uważasz, że go znasz? - zakpiłam.

-A ty myślisz, że go znasz? - wtrącił się - To zwykły morderca. - pokręciłam głową.

-Ty jesteś mordercą, nie Oliver. - chciałam wstać, ale czując ból w nodze, wiedziałam jak by się to skończyło - Oliver nie morduje dla przyjemności. Robi to, jeśli nie ma innej opcji, aby jego bliscy byli bezpieczni.

-Niezłych bajek ci naopowiadał. - przewróciłam oczami.

-Nie nastawisz mnie przeciwko niemu. - mruknęłam - Możesz mnie torturować a nawet zabić, ale nie stanę przeciwko Oliverowi. - uniosłam głowę wyżej - To kolejna różnica między nim a tobą. Jego bliscy zawsze staną po jego stronie, bez względu na konsekwencje, a twoi? - prychnęłam - Uciekną, aby ratować swój tyłek. - dodałam z podłym uśmiechem.

-Myliłem się co do ciebie. - mruknął, wprawiając mnie w osłupienie - Wcale nie jesteś tak inteligenta. - prychnął - Wystarczył jeden uśmiechem Olivera Queena i jesteś mu posłuszna. - koniec pierdolenia. Uniosłam zdrową nogę i kopnęłam go pod kolanami. Upadł i spadł kilka schodków w dół. W tym czasie ja, mimo ogromnego bólu poderwałam się z betonu starałam się uciec. Zamiast tego, powiedziałam pierwszym kroku prawie wylądowałam na betonie.

Usłyszałam charakterystyczny świst strzały, więc ponownie padłam na ziemię, aby nie dostać. Odwróciłam się i ujrzałam Olivera i jego drużynę.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że Merlyn zniknął. Zmarszczyłam brwi, rozglądając się wokół. Na Odyna! Gdzie on się podział? Był tu przed sekundą.

-Nic ci nie jest? - Ollie uklęknął przy mnie i pomogł wstać. Objęłam go za szyję, a on uniósł mnie w górę.

-Oprócz strzały w ciele nic mi nie jest. - mruknęłam - A co z tobą? Nic ci nie zrobił? - zaniepokoiłam się.

-Wychodziłem z gorszych opresji. Teraz musimy się zająć tobą. - oznajmił.

-Co z Merlynem? - zapytałam - Jeszcze minutę temu tu był.

-Uciekł. - prychnął - Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. - bosko. Psychopata wciąż jest na wolności i próbuje wysadzić miasto. - Nie przejmuj się tym teraz. - poprosił. Przytaknęłam i mocniej wtuliłam się w klatkę piersiową blondyna. - Sprawdźcie okolicę. Może gdzieś tu jest. - mruknął do drużyny, która od razu sie rozeszła.

Natomiast ze mną na rękach Oliver wrócił do kryjówki, gdzie od razu doskoczyła do nas przerażona Felicty.

-Matko boska! Co jej się stało? - spojrzała na mnie. Oliver posadził mnie na stole i przyjrzał się ranie.

-Muszę wyciągnąć strzałę. - poinformował mnie, a ja posłałam mu przerażone spojrzenie. Pojebało go? Zamierzał tak po prostu wyciągnąć ze mnie strzałę?

-Chyba kpisz. - prychnęłam - Zabierz mnie do szpitala albo chociaż zaprowadź do kogoś, kto ma jakieś kwalifikacje. - spojrzałam na niego błagalnie.

-Wiem, co robię. - starał się mnie uspokoić. Pokręciłam głową i spojrzałam na Felicity.

-Pomóż mi! - poprosiłam, blondynka pokręciła głową i ruszyła do wyjścia.

-Ja się w to nie mieszam. - mruknęła i wyszła. Znów spojrzałam na Olivera.

-Nawet o tym nie myśl! - ostrzegłam.

-Naprawdę nic ci nie będzie. - odsunęłam się od niego - Nie panikuj. - westchnęłam, patrząc na niego jak na debila.

-Jeśli przez ciebie stracę czucie w nodze to kopnę cię tą zdrową. - ostrzegłam. Zaśmiał się krótko i przytaknął.

Szybko uszykował strzykawkę ze środkiem znieczulającym. Później wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłam tego zanotować. Oliver o dziwo był wyjątkowo delikatny, a może to znieczuleniem działało? Kto wie?

W każdym razie, jakąś godzinę później siedziałam na stole, ale już bez strzały w nodze.

-I co, było aż tak źle? - zaśmiał się, pokręciłam głową.

-Przeżyłam i mam czucie w nodzę, więc mogło być gorzej. - mruknęłam i puściłam mu oczko. Usłyszłam jakiś trzask, a później cała drużyna była w środku.

-Nigdzie go nie ma. - mruknął Rory - Przeszukaliśmy całe miasto. - wyjaśnił.

-Nie mogłam też namierzyłam żadnych środków wybuchów. - dodała Felicity.

-Wygląda jakby Malcolm Merlyn rozpłynął się w powietrzu. - mruknął Curtis - To chyba niedobrze.

Miało być zupełnie inaczej...








*******
A koniec coraz bliżej... 🙈

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro