Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Ciągle coś przede mną ukrywasz, knujesz za moimi plecami! Mieliśmy być partnerami! Dlaczego mi nie ufasz?!

— A jak mam zaufać mordercy?

***

Kolejną godzinę leżał na kanapie. Chat Blanc. Zamienił się w bezlitosnego szaleńca i sprowadził zagładę na cały znany świat, po czym próbował odebrać Ladybug miraculum. Jak do tego doszło? Jak mógł dopuścić się czegoś takiego?

Prawdopodobnie dochodziła czwarta nad ranem. Nie mógł mieć pewności. Spojrzenie na zegarek czy wyjęcie telefonu wymagało od niego zbyt wiele siły. Od paru godzin nie widział nic poza zimnym sufitem swojego pokoju. Ręka zwieszała mu się na podłogę, druga pod dziwnym kątem opadała mu na twarz. Włosy w nieładzie, pogniecione ubrania o nieciekawym zapachu, pusty wyraz twarzy i mętne oczy... Osoba trzecia mogłaby pomyśleć, że umarł.

Może, w pewnym sensie, faktycznie tak było.

— Adrien... Nie śpisz o tej godzinie? — zapytała Ladybug. Zostawił otwarte okno, gdy wychodził, obecnie nie miał możliwości go zamknąć. A się zastanawiał, dlaczego mu tak zimno. Mógł nie zrzucać tego na swój stan.

— Mogę ci zadać to samo pytanie. — Jego głos zdradzał, że rozpaczliwie potrzebował wody. Powoli, niechętnie podniósł się ze swojej pozycji, nie bez bólu, i leniwie wyciągnął rękę po szklankę. Tymczasem Ladybug zwinnie zeskoczyła z okna, chociaż jej nie zapraszał.

— Superbohaterowie nigdy nie śpią — odparła z lekkim uśmiechem.

Mogłaby z tego powstać całkiem romantyczna scena, gdyby nie wyglądał jak emocjonalnie zdewastowany menel. Model z pierwszych stron gazet zniknął za przekrwionymi, podkrążonymi oczami.

— Możecie mnie przyjąć w swoje szeregi. — Suchość tego żartu tak zbliżyła się do jego kocich tekstów, że aż potrzebował kolejnego łyka wody. Olbrzymiego łyka.

— Ach, ja dokładnie w tej sprawie...

Sięgnęła do swojego jojo... Chwila, co?

Adrien szybko połączył kropki.

— Adrienie Agreste, oto Miraculum Czarnego Kota, dające moc...

Kurwa, no nie. No po prostu, kurwa, no nie! Boże, czy ty to widzisz?!

Zszokowanie zaistniałą sytuacją ominęło wszelkie podziały i bariery językowe. Adrien zawiesił się pomiędzy wypluciem wody, zatoczeniem się niczym pijak spod przystanku, wyciśnięciem sobie oczu z orbit i śmiechem, chociaż to bardziej w formie półświadomego duszenia się. Kiedy jego organizm odzyskał minimum kontroli, bezceremonialnie rozpoczął wszystkie cztery czynności naraz, co u Ladybug wywołało słuszną obawę o funkcje życiowe chłopaka. Absurd. Szaleństwo. Senna mara. Nie spał całą dobę i już zaczęły się halucynacje.

— Musisz żartować. Masz przecież już swojego pomocnika, prawda? — Przez nieuwagę zapomniał powiedzieć partnera. Ladybug zignorowała jednak ten niefortunny dobór słów. — On się o wiele lepiej nadaje niż ja...

— Jego już nie ma. Odszedł i nie wróci. Na szczęście da się go łatwo zamienić. — Wielkie dzięki. — Potrzebuję cię.

mózgnotfound.exe

Przez głowę Adriena przeleciało zbyt wiele myśli jak na jego moce przerobowe. Żył w symulacji, tak? To Adrien show? Czy powinien już rozpruwać poduszkę i wyciągać stamtąd paczkę draży korsarzy? Ladybug oferowała mu jego własne miraculum. Które oddał może pięć godzin temu. I to niecałe. Ledwo pięć godzin spędził na opłakiwaniu straconych chwil wolności, a baba już przychodziła z nowym sposobem na niszczenie mu życia.

Nie dość, że musiał grać jako Adrien, to jeszcze musiałby robić to w formie, którą wykorzystywał do ucieczki od problemów. Życie to serial, a on jest tym comic relief, któremu ciągle wybucha samochód.

Nawet nie można się pogrążać w depresji w spokoju, co za świat.

— Dlaczego miałbym być dobrym kandydatem? Widziałaś, co stało się z Aspikiem... — próbował się wymigać.

— Nie każde miraculum pasuje do każdego. — Dobrze wiedział, że był jedynym, który aż tak się zbłaźnił. Nawet pięciolatka potrafi go wykiwać. — Nie bądź taki skromny. Wiem, że sobie poradzisz. Musisz w siebie uwierzyć. — Wyprostowała dłoń z sygnetem.

Mhm, uwierzyć. Jak miał w siebie uwierzyć, skoro ona sama go nie doceniała? Da się go łatwo zamienić. Tyle znaczył dla swojej ukochanej Biedronki. Taki z niego doskonały, najlepszy partner. Nie potrafił pokonać Władcy Ciem mocą destrukcji, najsilniejszą na świecie obok tworzenia, ale magia przyjaźni i miłości mu pomoże. Brednie. Nie wierzył już w miłość. Nie wierzył w nic.

Nie wierzył już Ladybug.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro