31. Wszystko będzie dobrze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co musisz mi powiedzieć?

- Usiądź - łapie mój nadgarstek i pociąga, abym usiadł na krześle. Tak też robię - Mam raka.

- Co? - rzucam od razu, odruchowo, czując przerażenie - Jak to? Raka czego? - pytam przerażonym tonem.

- Serca.

Czuję jak do moich oczu napływają łzy. Patrzę w jeden punkt przed sobą, analizując słowa, które właśnie powiedział tata.

- Boże... - szepczę, czując że zaraz poryczę się jak dziecko. Nie mogę w to uwierzyć.

- Kuba...

- Ja muszę wyjść - przerywam mu i wychodzę z sali.

Przed drzwiami stoi Lara. Nie chcąc z nią rozmawiać jak najszybciej wychodzę ze szpitala. Po drodze nie wytrzymuję, a łzy zalewają moje policzki strumieniami.

Wychodzę z budynku i wsiadam do samochodu ojca, którym tu przyjechałem. Zaciskuję dłonie na kierownicy, po czym uderzam w nią pięściami.

- Nie! - wykrzykuję - Nie! Kurwa nie! - krzyczę jeszcze głośniej, dławiąc się łzami.

Opieram czoło o kierownicę, nie mogąc się kompletnie uspokoić. Nie dociera to do mnie. To jest chore, popierdolone, pojebane... Dlaczego do chuja?

Tyle złego było między nami ostatnio. Tyle przykrych słów z moich ust, tyle kłótni, tyle krzyku, tyle łez - moich i taty.

Ale ja nic nie wiedziałem. Jestem na niego zły, wściekły... Bo mi nie powiedział od razu. Gdybym wiedział... prawdopodobnie wszystko by wyglądało inaczej.

Dlaczego to musiało spotkać akurat moich rodziców? Czemu moją mamę? Czemu mojego tatę? Dlaczego kurwa?!

Tracę wiarę w Boga... Dlaczego wszystko mi zabiera?

/

Wchodzę do domu trzaskając drzwiami. Wbiegam po schodach na górę, po czym zamykam się w swoim pokoju. Rzucam się na łóżko, wpadam twarzą w poduszkę i zaczynam w nią ryczeć jak dziecko.

Mój tata umiera...

- Nie, on nie może umrzeć - mówię sam do siebie, nie odrywając twarzy od poduszki - On kurwa nie może umrzeć!

Nagle słyszę dźwięk swojego telefonu. Nie chcę teraz z nikim rozmawiać, więc po prostu to olewam. Ktoś jednak nie daje za wygraną i dzwoni kilka razy. Przy trzecim razie sięgam po telefon i odbieram nie patrząc kto dzwoni.

- Kurwa, jak nie odbieram, to znaczy, że nie mam czasu rozmawiać!

- Przepraszam, ja...

- Maja? - podnoszę się do pozycji siedzącej - Nie, to ja przepraszam - pociągam nosem.

- Kuba, płaczesz? Masz dziwny głos.

- Przyjdziesz? Potrzebuję cię tu teraz - wyznaję, a mój głos znowu się załamuje.

- Jasne, że tak, będę za parę minut.

Rozłączam się i rzucam telefon na drugi koniec łóżka.
Wplatam palce obu dłoni we włosy i opieram łokcie o kolana. Tymczasem znowu dzwoni telefon. Tym razem patrzę na ekran, na którym zauważam, że to tata dzwoni. Dłuższą chwilę wpatruję się w ekran. Nie wiem czy jestem gotowy z nim porozmawiać. Cholernie się boję tego, co teraz czuję, nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim. Urządzenie przestaje dzwonić.

Po kilku minutach słyszę pukanie do drzwi. Schodzę na dół je otworzyć, a przed nimi zauważam Majkę. Bez słowa od razu mocno się do niej przytulam. Blondynka odwzajemnia mój gest.

- Boże, Kuba co się stało? - pyta, odsuwając się ode mnie i chwytając moją twarz w swoje dłonie.

- Wejdź - wpuszczam blondynkę do środka i przechodzimy do salonu.

Siadam na kanapie, opierając łokcie na kolanach i chowam twarz w dłoniach. Dziewczyna siada obok mnie w ciszy.

- Ojciec ma raka serca - wyznaję w końcu przenosząc wzrok na swoje dłonie.

- Słucham? - pyta zszokowana, przykładając dłoń do ust.

- Dowiedziałem się kilka godzin temu - zagryzam dolną wargę.

- Jezu... Nie wierzę w to - wplata nerwowo palce we włosy.

- A co ja mam powiedzieć? - pociągam nosem - Sama dobrze wiesz jaką mamy relację przez ostatni rok.

- Wiem - wzdycha, patrząc na mnie z żalem - Jak długo o tym wie? Leczy się?

- Nie wiem... Gdy tylko mi powiedział wybiegłem ze szpitala, bo czułem, że zaraz się rozpłaczę jak pizda. I tak się właśnie stało.

- To on jest w szpitalu?

- Zemdlał - wyjaśniam - Zawiozłem go do szpitala i gdy odzyskał przytomność wszystko mi powiedział. Ja pierdolę... Rozumiesz to? Najpierw jako mały dzieciak, to kurestwo odebrało mi matkę. Teraz chce zabrać mi też tatę. Jak i on umrze...

- Nie umrze, Kuba, nie mów tak - kładzie dłoń na moim ramieniu - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Możesz na mnie liczyć.

- Dziękuję - blondynka posyła mi smutny uśmiech. Obejmuję ją ramieniem i opieram swoją głowę o jej.

- Co teraz zrobisz? Chyba musisz sobie dużo z nim wyjaśnić.

- Wiem, tego się cholernie boję.

W tym momencie słyszę, jak ktoś wchodzi do mieszkania. Po chwili w salonie pojawia się Lara z moimi siostrami.

- Dziewczyny, idźcie na górę - brunetka zwraca się do dziewczyn.

- Chcę porozmawiać z Kubą - upiera się Sara.

- Jutro, nie teraz. Proszę, idźcie - nalega, po czym słyszę tylko, jak Sara i Klaudia wchodzą po schodach na górę.

Zapada cisza. Zauważam jak Lara siada naprzeciwko mnie. Nie jestem w stanie na nią spojrzeć. Zapłakane oczy rozmazują mój obraz, do tego czuję jak cholernie są opuchnięte od płaczu.

- Sara wie? - przerywam ciszę między nami.

- Nie - odpowiada smutno, załamanym głosem.

- Dlaczego mi nie powiedzieliście od razu?

- Igor nie chciał was martwić - wyjaśnia - Dowiedział się o tym miesiąc temu.

- Leczy się?

- Oczywiście - potwierdza, na co czuję lekką ulgę, ale to nadal nic przy emocjach, które mam w tym momencie - Tylko, że jest jeden problem.

- Jaki problem? - podnoszę na nią wzrok, bojąc się tego, czego jeszcze mogę się zaraz dowiedzieć.

- Igor prawdopodobnie będzie potrzebował przeszczepu.

Zaciągam się powietrzem, przymykając oczy. Nic to jednak nie daje, bo po moim policzku, spływa znowu łza.

- Kurwa mać - rzucam przez zaciśnięte zęby - To się nie dzieje naprawdę.

- Trzeba być dobrej myśli - kontynuuje Lara - Mi też jest ciężko, ale... twój ojciec to najsilniejsza osoba, jaką w życiu poznałam. To mi daje nadzieję, że wszystko się ułoży.

- Nie wyobrażam sobie stracić teraz i jego - przecieram twarz rękoma.

- Pytał o ciebie - oznajmia - Chciał z tobą jeszcze raz porozmawiać.

- Nie wiedziałem co ze sobą zrobić... Nie spodziewałem się czegoś takiego.

- Nikt się tego nie spodziewał - wtrąca się Majka - Ale Lara ma rację. Twój tata jest silny, na pewno sobie poradzi.

- Jutro Igor wraca do domu. Chce, żebyś przyjechał po niego ze mną - odzywa się znowu brunetka.

- Jasne. Muszę z nim porozmawiać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro