16. To niesamowite jak bardzo mnie przypominasz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kochani, mam napisane rozdziały do przodu, więc jeśli mnie przekonacie pod tym rozdziałem, że warto, to będzie dziś maraton 😊

________________________

Otwieram powieki, a moje oczy mają od razu konfrontację z wpadającym do pokoju słońcem. Cholera, zawsze zapominam zasłonić okno.

Przecieram twarz dłońmi i opuszczam nogi na podłogę, przybierając tym samym pozycję siedząca. Zerkam na swój telefon i zauważam, że mam nie odczytaną wiadomość.

Maja❣️
Przepraszam cię... Powinnam ci okazać trochę więcej zrozumienia, nie chciałam naciskać, naprawdę. Wiem, że jest zbyt wcześnie, aby cokolwiek od ciebie wymagać... Proszę, nie gniewaj się już... Kocham cię.

Wzdycham ciężko i uśmiecham się smutno widząc tą wiadomość. Nie jestem już na nią zły, wiem, że nie chciała nic złego.

Ja
Nie gniewam się na ciebie. Spotkamy się wieczorem? Też cię kocham🥰

Odkładam telefon i zabieram z fotela swoje wczorajsze ubrania. Z szuflady wyciągam czystą bieliznę i kieruję się do łazienki, która znajduje się centralnie naprzeciwko mojego pokoju. Biorę szybki prysznic, po czym schodzę na dół, przeczesując palcami swoje mokre jeszcze włosy.

- Cześć wam - rzucam do wszystkich, bo właśnie cała czwórka siedzi przy stole. Każdy mi odpowiada.

- To dla ciebie - oznajmia Lara, wskazując na talerz z naleśnikami.

- Dziękuję - odpowiadam i dosiadam się do nich do stołu.

- Kuba, miałeś wczoraj przyjść się ze mną pobawić - odzywa się Klaudia, wbijając widelec w kawałek naleśnika. Swoją drogą, jak Lara do cholery zawija jej te placki? Są zawinięte i tworzą mały rulon. Niesamowite.

- I przyszedłem, ale spałaś już księżniczko - odpowiadam lekko zanosząc się śmiechem, na co Lara reaguje podobnie.

- Niemożliwe - upiera się dziewczynka przenosząc na mnie wzrok.

- A jak myślisz, kto wyłączył ci telewizor i przykrył cię, żebyś nie zmarzła? - posyłam jej spojrzenie z ukosa.

- Myślałam, że tata - mruży oczy na ojca.

- A no widzisz, to nie był tata - wzdycham i biorę pierwszy kęs do ust - Są świetne - chwalę śniadanie, które przygotowała Lara. Wiem, że się starała. Mam nadzieję, że ojciec chociaż trochę ją docenia.

- Cieszę się, że ci smakuje - posyła mi uśmiech w podziękowaniu.

A właśnie. Wracając do tematu ojca, odkąd wszedłem tutaj, nawet się nie odezwał. Widzę, za to, jak ciężko śniadanie przechodzi mu przez gardło. Lara mówiła, że on chce, abym tu był. A zachowuje się, jakby było wręcz przeciwnie.

- Pamiętasz, gdzie dziś idziemy? - odzywa się Sara, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem.

- Pamiętam - odwzajemniam jej gest.

- Gdzie się wybieracie? - pada pierwsze zdanie z ust ojca.

- Na cmentarz - odpowiadam.

- Do mamy - wyjaśnia blondynka.

- Na pewno byłaby szczęśliwa, że może zobaczyć was razem - odpowiada posyłając nam krótkie spojrzenia.

Powoli wszyscy kończymy śniadanie. Każdy po kolei odstawia naczynia do zmywarki. Lara poszła zająć się Klaudią, a ja, ojciec i Sara zostaliśmy przy stole. Ja i ojciec dokańczamy kawę, a siostra kakao.

- Sara, idź się ogarniać, okej? - przerywam ciszę między nami.

- Wyganiasz mnie? - unosi brwi do góry i upija łyk z kubka.

- Nie, po prostu... Chcę porozmawiać z tatą. Idź się szykuj, bo zaraz będziemy wychodzić - wyjaśniam i puszczam jej oczko. Przecież obiecałem jej, że pogadam z ojcem na pewien temat.

- Jasne - wykrzywia usta w płaskim uśmiechu - Już mnie nie ma.

Czekam aż będę mieć pewność, że Sara weszła na górę, a my jesteśmy sami.

- Więc, o czym chcesz rozmawiać? - odzywa się ojciec, uderzając palcami w szklany kubek.

- Chciałbym cię o coś zapytać... Dlaczego nie pozwalasz Sarze spotykać się z tym chłopakiem?

- Powiedziała ci? - bardziej stwierdza niż pyta.

- Wczoraj długo rozmawialiśmy - przyznaję - Więc?

- Słuchaj... Staram się ją wychować trochę inaczej niż ciebie. Tobie za dużo pozwalałem, robiłeś co chciałeś, miałeś wszystko o co tylko poprosiłeś, a efekt był jaki? Uciekałeś z domu i nie miałeś żadnego szacunku. Chcę żeby ona miała trochę do mnie inne podejście.

- Sory, ale czy to mnie miało obrazić? - marszczę brwi, wbijając w niego wzrok.

Wkurwił mnie tym, co właśnie powiedział. Ale spokojnie Kuba, opanuj się.

- Nie, oczywiście, że nie, Kuba...

- Czego ty jeszcze, kurwa, nie rozumiesz? - lekko się unoszę patrząc na niego.

- Bardzo cię proszę, holuj słowa, naprawdę.

- Jestem dorosły i będę mówił jak chcę i co chcę - wzdycham nerwowo - Ty dalej nie zrozumiałeś, że miałem dość tego, że dałeś mi kasę i później miałeś mnie w dupie? Wysokie kieszonkowe, wszystkie zabawki jakie tylko chciałem... Liczyłeś, że tym zamydlisz mi oczy, gdy leciałeś do swojej kolejnej panny? - wybucham i wyrzucam mu wszystko w twarz.

- Wiem, że źle zrobiłem - odpowiada przymykając oczy - Nie byłem najlepszym ojcem, przyznaję. Ile mam ci to jeszcze razy powtarzać?

- Tyle ile bedzie trzeba - wbijam wzrok w ścianę naprzeciwko mnie.

- Naprawdę cię przepraszam. Serio nie widzisz, że mi zależy? Chcę to naprawić.

- Powtarzasz się. Wracając do tematu... Nie rób z Sary niewolnicy. Ona ma już piętnaście lat...

- Ona ma dopiero piętnaście lat - przerywa i poprawia mnie.

- Okej, rozumiem, że nie jest jeszcze dorosła. Ale w czym widzisz problem w wyjściu do kina? - pytam z niedowierzaniem.

- Nie znam tego chłopaka, nie chcę żeby wróciła z dzieckiem.

- Ty jesteś hipokrytą wiesz? - rzucam bez zastanowienia zwracając na siebie jego wzrok - Ty to mówisz? Obaj dobrze wiemy, jakie rzeczy robiłeś w jeszcze młodszym wieku.

- Możesz mnie nazywać hipokrytą, ale chcę ją właśnie uchronić przed tym, czego sam nie uniknąłem. Ciebie nie udało mi się ochronić - przenosi wzrok w kubek z cieczą.

- Wiesz, że to co innego - zauważam - Ja to ja. Widocznie nie jestem zbyt rozsądny. Ale ona jest. Daj jej czasem gdzieś wyjść, to nie jest chyba zbyt wiele. Za dużo od ciebie wymagam?

- Przemyślę to - wzdycha.

- Dobre i to - przewracam oczami.

Zapada między nami cisza, która ojciec przerywa po chwili.

- Cieszę się, że zostałeś na noc. Naprawdę.

- Gdy tu wszedłem rano odniosłem nieco inne wrażenie - wyznaję szczerze.

- Kuba, to dla mnie trudne. Nie wiem jak się zachować w stosunku do ciebie. Zrobiłeś się strasznie nieprzewidywalny, ja nie mam pojęcia jak ty się zachowasz, jak zareagujesz na to, że miałem odwagę się do ciebie odezwać.

Opieram łokcie o stół, plącząc ze sobą palce i wpatrując się w ich ułożenie. Dopiero po chwili zauważam, że siedzę w identyczny, ten sam sposób co tata w tym momencie.

Kątem oka widzę, jak na mnie patrzy, też to zauważył.

- Nawet to robisz tak samo - odzywa się ponownie.

- To znaczy co? - udaję, że nie wiem o co chodzi.

- Nawet siedzisz w ten sam sposób co ja - lekko się uśmiecha - To niesamowite jak bardzo mnie przypominasz.

- Nie do końca jestem z tego faktu zadowolony - odpowiadam zgodnie z prawdą.

- Wiem - odpowiada, a ja zauważam spod ukosa, jak smutnieje na twarzy.

- Skończyliście? - do pomieszczenia wraca Sara - Bo ja już gotowa.

- Właściwie to tak - odpowiadam wstając - Możemy iść - zwracam sie do blondynki.

- Niedługo będziemy z powrotem - blondynka kieruje swoje słowa do szatyna.

- W porządku - posyła nam lekki uśmiech.

Kieruję się z nastolatką do przedpokoju, gdy ze schodów zbiega Klaudia. Od razu podbiega do mnie i łapie mnie za rękę.

- Kuba, Kuba, Kuba!! Już idziecie? - woła, a ja podnoszę siostrę na ręce, gdy tylko wpada w moje ramiona - Mogę iść z wami? Proszę!

- Jasne - uśmiecham się do dziewczynki - Pod warunkiem, że zgodzi się tata.

Stawiam szatynkę na ziemi, a ona biegiem rusza do ojca.

- Tatusiu, mogę iść z Kubą i Sarą? Zgódź się! - podpiera się o kolano szatyna, stojąc tuż przy nim.

- Pewnie, że możesz - przejeżdża dłonią po włosach dziewczynki - Tylko bądź grzeczna.

- Zawsze jestem grzeczna - odpowiada, na co uśmiecham się widząc ją i słysząc co mówi.

- No tak, prawie zapomniałem już jaka to grzeczna jesteś - komentuje szatyn zanosząc się śmiechem, na co sam powstrzymuję się przed zaśmianiem.

Ojciec podnosi szatynkę na ręce i idzie za nami do przedpokoju z małą. Stawia ją na podłodze i pomaga jej się ubrać. Najpierw zakłada jej buciki, a później zawiązuje jej chustkę pod szyją i pomaga założyć ciepłą bluzę. Dziewczynka znowu się do niego przytula. Mimo wszystko, to przyjemny widok. Ta mała bardzo go kocha. Mam nadzieję, że on tego nie spiepszy, a ona nie przejedzie się na nim tak, jak ja.

- Uważaj na nią - z zamyślenia wyrywają mnie słowa mojego ojca - Pilnujcie jej - podchodzi bliżej i podaje mi rączkę dziewczynki ze swojej dłoni do mojej.

- Spokojnie, nie martw się. Nic jej nie będzie - zapewniam go.

- Kiedy wrócicie? - dopytuje, gdy stoimy juz pod samymi drzwiami.

- Dwie, trzy godziny? Nie za długo? - patrzę na niego wymownie. Swoim spojrzeniem daję mu do zrozumienia, że przesadza.

- Nie, w sam raz - odpowiada.

- Cieszę się.

- To pa - odzywa się Sara, po czym wychodzimy z domu.

W tym momencie słyszę dźwięk swojego telefonu. Zatrzymuję się w miejscu i odczytuję wiadomość.

Maja❣️
Oczywiście, że tak❤️

Ja
Wpadnę po ciebie o 19😘

- To od Majki? - słyszę głos Sary.

- Skąd wiesz? - marszczę brwi na blondynkę, chowając telefon do kieszeni spodni.

- Uśmiechasz się do tego telefonu jak głupi do sera - reaguje śmiechem.

- Pff - parskam - A nawet jeśli to co? - pokazuję jej język.

- Nic - wzrusza ramionami - Cieszę się - posyła mi uśmiech, który odwzajemniam.

Opuszczamy nasze podwórko i obieramy odpowiedni kierunek.

- Kuba - Klaudia pociąga za moją rękę, zwracając na siebie moją uwagę - Weźmiesz mnie na barana?

- Jasne, chodź tutaj - łapię dziewczynkę od tyłu pod pachami i podnoszę do góry, na co ona reaguje piskiem i śmiechem. Sadzam ją na swoich barkach, szatynka owija ręce dookoła mojej głowy, chwytając się mojego czoła, a ja przytrzymuję ją za plecy, aby nie spadła.

- Śmiesznie teraz wyglądasz - zauważa Sara, nie powstrzymując śmiechu.

- Za pewne coś w tym jest - odpowiadam przez śmiech.

- Jak rozmowa z tatą? - zmienia temat.

- Jest uparty znasz go - posyłam jej znaczące spojrzenie - Ale myślę, że może ci odpuści. Powiedział, że to przemyśli.

- Chociaż tyle.

- No właśnie - przytakuję.

Dalsza droga mija nam na rozmowach na inne tematy. Cieszę się, że mam takie wspaniałe siostry. Zabiję każdego, który chociaż sprawi, że spadnie im choćby włos z głowy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro