2. Mi też go brakuje.
Budzę się na ogromnym kacu na skórzanej kanapie w jednej z lóż. Rozglądam się dookoła i widzę kilka pustych butelek po whisky, a na drugiej kanapie śpi Kamil. W nocy grubo popiliśmy.
Wstaję z kanapy po czym nalewam sobie szklankę wody z baru i wypijam ją na raz.
W tym momencie jednak zauważam coś. W rogu sali leży nieprzytomna dziewczyna. Odstawiam szklankę na blat i powoli do niej podchodzę. Ma podarte rajstopy i rozmazany makijaż. Albo ostro imprezowała tej nocy, albo ktoś ją zgwałcić i zostawił tutaj jak śmiecia.
Sprawdzam puls blondynki. Dziewczyna żyje, lecz jest nieprzytomna. Biorę ją na ręce i wychodzę z nią z klubu. Otwieram auto i wsadzam ją na tył w pozycji leżącej.
Odjeżdżam z parkingu i kieruję się do swojego mieszkania. Już po kilku minutach wjeżdżam na parking, gdzie zostawiam auto, a dziewczynę podnoszę i zanoszę do mieszkania.
Wchodzę z nią do środka i układam blondynkę na kanapie, po czym przykrywam kocem. Siadam obok dziewczyny i podnoszę do góry jej powieki. Ma powiększone źrenice, na pewno coś brała.
Przynoszę z kuchni kubek i wodę, po czym stawiam na stole. Siadam na fotelu i przyglądam się jej, a po chwili sam zasypiam.
***
Budzi mnie szmer. Otwieram oczy i zauważam blondynkę, która nalewa sobie wody do szklanki. Poprawiam się na fotelu a nasze spojrzenia się spotykają.
- Wszystko w porządku? - pytam, nie spuszczając z niej wzroku.
- Tak - odpowiada - Co tu robię?
- Znalazłem cię w klubie i przyniosłem tutaj - wyjaśniam - Jak się czujesz?
- Bywało lepiej. Dziękuję ci za pomoc - upija łyk wody z kubka.
- Nie ma za co. Jak ci na imię?
- Daria.
- Ja jestem Kuba. Co oni ci zrobili? - zmierzam od razu do brzegu.
- Um... Oni to znaczy kto?
- No wiesz... Twój strój i... Rozszerzone źrenice...
- A, to - odpowiada patrząc na swoje podarte ubranie - Coś mi podali, a co było później... To nie wiem.
- Znasz ich?
- Nie, poznałam ich wczoraj w tym klubie. Ale czekaj... Ja cię znam - mruży na mnie oczy - Jesteś przybramkowym ochroniarzem w tym klubie, prawda?
- Tak, to prawda - przytakuje.
- Godzisz się na to, co tam się wyprawia?
- O czym mówisz? - mrużę oczy na Darię.
- O tych Niemcach...
- Skąd o tym wiesz?
- Wybacz, ale każdy o tym wie. Niektóre dziewczyny, które nie mają pieniędzy ani szansy na normalną pracę, specjalnie tam przychodzą, żeby się zaciągnąć do... Tego biznesu.
- Nie mam z tym nic wspólnego. Ja tam tylko pilnuję porządku.
- Rozumiem, nie obwiniam cię. Ale kiedyś komuś może stać się krzywda.
- Wiem - wzdycham - Masz rację. Ale nie mogę nic z tym zrobić.
- Jasne, oczywiście. Słuchaj Kuba, bardzo ci dziękuję, ale nie chcę ci już robić kłopotu. Będę się zbierać - wstaje i rusza do wyjścia.
- Nie, zaczekaj - ruszam za nią i zatrzymuję ją przed wyjściem z pokoju - Możesz zostać, znaczy... Jeśli chcesz.
- Nie chcę robić problemu...
- To żaden problem. Mieszkam sam, nikomu nie będziesz przeszkadzać, a ja będę miał trochę towarzystwa.
- W sumie to... i tak nie mam dokąd iść - spuszcza wzrok na swoje dłonie.
- Jak to?
- To temat rzeka - wzdycha - Nie chciałabym cię zanudzać.
- Um, mamy czas... i whisky - dodaję widząc butelkę alkoholu na komodzie.
Blondynka uśmiecha się i skina głową.
- W takim razie w porządku.
Maja
- Niepotrzebnie się tak denerwowałaś - oznajmia Daniel, gdy podjeżdżamy pod mój blok - Moi rodzice bardzo cię polubili.
- Wiem, przepraszam, że tak marudziłam - wzdycham - Ale zawsze stresuję się takimi spotkaniami.
- Jesteś cudowna, nie mogło być inaczej - posyła mi uśmiech, chwytając za moją dłoń - Jesteśmy już pół roku razem i naprawdę mi na tobie zależy. Kocham cię.
- Ja ciebie też - odpowiadam szczerze, odwzajemniając jego uśmiech - Wejdziesz? Proszę.
- Wiesz co, może innym razem. Obiecałem mamie, że podwiozę ją wieczorem na tą rehabilitację.
- Jasne, nie ma problemu. To do jutra - ponownie cmokam jego usta i wysiadam z auta.
Po chwili otwieram drzwi do mieszkania kluczem. Słyszę głosy dobiegające z salonu. Igor dalej u nas jest.
- Um, mamo, co tam się dzieje? - zwracam się do rodzicielki, która gotuje w kuchni.
- Twój ojciec i Igor przesadzili z alkoholem, znasz ich - wzdycha kobieta.
- A gdzie Bartek?
- U siebie. Ogląda bajki.
Zostawiam w przedpokoju na wieszaku swoją dżinsową kurtkę i wchodzę do salonu. Igor i ojciec od razu mnie zauważają.
- Oo, jesteś już - odzywa się tata - Chodź tutaj - wyciąga rękę w moją stronę.
Siadam obok niego, a tata obejmuje mnie ramieniem i przytula do siebie.
- Jak było? - pyta Igor.
- Nie tak źle - wzruszam z uśmiechem ramionami - Rodzice Daniela są bardzo mili.
- To świetnie. Cieszę się, że ci się układa - posyła mi szczery uśmiech.
Zaciskam usta w wąska kreskę, patrząc chwilę na szatyna. Widzę, że mimo to jest jakiś smutny. Wstaję z miejsca i przenoszę się na kanapę obok niego. Owijam ręce wokół jego talii i mocno się do niego przytulam.
Domyślam się, że zarówno on jak i mój ojciec są lekko zdezorientowani moim zachowaniem.
Czuję jak wujek obejmuje mnie ramieniem. Opiera swoją głowę o moją i przytula mnie mocniej do siebie. Czuję jak do moich oczu napływają łzy, które po chwili spływają po moich policzkach.
- O co chodzi Maja? - pyta nagle.
- Wiem, że brakuje ci Kuby... - wyznaję prawie szeptem - Mi też go brakuje.
Słyszę jak wzdycha, głaszcząc przy tym moje włosy. Przenoszę wzrok na tatę, który patrzy na nas równie smutny.
- Wiem, mała... wiem... - ponownie mocniej przyciska mnie do siebie - Ten Daniel, to... dobrze cię traktuje?
- Tak, jest w porządku, serio - wyznaję szczerze, pociągając nosem - Ale nie ma dnia, w którym nie myślała bym o Kubie.
- Ja też o nim myślę - przenosi wzrok w moje oczy. Zauważam, że w jego także znajdują się łzy.
- Wszyscy o nim myślimy - wtrąca się tata. Posyłam mu lekki uśmiech.
- Wierzę, że nic mu nie jest - wycieram swoje łzy - I, że kiedyś wróci.
- Na pewno - Bugajczyk zaciskuje usta w wąska kreskę, po czym ponownie mnie do siebie przytula.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro